co najmniej dwukrotnie w tym temacie pisałeś iż niziołki stanową dużą cześć obecnych mieszkańców Dymnika. Więc chyba nigdy się nie zrozumiemy.... Duża to znaczy ile? dla mnie dużo to tak plus minus od 30% w górę...
Oczywiście w hutach i kopalniach znajdą się zadania odpowiednie dla niziołków, takie jak cytując Sila "w kopalniach były by od noszenia węgla, a nie kucia pokładów", ale jestem przekonana że nie było by tego aż "tak dużo"...
Baaa... świetnie by się sprawdzały nosząc kanki (czy jak to się nie nazywa) z obiadami i wodą górnikom na niskich poziomach....
Ojej.... to po to też bywają potrzebne dzieci w kopalniach.... ;]
Jednak zadaniem kopalń i hut nie jest noszenie żarcia górnikom (o dziwo) a budowanie tuneli, wydobywanie surowców i inne rzeczy na których ja się nie znam, ale w życiu nie powierzyłabym ich dziecku, i być może niziołkowi też...
W skrócie chodzi mi o to że niziołki nie będą górnikami, hutnikami, spawaczami i wszystkimi tymi którzy ekhm... lepsze jak większe.... ;P a przecież powyższe profesje stanowią znaczną większość ogółu klasy robotniczej a więc niziołków będzie akurat w Dymniku mniej niż w typowym okręgu przemysłowym.
Mimo niziołczego upodobania sobie pracy w fabrykach.
Oczywiście i dla niziołków znajdzie się miejsce, widzę je jako nosicieli żarcia, węgla i w wielu innych "lekkich" zajęciach, których będzie znacznie mniej niż "ciężko" tyrających zajęć.
Tak abstarhując od głównego wątku.... dokarmianie niziołka to średni interes.... przerwy w dostawie węgla na powierzchnię z powodu 9 posiłków jednego dnia lipa.
na koniec cytat
Gerard pisze:Tak samo jak dziecko (no. chłopaka do 14-15 roku życia) lub kobietę wykonujących tą pracę. Lekko nie było, ale jakoś sobie radzili.
Plus, przemysł ciężki to nie tylko to, co wymieniłaś. To też dużo precyzyjnej (lecz ciężkiej) roboty, do której mogą zostać skierowane niziołki. Przypomina mi się "Lista Schindlera" i scena, w której Oskar Schindler tłumaczy z oburzeniem pewnemu Niemcowi, że dzieci mu są potrzebne, by polerować łuski pocisków, które produkuje jego fabryka - bo tylko ich dłonie zmieszczą się do środka łuski.
Nie, nie radzili, znaczna część zdychała młodo. Albo dorosłości dożywała kapeńkę kaleka i popsuta.
Plus, zauważyłeś może że dzieci i kobiety wysyłano wtedy do PROSTYCH (acz być może ciężkich) prac, głównie dlatego by nic nie spieprzyły?
Jest taka scena w "lalce" gdzie kilkadziesiąt metrów tkanin poszło się pierdzielić bo pewien dorosły facet włożył , rzecz jasna przez nieuwagę i zmęczenie, łapę w trybiki i kapeńkę stał się inwalidą... jak sądzisz o ile częściej dzieci by traciły łapki?
A przecież nie o bachory nam chodzi a o ZMARNOWANE płótno...
Poza tym, nie każesz chyba dzieciom zakładać umocnień na strop kilkadziesiąt metrów pod ziemią? :>
Podsumowując, dzieci służą do prac w których możliwie mało można skopać. Kobiety też. ;]
y.