Panie Boże spraw aby Gavin Hood, nigdy już nie stanął za kamerą, a David Benioff nie napisał scenariusza filmowego.
Film powinien nazywać się "Wielka akcja Wolverine'a na Blue Boksie". Tak strasznego filmu nigdy bym się nie spodziewał. Obraz ten jest wielkim ciosem dla fanów Rosomaka na całym świecie. Zastanawia mnie, jak to możliwe, że twórcy tego grzechu jeszcze żyją i nie zostali rozszarpani plastikowymi szponami, takimi jakie zaprezentowali na ekranie kin.
Obraz Gavina Hooda aspiruje do bycia wielkim dramatem miłosnym, wspaniałym filmem akcji i zawiłego intrygami dreszczowca. Niestety tylko aspiruje. Film opowiada o powstaniu jednej z największych ikon komiksu Superbohaterskiego. Prezentuje nam zawiłe losy Jimmy'ego - Logana - Wolverine'a, a głównym tematem są relację głównego bohatera ze swoim Bratem Victorem aka Sabretooth'em. Jak można było się spodziewać między rodzeństwem nie układa się dobrze i dochodzi do konfliktu. Średnio co 18 min Logan walczy z Victorem, lub u jego boku. Sam Logan jest zmuszony do walki co 10 min, ponieważ w filmie występuję prawdziwa rewia mutantów i jak przystało na walecznego Rosomaka z każdym trzeba spróbować sił, nieważne po której stronie stoi przeciwnik, najpierw tnij, potem pytaj. Tak więc z braku pomysłu na film, twórcy postanowili wypełnić czas przeróżnymi mutantami, w filmie jest ich ponad dziesięciu, z których tzw Zero jest kwintesencją beznadziei. Origin Wolverine'a zastał ukazany dwukrotnie. Najpierw widzowie znaleźli się w XIX wieku, aby zobaczyć jak u małego jeszcze nie Logana,a Jimmy'ego wyrastają pazury. I tu już pojawiają się pierwsze idiotyzmy. Scena, w której Jimmy zabija swojego ojca to jedna z najgorszych dramatycznych scen jaką w życiu widziałem. Oczywiście bracia powinni trzymać się razem, to główne motto filmu wypowiedziane przez Victora, i chłopcy bez problemu uciekają tak zwanym swoim "oprawcom", czyli ludziom z psami i strzelbami. Po czym następuję czołówka filmu, z której dowiadujemy się, że Logan (nie wiadomo skąd wziął takie imię) i Victor nie starzeją się, a żadna rana nie jest w stanie ich zabić. Następnie dostajemy sieć intryg i cieć pazurów. Najgorszy jest prawdziwy Origin Rosomaka. Z Weapon X została tu tylko nazwa i Adamantium. Logan oczywiście zmuszony wcześniejszymi intrygami poddaję się tajemniczemu eksperymentowi. Wszczepienie Adamantium do jego organizmu trwa krócej niż wycięcie migdałków. No ale skoro to tak niebezpieczna operacja za pół miliarda dolarów, to wszystko musi pójść szybko i gładko. Tak się dzieję. Logan za bardzo nie cierpi, mimo że to miał by najgorszy ból w jego życiu, ledwie się trzęsie. Operacja kończy się sukcesem a Logan nienawidzący Williama Stryker'a, który odpowiedzialny jest za całe przedsięwzięcie i jak się okaże później nie tylko za to, ucieka bez żadnych problemów z kompleksu wojskowego... Tak się przedstawia jedna z najważniejszych historii w świecie komiksu na złotym ekranie. W 5 minutach drugiej części X-Menów Bryan'a Singer'a, jest więcej prawdy o projekcie Weapon X niż w całej tej niby genezie.
Film zmienił wszystkie najważniejsze wątki z życia Logana, do takiego stopnia, że powstała jakaś niewyobrażalnie śmieszna hybryda.
