Zrodzony z fantastyki

 
Carrie
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: pt lip 25, 2008 12:21 pm

[Unhallowed Metropolis] Leviticus

wt sie 18, 2009 1:46 am

Pewnego deszczowego dnia postanowiliśmy przeprowadzić crashtest/prywatną premierę Unhallowed Metropolis. Zaczęliśmy grę w składzie: Arc, Czesław, Emma, Paulus + ja jako MG, koniec końców ekipa zawęziła się do Arc, Czesława oraz mnie. Sesja trwała około 10 godzin, mniej więcej w połowie zrobiliśmy sobie półtoragodzinną przerwę.

Całość rozegrała się na pokładzie sterowca o wdzięcznej nazwie „Leviticus”, który to sterowiec miał wyznaczać nową jakość na polu przemieszczania się między miastami-enklawami. W tym przypadku: między Londynem a Edynburgiem.

Postaci graczy:

Arc: Nigel Astbury - pozostający permanentnie na krawędzi zwolnienia detektyw New Scotland Yardu, posiadacz kolekcji bezwartościowych, przedplagowych śmieci, szklanego oka i nieszczególnie ukrywanego uzależnienia od opium w dowolnej postaci. Specjalista w wielu dziedzinach, z wyjątkiem okazywania uprzejmości, kiedy trzeba, ale nie ma się na to wyjątkowej ochoty - tym bardziej, z im wyżej urodzonym rozmówcą ma do czynienia.

Czesław: Jeremiah Dwyer O'Teague - ten nawiedzony kaznodzieja nawet jak na standardy post-plagowego Londynu wygląda, jak koszmar przeciętnego obywatela. Wiecznie brudny i śmierdzący, w pogniecionym garniturze i poszarzałej koloratce, z narzuconym na plecy ciężkim płaszczem bez rękawów. Niewysoki, acz żylasty, wygląda, jakby każdy centymetr jego ciała pokryty był starymi bliznami. Najwyraźniej wierzy w niezrozumiałą i pokręconą wersję katolicyzmu - wierzy wiarą agresywną, niezdolną do ukorzenia się nawet w obliczu końca świata.

NPC:

Balthazar Anderson – pilot, niemal zrośnięty ze swoim sterowcem, dhampir. W odróżnieniu od większości half-liferów, raczej ascetyczny, choć nie stroniący od afektowanego słownictwa. Pierwowzór: Jukka Sarasti ze „Ślepowidzenia”.

Matthew/Thomas Shore – technik. Chłopak z biedniejszej dzielnicy, ale wyjątkowo pojętny i zręczny. W trakcie sesji okazało się, że posiada dwie jaźnie: jedną, należącą do nieco nadpobudliwego Matta ze zdolnościami manualnymi i drugą, autystycznego Thomasa z wielkim zmysłem obserwacji.

John Marwick – młody mężczyzna z wyraźną żyłką do hazardu, udający zubożałego arystokratę. W rzeczywistości anarchista i bojówkarz, typ kogoś, kto jest odważny, gdy podkłada bomby pod fabrykę, ale w bezpośredniej konfrontacji – już nie.

Honora Cloud – wyniosła arystokratka, krótko mówiąc: twarda baba (ewentualnie zimna suka). Dojrzała, odpowiedzialna (przynajmniej we własnym mniemaniu), także zbudowana dużo lepiej niż większość kobiet w tym smutnym świecie.

Lydia Cloud – młodsza siostra Honory. Pogodna, życzliwa i otwarta, niemal zupełna antyteza drugiej panny Cloud. A mimo to posiadaczka dużej liczby trupów w szafie.

Alastair Reynolds – przedstawiciel Izby Lordów. Polityk i szpieg, utrzymujący jakimś cudem maskę uprzejmego, chwilami nawet szarmanckiego szlachcica. Jak się okazało, nie taki znów pewny siebie, gdy połamać mu palce. Pardon, palec.

Francis Gerard – niegdysiejszy członek Deathwatch, z której z hukiem wyleciał po tym, jak pan Reynolds udowodnił mu łapówkarstwo. Obecnie właściciel wyjątkowo nieprzyjemnej protezy krtani (tzw. Rattler) i przedsiębiorczy handlowiec/przemytnik.


Na samym początku postaci graczy spotkały się przed hangarem, gdzie zapoznały się z pozostałymi pasażerami „Leviticusa” oraz jego konstruktorem, entuzjastycznym inżynierem obdarzonym również żyłką do handlu. Mimo, iż każdy z przyszłych podróżników miał bardzo dobry i mocny powód, by polecieć sterowcem, zamiast ryzykować podróż pociągiem przez Wastelands, jakoś nikt nie podzielał radości twórcy tej maszyny – szczególnie, gdy postaci uświadomiły sobie, że najpewniej będzie to pierwszy pasażerski lot „Leviticusa”.
Po wejściu na pokład postaci ulokowały się w kajutach. Każde otrzymało osobną, poza siostrami Cloud, które mieszkały razem. Nastąpił etap wzajemnego zapoznawania się (w mniejszym lub większym stopniu), który zasadniczo nie wyróżniał się niczym ciekawym, poza tym, że Marwick uprawiał hazard przetykany cichą indoktrynacją polityczną. Wówczas pilot wychylił się z kokpitu, żeby się temu przyjrzeć – a Jeremiah rozpoznał w nim Dhampira, czyli diabelskie ścierwo. W scenę rzucania oskarżeń i gróźb pod adresem półwampira włączył się Nigel, mierzący zarówno do fanatycznego katolika, jak i pilota, a koniec końców zamykający Andersona w kokpicie na przysłowiowe cztery spusty.
Gdy zamieszanie ucichło, postaci wróciły do swoich kajut, ciesząc się zapewne pierwszym widokiem słońca w życiu, ewentualnie snem.
Pierwsza część gry trwała około 2-3 godzin i właściwie w całości była wypełniona wszystkim tym, co fabuły do przodu nie popycha, ale jest dla niej konieczne i ważne.

