A ja krótko, bo wam się w dyskusje aż tak wcinał nie będę.
To uprzejme z Twojej strony, że nie będziesz przerywał tak aktywnej i na bieżąco się rozwijającej dyskusji sprzed roku
Czy KONIECZNE? Pewnie nie, USA miało w porównaniu do Japonii nieograniczone zasoby, wygraliby konwencjonalnymi środkami prędzej czy później.
Ale to nawet nie chodzi o to, czy atomówka była konieczna do odniesienie zwycięstwa, bo wiadomo, że nie. Nawet nie chodzi o "nieograniczone zasoby" USA, po prostu, w momencie gdy ZSRR był wolny, bo Hitler kaput i mógłby zacząć ofensywę na Wyspy Japońskie, klęska Japończyków stałaby się pewna na 200% (na 200%, w sensie, że bawet gdyby zdarzył się cud zwiększający ich szansę o połowę, to i tak by na pewno przegrali
).
Pytanie w tym, czy atomówka była konieczna w tym sensie, że jej użycie doprowadziło do najszybszego możliwego zakończenia wojny, a przez to ograniczenia ofiar.
Trzeba wskazać na to, że wielu japońskich dowódców (nawet po ataku nuklearnym) było zdecydowanych na to, aby zgodnie z narodowymi tradycjami walczyć aż do końca, do ostatniego żołnierza i zabrać ze sobą jak najwięcej przeciwników. Na szczęście cesarz wbrew ich woli doprowadził do kapitulacji. Czy gdyby nie wstrząs po Hiroszimie i Nagasaki wola cesarza byłaby w stanie się przebić i zmusić armię do złożenia broni? Niekoniecznie. Cesarz był mocno ograniczony - np. był w ogóle przeciwny przystąpieniu do wojny, ale wówczas rząd i wojskowi przeforsowali opcję militarną.
Dlatego możliwe, że zagłada tych dwóch miast w rezultacie uchroniła Japończyków (wojskowych i cywilów) jak również Alianckich żołnierzy przed dużo większymi stratami w ludziach.
Cóż, z za grobu odzywa się Makiaweli ze swoim "cel uświęca środki".
Autorem tego powiedzenia jest św. Tomasz Akwinata i jest to głęboko moralna zasada.