Zrodzony z fantastyki

 
Zertul
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 84
Rejestracja: pn lis 19, 2007 12:14 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

pt lis 06, 2009 11:57 am

Zertul
Jedyny ocalały najemnik zlustrował całe pole walki wzrokiem obszedł je sprawdzając najpierw czy któryś z towarzyszy żyje. Niestety okazało się, że nikt nie uniknął śmierci. Wziął więc tubę ze zwojami wskrzeszenia i postanowił, że obejdzie pole walki jeszcze raz tym razem w poszukiwaniu magicznych przedmiotów które miał nadzieje znaleźć przy ciałach pokonanych przeciwników. Nastempnie założył przedmioty które uznał za użyteczne. A znalezione przedmioty które uznał za niezbyt przydatne dla siebie ułożył przed ciałem Aerdena. Chciał mieć na nie oko kiedy przystąpi do wskrzeszania kapłana. Następnie przypomniał sobie o tym, że do odprawienia rytuału potrzebne jest oprócz zwoju także residium. Wziął więc jeszcze bukłak Garoda z którego miał zaczerpnąć podczas rytuału pewną ilość residium. Nastempnie usiadł niedaleko kapłana i chwile odpoczywał gdyż adrenalina która krążyła w jego żyłach po walce przestawała już działać a jego ciało zaczynało domagać sie odpoczynku, cóż wstawanie z martwych lub prawie martwych potrafi wymęczyć. Gdy już chwile odpoczął wstał wyciągnął zwój i rozpoczął rytuał wskrzeszania. Aerden był tym którego wskrzeszał gdyż wydał mu się osobą zrównoważoną i budzącą zaufanie. Gdy skończył odprawiać rytuał na kapłanie co zajęło sporo czasu. Gdy zakończy rytuał miał wrażenie, że zaczynało się już ciemnić choć nie mógł wykluczyć, że to tylko jemu ciemnieje w oczach z wysiłku usiadł więc na ziemi i zaczął jeść jedną z pozostałych mu racji żywnościowych. Kapłan za niedługo powinien odzyskać przytomność i czarnokiężnik będzie musiał przeprowadzić z nim długą rozmowe na temat ostatniej walki, planów na najbliższą przyszłość i pewnie jeszcze mnóstwa innych rzeczy. Póki jednak ten moment nie następował Zertul przeżuwając suchara zastanwiał się sam co dalej. Wskrzeszenia druida było dobrym posunięciem ale chwilowo nie mial na to sił koeljnym dobrym posunięciem wydawało się wskrzeszenie pozostałych towarzyszy ale niestety nie było na to w chwili obecnej środków o ktorych wiedziałby lub pamiętał czarnoksiężnik. Może w jakiejś stosunkowo pobliskiej osadzie uda sie znaleźć kogoś lub coś co pozwoli wskrzesić pozostałych? Tak chyba tak chociaż trzeba będzie przejść pewnie kawał bagien nim to nastąpi. Rozmyślał tak Zertul czekając na ocknięcie sie kapłana...
 
Awatar użytkownika
Burko
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1813
Rejestracja: śr cze 11, 2008 11:09 am

[D&D 4ed] Zagubieni

pt lis 06, 2009 11:38 pm

Zertul przed przystąpieniem do wskrzeszania zabitych towarzyszy dokładnie obszukał ciała wrogów. Niestety praktycznie żaden z nieprzyjaciół nie miał nic wartościowego, oprócz szamana, który za pasem miał dość ładnie rzeźbiony kawałek drewna z przymocowanymi na końcu kawałkami skóry liści i kilkoma plecionymi sznurkami. Natomiast ekwipunek jaszczurów, który szykowali do drogi był dość interesujący, oprócz kilku płacht na namioty, skór na posłania i innych tego typu rzeczy, zawierał sporo żywności, dałoby sie z tego wydzielić 20 racji, jeżeli ktoś oczywiście był wstanie przełknąć coś na kształt suszonego krokodylego mięsa zmieszanego z wodorostami. Ponadto trzy bukłaki zawierały jakiś napój alkoholowy, ale cuchnął jakby co najmniej był zrobiony z bagiennego błota, tylko bardzo zdesperowany śmiałek odważyłby sie tym uraczyć. Wisienkę na tym niezbyt ciekawym torcie stanowiła skrzynia, dość sporych rozmiarów, niestety zamknięta. Na szczęście najemnik przypomniał sobie, że jeden z amuletów szamana w dziwny sposób przypominał kościany klucz i już po chwili skrzynia stała otworem, a Zertul mógł podziwiać jej zawartość, którą stanowiło, sporych rozmiarów krzesiwo, biała szata upstrzona wielkimi czerwonymi kroplami krwi, kawałek białego kamienia dość ostrego na jednym z końców, sporych rozmiarów płachta materiału, z wymalowanym na nim głową wielkiego jaszczura. Zapewne jakiś sztandar wystarczyło tylko kawałek drewna by można go było używać. W środku znalazło się jeszcze dziesięć strzał z lekko niebieskawymi lotkami, sporo kamieni szlachetnych wartych na oko 600 sztuk złota, oraz zapakowany w tubę magiczny zwój. Po chwili badania okazało się, że jest to zwój wskrzeszenia. Niestety nie był taki dobry jak te wyniesione z domu starca ale jak to mówią lepszy rydz niźli nic. Po dłuższej chwili koncentracji Zertul zidentyfikował pozostałe przedmioty. Spokojnie zebrawszy je na kupkę, mógł przystąpić do odprawiania rytuału, by obudzić z martwych Aerdena. Nie trwało to zbyt długo, juz po czterech godzina kapłan otworzył oczy. Niewiele pamiętał z przebywania w zaświatach jedynie jasne ciepłe światło, dość przyjemne w odbiorze Niestety powrót do świata żywych ani nie można było nazwać ciepłym, ani przyjemnym. Aerden jęknął z bólu i rozejrzał sie po pobojowisku, następnie spojrzał z wyczekiwaniem na Zertula...

 
Awatar użytkownika
Arkhir
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 359
Rejestracja: śr sty 19, 2005 4:22 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

sob lis 07, 2009 2:18 pm

Aerden

Elf płynął już, skąpany w ciepłym, przyjemnym świetle do domu Corellona by tam cieszyć się możliwością wiecznego oglądania go w pełnym majestacie, gdy nagle coś chwyciło go za samo jestestwo i ściągnęło tam, skąd odleciał - do jego niedoskonałego, brudnego i poranionego ciała.

