Zrodzony z fantastyki

 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

ndz sty 05, 2014 10:59 pm

Logan
- Usiądź w kącie i pobaw się blizną, jak bedziemy chcieli kogoś zabić albo poobrażać to cię zawołamy.
- I nie stój z wyciągnięta ręką jak rumun na skrzyżowaniu.
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

pn sty 06, 2014 2:49 pm



- Wzywałeś? - spytał Wade. W jednej chwili w drugiej ręce pojawił się pistolet, którym najemnik wycelował w głowę Logana i nacisnął spust.....

~ Kurwa ~
~ Chyba mamy przejebane ~
Zamiast eksplodującej głowy Xmena było... cóż, nic. Broń nie wystrzeliła. Wade spojrzał na swój pistolet z nabazgranym czerwoną kredką u boku "Killin' Machine", jakby go nie poznał. Spojrzał w lufę, ciemno.
- A, tu jesteś - odbezpieczył broń. - Teraz powinno wszystko działać -
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

pn sty 06, 2014 3:27 pm

Obrazek

Dusk - Cassandra "Cassie" St. Commons



Wcześniej, po rytuale
Nastolatka jak zahipnotyzowana wpatrywała się w taflę magicznego zwierciadła, na ukazujące się przed nią obrazy. W miarę postępowania wydarzeń dziewczyna bladła coraz bardziej, zaciskając małe piąstki w wściekłej niemocy.
Obraz był nazbyt wyraźny, w swych detalach przerażający... widziała swą twarz, jak leżała tak nieprzytomna w śpiączce, pozornie nieświadoma okropieństwa gwałtu, jakim była ofiarą. Jednak zdawało się Cassie, że w zwierciadle widzi w własnej twarzy odrazę i przerażenie, jakby mimo braku świadomości była jakoś świadoma okropnego gadziego ciała, które męczyło się nad nią wydając dyszące dźwięki. Może właśnie te odgłosy były najstraszliwsze, tak wyraźne i wnikające głęboko pod skórę. Dyszenie jaszczura, jego skrzekliwy głos oraz mlaszcząco- klaszczące odgłosy ich ciał. Długo po tym jak zwierciadło zmętniało, Cassie nadal słyszała te dźwięki. Raz za razem w jej umyśle powtarzały się zajścia w całej ich ohydnej wyrazistości.
Cassie wciągnęła powietrze w płuca. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że zapomniała o oddychaniu. Nie potrzebowała powietrza, jej serce nie biło od tamtego wydarzenia... ale starała się sprawiać pozory, by nie wyróżniać się na tle innych. Teraz gdy zaczerpnęła haust tlenu, dziewczyna skrzywiła się. Wydawało się jej, że czuje charakterystyczny oślizgły rybi zapach oraz kwaśną stęchliznę ludzkiego potu. Nie... to tylko jej podświadomość płata jej figle, uzupełniając potworne obrazy i odgłosy również wrażeniami zapachowymi.
Cassie spróbowała się rozluźnić, zauważając, że mięśnie na karku ramionach oraz udach ma napięte do granic możliwości, czuła jak powoli ból jak przy skurczu przebiega jej przeciążone mięśnie a kończyny zaczynają dygotać. Rozluźniła też piąstki, zauważając jak paznokciami rozharatała sobie wnętrze dłoni. Prawie nie czuła bólu.

Dziewczyna powlokła się do łazienki. szła jak naćpana, prawie niezdająca sobie sprawy z otoczenia dookoła. Czuła jednak przemożną potrzebę spłukania tego czegoś z siebie, tego wstrętnego lepkiego zapachu który ją oblazł, tego oślizgłego brudu który się do niej przykleił... musiała to z siebie zmyć... woda... łagodny życiodajny strumień uzdrawiającej wody. Musi... musi się umyć, spłukać Ohydztwo z siebie.
Drżącą dłonią sięgnęła po gałkę prysznica, odkręcając wodę. Z nadal krwawiącej rany popłynęła krew, znacząc gałkę szkarłatną smugą. Rury wydały kaszlący odgłos, przez chwilę dławiąc się dawno nieużywane, wreszcie jednak natrysk wyplunął z siebie strugę zimnej czystej wody. Ramiona dziewczyny drgnęły, gdy wreszcie straciła panowania i się rozpłakała. Woda omywała jej ciało, mocząc jej jedwabiste czarne włosy, zmywając krew z jej dłoni oraz łzy z jej twarzy. A także przyklejając jej ubranie do ciała. Jednak Cassie w tej chwili na to nie baczyła, zatopiona nadal w okropnościach tego co widziała, przeżywając co ujrzała jakby działo się to teraz.
Nie wiadomo jak długo tam stała, ale powoli się ogarnęła na tyle, by ustawić ciepłą wodę oraz rozebrać się z przemoczonych nierozważnie ciuchów. Dziewczyna sięgnęła po żel pod prysznic oraz szorstką gąbkę. Kolejny odruch podyktowany pragnieniem zmycia z siebie tego, czego zmyć się nie da.
W dodatku, Cassie dobrze wiedziała , że aby zmyć to z siebie, nie starczy mydło i woda, nieważne jak gorący strumień ustawi, i bez znaczenia jest również jak rozpaczliwie i mocno będzie się szorować gąbką. To ją oblepiało. Czuła się upokorzona, zbrukana, wykorzystana. I nie wiedziała jak temu zaradzić.

Cassie przypomniała sobie inną sytuację. Tak jak ona teraz, tak dawno temu stała pod prysznicem jej koleżanka Natalka, podobnie roztrzęsiona. Było to dawno temu, podczas szkolnej wycieczki do europy w 7 albo 8 klasie. Natalia była klasową pięknością, a jej arogancja i wrednota chyba przewyższały jej urodę nawet. Cassie nie miała z nią wiele kontaktu, poza uszczypliwościami i okazjonalnym znęcaniem się paczki Natalki nad Cassie. Dlatego też, gdy Cassie znalazła ją pod prysznicem, chciała najpierw po prostu odejść. Ale błagające spojrzenie Natalki o pomoc zmiękczyło serce czarnulki i Cassie została, starając się wesprzeć dziewczynę jakoś. Później, przy filiżance gorącej rumiankowej herbaty nadal roztrzęsiona Natalka opowiedziała Cassie, że jej przyjaciółka, a raczej rywalka, dodała jej to co określa się ogólnie jako pigułkę gwałtu do drinka podczas imprezki w ich hotelowym pokoju. Natalka nie pamięta co było dalej, ale przyjaciółki pokazały jej filmik, nagrywany komórkami. był to dość ostry pornos. Przyjaciółki tłumaczyły, że to tylko tak dla żartu... ale Natalka się załamała. Cassie nie bardzo wtedy potrafiła zrozumieć, czemu Natalia się tak tym przejmuje, przecież była nie świadoma, a poza tym, paczka Natalie miała opinię puszczalskich, Cassie nie wiedziała jednak, że to tylko starannie pielęgnowany image, daleki jednak od brutalnej rzeczywistości uwiecznionej na komórkach. Nastolatka podejrzewała, że Natalka tak panikuje z powodu swojego utraconego prestiżu i tego że inni zabawili się jej kosztem. Może Cassie była wtedy za młoda, nie do końca rozumiejąc co w takiej sytuacji się czuje, a może prawdą jest , że niektóre rzeczy trzeba przeżyć, by je zrozumieć... Cassie zaśmiała się gorzko. Tego przeżycia i zrozumienia chętnie by sobie darowała. Ale teraz widziała koleżankę w nieco innym świetle. Dziewczyna wciągnęła zimne powietrze w płuca. Ona się nie podda, nie skończy tak jak Natalka, z otwartymi żyłami w wannie swoich rodziców....

Cassie sięgnęła po ręcznik. Jej myśli krążyły już nie wokół doznanej krzywdy, choć nie bez poważnego wysiłku, dziewczyna skupiła się na słodkiej zemście. Tu nie wystarczy zwykła klątwa powodująca wypadanie włosów i szybkie nabieranie wagi, jakie wtedy sprezentowała zabójczynią Natalki. Nie, tu jej serduszko domagało się więcej. Być może było to jedynie chwilowe pragnienie, ale gdyby teraz dorwała jaszczura znęcała by się nad nim długo i starannie, tak by jego cierpienia przewyższały wszystko co ktokolwiek na tym świecie doświadczył. Ale choć przyjemne były to myśli, Cassie wiedziała, że nie była by zdolna do takich okropności. Nie tak na prawdę, zatem zadane męki pozostaną jedynie w sferze słodkich marzeń.
Była też jeszcze jedna kwestia, której Cassie bała się poświęcić w tej chwili choćby jedną myśl. Wiedząc, że jej krucha wytrzymałość rozprysnęła by się jak skorupka jajka pod młotem kowalskim. Było jeszcze dziecko... a raczej potworna maszkara jaka w niej rosła. Ta myśl była tak przerażająca, a poczucie splugawienia i wykorzystania tak przeogromna, że Cassie ogarniało szaleństwo na samą myśl. Dziewczyna zagłębiła swe zęby na kłykciach lewej pięści, na chwilę bólem przytłumiając panikę. Metaliczny smak krwi podrażnił jej podniebienie.

