Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Nadarev
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: pt maja 07, 2010 2:37 pm

Garść Pomysłów

pt lis 12, 2010 12:51 am

Witam

Ostatnimi czasy szykuję się do poprowadzenia małej kampanii w D&D i skrupulatnie zapisuje swój zeszycik nowymi pomysłami. Kilka wydających mi się dość atrakcyjnych postanowiłem wrzucić na forum. Liczę na to, że komuś się to przyda, oraz, że dorzucicie od siebie jakąś skromną "recenzję" ;)

SKRZAT W TAŃCZĄCYCH TRZEWIKACH (Quest)
Bywa i tak, że w jakieś społeczności pojawi się czarna owca. Tym razem nieszczęście to padło na skrzata Marcela. Marcel nie jest typowym skrzatem, nie lubi psot, nie ma poczucia humoru, ceni sobie święty spokój, uwielbia się lenić i ma skłonności do nadużywania alkoholu (odkąd pojawił się w krainach ludzi). Mieszkał sobie beztrosko wraz z sporą grupką innych stereotypowych skrzatów ale te dokuczały mu często i próbowały "wyprowadzić na ludzi" - nauczyć psot i zaszczepić dowcip. Niestety bezskutecznie, w dodatku Marcel zaczął stronić od swoich ziomków. W końcu miarka się przebrała i reszta skrzatów postanowiła dać Marcelowi nauczkę. Kiedy spał założyli mu na stopy Tańczące Trzewiczki, obuwia nie da się zdjąć normalnymi sposobami, tylko jeden skrzat, który je wykonał zna tę sztuczkę. Przedmiot sprawia, że biedy Marcel jest pod wpływem zaklęcia Nieodpartego Tańca Otto 24 godziny na dobę. Nie może normalnie funkcjonować, nawet spać. W dodatku buciki tańczą w taki sposób, że utrzymują Marcela z daleka od siedziby reszty skrzatów. Ten psikus skazał Marcela na wygnanie, będzie mógł wrócić dopiero wtedy, kiedy stanie się "prawdziwym skrzatem". I tutaj pojawiają się BG.
Marcel już od kilku dni błąka się po krainach ludzi szukając pomocy, w zamian ofiaruje swoje błyskotki które trzyma ukryte w rodzinnych stronach. Niestety nie znalazł pomocy, i tak miał szczęście, że ktoś nie uznał go za ciekawy nabytek do cyrku czy czegoś takiego. Koniec końców Marcel trafia na graczy i błaga ich o pomoc w zostaniu prawdziwym skrzatem. Przed BG nie lada wyzwanie, które można rozwiązać na dwa sposoby :

a) Trening - przekazanie skrzatowi tajników dobrego humoru, dowcipu i kilku pomysłów na psikusy, a potem praktyka.
b) Podstęp - ukartować przy innych skrzatach scenkę w której Marcel płata im psikusa.

Tak czy inaczej jeśli BG się uda i Marcel pozbędzie się Tańczących Trzewików to mogą oni liczyć na nagrodę. Oprócz samych trzewików skrzat dorzuci też błyskotki warte kilkanaście sztuk złota (jeśli drużyna jest bardziej zaawansowana, to gdzieś może zawieruszyć się jakiś magiczny pierścionek warty znacznie więcej). Pomysł myślę nietypowy i rozegranie go może przynieść sporo frajdy jako fajna odskocznia od ratowania świata oraz pole do popisu w odgrywaniu postaci.


ZEGARMISTRZ (BN)
Joseph Zeitman to człowiek w wieku około 30 lat. Nie ma żyjącej rodziny a z zawodu jest zegarmistrzem. Ten nietypowy fach przynosił mu niemałe dochody, zwłaszcza, że tylko bogacze mogli się pochwalić posiadaniem takiego urządzenia. Joseph konstruował, nastawiał i naprawiał zegarki wszelkiej maści. To dzięki niemu miasto mogło poszczycić się zegarem ratuszowym. Był bogaty i poważany, cieszył się dobrą reputacją i mimo, że nie był wysoko urodzony udawało mu się utrzymywać dobre i częste stosunki z miejscową arystokracją. Pewnego dnia jednak zdarzyło się coś niespodziewanego. Rano, kiedy Joseph zmierzał do swojego warsztatu zastał pod jego drzwiami młodą dziewczynę. Była biedna jak mysz kościelna, brudna, zdezorientowana, ubrana w poobdzierane szmaty. Gdy tylko podszedł bliżej podała w jego ręce piękny i kosztowny zegarek kieszonkowy i poprosiła o wycenę. Joseph podszedł do sprawy bardzo profesjonalnie i bo wnikliwej analizie stwierdził, że cacko jest warte małą fortunę. Cały czas przyglądał się dziewczynie, mimo swojego stanu była piękna i zegarmistrza aż kusiło aby lepiej ją poznać, zapytać ją chociażby o imię, ale nie zrobił tego. Wstydził się i nie chodziło bynajmniej o nieśmiałość. Wstydził się wchodzić w kontakt z kimś jej pokroju, z kimś z marginesu. Znów zainteresował się zegarkiem. Ten niemniej mu się podobał. Domyślał się, że dziewczyna ukradła go albo znalazła nie zdając sobie sprawy z wartości jaką miał. Nie dbał jednak o to. Odkupił zegarek za kwotę na jaką go wycenił, mimo, że wymagał drobnej naprawy. Dziewczyna była rozanielona widokiem pieniędzy i w pokłonach opuściła warsztat biegnąc bóg jeden wie gdzie. Joseph ustawił nowy nabytek na wystawie gdzie wspaniale się prezentował. Nie trwało to jednak długo. W warsztacie pojawił się jakiś arystokrata rozpoznając na wystawie swój zegarek. On i jego goryle zaczęły coraz bardziej naciskać na Josepha żądając wyjaśnień. Mógł powiedzieć prawdę, ale nie zrobił tego. Zrobiło mu się szkoda nieznajomej dziewczyny i losu który by ją czekał gdyby prawda wyszła na jaw. W stresie i zakłopotaniu powiedział pierwszą rzecz, która przyszła mu do głowy "ukradłem go". Słowa brzmiały jak wyrok.
Sprawa strasznie nabrzmiała, reputacja Josepha legła w gruzach, mieszkańcy miasta odwrócili się od niego a arystokracja zaprzeczała jakimkolwiek kontaktom z tym osobnikiem. Tylko dotychczasowe przysługi dla miasta uchroniły go od gorszego losu, jednak cały jego majątek i warsztat zostały skonfiskowane a znaczną część tej konfiskaty przejął poszkodowany. Joseph trafił na bruk którego tak bardzo się wstydził. Nie miał do kogo udać się po pomoc, w duchu liczył na to, że odnajdzie nieznajomą i będą jakoś żyć razem. Szybko jednak doszedł do wniosku, że z pieniędzmi które otrzymała nigdy nie wróci na ulicę. Upłynęły dwa lata. Imię Joseph przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, teraz był po prostu zegarmistrz. To pseudonim jakim się posługiwał. Żył w towarzystwie innych biednych i bezdomnych, utrzymywał się z drobnych prac i ludzkiej życzliwości. Czasami ktoś prosił go o naprawę zegarka, a on robił to za bezcen. Dzięki temu jednak żył całkiem godnie jak na swoje położenie. Kąpał się regularnie w miejskich łaźniach, sypiał w tanich noclegowniach, pił tanie wino i palił tytoń z starej fajki kupionej po kosztach na bazarze. Pewnego dnia zebrało mu się na "wędrówkę wspomnień". Udał się pod swój stary warsztat, który zajmował teraz jakiś gnom zupełnie nie dorównujący mu umiejętnościami. Ona też tam była. Ubrana w modną białą suknię, czysta i piękna. Wręczyła mu zegarek, ten sam, przez który trafił na bruk. Jej ojciec ukradł go a za uzyskane pieniądze zaczął wraz z córką bardzo dobrze żyć. Udało mu się trafić na służbę do arystokraty - prawowitego właściciela zegarka. Ten jednak tydzień temu stoczył z innym szlachcicem pojedynek. Stawką było życie i cały majątek. Sługa miał zostać sekundantem. "Weź ten zegarek, jeśli zginę to wszystko co mam dostanie ten pajac, nie dbam o to, zależy mi tylko na tym, aby zegarek nie wpadł w jego brudne łapska, jest zbyt cenny, weź go, od teraz jest twój". Tak brzmiały ostatnie słowa arystokraty do swojego sługi. Dziewczyna czuła, że teraz może jakoś zadośćuczynić problemom zegarmistrza. Oddała mu zegarek i odeszła. Nie zapytała go nawet o imię, wstydziła się. Joseph zatrzymał zegarek, nie sprzedał go, zresztą nikt nie potrafił, albo (co bardziej prawdopodobne) nie chciał wycenić go jak należy. Zaczął podróżować sprzedając swoje usługi wszędzie tam gdzie trafił, zwiedził mały kawałek świata i trochę przeżył. Zebrał pokaźną ilość mniej lub bardziej wartościowych drobiazgów. To całej historii można dorzucić coś od siebie a dla BG widok bezdomnego siedzącego pod murem z butelką taniego wina, w okularach i mądrych oczach, sprawdzającego godzinę na złotym kieszonkowym zegarku może być zaskakujący. Zegarmistrz nie posługuje się już swoim imieniem, ale może ujawnić je i całą swoja historię za pomoc w jakieś sprawie (kwestia MG). Ma bagaż doświadczeń i może stanowić źródło życiowej wiedzy i wielu interesujących informacji. Praktycznie wszędzie gdzie się pojawia szybko nawiązuje kontakty z przedstawicielami marginesu i jest na bieżąco z plotkami i faktami dotyczącymi okolicy. Mażą mu się kolejne wędrówki i chętnie zabierze się gdzieś z drużyną BG o ile wyprawa nie jest zbyt niebezpieczna i umili im czas grając na harmonijce.

Joseph "Zegarmistrz" Zaitman
Człowiek ; Fach 4 / Bard 2
Neutralny Dobry / Chaotyczny Neutralny (w sumie nie wiem co lepiej pasuje)
EQ : Zestaw Zegarmistrza (+2 do Profesja-Zegarmistrz) ; Złoty Zegarek Kieszonkowy ; Podgrzewany Termos (magiczny, na rozkaz wypełnia się ciepłą lub zimną wodą, jakiś czarodziej podarował mu to za naprawę starego zegara, z którym nie mógł sobie poradzić) ; stara talia kart ; Pamiętnik / Szkicownik ; woreczek ziołowej herbaty ; stara fajka ; tytoń ; okulary ; rękawiczki "żulówki" ; szalik (z zaszytą skrytką na złoto, ma go tam trochę na czarną godzinę) ; czapka uszatka ; worek na kiju ; 2 pochodnie ; 2 racje żywnościowe ; węgielki do pisania ; harmonijka (mistrzowska - wygrał ją w karty) ; kozik ; brzytwa ; sztylet ; lekka kusza (trochę na nią oszczędzał) ; ubrania na zmianę ; zwijane posłanie ; blaszany kubek ; drewniana łyżka ; tania powieść ; hubka i krzesiwo ; osełka ; kościany grzebień ; igły i nici


TRESERZY NIEUMARŁYCH (Pomysł)
Treserzy Nieumarłych to mała choć silna gildia. Wyłapują oni żywe trupy a następnie korzystając z tylko sobie znanych metod i środków "oswajają je". Wytrenowany przez nich nieumarły nie atakuje bez pozwolenia, jeśli nie walczy lub nie je wygląda jakby był pogrążony w transie. Takie okazy w pewnym stopniu potrafią się niewerbalnie komunikować z właścicielem : "jestem głodny" ; "jestem śpiący" ; "jestem zły" ; "jestem ranny / coś mi dolega" ; "coś jest nie tak" itp. Treserzy Nieumarłych albo sprzedają wytrenowanych osobników (przez jakiś czas bestie muszą się przyzwyczaić do nowego pana/pani) za niemałe kwoty, albo sami z nich korzystają. Treserów można wynająć do wyłapania nieumarłych z jakieś okolicy lub innych zadań. Wtedy doświadczony łowca wyrusza z obstawą ghouli czy innych truposzy i za grube pieniądze wykonuje powierzone gildii zadanie. Gildia składa się głównie z treserów i łowców, jest też kilku nekromantów i kapłanów ze zdolnością karcenia nieumarłych. Rozwinięta wersja gildii może zakładać, że nieumarłe "pieski" zostaną wyposażone w specjalne pancerze i inny ekwipunek, a "pieski weterany" mogą posiadać nawet klasę postaci tropiciela, wojownika lub barbarzyńcy. Gildia nie jest na tyle silna by zajmować się tresurą nieumarłych powyżej SW 6, ale dobre wyposażenie i zaprawienie sprawia, że często polują nawet na silnych osobników. Za usługi liczą sobie dużo i są raczej nielubiani ale rzadko zdarza im się wpadka, to profesjonaliści i nie szczędzą w środkach jeśli trzeba. Gildia może mieć wrogów wśród kultów śmierci i nekromantów o złym charakterze.
Ostatnio zmieniony pt lis 12, 2010 3:14 am przez Nadarev, łącznie zmieniany 4 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Namrasit
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2079
Rejestracja: ndz maja 21, 2006 11:12 pm

Garść Pomysłów

pt lis 12, 2010 6:52 pm

Prace spoko, a Zegarmistrz kapitalny. Tako zwyczajny po prostu gość, jakich często brakuje. Na pewno go wykorzystam jako przykładowe spotkani (moi gracze nigdy nie gardzą tanim winem :P)
 
Awatar użytkownika
AdDur
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 63
Rejestracja: ndz mar 28, 2010 3:27 pm

Garść Pomysłów

sob lis 13, 2010 10:27 am

Świetne pomysły, wdg mnie najlepszy jest Skrzat. Bardzo miła odskocznia od patetycznej kampani i walki ze złem. Tylko w wypadku Treserów jako wrogów bardziej widziałbym dobre kulty - jak dla mnie Treserzy mogliby być dostawcami dla złych nekromantów.
 
Awatar użytkownika
Nadarev
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: pt maja 07, 2010 2:37 pm

Re: Garść Pomysłów

sob lis 13, 2010 5:15 pm

Dziękuję za miłe komentarze ;). Poniżej zamieszczam kolejny pomysł, który w zależności od rozwoju wydarzeń może stać się pojedynczym spotkaniem albo rozbudowanym scenariuszem. Dużo zależy też od poziomu zaawansowania postaci.

MENADŻER
BG rezydują właśnie w jakimś średniej wielkości miasteczku. Odpoczywają po ostatniej misji którą wykonywali dla miejscowej gildii/władzy/kogoś wyżej ostawionego. Chodzi bowiem o to, że wieść o powodzeniu bohaterów w tej trudnej (okiem laika) misji szybko się rozeszła i trafiła do wielu ciekawskich uszu. Pewnemu krasnoludowi imieniem Geld Buffett. To osobnik w średnim wieku, bardzo obrotny, ambitny, stanowczy i cwany. Ma zamiłowanie do pieniędzy i potrafi je zdobywać ale nadal nie jest zadowolony ze swojego skromnego majątku, wciąż szuka nowych sposobów na szybkie zbicie fortuny. Gdy wieść o udanej misji bohaterów trafia do jego uszu doznaje olśnienia. Dowiaduje się gdzie biesiadują BG po udanej eskapadzie i także przybywa do gospody jako zwykły klient. Pilnie ich obserwuje, ma już wszystko zaplanowane.
Gdy BG beztrosko bawią się na koszt firmy (karczmarz chce się przypodobać zleceniodawcy bohaterów) nagle do przybytku wpada banda uzbrojonych najemników. To oprychy wynajęte przez Gelda (sprawa jest tak załatwiona, że banda nawet nie wie dla kogo pracuje). Pada stanowcze "Na ziemie ! To jest napad !" I zaczyna się. BG jak przystało na poszukiwaczy przygód nie schowają się pod stolik tylko przepędzą bandę. No nie do końca. Zanim miecze pójdą w ruch jeden z bandziorów spojrzy na postacie graczy. Dobrze udawane przerażenie (nieudana kariera aktorska zrobiła z niego najemnika) wymaluje się na jego twarzy "(teatralnym szeptem) Bob, to ONI, ponoć nawet smok im nie straszny, spadamy stąd. (głośno) Przepraszamy wszystkich, kolega za dużo wypił i się wygłupia. My już lepiej pójdziemy". Opuszczają lokal prawie tak szybko jak się w nim pojawili. Twarze wszystkich klientów wpatrzone są teraz z podziwem w drużynę. Padają pochlebne komentarze, BG wręcz muszą się odganiać od "fanów". Geld tylko uściśnie im dłonie i pogratuluje, przy okazji zostawiając swój adres z dopiskiem "musimy się koniecznie spotkać, mam dla was propozycję nie do odrzucenia", czy czymś w tym stylu.
Na spotkaniu Geld hojnie przyjmie BG, poda posiłek i poczęstuje wyśmienitym alkoholem. Widać, że żyje mu się dostatnio. Po krótkiej rozmowie i zapoznaniu się pora przejść do interesów. Geld zaproponuje oczywiście, że chciałby zostać menadżerem drużyny. Ma wiele do zaoferowania, zna ludzi, potencjalnych pracodawców, okolicznego barda, potrafi załatwić magiczny ekwipunek, ma dobrą reputację w jakimś szlacheckim rodzie, no i zna się na interesach. Obiecuje, że wzniesie drużynę na wyżyny sławy i bogactwa, będą najlepiej opłacaną i renomowaną grupą jaka kiedykolwiek istniała a on już tego dopilnuje. W zamian oczekuje tylko zaufania jego metodom (czyli robicie to bez gadania, bo tak będzie dobrze), zaangażowania i 50% zysków (do wytargowania nawet na 20-10%, Geld wie, że i tak zarobi krocie jeśli się zgodzą). Mówi z przejęciem i zaraża entuzjazmem, generalnie ciężko mu odmówić. Ma masę pomysłów, al nie chce się zdradzać bez gwarancji współpracy. Taką gwarancją ma być UMOWA. Jeśli BG się zgodzą spiszą razem papierek. Dla Gelda najważniejszy jest ustęp mówiący "niniejszym zobowiązujemy się działać według wytycznych niżej podpisanego pana Gelda Buffett", umowa przy okazji zapewnia BG możliwość rezygnacji jeśli Geld każe im działać na własną niekorzyść lub wykonywać zlecenia "niemoralne, hańbiące i powszechnie uważane za złe oraz godne pożałowania". W innym wypadku rezygnując, są zobowiązani do zapłacenia mu 25tys. sztuk złota. {Umowa sama w sobie nie jest podstępem, nie ma drobnego druku, kruczków i dwuznaczności, po prostu Geld wie jak sprawa się potoczy i że świetnie na tym skorzysta, BG również choć relatywnie zarobią na tym mniej}.
Żeby się nie rozpisywać postaram się streścić dalszy przebieg wydarzeń. Geld zadba o to, żeby BG szybko otrzymali nowe zlecenie od kogoś równie istotnego jak ich poprzedni pracodawca. Sam rozmówi się z pracodawcą i wytarguje dobrą cenę oraz zaliczkę. BG wyruszają i znów im się udaje. Geld rozsiewa dobrą plotkę po okolicy i następnego dnia umawia drużynę na rozmowę z bardem. Ten wysłuchuje historii o ich ostatnich dokonaniach i zgadza się napisać o tym pieśń. Resztę rozmowy odbywa z krasnoludem, który płaci mu z własnej kiesy za podkolorowanie historyjki na korzyść BG oraz za szybkie jej rozesłanie. Pieśń ma też zawierać przesłanie - jeśli masz problem i nie wiesz do kogo się zgłosić - zgłoś się do nich. Odpowiedź jest szybka i BG wyruszają na kolejne misje (zdecydowanie zbyt proste jak dla nich). Geld w tym czasie załatwia kolejne sprawy drużyny - konto w gnomim banku, dostęp do taniego ekwipunku, także magicznego (półświatek, ale wymyśli jakąś wiarygodną historyjkę żeby to zatuszować). Pieniądze z ostatnich misji każe im zainwestować, nie jest to duża suma, łącznie jakieś 50 sztuk złota, za te pieniądze wynajmuje dla BG adwokata na trzy miesiące. Pora znów zabrać się za poważne misje, nawet bardzo poważne. Tutaj trzeba wrzucić trudny quest będący dla BG dużym wyzwaniem, adwokat jest w razie gdyby coś im się nie udało. I tak misje toczą się dalej raz banalne, raz cholernie trudne. Nagle okazuje się, że BG są wszędzie rozpoznawani. Ludzie o nich mówią i to same dobre rzeczy. Na razie sprawa dotyczy dużej okolicy ale wieść szybko się niesie. Geld znów każe zainwestować pieniądze, tym razem większą sumę - 1000 sztuk złota. Niedługo potem zabiera ich do stolicy prezentując ich nowe biuro. Budynek jest nieduży, mają dla siebie na piętrze osobne pokoje, toaletę i kuchnie. Na parterze mieści się gabinet i pokój Gelda. Pora wymyślić nazwę dla drużyny i zyskiwać zamożnych klientów ze stolicy, wszystkim oczywiście zajmuje się krasnolud. Pojawiają się nowe zlecenia, reputacja BG rośnie a Geld inwestuje. Wynajmuje kolejne osoby pracujące dla graczy - rzecznika z którym będą występować na rodach szlacheckich, dobrego tłumacza z czasem opłaca im prywatnych medyków, szkoleniowców, masażystów, dietetyków, nawet fryzjera i sprzątaczkę. Załatwia spotkania z kolejnymi bardami i rodzinami szlacheckimi. W tym czasie BG normalnie wykonują swój zawód a gdy wracają z każdej następnej misji dochodzą ich nowe (często nieprawdziwe ale dobre) wieści na ich temat. Złota przybywa a Geld pewnego dnia oznajmia, że drużyna została zaproszona na kolację do samego króla. Mają być gośćmi specjalnymi. Trwają przygotowania, zakupy garderoby i lekcje etykiety na tą specjalną okoliczność. Podczas kolacji BG zostają obarczeni nowym, naprawdę trudnym zadaniem. Geld zapewnia, że drużyna i z tym sobie poradzi i klamka zapada.

Wszystko toczy się mniej więcej takim rytmem przez kilkanaście sesji. BG dowiadują się jednak, że ich drużyna stała się solą w oku "prawdziwych poszukiwaczy przygód". Tym ciężko jest teraz o jakiekolwiek lepsze zadanie. Szlachta nie przyjmuje żadnego awanturnika jeśli nie przychodzi on z rzecznikiem a nie daj boże nie potrafi się zachować i stosownie ubrać na taką okazję. Bardowie coraz rzadziej interesują się nimi i skupiają na dokonaniach graczy zlecanych często przez samego mości króla. Kiedy BG otrzymują pozwolenie na posiadanie broni nagle okazuje się, że takiego pozwolenia wymaga się od wszystkich poszukiwaczy przygód, a nie każdego młodego na to stać. Kiedy jakiemuś awanturnikowi powinie się noga podczas misji zaczyna ciągać się go po sądach i żądać odszkodowań na rzecz pracodawcy a smród ciągnie się jeszcze przez dłuższy czas. Przeciętny poszukiwacz przygód znacznie traci w oczach zwykłego ludu bo aby się utrzymać podejmuje misje o "tych złych" (oczywiście to plotki rozsiewane przez Gelda - "lepiej zapłacić więcej i mieć gwarancje dobrze wykonanej roboty przez profesjonalistów niż zlecać taniej zadania komuś, kto pracuje z półświatkiem i kultami zła równie łatwo, moi chłopcy nigdy nie podejmowali się czegoś takiego. Pieniądze to nie wszystko."). Wreszcie jakaś drużyna może zechcieć pogrążyć BG. Zaczynają się problemy, gracze są atakowani przez innych awanturników na rozmaite sposoby i muszą sobie jakoś z tym radzić. W każdym razie to środowisko nie postrzega już ich dobrze. Wyobraźcie sobie drużynę BG która porusza się po mieście z wynajętą przez Gelda ochroną przed innymi poszukiwaczami przygód. Jeśli BG szybko się nie zreflektują będzie coraz gorzej. Inna drużyna poszukiwaczy przygód postanowi przyjrzeć się BG i Geldowi, będą szukali na nich jakiegoś haka a takich mogłoby się trochę znaleźć. BG mogli wykonywać zadanie poufnie dla jakiegoś szlachcica i otrzymali kasę ekstra jeśli sprawa nie wypłynie. Poza tym zaopatrują się u przestępców i żadna misja nie wymagała od nich starcia z półświatkiem, ktoś nadgorliwy mógłby powiedzieć, że to już świadczy o współpracy. Poza tym najbardziej koło pióra robi graczom sam Geld Buffett. Często musiał dawać łapówki, chociażby bardom albo wynajmował ludzi do eliminowania konkurencji. MG może nawet zaprosić innych graczy do gry i poprowadzić ich drużynę prowadzącą to prywatne śledztwo.
BG stają się coraz większymi celybrytami, ludzie na ulicach proszą ich o autografy, pojawiają się zaproszenia na salony itp. Pewnego dnia Geld może nawet oświadczyć "To jest nowy członek waszej drużyny książę Gustaw. Marzy mu się poszukiwanie przygód a ojciec nalegał, że jeśli już to ma trzymać się najlepszych w fachu. Zabierzecie go ze sobą na kilka misji i pilnujcie aby włos mu z głowy nie spadł. Jest trochę arogancki i porywczy ale myślę, że jakoś to zniesiecie. Jego ojciec bardzo dobrze płaci". Środowisko innych poszukiwaczy przygód też nie będzie próżnować, obrzucą kamieniami ich biuro albo nawet wtargną zbrojnie, może zaleźli komuś wyjątkowo mocno za skórę. Tak czy siak, kiedy zacznie robić się zbyt gorąco Geld zwolni wszystkich pracowników pobierze kasę ze skarbca i zostawi list, że odchodzi. To będzie początek upadku BG. Bez krasnoluda sobie nie poradzą, to on zawsze załatwiał wszystkie sprawy, teraz muszą sobie radzić sami. Pewne fakty zaczną wypływać, pojawią się skandale (jak to BG przespał się ze szlachcianką i nie widzi mu się ożenek) a zwolnieni pracownicy też będą chcieli się zemścić. Reputacja pogorszy się i obróci przeciwko nim. Wystarczy jeden fałszywy ruch a o to łatwo w ich sytuacji i wszystko posypie się jak domek z kart. Pojawią się podatki do zapłacenia za biuro i willę którą podobno wynajęli (robota Gelda, lubił tą willę ale cóż, lepiej teraz nie pokazywać się BG na oczy, zostawił ją więc). Półświatek stwierdzi, że robienie interesów z BG nie jest już bezpieczne i odetnie się od nich. Urzędnicy, straż miejska, bardowie, wszyscy który otrzymywali regularne "pensje" od krasnoluda zaczną dochodzić sowich "należnych im pieniędzy" albo rozwiną języki. Na to wszystko potrzeba pieniędzy a skarbiec w banku stoi pusty. Trudna sprawa. Trzeba znaleźć Gelda i kazać mu wszystko odkręcić. Nawet jeśli uda im się go znaleźć (zrobi wiele aby tak się nie stało) nie będzie w stanie zatrzymać tej "reakcji łańcuchowej". BG są w kropce. Sami kontra reszta świata, w dodatku ich własne środowisko ich nienawidzi. Oby coś wymyślili bo koniec jest bliski. Awanturnicy tylko patrzą aby dobrać im się do skóry i brutalnie podziękować za wszystkie problemy jakie przez nich mają. Z tak szargana reputacją powrót do fachu jest niemożliwy a jeśli nie odkładali nic samemu to w dodatku są całkiem spłukani.
Zagranie trochę chamskie ale pokazuje, że nie da się tak łatwo dojść do sławy i bogactwa, zwłaszcza, jeśli rękę na wszystkim ma inna osoba. BG muszą teraz ponieść konsekwencje swoich działań i odpokutować za umowę, która okazała się dla nich wyrokiem śmierci. Chyba lepiej było zrezygnować w porę i zapłacić to parszywe 25 koła za święty spokój. Teraz już za późno. Nie podaje uniwersalnego zakończenia gdyż bardzo, bardzo wiele zależy od graczy. Może nawet uda im się zachować twarz i kiesy jeśli wszystko dobrze rozegrają. Co o tym sądzicie ?
 
Awatar użytkownika
Gwjazdor
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1287
Rejestracja: czw sty 25, 2007 10:53 pm

Garść Pomysłów

ndz lis 14, 2010 12:05 am

Ciekawy temat może być, z takimi nietypowymi pomysłami jak np ten skrzat :)

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości