Jestem na Poltergeiscie od dawna. Mniej więcej tak samo długo (o ile nic mi się przez ten czas nie pomieszało w głowie ze starości) obserwuję serwis D&D Poltera. Nabazgrałem dwa artykuły, mam trochę ciekawych pomysłów oczekujących na realizację i, jeśli w między czasie nie trafi mnie szlag, pewnie niedługo dołączę do szanownego grona redaktorów serwisu.
A szlag mnie dzisiaj prawie trafił. Stąd ten krótki quas-felieton moralizatorski. Pewnie dostanie mi się za niego po głowie od Ree, ale muszę odreagować...
Karczma
Czytam artykuły na stronie niemal tak długo jak gram w D&D (zacząłem tak jakoś niedługo po wyjści 3e...). Czytam też, rzecz jasna, komentarze pod nimi. I, niczym Kubuś Puchatek, im bardziej je czytam, tym bardziej ich nie rozumiem.
Są takie artykuły, pod którymi dosłownie kipi od jadu wylewanego na autora lub redakcję (a przeważnie jedno i drugie). Jak choćby umieszczony dzisiaj na stronie artykuł Verga pt. "Seksualne słownictwo Krain". W momencie gdy to piszę widnieją pod nim co prawda dopiero trzy komentarze (jutro pewnie będzie ich więcej i byćmoże pojawią się jakieś pozytywne), ale te trzy wypowiedzi sprawiły, że muszę zaprezentować swoje stanowisko (kto wie, może do kogoś ta pisanina trafi i świat będzie przez to lepszy...).
Nie będę tu polemizował z konkretnymi wypowiedziami (w zasadzie to nawet nie za bardzo mi wolno - taka polityka redakcji). Gdybym tak zrobił pewnie obraziłbym przy tej okazji kilka osób, czego chciałbym uniknąć. Zamiast tego zatem postaram się pochylić nad problemem oczekiwań czytelników serwisu dnd.polter.pl (Ree, mamy jakąś nazwę, która nie jest adresem i jest krótsza niż "Oficjalna Polska Strona D&D"?).
Wariacje tematyczne, czyli lochy kontra smoki
Jeśli pięciu losowych graczy zapytać o czym i jaki powinien być idealny artykuł, najpewniej otrzymamy od siedmiu do dziesięciu odpowiedzi. Dużo mechaniki albo mało. Osadzony w konkretnym świecie lub uniwersalny. Do wykorzystania przez gracza bądź też tylko do wglądu MP. I tak dalej. Moi mili, de gustibus. Nie sposób jest dogodzić wszystkim... na raz. Więc redakcja robi co może, aby coś na ząb mieli raz jedni, raz drudzy, a potem jeszcze ci trzeci... Inaczej się nie da.
Pomyłka, czyli dlaczego smoka nie obchodzi konstrukcja lochu
Oczywiście, komentarz pod artykułem w rodzaju wspomnianego wyżej "Słownictwa", w którym użytkownik sugeruje (uwaga: nie żąda, nie domaga się - sugeruje albo prosi), aby w serwisie pojawiało się więcej klas prestiżowych (na przykład) jest wartościowy dla redakcji. Zwłaszcza, jeśli podobnych komentarzy pojawi się więcej. Jest to wtedy sygnał, że należy zmienić nieco kierunek i dogodzić tym, którzy czują się zaniedbani. Jest to więc, powtórze jeszcze raz, opinia niezwykle wartościowa dla redakcji.
Ale dla autora nie znaczy ona nic. Co zdanie "E tam, do bani, dalibyście więcej klas prestiżowych." mówi autorowi na temat sposobu, w jaki jego praca została odebrana? Nic. Nie mówi nawet, że delikwent tekst przeczytał. Może spasował na tytule.
Dlatego, drogi czytelniku, nie wylewaj na autora pomyj tylko i wyłącznie dlatego, że nie trafił akurat w twoje gusta. Nie będzie autor przez to pisał artykułów, które będą ci się podobać. W zasadzie istnieją spore szanse na to, że ten konkretny autor nie lubi bądź nawet nie potrafi stworzyć klasy prestiżowej (kontynuując przykład). Nie uczyni to też tego konkretnego artykułu lepszym. Bo nic o nim, czytelniku, nie napisałeś. I wreszcie w 9 przypadkach na 10 nie wywrze zamierzonego wpływu na redakcję. Bo nikt nie lubi, jak się mu coś każe. Zwłaszcza, jeśli akurat pracuje za darmo.
Kingsajz, czyli dlaczego nie wszystkie magiczne miecze się świecą
Teraz będzie o objętości, zarówno w sensie ilości literek jak i zawartości merytorycznej. Spoglądam na półkę z książkami. Stoi tam trochę fantastyki; Słownik Języka Polskiego PWN, encyklopedia; stare zakurzone segregatory "Świata Wiedzy"; podręcznik do historii literatury angielskiej i "Le Morte D'Arthur" Malory'ego napisana w XV-wiecznym angielskim, za którą nie mogę się zabrać od dwóch lat. Czym się różnią te pozycje? Wszystkim.
Tak samo, drodzy współczytelnicy, nie każdy artykuł musi być monografią wyczerpującą temat i zajmującą 14 stron tekstu znormalizowanego. Zdarzają się twory mniejsze, prezentujące jakiś (w mniemaniu autora ciekawy) pomysł w sposób pobieżny i zostawiające resztę MP i jego graczom. I teraz się pytam, drodzy państwo: Czy to źle? Wszystko ma być dokładnie doszlifowane, wypucowane i podane na srebrnej tacy przez dżina unoszącego się kilka cali nad czerwonym dywanem?
Tym ostrym do wroga, czyli do czego to służy
Może to kwestia przyzwyczajeń? Może przez pewien czas materiały zamieszczane w serwisie trzymały tak niasamowicie wysoki poziom, że teraz rozpieszczeni czytelnicy krzywią się, niczym małe dzieci, którym mamusia dzisiaj dla odmiany zaserwowała warzywka zamiast czekolady. Może to był błąd ze strony redakcji, żeby Was tak rozpieszczać?
Bo tak w zasadzie, to po co my te artykuły płodzimy, hm? Aby dostarczyć czytelnikom niezapomnianych wrażeń estetycznych? Blah. Nie.
Sęk w tym, że to, co się tak szumnie (werble) zwie na Polterze "artykułem" czasami w istocie nie jest nawet artykulikiem. Jest tekstem. Tekstem, którego pierwszą i najważniejszą funkcją jest funkcja użytkowa. Dlaczego? Dlatego, że każdy (serio) z nich, może i ma być w jakiś sposób użyty podczas sesji. Rzecz jasna dochodzi też funkcja artystyczna (bo ten tekst musi się jakoś czytać) i informacyjna, ale zawsze są one na dalszym planie.
I nie można od każdego tekstu wymagać niewiadomo jakich figur retorycznych, gigabajtów informacji i zlewozmywaka. Czasem po prostu nie da się napisać więcej, bo materiał ma być spożytkowany w taki, a nie inny sposób. Ponieważ ta właśnie jego konkretna funkcja użytkowa go ogranicza.
Konstruktywna krytyka, czyli jak to się robi z artykułami
Jeśli po przeczytaniu powyższego myślisz, drogi czytelniku, że potrafiłbyś napisać artykuł lepszy, przez duże A, R i wszystkie inne literki, to usiądź i napisz. Może się czegoś w ten sposób nauczymy, i ty, i ja.
A jeśli nie, to komentuj dalej. Ale miej na uwadze fakt, że autor potrafił zrobić coś, czego ty nie potrafisz lub nie chcesz dokonać. Że pośiwęcił swój czas i energię.
Śmiało wytknij mu wszelkie błędy. Jesteś mu w końcu winien te kilka chwil poświęconych na wnikliwą analizę jego tekstu. Jeśli tekst jest zły, zmieszaj go z błotem, przeżuj i wypluj. Jeśli dobrze się spiszesz, następny będzie dzięki tobie nieco lepszy.
Zawsze jednak atakuj tekst. Nigdy osobę.
Bo pozabijam!