**

Jeszcze z mokrymi włosami Cassie dołączyła po dłuższej nieobecności do pozostałych. Troszkę spóźniła się na alarm, Słyszała go, ale jakoś... cóż, była pochłonięta czym innym. Teraz uśmiechnęła się do nowych - Cześć, jestem Cassie, ale możecie mnie wołać Dusk. - przywitała się.
~ Shatterstar i Gambit. Ciekawe. ~ zastanawiała się Cassie, a na głos powiedziała - Paul, możesz sprawdzić, czy nie uruchomiliśmy jakiegoś nadajnika? Zdaje się, że czeka nas spotkanie z całą resztą x-men.
Słysząc, jakie łączy relację Longshot 'a z Shatterstar i widząc zakłopotaną minę Paula, Cassie szturchnęła go łokciem pod żebra, - hej podróżniku, lepiej uważaj, bo skończysz z podobnymi kłopotami. - Cassie starała się zachować pozory i nie dać się pogrążyć w potwornościach przeżyć, o jakich się dowiedziała.

Cassie w myślach nadal powracała do potwornego gada. Chciała innym przekazać co się stało, ale nie mogła... kilka razy chciała coś powiedzieć, ale nie mogła się przemóc. Longshot pewno wiedział... ale ufała, że nie wyjawi bolesnych szczegółów...
Wreszcie postanowiła, że to nie ma sensu, nie otworzy się przed całą bandą mężczyzn. Jak by któryś z nich zrobił jakiś głupi komentarz... Tu Cassie spojrzała na Vade... dziewczyna nie wiedziała, czy z trudem odzyskane opanowanie by to przetrzymało...
Ale musiała coś zrobić. Wahała się jakiś czas, potem zniknęła w tym, co uznała za swój pokój. Nie wiedziała kto tu kiedyś mieszkał, ale teraz ona zarekwirowała to miejsce.

troszkę później, poprosiła Longshot 'a na rozmowę na osobności. Prosząc go, by zachował wszelkie szczegóły, jakie ujrzał w swej wizji dla siebie, Cassie nie chciała by ktokolwiek wiedział o wszystkim i nie chciała też współczucia.
Potem zaprosiła też Paula i Jean.
Paul wykazał się już empatią, a Jean i tak to dotyczyło. Z trudem, ale postanowiła, że tej trójce przekaże co się stało. Potrzebowała też ich pomocy.

- Słuchajcie... trochę dowiedziałam się na temat mojego stanu... - rzekła cicho. Cassie słowa przychodziły z wyraźnym trudem. Najchętniej zapadłaby się w ziemię. Zagryzła zęby i kontynuowała.
- W szpitalu gdzie byliśmy był ktoś jeszcze z personelu medycznego poza Scottem i doktorem Connorsem. - Cassie starała się by jej głos brzmiał rzeczowo, a fakty pragnęła wyłożyć z klinicznym chłodem, jakby to jej wcale nie dotyczyło a jedynie kogoś innego. Do tego najwyraźniej nie wiedziała, że Jaszczur i doktor Connors oncours to ta sama osoba.
- Nie był to jednak człowiek. - Cassie wysunęła dłoń, a obok niej pojawiła się na biurku replika gada. Choć była w odcieniach czerni, ale kształt się zgadzał. - Był oczywiście zielony. - wyjaśniła, nie tłumacząc dalej, że używana przez nią dark force mało nadawała się by tworzyć obiekty o innych kolorach niż właśnie różne odcienie czarnego i szarości.
- Ten osobnik prowadził badania genetyczne nad wszystkimi pacjentkami w szpitalu. Wszystkimi poza tobą jena. - podkreśliła Cassie. Choć starała się, by nie brzmiało to jak zarzut, to jednak z trudem mogła pohamować swe uczucia. ~ Dlaczego ten jaszczur zrobił to nam wszystkim, a oszczędził właśnie ciebie?~ to pytanie powtarzało się na okrągło, jak tylko Cassie zerkała na Jean.
- To on... - tu głos Cassie się załamał. - ... użył do tego własnego materiału genetycznego. - dodała zimno, specjalnie używając tego sformowania, by wyrwać grozie zęby, by ukryć prawdziwą ohydną metodę zapłodnienia i stworzyć wrażenie, któremu miała nadzieje, że Paul i Jean ulegną, iż do zapłodnienia doszło metodą kliniczną.
- Jaszczur poruszał się swobodnie po szpitalu, znał swoje pacjentki dobrze. Uważam, że Scott i Connors musieli wiedzieć o jego obecności, a może nawet jego badaniach. Do tego były jeszcze czujniki w ścianach. Musiały zebrać jakieś dane. - Nastolatka westchnęła ciężko.
- Pomóżcie mi proszę zidentyfikować tego... potwora. Powiecie też reszcie, może oni coś wiedzą... - Cassie nie była w stanie sama przekazać wszystkim co się wydarzyło, rada była, że może tym obowiązkiem obarczyć Paula, Longshot 'a i Jean. Łatwiej było przemawiać przed mniejszym audytorium, choć Cassie ta rozmowa kosztowała i tak wiele wysiłku.

- Ponadto... chciała, bym wam kogoś przedstawić... ...

Wcześniej...

Cassie opuściła towarzyszy, gdy ci zapoznawali się z nowo przybyłymi. wycofała się do swojego pokoju. zmagała się długo z myślami, potem wyciągnęła swojego laptopa i wstukała frazę w Google.




Cassie zainteresowała się indeksem:




dziewczyna kliknęła link Nasi specjaliści i zagłębiła się w lekturę. W szczególności zainteresował ją profil pani doktor Anna Reich, specjalizującą się w rozpoznaniu i usuwaniu zmutowanych płodów. Bogaci niemało płacili za to, by się upewnić, że nie urodzą mutanta. Cassie zastanawiała się, czy naprawdę, można już podczas ciąży stwierdzić, czy dziecko będzie mutantem, czy nie, zwykle mutacja objawiała się w okresie dojrzewania. Ale kto wie, może. Zresztą, to jej akurat nie dotyczyło, ona wiedziała co rośnie w niej...
Potem wykonała kilka telefonów do Holandii. Udało się jej porozmawiać przez chwilę z panią doktor, nawiązując nawet wideo konferencję, ale Cassie jedyne co pragnęła to zlokalizować panią Reich. Wiedziała, że nie może się oddalić od Paula na czas zabiegu, a nie chciała też, by wszyscy poszli za nią do szpitala...

Nastolatka pojawiła się ze znikąd w gabinecie starszej pani. - Cześć. - Cassie uśmiechnęła się, celując z czarnego pistoletu do pani doktor. - Bardzo mi przykro, ale naprawdę potrzebuję pani pomocy, ale nie tutaj. Proszę... pójdzie pani ze mną. - chwilę później, Cassie wraz z panią doktor była z powrotem w instytucie. Biedny profesor, na pewno nie pochwalił by takiego posunięcia.
Cassie wyjaśniła pani Reich co zaszło. Obiecała, że nic jej się nie stanie oraz że się odwdzięczy odpowiednio finansowo. Przyznała, że jest zdesperowana i rzeczywiście liczy na pomoc pani doktor. potem sprawdziła jeszcze czy nie ma przy sobie telefonu albo innych nadajników i zamknęła panią Reich w łazience.

Teraz...

... - Ponadto... chciała, bym wam kogoś przedstawić....
Cassie podeszła do drzwi prowadzących do łazienki i otworzyła je. - To jest pani doktor Reich. Obiecała, że pomoże mi pozbyć się tego genetycznego eksperymentu ze mnie. - Cassie popatrzyła po reszcie. - za odpowiednią opłatą, oczywiście. Chciała bym, byście przypilnowali, by nic złego się nie wydarzyło podczas operacji.



 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

pn sty 06, 2014 4:57 pm

Shatterstar

-Cześć, jestem Cassie, ale możecie mnie wołać Dusk. - przywitała się młoda mutantka, która pojawiła się po paru minutach. Gaveedra na chwilę oderwał się od poszukiwań i podszedł uścisnąć jej dłoń.
-Shatterstar, miło mi - uśmiechnął się do niej lekko.
Wracając do swojego wcześniejszego zajęcia minął diagram Paula i olśniło go że coś wcześniej przegapił.
-Dhahaloki, fioletowa maź udająca lekarstwo i ośrodek dla chorych... - powiedział jakby do siebie, jemu jej nie podawano a przecież wyzdrowiał.
-Cholera jasna... Skąd jest ta fioletowa breja?! - rzucił sfrustrowane pytanie
-Nie wiem czym są te dhahaloki, czy to jakieś wyjątkowo paskudne pasożyty, czy po prostu macie halucynacje wywołane tym fioletowym świństwem. Ale to czym was szprycowano w tym pseudo-szpitalu na pewno nie było lekarstwem. Ja nie przebywałem w żadnym z ośrodków i wyzdrowiałem. Na dodatek jestem pewien że dhahaloki mnie nie nękają, bo nie przechodziłem żadnej z opisanych na diagramie Paula sytuacji, które je uwzględniają. Wspólnym mianownikiem jest ta maź, ja jej nie dostałem i nie mam problemu, wy dostaliście i macie problem.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

pn sty 06, 2014 7:43 pm

Paul Ski alias Hussar - kótkościęty czarnowłosy żolnierz



Obrazek



Sala główna


Paul nie był zachwycony sprawozdaniem Longshota odnosnie jego stanu zdrowia. A właściwie tym, że nie znalazł nic wyjątkowego. Zastanawiał się czy poświęcić czas na dłuższe badanie. Czy był sens? Kilka - kilkanaście godzin? Powinni zdążyć skoczyć i wrócić na platformę i wtedy mógłby dać się zbadać. Z drugiej strony nie wiedział co ich tam czeka i kto i w jakim stanie z tamtąd wróci. Wówczas lepiej byłoby znać co i jak już teraz. A może po prostu trzeba było sprowadzić jakiegoś lekarza - specjalistę? Tylko skąd takiego wziąć? - Na górze są lekarze! - wpadło mu to do głowy tak nagle że aż powiedzial to głośno. Zawachał się. Nie był pewny ich specjalności i stopnia zaufania. No ale byli prawie pod ręką no i w końcu byli lekarzami specjalizującymi się w leczeniu Darvina.