Zastanawia mnie jak to się stało, że mimo takiego budżetu efekty specjalne leżą całkowicie. Nieodłączny atrybut Logana - Szpony wyglądają jak z plastiku, wręcz rażą oczy pikselami. Po za tym nawet najprostsze sceny jak jazda na motorze są kręcone za pomocą blue czy Green Box'a. Dopełnienie fatalnych efektów jest pojawienie się komputerowego Patrica Stewarta jako profesora Xaviera, a przecież można było pokazać go od tyłu, widz nie jest aż taki głupi. Wspaniałe są sceny kiedy Logan tnie drabinę w walce z Gambitem. Tak pokazywanie szybkości rozwiązywało się 40 lat temu. Układy walk są fatalne żadna nie jest wstanie zachwycić, a największą wadą jest brak krwi w całym filmie. Wolverine pod względem technicznym cofnął się niesamowicie wstecz. Zabrakło nawet wyobraźni jak dana scena powinna wyglądać. Panowie to ja już wolę oglądać "Hydrozagadkę" Niewyobrażalnie głupie są sceny na końcu filmu. Akcja rozgrywa się na wyspie gdzie znajduję się elektrownia atomowa. Mimo uszkodzenia reaktora jądrowego, miastu nie grozi żadne niebezpieczeństwo, poza tym na wyspie było uwiezionych kilkadziesiąt młodych mutantów, po których przybywa Charles Xavier. Szkoda, że zabiera już tylko kilku chociaż wszyscy trzymali się razem. Co się stało z pozostałymi zostanie zagadką na wieczność.
W Filmie można znaleźć plusy. Największym i w zasadzie jedynym poważnym atutem jest Liev Schreiber. Sabretooth w jego wykonaniu jest fantastyczny! Kocie bieganie nie musi się podobać, ale jest ono jakimś pomysłem na tą postać. W porównaniu z Sabretoot'hem z pierwszej części sagi o mutantach, dzieli ich przepaść. Tutaj to postać z charakterem, z własnymi zasadami, wie czego chce i do czego doży. U Singera Victor tylko warczał, został sprowadzony do roli bezmózgiego zwierzęcia. Liev kradnie film Hugh Jackman'owi, który w zasadzie jest tylko po to by wysunąć pazury i co jakiś czas się skrzywić. Także Danny Houston, który gra Williama Strykera wypada całkiem przyzwoicie. Może nie jest tak dobry jak jego poprzednik z X2, ale z cała pewnością się stara i bawi rolą.
Uczciwie należy oddać, że wątek z Scottem Summersem został dobrze poprowadzony i nie zaburzył chronologii dotychczasowych filmów. Na plus trzeba też zapisać pojawienie się Jasona - syna Strykera, oraz Xaviera mimo tak fatalnego wykonania. Widać, że twórcy starali się watkami powiązać film z X-Menowa trylogią. Niestety zaniedbując przy tym główna postać tej produkcji. Zniszczenie mitu Weapon X, zmieniona historia śmierci ukochanej Logana, Silver Fox i zrobienie z Victora brata Logana to niewybaczalne wykroczenia.
Niestety dzieło Gavina Hood'a jest wyprane z emocji Od początku seansu pojawia się nuda, która towarzyszy widzowi już do końcowych napisów. W wielu momentach na twarzach pojawia się uśmiech, uśmiech politowania nad bezsensownością fabuły i przebiegiem akcji. X-MEN geneza: WOLVERINE to jedna z najgorszych adaptacji komiksu, jaka kiedykolwiek powstała. Z przykrością muszę stwierdzić, że od tej pory Elektra nie jest samotna.
"Staniesz się niezniszczalny, ale najpierw cię zniszczymy" A wiec czekam, zniszczenie już nastąpiło teraz czas na odkupienie, które mam nadzieję nastąpi...
dedykowane moderatorowi.
zapraszam na
http://f-a-k.phorum.pl
Filmowe Adaptacje Komiksów
pozdrawiam