pt gru 25, 2009 4:34 pm
Przeczytałem Twoją notkę, spodziewałem się gniota i go dostałem...
Żart, żart. Film obejrzę dopiero za dni kilka, notka fajna, choć moje przed-seansowe odczucia są zupełnie przeciwne.
A jak już obejrzę, odniosę do tego co napisałeś;)
Czekam na odpowiedź Cravena.
Interesuje mnie ciągłe porównywanie Avatara do Pocahontas, Tańczącego z Wilkami i smerfów.
Czy faktycznie w filmie jest babeczka na'vi, która kolaboruje z najeźdzcami? Albo człowiek, który ląduje na zadupiu i wśród obcych (indian) znajduje swoją (białą)?
O ile pamięć mnie nie myli, obca z "Gatunku" też miała niebieską skórę. To robi z niej smerfa? Czy Na'vi noszą białe czapeczki, mają jedną kobietę we wiosce i poluje na nich szaman?
Jaki sens mają takie porównania?
Zastanawiam się, czy znajdę w filmie jakieś poważne potraktowanie relacji swój-obcy;)
Pozdrawiam, Inkayon