Zanim się zdecydował do głównej sali przyszła Cassie. Jakoś niespecjalnie wyglądała ale nadrabiała humorem i usmiechem. - Ty weź Cassie nawet tak nie żartuj... Na co mi jacyś ojcosynowie? - próbował się usmiechnąć wesoło ale uśmiech wyszedł mu słabo. Uświadomił sobie, że właściwie leżał plackiem kilka... Tygodni? Miesięcy? Nosz cholera może nawet i z rok czasu! I nie miał najmniejszego pojęcia jakie badania na nim przeprowadzono.



Wspomnienia


A ponadto... Cassie niechcący mu przypmniała własne doświadczenie z tymi czasoprzestrzennymi podróżami. Do tej pory nie wiedział czy było przyjemne czy przykre. Było... Niepowtarzalne. I takie inne. Jak wydostał się spod kurateli Black Widow i już wiedział, że przechodzi pod skrzydła Profesora dostał trochę wolnego i pieniędzy. Po zastanowieniu wybrał się w podróż dookoła świata. Bardzo pięknego świata jak się okazało. Po pierwsze chciał sprawdzić czy faktycznie komuś zza żelaznej kurtyny pozwolą ot tak zwiedzać świat, tak jak zawsze chciał jako dziecko. I z niedowierzaniem stwierdził, że to faktycznie mozliwe! Czekał go niesamowity świat, swiat z niebieskim niebem za którym tyle lat tęsknił u siebie, świat z pustyniami, lasami, plażami, słońcem i miastami. Żywymi, nowoczesnymi misatami. Pełnych śmiejących się albo płaczących, rozmawiających albo milczących, zmęczonych albo pełnych energii ale przede wszyskim tak cholernir żywych! Cały niezwykły świat był pełny ludzi! Pełny ŻYWYCH ludzi! A nie całe stosy pogrzebanych albo nie ciał. I jakieś nędzne kreatury cieszące się kolenym przeżytym dniem w rozwalonych, spalonych i tak cholernie pustcy ruinach miast.


Z całej tej podróży najbardziej zapamiętał jednak swoje dwa ostatnie przystanki. Obawiał się ich najbardziej i po cichu cała podróż tak zaplanował by znaleźć się tam na końcu. Ale po prostu musiał to zoaczyć na własne oczy. Z wachaniem udał się do swojego rodzinnego miasteczka. Potem do własnej dzielnicy i na własną ulicę pod własny blok. Zablokował go domofon. Zaskoczył go bo w sumie za jego czasów nie było czegoś takiego. Dla jego szpryciulskiej rączki i umiejętności była to przeszkoda na kilka sekund. Potem klatką schodami i na trzecie piętro po lewej. Drzwi były troche inne tak samo jak tabliczka z nazwiskiem. Stał dobrą chwilę ale w końcu zapukał. Kusiło go by po prostu zeskanować mieszkanie ale nie zrobił tego. W końcu otworzyła mu kobieta. Wyglądała starzej niż pamiętał ale w końcu minęło już ponad 30 lat odkąd ją widział po raz ostatni. W ogóle nie wiedział co ma powiedzieć. W końcu wydukał z siebie tylko "Dzień dobry". Zwłaszcza jak w pierwszej chwili po prostu powiedziała "O, Paweł". I dopiero po chwili przeprosiła za pomyłkę. Ale przecieeż jest taki podobny do jej syna. A potem było jak w raju. Albo jak w piekle. Wszystko się zgadzało. Mógł prawie na wyrywki uzupełniać ich historię, wiedział nawet, że w piwnicy mają taką zieloną kłódkę choć tam nie był. Nie, mieli żółtą ale kiedyś faktycznie jakiś czas była zielona. Potem jeszcze wrócił jej syn czyli Paweł. Faktycznie byli podobni. Choć tamten miał już niezły brzuszek i wąs pod nosem. Teraz bardziej wyglądali jak ojciec i syn. Był nauczycielem historii. Paweł przypomniał sobie, że faktycznie u siebie dość poważnie rozważał obranie tego zawodu no ale dostał się w tryby wojskowej machiny. I tak już zostało.


Nie mógł tam dłużej siedzieć. Wszystko było tak chlernie znajome. Jakby spedził tu całe życie. Mógłby się tu przeprowadzić i zamieszkać od ręki i wiedziałby, że czułby się jak u siebie. A jednak... A jednak wszystko to mówiło mu, że nie był u siebie. Że był intruzem. Kimś obcym. Pożegnał się już po północy i mimo miłych zapewnień wiedział, że nigdy tu nie wróci. To było zbyt traumatyczne dla niego. Nie majac więcej planów włóczył się jakiś czas bez celu. W końcu by zabić czas po prostu wrócił na lotnisko. Tam wpadł mu w oko lot do Holandii i wiedział, że to to. Poleciał tam i w końcu znalazł się na tym flandryjskim środku niczego. Znalazł niewielki pagórek, z drzewem. Drzewo było całe i zielone a błota pod zieleniną właściwie nie było widac. To była jednak Flandria i wiedział, że tam jest pod spodem. I czeka na niego. Nie było jednak ciał ani grobów. Była pamiątkowa tablica. Jakiś wypadek z cysterną toksyn i autobusem. Ponad 30 lat wcześniej. Lista ofiar. Znał ich wszystkich. Nazwiska trochę były poprzekręcane albo imiona ale to byli oni. Chłopaki z jego plutonu. Ucieszył się, że nie było Adama. Czyli przeżył. Nie był pewny co się z nimi stało po tym jak go zgarnęło komando Black Widow.

- To nie oni Paul. - podeszła go cicho i z nienacka. Jak na dobrego szpiega przystało.
- Jak nie! Zobacz! Znam ich wszystkich! - rzucił jej oskarżycielkso. Mówił bez wytchnienia co który lubi a czego nie, skąd pochodził, gdzie i jakie miał blizny, rany, dziary ile fajek dziennie palił. Znał ich! Znał ich wszystkich! Był tak przejęty, że nawijał do niej na ty a nie jak zazwyczaj per "pani major".
-To nie oni. To ich alternatywne byty z naszej rzeczywistości. Naszej a nie twojej. Nasze rzeczywistości są bardzo bliskie ale jednak to inne rzeczywistości. Byłeś w domu prawda? To nie jest twój dom prawda? I nigdy nie był i nigdy nie będzie. - mówiła dziwnie spokojnie prawie smutno. Ale to co mówiła kroiło mu serce.
- Zamknij się! - wrzasnął do niej i doskoczył jednym skokiem. Już był przy niej. Żeby wykonała jakiś głupi ruch to miałby pretekst by jej przylać. Ale... Stała nieruchomo. Iii... Wiedział, że mówi prawdę. Był przecież "w domu". I to nie był jego dom. I nigdy nie będzie. Opuścił pięsci a w końcu je rozluźnił. Czuł się stary, zmęczony i pusty. I bezdomny.
- Nigdy cię tu nie było Paul. Ani twojej rodziny ani znajomych ani w ogóle nic z twojego świata. Ale teraz już jesteś. I możesz coś z tym zrobić. Przydać się na coś. Dostosować. Bądź taki jak byłeś u siebie. Taki jak byłeś w szpitalu. Takiego cię wszyscy potrzebujemy. I może wtedy uda ci się znaleźć swoje miejsce w tym świecie. - znów mówiła cicho i spokojnie. Choć czuł, już nutkę twardszego tonu w jej głosie. Walczył z tym co mówiła i to co oznaczało ale wiedział, ze ruda sucz ma rację. Dała mu wówczas wizytówkę do Instytutu. Tego na Alasce. Udał się tam nie zwlekając. Własciwie przecież nie miał innego wyjścia. Nie znał tu nikogo. Prócz tej wrednej rudej suczy która go tu ściągnęła. Ale i która dała mu szansę na nowe życie. Postanowił wgryźć się w nie zębami aż pocieknął mu soki po brodzie i nie dać sobie odebrać ani jednego dnia!



Rozmowa w pokoju Cassie


Otrząsnął się ze wspomnień gdy Cassie wywołała go po raz kolejny. Nawet nie zauważył kiedy odeszła. Trochę się zdziwił towarzystwem bo poprosiła jeszcze Blondasa i Rudą. Kompletnie nie miał pojęcia dlaczego akurat ich. Słuchał tego co mówiła z przejęciem i niedowierzaniem. W ogóle nie wiedział co powiedzieć ani co zrobić. Nie mial żadnych doświadczeń w takich sprawach. Jedyne co odczuwał znajomego to gniew. A właściwie to wręcz furię. Nie chciał jej przerywać ale co chwila sciskle zaciskał i rozkurzał pięść na poręczy krzesła aż za którymś razem po prostu ją złamał. - Oh... Przepraszam... - rzekł cicho i nerwowo. Zupełnie nie pasowało do żartobliwego tonu jakim zazwyczaj z nią rozmawiał. ~ Zajebię skurwysyna! Żywcem go chuja zajebię! Już ja gnidzie dam eksperymenty z "własnym materiałem genetycznym! Z pacjentkami. Nieprzytomnymi. Nooo kuuurwaaaa co za chuj!" ~ jakby ta gadzina pojawiła się w zasięgu wzroku chyba wyjatkowo by się nie powstrzymywa i urwał mu łeb ot tak w w ramach "dzień dobry". Wściekłość go wręcz rozsadzała. - Cassie... Dorwiemy gnoja. - rzekł cicho i krótko. Jeszcze się nie opanował na tyle, żeby powiedzieć coś więcej bez ryzyka puszczenia tamy swojej furii jaką wciąż odczuwał. Popatrzył chwilę na jej niewielką sylwetkę i chłód oraz pewność siebie który zdawały się wymuszone. Jego w końcu to ruszyło to ona... Podszedł do niej i wyciągnął rękę - Hej Szpryciulo, nie przejmuj się. Nie jesteś sama. Przejdziemy przez to razem. Może nie jest dobrze ale będzie git. - może mówił frazesy ale nic mądrzejszego nie wpadło mu do głowy na tą chwilę. A i miał nadzieje, rozpozna szczere intencje.


- Poczekaj Cassie... Daj mi chwilę... Musze pomyśleć... - W końcu od nadmiaru energii nie wytrzymał i zaczął chodzić po pokoju w tę i we w tę. Wiedział, że nie wyglada to pewnie zbyt uspokajająco ale jemu to pomagało się skupić. W końcu mimo wściekłości orientował się, że Cassie akurat jego nie musiała wzywać więc pewnie oczekuje po nim konkretnego wsparcia. Starał się mysleć konstruktywnie. Skupił się na detalach technicznych bo to zawsze jakoś pomagało mu ogarnąć każdą sytuację. - Eee... No to tak... Pogadam z resztą, zobaczę co wiedzą... - wskazał kciukiem za drzwi gdzie została reszta drużyny. - Ale co do czytania czujników to myślę, że masz rację. Ale żeby je zczytać pewnie trzeba by tam wrócić. Stąd tego nie załatwimy. - jak ta jaszczura był cwana, choć nie wygladała, to mogła jakoś pogrzebać w systemie. Ale i tak trzeba było to sprawdzić. Zastanawiała go rola Summersa i Connorsa. Wiedzieli? Do tej pory brał ich za lidera X - Men i kalekiego doktora. Ale... Jeśli wiedzieli? Czy mogli świadomie brać udział w czymś takim? A może woleli nie wiedzieć? Ale... No w Scotta naprawdę wątpił by tak postąpił. Przynajmniej Scotta jakiego on znał. Ale Connorsa właściwie nie znał więc nie wiedział do czego mógł być zdolny.


Czuł się skołowany. Jednak gdy pojawiły się pierwsze konkrety na zasadzie skojarzeń pojawiły się następne. - Jean. Zeskanowałaś Scotta prawda? Coś podobnego wychwyciłaś w jego wspomnieniach? - zwrócił się do rudowłosej telepatki. Wcześniej nawet jeśli na coś się napatoczyła mogła to przeoczyć a teraz szukali konkretu. - Cassie... Eee... Nie wiem jak to sobie przypomniałaś... Alee... Eee... Jeśli masz jakiś film albo to wyglada jak film... Noo... To jeśli ma fartuch albo co... Ma może plakietkę z nazwiskiem? Identyfikator albo co? - czuł się niezręcznie pytając o to i naprawdę wolałby by pokazała mu film albo fotkę jeśli ma. Jednak był to dość istotny detal który mógł im bardzo pomóc. I dlaczego ten stwór nie ruszył Jane? W końcu była tak samo nieprzytomna a więc i bezbronna jak reszta kobiet. Czym się różnila? Nie była w ciąży bo Logan by to wykrył. Więc?


Wówczas Cassie zaskoczyła go po raz kolejny tym razem wprowadzając z łazienki jakąś doktor. - Dzien dobry. Jestem Paul. A to jest Jean i Longshot z X - Man. - przedstawił siebie i resztę odruchowo. Wciąż był zaskoczony i pojawieniem się nowej osoby i cała tą sytuacją. Starał się myśleć na bierząco. Ta Reichs nie sprawiała wrażenia sprowadzonej przemocą choć pewnie Dusk się z nią "mignęła". Najwyraźniej została wprowadzona w sytuację i się zgodziła pomóc. Na wstawkę o pieniądzach nie zwrócił uwagi. Uznał, ze nie mówi do niego bo świetnie wiedziała, że jest spłukany i nie ma ani grosza. Wierzył, że to jakoś da się załatwić choć wątpił by całkiem legalnie. Co do zabezpieczenia operacji... - A gdzie ma być ta operacja przeprowadzona? Tutaj w ambulatorium? Trzeba by trochę posprzątać bo Wade tam był iii... Eee... Hmm... Nieważne, zajmę się tym. Coś jeszcze potrzebujecie? Rozumiem, że chcecie zacząć teraz? Ile to zajmie? Jakby co to na górze jest personel medyczny to jakby potrzebna był pomoc to mogę po nich skoczyć. - nie był pewny czy nie pieprzy głupot. Cięzko mu było zebrać myśli i nie wiedział jak się zachować. Planowanie szturmu na terrorystów przetrzymujących zakładników było zdecydowanie prostsze. Uswiadomił sobie, że cięzko mu się myśli głównie z powodu sympatii jaką żywił do swojej czarnowłosej przyjaciółki. Ciężko mu było nabrać dystansu i wymądrzać się o zachowaniu zimnej krwi, spokoju i niepodejmowaniu pohopnych decyzji jak chodziło o kogoś bliskiego.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

pn sty 06, 2014 8:18 pm

Podziemny kompleks pod instytutem Xaviera

Drobne nieporozumienie między Loganem i Wadem stało się kompletnie nieistotne w obliczu rewelacji Cassie. Tajemniczy zielony potwór zapładniający kobiety w szpitalu musiał wszystkich wzburzyć, zwłaszcza Jean. Telepatka zbladła i otworzyła usta, jakby coś chciała powiedzieć, jednakże koniec końcem się nie odezwała.

Sprowadzona przez Cassie lekarka wykazała się profesjonalizmem, a jednocześnie okazała dziewczynie dużo potrzebnego ciepła. Paul i Longshot szybko doprowadzili laboratorium do porządku. Niecałą godzinę po zabiegu, kiedy Dusk leżała na jednym z łóżek w ambulatorium, specjalistka od przywracania miesiączki powiedziała do dziewczyny:
- Myślę, że wszystko będzie w porządku. Przez parę następnych dni powinnaś się bardzo oszczędzać. Niestety, twój organizm nie najlepiej zniósł zabieg - blada Cassie cicho pokiwała głową - Przepraszam, że pytam - lekarka zapytała się Paula, kiedy już skończyła ze swoją pacjentką - Czemu ten mężczyzna jest zamknięty w tym pojemniku? Nic mu się nie stanie? Jest bardzo podobny do profesora Xaviera - kobieta wskazała na nieprzytomnego Charlesa, a Hussar aż zazgrzytał zębami. Lekarka widziała trochę za dużo jak na jego gust.

Tymczasem Logan mógł się pochwalić małym sukcesem. Po pierwsze Deadpool sam się zneutralizował podręcznikiem anatomii znalezionym w pokoju Xaviera. Po drugie, na części dokumentów Wolverine wyczuł zapach nie tylko Magneto, ale i starego znajomego, Cable'a. O ile Magneto interesował się głównie notatkami Xaviera na temat nazistowskich zbrodniarzy, to zapach łap przybysza z przyszłości był wyczuwalny na stercie rachunków za jakieś technologiczne rupiecie. Niestety, nazwy typu "multiwibrator astabilny" niewiele mówiły Wolverine'owi.

Clint czas poświęcił na szukanie swoich kolegów z Avengers po sieci. Niestety, nie było to proste. Nawet Thor nie wrzucił ostatnio żadnych fotek na swojego Facebooka, co znaczyło, że naprawdę ma utrudniony dostęp do sieci. Jedyny trop jaki złapał Hawkeye był dość... nieciekawy. Na stronie Crofton University ponownie pojawiły się informacje, że Hank Pym chętnie przyjmie ambitnych i zdolnych studentów do pomocy w swoim laboratorium. Pyma Barton znał doskonale, zarówno ze zwykłych Avengers, jak i z ich wersji z zachodniego wybrzeża, gdzie łucznik był liderem, a Hank stanowił zaplecze techniczne. Wtedy trzymali się razem i dobrze rozumieli. Kłopot polegał na tym, że potem Ant-manówi zaczęło odbijać bardziej niż zawsze, a na dodatek Hawkeye przespał się z jego byłą żoną, co dodatkowo napięło relacje łucznika i naukowca.

