pn sty 19, 2009 11:29 pm
Popatrzyłem się po sesji na różne cyferki. 1560 XP /3 = 520 XP na głowę. To raz. Dwa, że jak przesadzam, to bijcie mnie knigą po głowie. Lubię przesadzać, nie lubię TPK. Szczęśliwie jestem i byłem przygotowany na ciąg dalszy po tej ewentualności, ale nie doszło do niej ładnie. Sorry. Nic, obiecany update historyjki.
Po ataku Netherilskich sił szybkiego reagowania kierujący atakiem na miasto czciciel Cyrica zniknął. Bohaterowie nie zrobili na nim wystarczająco dobrego wrażenia, aby ten mógł się nimi zainteresować. Wysłał do nich tylko kilku ninja, na znak tego, że jest im winny zapłatę a kiedy przyjdzie odpowiedni czas umrą w męczarniach. Netheril nie omieszkał ogłosić, że to właśnie krecia robota bohaterów pozwoliła uratować tegoroczny karnawał. Poinformowanie o nocnej akcji i dużego B i straży miejskiej doprowadziło do śmierci kilku przemytników. Przywódca wściekł się i w sercu poprzysiągł zemstę.
Szereg eksperymentów i odrobina szperania w archiwach ukazała graczom cel napaści na miasto. Yhaunn jest zbudowane na co najmniej kilku portalach do Shadowfell, przez które netherilskie karawany dzień w dzień wwożą i wywożą ciężkie tony towarów. Gildia przemytników współpracuje z władzą, pomagając jej ukryć to źródło dochodu. Zakłócenia działania portali byłoby silnym ciosem dla imperium.
W tak zwanym międzyczasie, bohaterowie wymyślili nazwę dla swojej drużyny i poszli zrobić rozróbę w karczmie. Tak narodziła się rywalizacja między najemnikami Chciwej Kompani oraz Płonących mieczy.
Po tym epizodzie, bohaterowie zgodzili się przyjść na organizowany przez Namiestnika a kończący karnawał bal. Słysząc o ich wyczynach, szlachcic, któremu nie tak dawno zorganizowali imprezę na linach, przybiegł wraz ze służbą na ich łajbę, nakazał uszyć im najlepsze stroje oraz najął ich, aby ukradli jednemu z książąt-kupców złoty sygnet.
Mniej więcej w tym momencie zatopiony w lekturze zabranej z rezydencji księgi Brand zatrzasnął opasłe tomiszcze, spakował się i zniknął we mgle.
Bal u namiestnika został przerwany przez koordynowany przez sługi Cyrica atak potworów. Źli ludzie wdarli się do prywatnych komnat oraz wykradli kamień cienia, który (sądząc po tym, że namiestnika jasny szlag trafił) był dość ważnym artefaktem. Chciwa kompania skorzystała z zamieszania, aby dostać się na gondolę kupca-księcia i spróbować położyć swe łapy na pierścieniu. Szlachcic, który ich wynajął okazał się być przywiązanym do pierścienia ifrytem. W ogólnym pandemonium za toczącym się po podłodze pierścieniem biegali nasi bohaterowie, ifryt, książę, genasi zabójca ifrytów oraz pół książęcego haremu. Ostatecznie Chciwa Kompania zdobyła pierścień wraz z kłopotliwym sojusznikiem oraz obietnicą spełnienia trzech życzeń.
Tymczasem miasto rozpadało się. Atak na pałac książęcy był tylko wstępem. Piwnice otwarły się na znajdujące się pod miastem lochy, latające wyspy zaczęły spadać, potwory zaczęły biegać po ulicach, piwo stało się paskudne i krowy przestały dawać mleko. Chciwa Kompania poszła zaś złupić opuszczoną w pośpiechu pracownie małego B (za zachętą samego zainteresowanego).
Po chwili zabawy nasi bohaterowie znaleźli się na zebraniu, na którym Zakon Błękitnego Płomienia próbował wyjaśnić miejscowym VIPom, co też do jasnego gwinta się dzieje. Wychodzi na to, że BBEG z pomocą kamienia cienia zakłócił przepływ spaczonej energii magicznej, rozdzielił płynące przez miasto linie żywiołów, skręcił je w kłębek i przesunął część podmroku o dobre kilkanaście mil wzwyż. Nażarłszy się czaroplagi siedzi pod miastem i jest teraz prawdopodobnie różnie potężny co szalony. Na śmiałka, któremu uda się go zgładzić czeka sława, bogactwo i uznanie samego imperatora.
Przy okazji dzieje się też mnóstwo mniejszych rzeczy. Jeden Zakonnik chce odzyskania notatek z podziemnej placówki badawczej, z którą ostatnio utracono kontakt (Podróż do wnętrza Faerunu, jest nawet mały magiczny batyskaf!), ludziom w całym mieście zaczynają znikać drobne kosztowności, duży B ma poważny problem z jednym ze swoich składów (i koniecznie chce, aby zajęła się nim Chciwa Kompania), a mały B martwi się, że z nowootwartych podziemi wypełznie jego dawny, wkurzony i nieumarły mentor (którego prawdopodobnie wyrolował).
Bohaterowie kontaktują się z dużym B. Jego ludzie wywożą ich na wyspę pełną nieumarłych, pospiesznie ulatniając się z pola widzenia. Po ciężkiej walce bohaterowie przebijają się przez hordy nieumarłych i docierają do portalu, z którego całe to tałatajstwo wychodzi. Z walki przy portalu pamiętają niewiele. Płomienie, skok przez portal, dziesiątki szkieletów siekające ich bezwładne ciała.
Loszek! Loszek! Loszek!