Spokój panujący na sterowcu został zakłócony kilka godzin później, gdy Honora obudziła swoim krzykiem pozostałych pasażerów. Okazało się, że jej siostra leży martwa na podłodze, z pechową raną na skroni – płytką, ale umiejscowioną tak, że doprowadziło to do śmierci. Choć cała sytuacja nosiła pozory wypadku, Nigel szybko ocenił, że denatka raczej została popchnięta na kant piętrowego łóżka.
Jeremiah w pierwszym odruchu uznał Andersona za winnego, rozwalił zablokowany wcześniej zamek (efektownie, za pomocą Biblii w metalowej kasecie umocowanej na łańcuchu) i byłby go rozsmarował po kokpicie, gdyby nie pewna porcja zdrowego rozsądku oraz fakt, że diabelskie ścierwo przysięgło na Biblię, że nigdy nikogo nie zabiło. Jednocześnie Nigel obejrzał dokładnie miejsce zbrodni (odkrywając w bagażu Lydii socjalistyczne bibuły i korespondencję trącącą mocno szpiegostwem przemysłowym) i przesłuchał Honorę, która jednak nie była w stanie wyartykułować niczego, co naprowadziłoby detektywa na wyraźny trop. Całkiem sensownie wyraziła jednak życzenie, by konieczne w tej sytuacji uszkodzenie mózgu jej siostry odbyło się w miarę „czysto”, by dało się później urządzić oficjalny, arystokratyczny pogrzeb. Prośbę tę spełnił Jeremiah, wbijając ołówek w potylicę Lydii, a następnie zakrywając powstałą ranę włosami dziewczyny.
Od tego momentu niemal ciągle toczyły się dwa równoległe przesłuchania kolejnych osób.
Nigel spróbował przesłuchać Reynoldsa, ten jednak potraktował go jak obywatela drugiej kategorii (mimo policyjnej odznaki) i udzielił niewielu informacji, poza wyraźnymi sugestiami, że on, Reynolds, jest Kimś, denatka bawiła się w socjalizm, a właściciel protezy opuścił Deathwatch w nieprzyjemnych okolicznościach.
Jeremiah zagadał tymczasem do Matthew, którego wcześniej - ze względu na nieustanne rozmowy prowadzone pozornie z samym sobą – był skłonny podejrzewać o opętanie czy inną krzywdę doznaną ze strony demonicznych sił. W toku rozmowy udało mu się nie tylko dowiedzieć o istnieniu drugiej jaźni, należącej do nieżyjącego brata bliźniaka technika, ale też porozmawiać z nią. Thomas, mimo cech kojarzonych z autyzmem i nieśmiałości, okazał się całkiem spostrzegawczym typem, który dość ochoczo opowiedział o „Leviticusie”. Został też zaprzęgnięty do naprawiania uszkodzonego wcześniej zamka do kokpitu, tym razem jednak pilot postanowił dopomóc szczęściu i by uniknąć ponownego zamknięcia, stopniowo rozkręcał naprawiany mechanizm od środka.
Następnie panowie spotkali się i Nigel zasugerował, że należałoby przycisnąć Reynoldsa, po czym taktownie udał się do umieszczonej na sterowcu ubikacji, upewniając się, że „Leviticus” znalazł się na terytorium Szkocji, oraz zostawiając Jeremiahowi wolną rękę. Ten zaś nie cackał się z arystokratą, najpierw gasząc peta na jego dłoni, a później – łamiąc mu palec. To wystarczyło, żeby przedstawiciel parlamentu przyznał się do szpiegostwa, wyciągnął na wierzch brudne tajemnice pozostałych pasażerów, wyjaśnił, że udaje się do Edynburga, by podsłuchać to i owo, a na dodatek prawie się rozpłakał.
Po wymęczeniu arystokraty dziwaczny duet spotkał się w kajucie Nigela, urządzając sobie w niej palarnię, a także przypieczętowując współpracę.
Kolejnym celem na liście złego gliny w osobie Jeremiaha był Marwick. Okazało się jednak, że młody buntownik toczył już burzliwą dyskusję z Honorą, która oskarżała go o śmierć Lydii, podkładanie bomb pod fabryki i serię oszustw. Kaznodzieja posłuchał przez chwilę tej wymiany zdań, po czym przyszpilił Johna do ściany kajuty. Rewolucjonista przyznał się, że faktycznie trafił na pokład „Leviticusa”, by spróbować po raz kolejny przekonać denatkę do idei proletariatu u władzy. Wymiękł szybciej nawet niż arystokrata, ale nawet podduszanie i upokorzenie wywołane popuszczeniem zwieraczy nie zraziło go do komunizmu.
W tym czasie Nigel złożył wizytę niegdysiejszemu Deathwatcherowi, który już na wstępie okazał się posiadaczem dużej ilości przedmiotów pochodzących sprzed czasów Plagi. Rozmowę dość szybko przerwała wizja, jakiej doznał detektyw; jego sztuczne oko okazało się Oraculum, protezą umożliwiającą obejrzenie „podszewki rzeczywistości” (dla uproszczenia porównajmy to do Umbry w WoDzie). W tejże wizji znalazły potwierdzenie słowa Thomasa, który w rozmowie z Jeremiahem określił „Leviticusa” i jego pilota jako jeden organizm. W wizji Nigela jednak organizm stanowili wszyscy znajdujący się na pokładzie łącznie z maszyną, niemal jakby ta dopisywała każdemu biologiczne funkcje i z zaskakującą łatwością przyjmowała przeszczepy (nowych ludzi na pokładzie). Gdy detektyw już otrząsnął się z szoku, dokończył rozmowę z Gerardem i rzetelnie spisał listę wszystkich rzeczy, które ów przewoził i pasowały do kategorii „przemyt”. Znalazła się nawet jakowaś sztuka broni galwanicznej. Nigel zresztą jakiś czas później zaopatrzył się w część z tych przedmiotów, gdy istniało zagrożenie lądowania na Wastelands.
Po przemaglowaniu pasażerów tandem ponownie odwiedził Honorę, zastając ją przy posiłku. Mimo umiejętnej gry "dobry glina/zły glina", a także kilku zgrzytów i nieścisłości w zachowaniu podejrzanej i jej wypowiedziach, wyniki na kościach były jednoznaczne – arystokratka obroniła się na tyle skutecznie, że panowie postanowili wrócić do pilota. Zmusili go do lądowania, a on, bezradny w obliczu argumentu siły, posłusznie zaczął przygotowywać maszynę do zatrzymania się na Wastelands. Wówczas, mimo zawiązanej współpracy, Nigel znów mierzył do kaznodziei. Wtedy jednak Jeremiaha tknęło, by wybrać losowe zdanie z Biblii i zinterpretować je jako wróżbę. Zdanie to wyraźnie wskazywało na winę Honory.
Dhampir powrócił do pierwotnego kursu „Leviticusa”, Nigel pozamykał pozostałych pasażerów w ich kajutach, zaś Honora znów znalazła się w krzyżowym ogniu pytań. Tym razem uległa, choć głównym argumentem okazała się zerwana ze ściany szafka w dłoniach Jeremiaha. Panna Cloud przyznała się do niezamierzonego, choć bardzo pożytecznego – w jej oczach - morderstwa, nie okazując przy tym ani cienia skruchy.
W finałowej scenie Jeremiah wyciął na czole arystokratki napis „siostrobójczyni” za cichym przyzwoleniem Nigela, który przyglądał się temu, uprzednio odłożywszy odznakę New Scotland Yardu na podłogę. Nawet, gdy detektyw otworzył drzwi kajut, na pokładzie wciąż trwał cichy, „ciężki” bezruch. Nie na długo, gdyż – kierowani chęcią rozegrania kolejnej sesji i dokładnego sprawdzenia mechaniki walki – postanowiliśmy zrzucić sterowiec na Wastelands. Ale to już inna, ledwo co zaczęta, historia ; )


