Awans na boga - czemu nie? Silna postać na trzydziestym poziomie teoretycznie jest zdolna dokopać pomniejszemu półbogowi, a zatem i ukraść jego boską esencję. Ale na razie nie ma tego w planach - gracz raczej kreuje się na bezwzględnego imperatora.
Co do ''pozwalania'' na ''to wszystko'', to może moja wypowiedź zabrzmiała zbyt wzniośle. Miasto Oakhurst nie jest jeszcze zbyt wielkie, choć dobrze bronione. Same Srebrne Marchie, poprzez zmianę ośrodka władzy na mniej wydolny, zdziczały i w większości stały się głuszą, pośród której gdzieniegdzie leżą podupadłe miasta (Cytadela Adbar, Silverymoon). Ludność jest nieszczęśliwa i buntuje się, a paladyn co i rusz musi ścierać się z dobrymi czarodziejami, starającymi się odsunąć go od władzy. Nie jest tak cukierkowo, bo handel upadł, banici wylegli na drogi, a młodzi mężyźni wcielani są do wojska, niedługo ludziom zajrzy też w oczy głód.
Zresztą, wybryki mojego gracza to i tak nic w porównaniu do wypowiedzi
OneMoreGodDamnElfa, który zabił większość ważnych postaci Faerunu i zniszczył co bardziej charakterystyczne państwa. Kwestie, w jakie uwikłał się paladyn, to raczej lokalne konflikty.
A, jeszcze:
ilithidy... Czemu ich nie zabił? Jest paladynem.
Nie jest zbyt inteligentny, za to one są
gracz myśli, że w najgorszym wypadku są neutralne.