@ Siriel
Napisałem "uderzony".
A po to, by ponieść wojnę także na najwyższe szczeble władzy. Wielu zbrodniarzy japońskich nie poniosło po kapitulacji zasłużonej kary - czyli śmierci, która by ich nie ominęła podczas ataku na stolicę.
Ale mogłaby być taka sytuacja, że decentralizacja tym bardziej doprowadziłaby do upadku Japonii, bo wiele terytoriów (jak Mandżukuo, Korea czy Okinawa) walczyło jedynie ze strachu przed potęgą militarną rzadu tokijskiego. Jakby go zabrakło, to zwróciłyby się one przeciw swoim ciemięzcom lub, w najgorszym razie, ogłosiłyby secesję od Japonii i neutralność.
Mogłaby. Ale po co sprawdzać, skoro realne wydarzenia historyczne dowiodły, że aby zmusić Japonię do poddania się, nie trzeba było niszczyć jej stolicy?
poza tym, kogo definiujesz jako zbrodniarzy? Cały japoński rząd?)
wiem, że Ty chyba jesteś jednym z tych co wyznają jednego z tym śmiesznych bożków... tą jak ona się nazywa... "Sprawiedliwość"?
jakie to ma znaczenie, czy ukarano, czy nie?
Boli mnie tylko to, że udupili cesarza.
Z perspektywy czasu widać, że Amerykanie postąpili z Japończykami prawidłowo - zamiast rzucić ich na kolana i wyniszczyć, a przez to zrobić z Japonii biedny, zacofany kraj będący tylko obciążeniem i źródełm niepokójów
Notabene, głęboko się mylisz, jeśli uważasz, że odpalenie bomby nad Tokio dawałoby gwarancję zgładzenia wszystkich notabli
Rząd oraz wyższe kręgi administracji i wojska.
No oczywiście, wiem, że pewnie chciałbyś, by zbrodniarzom zawsze się upiekało w imię czyjegoś pragmatyzmu. Powienieneś więc cieszyć się, że lewacy zdobywają przewagę w naszym kraju, w końcu też nie powinni ponosić odpowiedzialności za PRL.
Mnie boli, że go nie skrócili o głowę.
Czyli zasada jest taka wg Ciebie - wywołujemy wojnę, mordujemy ludzi, grabimy inne narody a w nagrodę dostajemy prezent w postaci olbrzymiego zastrzyku finansowego.
Głęboko się mylisz mówiąc, że ja się mylę, bo nie masz żadnych dowodów.
Poza tym, co piszę setny raz - jeśli istniałaby wola polityczna dla dokonania czystek wśród japońskich notabli, właściwym sposobem jej dokonania byłoby skazanie ich na śmierć po kapitulacji, a nie walenie atomówkami w nadziei, że zginą ci, którzy zginąć mają.
Za to, że był przeciwny wojnie od samego początku?
Pokonujemy wroga, włączamy w naszą strefę wpływów i odbudujemy jego państwo pod naszą kontrolą. Lud tego kraju nie cierpi, a państwo staje się naszym sojusznikiem/satelitą, z czego możemy czerpać wymierne korzyści i w ten sposób wynagrodzić sobie straty z czasu wojny, a może nawet wyjść na plus.
Głównego Zarządcę Wodociągów?
Pragmatyczne podejście to "Zbrodniarzy czasem należy karać, a czasem nie, to zależy od sytuacji i skutków, jakie to spowoduje".
Tak więc spuszczenie bomby na Tokio gwarantowałoby na 100%, że zginie ogromna ilość cywilów.
bomba atomowa spuszczona na miasto wcale nie zabija wszystkich jego mieszkańców.
Był przeciwny, ale jednak wojna wybuchła. A skoro stał na czele państwa, ponosi za nią odpowiedzialność.
Wskaż mi, że było takie stanowisko.
A później zbrodniarze dostają ponownie wysokie stanowiska i znowu rządzą tymi, których uprzednio prześladowali.
Jak bardzo ogromna? O ile większa niż w 2 pozostałych miastach? Robiłeś symulację?
Oczywiście, ale co z tego? Epicentrum wybuchu powinno być w dzielnicy rządowej i to ona poniosłaby największe straty.
A czy gdyby współczesna armia brytyjska dokonała jakichś zbrodni, domagałbyś się ścięcia Elżbiety II?
Dodajmy, że jak już wspomniałem, armia chciał walczyć, cesarz jej zakazał.
gdybyś uśmiercił cesarza, armia walczyłaby dalej.
Akurat w tym przypadku jakoś nie kojarzę, aby rząd japoński jakoś strasznie ciemiężył Japończyków.
Na pewno w szeroko rozumianym rządzie był jakiś facet od wodociągów, jakiś facet od czystych ulic, jakiś facet od oświaty, jakiś facet od zbierania podatków...
wydawać by się mogło
Jeśliby Wielka Brytania wywołała wojnę i dopuściła się zbrodni ludobójstwa to uważałbym, że powinna ponieść karę śmierci.
Szkoda, że nie zakazał walczyć w latach 30.
Poza tym:
1) Skoro Hirohito nie chciał wojny, to mógł zakazać armii atakowania Mandżurii, Chin, Mongolii i USA. Jeśli tego nie zrobił, to znaczy, że albo popierał działania wojenne, albo miał zbyt małą pozycję w polityce, by cokolwiek mógł zrobić.
2) Skoro więc w 1945 roku armia posłuchała tego rozkazu to mogło znaczyć, że sama też nie chciała już walczyć i rozkaz cesarza-marionetki był tylko pretekstem do zawieszenia broni.
Oczywiście, tak jak w III Rzeszy też był minister oświaty, który odpowiadał za edukację młodych nazistów, minister gospodarki, który tworzył przemysł zbrojeniowy nastawiony na wojnę, minister pracy, organizujący roboty przymusowe dla więźniów politycznych. Byli.
Wiele rzeczy mogłoby się wydawać.
Fajnie. Czyli jak zwolennik demokracji (jak piszesz "narodowej") jesteś za tym, żeby monarcha nie miał władzy, ale żeby ponosił odpowiedzialność za czyny tych, którzy władzę mają.
choć był bogiem, nie był władcą absolutnym i musiał się ugiąć przed stanowiskiem dygnitarzy.
Otóż po ataku atomowym w armii japońskiej wciąż panowały nastroje prowojenne, ale nie były już tak dominujące, aby cesarski głos rozsądku nie został wysłuchany.
Ach, więc sugerujesz, że cały personel administracyjny Japonii, łącznie z miejscową odpowiedniczką Pani Krysi z sekretariatu miał ręce we krwi?
Rozumiem, że czepiając się tego jednego słówka, a kompletnie pomijając meritum owej wypowiedzi na temat różnicy pomiędzy Tokio a Hiroszimą chciałeś dać mi lekcję kultury prowadzenia dyskusji, której tak mi brakuje? Bardzo mi miło, ale wolałbym, żebyś jednak się zniżył i odniósł do liczb, które podałem.
Nigdzie nie napisałem, że monarcha (a raczej głowa państwa) nie powinien mieć silnej władzy.
Poza tym - królowa brytyjska formalnie ma pełnię władzy, do której zalicza się prawo weta ostatecznego wobec ustaw parlamantu, możliwość zatwierdzania (lub nie) składu rządu, możliwość odwoływania go itd. Może więc ich używać, ale monarchowie od 300 lat nie mają jaj, no to jest jak jest.
Nie wiadomo więc, czy gdyby cesarz nie zginął, to te nastroje nie byłyby jeszcze mniej dominujące, zwłaszcza kiedy część Armii Cesarskiej z Mandżukuo i Korei przeszłaby na stronę aliantów.
A przeczytałeś co napisałem? Napisałem - "wyższa administracja" (ministrowie i wiceministrowie, główni dyrektorzy wydziałów ministerialnych oraz szefowie innych centralnych instytucji, jak bank japoński itd) Pani Krysia nie wlicza się do tego.
Natomiast co do liczby ludności - nie znasz, jakie było rozmieszczenie ludności w samym Tokio, nie wiesz, ilu ludzi mieszkało w dzielnicy rządowej i jak była ona rozległa, nie wiesz, jaki byłby zasięg działania bomby w Tokio itd. Może więc zginęłoby więcej cywili a może mniej niż w tamtych miastach, bo siła uderzenia skupiłaby się przede wszystkim na budynkach rządowych.
Oczywiście, ale co z tego? Epicentrum wybuchu powinno być w dzielnicy rządowej i to ona poniosłaby największe straty.
Jeśliby Wielka Brytania wywołała wojnę i dopuściła się zbrodni ludobójstwa to uważałbym, że powinna ponieść karę śmierci.
Skoro Hirohito nie chciał wojny, to mógł zakazać armii atakowania Mandżurii, Chin, Mongolii i USA. Jeśli tego nie zrobił, to znaczy, że albo popierał działania wojenne, albo miał zbyt małą pozycję w polityce, by cokolwiek mógł zrobić.
Oczywiście, tak jak w III Rzeszy też był minister oświaty, który odpowiadał za edukację młodych nazistów, minister gospodarki, który tworzył przemysł zbrojeniowy nastawiony na wojnę, minister pracy, organizujący roboty przymusowe dla więźniów politycznych. Byli.
Czyli co jak Bush powinien trafić za kratki. Alianci dokonali zbrodni wojennych podczas wojny również, każdą głowę państwa powinno się ściąć równo. No według twojego toku myślenia to się zgadza. USA wypowiedziało wojnę Irakowi, żołnierze dokonali zbrodni wojennych, Bush powinien zawisnąć.