Jest opracowanie pewnego polskiego autora (nie pamiętam nazwiska) pt. "Czarne Żagle 40 Mórz" - świetne.
Polecam też "Czarnego Łabędzia" - he he, oczywiście książkę i film...którego fragment leciał w openingu Magazynu "Morze"
Dla Avalończyków obowiązkowo "Kenilworth" Waltera Scotta, czasy elżbietańskie że hej.
Z szant (i mam na myśli SZANTY a nie łzawe piosenki o morzu, którymten tytuł skapnął) polecam następujących wykonawców:
The Old Bells (najlepszy polski zespół)
Stormalong John (brytyjska kapela, genialna)
Kalis (pochodzą z Danii, czasem łączą szantę brytyjską z folkiem irlandzkim)
Bristol Shantymen (ekhm...nie muszę tłumaczyć, co?)
Solent Breezes (Kolejni brytyjczycy)
The Keelers (Mniej znani, ale z bogatym repertuarem, chyba Wielka Brytania)
Press Gang (amerykański zespół znad zatoki Chesapeake)
a z solistów:
John Townley (oryginalnie z Press Gang)
Stan Hugill (legenda szanty, mistrz, klasyk, kto nie zna, niech się nie przyznaje)
Marek Szurawski (niegdyś z Old Bells)
Inge Vijk (świetny wykonawca szwedzkich pieśni morza, ale raczej nie nagrał wiele - łatwiej go posłuchać na festiwalach, o ile żyje that is. Jak go ostatni raz widziałem, miałem 5 lat i już wtedy był niemłody)
Ken Stephens (z Solent Breezes, świetny głos)
A książki o żeglarstwie pod brytyjską banderą i szantymenach polecę dwie:
S.Hugill
Shanties from the Seven Seas klasyka, u nas trudno dostępna
M.Szurawski
Szanty i szantymeni - dorównuje dziełu Hugilla, niestety teraz równie trudno dostępna książka. Chcących ją zdobyć chcę uprzedzić, że w czasach jej wydania autor nazywał się Siurawski.
kolejna rzecz - Jack London,
Wilk Morski, tak mi się przed sekundą przypomniało