Zrodzony z fantastyki

 
Eugenes
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 725
Rejestracja: śr lip 21, 2010 3:11 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

pt lis 30, 2012 2:17 pm

Gdy ork usłyszał pytanie długo patrzył na diabelstwo i nagle na jego twarzy pojawił się grymas wściekłości. – Herr heh krek. – rzucił w stronę Lothara. Widocznie nie był skory dzielić się informacjami o swoich skarbach. Podniósł szybko broń i szykował się do walki.



Ostatnio zmieniony pt lis 30, 2012 2:22 pm przez Eugenes, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

pt lis 30, 2012 2:41 pm

Maeve Shalille

Maeve bacznie obserwowała przesłuchanie. Gdy Lothar skiepścił sprawę pytając nie dość delikatnie o sprawę, która wymagała delikatności i czar prysł, w jednej chwili znów była przy Rongu, głaszcząc go i uspokajając.

Kolejny czar zadziałał równie dobrze jak poprzedni.

Maeve z błyskiem w oku rzuciła do Lothara.

- Pozwól, że ja mu zadam to pytanie we wspólnym. Albo powtórz mi jak to brzmi w orczym. Zobaczymy, czy dla mnie też będzie taki niemiły.

Ostatnio zmieniony pt lis 30, 2012 2:46 pm przez Agnostos, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Eugenes
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 725
Rejestracja: śr lip 21, 2010 3:11 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

pt lis 30, 2012 4:36 pm

Parę długich chwil Lothar tłumaczył Maeve jak ma powiedzieć to zdanie w orczym gdy wreszcie się udało to dzięki sile sugestii kobiety ork wyznał gdzie znajdują się skarby mamrocząc gardłowo.

W tym czasie ogr poczuł że półorczyca próbuje się wyrwać spod jego cielska. Nerwowo próbowała przekręcić się na bok. Na jej twarzy malował się ból od ran i ciężaru Rzucającego Kości.



 
Awatar użytkownika
von Mansfeld
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1778
Rejestracja: wt lip 29, 2008 7:31 am

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

pt lis 30, 2012 5:24 pm


Lothar nigdy nie był dobrym negocjatorem. Znów Maeve zmuszona była ratować sytuację, a potem przejąć rozmowę z orkiem, jedynie za pośrednictwem Lothara. Kiedy znów prsyszło mu tłumaczyć słowa orka, przwerócił oczyma i niczym "medium", beznamiętnie powiedział:
- Łupy chowamy w skarbcu w północnej części jaskini. Acz baczcie gdyż część kufrów jest przeklęta obmierzłą elficką magią. Schowali w nich mróz północy gdy tylko je dotkniesz poczujesz jak przenika całe twe ciało. Zaś w dużej drewnianej pace znajdują się żywe szaty. Gdy pierwszy raz wypuściliśmy je niemal nie udusiło Grubego Gloha. Krwawe Ostrze nie pozwoliła nam ich spalić karząc znów zamknąć w skrzyni. Sam też ukryłem parę kosztowności. Trzymam je pod mym łożem zawinięte w niedźwiedzie futro. -
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

pt lis 30, 2012 9:51 pm

Hrotghrar Brragch Gorrgoth syn Ekhratha - rzucający kości klanu Mrocznego Szponu


Rzucający kości wyszczerzył kły w grymasie samozadowolenia, gdy Lothar potwierdził jego przypuszczenia, że ta faworyta jest kimś ważnym.
- Ha! Stary Hrotghrar miał znów nosa! - zawołał wesoło, drapiąc się równocześnie po rzeczonym narządzie.

rzucający kości parskną, gdy osamotniony ork chwycił ponownie za miecz. Jak głupim trzeba być? No chyba że życie się mu już znudziło. Tak, to musiało być to. Orki były głupie, tak, tak. Ale również tchórzliwe. Tak, nawet bardziej tchórzliwe niż głupie. W obliczu tak druzgocącej przewagi, chwytanie za miecz musiało znaczyć, że zielono skóry tęsknił za śmiercią. W szczególności, że był dopiero co przed chwilą świadkiem rzezi jaką intruzi sprawili jego kumplom.

Gdy orczyca się przebudziła i poczęła się szarpać, rzucający kości od niechcenia położył jej sztych wielkiego kamiennego miecza na karku. Ząbkowane ostrze momentalnie przecięło skórę. Stróżka szkarłatnej krwi spłynęła po karku, w dół.
- A, a! - Rzucający kości pogroził jej, swym wielkim, pokrytym brudno złotą smoczą łuską palcem. - Leż spokojnie. Bo inaczej obetnę ci głowę i ugotuję sobie zupkę. Albo usiądę na tobie i wycisnę cię na smalec. Uwielbiam dobry smalec. A ty wyglądasz jak by z ciebie można było zrobić smaczny smalec..
- Nie bądź głupia jak twojego ojca dzieci, rozejrzyj się dookoła. Widzisz swoich przyjaciół? Widzisz jak wyglądają? Tak, jest ich teraz więcej. lubię matematykę, i pomnożyłem kilkoro z nich... albo może podzieliłem... zawsze mi się to myli... - Ogr na chwilę przerwał, drapiąc się po swych czarnych dredach. Nagle wyciągnął z nich tłustą gnidę, przyjrzał się jej uważnie, po czym wsadził ją sobie do ust.
- Mniam. Chcesz też? Na pewno jeszcze jakąś znajdę? Na czym to ja... a tak... to jak będziesz grzeczna? Będziesz moją małą dobrą dziewczynką? - ogr wyszczerzył swe kły.

Gdy orczyca się nieco uspokoiła - z lub bez dodatkowej pomocy ogra - Hrotghrar znów przemówił.
- Zatem ty jesteś tą sławną krwawe ostrze? - zapytał z powagą. - Miałaś nieco pecha, że trafiłaś na nas, rybko. - ogr uśmiechnął się całkiem szarmancko.
- Mówił ci ktoś, że masz bardzo ładne kły? Szczerze, ładne kły są rzadkie. A coś o tym wiem. To jak, opowiesz papciHrotghrar nieco o swojej misji i o Ilneval 'u? Jesteście kochankami? Tak? Nie?
 
Eugenes
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 725
Rejestracja: śr lip 21, 2010 3:11 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

ndz gru 02, 2012 5:13 pm

Półorczyca słuchała w bólu ględzenia półorka. Nie myślała że napotka w swym życiu tak obmierzłą istotę jak ten Ogr, a dodatkowo gnębił ją fakt że to monstrum teraz jest panem jej życia i śmierci.
Po dłuższej chwili wpatrując się w twarz wroga odrzekła. – Spójrz na siebie Ogrze, naprawdę chcesz przez cały swój żywot być czyimś pachołkiem. Pomyśl no przez chwilę jeśli nie miałbyś takiej siły i zdolności to gdzie byś dziś był, na rycerskim dworze czy też byłbyś może karczmarzem dbającym o napitki w gospodzie. Ja powiem ci że najpewniej nie byłoby cię teraz pośród żywych. Dziesiątki nam podobnych, odrzuconych przez własne społeczności staje się dziwkami, niewolnikami czy żebrakami tylko z powodu swej krwi. Dzięki Szaremu Regimentowi i boskiej przychylności Ilnevala nadchodzi czas zemsty. I to jest moja misja. Dołącz do nas Ogrze a nie będziesz musiał być zwykłym żołdakiem a staniesz się władcą jednego z miast w dolinie z ilością złota jakiego jeszcze nie widziałeś i które ci się należy za lata upokorzenia. -
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Re: Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

pn gru 03, 2012 11:20 am

Obrazek

Maeve Shalille


Maeve bardziej była zainteresowana zeznaniami herszta, jedynie kątem oka obserwowała orczą kobietę miażdżoną przez Hrotghrara. Upewniła się tylko w przekonaniu, że znalezienie się pod ogrem niewątpliwie należy do najmniej apetycznych przeżyć, jakie tylko może sobie wyobrazić.

Kiedy kobieta zaczęła perorować, podeszła jednak bliżej, najwyraźniej mając coś do powiedzenia.

Chwyciła mocno za jej rzadkie i tłuste włosy i podniosła jej głowę, aby spod ogrzego zada mogła patrzeć jej prosto w oczy.

- Wiem dobrze o czym mówisz... z powodu mojej krwi byłam niewolnicą, obiektem próżnego pożądania, dziwką, własnością przechodzącą z rąk do rąk. Ale nie mogę przestać się dziwić, jak wiele nas różni... ty jesteś naiwna. Skrajnie głupia i naiwna. Skoro wierzysz, że jakiś bękart sucz jego mać Ilneval zmieni twoje życie na lepsze, jeśli ty sama tego nie potrafiłaś! Ucisk zastąpi jedynie inny ucisk, nieprawość inna nieprawość, a tyrania zostanie zmieciona przez inną tyranię. Jeśli byłaś dziwką pod jednym panem, to służenie innemu sprawi tylko, że będziesz jeszcze bardziej pogardzaną kurwą pod innym! Jedynym rozwiązaniem jest polegać wyłącznie na sobie, znaleźć w sobie siłę do zmiany swojego losu. I to nas różni... dlatego twoim przeznaczeniem jest sczeznąć w tym parszywym miejscu...!

Gniew narastał w kobiecie z każdym zdaniem. Aż w końcu, gdy wykrzyczała ostatnią kwestię, rozedrganą ręką sięgnęła po sztylet i zaczęła powoli i boleśnie podrzynać jej gardło. Orczyca charczała i pluła krwią, ale nie była w stanie się wyrwać ani nic zrobić.

Pojedyncza łza spłynęła z zaczerwienionych od gniewu oczu Maeve.
Ostatnio zmieniony pn gru 03, 2012 11:22 am przez Agnostos, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

pn gru 03, 2012 12:13 pm

Hrotghrar Brragch Gorrgoth syn Ekhratha - rzucający kości klanu Mrocznego Szponu


- Jeśli chciałbym być władcą, droga krwawe ostrze, nie zadowoliłbym się ochłapem, jakie twój pan by mi cisną pod nogi. Jeśli będę miał taki kaprys, samemu wykroję sobie mieczem królestwo godne tej nazwy. - rzucający kości chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak w tym momencie podeszła Mae i złoto łuski przyglądał się z złowieszczym uśmiechem wydarzeniom.
Ogr wyciągnął swą dłoń i zadziwiająco delikatnie starł łzę z policzka Mae, zanim ta spłynęła dalej niż do połowy jej lica. Przesunął swój palec dalej poniżej podbródka dziewczyny i uniósł jej główkę nieco, tak by spojrzała mu w oczy. Uśmiechnął się do niej ciepło, a w jego oczach tliło się zrozumienie. Mrugnął jej pojednawczo a potem spojrzał ponad jej głową na resztę.
- A więc jednak jesteś zazdrosna! - żachnął się po chwili na tyle głośno by pozostali go słyszeli. Hrotghrar wstał i przeciągnął się leniwie naprężając równocześnie swe potężne mięśnie. - Ni eh ktoś skoczy po te ich skarby, i się zwijamy stąd! - zawołał do pozostałych. Potem zerknął znów na Mae.
- Pozbawiłaś mnie właśnie kochanki, mała, kto teraz będzie grzał me posłanie w zimną noc? Grzeczność nakazywałaby, byś mi to jakoś zrekompensowała, co nie?
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

pn gru 03, 2012 12:52 pm

Maeve Shalille

Maeve wypuściła sztylet z zakrwawionej ręki. Gniew uleciał wraz z życiem orczycy. Pozostała jednak bolesna, paląca pustka w sercu... powiększająca się i pożerająca je.

Łatwość odebrania życia tej Krwawe Ostrze, mimo że w pełni śmierć zasługiwała, przeraziła ją.

Po pierwszej, niespodziewanie otartej przez ogra łzie, spłynęła kolejna. Aż zaklinaczka zaniosła się szlochem i rzuciła się w objęcia tej bestii. Wpiła się zakrwawionymi palcami w jego muskularne cielsko. Nic nie odpowiedziała, nie wiedziała, dlaczego to robi.

Zastanawiała się tylko, że skoro potrafi kierować swoim losem tak, jak tego tylko zapragnie, zyskując wpływy, pieniądze, władzę... dlaczego nie może zmienić tego, jak się czuje? Dlaczego wciąż czuje się tak przeraźliwie, beznadziejnie samotna?
Ostatnio zmieniony pn gru 03, 2012 12:53 pm przez Agnostos, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

pn gru 03, 2012 3:49 pm

Hrotghrar Brragch Gorrgoth syn Ekhratha - rzucający kości klanu Mrocznego Szponu


Wyraz zdziwienia przemknął przez twarz ogra. Nie spodziewał się takiej reakcji. Był przygotowany, na kolejną odgryźli wą ripostę. Zdumienie jednak minęło tak szybko, że ewentualny obserwator nie mógł by być pewien, iż naprawdę je dostrzegł.
Potężne ramiona zamknęły się wokół ciepłego drobnego ciała szlochającej dziewczyny. Hrotghrar przycisnął jej rozkoszne krągłości do swej skóry, do swego nagiego torsu. Mae czuła grę stalowych mięśni pod skórą, czuła każdą linię. Czuła drzemiącą w jego ramionach siłę, mimo iż jego uścisk był zdecydowany, nie sprawiał jej bólu. Jednak wiedziała instynktownie, iż teraz jest na jego łasce, gdyby tylko zechciał, jedno naprężenie mięśni starczyło by, by połamać jej żebra, zmiażdżyć płuca i roztrzaskać kręgosłup.
Czuła jednak również ciepło jego ciała oraz donośnie uderzające serce. bum-bum, bum-bum. Spokojny potężny rytm wybijany przez to monstrualne serce działał kojąco. Dawał poczucie bezpieczeństwa.

Jedną ręką Hrotghrar uniósł dziewczynę, jakby nic nie ważyła. A drugą delikatnie pogłaskał po jej główce, rozkoszując się przy okazji dotykiem jej jedwabistych, pachnących włosów.
Jak gdyby od niechcenia posłał pozostałym krótkie, aczkolwiek dumne, spojrzenie myśliwego, który zdobył należną mu nagrodę.
- CIii malutka. - szepnął niemalże czule do jej ucha. - Wiem co czujesz. I wiem czym można zapełnić tą pożerającą twą duszę ranę. No już nie płacz. Jesteś silna, nie roń łez nad tym, co było. Nie płacz nad sobą. Tylko mięczaki i nędznicy rozczulają się nad swym losem. Biadolą i zawodzą nad niesprawiedliwością, nad okrucieństwem jakie ich spotkało. Nie robią nic innego.... są ofiarami i zawsze nimi będą, i dlatego zasługują na wszystko co ich spotyka.
Ale ty, ty nie jesteś ofiarą, prawda? Nie jesteś słaba.
A wiesz co robią zwycięzcy? Powiem ci....
Użyj to, co czujesz, co drąży twą duszę niczym robak. zaczerpnij z tego. Czujesz to? Czujesz tą moc? I powiedz mi. Co czułaś, gdy krew tej orczycy przepłynęła między twoimi palcami? Co czułaś gdy widziałaś jak życie w jej oczach gaśnie. Tak, to jest właśnie to. Nie okłamuj się, zerknij w swą duszę, poznaj siebie i swoje pragnienia. Nie wstydź się ich, wstyd i moralność wymyśliły ofiary, by nałożyć zwycięzcą ich własnymi rękoma kaganiec niemocy. odrzuć to. Bądź szczera ze sobą i swymi pragnieniami. Nie lękaj się.
Użyj tego. Przekłuj ból w pożądanie, słabość w siłę a porażkę w zwycięstwo.
Niech krainy spłyną krwią, niech ci, którzy cię skrzywdzili cierpią i rozpaczają. Niech ich dzieci i ich dzieci broczą we własnej krwi. Niech modlą się do bogów o przebaczenie. Ale my wiemy. My wiemy, że nie może być przebaczenia. Niektóre czyny zasługują jedynie na jedną odpowiedź. A tą odpowiedzią jest krew i cierpienie. I my, ty i ja, tej odpowiedzi udzielimy. Z całą konieczną stanowczością.
Jedynie krwawa zemsta może ukoić twój ból, jedynie rzeka gorącej krwi ostudzi twe pragnienie. W bólu swych wrogów zahartujesz swą dusze, jedynie tak pokażesz, że jesteś zwycięzcą.
Chcesz tego prawda? Przyznaj, że tego pragniesz!
- Ogr szeptał chrapliwym, dziwnie zmysłowym i przekonującym głosem w ucho dziewczyny. Mae czuła na swej łabędziej szyjce ciepło jego oddechu.
Dłoń, którą głaskał ją z początku po główce zsunęła się powoli niżej, delikatnie głaszcząc jej policzek, ślizgnęła się niżej, głaszcząc delikatną skórę na jej karku i ramieniu, potem dalej, sunęła powoli po jej plecach. aż do zagłębienia tuż nad jej zmysłowymi pośladkami. Tam ześlizgnęła się w bok, w dół gładząc po jej biodrze a potem po udzie. Na moment spoczęła nad jej kolanem, by znów rozpocząć swą zmysłową wędrówkę w górę jej nogi.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

pn gru 03, 2012 4:24 pm

Obrazek

Maeve Shalille


Maeve zdawała się być niemal w transie, w ekstazie. Jej serce biło mocniej i szybciej niż kiedykolwiek w jej dotychczasowym życiu. Jej całkowita bezsilność podniecała ją, budziła w niej autentyczne pożądanie. Fakt, że jedną swoją myślą mogła zapewne nagiąć wolę olbrzyma zgodnie z każdym swoim kaprysem nie zmieniał tego ani trochę. Chciała trwać w tej bezsilności dłużej... jak najdłużej. Miała przymknięte oczy, ale chłonęła każde słowo wypowiadane przez Hrotghrara. W jej uszach brzmiały one kojąco. Dokładnie to, czego pragnęła usłyszeć. Usprawiedliwienie. Nie, dużo więcej niż usprawiedliwienie! Wszak zwycięzcy nie potrzebują zmazywać swoich win. Pokuta jest tylko dla słabych.

W końcu otworzyła oczy i głośno zakrzyknęła próbując wyrwać się z żelaznego uścisku.

- Puszczaj mnie prostaku, co ty sobie wyobrażasz?!

A ciszej, tak aby tylko ogr to usłyszał, dodała patrząc mu w oczy, gdy zwalniał swój masywny chwyt.
- Poczekaj, kiedy będziemy sami...

Gdy stanęła znów na ziemi, była to ta sama, niewzruszona Maeve, co przedtem. Nawet zaschniętych łez nie było widać na jej twarzy, jakby zostały zmazane podczas szamotaniny z ogrem.

- Na co się gapicie? Plądrujemy to miejsce, wyrzynamy niedobitki i zmywamy się stąd!

Ale było w niej coś jeszcze. Okrutna, straszliwa pewność. Pewność, że czyją krwią nie spłyną te ziemie, to ona na tym tylko zyska.
Ostatnio zmieniony pn gru 03, 2012 5:15 pm przez Agnostos, łącznie zmieniany 3 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
von Mansfeld
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1778
Rejestracja: wt lip 29, 2008 7:31 am

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

pn gru 03, 2012 7:43 pm


Bez słowa poszedł na północ, kiedy Hrotghrar i Maeve miziali się nad zarżniętą orczycą. Na Maeve było co jeszcze popatrzeć, ale na ogra - niekoniecznie, przynajmniej nie dla faceta. Zresztą, Lothar nie rozumiał, jak do drużyny mógł dołączyć ktoś, kto rozczula się nad sobą po tym, jak zabił zagrażającego mu i jego towarzyszom przeciwnika. Nawet jeśli ten przeciwnik był już bez szans na przeżycie. Tiefling zaszył się na północy, wszedł w ciemność jakby miał ogon wystający ze spodni.

Lothar zaczął podążać w stronę północnej części jaskini, już na samym początku natrafił na rozwidlenie tunelu. Przejście dzieliło się na dwa korytarze. Ten po lewej stronie był dłuższy i skręcał na wschód zaś ten po prawej miał zaledwie kilka metrów i kończył się niewielką wnęką. Zwiadowca wybrał korytarz po prawej. Zbliżył się nieznacznie i zauważył że wnętrze wypełnione jest dziesiątkami drewnianych skrzyń, kufrów, stertami różnego rodzaju płatów materiału, wśród nich większość stanowił len, bawełna ale zdarzał się też i aksamit. Gdzieniegdzie leżały porozrzucane szaty, srebrne misy i butelki wina w większości puste i potłuczone. W środku nich zaś siedział mały ork bawiąc się mosiężnym wisiorem.

Dziecko spojrzało się z zaciekawieniem na łucznika zaczynając szczerzyć radośnie kły nadal bawiąc się swoją „zabawką”. Traper wyprostował się i ma minę poważnego diabelstwa, który jak nigdy nic mówi po orczemu.
- Idź do głównej pieczary. Twoich pobratymców nie ma, nie masz co tu siedzieć.
Ork słysząc słowa mężczyzny zabrał ze sobą wisior i otworzył jeden z kufrów wybierając z niego jeszcze dwa egzemplarze biżuterii po czym zbliżył się do diabelstwa szarpiąc go za spodnie.
- Ty być Szary Szereg? Zabiłeś elfa? -
Lothar postanowił zablefować, wychodzi mu to odrobinę lepiej aniżeli negocjowanie z orkami. Odsunął szarpiącą go rękę orka.
- Ja być Szary Szereg. Elf czekać w głównej jamie.
Dzieciak zdziwił się wielce otwierając usta i ukazując dwójkę swoich dużych kłów.
- Po co przyprowadzać elfa jak można go zabić? -
- Elf czeka. Martwy, możesz to sprawdzić. - łowca zamierzał odciągnąć orczka od domniemanego skarbca.
Ork popatrzył się na diabelstwo, później w głąb tunelu i znów na Lothara po czym zaczął z wolna kierować się na południe trzymając w rękach zabrane kosztowności. Traper minął wzrokiem orka dzieciaka, po czym zakradnął się do składzika, z ostrożnością przeszukał jego zawartość w poszukiwaniu czegoś wartościowego. Zwiadowcę zaintrygowały w szczególności trzy drewniane kufry z wypalonym na wierzchu symbolem pajęczyny. Ich kłódkę i okucia pokrywał delikatny jasnoszary szron. Kolejnym kufrem był ten z którego dzieciak zabrał biżuterię. W środku pełno było srebrnych wisiorów naszyjników, medalionów, spinek, pierścieni i kamieni szlachetnych. Ostatnim ciekawym znaleziskiem była drewniana paka owinięta metalowymi pasami. Dodatkowo pod stertami materiałów w jeden z szat Lothar znalazł niewielką sakiewkę ze złotem, którą niechybnie schował gdzieś pomiędzy płaszczem a tuniką.

~ Czyli znalazłem te niebezpieczne kufry oraz pakę z "żywymi szatami". Będzie powód, by do nich kiedyś wrócić... - westchnął, bo dobrze wiedział, że zwykłe pułapki to pikuś przy nawet prostych magicznych zabezpieczeniach działających już przy jakimkolwiek dotyku. Zauważył bowiem, że kłódka naznaczona jest niewielkim nieco jaśniejszym symbolem przypominającym płatek śniegu a szron pokrywał całe okucia skrzyń. Mężczyzna wiedział że dotknięcie każdego metalowego elementu skrzyni prowadziło do uaktywnienia magicznego efektu. Zostało mu sprawdzić ten kuferek z kosztownościami. Lothar otworzył wieko patrząc uważnie co znajduje się w środku. Głównie było to srebro ale zdarzała się też i miedź i trochę szafirów i bursztynów. Mężczyzna podniósł skrzynkę ważąc ją. Wedłu niego było to z 5 kilogramów. ~ To wszystko. Przejdę do drugiego korytarza ~ .

Po paru chwilach Lothar był już w drugim pomieszczeniu. Była to o wiele większa komnata niż poprzednie pomieszczenie. W centrum znajdowało się wielkie drewniane łoże pokryte kilkunastoma ciemnobrązowymi i szarymi futrami. W boku znajdował się niewielki stolik z kałamarzem, lampą, klatką z czarnym ptakiem wewnątrz i kilkoma kartkami papieru. Ptaszysko widząc diabelstwo zaczęło skrzeczeć przeraźliwie. Zwiadowca wlazł pod łoże i znalazł tam kolejną sakiewkę. ~ To już lepiej. . Wystawił znaleziska na łoże, nie przeszkadzało mu skrzekanie ptaka. Zaczyna podejrzewać, kto będzie *spać* na tym łożu, jeśli drużyna jednak postanowi tu przeczekać noc...

 
Eugenes
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 725
Rejestracja: śr lip 21, 2010 3:11 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

wt gru 04, 2012 12:15 am

Z północnej części jaskini wyszedł orczy dzieciak, gdy tylko zobaczył obraz po walce otworzył usta w szoku upuszczając trzymaną w rękach biżuterie.

***


Lothar zbliżył się jeszcze do stolika patrząc co znajduje się na nim. Znalazł tam kilka pustych kartek papieru i jeden list. Na jednej stronie znajdował się tekst a na drugiej prymitywnie wykonany rysunek kosy która ucinała postać z koroną na głowie.

Jesteśmy gotowi, twoja misja powidła się nie ma kupców, chłopi nie mają gdzie sprzedać ani co kupić, czują gniew i dzięki temu wstępują do nas. Czekamy na was z mieście w naszym posterunku.

Rejes.


 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

wt gru 04, 2012 9:55 am

Obrazek

Maeve Shalille


Maeve zobaczyła małego orka na skraju światła rzucanego wciąż przez jej kamyk.

- Chodź malutki, nie bój się... mamusia jest zmęczona i musiała się położyć... możemy się pobawić, co ty na to?

Nie obchodziło jej, czy mały rozumie wspólny czy nie. Mówiła spokojnym, miłym dla ucha głosem. Podchodziła do niego powoli. W ręku za jej plecami trzymała ociekający krwią nóż.
Ostatnio zmieniony wt gru 04, 2012 9:56 am przez Agnostos, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

wt gru 04, 2012 1:04 pm

Hrotghrar Brragch Gorrgoth syn Ekhratha - rzucający kości klanu Mrocznego Szponu


Hrotghrar odwzajemnił spojrzenie Mae. Mógł poczekać. Lecz w jego oczach tlił się żar, był gotów wziąć ją tu i teraz na trupie orczycy. Rzucający kości wiedział jednak, że czekanie dodaje smaku. Niech ten ogień się jeszcze nieco tli, aż przemieni się w pożerającą wszystko pożogę.

Złoto łuski pół ogr wyszczerzył kły i wzruszył spokojnie ramionami. - Uwielbiam, gdy kobiety piszczą w mych ramionach! - zawołał głośno. Bardziej do pozostałych niż do Mae. Bawiła go ta gra w podchody.

- Zdaje się, że ktoś ważny dowie się co stało się z tymi orkami. Chcemy się nieco zabawić? Zostawimy mu małą wiadomość? - Zawołał do towarzyszy. Już chciał się zabrać za profanację i układanie trupów, gdy w wyjściu do jaskini pojawił się malec.
- Uhm. Czyżby nasz waleczny towarzysz został pokonany przez malca? - rzucił chrapliwie do Koruma. Mając oczywiście na myśli Lothara, który to niedawno zniknął właśnie w tym tunelu, z którego teraz wyłonił się malec.

Hrotghrar uśmiechnął się paskudnie, zobaczywszy nóż za plecami Mae, która zbliżała się powoli do malca. Co za dziewczyna. Ogr czuł, że będzie miał z niej wiele radości. Na pewno nie będzie z nią nudno. Przynajmniej przez stulecie albo dwa. A kto wie, może nawet dłużej.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Re: Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

wt gru 04, 2012 2:04 pm

Obrazek

Maeve Shalille


Ork podniósł głowę patrząc niezrozumiale na twarz zbliżającej się kobiety. Maeve tylko uśmiechnęła się. Nie miała czasu bawić się w niańczenie ani gonienie po jaskini niedobitków orczych dzieci. Utkwiła spojrzenie w małym orku, używając swojego wrodzonego uroku, aby wzbudzić w nim zaufanie. W oczach orka pojawiła się hipnotyczna fascynacja Meave. Dzieciak z wolna zaczął przybliżać się do kobiety bełkocząc coś pod nosem.

Podeszła bliżej, jakby chciała go przytulić. Gdy już go obejmowała, wyciągnęła zza pleców zakrwawiony sztylet.
- Zobacz, twoja mamusia od tego zginęła, będziesz szczęśliwy mogąc do niej dołączyć, prawda? Szkoda tylko, że mnie nie rozumiesz...
W tym momencie wbiła sztylet w brzuch chłopca. Wyciągnęła ostrze i przechodząc na jego osuwającymi się zwłokami ruszyła dalej. Wyraz ponurej fascynacji w jej oczach i krew kolejnej istoty na rękach. Wiedziała, że nie mogą sobie pozwolić na narażanie się na zemstę ze strony młodocianych.

Po zabiciu orka Meave skierowała się na zachód. Po kilku chwilach napotkała kolejnych orków. Była to pięcioosobowa grupa orczyc i ich dzieci. Humanoidy ubrane były w porwane i brudne szmaty i zaczęły głośno krzyczeć widząc kobietę. Jedna z orczyc, gruba i stara miała w ręce podłużną kość. Starucha wrzeszczała machając nią w stronę Meave.

Maeve użyła swojego uroku na najbardziej agresywnej orczycy.
- Rozumiesz mnie? Uciszcie się do cholery!
Skrzek orczych kobiet działał na jej nerwy dużo gorzej niż odgłosy walki. Jednak słowa Meave tylko wzmogły jazgot orków. Starucha najwyraźniej nie rozumiała. Na jej nieszczęście.

Maeve przeszła więc do skuteczniejszych środków. Użyła jednego ze swoich czarów obszarowych, aby skuteczniej uciszyć całą grupę. Feeria różnorakich barw wprawiła w popłoch orczyce jednak dosłownie chwilę później istoty padły na ziemię nieprzytomne od różnokolorowego błysku.

Maeve nie traciła czasu. Zarżnęła każdą z orczyc jak ubojną świnię i delektowała się dłuższą chwilę ciszą przyjemnie dźwięczącą w jej uszach. Przy jednej z orczyc Meave znalazła srebrny naszyjnik z nawleczonym na nim ludzkim uchem.
Rozochocona zaczęła przeszukiwać resztę zabitych. Jedna z nich za pasem trzymała małą sakiewkę. Czarodziejka otworzyła ją. W środku znajdowały się niewielkie gnijące czarne owoce o kulistym kształcie i odrażającym zapachu. Użyła jeszcze podstawowego czaru wykrywającego magię, ale nie znalazła obecności żadnych aur magicznych. Reszta jaskini była pusta i nie było w niej nic ciekawego.

Meave udała się więc na południe. Tam znalazła stertę wyliniałych futer i zniszczonych szmat na ziemi, widocznie tutaj znajdowała się orcza „sypialnia”.

Po drodze wpadła jeszcze na pewien pomysł, jak może się "odwzajemnić" ogrowi za jego podarunek...

Wróciła do jeszcze ciepłych trupów orczych kobiet i oderżnęła głowę skrzeczącej staruchy. Trochę to zajęło. Zwykły sztylet nie był do tego zbyt dobrym narzędziem. Musiała zaprzeć się nogą, żeby oderwać głowę od rdzenia i kregów szyjnych. Podeszła do ogra i rzuciła w niego krwawiącym czerepem.

- Masz Hrot, łap! Zachowaj to jako wyraz mojej wdzięczności, a jeśli kiedyś przyjdzie ci do głowy żałować, że za dużo trajkoczę, ożywimy tę orczą staruchę i przekonasz się, że mogłeś trafić gorzej!

Była zadowolona z dowcipu. A także z faktu, że jaskinia mogła posłużyć za tymczasową kryjówkę dla nich. W każdym razie było w niej wszystko, co powinno być potrzebne do życia...

Odwróciła się do Lothara i spytała go.

- Czy udało ci się dowiedzieć czegoś o tym miejscu oraz o mocodawcach naszych małych orków? Masz wszystkie kosztowności? Pokaż, gdzie to masz, to potem podzielimy łupy.

Ostatnio zmieniony wt gru 04, 2012 2:22 pm przez Agnostos, łącznie zmieniany 4 razy.
Powód:
 
Eugenes
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 725
Rejestracja: śr lip 21, 2010 3:11 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

wt gru 04, 2012 2:37 pm

Rzucający kości zauważył że na szyi półorczycy znajduje się jakaś błyskotka. Ogr sprawnym ruchem zerwał biżuterie i zaczął przyglądać się jej uważnie.

 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

wt gru 04, 2012 5:02 pm

Hrotghrar Brragch Gorrgoth syn Ekhratha - rzucający kości klanu Mrocznego Szponu


Rzucający kości przyglądał się jak Mae z zimną krwią wbija nóż w bebechy malca. Uśmiechnął się paskudnie i cmoknął głośno z zadowolenia. Rozpruty brzuch to paskudna i dość powolna śmierć. Hrotghrar Zerknął zza ramienia na pozostałych, by ocenić ich reakcję. Cieszył się, że nie mają w grupie paladynów.

Rzucający kości złapał zgrabnie lecącą oderżniętą orczą głowę w swą wielką dłoń. Naszyjnik był ciekawy, nawet bardzo. Schował go jednak na razie za pazuchę.
- Ależ skąd słoneczko moje. - zaczął ogr przymilnym głosem. - Uwielbiam twój srebrzysty głosik. Już nie mogę się doczekać jak w ekstazie będziesz rozgorączkowana wołała nim me imię. - - Ogr zwrócił się do odciętej głowy - Pewno też chciała być to zobaczyć co starucho?
Chwycił drugą dłonią za szczękę orczycy i udając, że ona przemawia odezwał się zmienionym głosem - Oj tak wielki i potężny. To będzie iście królewskie przedstawienie..
- Jak mnie ładnie poprosisz starucho, postawie twą głowę na nocnym stoliczku, byś mogła się przyglądać. - Potem znów zmienionym głosem - O tak bardzo proszę o najpotężniejszy z żyjących..
- Przykro mi, nie starałaś się dość. - sykną ogr i cisnął głowę za siebie. Z nieprzyjemnym trzaskiem pękającej czaszki głowa orczycy walnęła w skalną ścianę, a potem podskakując kilka razy potoczyła się wzdłuż korytarza.

- To jak, zostajemy tu na noc? Późno się robi a jam głodnym jest. Sobaczym co mają tu do żarcia. - oznajmił i ruszył przeszukać jaskinię. Głowa staruchy zdradziła mu, że tu czy owdzie ktoś może się jeszcze znajdować w tej jaskini. Postanowił ją całą przeszukać, rozglądając się za intruzami, ale też za magicznymi przedmiotami i oczywiście czymś do jedzenia.
Wyciągnął zza pasa wysuszoną gałkę oczną, przebitą kostną igłą, szepcząc inkantację, zgniótł fetysz. Oczy ogra zalśniły niebieskim blaskiem.


 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

wt gru 04, 2012 11:51 pm

Obrazek

Maeve Shalille


- Stój, pójdziesz szukać żarcia za chwilę. Mamy najpierw ważniejsze kwestie do ustalenia!

Maeve skierowała swe słowa do ogra tonem nie znoszącym sprzeciwu. Po czym klepnęła w plecy orka tarczownika - ostatniego, który pozostał przy życiu w tej jaskini i zakładając ręce na ramiona zaczęła przemawiać.

- Zostaniemy tu na noc. Ale musimy się liczyć z tym, że wparują tutaj tarczownicy albo, co ciekawsze, mocodawcy naszego Ronga i jego kompanów. Co to znaczy? Po pierwsze musimy wyznaczyć warty. Po drugie, niech ktoś uda się na przełęcz i sprzątnie truchła orków... wystarczy je skulać w dół przepaści. Nasza karawana może pozostać, będzie wyglądała na splądrowaną przez orków i nie wzbudzi podejrzeń, że są wyrżnięci do nogi. A po trzecie zwiążmy naszego orczego kolegę - wykorzystamy go do małej gierki, żeby wyciągnąć więcej informacji, jeśli jego mocodawcy się zjawią...

Wpatrywała się chwilę w tępo wpatrującego się przed siebie orczego wojownika. Nagle jednym ruchem dobyła sztyletu i wbiła go w kark potężnego wojownika. Ork zacharczał i zaczął dławić się krwią, by po chwili upaść na ziemię w konwulsjach.

Maeve dodała beznamiętnie.

- Skreślcie ostatni punkt. Nie potrzebujemy zakładników, żeby dostać informacje, których będziemy chcieli.

Po czym położyła nogę na jego truchle i rzuciła porozumiewawcze spojrzenie ogrowi, a zwracając się do pozostałych, dodała.

- Jeśli komuś nie podobają się nasze metody, to teraz jest czas na wyrażenie swojej opinii. Zadaliśmy dzisiaj wiele śmierci i bólu, być może część z nich uważacie za niepotrzebne. Ale zbliża się wojna. Jeśli takie metody się wam nie podobają... to polecam znaleźć inny sposób zarobku. Jasne?

Nie znając dobrze większości kompanów Maeve stawiała sprawę na ostrzu noża. Ale coraz bardziej podobała jej się ta nowa rola. Ogr okazał się być co najmniej intrygujący i kompetentny w wielu dziedzinach. Ale brakowało mu charyzmy. Jeśli mieli stanowić zgraną drużynę, potrzebowali przywódcy... przywódczyni. A jeśli nie mieli być zgrani... to lepiej było zabić tych, którym to nie pasuje teraz i zgarnąć ich dolę, niż ryzykować wpadkę bądź sztylet między łopatkami.
Ostatnio zmieniony wt gru 04, 2012 11:55 pm przez Agnostos, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
von Mansfeld
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1778
Rejestracja: wt lip 29, 2008 7:31 am

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

śr gru 05, 2012 9:03 am


Zwinął list w rulonik i schował, a następnie zaczął zbierać się z tym całym straganem kosztowności spod łóżka. Zwinął je w jedno niedźwiedzie futro, przytachał do kufra z kosztownościami, a następnie oba razem wziąć w dwie ręce i zanieść do "głównej jamy".

Na miejscu, postawił ten kufer na środku.
- W skarbcu są jeszcze cztery skrzynie. Trzy kufry zabezpieczone magią, jedna duża podejrzana paka. Chcecie, to sprawdźcie. A tak poza tym, tylko jedno łoże, reszta będzie musiała spać na ziemi, jeśli chcecie tutaj przenocować.
Oparł się o ścianę, westchnął tak, jakby miał w ustach skręta.
- Zostało jeszcze to. - położył list z sypialni na kufrze. - Szary Regiment czeka w mieście na orków. Ten martwy już dzieciak... - zerknął na truchło orczka. - ...pytał się o to, czy jako Szary Szereg zabito jakiegoś tam elfa.
Przyjrzał się tej (kolejnej) scenie odstawionej przez Maeve. Przewrócił czyma.
- Rozluźnij się. To tylko wojna.

 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

czw gru 06, 2012 4:10 pm

Trax

Podczas gdy reszta zabrała się za przesłuchiwanie jeńców kot przysiadł na jakimś większym kamieniu i opierajac się o ścianę jaskini obserwował z uwagą rozgrywającą się przed nim scenkę. Nie miał najmniejszej ochoty interweniować w cały proces. Z urokiem skrzydlatej i znaczną „siłą przebicia” olbrzyma mieli większe szanse na wyciągnięcie informacji od orków niż on.

Samo przesłuchanie było widowiskiem nader ciekawym i równie zabawnym. To co stało się jednak później okazało się jeszcze lepsze. Nie spodziewał się by Maeve miała w sobie chciaż ksztę czułości i jej późniejsze działania jedynie potwierdziły go w tym przekonaniu. Po olbrzymie też nie spodziewał się nawet próby pocieszenia kobiety. Obstawiał raczej że ten przejdzie od razu do próby gwałtu. Cóż, wszyscy pełni byli niespodzianek.

Skrzydlata dokonała niemałej rzezi ale Trax nie miał jej tego za złe. Zrobiłby podobnie. Chęć darowania małym orkom życia była by szczytem hipokryzji z ich strony.
Reszt planu również miała sens.

-Możemy tu nocować. Nie ma problemu. Trochę szkoda ostatniego jeńca... Teraz będzie się trzeba postarać o bardziej kompetentnego informatora do przesłuchania.

Trax przeszeł się powoli po jaskini zwiedzając ja samu i sprawdzając czy orki nie miały czegoś do jedzenia co też rzeczywiście do jedzenia by się nadawało.
 
Eugenes
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 725
Rejestracja: śr lip 21, 2010 3:11 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

czw gru 06, 2012 8:59 pm

Ogr rozejrzał się dokładnie po jaskini. Za zachodzie znalazł kilka martwych orczyc w tym jedno bezgłowe ciało. Na południu znajdowała się sypialnia zielonoskórych. Leżały tam na ziemi futra i duże płaty bawełny. Rzucający Kości nie znalazł tam prawie nic ciekawego oprócz kilku zabitych królików.
Hrotghrar widząc że nie znajdzie tu nic ciekawego skierował się kolejno na północ. Tam natrafił na niewielką komnatę wypełnioną łupami. Magiczne aury zaczęły jaśnieć w kilku miejscach pomieszczenia. W dwóch z trzech skrzyń z wypaloną na wieku pajęczyną, w drewnianej pace owiniętej metalowymi pasami i w niewielkim kufrze.
Org zdecydował się też podążyć do miejsca z którego niedawno wrócił Lothar. Olbrzym znalazł tam dużą salę z łożem w centrum, małym stolikiem i ptaszyskiem wrednie skrzeczącym na widok Ogra. Z żadnego z miejsc w leżu nie biły magiczne aury.

Trax od razu zainteresował mieczem ostatniego zabitego. Ostrze wyglądało na zwyczajne ale czuł że coś jest z nim nie tak. Meave pozwoliła sobie zbadać ostrze wykrywając w nim słabą magię ze szkoły nekromancji. Następnie kot zajął się jak i reszta jego kompanów "zwiedzaniem" podziemi jednak znalazł tylko to o czym wcześniej mówił Lothar.

***


O świcie drużyna zeszła z jaskini do wozów. Okazało się że dwója z koni które w czasie walki rozdzielono od pojazdów znikła. Widocznie w nocy wierzchowce musiały się czymś spłoszyć.


 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

sob gru 08, 2012 3:37 pm

Hrotghrar Brragch Gorrgoth syn Ekhratha - rzucający kości klanu Mrocznego Szponu


Jeszcze przed nocą...
Hrotghrar Sprawdził całą jaskinię. Była nawet całkiem przytulna. Nadawałaby się na bazę wypadową. Pewno dlatego orki ją właśnie tak użyły.
W sypialni znalazł kilka królików, dziwne miejsce do przechowywania jadła, ale te orki zawsze były nieporządne. Rzucający kości wziął je pod pachę i ruszył dalej. Skarbczyk i sypialnia były ciekawsze. Wielki ogr podszedł do skrzeczącego ptaka i uspokoił go nieco podając kilka ziarenek. Złoto łuski miał pewien talent do zwierząt. Łóżko też było niczego sobie. Ogr zrzucił na nie swój plecak, by nijako zarezerwować je dla siebie. Miał spore oczekiwania co do dzisiejszej nocy. Potem wrócił się do głównej komnaty, by zając się kolacją i trupami.
Szybko i sprawnie oczyścił króliki i nabił je na rożen nad ogniskiem, niebawem po jaskini rozszedł się słodki zapach pieczonego mięsa.
Gdy jedzenie się piekło, rzucający kośćmi zajął się trupami. Sprzątnął je nieco, ściągając je gdzieś na bok, najlepiej do orczego wychodka. Każdemu trupowi odciął język i głowę.
Głowy nabił jedna na drógą na dwie znalezione włócznie, po czym tak zbudowane totemy zamocował przy wejściu do jaskini, ale od środka, to jest w głównej sali, ale naprzeciw wejścia. - Pozdrowionka dla ich mocodawcy. - wyjaśnił krótko.
Języki zaś zabrał do ogniska, gdzie piekły się króliki, i je również nabił na rożen. - Szkoda, że nie mam cebulki i oliwek, byście spróbowali mojej słynnej sałatki z jęzorków! - zawołał do towarzyszy.
Delikatne mięso jęzorów skwierczało przez kilka minut nad ogniem, aż rzucający kości ściągnął jadło znad ognia i rozdzielił między towarzyszy. Przynajmniej tych, którzy byli gotowi zjeść króliki z lekko podsmażonymi, jeszcze krwawymi, orczymi jęzorami. Do tego była pajda pachnącego chleba i nieco sera.
- Palce lizać, prawda? - zawołał zadowolony z siebie ogr.
Jednego królika zabrał ze sobą na zewnątrz, gdzie gwizdnięciem przywołał swe ptaszyska dając im mięso. Drobne prezenty podtrzymują przyjaźń jak twierdził ogr.

Po kolacji Ogr się oddalił do swego łoża, rzucając Mae jednoznaczne i nieco rozgorączkowane spojrzenie.

Nad ranem wstał, by podjąć swą wartę. Lubił ten poranny okres, gdzie słońce wstaje w krwawej łunie rozpraszając mrok, a drapieżniki kładą się spać po nocy udanych łowów, zlizując ostatnie krople krwi z swych czarmych warg.

Gdy również reszta towarzyszy wstała, ogr zaproponował, że podejmie się otwarcia skrzyń, bardzo korciło go, co też jest w środku. Ze względu na historyjkę orka, wolał jednak nie podejmować ryzyka otwierając je samemu.
Przed każdym podejściem ogr korzystał z pomocy swych fetyszy i działał bardzo ostrożnie, jednak jedna po drugiej, pułapki na skrzyniach ulegały jego zręcznym, aczkolwiek wielkim paluchom.
Jedynie pakę związaną metalowymi pasami zostawił nietkniętą. - Tą zabierzemy ze sobą, otworzę ją w innym miejscu, bardziej przychylnym. - oznajmił.

Pierwszą skrzynią którą otworzył ogr był niewielki kuferek pełen złota, srebra i klejnotów. Olbrzym nie mógł wsadzić swoich łap do małego pojemnika długo męcząc się ze znalezieniem przedmiotu z którego emanowała magiczna poświata. Po paru długich chwilach natrafił na pierścień z dużym czerwonym klejnotem. Przyjrzał się dokładnie biżuterii i rozpoznał że w kamień który ozdabiał pierścień jest portalem do planu Żywiołu Ognia. Znał działanie takiego typu magii i wiedział że kulisty kryształ mógł wybuchnąć gdy o coś mocniej uderzy spalając właściciela tej pięknej błyskotki.
Kolejne kufry były zapieczętowane magią. Jego sprawne ruchy szybko pozwoliły otworzyć skrzynię. Gdy to się udało Hrotghrar jednym silnym ruchem wyrwał kłódkę z częścią okucia, wrzeciądzem i skoblem.
W pierwszym z nich znalazł kilka sztyletów owiniętych w czarny materiał. Była też wewnątrz kolejna niewielka skrzynia również o czarnej barwie zrobiona z metalicznego materiału. W środku niej było kolejne ostrze które emanowało magiczną energią. W następnym kufrze Ogr znajdował się płaszcz o jasnoniebieskiej barwie i w ostatnim kilka pergaminów z delikatnej jasnej skóry. Na powierzchni znajdowały się ciągi liczb, nazwy oręża i zbroi, trucizn i innych przedmiotów handlowych takich jak wełna czy nazwy trunków. Przy tych zestawieniach pojawiały się litery i nazwy miast takich jak Martwe Śniegi, Sundabar, Kotlina Auvana, Silvermoon.

Odchodząc, Rzucający kości zabrał ze sobą klatkę z ptaszyskiem oraz skrzynie z pułapkami, jak i owiniętą w metalowe pasy pakę. Ptaka było mu jakoś szkoda, a paka była ciekawa ze względu na jej zawartość. Jednak nie chciał jej otwierać tu, wolał bardziej przychylne miejsce. A pułapki można było również sprzedać. Pewno były więcej warte, niż to co do teraz znaleźli.

Dotarłszy na dół, do wozów Hrotghrar zauważył zniknięcie koni. Nieco się zasępił. - Co za dureń pętał konie? - Ogr podszedł do miejsca gdzie przywiązane były konie i sprawdził postronki. Interesowało go, czy były zerwane, czy przecięte.
- Mae, wznieś swe rozkoszne krągłości na wyżyny, i zobacz czy gdzieś nie dostrzeżesz naszych kucyków. - zaproponował. Konie na pewno nie oddaliły się zbytnio, nie nocą. Może uda się je wypatrzeć.



Ostatnio zmieniony sob gru 08, 2012 4:42 pm przez Ehran, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Eugenes
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 725
Rejestracja: śr lip 21, 2010 3:11 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

sob gru 08, 2012 5:45 pm

Olbrzym przyjrzał się postronkom. Skórzane pasy były wyrwane z gleby. Rzucający Kości spojrzał wokoło, skalne podłoże nie pozwalało orzec w którą stronę uciekły wierzchowce.
 
Awatar użytkownika
Agnostos
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2259
Rejestracja: śr paź 05, 2005 9:47 pm

Re: Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

sob gru 08, 2012 7:32 pm

Obrazek


Maeve Shalille


Maeve spałaszowała króliki faszerowane orczymi jęzorami ze smakiem. A w zasadzie, to pożarła je. Aż trudno było uwierzyć, że taka drobna osóbka ma tak wilczy apetyt. Gdy ogr odchodził posyłając jej jednoznaczne i pełne niecierpliwości spojrzenie, z przekornym uśmiechem na twarzy odprowadziła go swoim powłóczystym, gorącym wzrokiem... po czym wstała, wzięła swoje manatki i skierowała wprost do wyjścia z jaskini.

Chciała być sama, choć nie wiedziała do końca dlaczego. Wiedziała jednak, że musi znaleźć jakieś źródło wody, żeby się odświeżyć i zmyć zaschłą krew, która pokrywała jej ręce aż po łokcie. Godziło to w jej poczucie piękna... w umiłowanie własnego ciała, które musiało być idealne i bez żadnej skazy.

Gdy wzleciała trochę wyżej znalazła piękną małą sadzawkę utworzoną przez wartki potok w miejscu, gdzie kilka kamieni i obalone drzewo zagrodziło jego drogę. Rozebrała się, rozpuściła włosy i z lubością zanurzyła w lodowatej wodzie. Czuła, jak jej serce przyspiesza swoje bicie. Lodowaty uścisk wody przypomniał jej przez krótki moment uczucie, którego doświadczyła podrzynając gardło tej wygadanej orczycy. Jakaż ona była brzydka. Szkaradna bestia. Nie zasługiwała na życie. Czy jednak można ją było winić za to, kim była? Kim się urodziła? Albo te orcze ropuchy i ich bękarty, które powyrzynała w jaskini... jakiż był cel istnienia takich kreatur? Może żaden? Może tylko taki, aby to ona, Maeve, mogła się zahartować, przyzwyczaić, zabić swoją wrażliwość? Nie wiedziała. Wiedziała tylko, że stanowczo zbyt długo siedzi w lodowatej wodzie.

Usiadła na pobliskim pniu drzewa i wycierając się i ubierając dostrzegła jakiegoś zabłąkanego motyla. Co on w ogóle tutaj robił, w górach, o tej porze roku? Był piękny. Nie tylko dlatego, że skrzydła, które rytmicznie składał i rozkładał były tak podobne do jej własnych. Po prostu taki był - czyste zwiewność i piękno zaklęte w całym jego jestestwie. Pozwoliła mu odlecieć wpatrując się jeszcze chwilę za nim z zachwytem. Pomyślała zaraz ~ A co gdybym spotkała go jako obrzydliwą poczwarkę? Pewnie rozgniotłabym ją po stopą...I dobrze, skoro bogowie odwracają od nas swój wzrok, zostawiając losy życia i śmierci ślepemu losowi, pozostaje nam tylko odnaleźć siłę i samemu robić i zagarniać to, co nam się należy... i po co mamy odwagę sięgnąć.

Przyjrzała się uważnie swojemu odbiciu w sadzawce. Była idealna. Nowy strój, który wdziała podkreślał to co miał podkreślać i odsłaniał to, co miał odsłaniać. Nie robiła tego dla ogra. On rzuciłby się z wywieszonym ozorem na każdy kawał mięsa. Robiła to dla siebie. W końcu kochała siebie i swoje wyobrażenie siebie. Bez względu na to, jak często się ono nie zmieniało...

Obrazek


***


Lecąc z powrotem do jaskini była pełna myśli o nadchodzącej nocy. Zamierzała się przespać z ogrem, to nie ulegało wątpliwości. Z jednej strony podpowiadał to jej pragmatyczny instynkt. Ogr okazał się być najbardziej intrygującym ze wszystkich towarzyszy i, co tu dużo mówić, najbardziej potężnym. Był wartościowy jako sojusznik, a tym bardziej jako coś więcej niż sojusznik. Ale było coś jeszcze. Coś dużo trudniejszego do nazwania. Kiedy w przeszłości oddawała się innym będąc do tego zmuszoną, potrafiła nic nie czuć, odciąć się całkowicie, myśleć o czymś innym. Teraz natomiast nie potrafiła przestać myśleć o tej nocy... i to w kategoriach innych niż ubicie prostego interesu, wymiana obustronnych korzyści. Ale w kategoriach, których nie potrafiła nazwać znanymi sobie słowami i pojęciami.

Jedyne, co potrafiła nazwać i przywołać w swojej pamięci to ten krótki moment, gdy ogr otarł łzę z jej policzka. I sposób w jaki to zrobił. Nawet jeśli intencje ogra były całkowicie instrumentalne, to ten jeden gest był niewątpliwie inny. Był bezinteresowny. I czuły.

Nigdy wcześniej nie doświadczyła takiego gestu.

***


Ogr na wpół leżał na łożu, oparty połowicznie o ścianę, z rękoma splecionymi za głową.
Ogr uśmiechnął się chytrze - przychodzi mi to i owo na myśl - oznajmił rozprostowując się na łożu. Poklepał wielką ręką miejsce obok siebie. - wskakuj słodziutka, ogrzałem ci miejsce.

Czarodziejka podleciała i usiadła na skraju łóżka. - Oszczędzę ci zatem domysłów, bo widzę, żeś nie skory w tej chwili do myślenia. - Odwzajemniła się równie przebiegłym uśmiechem i kontynuowała. - Opowiesz mi o swojej mocy, o tym skąd ją czerpiesz i jakim panom służysz... oraz co zamierzasz dzięki niej osiągnąć... a jeśli będziesz miły i ładnie poprosisz to pozwolę ci się wywiązać z tej przysługi po, a nie przed. Uniosła się kawałek ponad łóżko, znajdując się poza zasięgiem wielkich łap ogra i czekając na jego odpowiedź.

Rzucający kości się nieco skrzywił, nie był w nastroju na rozmowy. Rzaden mężczyzna nie jest, nie przed. Skory do obietnic, tak, zapewne mężczyzna przed, obieca wszystko, jednak hucząca w głowie krew nie pozwala na zebranie myśli na tyle, by był w stanie na artykułowaną wypowiedź.
- Chodź tu. - rzekł stanowczo, władczo. - Opowiem ci wszystko, co chcesz wiedzieć, ale krew we mnie wrze, i nie skorym do czekania.

- Ależ oczywiście, że opowiesz. - Maeve bawiła się całą sytuacją, najwyraźniej chciała przetestować, do czego ogr będzie w stanie się posunąć. Udawała brak zainteresowania, gdy z westchnieniem dorzuciła od niechcenia. - Ale to nie była ładna prośba, więc ja sobie poczekam aż zrobisz się... potulniejszy. Zatrzepotała rzęsami i odsunęła się kawałek.

Z gardła ogra wydobył się złowrogi warkot.
- Potulniejszy? Kobieto, nie drażnij mnie. Jestem Hrotghrar Brragch Gorrgoth syn Ekhratha, ostatni rzucający kości klanu Mrocznego Szponu, pierwszy zwiastun nadejścia armagedonu, apostata unicestwienia samego czasu, jestem ten, który siedzi po prawicy tego, który czeka u kresu istnienia. Ja-nie-bywam-potulny! - smoczołuski ostatnią frazę wypowiedział przez zaciśnięte zęby.

Podniósł się na łóżku, Mae była szybka, zapewne uchyliłaby się przed jego rękoma. Jednak ogr nagle zniknął, jakby wessany w czarną dziurę, cofająca się nadal przed ogrem Mae nagle uderzyła o coś plecami, choć jeszcze przed chwilą tam nic nie było. To Hrotghrar teleportował się za nią. Stalowy uścisk potężnych ramion uwięził dziewczynę. Siła była tak wielka, że wydusiła jej powietrze z płuc, a żebra aż zatrzeszczały w proteście, gotowe pęknąć, przy choćby minimalnie mocniejszym ucisku. Dziewczyna już oczyma wyobraźni widziała, jak ogr siłą bierze to, czego mu dobrowolnie dać nie chciała. Jednak nic takiego się nie stało.
- Nie jestem twoją zabawką kotku, nie ma tu nikogo, więc oszczędź mi swoich gierek, gdyż nie jestem w nastroju. Przed innymi możemy odgrywać komedię, to nawet zabawne, ale gdy jesteśmy sami będziesz mnie traktowała z odpowiednim szacunkiem. W zamian ja odwdzięczę ci się tym samym i będę traktował cię jak równą sobie. - rzucający kości rozluźnił swój uścisk wypuszczając dziewczynę.
- Wybieraj Mae - chyba pierwszy raz zwrócił się do niej po imieniu. - Albo zaniechasz gierek i pokażesz mi swe prawdziwe oblicze i odpowiedni szacunek, albo zmiatasz stąd. Jeśli chcesz zachowywać się jak dziwka, kupcząca swymi wdziękami, to wybacz, ale trafiłaś pod zły adres, ja nie będę tracił na ciebie czasu, kurw w mieście mi pod dostatkiem. - Ogr skrzyżował ramiona na piersi, czekając na odpowiedź Mae. Dziewczyna najwidoczniej trafiła na jakiś czuły punkt giganta, Co sprowokowało tak gwałtowną reakcję. Lecz teraz ogr stał spokojnie, całkowicie opanowany. Czekający.

Mae momentalnie zszedł kokieteryjny uśmiech z twarzy. W jednej chwili przestała odgrywać swój mały teatrzyk. Nie wyglądała jednak na przestraszoną, raczej na skrajnie podekscytowaną. Podeszła bliżej i wtuliła się w bestię, która przed nią stała. Hrotghrar Brragch Gorrgoth syn Ekhratha, ostatni rzucający kości klanu Mrocznego Szponu, pierwszy zwiastun nadejścia armagedonu mógł poczuć jak jej serce biło z zawrotną szybkością, niczym serce kolibra, który musi pozostać w ruchu, aby przeżyć. Mae wyszeptała tylko. - To nie nauczyłeś się jeszcze, że kobiety pragną zupełnie czego innego niż mówią...? Chodź, nauczę cię choć tego... a do armagedonu przejdziemy później.

Ogr się widocznie rozluźnił. objął Mae czule, podniósł ją i ruszył w stronę łoża.

***


Dalsze, bez wątpienia ciekawe wydarzenia, pozostawiamy jakże bujnej fantazji drogiego czytelnika. Wystarczy jedynie nadmienić, iż kochankowie nie byli zbytnio cisi, a głosy niosły się całkiem dobrze, odbijając się od kamiennych ścian jaskini i skutecznie utrudniając spokojny sen reszcie śmiałków.

Schowani pod grubym futrem, nadzy i wtuleni w siebie, zaspokojeni leżeli czas jakiś odpoczywając i ciesząc się samą swą bliskością. Wtedy rzucający kości podjął swą opowieść.

Zdradził Mae iż żyje już bardzo długo. Służył Imperium Imaskar za czasów jego chwały. On i jego klan walczyli z rebelią. Ich pani, potężna czarownica, używała swej magii, by wzmocnić swych żołnierzy. I choć mało to w końcowym rozrachunku zmieniło, to między innymi temu zawdzięcza część swej mocy. Jego magia wywodzi się z starej sztuki gigantów, i polega głównie w nasycaniu przedmiotów magią. Jednak wszystko to blednie w obliczu pradawnej mocy, której to ich pani się zaprzysięgła, a z nią i jego cały klan.

Jest to pewien odłam kultu Chronepsisa. Ogr wieży, iż Chronepsis to więcej niż tylko smocze bóstwo. Jest przekonany iż to aspekt samego czasu. Z początkiem, który już odszedł w niepamięć, i z końcem, który to niebawem nadejdzie, a z nim razem zakończy się istnienie. Jest to nieuchronne. Gdy nadejdzie Armageddon, i wszystko i wszyscy spłoną na stosie unicestwienia, z popiołów wyłonią się wybrańcy, by niczym feniks odrodzić się i z mocą bliską bogów na nowo rozpocząć cykl istnienia.

Maeve słuchała tych opowieści z zapartym tchem. Oto po raz pierwszy w całym jej krótkim życiu, zrozumiała, że istnieją cele i losy większe od niej samej. Pociągało ją to i mimo niewyobrażalnego ogromu powagi wizji, jaką roztoczył przed nią rzucający Kośćmi czuła, że to jest ta rzeczywistość, w której pragnie mieć swój udział. Równie kluczowy udział, co on.

***


Po stwierdzeniu ucieczki wierzchowców, Maeve wzleciała ponad przepaść i pobliską grań spróbować dojrzeć, czy w zasięgu wzroku dostrzeże zagubione konie lub jakiekolwiek ślady potencjalnych ich złodziei.
Ostatnio zmieniony śr gru 12, 2012 3:48 pm przez Agnostos, łącznie zmieniany 6 razy.
Powód:
 
Eugenes
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 725
Rejestracja: śr lip 21, 2010 3:11 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

ndz gru 09, 2012 3:00 pm

Przełęcz Silverymoon


Gdy Meave wzleciała w górę ujrzała górzysty teren ozdobiony w kilku miejscach niewielkimi wątłymi krzewami. Spojrzała na krętą stromą ścieżkę którą przybyli. W oddali zobaczyła jak boczna droga łączy się z głównym traktem kupieckim. Tam zaś na trakcie majaczyło kilka ciemnych niewyraźnych konturów z wolna poruszających się w stronę doliny Sundabar.
 
Awatar użytkownika
Novack
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 253
Rejestracja: pn lip 26, 2010 10:16 am

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

ndz gru 09, 2012 3:31 pm

Obrazek

Dio Blackstar


Księżyc chował się już niemal za horyzontem zwiastując rychło nadejście nowego dnia. W karczmie „Kamiennym Żmij” było tylko kilka osób. Większość stanowili opoje którzy albo błądzili nieobecnym wzrokiem albo spali na stołach i krzesłach, jeden z tych jegomościów charczał głośno przez co karczmarz zaczął go popychać i szturchać próbując obudzić.

Przy szynku stał Fior. Najemnik spojrzał na dno kufla który trzymał w ręku dopijając resztę znajdującej tam ciemnej cieczy. Następnie rzucił kilka monet na drewniany blat szykując się do wyjścia, kiedy drzwi karczmy otwarły się z głośnym skrzypnięciem nienaoliwionych zawiasów. Fior obejrzał się, oczekując, że ujrzy jakiegoś zbłąkanego wędrowca, jednak za drzwiami hulał tylko wiatr.

Poirytowany karczmarz wyszedł zza szynkwasu, pod nosem miotając przekleństwa pod adresem zachlajmordów, którzy nawet drzwi nie potrafili porządnie za sobą zamknąć. Zrezygnowany Fior wzruszył tylko ramionami i już miał wstawać z miejsca, kiedy za swoimi plecami usłyszał cichy głos:
- Słyszałem, że Twój szef szuka zdolnych ludzi do pracy. Wybornie się składa, bo ja obecnie szukam dobrze płatnego zajęcia.
Najemnik błyskawicznie odwrócił się w poszukiwaniu źródła tajemniczego głosu. Dopiero wtedy spostrzegł, że dosłownie o pół kroku za nim spod ziemi wyrosła niepozorna postać niziołka. Karzełek widząc zdumiony wyraz twarzy Fiora, ciągnał dalej, pozwalając sobie na nieco ironiczny uśmiech:
- A zatem skoro "rozmowę kwalifikacyjną" mamy już za sobą, przejdźmy do konkretów. Po pierwsze, należałoby się przedstawić. Dio Blackstar, do usług! Fior, jak mniemam?
 
Eugenes
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 725
Rejestracja: śr lip 21, 2010 3:11 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

ndz gru 09, 2012 5:45 pm

Sundabar [Kilka dni wcześniej]


Chwilowe zaskoczenie szybko znikło ustępując miejsca znużeniu. Fior niezbyt lubił tą karłowatą plagę która rozpleniła się po całym kontynencie zabierając pracę rodowitym mieszkańcom i parając się wszelkiej maści oszustwami. – Zacna sztuka podejść mnie niziołku, niemniej jednak zrzucić to trzeba na karb mojego zmęczenia i kilku kufli wypitych dzisiejszej nocy. Złoto jakie oferuje Traubor zwabia wielu a ja mam dbać o to aby pod jego komendę trafiali porządni najemnicy a nie zwykli włóczędzy. – Po tych słowach łysiejący mężczyzna skierował się w stronę wyjścia nieznacznie się kłaniając Dionowi.
 
Awatar użytkownika
Novack
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 253
Rejestracja: pn lip 26, 2010 10:16 am

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

ndz gru 09, 2012 7:40 pm

Obrazek

Dio Blackstar


- O tak... Zmęczony umysł potrafi płatać figle. -
powiedział czarodziej, widząc jak Fior odwraca się do niego plecami. Ułamek sekundy później Dio zmaterializował się wprost przed oczami najemnika, ponownie wprawiając go w niemałe zdumienie.
- Jeżeli dalej bierzesz mnie za zwykłego włóczęgę, to chyba nie jesteś ekspertem, za którego Cię uważałem. A zatem, usiądziemy i porozmawiamy jak profesjonalista z profesjonalistą, czy też pozwolisz, żeby osobiste uprzedzenie stanęło Ci na drodze do zawarcia korzystnego dla obu stron interesu? - widząc, że tym razem chyba na dobre udało mu się przykuć uwagę mężczyzny, Dio kontynuował:
- Ze swojej strony oferuję lojalność, dyskrecję i brak zbędnych pytań. Z chęcią przedstawiłbym Ci referencje od moich poprzednich pracodawców, ale niestety w naszej branży trudno takowe uzyskać. - tu porozumiewawczo mrugnął okiem.
- To jak będzie? Jeszcze po jednym kufelku? Ja stawiam.
Ostatnio zmieniony ndz gru 09, 2012 7:43 pm przez Novack, łącznie zmieniany 4 razy.
Powód:
 
Eugenes
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 725
Rejestracja: śr lip 21, 2010 3:11 pm

Faeruńska Gawęda. [3.5; Gestalt]

ndz gru 09, 2012 10:27 pm

Sundabar [Kilka dni wcześniej]


Magia Dio zrobiła wrażenie na najemniku jednak dziwił się dlaczego czarownicy garną się do takiej roboty. Fior myślał że pragnienia magów to zdobycie większej potęgi, szerszej wiedzy czy władzy nad społecznościami a nawet demonami a nie chęci posiadania złota. Przyglądał się bacznie niziołkowi po czym rzucił. – Lojalność i brak głupich pytań to coś czego oczekuję. Traubor bardzo lubi magów. Na pewno na coś się przydasz.
Po tych słowach mężczyzna zgodził się na wypicie wspólnie po jeszcze jednym kuflu. W tym czasie Fior powiedział mu o lokalizacji koszar i apanażach.

***


Następnego dnia w koszarach Fior powiedział że Dio ma spotkać się ze swoim pracodawcą. Krasnolud zjawił się w budynku późnym popołudniem wtedy to najemnik zawołał Blackstara do swojej kwatery. Wraz z bohaterem podążał rosły mężczyzna o wysokim czole i długich ciemnobrązowych włosach spiętych w kuc.

W pomieszczeniu już czekał kupiec a przy nim stał Fior szepcząc coś mu do ucha. Brodacz wpierw spojrzał się w stronę towarzysza niziołka mówiąc. – A więc jesteś byłym paladynem Tannie.Tak jest. – Odrzekł rycerz. – A cóż to się stało żeś zboczył z tej chwalebnej ścieżki. - A związane było to z jednym afektem do pewnej portowej dziewki z Luskanu. – Krasnolud uśmiechnął się. – Mam nadzieje że jej tu nie przyprowadziłeś. To już jest na całe szczęście zamknięta sprawa. – Odpowiedział Tann. – Mhm. – pokręcił głową Traubor. – Fior mówił że dobrze cię tam w tym zakonie nauczyli machać mieczem. Przydasz się nam. – W tym momencie krasnolud skierował swój wzrok w kierunku Diona. – Podobno pokazałeś parę kuglarskich sztuczek ostatnio w oberży? -
Ostatnio zmieniony ndz gru 09, 2012 11:09 pm przez Eugenes, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości