Gruszczy pisze:Powiedzmy, ze grupa dobrze przeszkolonych zolnierzy (pod katem Cienia), dziala wspolnie - maja jakies group tactics, wzajemnie sie oslaniaja i wspoldzialaja, dodatkowo wiedza czego moga oczekiwac, nie z jednej michy jedli i sa odwazni, nie wpadaja w panike.
Ciach.
Grupa. Żołnierzy. Dobrze wyszkolonych. Dobrze wyszkolonych pod kątem cienia. Wiedzą czego mogą oczekiwać.
Moje zawieszenie niewiary właśnie się rozpadło. Kto ich wyszkolił? Kto zebrał na tyle pewne dane o Cieniu, żeby mowa była o szkoleniu innych? Kto im, a wcześniej ich instruktorom, umożliwił regularne wycieczki do Hisil? Jakim cudem dysponują "wiedzą o tym, czego mogą oczekiwać", jeśli nawet dla Uratha wyprawy do Hisil są mocno ryzykowne?
Jedyny układ fabularny w którym zaakceptowałabym tego rodzaju relację ludzi z Hisil to coś w guście tego, co miało być rdzeniem II fazy Anomalii - powolna, bardzo bardzo ostrożna eksploracja nowych środowisk. Na zasadzie weszli - wyszli, góra 2-3 godzinne wyprawy, szybki powrót i analiza danych.
Może to głupi nacisk na realizm, ale próbowałeś sobie wyobrażać, jak wygląda PTSD u żołnierza do którego nie strzelano, a "na którego coś wyszło"? Którego kolegę coś opętało? Którego koledze pokazał się duch szkła i nafaszerował go tłuczoną szybą? Jaka jest kondycja psychiczna oddziału, który natknął się na Uratha, wywiązała się walka, w jej trakcie przydarzyło się Kuruth, razem z towarzyszącą mu falą przerażenia i agresji u okolicznych duchów?
Masz sztab medyków i logistykę dla tych żołdaków? Co więcej, psychoterapeutów zdolnych pomóc Nękanym, albo ludziom z takimi właśnie źródłami PTSD?
Jak dla mnie, absolutnie niewykonalne na skalę jaką sugerujesz i z dziarskością którą zakładasz. To nie jest wyprawa dzielnych Marines na pustynie "prawie taką jak w Nevadzie".
W trakcie wykonywania akcji wywoluje slabego ducha wspolpracy/odwagi. Bedzie mial jeden punkt wplywu, jakies proste numiny. Co taki duch moze zrobic?
On tam
będzie i fizycznie będzie się pałętał wokół żołnierzy. Tak samo jak cały "feudalny ekosystem" innych duchów. Samo to wystarczy za "robienie rzeczy".
Grupa dobrze przeszkolonych smiertelnych (na przyklad przez dziwnego Uratha) moze byc smiertelnym zagrozeniem w cieniu.
Ten "dziwny" Uratha zapomniał o "Nu Bath Githul"? Sam jest znacznie większym zagrożeniem od nich. A wtajemniczona grupa największym zagrożeniem jest dla niego, jeśli duchy poplotkują o jego pomysłach i sprawa dotrze do sąsiednich watah.
Latwo wygeneruja ducha, a potem w pewnym sensie chronieni przez niego moga walczyc skutecznie z innymi mieszkancami.
Nie rozumiem wyrażenia "łatwo". Twoim zdaniem starczy poplątać się dzień czy dwa po Hisil i co... już? Pyk i pierwszorangowy duch? Kurczaczki, to ile duchów powinno chodzić za byle watahą wilkołaków, która jest dziesięć razy bardziej zżyta i emocjonalnie aktywna od wytresowanych do akceptowania rozkazów żołdaków.
Ale wchodzenie w Cien to nie jest dobry pomysl.
Owszem, dokładnie tak.