Flo,
Oto link do naszego bloga APkowego z sesji Houses of the Blooded Johna Wicka.
Prowadzi nid, grają: carrie, Sayrel, lucek.
Houses of the Blooded to najnowsza duża gra Johna Wicka, dedykowana Jarredowi Sorensenowi. Jej głównym motywem jest tragedia, podana w bombastyczny, właściwy operze, sposób. Gracze wcielają się w przedstawicieli arystokracji ludu, który żył na Ziemii przed ludźmi, sama zaś gra jest odwróceniem schematu AD&D - wszystko, co w adekach nieważne, w tej grze zyskuje znaczenie. Liczy się imię postaci, jej ubiór, jej służba, zamek, włości. Nieważne są tabelki z obrażeniami od poszczególnych rodzajów broni, łupienie inaczej wyglądających w lochach i podziemiach, sloty na czary i tego typu wynalazki.
Esencją gry są podchody i rozgrywki wewnątrz społeczności ven. Temat gry (tragedia) skłania graczy do wpędzania postaci w tarapaty, mnożenia przeszkód i szkodzenia samym sobie - po to, aby w jak najbardziej stylowy sposób oddać ich wielką, wewnętrzną tragedię. Jednocześnie Wick pisze - to, co gramy na sesjach to odtwarzanie kultury ven na podstawie części ich literatury. Doskonałą paralelą byłoby odtwarzanie świata dwudziestowiecznych maklerów giełdowych przez graczy w 4259 roku, na podstawie Harlequinów.
Dodatkowo, gra dostarcza rozbudowaną mechanikę tzw. seasons, czyli pór roku. Gracze decydują o swoich włościach - każą je rozbudowywać, stawiać budynki, eksplorować i produkować. Wasale dbają o pana i prowincję, szpiegując przeciwników, doglądając dróg czy też sporządzając dlań leki, trucizny, magiczne artefakty.
Intrygująca jest również mechanika - sukces w teście oznacza, że gracz może powiedzieć w jaki sposób jego postać odnosi sukces lub porażkę. Nieudany test - Mistrz Gry decyduje, jak postać zdała lub skopała test. Daje to olbrzymie pole do nadużyć - ale w myśl filozofii Johna - nie gramy z palantami, którzy naginają reguły w chamski, głupi i szkodliwy sposób.
Gra praktycznie nie istnieje w Polsce - poza nie do końca dokładną recenzją gry autorstwa Zuhara i paroma (bardzo krytycznymi) postami Majkosza na forum nie widać, żeby fani Rokuganu i Thei podróżowali po Shanri.
Osobistej refleksji mam dwa zdania: primo, to bardzo niezasłużenie bardzo niedoceniona w Polsce gra. Po drugie, jest to gra do której doskonale pasuje moje prawo - gry służą do grania, nie do czytania. Szanownym krytykom, którzy zapoznali się z grą poprzez jej gruntowną lekturę polecam zagrać przynajmniej raz. Jeśli mogę - sugeruję Orient Express i sesję u nida. Pamiętajcie, że każda recenzja gry napisana po lekturze podręcznika jest recenzją podręcznika i wyobrażenia autora o grze Na ogół zaś gramy w gry, nie w wyobrażenia recenzentów.
l.