Ivellios
Pó³elf u¶miechn±³ siê z zadowoleniem do siebie widz±c efekty swoich dzia³añ. Jeden z jego napastników trzyma³ siê za zgruchotany nos, odrzuciwszy swoj± paskudnie zakrzywion± szablê. Drugi natomiast zacz±³ siê powolnie cofaæ z przera¿eniem spogl±daj±c na sylwetkê Ivelliosa. Mê¿czyzna nie zamierza³ marnowaæ zyskanej przewagi. Szybko przyst±pi³ do ataku. Rzezimieszek ze zgruchotanym nosem poderwa³ siê do ucieczki. Bieg³ bardzo szybko, lecz mimo wszystko zbyt wolno dla ma³o obci±¿onego pó³elfa. Szybkie ciêcie, skierowane w tu³ów i zwali³ siê jêcz±c cicho w ka³u¿ê krwi. Wprost z pierwszego wypadu Ivellios przeszed³ do nastêpnego. Jego ciosy nie by³y zbyt silne, mo¿na powiedzieæ ¿e nawet oszczêdne, lecz niezwykle szybkie i piekielnie trudne do sparowania. Atak z góry, parada, cios z pó³piruetu. Wszystko wychodzi³o mu idealnie. Jego wróg niemrawo siê broni³, oszo³omiony przez poprzedni czar, wiêc zabicie go nie by³o problemem. Po chwili zwali³ siê ciê¿ko na ziemie z wnêtrzno¶ciami wyp³ywaj±cymi z rozciêtego brzucha. Dziêkuje Thamionie, dziêkuje...
Szaleñcza kona podró¿ by³a niezwykle wyczerpuj±ca. Ga³êzie ¶wista³y mê¿czy¼nie ko³o g³owy, parê razy by³ bliski wyr¿niêcia w nie g³ow±. Cholerne konie.. Ivellios nigdy nie lubi³ koni, mimo ¿e te czêsto ratowa³y mu ¿yciê. Nigdy nie pali³ siê do jazdy konnej, co tak uwielbia³o wielu jego znajomych. Nie zdoby³ te¿ specjalnych umiejêtno¶ci w je¼dzie, co sprawia³o ¿e teraz zosta³ nieco z ty³u...
Wreszcie wydawa³o siê ¿e ten szalony po¶cig ma siê ku koñcowi. W oddali zaczyna³y ju¿ majaczyæ niewyra¼ne sylwetki. Dru¿yna powoli, lecz nieub³aganie zbli¿a³a siê do nich. Nagle dwie postacie osadzi³y konie w miejscu i ruszy³y najpierw powoli, potem coraz szybciej na spotkanie z grup±. Ivellios wiedzia³, ¿e jego wierzchowiec d³ugo nie poci±gnie takiego szaleñczego tempa, a on sam nie bêdzie w stanie walczyæ w galopie. Wstrzyma³ konia i ze¶lizn±³ siê szybko z siod³a. Pogrzeba³ chwilê w kieszeni i wyj±³ z niej miniaturow± replikê tarczy strzeleckiej. Skoncentrowa³ siê na niej i wyrecytowa³ b³yskawicznie formu³ê czaru. Szybko wyj±³ i przy³o¿y³ do ramienia kuszê. Wiedzia³ ¿e je¼dziec skrêci w lewo. Wiedzia³ ¿e wyda z siebie potê¿ny okrzyk bojowy. Wiedzia³, ¿e nie zdo³a unikn±æ lec±cego z wielk± szybko¶ci± be³tu. Có¿ by³o prostszego? Nacisn±³ spust i zgodnie z przewidywaniami trafi³ wroga. Je¼dziec zachwia³ siê w siodle, jednak nie upad³. Ivellios niemal widzia³ jego wykrzywione w grymasie bólu usta i u¶miechn±³ siê do siebie. Wreszcie wykona³ porz±dnie swoj± robotê...
Rzucony czar to Prawdziwe uderzenie