To jest troszkę bardziej złożony problem.
Tutaj ściera się szereg róznych płaszczyzn i od razu uprzedzę że nie można powiedzieć, że jest tylko jedna przyczyna tego zarzewia. Wymienię kilka z zaznaczeniem, iż nie jest to wartościowanie od 1 do 10. Dodam także, iż poza kilkoma tematami stricte oczytanymi choćby w literaturze historycznej miałem okazję porozmawiać z kilkoma Madziarami na ten temat.
Tylko proszę, bez czepiania się, że coś miało miejsce w 1498 a nie w 1497 roku. Bardziej chciałbym dać rys ogólny.
Czas start:
1. Najbardziej poważnym zarzewiem konfliktu jest oczywiście Siedmiogród, który dla Węgrów jest bez mała tym, czym Małopolska dla nas. Dosłownie i w przenośni. Siedziba rodowa Hunyadych znajdueje się na terenie dzisiejszej Rumunii. Ten zamek ma rangę Wawelu. I nie, nie przesadzam. Jeśli byłeś lub będziesz w Budapeszcie odwiedź koniecznie VajdaHunyad. Węgrzy w okresie międzywojennym wybudowali w środku Pesztu replikę zamku, za którym nie mogą przestać płakać.
Ale Siedmiogród to nie tylko siedziba Hunyadych. To kraina, która była przez około tysiąc lat (piszę celowo około) przynależna do Węgier i zespolona z nimi dużo bardziej aniżeli Słowacja. I tak jak Słowacja utracona została w 1918 roku. Utratę Słowacji można Węgrom wytlumaczyć, Siedmiogrodu nie. Ale to także nie wszystko. Dzisiaj ludność mówiąca po węgiersku w Rumunii to około 2 mln ludzi i ta liczba nie maleje (!!!). Nazwy miejscowości są dwu lub trzyjęzyczne (tam mieszkają nawet potomkowie Germanów). Doszło do tego, że nawet ileśtam tysięcy mieszkańcow Mołdawii przyznaje się do związków z kulturą węgierską (!!!). Do tego smaczki takie jak, że bunt przeciwko Causescu rozpoczął się na teranach zamieszkanych przez Węgrów.
Tu sprawa byłaby prostsza gdyby - przykładowo - wysiedlono Węgrów z tych terenów po II wojnie, jak to zrobiono z Polakami ze Lwowa. Sentyment zostałby albo ucięty albo zmniejszony. A tak on żyje. Od razu dodam, że nie zapoznałem się nigdy ze stosunkami węgiersko-rumuńskimi na poziomie lokalnym. Czy były tam masakry porownywane do tych na Wołyniu - nie wiem. Ale można to porównać do relacji polsko-ukraińskich z doby tuż po II wojnie światowej. Tyle że u nas czas poszedł do przodu, a tam się zatrzymał. Celowo przytoczyłem kwestię stosunkow polsko-ukraińskich, bo chciałbym podkreślić, że żeby zrozumieć każdy problem trzeba uważnie spojrzeć z danej perspektywy. Dla nas Wołyń jest palący, dla nich Siedmiogród. My możemy nie rozumieć ich sentymentów oni naszych. My mamy swoje krzywdy, oni swoje.
2. Niechęć węgiersko - rumuńska kwitła w okresie demoludów. I tu napiszę uczciwie: w obie strony. Jak Wegrzy tak, to Rumuni siak itp. Wzajemne kontrole graniczne osiągnęły rozmiary paranoi. Jedni boksowali drugich i nie mam zamiaru wdawać się w dyskusję kto zaczął w każdym przypadku z osobna.
3. Węgrzy czują wyższość kulturową i Rumunii to obiekt podbijania swojego ego. Nadmienię, że fala płynie po Dunaju, więc podobną postawę prezentują Rumuni wobec Bułgarów.
4. Romowie. Nie są Rumunami i Węgrzy o tym doskonale wiedzą. Ale dzielnice romskie w BP mają charakter gett i żaden Węgier tam się nie zapuszcza. Romowie są - poza Dacią - głównym towarem eksportowym Rumunii w oczach Węgrów.
5. Troszkę jest jak w Polsce z Żydami. Są u nas media, które jak nie wiedzą co napisać o problemach naszego kraju, to piszą, że to przez ogólnoświatowy spisek Żydów. I 25% narodu bije brawo. Tam podmieniasz Żydzi na Rumuni i efekt masz ten sam.
Powodów znajdziesz jeszcze wiele. Ważne i błache. Ja chciałem tylko przytoczyć kilka z nich, chociaż kwestia Siedmiogrodu jest najistotniejsza. Aha, dla Węgrów Siedmiogród to nie cała Rumunia, resztę Rumuni mogą sobie zatrzymać.