Aerden jęknął głośno, przewrócił się na brzuch i zwymiotował głośno krwią. Drżąc na całym ciele usiadł, co kosztowało go niemało sił, popatrzył na pobojowisko i westchnął, oglądając trupy swoich towarzyszy. Następnie rzekł do Zertula:
-Tylko ty przeżyłeś? Ciekawe jak ci się to udało... Wydaje mi się, że mamy jeszcze jeden zwój, ale ciemno już i mus nam odpocząć. Zajmiemy się tym jutro, hm?
 
Zertul
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 84
Rejestracja: pn lis 19, 2007 12:14 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

sob lis 07, 2009 3:00 pm

Zertul
Kapłan po wskrzeszeniu nie miał nic szczególnie ciekawego do powiedzenia za to jeśli oczekiwał, że Zertul ma. Nie pomylił się.
-Zapewne oczekujesz teraz informacji o tym jak potoczyła się walka? No cóż po tym jak padłeś zostało nas jeszcze kilkoro przy życiu. Konkretniej to zostałem ja Jorgen i Patyk. Reszta padła pod kwasowym atakiem smoka który powalił zresztą i ciebie. Walka nie szła dobrze staraliśmy się jakoś poradzić sobie ze smokiem i jaszczurem we trzech ale było ciężko. Bardzo ciężko. Zamierzaliśmy się salwować ucieczką a Jorgen chciał nawet zabrać twoje niekoniecznie już wtedy żywe ciało z nami ale smok nam nie pozwolił. Nawiasem mówiąc wydaje mi się, że nasz skrajnie honorowy góral chciał wykorzystać cie jako pretekst, żeby uciec z walki z twarzą, ale to nie jest chyba w tej chwili jakoś szczególnie istotne. W każdym razie chcieliśmy uciekać ale szybko okazało się, że nie mamy na to większych szans tak samo jak na schowanie się. Tak więc zaniechaliśmy tego pomysłu i przystąpiliśmy do kontynuowania walki. Znowu walka nie szła nam dobrze nasi przeciwnicy powoli opadali z sił niestety my robiliśmy to szybciej pod atakiem smoka padł Jorgen nastęmpnym który został powalony był Patyk. Zostałem wtedy tylko ja jeden. W towarzystwie smoka i tego jaszczura z dmuchawką. Udało mi się powalić smoka niestety jaszczuroczłekowi udało się zaraz po tym powalić mnie. Gdy leżałem na ziemi i jaszczuroczłek był już pewny, że mnie pokonał udało mi się zebrać resztki sił i go zabić udowadniając mu tym samym, że się mylił. Gdy walka się skończyła obszedłem pole walki niestety, żaden z naszych towarzyszy już nie żył. Jako, że nie chcę cie dodatkowo dołować to nie powiem ci, że szaman przed walką mówił o naruszeniu świętego paktu i ogólnie wywnioskowałem z jego wypowiedzi iż to słynni i zarazem nie sławni ludzie z ulubionej wioski patyka wywołali konflikt w który my zostaliśmy wmieszani. Nie powiem ci też, że mieliśmy szanse wyjaśnić całą sprawę i uniknąć tej katastrofalnej walki a nawet rozejść się w pokoju z jaszczuroludźmi
Po tych słowach czarnoksiężnik dał Aerdenowi chwile na przemyślenie tego co powiedział. Później miał zamiar na przedstawienie kapłanowi swojego planu na dalszy czas na razie chciał jednak, żeby elf zrozumiał co uczynił. Silny cios miał przywrócić mu trzeźwość myślenia. TRzeźwość myślenia była na tych bagnach ważna. Ważna jak cholera.
Ostatnio zmieniony sob lis 07, 2009 3:05 pm przez Zertul, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Arkhir
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 359
Rejestracja: śr sty 19, 2005 4:22 pm

[D&D 4ed] Zagubieni

sob lis 07, 2009 5:20 pm

Aerden

Przez całą przemowę czarownika twarz Aerdena nie wydawała się nijak zmieniać, jedyne emocje okazywał gdy siadał na nim jakiś zbłąkany komar. Najwyraźniej kilkakrotne "przygody" ze śmiercią uodporniły elfa na tego rodzaju przełomowe informacje. W końcu zebrał się w sobie i rzekł:
-Sytuacja wydaje się być bardzo prosta. Wyrżnęliśmy wioskę jaszczuroludzi, którzy zapewne byli jedynie ofiarami albo narzędziami tego smoka, który leży pokotem gdzieś tam. Moim zdaniem powinniśmy jeszcze wskrzesić paladyna oraz druida i wydostać się z tych parszywych bagien. Być może zabrzmi to co najmniej dziwnie, ale Fret, Jorgen i Patyk pokazali już co "potrafią" jeśli chodzi o współdziałanie. Napady szaleństwa, konszachty z jakimiś dziwnymi mocami oraz bardzo luźno pojmowany honor nie napawają optymizmem. Zarówno Garod jak i Beirdan pokazali swoją przydatność oraz lojalność wobec drużyny i to oni moim zdaniem powinni stanąć na nogi. Co to reszty... Cóż, rytualny pogrzeb i historia, którą opowiemy po opuszczeniu tych bagien sprawi, że będą żyć wiecznie u boku swoich bóstw. Teraz zaś udajmy się na spoczynek.

 
Zertul
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 84
Rejestracja: pn lis 19, 2007 12:14 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

pn lis 09, 2009 12:35 pm

Zertul
Nie wydawał się przejęty pozorną obojętnością elfa. Jego odpowiedź za to wywołała na czarowniku za to sporo większe zaskoczenie.
-Co do wskrzeszenia Garoda i Beirdana to jestem za. Jeśli chodzi o resztę to może i wykazali się parę razy niezbyt rozsądnymi działaniami. Ale pragnę ci przypomnieć, że sam zachowałeś się jak szaleniec atakując jaszczuroludzi nawet porządnie nie wysłuchawszy co mają do powiedzenia. Szaleńcza i ślepa zemsta nie jest oznaką zrównoważenia. A co do ich honoru to faktycznie, żaden z nich nie jest szczególnie honorowy ale wydaje mi sie, że opuszczenie towarzyszy w potrzebie też szczególnie honorowe nie jest. Uważam, że choć na razie musimy ich gdzieś tutaj zostawić to później powinniśmy po nich wrócić z kimś lub czymś co może ich przywrócić do życia. Tak nakazuje honor.
To rzekłszy czarnoksiężnik utkwił wzrok w elfie czekając na jego odpowiedź.
 
Awatar użytkownika
Arkhir
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 359
Rejestracja: śr sty 19, 2005 4:22 pm

[D&D 4ed] Zagubieni

pn lis 09, 2009 6:02 pm

Aerden

Elf kiwnął głową, najwyraźniej przemowa Zertula trafiła na podatny grunt.
-Masz rację, każdy z nas ma jakieś przywary i wady. Jeżeli znajdziemy sposób na przywrócenie ich do życia to masz moje pełne poparcie, z pewnością na to zasłużyli. Tymczasem zakonserwujmy ich zwłoki żeby nie zwabiły niczego...

 
Awatar użytkownika
Burko
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1813
Rejestracja: śr cze 11, 2008 11:09 am

[D&D 4ed] Zagubieni

wt lis 10, 2009 1:21 am

Aerden i Zertul, jak uzgodnili tak zrobili. Obóz postanowili rozbić w centralnej części wioski. Stały tam jeszcze zupełnie nienaruszone namioty. Centralny zawierał sporą ilość skór i chociaż śmierdziało tam straszliwie rybą, to jednak tam postanowili przeczekać noc. Zanim zapadł zmrok, najemnicy przeciągnęli w pobliże namiotu znalezione skarby, skrzynie z przedmiotami z domku wśród mgieł, oraz pięć ciał swoich towarzyszy. Gdy Zertul szykował wieczorną strawę, Aerden raz dwa odprawił rytuał zabezpieczający zwłoki. No przynajmniej chciał. Zanim zapadły ciemności udało mu się jedynie zakonserwować zwłoki, Beirdana i Garoda. Resztę więc zostawił na ranek. Tymczasem przykryli je sporą warstwą naciętych przez Zertula trzcin. Gdy zrobili co mogli i nieco się posilili, zalegli w środkowym namiocie. Sen przyszedł praktycznie od razu, a po wydarzeniach z poprzedniego dnia był twardy jak nigdy dotąd. Tak, że nie obudziły ich ani odgłosy krokodylej uczty w obozowisku szamana, ani szelesty spod usypanej sterty trzcin.

W końcu nastał ranek. Słońce ogrzało półwysep. Promienie słońca oświetliły centralną cześć wioski jak i obozowisko szamana, a także dotychczas niezbadane obszary. Coś co smok określił jako zwierzyniec, jeszcze wtedy gdy był ich sojusznikiem, jak i dziwną dość sporą budowle z błota, trzciny i drewna po przeciwległej stronie. Najemnicy wyszli z namiotu, przeciągnęli się. Pośpiesznie zjedli śniadanie i przystąpili do wskrzeszania Beirdana i Garoda. Przystąpiliby od razu gdyby coś dziwnego nie zwróciło ich uwagi. Okazało się, że sterta trzcin z jednej strony jest dość mocno rozkopana, a wokoło widać sporo śladów rąk, jakby ktoś rył prosto w błotnistej glebie. Ślady prowadziło prosto do wody, a następnie w niej znikały. Co ciekawe sterta trzcin stała się uboższa o jedno ciało. Ciało Freta…

Po chwili zadumy, najemnicy postanowili kontynuować co zaczęli. Aerden zaczął wskrzeszać Garoda przy użyciu zwoju z domku pośród mgieł, a Zertul Beirdana, korzystając z uprzejmości szamana. Jak można się było spodziewać pierwszy uwinął się Aerden i Garod otworzył oczy. Paladyn długo nie mógł dojść do siebie, bo to czego doświadczył na tamtym świecie nie należało do przyjemnych. Wpierw znalazł się w pustce, w zupełnych ciemnościach, zdawało mu się że szybuje w nich bez końca. Jednak powoli zaczął odczuwać dotkliwe zimno, które z chwili na chwilę stawało się coraz bardziej dokuczliwe, aż zaczął odczuwać ból, który ciągle i ciągle narastał. Zdawało mu się, że jego kończyny drętwieją i odpadają kawałek po kawałku, aż w końcu zostawał sam kadłubek bezradny w morzu czarnej pustki. Następnie przyszło pragnienie, z początku jeno zrobiło mu się sucho w gardle, ale później uczucie narastało, wargi spierzchły, a gardło wyschło na wiór i paliło niczym rozżarzony piec. Uczucie stawało się nie do zniesienia. Za krople wody, paladyn mógłby zrobić wszystko. Na końcu przyszedł, głód, na początku było łagodne burczenie brzucha. Później Garod zaczął się skręcać z bólu a na koniec jego usta z trudem bo z trudem ale uchwyciły jego nagie ramię i zagłębiły się w świeżym mięsie, by tylko ukoić potworny głód, który go ogarniał. Najemnik zaczął zjadać sam siebie, kawałek po kawałku. Nagle gdzieś z ciemności rozległ sie dudniący głos, powtarzany po tysiące razy niemilknącym echem
- Zdradziłeś mnie… zdradziłeś mnie…
- Nie odpokutowałeś swojej zdrady w doczesnym życiu… odpokutujesz ją tutaj, po tysiąckroć…
- Po tysiąckroć... To jedynie przedsmak tego co cię czeka…
- Przedsmak…
- Dla zdrajców nie mam litości…
- Nie mam…
Wtem nagle wszystko się skończyło. Garod otworzył oczy, był skołowany jak nigdy dotąd. Wtem poczuł mocne pieczenie w nadgarstku, jakby żywy płomień otoczył jego rękę, a jego serce i umysł zapłonęły jaskrawym światłem. Zaraz potem w jego umyśle rozległ się głos, o dziwo Garodowi zdało się, ze jest jakiś taki inny jakby zagubiony, czy zaniepokojony, ale to może było tylko złudzenie wywołane pobytem w zaświatach.
- No wreszcie… dłużej już nie możemy czekać. Zdecydowałeś się wyrzec smrodu, który cię otacza?

Ostatnio zmieniony wt lis 10, 2009 11:30 pm przez Burko, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
kotul
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 632
Rejestracja: czw cze 10, 2004 10:44 pm

[D&D 4ed] Zagubieni

wt lis 10, 2009 2:31 pm

Garod

Wybudzony ze snu palladyn obejrzał pobojowisko. Czas spędzony w stanie śmierci nie był przyjemny. I wiele zmieniał. Wstał, sięgnął po broń i przypioł ją do pasa. Spojrzał na ciało Jorgena i Patyka - nic nie powiedział tylko uśmiechnął się dziko.

Następnie, nadal milcząc, spojrzał w siebie. Nadal nie czuł się do końca tym, kim był, ale to powinno przyjść z czasem. Uśmiechnął się za to szczęśliwie jak tylko dostrzegł brak mocy Pelora przy sobie, w końcu nie potrzebował jej do niczego. A może jednak?

Gdy skończył zastanawiać się nad sobą spojrzał na reszte tych którzy przeżyli.

Czarnoksiężniku - skierował wzrok na człowieka - Wiedzcie że doceniam twą pomoc w moim ponownym zawitaniu na ten świat. Obiecuje że odtąd, do czasu spłacę dług, będę ci służył pomocą i wsparciem.

Później zaś popatrzyl na Aerdena i dodał głośno.

Przyjmuje elfie że jesteśmy kwita - życie za życie. - a później do siebie dodał patrząc na ciała - Śmierć za zdradę.

Gdy zebrał swój ekwipunek spojrzał jeszcze na skrzynie. Miał już jej serdecznie dość. Skończył się czas tachania tego złomu. Niech bagno pochłonie artefakty Pana Słońca. Ale to za chwile, jak tylko towarzysze skończą ważne zadania. - rzekł do siebie.

I gdy minął czas posiłku, zdecydował się wreszcie powiedzieć więcej. Popatrzył na Zertula i Aerdena. Poczekał aż czarnoksiężnik skończy odprawiać rytuał.

I co dalej zamierzacie robić. - Zdobyli moją lojalność i musze ich wspierać. Niech więc tak będzie, wypełnie twoją wole. Proponuje wyruszyć do miasta po zapasy, lub spróbować znaleść skarb smoka, ale decyzja nie należy do mnie. Uznam wasze zdanie.

Po czym odwrócił się do skrzyni. Spojrzał raz jeszcze na Zertula. A może jednak świat nie działa tak jak myślałem, zaraz sprawdze. Zertulu, jeśli mogę chciałbym cię prosić o jedną przysługe jeszcze. Czy mógłbyś mi wyjaśnić czemu mnie wskrzesiłeś? Przecież nie znacie mnie, i, chociaż zabrzmi to dziwnie, nie budze chyba zaufania? Tylko mów szczerze bo inaczej twoje gardło przepali wieczna zgnilizna Pani Śmierci, już się o to postaram.

I wpatrując się uważnie w Zertula Garod czekał na odpowiedź. Wszystko zależy od tej odpowiedzi, więc bądźcie cicho. - szepnął jeszcze do artefaktów.
Ostatnio zmieniony wt lis 10, 2009 11:42 pm przez kotul, łącznie zmieniany 4 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Burko
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1813
Rejestracja: śr cze 11, 2008 11:09 am

[D&D 4ed] Zagubieni

wt lis 10, 2009 11:30 pm

Gdy Aerden i Garod porozmawiali chwilę. Ten pierwszy zajął się konserwowaniem zwłok Jorgena i Patyka, a Gorad zagłębił się w rozmyślaniach miał wiele spraw do przemyślenia. W końcu Aerden skoczył odprawiać rytuały, więc znalazł sobie jakiś kijaszek i zaczął w nim rzeźbić by spokojnie doczekać aż Zertul skończy swoją część roboty. W końcu Beirdan otworzył oczy. Był nieźle zaszokowany, nie dziwne, bo jeszcze przed chwilą biegł w formie bestii przez piękny las o poranku, a tu nagle znowu znalazł się na przeklętym, przez ludzi i zapewne bogów bagnie…

 
Awatar użytkownika
Boogaloo
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 585
Rejestracja: pn gru 29, 2008 10:41 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

śr lis 11, 2009 1:01 am

Beirdan

Wizyta w zaświatach była dla druida pięknym przeżyciem. Jednak gwałtowny powrót do życia był dla niego niczym kubeł zimnej wody. Podniósł się ciężko z ziemi i z bardzo zdziwioną miną spytał: -Co tu się, na Melorę, stało?
Po kilku słowach wyjaśnienia ze strony ocalałego z pogromu odetchnął głęboko. Widać jego misja tutaj nie jest zakończona jeszcze. Widać jego bóstwo opiekuńcze do spółki z Pierwotną Bestią mają wobec niego większe plany.

Przez chwilę rozcierał swoje zastałe mięśnie i stawy. Powoli dochodził do siebie, krew zaczęła w nim żywiej krążyć. W pewnym momencie spojrzał na siebie lustrując swój wygląd. Nagle jego sylwetka się zgarbiła i wyrosło na nim gęste, lśniące czarne futro. Zrobił kilku susów dookoła namiotu po czym zatrzymał się przed Zertulem i Aerdenem. Czuł się w dalszym ciągu nie najlepiej, jednak to, że jego bliskie więzy z naturą przetrwały w nim cieszyło go wielce. Zwrócił się więc do zgromadzonych:
- Dzięki wielki za przywrócenie mi życia. Nie wiem czy zdołam się kiedykolwiek odwdzięczyć. Miejmy nadzieję, że to nie będzie tak okrutna sytuacja jak nasza obecna. W każdym bądź razie zaciągnąłem dziś olbrzymi dług, który będę się starał spłacić.

Po chwili przerwy na głębszy oddech kontynuował:
- Musimy zdecydować co robimy dalej. Jeśli dobrze się orientuję, nie mamy więc zwojów z rytuałem pozwalającym na przywrócenia życia reszcie naszych kompanów. Musimy zdecydować więc, co z nimi zrobimy? Bo wątpię szczerze, abyśmy byli wstanie wziąć ich ciała ze sobą. Chyba, że ktoś z was dysponuje mocą zdolną sprawić, aby ważyli tyle co ptasie piórko albo wręcz sami unosili się w powietrzu za nami... W przeciwnym wypadku wypadało by pochować ich godnie, w końcu oddali życia u naszego boku.

- I skoro już udało nam się pokonać i smoka, i jaszczuroludzi, to sądzę, że wypadałoby się tutaj rozejrzeć. Może uda nam się znaleźć cos użytecznego. Przynajmniej śmierć naszych towarzyszy nie pójdzie na marne...
 
Awatar użytkownika
Arkhir
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 359
Rejestracja: śr sty 19, 2005 4:22 pm

[D&D 4ed] Zagubieni

śr lis 11, 2009 10:00 pm

Aerden

Elf, nie odrywając się od strugania patyka, spojrzał na wskrzeszonych towarzyszy doskonale rozumiejąc stan, w jakim się znaleźli. Powrót do świata żywych nie był przyjemny.

-Moim zdaniem należałoby przeszukać leże smoka. Skoro pozbawił większości nas życia, moglibyśmy jakoś wynagrodzić sobie to niezbyt przyjemne wydarzenie. Potem możemy ruszać w kierunku wioski, o której mówił Patyk. Może tam prześpimy się w pierzynach i miłym towarzystwie? Beirdanie, znasz drogę do tamtego osiedla?
 
Awatar użytkownika
Boogaloo
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 585
Rejestracja: pn gru 29, 2008 10:41 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

czw lis 12, 2009 4:52 pm

Beirdan

Druid spojrzał na kapłana.
-Niestety, nie znam drogi do miejsca, o którym wspominał Patyk. Ja przybyłem tutaj z północnego zachodu, i myślę, że w tamtym kierunku byłbym w stanie was poprowadzić. Chyba, że naprawdę pragniecie udać się do tej wioski, to można zaryzykować podróż w konkretnym kierunku. Wtedy prędzej czy później wyjdziemy z bagien, jednak nie dysponuję wiedzą, ile nam to zajmie, ani nie mam pewności czy trafimy dokładnie w pożądane miejsce.


