Hrotghrar Brragch Gorrgoth syn Ekhratha - rzucający kości klanu Mrocznego Szponu
- Korum, przyjacielu. - odparł chrapliwym głosem ogry, na pytanie towarzysza, skąd się nauczył tak walczyć.
- To nic takiego. W mych żyłach płynie stara krew, zaprawił żen się w nie jednym boju. Mój klan został niemalże starty w wojnach o Imaskar...ale to wszystko było tak dawno temu... Opowiem ci o chwale mego klanu, tak to jest dobry pomysł. Nie! lepiej, zaśpiewam ci o czynach mego ludu!Ogr wyprostował się, a nad zmasakrowanymi zwłokami ich ofiar zadudnił potężny donośny głos ogra, śpiewający coś w języku swego ludu.
PiosenkaO dziwo, Ogr śpiewał dużo lepiej, niż można by się spodziewać po tępym osiłku.
Gdy Mae zlatywała w dół, ogr wyciągnął szyję spoglądając w górę z głupkowatym uśmiechem na twarzy. To, co widział wypełniło jego skamieniałe serce nowym ogniem. i nie tylko serce... Ach, te rozkoszne kształty...
- A ty pół ogrze, jeśli nie tylko tym swoim mieczem potrafisz machać z taką siłą, to może jeszcze będziemy mieli o czym porozmawiać jakiejś chłodnej nocy. Ale pokaż mi najpierw więcej swoich sztuczek w walce, na razie nie jestem dość zachwycona... znałam lepszych wojowników, którzy i tak musieli mnie błagać na kolanach... - odezwała się Mae swym słodkim niczym poranna rosa głosem do zauroczonego ogra.
- Ehe, Pokażę! Jeśli nadarzy się taka okazja... - zapewnił ją spokojnie, stawiając swą ciężką stopę na głowie jednego z powalonych orków. Z Głośnym trzaskiem czaszka pękła, na piasek wylał się zmiażdżony mózg, zmieszany z żółtym płynem i szkarłatną krwią. ogrzy gnaciarz pochylił się i uderzył swą wielką łapą w dół. Jego uzbrojone w szpony palce przebiły się przez klatkę piersiową, łamiąc żebra przy akompaniamencie głośnego i nieprzyjemnego trzasku. Mokry odgłos oraz chlustająca na boki krew towarzyszyła wyrywaniu czegoś ze środka. Ogr podszedł do dziewczyny i podał jej jeszcze ciepłe serce.
- Drobny prezencik dla ślicznej panienki. - oświadczył ochoczo. najwidoczniej uważał prezentowanie kwiatków za zbyt... prostackie.
Następnie ogr zabrał się za zbieranie utensylii do jakiś plugawych czarów. Do kolekcji groteskowych fetyszy dołączyło kilkanaście zębów, kilka gałek ocznych, koniuszki uszu i nosa, małe fragmenty wątroby a także skalpy. Ogr z wyraźną wprawą oprawiał zwłoki, jakby zajmował się oporządzaniem upolowanej zwierzyny.
- Aberon ma absolutnie rację. - przyznał chrapliwie ogr.
- Poszło nam za łatwo. Ci tu nie daliby sobie rady z upojoną w alkoholu obstawą karawany.Na miejscu, chętnie przepuścił zwiadowców przodem. Samemu czekał, gotów by użyć swych fetyszów bądź swego krzemiennego oręża.