Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Beamhit
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2359
Rejestracja: czw paź 09, 2003 8:22 pm

[DnD 4e FR] Sword Lands

pn sie 31, 2009 1:34 pm

Jako że wylądowałem na zasłużonym urlopie, można było poświęcić sesji więcej czasu, niż te przepisowe 3-4 godziny ;)

Bohaterowie

Wolverton - człowiek wojownik pochodzący z Chessenty, wyznawca Tempusa. Obecnie opiekun pewnej małej dziewczynki (Aniczka). Ten bardziej spokojny i opanowany, przeciwwaga dla Rune. Postać Marty.

Rune - ognisty genasi (sword mage) pochodzący z Akanul. Też wyznawca Tempusa. Homoseksualista. Narwany ognisty temperament, postać bardzo wybuchowa. Bohater Nataku.

Bohaterowie na początku przygody mieli 3 poziom, na końcu awansowali na 4.

Ogólny zarys kampanii:

Bohaterowie po przybyciu statkiem do Sword Lands wmieszali się w tutejsze przepychanki pomiędzy dwiema różnymi organizacjami. Z tym wszystkim ma coś wspólnego legenda o Dragonheirs.

Pomoce:

Wielgachny stół, dobrze oświetlony pokój, kości, tilesy, map-gridy, dużo kolorowych znaczników, figurki, żetony, karty postaci i karty z mocami, zapas pepsi na dwa dni. Pośrednio DnD Compedium.

Początek sesji:

Sesja zaczęła się tam, gdzie skończyła się poprzednia. Bohaterowie byli pozbawieni środków do życia (zostało im całe 4 sztuki złota). Dodatkowo dzieciak którym obecnie się opiekowali posiadał na sobie tylko nocna koszulę. I jakby tego było mało, byli ścigani za zabójstwo Wilhelma, syna lorda Aldreth (tak, naprawdę go zabili). Po prostu Warhammer, a nie DnD ;)

Sesja właściwa:

Bohaterowie bez większych problemów (jedna potyczka z goblinami) dotarli w końcu do jakiegoś miasteczka. Tam mogli zakupić ubranie dla Aniczki, oraz poszukać jakiegoś zlecenia przynoszącego znaczący wpływ. Okazało się, że mają tutaj problemy ze szczurami (wielkimi jak kuń!), które ostatnio potrafią zagryźć i porwać jakiegoś żebraka (to dobre dla miasteczka) lub dzieciaka (a to już niekoniecznie). Jako że i zapłata była niczego sobie, dwoje dzielnych poszukiwaczy przygód zaczęło penetrować kanały. Pieniądz nie śmierdzi, czy jakoś tak.

Po zebraniu kilku łbów szczurów bohaterowie natrafili na dwoje niezbyt miłych ludzi siedzących w swojej kanałowej skrytce. Doszło do starcia gdy bohaterowie usłyszeli jakieś dziwne odgłosy dochodzące z kufra. Dwa ciemne typy okazały się szczurołakami, ale dla dwóch defenderów nie była to zbyt ciężka walka (biorąc pod uwagę nawet możliwości regeneracyjne ich przeciwników). Dodatkowo w czasie walki została rozwalona jedna ze stojących beczek, z której wypłynęło ciałko jakiegoś zamarynowanego dzieciaka. Los złoczyńców został więc zapieczętowany.

Rune i Wolverton znaleźli w kryjówce kilka szlachetnych kamieni, oraz w kufrze pewnego wystraszonego i powiązanego jak baleron młodzieńca (Rick). Po spełnieniu dobrego uczynku, oddaniu Ricka zapłakanej matce i zgarnięciu kasiorki, drużyna mogła się wykąpać, odpocząć, i ogólnie delektować się wolnym czasem.

Jako że zaczęli wspominać pewien burdel (odwiedzony na poprzedniej przygodzie), a zaczęli to robić przy Aniczce, zaciekawiona dziewczynka zaczęła zadawać trudne pytania na zasadzie:

- Co to jest burdel?
- A taki, kolorowy domek.
- A kto tam chodzi?
- Eee... Panowie i panie co nie mają żony czy męża.
- To ja mogę tam iść z wujkiem?
- Eee, aaa, ufff, ratunku...

Doszło więc do trudnej rozmowy, z której wychodziło, że dzieci nie ma w kapuście, i że nie koniecznie, jak ich nie ma, to siedzą za piecem i kamyki liczą/gryzą. Aniczka i tak nic z tego nie zrozumiała, a panowie (zwłaszcza Wolverton) wypoci kilka kilogramów.

Nim drużyna wyruszyła w dalszą drogę, doszło do spotkania z Rupertem. Rupert to gość, który poskładał swego czasu zmasakrowanych Wolviego i Rune do kupy. Rupert ma łysinkę i piwny brzuszek, ale zdecydowanie wie więcej, niż mówi. Z wiadomych tylko sobie przyczyn bardzo polubił młodych poszukiwaczy przygód.

Ostrzegł ich, że stary Wilhelma opłacił wskrzeszenie swojego synalka, a temu bardzo nie w smak było zejście z tego świata. Powiedział też, że czarodziej (ten z błękitnymi błyskawicami) odpowiedzialny za śmierć rodziny Aniczki przebywa obecnie na północy w jakimś miasteczku. Przedstawił też legendę o Dragonheirs, i że najprawdopodobniej w krwi Aniczki płynie krew ostatniego króla Amry. Tym samym, jak ktoś odkryje, ze ona żyje, będzie starał się ją zabić, lub porwać.

Drużyna postanowiła więc ruszyć na północ, by dowiedzieć się, dlaczego ktoś miałby wymordować całą rodzinę (która później powstała jako zombiaki). Przy okazji Rick postanowił dołączyć się do poszukiwaczy przygód jako giermek. I tak w czwórkę drużyna ruszyła dalej.

Oczywiście droga nie mogła być spokojna. Czekała już na nich Kira, młoda (choć oszpecona) łowczyni nagród i niekwestionowana mistrzyni bolasów. Poprzednie spotkanie bohaterów i Kiry skończyło się sromotną klęską tych pierwszych, a i tak powinni się cieszyć, że skończyło się stratą tylko całego złota ;). Walka była długa, ciężka i wyczerpująca. Bohaterowie jednak tym razem wygrali (Wolverton dostał nawet jednym krytykiem), a Kira zwaliła się ogłuszona.

Wolverton zaprowadził Kirę to jakiejś starej zrujnowanej budy jaka tutaj się znajdowała, w celu opatrzenia jej ran. Rozmowa pomiędzy nimi skończyła się coraz bliższym podchodzeniem Wolviego do Kiry, aż w końcu obydwoje całkowicie oddali się pieszczotom (tym erotycznym). W końcu zasnęli obok siebie.

Rano Kira pożegnała się z chłopcami, i powiedziała, że nie będzie już ich ścigać. Co chyba nie koniecznie było w smak Wolvertonowi ;)

Bez większych już kłopotów drużyna dotarła do miasteczka, gdzie doszło do pierwszego przypadkowego spotkania z tajemniczym magiem. Akurat wchodził on do jakiegoś budynku, a gdy zauważyła go Aniczka, mocniej przytuliła się do Wolvertona, zaczęła cała się trząść, i się posiusiała. Nawet Rune stwierdził - Wiesz, ogólnie to jest mi ciepło cały czas, ale przy tym magusie to nawet ja czuję chłód. Drużyna, nie wiedząc co zrobić, szybko ewakuowała się z miasteczka, i postanowiła na razie obserwować wszystko z bezpiecznej odległości.

Przez to zauważyli pewnego innego starego (nie)znajomego. Czarnowłosy bezimienny szermierz który dokonał dekapitacji pewnej półelfki i pozabijał prawie że naszych bohaterów (poprzednie przygody), na czele konnego odziału wyruszył z miasta. Drużyna postanowiła więc poprzebierać się za kupców (zakupili nawet wóz z koniem w pobliskiej wiosce) i wjechali na przeszpiegi do miasteczka.

Tam zebrali kilka informacji o tajemniczym magu i szermierzu. Najwyraźniej obydwoje się pokłócili o coś. Dodatkowo magusa wiązało coś z burmistrzem. Dowiedzieli się też, że magus podróżuje raczej samotnie.

Uzbrojeni w tą wiedzę, postanowili zaczekać na czarodzieja poza granicami miasteczka. W końcu oczekiwanie się opłaciło.

Czarodziejem okazała się kobieta, dodatkowo będąca spellscared (na sesjach określamy to jako "przekleństwo błękitnego ognia"). Rozmowy dyplomatyczne poszły w cholerę, doszło do kolejnej trudnej walki. Wolverton i Rune dali jednak radę (chociaż skończyli na paru HaPekach). Umierająca kobieta przestawiła im co nie co. Pierwszy raz padły nazwy dwóch organizacji (Poszukiwacze Bestii oraz Zaprzysiężeni Aion). Zamiast czuć radość z powodu dokonanej zemsty, poszukiwacze czuli raczej litość, i smutek nad kobietą. Zgodnie z jej życzeniem, jej ciało zostało spalone.

Chwilowo znowu wolni nasi bohaterowie zawędrowali do kolejnej wiochy (postanowili na razie nie zaczepiać burmistrza, kłopoty z Wilhelmem im chwilowo zupełnie wystarczyły). Tam dowiedzieli się o kłopotach z goblinami, i o pewnym poszukiwaczu przygód z ognistym mieczem który wyruszył do ich jaskiń. Nasza dwójka postanowiła to zbadać i po kilku walkach oczyścili jaskinie z goblinów. Wyszli stamtąd wyposażeni w magiczny miecz...

Wrażenia, mechanika, i inne takie:

Jako master byłem bardzo zadowolony z sesji. Były walki, i te zwykłe, i te bardzo ciężkie. Była immersja graczy, było dużo odgrywania, było kilka hermetycznych dowcipów (pierwszy burmistrz wyglądał, gadał i zachowywał się jak Włodek Blacki z 1000 złych uczynków). Kiedy miało być śmiesznie, było śmiesznie. Kiedy miało być smutno, było smutno. Kiedy miało być erotycznie, było erotycznie. Była to czwarta sesja dla tej drużyny, i była chyba do tej pory najlepszą sesją (może dlatego, że gracze czuli się już pewniej, a może też dlatego, że nie było wyjątkowo presji czasowej, jak na poprzednich sesjach). Cała historia trwała chyba z 7 godzin (nie licząc przerw). Całość była utrzymana w mangowych klimatach.

Dla zainteresowanych wrzucę później karty bohaterów na stronę.
Ostatnio zmieniony pn sie 31, 2009 1:37 pm przez Beamhit, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości