Gerad otrząsnął mokre od potu włosy z czoła. Podczas podróży żar nieustannie lał się z nieba torturując jego i konia. Mężczyzna z wolna kłusem zbliżał się już do bram miasta słysząc w głowie hałas much i bąków co raz przysiadających na zwierzęciu i modlitwę jego stałego towarzysza. Szczęśliwie pojawił się parę chwil temu chłodny wiatr oraz ciemne chmury na horyzoncie zwiastujący wieczorną burzę. Rycerz przewodził chorągwi od Doliny Blizny. Podróż na żądanie Radnego Awara wiodła wzdłuż Smoczego Przesmyku przez zniszczone ziemie Doliny Blizny i spokojne okolice Pierzastej. – W Essembrze pewno obrady już się rozpoczęły. Widzę przy bramie dwóch jeźdźców Archen. - Odrzekł jeszcze przed chwilą modlący się kleryk. – Taa, właściciele najpotężniejszej armii w Dolinach. U nas można tylko liczyć na pospolite ruszenie. Tak to jest gdy rządzą nam kupcy myślący tylko o wypełnieniu swoich kufrów złotem. – W tym momencie Gerad wymownie skierował głowę do tyłu w miejsce gdzie ciągnięty był duży kryty wóz. Na pojeździe siedział barwnie ubrany jegomość leniwie strzelając co jakiś czas w powietrze biczem. Towarzysz w tym czasie wyciągnął bukłak biorąc kilka łyków. - Miej więcej wiary w nasz lud przyjacielu. Radlanie są nie gorszymi wojownikami niż rolnikami i handlarzami. U każdego z nich na pewno w sieni lub piwnicy znajdziesz ostry miecz, giętki łuk, kołczan strzał i dobrą kolczugę. – Nic nie zastąpi karnego
wojska które w czasie prawdziwej walki utrzyma pozycję i wykona zlecone im rozkazy. – Gerad nie mów że nie wiesz ile można poświęcić gdy trzeba obronić swoją ojczyznę. - Być może niebawem nadejdzie moment aby to sprawdzić i mam nadzieję że to ja się mylę kleryku…
***
Kilka chwil później na przód wysunął się duży zdobiony wóz z Radnym Awarem który przy wjeździe do Embrassy wyszedł z pojazdu witając się z czekającymi przedstawicielami miasta. Po krótkiej powitalnej rozmowie polecono nakarmić konie i zakwaterować oddział. Gerad szybko zabrał się do pracy, część osób trafiła do dwóch dużych budynków przy zewnętrznych murach, kilku do okolicznej karczmy, reszta rozbiła obóz poza zabudowaniami. Awar został zaproszony Bitewnego Dworu i wraz z dwoma zbrojnymi udał się zamku. W tym czasie Gerad rozstawił straże przy wozach i zaopatrzeniu po czym udał się do karczmy dowiedzieć sie co dzieje się w okolicy. Słońce powoli znikało za widnokręgiem a ciemne chmury które wcześniej majaczyły gdzieś na zachodzie pojawiły się tuż nad głową dowódcy.
Przed wejściem do gospody było jednak bardzo jasno. Biała łuna biła od szyb budynku a na ścianach zawieszanych zostało kilka niewielkich lamp. Na metalowym pręcie przy drzwiach znajdowała się niewielka drewniana tablica z rysunkiem mężczyzny pijącego coś z dużego metalowego kufla. Pod tym niezbyt dobrze wykonamy malowidłem widniała nazwa przybytku „Odpoczynek Podróżnika”. Koło wejścia stało z kilkanaście osób rozmawiających w trzech, cztero-osobowych grupkach. Pośród nich mężczyzna dostrzegł wieżę i księżyc na ciemnoniebieskiej tarczy, herb Cienistej Doliny. ~ Widocznie my przybyliśmy jako ostatni ~ Pomyślał powoli zmierzając do środka.
W dusznym i tłocznym pomieszczeniu wśród nieznajomych twarzy dostrzegał barwy i godła Pierzastej i Głębokiej doliny. W rogu zaś stało kilku rosłych mężczyzn przechwalających się udziałem w wojnie przeciw Dolinie Blizny. Dowódca uznał że to na pewno mieszkańcy Mglistej. Po paru minutach przedzierając się dotarł do szynku. Mężczyzna zaczął podpytywać bywalców o sytuację w mieście. Usłyszał że jest już osiem przedstawicielstw dolin. Brakuje tylko Doliny Blizny i Doliny Sztyletu. Zaczął też pytać o to co najbardziej intrygowało w czasie podróży. O powód tak pilnego zwołania Rady Dolin. Nie znalazł nikogo któremu był by skłonny uwierzyć ale pogłoski mniej więcej zgadzały się z tym o czym on sam myślał. Mówiono o armii mrocznych elfów z Cormanthoru. Drowy podobno setkami wyłaniają się na powierzchnie aby obrócić w gruzy miasta Dolin i zabrać w niewole do niekończących się jaskiń Podmroku każdego zdrowego mieszkańca regionu. Wskazywano także na północ gdzie na brzegu Morza Księżycowego stała surowa Twierdza Zhentil. Siatka jej szpiegów działa niemal od zawsze w dolinach może teraz nadszedł czas aby przejść do otwartej wojny i zagarnąć nie okupowane tereny regionu? Jeszcze inni w ogóle ignorowali zagrożenie wojenne dopatrując się celu zebrania w otwarciu nowych szlaków handlowych czy możliwości pojawienia się propozycji sojuszu z władcami lub siłami spoza Dolin.
Po godzinie dowódca skierował się do wyjścia. Drzwi i okiennice były zamknięte, mężczyzna ostrożnie przecisnął się przez stojących przy wrotach po czym pociągnął za klamkę. Momentalnie do sali wpadły dziesiątki rzęsistych kropel wody. Burza przybyła nad Essembre. Rycerz wyszedł z pomieszczenia na ciemną ulicę. Strugi deszczu oblewały jego twarz i kolczugę, a co raz na niebie rozbłyskały błyskawicę co jednak dziwne nie słychać było grzmotów. Gerad skierował się do obozu obserwując uważnie okolicę. Po kilkudziesięciu metrach podróży poczuł jak coś z olbrzymią siłą uderza go w bok, dowódca upadł na ziemie lądując głową w mokrej drodze. Szybko wstał i otrząsnął twarz z błota ale zobaczył tylko trzy kontury oddalających się w stronę centrum miasta jeźdźców. Obolały wrócił do obozu. Siła wiatru w tym czasie wzmogła się a krople deszczu niesione przez podmuchy uderzały po całym terenie niosąc jednostajny szum po okolicy.
Wojownik szybko schronił się do namiotu, mijając przy tym kilku leżących żołnierzy po czym usiadł na drewnianym taborecie. Zaczął ostrożnie zdejmować zbroję, w miejscu uderzenia znajdowała się paskudna rana z której nieustannie sączyła się krew. – Cholerne miasto – Syknął dotykając z bólem miejsca uderzenia. - Niezbyt udana wycieczka po okolicznych gospodach, co? – Powiedział mężczyzna zbliżając się do Gerada. – Konny potrącił mnie w czasie powrotu do obozy kleryku. – wyglądało na to że kapłan zamiast słuchać przyglądał się obrażeniom, po czym rozpoczął szeptać coś pod nosem momentalnie kładąc rękę na ranie która niemal natychmiast się zasklepiła. - [i]Torm zesłał ci prawdziwą łaskę. - rzekł z wyraźną ulgą Gerad.- Tak, dostałem wielki dar od Prawdziwego.- mówiąc to kapłan złapał ręką za wisior zawieszony na szyi.
Po uleczeniu kompani rozpoczęli braterską pogawędkę zagłębiając się w najpopularniejszy zapewne temat plotek w Dolinach, sprawę zebrania rady. Co raz pośród nich przemykali członkowie grupy idąc na wartę lub do Bitewnego Dworu tylko dwójka pośród burzowej nocy pozostawała w namiocie. Mimo że rana znikła w dowódca był wyczerpany a oczy mu się same zamykały ze znużenia i nagle obudził się na jednym z łóżek w obozie, dudnienie kropel deszczu o namiot ustało. W pomieszczeniu panowała niemal grobowa cisza, mężczyzna rozejrzał się dookoła drapiąc się po miejscu okaleczenia ale w pomieszczeniu nie było nikogo. ~ Gdzie do Dziewięciu są wszyscy, coś musiało się stać. ~ Pomyślał zakładając zbroje i zapinając pas po czym energicznie wyciągnął miecz z pochwy. Po paru chwilach ostrożnie wyjrzał na zewnątrz, ciemna noc nie pozwoliła mu wiele zauważyć ale poczuł ostry zapach dymu. Trzymając miecz gotowy do ataku wypadł z namiotu. Gdy oczy przyzwyczaiły się do ciemności zauważył nikłą jasną łunę bijącą od znajdującego się w oddali Bitewnego Dworu. Nie myśląc długo zaczął biec do miejsca gdzie związano konie, zastał tam tylko dwa rumaki. Mężczyzna wskoczył na jednego z nich i począł galopem zmierzać do miejsca osobliwej poświaty. W czasie drogi mijał dziwnie spokojne ulice Embrassy i wtedy zrozumiał że oprócz tętentu kopty nie słyszał nic, miasto w jakiś sposób było nieme. ~ Magia ~Pomyślał zaniepokojony mężczyzna. Po paru minutach dotarł do grubych kamiennych murów dworu. Wrota były otwarte. Gerad zeskoczył z konia i począł skradać się wchodząc do środka. Ogień rozświetlał okolicę jednocześnie dym kłuł w oczy zanosząc je łzami, nagle zobaczył dwójkę postaci w oddali zaczął energicznie zbliżać się do nich chcąc zobaczyć ich twarze. Zbliżając się do celu poczuł ostre ukłucie w plecy i odruchowo skierował głowę do dołu wtedy zobaczył że z jego ciała wyłania się grot strzały, Dowódca próbował się odwrócić ale kolejne pociski przeszyły jego ciało i nie mając już sił upadł na ziemię, półprzytomny słyszał jeszcze jak ktoś zbliżył się do niego wyciągając szybkim ruchem bełty z jego ciała i mówiąc coś w nieznanym mu języku…
Od początku istnienia Doliny rozbite były na szereg małych niezależnych prowincji. Taka sytuacja była przez wieki przekleństwem i błogosławieństwem dla tego pokrytego gęstymi gajami i łagodnymi wzgórzami rejonu, teraz jednak gdy w czasie spotkania Rady Dolin doszło do zamachu przed regionem staje widmo wojny domowej, niewyjaśnione zabójstwo w Essambrze zniszczyło zaufanie pomiędzy państwami nerwowo szukającymi sprawców mordu, tą sytuację będą starali się na pewno wykorzystać wrogowie Dolin. Drowy kryjące się w nieprzeniknionych lasach Cormanthoru, Twierdza Zhentil oplatająca swoją czarną siecią wybrzeże Morza Księżycowego czy pyszni Sembjiczycy szukający nowych miejsc które będą mogli uzależnić od swojego imperium to tylko kilku z wielu wrogów Dolin.
Czy uda się zażegnać groźbę wojny, czy jednak w tym chaosie granice między krajami zostaną zatarte niszcząc Doliny, wzmacniając graniczne imperia czy może tworząc nową potęgę? Na razie jednak w karczmie „Odpoczynek Podróżnika” zebrała się niewielka grupa pod wodzą tajemniczej Harfiarki która ma za zadanie znalezienie zabójców…
Przygoda dla początkowo niskopoziomowych postaci. Zastanawiam się nad mechaniką czy będzie to 3,5 czy 4.0 tutaj zdam się na gust graczy i jeśli większość będzie chciała daną mechanikę to ją wybierzemy.
BTW: Doliny ostatnio na forum są coś strasznie popularne ;p.
Mechanika 3,5
PB 32
Poziom 2
Rasy maksymalnie LA +1
Karty na myth-weavers lub gogle docs.