Ojciec cesarza, Franciszek Karol, będąc na urlopie w Ischl wdał się w rozmowę z pewnym rzemieślnikiem, który nie rozpoznał w nim ojca panującego władcy.
- Czy Pan też ma synów? – spytał Franciszka Karola
- Tak. Nawet czterech! – odpowiedział.
- A kim jest Pana najstarszy syn?
- Mój najstarszy syn jest cesarzem. – powiedział zgodnie z prawdą. Poczciwemu rzemieślnikowi usta otworzyły się szeroko ze zdumienia.
- A drugi syn?
- Ten tez jest cesarzem. – miał na myśli Maksymiliana, cesarza Meksyku.
Zaskoczony rzemieślnik wyjąkał:
- Tak, to kim był ojciec szanownego Pana?
- Cesarzem. – odparł skromnie Franciszek Karol, syn cesarza Franciszka.
Poczciwy obywatel dopytywał się dalej:
- A pański dziadek? A brat dziadka? A pański brat?
- Cesarze. Sami cesarze! – odparł Franciszek Karol.
- Skoro tak – wydobył z siebie wystraszony kuracjusz – to może… Pan też jest cesarzem?
- Nie – uśmiechnął się ze smutkiem stary arcyksiążę. – Ja jestem jedynym, który nie został cesarzem. Ale niewiele brakowało, żebym nim został!