Kilka uwag końcowych: system jest niesamowicie miodny i wspiera to, co dla mnie w rpg kluczowe: tworzenie fajnej historii i barwnej fabuły, w której uczestniczą ciekawe postaci. Nawet detale mechaniki, takie jak Stunts (specjalizacje, po jednej na każdy poziom umiejętności) mogą ubarwić sesję, sposób tworzenia karty postaci jest przejrzysty, kostkologia dosyć intuicyjna i na tyle swobodna, że pominęłam opisywanie kolejnych rzutów w AP (intuicyjność i swoboda nie dotyczą jednak części poświęconej walce, która wymaga sporo precyzji), zaś mechanizm korupcji – cudo i kopalnia pomysłów. Razi nieco ubóstwo Powołań w podstawce, brak indeksu, konieczność posiłkowania się zasadami rozrzuconymi na wielu stronach. Niemniej biorąc pod uwagę fakt, że graliśmy z dala od errat i dodatków, system spisał się świetnie : ) I jestem głęboko przekonana, że im bardziej w niego wsiąkniemy, tym lepiej będzie.
 
Awatar użytkownika
nid
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 245
Rejestracja: śr lut 15, 2006 11:24 pm

Re: [Unhallowed Metropolis] Leviticus

ndz sie 23, 2009 5:56 pm

Paradoks miał ciekawą uwagę, ta sesja mocno przypomina Dogs in the Vineyard od momentu "Od tego momentu niemal ciągle toczyły się dwa równoległe przesłuchania kolejnych osób.", poza ustalaniem stawek. Nawet finałowa scena wygląda jak wygranie konfliktu z czarnoksiężnikiem po eskalacji :)

Co konkretnie w tej grze wspiera fajną opowieść, tj. poza settingiem (o ile cokolwiek)?
 
Awatar użytkownika
Triskell
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: czw maja 22, 2008 11:42 pm

Re: [Unhallowed Metropolis] Leviticus

pn sie 24, 2009 9:11 am

nid pisze:
Co konkretnie w tej grze wspiera fajną opowieść, tj. poza settingiem (o ile cokolwiek)?


Hmm, też jestem ciekawa. Tak samo jak czy udało się w końcu rozgryźć mechanikę? Prawie wcale o niej nie wspominasz. Bo co do miodności gry, to niestety powyższy APek nie pokazuje w żaden sposób, że wynika to z systemu, a nie z faktu że spotkało się kilku znajomych i rozegrali storytellingową sesję w klimatach które lubią, dobrze się przy tym bawiąc we własnym towarzystwie.
 
Paradoks
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: ndz gru 10, 2006 1:51 am

Re: [Unhallowed Metropolis] Leviticus

pn sie 24, 2009 12:39 pm

Sesja ogólnie wygląda na fajną i udaną i o to oczywiście chodzi, ale osobiście mam wrażenie, że Carrie powinna napisać nie "system wspiera", a "setting wspiera", z naciskiem na dookreślenie "jeżeli ktoś lubi neowiktoriański, steampunkowy horror" :D

Dość łatwo mi krytykować system, bo dla mnie zarówno wiktoriańskie, jak steampunkowe klimaty są zupełnie neutralne i niewiele mnie w nich szczególnie pociąga na tyle, żeby zignorować mechaniczne bebechy. Oczywiście jeżeli się mylę i w tym systemie są jakieś ciekawe rozwiązania mechaniczne, które wspierają opowiadanie ciekawych historii (opierają się na fajnych konfliktach, wymuszają krzyżowanie się celów i motywacji, prowadzą tworzenie postaci w sposób wymuszający jakieś szczególne, potencjalnie fajne motywy, etc.), to miło mi będzie o nich przeczytać. :)

To krótkie liźnięcie zasad w postaci tworzenia bohatera przy pomocy dziwacznych przeliczników point-buy, atrybutów, skilli, początkowego systemu walki zostawiło mi dość nieprzyjemne wrażanie jakiejś mutacji Kryształów Czasu z WoDem.

[Disclaimer: Gdyby jednak okazało się, że gra jest po prostu skierowana do fanów neowiktoriańskich, steampunkowych horrorów, a mechanika jest tylko mało ważnym dodatkiem, natomiast tacy jak ja profani powinni trzymać się od niej z daleka - też nie oznacza, że jest ot gra zła. Tyle tylko, że kompletnie nie dla mnie :) ]
 
Awatar użytkownika
nid
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 245
Rejestracja: śr lut 15, 2006 11:24 pm

Re: [Unhallowed Metropolis] Leviticus

ndz lis 08, 2009 12:21 pm

Hej,
Na razie krótko, bo to chyba dosyć podstawowe a kompletnie nie rozumiem: czy neowiktoriańska groza czymś się różni od zwykłej grozy? To znaczy, czy neowiktoriańskość polega po prostu na dekoracjach czy na czymś więcej, a jeśli tak to na czym?
 
Awatar użytkownika
nid
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 245
Rejestracja: śr lut 15, 2006 11:24 pm

Re: [Unhallowed Metropolis] Leviticus

ndz lis 08, 2009 2:43 pm

Przepraszam, powinienem był to napisać jaśniej.

W ogóle nie miałem w tyle głowy literatury! Tylko gry. Myślę że typowym przypadkiem "zwykłej" grozy będzie Zew Cthulhu. Wydaje mi się że nie mówi się o Zewie, nawet 1890, jako o neowiktoriańskim. Więc jeśli Unhallowed Metropolis to neowiktoriańska groza (chyba jest, prawda?) to coś powinno je różnić od zwykłej grozy. Naturalnie, może być tak że w jakimś sensie neowiktoriańskość to tylko dekoracja albo kwestia settingu. Ale odczytałem (być może błędnie) Twój poprzedni post jako sugerujący jakiś związek między mechanizmem korupcji a neowiktoriańską grozą. No i właśnie tego związku nie rozumiem, bo nie bardzo rozumiem na czym polega neowiktoriańskość grozy w Unhallowed, poza może tym że jest grozą w Unhallowed, ale to niewiele mówi ;)

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość