pt sie 23, 2002 10:57 am
Zgadzam sie. Ale z takim rozumieniem do chodzi do prostego wniosku (ja do tego doszedlem, ale tego nie wprowadzam do gry - jak narazie). Nie potrzebni sa nam barbarzyncy, bardowie, mnichowie, paladyni, itp. Jezeli chcesz grac praworzadnym i zacnym rycerzem - bierz wojownika daj mu plytowke, konia, charakter i graj. Jezeli chcesz grac lesnego kaplana zyjacego na lonie natury - wez kleryka daj mu neutralny charakter, odpowiednie sfery czarow i graj. Pragniesz grac nekromanta - wybieraj swoim magiem czary z pewnej szkoly. Chcesz grac bardem - to wez rouge, inwestoj w jezyki i wspinaczeko po murach (olewajac pulapki i otwieranie zamkow) i daj mu umiejetnosci grania na instrumentach. Caly problem z innymi poza tymi 4, podstawowymi rasami jest taki, ze maja one za zadanie skusic gracza do tego, aby kosztem pewnych umiejetnosci zagral kims innym niz STANDARDOWYM i SZABLONOWYM wojem czy lotrem. Ale wiekszosc z nas mysle ze gra wystarczajaco dobrze, aby skupic sie na ODGRYWANIU ROLI niz na MAKSYMALIZACJI CECH. Tak mi sie wydaje. Ale jak mowie - niz mieniam nic, choc gracze i tak glownie po rozmowie ze mna wybieraja ktoras z podstawowych ras (w AD&D nawet w podreczniku pisalo, ze poza tymi czterema reszta to klasy "opcjonalne"). Btw. wymagania tych klas czesto prowadza do rzucenia powiedzmy 10 razy pod rzad na cechy, aby dostac dobrego np. paladyna (aby wogole go dostac) gdy reszta (te podstawowe) wymagaja tylko 9 w jakiejs z cech.
<br />Mysle ze na miejscu jest jeszcze wprowadzenie psionika, ale mysle ze lepiej jako dziki talent, no ale coz...