 
Awatar użytkownika
Burko
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1813
Rejestracja: śr cze 11, 2008 11:09 am

[D&D 4ed] Zagubieni

sob lis 14, 2009 12:25 am

Po krótkiej naradzie towarzysze postanowili przeszukać niezbadane do tej pory części półwyspu. Problem ciał zostawili na później. Na razie ułożyli je tylko pod skórami w namiocie, razem z nowo znalezionymi skarbami oraz ekwipunkiem poległych. Żywa reszta drużyny wyruszyła na zwiedzanie. Najpierw udali się w bardziej przystępny rejon półwyspu, do części obozu gdzie jaszczuroludzie trzymali swoje zwierzątka. Szeroka ścieżka pomiędzy trzcinami prowadziła praktycznie bezpośrednio w tamtą stronę. Na miejscu zasadniczo nie było nic ciekawego. Kilka otwartych klatek. Dwa niezbyt wysokie słupy wbite w ziemię z rozrzuconą trzciną naokoło. Niedojedzone kawałki krokodyla obok. Nieduży namiot w pobliżu i dwa spore kufry z wyposażeniem myśliwskim, jakieś, liny, sieci, strzałki, noże i sporo części do budowy niedużych klatek, oraz prymitywne narzędzia. Chociaż po dokładniejszym przeszukaniu druid znalazł schowaną za jedną z większych klatek buteleczkę eliksiru. Następnie najemnicy ruszyli przez niezbadane morze trzcin po przeciwnej stronie. Nie prowadziła tędy żadna widoczna ścieżka. Po chwili wędrówki na ślepo, poszukiwacze przygód, dotarli do sporej błotno, trzcinowo, drewnianej budowli. Jak nie trudno było się domyślić, pod nią kryło się leże smoka, a do środa prowadziła sporych rozmiarów dziura. W środku nie było specjalnie zbyt dużo miejsca. Połowę zajmowała tafla wody z pewnością pod nią kryło się drugie wejście, a większą część drugiej połowy stanowił rozrzucony skarb smoka. Było tego trochę. Uradowani towarzysze przystąpili do zbierania porozrzucanych dóbr ich segregowania, oraz sprawdzania co tym razem wpadło im w ręce. Po kilkudziesięciu minutach wytężonej pracy uzbierali tysiąc złotych monet i dwa tysiące srebrnych, kilka sztuk złoto-srebrnej biżuterii z kamieniami szlachetnymi wartej na oko dwa tysiące sztuk złota, oraz pierścień, który wcześniej zdobyli jaszczuroludzie, lecz jego mógł rozpoznać jedynie Patyk, niestety teraz leżał martwy. Zasoby najemników zwiększyły się także o trzy nieduże buteleczki, zawierające magiczne wywary, długi pięknie rzeźbiony w motywy liści łuk, szata upstrzona srebrnymi gwiazdkami, dość obciachowa, onyksową figurkę psa, maskę wykonaną z kości, przedstawiającą wykrzywioną w grymasie bólu twarz, kości po bliższym przyjrzeniu wyglądały na ludzkie oraz metalowe rękawice i buzdygan z nekromantycznymi runami wyrytymi na rękojeści. Dodatkowo w ręce najemników wpadły dwie księgi z rytuałami. Pierwszą z nich bez trudu rozpoznałby Patyk, ta pochodziła z domku szalonej wiedźmy miłośniczki zabójczych kotów. Druga była im nieznana, ale za to pomiędzy kartkami zawierała, dwa całkiem interesujące zwoje. Obydwa mogły przywrócić zmarłych do ponownego życia. Uradowana drużyna, z bogatych łupów, wróciła do centrum wioski.

Jak wcześniej ustalili, przystąpili do przywrócenia Patyka i Jorgena do życia. Może nie wszystkim się to podobało, ale obaj dzielnie walczyli i oddali życie żeby reszta mogła przeżyć. Rytuał trwał dość długa dawno juz zapadły ciemności zanim się zakończył. Pierwszy oczy otworzył Patyk. Nie był zbyt szczęśliwy z przerwania mu pobytu w zaświatach. Przez chwilę rozglądał się zdezorientowany, gdzie to podział się tron z kości na którym jeszcze przed chwilą siedział. Gdzie półnagie niewolnice, które mu jeszcze przed chwilą dogadzały, gdzie jego najwięksi wrogowi przykuci do ścian jego komnaty tronowej wyjący z bólu. Eh…, a tu nic tylko bagna i bagna.
Drugi ocknął się Jorgen. Ten po obudzeniu wyglądał jeszcze gorzej niźli martwy, zapadnięte prawie nic nie widzące ocz o zmętniałym spojrzeniu, apatyczne zachowanie, jakby jeszcze nie całkiem doszedł do siebie po przywróceniu go do życia. Przez dłuższą chwilę kolebał się w tył i przód i trzymał za głowę, ale powoli wracał do siebie i już po kilkunastu minutach, był tym samych wojownikiem z północy co przed swą pierwszą śmiercią. Dzielnym, ale odrobinę szalonym. Z pobytu w zaświatach niewiele pamiętał. Jeno jakby jakiś dziwny głos czy to wołający go z oddali, czy przeklinający. Nie mógł dojść dokładnie o co mu chodziło, bo wszystko zagłuszał jednostajny stukot, jakby wielki młot walił w kowadło, którym była głowa najemnika. Nic przyjemnego. Tuż po przebudzeniu, nadal miał wrażenie, ze coś wali w jego głowę, ale zaciśnięcie ręki na rękojeści miecza, przynosiło ulgę i dziwy napięty stan ukojenia. Ponieważ było jeż zdecydowanie dość późno najemnicy wszelkie ustalenia postanowili odłożyć do rana i udali się na spoczynek. Usnęli prawie od razu, mimo praktycznie bezustannych odgłosów bębnów wypełniających chyba już całe bagna, zresztą prawdopodobnie i tak już do niego przywykli, od bitwy ze smokiem nie milkły chyba ani na chwilę….

W końcu nastał ranek i czas było podjąć ważne decyzje…

Choć pierwsza rzeczą, która z rana zrobił Patyk, było obejrzenie sterty kości, w obozowisku wodza. W sumie niczego ciekawego Patyk tam nie odkrył, oprócz faktu, że spora ich część była relatywnie świeża, maksymalnie miały jakiś dwa miesiące, reszta musiała tu leżeć na pewno dłużej, niektóre może nawet kilka lat. Cześć z nich należała z pewnością do humanoidów, ale nie wszystkie i na pewno nie większość. No i gdy najemnik pogrzebał w nich chwilę patykiem, odnalazł święty symbol Siegarda, cały utytłany w zaschniętej krwi. Pewnie i jego kości były na tej stercie.





Ostatnio zmieniony wt lis 17, 2009 1:08 am przez Burko, łącznie zmieniany 12 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
ConAnuS
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1137
Rejestracja: śr lip 06, 2005 10:11 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

sob lis 14, 2009 2:06 pm

Obrazek
Jørgenowi ciężko było powrócić do życia. Niewiele pamiętał ale śmierć odcisnęła swoje piętno zarówno na duszy jak i ciele górala.

Jeszcze niedawno długie blond włosy stanowiły dumę Jørgena. Teraz były gęsto poprzetykane pasmami siwizny. Wzrok też, niegdyś ciskający gromy teraz stał się jakiś mętny, często zatrzymujący się bez powodu na jakimś odległym punkcie.

Gdy już ocknął się i odzyskał siły wolno zmierzył otoczenie i towarzyszy wzrokiem po czym odezwał się.

- Mógłby ktoś mi streścić co się działo gdy byłem martwy? I w jaki sposób wszyscy jesteśmy żywi... W matematyce nigdy mocno nie stałem ale z tego co pamiętam mieliśmy dwa zwoje potrafiące wyrwać duszę ze szponów śmierci. Widzę, że Patyk też w takim stanie jak ja jest, brakuje mi też Freta w naszej kompanii. Czy smok nie żyje? Byłbym wdzięczny za informacje. - dopytywał się towarzyszy czyszcząc pochwę miecza.
Ostatnio zmieniony sob lis 14, 2009 6:58 pm przez ConAnuS, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

pn lis 16, 2009 3:03 pm

Patyk
Myliłby się ten kto by sadził, ze powrót do świata żywych zepsuje humor Patykowi. Gdy tylko się ogarnął przypomniał sobie o swych poprzednich towarzyszach. Z samego rana rozpoczął przeszukanie osady. Żywych ich nie spodziewał się znaleźć ale może choć jakieś trupy.
Grzebiąc w śmieciach wykopał święty symbol Siegerta, opłukawszy w błotnistej wodzie schował go. Cóż, tylko Draxa wciąż był niewiadomą. Zastanawiał się przez chwile czy aby nie pokopać głębiej, ale dal sobie spokój. Jak czas pozwoli poszuka resztek w jamie smoka.

Obejrzawszy trupa smoka, obszedł go dookoła i rzekł:
- Słyszałem, że pieczeń ze smoczego ogona jest niezła. Pomoże mi ktoś urżnąć mu ogon? Będziemy mieli co jeść. hmm, w zasadzie łeb też mu można urżnąć, będzie się czym chwalić.
 
Awatar użytkownika
ConAnuS
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1137
Rejestracja: śr lip 06, 2005 10:11 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

wt lis 17, 2009 10:21 pm

Obrazek
Jørgen ze zdziwieniem patrzył na towarzyszy podróży. Jego pytania padły jakby w próżnię, wszyscy byli zapatrzeni gdzieś w dal.

- Hmm... Urok to może jakiś. - zastanawiał się wojownik machając im przed twarzą ręką. Bez widocznych rezultatów. W końcu podszedł do paladyna i kopnął go w łydkę... Może to wyrwie go z zawieszenia.

Jedynie Patyk zdawał się funkcjonować normalnie i wspominał coś o jedzeniu.

- Dobry pomysł. Z tą pieczenią można spróbować, ja oprawię ogon a ty zorganizuj ognisko. Nie powinno być trudno, w końcu mamy resztki szałasów jaszczuroludzi. - powiedział do czarnoksiężnika Jorgen.

- A swoją drogą... Jak myślisz, co się stało naszym towarzyszom, że nagle taka niemoc ich trafiła? - zapytał się nie potrafiąc samemu rozgryźć tej zagadki.
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

wt lis 17, 2009 10:46 pm

Patyk
- Nie wiem co im sie stało, ale zauważyłeś, że nigdzie niema ciała Freda? - a zobacz, żarcie nietknięte - poklepał smoczego trupa - Nie wydaje ci sie to dziwne? A teraz oni sie dziwnie zachowują. Może to jakaś sekta? Może ten paladyn ich nawrócił, albo co? Wszak on juz od dawa był dziwny.
- Musimy uważać, jeśli nie chcemy skończyc jak Fred. Do tego musimu uważać na mieso, którym mogą nas częstować.

Zamyslił się chwilę.
- Fred był opętany więc może jak się go nażarli i ich też trafiło.
 
Awatar użytkownika
ConAnuS
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1137
Rejestracja: śr lip 06, 2005 10:11 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

śr lis 18, 2009 10:57 am

Obrazek
Jørgen

- Hmm... Może jest jakieś ziarnko prawdy w tym co mówisz. Aczkolwiek ciężko mi uwierzyć, że Aeren nagle zamienił się w kanibala. Ale na baczności trzeba się mieć... - przytaknął Jørgen. Ogon tymczasem powędrował zatknięty na żerdzi nad ognisko.

W tym czasie Jørgen zajął się oglądaniem łupów które drużyna musiała zgromadzić podczas jego "nieobecności". Do gustu przypadły mu zwłaszcza figurka psa, eliksir wzmacniający i drogocenne kamienie. Szybko powędrowały do jego ekwipunku...

 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

śr lis 18, 2009 12:32 pm

Patyk
Doglądając pieczeni zerkał tez na graty w których szperał Jorgen. Jak na razie to miał niewielkie pojęcie co tam jest. Niejasno zdawał sobie sprawę, że coś mu mówiło, ze się dowie w najbliższym czasie. Ale na razie to COŚ milczało. COŚ - przeczucie, siła sprawcza czy główny winowajca powstania tych porypanych bagien.
Ech, trudno. Poszturchał ogień połamaną wędką znaleziona w jednym z szałasów.
 
kotul
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 632
Rejestracja: czw cze 10, 2004 10:44 pm

[D&D 4ed] Zagubieni

śr lis 18, 2009 7:41 pm

Garod

Długo, długo medytował nad sytuacją. Nie miał ochoty wdawać się w spory ani z barbarzynca, ani ze zdradzieckim czarownikiem. Zajmował się analizą stanu swego ducha. Aż do czasu gdy poczuł uderzenie w łydkę, w normalnych warunkach odwinął by przecinikowi zanim ten by się zorientował. Teraz czekał, czekał na oświecenie.

I zapewne nie doczeka się go nigdy. Albo przynajmniej nie w aktualnej chwili.

Złoty deszcz zabija, lecz złota moneta potrafi uratować życie - rzucił do siebie.
Spojrzał na Jorgena i Heretyka.
Smakowite kąski, ciekawe czy w czasie snu będzie można ugotować ich mózgi. Chociaż, jeśli są na tych bagnach nie mogą być one większe od mojego. - powiedział głośno, a gdy dostrzegł miny towarzyszy powiedział do siebie już ciszej - Ależ jestem dowcipny. Gdyby mogli zobaczyć swoje miny.

Zamyślił się chwilę.
Ale zaraz, wy możecie zobaczyć nawzajem swoje miny! Toż to cudownie! - wykrzyknął i uśmiechnął się szczerze.
Jak miło jest być wśród żywych, nawet jeśli wasze towarzystwo zostało mi zesłane na tym świeżego mięska padole. - i klapnął zębami po czym wyciągnął ze skarbów jeden napój i ostrzałkę a następnie usiadł przy ognisku na którym piekł się smoczy ogon.

A oni co tak milczą? - pytająco zerknął jeszcze na Patyka i Jorgena - Ani chybi także zastanawiają się nad istotą naszego planu. Czyż nie miło jest czasem pomyśleć?

Ostatnio zmieniony śr lis 18, 2009 7:42 pm przez kotul, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Burko
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1813
Rejestracja: śr cze 11, 2008 11:09 am

[D&D 4ed] Zagubieni

czw lis 19, 2009 1:36 am

[Zertul]

W końcu Zertul przebudził się z odrętwienia w jakie popadł. Przysiadł się do towarzyszy pałaszujących smoczy ogon, zagryzł kawałek i rzucił
- Wybaczcie zamyśliłem się nad pytaniem Garoda, ale może wpierw odpowiem na twoje Jorgenie, bo chyba wszystkich interesuje co tu się działo zanim powróciliście do życia. Potyczkę jakimś cudem przeżyłem tylko ja, choć przez chwilę wydawało mi się, że teę jestem już martwy. Wykorzystując zwój, którym dysponowaliście wskrzesiłem Aerdena. Zapodał już zmrok więc daliśmy sobie spokój z dalszym wskrzeszaniem i poszliśmy spać. Kapłan jeszcze zabezpieczył ciała Berirdana i Garoda, przed zepsuciem. Rankiem odkryliśmy, że ciało Freta zniknęło, wraz z całym ekwipunkiem, w miejscu gdzie spoczywało były tylko głębokie bruzdy jakby ślady rycia w błocie. Jego trop prowadził prosto do bagiennej wody i tam się kończył. Idzie mi tylko domniemywać co się mogło stać, ale może wy macie jakieś ciekawe pomysły. Aha wcześniej jeszcze przeszukałem pole bitwy i znalazłem trochę magicznego przedmiotów i jeden zwój wskrzeszenia. Nie tak dobry jak te, którymi dysponowaliśmy, ale na nasze potrzeby wystarczający. Razem z kapłanem wskrzesiliśmy Garoda i Beirdana, a elf zabezpieczył przed zgniciem jeszcze wasze ciała. Następnie rozejrzeliśmy się za leżem smoka. To ten wielki błotno, trzcinowy kopiec – i Zertul wskazał ręką w stronę legowiska – Było tam trochę skarbów a co najważniejsze dwa kolejne zwoje wskrzeszenia, więc już bez problemu przywróciliśmy was do życia. Nastała noc i legliśmy zmożeni, ale to już wiecie. Dziś mamy nowy dzień i trzeba by uradzić co dalej, może każdy spróbuje narysować obszar w okolicach, którego się znajdujemy i trasę jaką tu przybył. Może coś nam z tego wyjdzie.
Jak zaproponował Zertul tak zrobili, po kilku chwilach mieli prowizoryczną mapę nabazgraną na kawałku mokrej błotnistej ziemi. Gdy najemnicy skupili się na jej analizowaniu, Zertul spojrzał na Garoda i rzekł.
- Co do twojego pytania, to hmm…, szczerze to nie wiem co mną kierowała. Chciałem wskrzesić wszystkich, bo wszyscy zasłużyli by żyć, a że nie miałem odpowiednich środków musiałem wybierać, a wybór to był trudny. Ponieważ w planach i tak miałem dostarczenie reszty ciał w miejsce gdzie nastąpi ich wskrzeszenie, wybór padł na tych, którzy pomogliby mi najlepiej zrealizować ten plan. Czy kierowałem się jeszcze czymś innym, tego nie wiem…, nie potrafię w tej chwili tego określić, Przykro mi. W sumie wszyscy jesteście jednako szaleni – i Zertul zaśmiał się niemrawo, na koniec swej wypowiedzi. – No a teraz radźmy co dalej…
Ostatnio zmieniony czw lis 19, 2009 1:36 am przez Burko, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

czw lis 19, 2009 9:36 am

Patyk
- Na początek po podziale łupów, proponuje opuścić wieś, co prawda smoka właśnie jemy, ale nie wiadomo czy inne wsie jaszczurze nie zmierzają tu z wizytą. A przy okazji, nie widział tu ktoś szczątków moich towarzyszy? W kupie kości znalazłem pamiątkę po jednym z mych towarzyszy - wskazał patykiem z nabitym kawałkiem smoka - Wciąż nie wiem co stał się z ostatnim z nich.
 
Awatar użytkownika
ConAnuS
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1137
Rejestracja: śr lip 06, 2005 10:11 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

czw lis 19, 2009 1:09 pm

Obrazek
Jørgen dokładnie przemyślał słowa Zertula, wnioski nie były wesołe...

- Radźmy co dalej, mówisz... - powtórzył Jorgen - Mnie nic nie trzyma na tych bagnach. Proponuję najkrótszą możliwą drogą wynosić się z tych przeklętych bagien. Tyle jak dla mnie całego "radzenia".
 
kotul
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 632
Rejestracja: czw cze 10, 2004 10:44 pm

[D&D 4ed] Zagubieni

czw lis 19, 2009 1:42 pm

Garod

A więc zrobiłeś to bo cenisz życie. - powiedział cicho do Zertula - Nie dla zysku, nie dla zachowania swojego życia. Chciałeś uratować nas wszystkich.

Odszedł kawałek, zdjął symbol, spojrzał na niego długo. Chyba się myliłem. Chyba całe moje pierdolone życie się myliłem. Czas najwyższy wyciągnąć wnioski. - trzymał przed sobą symbol, spojrzał na wode i wziął zamach. Znak boga z pluskiem wpadł do bagna.

Podszedł do magicznego oręża - Skoro moje istnienie zostało mi oddane z szacunku do życia, bez chęci zysku musze poświęcić je temu samemu. Jestem gotowy przystać na wasze warunki artefakty Pelora.
Ostatnio zmieniony czw lis 19, 2009 1:43 pm przez kotul, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
ConAnuS
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1137
Rejestracja: śr lip 06, 2005 10:11 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

czw lis 19, 2009 2:20 pm

Obrazek
Jørgen ze zdziwieniem patrzył na Garoda. Ze zdziwieniem patrzył na paladyna, gdy ten zerwał z szyi symbol swojego bóstwa. Oniemiał, gdy ten wyrzucił symbol do wody i przemówił do magicznego oręża.

Jørgen był Mścicielem Tempusa. Mściciele wywodzili się z najbardziej fanatycznych wyznawców swojego Boga. Ich wierze dorównywali nieraz tylko kapłani i paladyni. Dlatego niepojętym było to co zrobił właśnie Garod. Niepojętym, szpetnym i bluźnierczym...

- Natomiast ja nie jestem gotów patrzeć bezczynnie na to co czynisz - powiedział Jørgen podchodząc do Garoda i z kamienną twarzą wpatrując się w niego. Jedynie w oczach rozbłysły żywe ogniki...

- Żeś tchórzliwy i zdradziecki to wiedziałem. Ale, że jesteś zdolny do porzucenia swego Boga, Boga któremu ślubowałeś wierność i oddanie po wsze czasy... Tego nie spodziewałem się w najczarniejszych myślach. Nie istnieje obelga czy przekleństwo dobre na określenie tego co czynisz. Dlatego błagam Cię, zaniechaj tego. - Jørgen prosił Garoda, bo tu nie toczyła już się gra o jego życie tylko duszę. Mściciel Tempusa wiedział, że Ci, którzy wyrzekali się swojego boga aby przejść na służbę do innego, mogli liczyć tylko na wieczne potępienie i niewyobrażalne cierpienia po śmierci.
 
kotul
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 632
Rejestracja: czw cze 10, 2004 10:44 pm

[D&D 4ed] Zagubieni

czw lis 19, 2009 2:52 pm

Garod uśmichnął się słabo. Spojrzał w oczy wojownika.

Widzisz Jorgenie, utwierdzasz mnie tylko w przekonaniu o słuszności mego czynu. Nienawidzisz mnie, gardzisz mną, masz mnie za nic. A jednak wykazujesz chęć pomocy, chęć uratowania mnie przed, jak uważasz, błędem, Mimo że mnie nie darzysz ani szacunkiem, ani przyjaźnią. - Garod spojrzał smutno na wodę w bagnie - Służba Bogu wynikła z mojego braku wiary w takie osoby jak Zertul, czy nawet ty.

Położył rękę na ramieniu Jorgena. Szepnąl tak że tylko on usłyszał.

Śmierć zmienia wiele, u jednych w fizycznym wyglądzie, u innych w duchowym. Czas odnaleźć monetę na nadchodzące życie. - jeszcze ciszej dodał - Wyruszmy razem, ramie w ramie i pozbądźmy się nienawiści. Tak do siebie nawzajem, jak to ludzi z osiedla na bagnach czy do jaszczuroludzi. Na tym terenie demony przechodzą przez barierę i musimy zakończyć ich niszczycielskie działania.

Zapewne mściciel tempusa zaśmiał by się z przemowy. Gdyby nie jedna mała sprawa. Zły półuśmieszek trwający niecałe pół sekundy. A może to był cień padający z ogniska?
Ostatnio zmieniony czw lis 19, 2009 2:53 pm przez kotul, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
ConAnuS
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1137
Rejestracja: śr lip 06, 2005 10:11 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

czw lis 19, 2009 3:11 pm

Obrazek
Jørgen odparł równie cicho do Garoda - Po raz ostatni Smoczy Potomku odwlekamy to co nieuchronne. Gdy dasz mi kolejnym razem okazję, nie będę już o nic prosił. Dobrze wykorzystaj ten czas... - zakończył Mściciel Tempusa.

Jako kierunek dalszego marszu góral wskazał Bagienne opary. - Zawsze to jakaś najbliższa namiastka cywilizacji. I może dostaniemy jakiegoś przewodnika do Ostatniej Przystani. - argumentował Jørgen.
Ostatnio zmieniony czw lis 19, 2009 3:58 pm przez ConAnuS, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Boogaloo
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 585
Rejestracja: pn gru 29, 2008 10:41 pm

Re: [D&D 4ed] Zagubieni

czw lis 19, 2009 5:32 pm

Beirdan

Wśród zgromadzonych skarbów jeden tylko rzucił się w oczy elfa. A w sumie bardziej nie w oczy tylko w inne zmysły. Wokół misternie wyciosanego kawałka drewna, ozdobionego dodatkowo kłami dzikich bestii wyczuł duchy tych pokonanych drapieżników. Gotowe były by dalej walczyć, ramię w ramię, pazur w pazur, kier w kieł, z posiadaczem totemu.

Druid przypatrywał się z uwagą ich prowizorycznej mapie. Zdawał sobie sprawę, że to na nim będzie spoczywał najważniejszy ciężar ich wyprawy - prowadzenie pochodu w konkretnym kierunku. Jeśli zawiedzie - to nie tylko narazi swoje życie, ale też wszystkich kompanów. Starał się zapamiętać możliwie jak najwięcej, aby w przyszłości było mu łatwiej. Skupił się jednak szczególnie na trasie Patyka, gdyż wszystko wskazywało, że podążą w tym kierunku.

Kolejna kłótnia między Jorgenem i Garodem nie zaskoczyła jakoś szczególnie Beirdana. Miał ich już serdecznie dość. Co prawda tym razem przebiegała dosyć spokojnie, jednak nigdy nie wiadomo jak potoczy się raz poruszony głaz. Nie podchodząc zwrócił się do nich:
- Towarzysze, ledwo co wyrwaliśmy się z uścisku śmierci, a wy znowu się kłócicie? Rozumiem, że możecie mieć różne zdania na tematy wiary, obyczajów czy czegokolwiek innego. Ale nie załatwiajcie swoich sporów przy użyciu broni. Wiedzcie to, że tak długo jak wśród was będą niesnaski, tak długo będę odmawiał wyprowadzenia was z tego bagna - tu druid siadł na ziemi, z miną świadczącą o tym, że nie zamierza zmienić swojego zdania.
- Jak już się pogodzicie, to dajcie znać, wtedy wyruszymy.


Ostatnio zmieniony czw lis 19, 2009 5:38 pm przez Boogaloo, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

czw lis 19, 2009 6:59 pm

Patyk
- Masz brzytwę? - zapytał druida. - Bo ci sie przyda do zgolenia dłuugiej brody, a że wyglądasz jakbys pochodził z długowiecznego rodu to masz sznase doczekąc sie pokoju miedzy nimi.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości