"Tern" broni się dwoma rzeczami: całkiem dobrze pomyślanym światem (cała mitologia etc) i bohaterami (przede wszystkim protagonistą). Niestety, "Aliedora" jest znacznie gorsza.
Drużyna składa się z:
- Terna, dziecka przypadkowego związku Tanisa Pułelfa i Mary Sue. Bardzo "tajemniczego" Drusa, który "Drusem nie jest", przy okazji samograja, potężnego maga, wojownika, mędrca, niezłomnego inteligenta, charyzmatycznego wodza bez wad, geniusza rozwiązującego wszelkie zagadki bez większych problemów, do tego posługującego się przepackimi, zapomnianymi w całym świecie technikami magicznymi.
- Maga, który zasadniczo służy głównie do wyrażania zachwytów nad Ternem.
- Typowej emo-elfki
- Gończej, czyli czegoś w rodzaju emo-wiedźminki jak z fanfiction o Ciri pisanego przez 14 latkę.
- Dobrego demona zerżniętego na żywca z "Demona" L. Sprague de Campa (nawiasem mówiąc koszmarnej książki)
- Pod koniec do drużyny dołącza się jeszcze klon Gortreka Gurnisona.