Ostatnio zmieniony pn sty 06, 2014 9:27 pm przez PPPP, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

pn sty 06, 2014 11:22 pm

Logan
- Chcesz mnie wkurwić, Wade? - zapytał Logan składając czytane dokumenty. - Ponoć kumplujesz się z Cablem, był tu i zostawił kilka faktur. Wiesz coś o tym?
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

wt sty 07, 2014 3:09 pm




~ Pierdol się Logan ~
~ Nie można być tak nie miłym ~

Wade odwrócił się ostentacyjnie i wychodząc z pokoju rzucił
- Nie chciałeś mi dać dokumentów, to teraz sam kombinuj Watsonie. -
Ostatnio zmieniony wt sty 07, 2014 3:09 pm przez Suldarr'essalar, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

wt sty 07, 2014 4:22 pm

Gambit

- Bonjure Madame Noir - Przywitał Cassy z uśmiechem. Zupełnie zignorował dalszą gadaninie Wada, choć kiedy wyciągnął spluwę Luizjańczyka korciło żeby rozsadzić mu łapę z pistoletem za pomocą karty naładowanej niczym chińska petarda. Może by się trochę uspokoił jakby musiał zbierać z podłogi porwane palce?

Jednak coś go powstrzymało ~Logan na pewno sobie poradzi, po za tym te ich przekomarzanki są zabawne. ~ - Kiedyś by się nad tym nie zastanawiał tylko po prostu zrobił. Czyżby stał się tchórzem? Może trochę, ale naprawdę nie chciał umierać.


Nie udało mu się znaleźć niczego przydatnego. Cassy najwyraźniej miała jakieś kłopoty zdrowotne i potrzebowała pomocy lekarza, Gambit nie chciał się wtrącać poszedł, więc do pokoju, który niegdyś należał do niego wyjął zapasowe ubranie, które nadal tam było i wziął gorący prysznic.

Kiedy już wszystko, co trzeba było zrobić zostało zrobione należało zdecydować:, "co dalej?"

- Mamy dwa wybory, iść na platformę albo spędzić noc tutaj. Pierwszym instynktem byłoby ruszać na przód, ale do tego potrzebujemy zdolności teleportacyjnej Dusk. Nie będę dopytywał się szczegóły, ale wydaje mi się, że powinniśmy dać jej odpocząć - Rzekł. Do ogółu, po czym dodał

- Po za tym boję się, że jeżeli zostawimy Profesora Xaviera samego zostanie zaatakowany przez Cienie. Powinniśmy przeczekać ten wieczór. Jeżeli nie obudzi się rano będzie można ustawić zabezpieczenia i ruszyć na platformę. - Zaproponował.
Ostatnio zmieniony wt sty 07, 2014 4:22 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

śr sty 08, 2014 12:36 am

Paul Ski alias Hussar - kótkościęty czarnowłosy żolnierz



Obrazek



Paul czuł się cały spięty tą nagłą operacją i w ogóle. Gdy doktor zamknęła się z Cassie w ambulatorium nie wiedział czym się zająć. Chwilę stał niespecjalnie inteligentnie wpatrzony w zamknięte drzwi po czym odwrócił się i popatrzył na nowych i starych znajomych. - I co? Sprawdziliście to miejsce? Znaleźliście coś? Co to za listy Logan? Jest w nich coś ciekawego co może nam pomóc? - mówił do ogółu ale gdy zauważył, że Kanadyjczyk trzyma jakieś papiery zwrócił się do niego bo go to zaciekawiło. I tak musiał się czymś zająć czekając na wynik operacji.


- A tak w ogóle... - zaczął i urwał wyraźnie zmieszany z czym niejako z automata ściągnął na siebie uwagę ich małej społeczności. W końcu odetchnął głębiej i przekazał to co go prosiła Cassie. Wyjaśnił skąd się wzięła tu ta obca doktor, czemu z Longshotem sprzątali ambulatorium no i co tam za drzwiami się teraz dzieje. - A co do szpitala w Arizonie. Macie pojęcie czym te coś mogło być? Nie wydaje mi się aby tam był jak się przebudziliśmy a później w ruinach ciężko było powiedzieć bo Sentry pozabierał wszystkie ciała. A mimo to musiał tam być i czuć się jak u siebie by zrobić... To. - przy "to" wskazał kciukiem za siebie na zamknięte ambulatorium. Miał nadzieję, że któryś z nich może coś sobie przypomni a jak nie to pomoże prze powrocie i przeszperaniu gruzów.


Gdy drzwi ambulatorium się otworzyły i wyszła przez nie doktor Reichs od razu rzucił swym szprytnym oczkiem wgłab pomieszczenia by sprawdzić co z Czarnowłosą. Mimo to spytał lekarki - Iii...? - jakoś bał się spytać coś więcej ale miał nadzieję, że zrozumie. Gdy dowiedział się, że nic się nie schrzaniło odetchnął z niebywała i widoczną ulgą. Chciał jeszcze tylko wiedzieć czy można ją zobaczyć i w ogóle jak to teraz być powinno z jej stanem, siłami i powrotem do zdrowia. Gdy się upewnił, że można poszedł do środka zobaczyć jak się ta niewielka ciałem ale wielka duchem dziewczyna czuję. - Jak się czujesz? Doktor mówi, że wszystko było ok. - zamilkł po tak krótkim powitaniu i czekał co powie.


Pytanie tej doktor o Xaviera całkiem go zaskoczyło. Popatrzył na nią zaskoczony, potem na uśpionego Profesora i wrócił jeszcze raz do niej. Właściwie to się zastanawiał czy jej nie spławić jakimś byle tekstem ale ostatecznie postanowił zaryzykować i jej zaufać. - Pani doktor, ma pani rację, to jest faktycznie Profesor X. Tak go znaleźliśmy i nie jesteśmy obecnie w stanie go bezpiecznie wybudzić dlatego wciąż tam jest. Ale bardzo panią proszę by zatrzymała to pani dla siebie. I on i my mamy wielu potężnych wrogów i nie byłoby dobrze gdyby wiedzieli co tu się dzieje. To jak? Możemy na panią liczyć? - spojrzał na nią uważnie starając się wybadać czy zgodzi się czy tylko będzie udawać, że się zgadza. Żałował, że nie ma przy nim Cassie, ona była w te klocki o niebo lepsza od niego.


- Mam jednak do pani doktor jeszcze jedną prośbę. Tu mam wyniki moich badań co żeśmy przeprowadzili właśnie w tym ambulatorium. Niestety nikt z nas nie jest lekarzem. Mogła by pani zerknąć czy... Hmm... Są jakieś nieprawidłowości? - skoro już miał pod ręką prawdziwego lekarza postanowił to wykorzystać. Nie był pewny jaką dokładnie wiedzę i doświadczenie medyczne ma Longshot ale w przyszłości jakoś z medycznych sukcesów nie słynął. A co oko i wiedza lekarza to jednak lekarza.


Co do dalszych planów to byli w sporej mierze zobligowani do czekania kiedy Cassie dojdzie do siebie. Bez jej teleportów każdy inny transport jaki mogli zapewnić wydawał się powolny. Zresztą póki nie doszła do siebie to nawet lekarki nie mieli jak odstawić do domu. A wolałby jej nie wypuszczać przez któryś z włazów by nie znała i nie rozpoznawała naziemnej części kompleksu. Dyskretnie na wszelki wypadek przeskanował ją czy nie ma jakiś telefonów z GPSem albo innych nadajników. Póki była pod ziemią to właściwie kojarzyła parę pokoi bez okien nie wiadomo gdzie na świecie. Jeśli Dusk doszła by w miarę szybko do siebie uważał, że powinni się bujnąć na platformę wiertniczą. Nie był do końca pewny terminu spotkania i miał nadzieję, że czasoprzestrzenny agent się nie znudzi i nie zwinie czekaniem. A następnie zależy co powie. Jakby nie było nic nie cierpiącego zwłoki można by spróbować powęszyć w tym szpitalowięzieniu w Arizonie.
Ostatnio zmieniony śr sty 08, 2014 1:17 am przez Pipboy79, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

śr sty 08, 2014 8:12 am

Świat Cieni

Cienie były teraz mądrzejsze. Nauczyły się wybierać odpowiednie cele.



Podziemny kompleks pod szkołą Xaviera, 22:58

Wszyscy rozłożyli się wygodnie w małych sypialniach. Ciasne klitki miały tę zaletę, że były jednoosobowe i zapewniały podstawowe wygody, w tym łóżka. Senność szybko ogarnęła wszystkich, nawet obdarzeni nadludzką wytrzymałością Deadpool i Logan zapadli w płytkie drzemki. W podziemnym kompleksie panowała zupełna cisza nie licząc cichego pochrapywania Bartona.

Przed snem Paul przejrzał listę rachunków. Była mu boleśnie znajoma. Bardzo podobne części były użyte do stworzenia machiny, która przeniosła go do tych czasów.

Chyba najmocniejszym snem spała Cassie. Po odstawieniu lekarki dziewczyna zażyła przepisane leki i zapadła w ciężki, wspierany farmakologią sen, który miał przyśpieszyć proces leczenia.



Podziemny kompleks pod szkołą Xaviera, pokój Longshota, 01:13

Bohater z Mojoverse obudził się nagle. W jego uszach wciąż wibrował rozpaczliwy krzyk o pomoc Cyclopsa z poprzedniej nocy. Zapowiadało się, że potworna noc jeszcze wiele razy będzie wracała do Longshota w postaci koszmarów. Blondyn otworzył oczy próbując dojść do siebie. Miał wątpliwości, czy zdoła jeszcze zasnąć tej nocy. Podniósł się z łóżka w ostatniej chwili by spostrzec coś ciemniejszego niż mrok, co szybko przemknęło pod drzwiami jego sypialni na korytarz. Nie... To nie mogły być znowu one...

Ostatnio zmieniony śr sty 08, 2014 8:36 am przez PPPP, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

śr sty 08, 2014 3:37 pm

Longshot


Podziemny kompleks pod szkołą Xaviera, pokój Longshota, 01:13

- Cholerny świat... - Blondyn siedział na swoim łóżku, ta cała sytuacja ze Scottem nie pozwalała mu spać. Z ciężkim sercem wstał i zaczął się ubierać, zakładając swój obcisły, czarno-żółty kostium. Ubierał się tak samo od czasu gdy grał w telenowelach Mojo, ale przecież takie rzeczy nie wychodzą z mody. Na końcu schował parę noży w wygodnie dostępna miejsca , a do pleców przypiął plecak odrzutowy, który znalazł w odmętach magazynu X-men. Takich samych jetpacków używano w Mojoverse, nie dla ich użyteczności ale po to by zepsuły się w najbardziej nieodpowiednim momencie ku uciesze telewidzów. Longshot spojrzał w lustro, zapewne by podziwiać siebie w nowych, odświeżonych ciuchach. Niestety, to co zwróciło jego uwagę było dużo mniej przyjemne. W odbiciu lustra zauważył Cienie przemykające za jego drzwiami.

Gwiazdor wypadł z pokoju, musiał obudzić resztę. Szczęście chciało, że nie musiał biegać po wszystkich pokojach, zaraz przed jego kwaterą znalazł się, przez całkowity przypadek, wielki, czerwony guzik z napisem "ALARM". Bez większego zastanowienia wcisnął go, a po chwili już jego tymczasowi towarzysze wychodzi ze swoich pokoi.

- Paul, biegnij do Cassie, ja zobaczę czy nie ma ich u Xaviera. - Blondyn krzyknął do Hussara, miał nadzieje, że się nie spóźnią.

 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

śr sty 08, 2014 4:04 pm

Logan
Wypadł na korytarz w samych spodniach od wygrzebanego w magazynach żółto-niebieskiego kostiumu. Ramiona, klatkę piersiową i plecy pokrywały mu czarne włoski.
- Nie rozdzielać się! Pamiętajcie o dahalokach. Shatterstar, Gambit wy po Cassi i przynieście ją do profesora.

Shnikt!

- A teraz czas przywitać gości - warknął ruszając.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

śr sty 08, 2014 9:00 pm

Podziemny kompleks pod szkołą Xaviera, 01:13

Wszyscy oprócz Cassie i Jean prawie równocześnie wybiegli ze swoich pokojów, gotowi do walki. Ku ich zaskoczeniu, Cienie działały inaczej niż poprzedniej nocy. Zdumiewająco szybko wszystkie ciemne stworki wycofały się przez tajemne przejścia, wprost do wyższych partii kompleksu. Paul swoim zwyczajem spojrzał przez sufit i na chwilę zmartwiał. Już ponad połowa pacjentów została uśmiercona przez mroczne istoty. Z lekarzy zostały już tylko sczerniałe zwłoki w białych kitlach - widać za nich Ciebie zabrały się pierwsze.

 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

czw sty 09, 2014 4:44 am

Paul Ski alias Hussar - kótkościęty czarnowłosy żolnierz



Obrazek



Paweł był zmęczony ale nie mógł zasnąć. Najpierw czytał te dziwne faktury i zastanawiał się co to oznacza. W końcu mógł się mylić no ale wszystko wskazywało, że ktoś z X - Man przymierzał się do budowy wehikułu czasu. Nie wiadomo tylko kto i na jakim teraz był etapie. Tu pod ziemią w każdym razie niczego podobnego do "swojej" maszyny nie widział. W końcu zmęczony tymi rozważaniami jednak zasnął.


Alarm wybudził go nagle. Tak to już z nimi bywa. Zerwał się i zgarnął swoją broń. W jedną rękę wpadła mu włoska Benelli a w drugą niemiecka MP 5. Na resztę nie miał czasu. Od razu zeskanował resztę, pomieszczeń, zwłaszcza pokój Cassie bo nie był pewny czy będzie się w stanie rozbudzić po takiej dawce prochów jaką przyjęła.


- Cienie! - krzyknął ostrzegawczo. Ale tym razem było jakoś inaczej. One... Uciekały? Jakoś dotąd nie obawiały się z nimi zmierzyć. Usłyszał Logana jak nawoluje do zbiórki przy tubie z Profesorem. To był dobry plan, też by tak zrobił. Jednak cienie się wycofywały dalej. Zupełnie jakby robiły rozpoznanie albo osiągnęły już swój cel. Podejrzliwy Polak śledził je jak czarną falą spływają do góry... Do naziemnej części Instytutu... A tam... - O kurwa! Wyżej jest ich więcej! Wyrzynają wszystkich jak leci! Dalej, trzeba ratować kogo się da! - krzyknął do już zebranych przyjaciół po czym ruszył pędem ku jednemu z włazów prowadzących na górę.
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

czw sty 09, 2014 3:53 pm



Alarm wybudził najemnika natychmiast. Nim zdążył zorientować się co się dzieje miał już w rękach swoje podręczne shotguny. Wyważył kopniakiem drzwi wchodząc na korytarz
- Somebody call for an exterminator?

~ Cienie, one uciekają! ~
~ Why thank you Captain Obvoius! ~ Wade biegiem ruszył za Paulem.
 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

czw sty 09, 2014 8:27 pm

Longshot


Blondyn próbował ogarnąć tą sytuacje w jakikolwiek sposób. Było tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Dlaczego cienie ich nie atakują, a mimo to zeszły do podziemi tylko po to by ich obudzić? Dlaczego kompletnie bez powodu zarzynają bezbronnych pacjentów i bezużytecznych lekarzy? Dlaczego przyszły po nich przed tym jak skończyły ze wszystkimi na górze? Czy cienie miały jakiś związek z tą platformą?

- Paul, zostań, to pułapka. One próbują nas rozdzielić albo od czegoś odciągnąć. Tym na górze i tak już nie pomożesz, zanim tak dobiegniemy będzie po wszystkim. Spóźniliśmy się. - Longshot nie chciał tego przyznać ale zawalił. Znowu. - Dobudźmy Cassie i zbierajmy się na tą platformę. Xavier chciał żebyśmy się tam znaleźli zamiast uganiać się za Cieniami. - Jakkolwiek by to nie wyglądało Longshot nie chciał zostawiać reszty pacjentów na pastwę Cieni, wierzył jednak, że to co znajdą na platformie pomoże im rozwiązać tą sprawę raz na zawsze.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

czw sty 09, 2014 9:59 pm

Gambit

Kiedy Paul zdradził mu, co się stało Cassy mutant pobladł a potem posłał soczystą wiązankę po francusku pod adresem tajemniczego Jaszczura. Luizjańczyk współczuł dziewczynie, sądził, że podjęła słuszną decyzje a nawet gdyby miał odmienne zdanie uważał, że nie ma prawa jej oceniać? W końcu to nie jego spotkało nieszczęście.

Cieszył, się, że zostają tu na noc. Była to pierwsza okazja od wielu tygodni żeby porządnie się wyspać w czystej pościeli i bezpiecznym miejscu...

... Dopóki nie zbudził go Alarm! Gambit wybiegł z pokoju w jednej ręce trzymając rozłożony już kij w drugiej kilka kart, które zaczął już ładować. Wysłuchał gorączkowej relacji i sprzecznych rozkazów.

Słowa gwiazdora Mojoverse tak go zaszokowały, że aż krzyknął

- Ty chyba ostatecznie zgłupiałeś, Longshot?!! Profesor nigdy nie kazałby zostawić bezbronnych na pewną śmierć! Nie do końca wiem jak to jest z tymi waszym Dehalokami najlepiej niech jedna osoba dobudził Petit Noir i weźmie ją pod ochronę żeby nie zaatakowały ją te stwory przez oddzielenie od Paula. Zresztą róbcie, co chcecie ja idę na górę. Każde życie, które uda nam się ocalić jest cenne - Zostawił ich z tymi słowami i ruszył do najbliższego przejścia. Może i bał się śmierci ale nie mógł pozwolić żeby z powodu jego tchórzostwa ginęli niewinni.

Planował znaleźć jak największą grupę żywych pacjentów i chronić ich przed Cieniami. Z tego, co pamiętał z opowieści należało unikać ich dotyku, więc będzie się starał trzymać maszkary na dystans i walić w nie kartami.
Ostatnio zmieniony czw sty 09, 2014 10:00 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

czw sty 09, 2014 10:30 pm

Logan
Szlag by to trafił. Wszyscy biegali jak kurczaki z odrąbanymi głowami.
- Shatterstar, idź po Cassi i przyprowadź ją do pokoju z profesorem, ja idę go chronić. Reszta na górę ratować ckogo się da.
- I weźcie latarki! - sam złapał swoją, którą wczesniej przyniusł do magazynu. Model policyjny, który równie dobrze można użyć jako pałki.
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

pt sty 10, 2014 12:45 am

Shatterstar

Cassie sporo się krzątała, po czym wzięła Paula i Longshosta na prywatną rozmowę. Kiedy cyborg wrócił i wyjaśnił o co chodzi, mutant zrobił wielkie oczy. Jak można było tak skrzywdzić niewinną dziewczynę? Nie wiedział kim jest jaszczur, ale przez wzgląd na X-Force, oraz to że Dusk najwidoczniej lubiła się z jego ojco-synem, Shatterstar zaplanował dla niego kilka bolesnych chwil.
Kiedy szli spać wszystko wydawało się w porządku, Cassie potrzebowała odpoczynku po aborcji co nie było niczym dziwnym, zabieg był dość inwazyjny. Nie dane im było jednak przespać się do rana, około pierwszej w nocy zawył alarm. Okazało się że cienie atakują. Dawny przyszły gwiazdor Mojoverse TV zerwał się z łóżka wziął miecze i ruszył na korytarz, niestety nie zdążył się w pełni ubrać więc miał na sobie same spodnie od kombinezonu.
- Shatterstar, idź po Cassi i przyprowadź ją do pokoju z profesorem, ja idę go chronić. Reszta na górę ratować ckogo się da. - wrzasnął Logan
-Robi się! - odkrzyknął mu i pognał do pokoju Dusk, po czym dobiegł do jej łóżka i zaczął nią energicznie potrząsać.
-Wstawaj mała, sytuacja jest poważna! - pokrzykiwał do niej próbując ją dobudzić

 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

pt sty 10, 2014 9:04 am

Parter szkoły Xaviera - tuż obok tajnego wyjścia z podziemnego kompleksu

Cienie naprawdę się wycwaniły! Gdyby nie wzrok Paula, Gambit i Deadpool nigdy by nie zauważyli, że mroczne istoty zorganizowały zasadzkę przy zamaskowanym wyjściu z podziemnego kompleksu. Osiem Cieni otoczyło wyłaz, cztery zawisły na żyrandolu tuż nad tajnym przejściem. Jeden bardzo starannie potłukł wszystkie żarówki w pomieszczeniu. Cokolwiek dziwne potwory planowały, było to naprawdę wyrafinowane biorąc pod uwagę ich wczorajsze zagrania.



Ambulatorium

Czujny Logan stanął tuż obok "sarkofagu" Xaviera. Uważnie obserwował otoczenie. Na szczęście rzęsiście oświetlone pomieszczenie gwarantowało, że walka z Cieniami w tym miejscu nie będzie zbyt trudna.

Pokój Cassie

Shatterstar z wielkim trudem próbował wybudzić dziewczynę, ale Morfeusz z pomocą farmakologii twardo trzymał Dusk w swoich objęciach.

 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

pt sty 10, 2014 9:54 am




Deadpool zatrzymał się wraz z Paulem i Gambitem słysząc ostrzeżenie Longshota i spostrzeżenie Paula
- Sprytne Paul, naprawdę niezłe - powiedział z uznaniem - Ale nie tak sprytne jak ja. Ja wchodzę, Wam radzę poczekać.
Wade schował shotguny. Wyjął granat i wyciągnął zawleczkę, po czym wbiegł schodami na górę.
 
Awatar użytkownika
Brilchan
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4532
Rejestracja: śr cze 20, 2007 8:49 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

pt sty 10, 2014 10:47 am

Gambit


~Byłoby to wygodne, ale nie po to zebrałem się na odwagę żeby teraz się chować po kontach~ - pomyślał, a na głos powiedział:
- Choć, Paul trzeba pomóc pacjentom. DP może i jest skuteczny w walce, ale jak się rozkręci to może zapomnieć, że ratowanie chorych jest ważniejsze niż mordowanie kreatur. Choć zabawimy się w snajpera ty wskazujesz ja celuje, oczywiście możesz też postrzelać nie będę chciwy - Zaproponował z uśmiechem.

- Najlepiej, byłoby gdybyś zlokalizował nam żywych wtedy będziemy mogli ich bronić - Poprosił.

Naładował karty energią gotów rzucać je seriami we wskazanym kierunku, kij trzymał pod pachą żeby mieć wolne ręce jednak, jeżeli jakieś Cień spróbuje się do niego zbliżyć użyje kostura żeby spróbować trzymać go na dystans.
Ostatnio zmieniony pn sty 13, 2014 6:33 pm przez Brilchan, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

pt sty 10, 2014 3:34 pm

Shatterstar

Gladiator jeszcze raz potrząsnął dziewczyną energicznie i krzyknął.
-Wstawaj dziecino, nie pora na spanie!
Czuł że nastolatka zaczyna się wybudzać więc przygotował się żeby ją stamtąd zabrać, niech tylko weźmie czego jej trzeba.
W tym czasie wyjaśnił jej że cienie atakują, więc trzeba się sprężać.

...

Gdy Dusk się ogarnęła wziął ją na barana i ruszył do ambulatorium, dołączyć do Logana.

 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

pt sty 10, 2014 10:26 pm

Longshot


Blondyn pokręcił lekko głową gdy reszta go zignorowała. Rozumiał, że powinni pomóc bezbronnym pacjentom ale w momencie gdy może nawet cały świat był zagrożony inwazją Cieni trzeba było postawić wszystko na jedną kartę. Longshot miał wrażenie, że pomijają jakąś bardzo ważną wskazówkę, coś co jest zbyt oczywiste by się nad tym zastanawiać. Gwiazdor mógł to jeszcze nadrobić ale musiał wziąć sprawy w swoje ręce. Szybko przeszukał swój pokój w poszukiwaniu czegokolwiek co mogło by mu pomóc w złapaniu zjawy, odkurzacz byłby idealny ale zadowoli się jakimkolwiek szczelnym pojemnikiem.

Longshot spróbował się wymknąć na górę zaraz po tym jak Deadpool zrobi zamieszanie i ściągnie na siebie większość Cieni. Blondyn chciał znaleźć jak najmniejszą grupę Cieni tak by mógł się do nich podkraść i "porwać" przynajmniej jednego by mogli przebadać ich naturę.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

sob sty 11, 2014 2:11 am

Obrazek

Dusk - Cassandra "Cassie" St. Commons



Rozmowa w pokoju Cassie...

Cassie uniosła brew, gdy Paul złamał poręcz krzesła. Zastanawiała się, czy dobrze zrobiła zapraszając go... nie chciała mu robić kłopotów, a widziała, że się wścieka. Musiał się bardzo przejąć. Było to. miłe i dawało otuchę, ale dziewczyna nie wiedziała, cze ma prawo go tak obarczać.
Po jej przemowie Paul podszedł do niej, wyraźnie zakłopotany, ale starał się, a Cassie to doceniała. Przytuliła go nawet na chwilę, tak by znaleźć chwilę oparcia i otuchy w jego ramionach. - thanks. - szepnęła prawie niesłyszalnie.

Próby rozwiązania problemu też Cassie dodały nieco Energi. Przytaknęła i zgodziła się, że wrócą do szpitala, może coś się da czytać z czujników, ale raczej informacje są gdzieś w bankach danych w centrali. Trzeba by tam uderzyć. - Może nadawca tamtego maila pomoże? - zasugerowała. spiskowym tonem.



Operacja...

Operacja była trudniejsza niż z Początku pani doktor Reich się spodziewała. Cassie nie posiadała praktycznie działającego metabolizmu i wszelkie medykamenty nie wywierały na nią prawie żadnego wpływu. W tym i środki znieczulające.
Operacja odbyła się zatem w dość drastyczny i staromodny sposób. Cassie zagłębiła zęby w drewnianą łyżkę, jaką Paul odnalazł w kuchni. Łzy napłynęły jej do oczu a twarz zrobiła się czerwona z bólu.
Gdy operacja wreszcie doszła do końca, Cassie opadła spocona i potwornie wyczerpana na poduszki.
Jej ciało samoistnie dążyło, by powrócić do stanu sprzed jej samobójstwa, i teraz też, powoli, ale znacznie szybciej niż zwykły człowiek dziewczyna wracała do zdrowia.

W nocy....

Cassie rzucała się na łóżku. Zmiętolona pościel oplątała się wokół jej smukłego ciała, pętając jej ruchy.
Dziewczyna otworzyła oczy, czuła ból w podbrzuszu. Miała wrażenie, że odeszły jej wody płodowe... ale przecież nie.... Nagle coś ruszyło się pod kocem. Z szeroko rozwartymi z przerażenia oczyma, Cassie szarpnęła się do tyłu, wciskając się w poduszki. Czuła jak coś pełznie po jej brzuchu. Czuła coś ciepłego i oślizgłego sunącego po jej nagiej skórze. Dziewczyna próbowała uwolnić się, ale pościel skutecznie blokowała jej ruchy. Dziewczyna rozpaczliwie zaczęła się szamotać z kołdrą, a to coś pełzło dalej, powoli, już było na jej piersi... Cassie wreszcie odgarnęła kołdrę. Na jej zmiętej koszuli nocnej leżał noworodek. Jeszcze nie umyty, cały w śluzie. Cassie zamarła w bezruchu. Dziecko się ruszało, pełzło w stronę jej twarzy. Cassie chciała krzyczeć ale nie mogła nabrać powietrza. Nagle dziecko uniosło swą główkę. Śliczna buźka noworodka uśmiechnęła się do niej. Błękitne, bystre oczy spojrzały na nią, przeszyły swym zrozumieniem jej duszę. Blond loczki okalały słodką buźkę.
- ma. mama - noworodek za gaworzył słodko. wyciągnął rączkę i pochwycił kosmyk czarnych włosów Cassie. - Moja mamusia. - Dziecko zaczęło jakby śpiewać, gaworząc i bawiąc się pochwyconym kosmykiem włosów. - Miałem mamusię, słodka mamusię. Moja mamusia mnie nie chciała, mnie zabiła wtem. - noworodek się rozpłakał. - Dlaczego mnie zabiłaś mamusiu?
- Ja... o boże! wybacz mi... - Cassie była roztrzęsiona i przerażona. Nadal nie mogła się ruszyć w żaden sposób, równocześnie chciała uciec, jak i przytulic to słodkie dziecko, jej dziecko.
- Zabiłaś mnie, kurwo! - Warknęło dziecko, które już nie było słodkie. Zielone łuski przebiły się przez skórę, śliczna buźka wydłużyła się i uzbroiła w szereg ostrych jak igły zębów. Stworek wyskoczył potężnie, lądując Cassie na twarzy, ryjąc jej lico ostrymi pazurkami.

Cassie chciała krzyczeć, ale głos nadal nie był w stanie przedostać się przez gardło. tak samo, jak nie mogła się poruszyć, hoc próbowała z całych sił.


-Wstawaj dziecino, nie pora na spanie! - Shatterstar potrząsnął dziewczyną, która ocknąwszy się, zaczęła potwornie piszczeć i krzyczeć. Biła ramionami rozpaczliwie dookoła, także Shatterstar musiał pochwycić jej przeguby i ją unieruchomić nim ona rozorała mu twarz.
Dopiero wtedy, powoli Cassie się uspokoiła, ciężko dysząc, skupiła oczy na Shatterstar. Jej czoło było mokre od zimnego potu. Gladiator widział w jej spojrzeniu głęboki obłęd, który cofał się niechętnie, w miarę jak dziewczyna go rozpoznawała.

- Cienie? - zapytała nadal roztrzęsiona, gdy Shatterstar opowiedział jej co się dzieje.
Dziewczyna wstała. poprawiła koszulę nocną. - Obróć się proszę, coś na siebie ubiorę... - poprosiła. Nic więcej nie potrzebowała, także już w chwilę później byli u profesora.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

sob sty 11, 2014 5:08 am

Paul Ski alias Hussar - kótkościęty czarnowłosy żolnierz



Jego wzrok przenikał skałę i ściany. Widział więc, że Shaterstar udało się w końcu dobudzić Cassie co przyniosło mu niebywałą ulgę. Przeniósł wzrok na Longshota. - Słuchaj, musimy spróbować ratować kogo się da. Choćby po to by pomścić Jean. Dopadły ją. - ruszył zaraz za Deadpoolem tylko w drugą stronę korytarza. Zdążył przerzucić shotguna na gołe plecy a przestrzeń przed sobą oświetlał latarką wbudowaną w polewaczkę. Nie żeby sam tego potrzebował, po prostu dla odstraszenia cieni. Na dole zostali Logan, Shatestar i Cassie więc była to całkiem znaczna siła, powinni sobie poradzić dać odpór cieniom które próbowałyby dobrać się do nich albo do Profesora.


Zajął się teraz tym co miał na tym poziomie. Skanował wszystkich i wszystko jak leci. - Deadpool ostrożnie z tymi granatami, tu wciąż są żywi! - krzyknął za Wade. Wolałby aby najemnik używał czegoś bardziej selektywnego. Po drodze zapalał każdy kontakt jaki znalazł. Musial przyznać, że cienie zaskoczyły go taką wyrafinowaną taktyką. Zachowywali się jak ludzie a nie jak niewiadomo jakie konstrukty z niewiadomo czego.


- Może być. - mruknął kwitując plan Gambita. Chyba faktycznie miał największe szanse na rozpoznanie jeszcze żywych. Zwłaszcza, że jeszcze żywi leżeli nieruchomo tak samo jak martwi. - Hmm... Gambit a możesz coś naładować energią tak by świeciło? One w świetle są słabsze. - spytał kolegę który usilnie chciał uchodzić za Francuza. Starał się dostać do głównej sali z pacjentami gdzie był wcześniej z Cassie. Zdaje się, że tam było najwięcej ocalałych. - Tu X - Men! Jeśli ktoś mnie słyszy starajcie się trzymać światła! Nie wchodźcie w ciemność! Już po was idziemy! - krzyknął na wypadek gdyby ktoś był przytomny. Choć jak już to pewnie ktoś z personelu medycznego.


Zamierzał dostać się do choć kilku ocalałych a resztę pościągać za pomocą swojej ręki w teren na którym mogliby ich chronić. - Chłopaki, potrzebne nam światło, dużo światła. Są tu gdzieś jakieś race albo lightsticki chociaż? - zwrócił się do starszych stażem X - Manów. Przydałoby im się cokolwiek, zwłaszcza do budowy świetlnego muru wokół ocalałych. Co prawda może to nie było jakieś schronisko górskie no ale to był w końcu Instytut Xaviera! Liczył, że znajdzie tu coś potrzebnego. Jak nie... Może klasyczny ogień? Choć z tym na razie wolał się wstrzymać póki nie jest beznadziejnie. Sam miał fajną latareczkę w swojej MP 5 no ale mógł nią świecić tylko w jednym kierunku.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

sob sty 11, 2014 9:49 am

Obrazek


Clint "Hawkeye" Barton


Hawkeye nie potrzebował wiele wybiegł praktycznie w samych bokserkach, łapiąc w dłoń jedynie pas z nożami. Teraz wszyscy mogli zobaczyć sylwetkę łucznika, która mogła przyprawić o kompleksy nie jednego sportowca idealnie wyrzeźbiony brzuch, potężne ramiona i klatka piersiowa oraz silne uda. Ciało nie było jednak idealne, w wielu miejscach można było dostrzec liczne blizny, praca superbohatera, bez żadnych zdolności regeneracyjnych nie była najzdrowsza.

Clint szybko ocenił sytuację i ruszył za Paulem i Gambitem.

- Paul profesor i Dusk są najważniejsi zostań z nimi jesteś jedyną rzeczą jaka chroni ich przed atakami daholaków! My zajmiemy się rannymi na górze. - bez względu na reakcję Polaka ruszył na górę po drodze krzyczą do Wolverina.

- Ponoć ta wasza szkoła to jeden z najlepiej zabezpieczonych budynków świata, możesz włączyć te zabezpieczenia?!

Był gotowy do ataku na pierwszy ruch cieni. Rozglądał się też w poszukiwaniu źródeł światła, cokolwiek co albo dałoby radę zaświecić, podpalić lub wysadzić w powietrze miało dla niego w tym momencie znaczenie.
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

sob sty 11, 2014 11:54 am

Logan
Dopadł konsoli i wklepał hasła dostępu. Sprawdził jeszcze, czy wszyscy sa wpisani do bazy danych osób uprawnionych i aktywiwał zabezpieczenia.
Chwilę grzebał w systemie szukając sterowania światłami i pozapalał zdalnie wszystkie jakie mógł.
Zrobił co mógł, teraz pozostało tylko pilnowac posterunku i profesora, choć chętnie by coś rozerwał pazurami.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M 3ed] Dobór naturalny - sesja

ndz sty 12, 2014 3:25 pm

Hol szkoły Xaviera

Obrazek

Kiedy eksplozja trzepnęła Gambitem o ścianę, mutant już wiedział, że wyjście razem z Deadpoolem nie było zbyt mądrym pomysłem. Sam Wade też wyglądał kiepsko, jego własne granaty musiały mu sporo zaszkodzić. Część narządów wewnętrznych została przemielona w krwawą miazgę, na szczęście ręce zostały całe, także najemnik bez większych przeszkód kontynuować dalszą walkę.

Paul patrzył jak osłabione wybuchem schody z hukiem uderzają o podłogę. Na szczęście gruzy zablokowały wyjścia z podziemnego kompleksu, inaczej Polak bezradnie patrzyłby na zmagania swoich towarzyszy.

Tuż po eksplozji na zewnątrz wyskoczył Longshot, trzymając w ręku odkurzacz. Mimo morderczej broni posiadanej przez gwiazdora, tylko o włos uniknął trafienia, kiedy najbliższy Cień cisnął w niego czymś w rodzaju kulki mroku. Mroczne istoty rozbiegły się po sali i ukryły za różnego rodzaju przeszkodami, w tym kawałkami rozwalonych schodów. Rozczarowany Longshot, cały czas z odkurzaczem w ręku, nie był w stanie zlokalizować ofiary, którą byłby w stanie wciągnąć do swojej pułapki na Cienie.

Podobne pociski pomknęły w kierunku reszty X-menów, którzy odważyli się wyjść z podziemnej kryjówki. Kule ciemności dzieliły właściwości morderczego dotyku Cieni, wysysając z trafionych ich siły witalne. Co gorsza, przedziwne pociski odbijały się od ścian, rykoszetując z powrotem w kierunku bohaterów. Jedna z kul ciemności wpadła nawet w otwór tajnego przejścia. Na razie nie trafiła ani w Bartona, ani w Hussara, ale odbijając się od ścian sugerowała, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa*.







Centrum zabezpieczeń

Logan wściekle miotał się przed konsoletą. "Brak dostępu", "Przerwanie łączności", "Polecenie nieznanego". Albo Hussar hakując systemy bezpieczeństwa coś zepsuł, albo Cienie przewidująco zajęły się zabezpieczeniami bazy. Wolverine nie miał nawet dostępu do monitoringu hangaru, w którym stal Blackbird.

Na szczęście cały czas Logan miał pełną kontrolę nad podziemnym kompleksem. Szybko pozapalał wszystkie światła i uruchomił pola siłowe nieprzekraczalne dla wszystkich osób bez autoryzacji.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości