Zrodzony z fantastyki

 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

Pollice verso

pn sie 25, 2003 1:25 am

Ezerus zapytuje o werdykt. Oczywi¶cie chodzi mu o s³awny gest kciukiem, którym widzowie decydowali o losie pokonanego gladiatora, zwanym: <br /> <br />Pollice verso. <br /> <br />Spójrzmy najpierw na obraz Jeana Léona Gérôme’a z 1872 roku. <br />Tutaj akurat odwrotnie - wygra³ secutor, który stoi dumny nad pokonanym retiariusem i patrzy w trybuny, oczekuj±c na decyzjê. <br />Spór o kierunek pollice verso trwa do dzi¶. W filmie „Gladiator” kciuk uniesiony w górê oznacza³ ¿ycie – co jest chyba zapo¿yczeniem gestu na bia³o ubranych dziewic, westalek z obrazu. Jest to zgodne z naszym wspó³czesnym rozumieniem tego znaku, jako sukcesu, powodzenia, zwyciêstwa. <br /> <br />Jednak Alan Baker pisze: <br />„Kiedy pojedynek dobiega³ krwawego koñca i jeden z jego uczestników le¿a³ na ziemi ranny, podnosi³ w górê palec wskazuj±cy lewej rêki na znak poddania siê i pro¶by o ³askê. Czêsto w odpowiedzi s³ysza³ krzyk t³umu: Habet, hoc habet! (Ma j±!). Z pewno¶ci± prawd± jest, ¿e widzowie wyra¿ali swój wyrok gestem kciuka. Powszechnie utrzymuje siê przekonanie, ¿e kciuk zwrócony ku górze oznacza³ ¿ycie, zwrócony w dó³ – ¶mieræ, ale jest to prawdopodobnie przekonanie b³êdne. Prawdopodobnie znaczenie tych gestów by³o dok³adnie odwrotne: kciuk do góry oznacza³ ¶mieræ od miecza; w dó³ by³ rozkazem dla zwyciêzcy, aby rzuci³ broñ. Istnia³ tak¿e inny znak ³aski, którego móg³ oczekiwaæ pokonany gladiator: podniesiona chusteczka.” <br /> <br />--- <br /> <br />Boski Grek wraz z Ezerusem opu¶cili ¿ywi arenê, poniewa¿ widzowie wyrazili lito¶æ dla pokonanego. Gdy mija³em ich przy wrotach, widzia³em rado¶æ na ich zmêczonych twarzach. Wypchniêto mnie brutalnie, jednak o dziwo z³apa³em równowagê i nie upad³em. <br /> <br />Chwyci³em ³añcuch i zacz±³em krêciæ nim nad g³ow±. Us³ysza³em kilka okrzyków zachêty, które przerodzi³y siê w ryk, gdy zastosowa³em wyuczony w ludus manewr obni¿ania i zwiêkszania wysoko¶ci lotu. <br /> <br />„Ju¿?! Tak prosto zostaæ bohaterem areny?”. Spojrza³em na gotowych do wyj¶cia niewolników z batami i rozgrzanym ¿elazem. Przypomnia³em sobie szybko nauki i uk³oni³em siê przed lo¿± Sulli. Potem przez wrota wytoczy³ siê jaki¶ ow³osiony Gal z ³añcuchem i uczyni³ to samo. Z trwog± dojrza³em sztylet w jego drugiej rêce. Odsun±³em siê i czeka³em, ¶l±c w my¶lach modlitwy do Wenus, aby mi pomog³a. <br /> <br />Po chwili ruszy³ w mym kierunku wywijaj±c ³añcuchem w mistrzowski sposób. Publika wy³a, wiêc pomy¶la³em, ¿e zginê z honorem i zacz±³em wymachiwaæ swoim ¿elastwem. Lêk mnie opu¶ci³ i nagle z dzikim okrzykiem run±³em na przeciwnika... <br />Zamkn±³em oczy. Us³ysza³em trzask uderzaj±cych w siebie ³añcuchów i nagle zwali³em siê na ziemiê. Chwilê pó¼niej poczu³em, ¿e przeciwnik siada na mej piersi, a zaraz potem uk³ucie na gardle. Ledwo zd±¿y³em pokazaæ palec wskazuj±cy lewej rêki, prosz±c o ³askê. Zaiste, krótka to by³a walka. <br /> <br />Z lêkiem otworzy³em oczy. Galijski gladiator trzyma³ sztylet na mym gardle i oczekiwa³ werdyktu publiki. Przekrêci³em g³owê w stronê trybun, a sztylet wbi³ siê bole¶nie w skórê. <br /> <br />Zobaczy³em swoj± wredn± gospodyniê, która trzyma³a kciuk uniesiony w górê z wyrazem nienawi¶ci na twarzy. „Dlaczego zapisa³em jej w spadku wiêkszo¶æ maj±tku?” – pomy¶la³em. Jednak dwa rzêdy wy¿ej dostrzeg³em te¿ niewiastê z bia³± chusteczk±. Zamkn±³em oczy i czeka³em. Okrzyki narasta³y i nagle ucich³y. Zrozumia³em, ¿e Lucjusz Korneliusz Sulla pozna³ opiniê t³umu i za chwilê odwróci kciuk. <br /> <br />Nie czu³em ju¿ strachu. Zamiast tego martwi³em siê, czy przyj±æ ¶mieræ z otwartymi, czy zamkniêtymi oczyma. Nie by³em ju¿ na arenie, ale na pla¿y w Bajach, przed letnim domem u stóp Wezuwiusza, którego nigdy nie zbudujê. Orszak Dionizosa zbli¿a³ siê do mnie ze wzgórza, a zamiast Gala mia³em na piersi przepiêkn± egipsk± niewolnicê. Obj±³em j± delikatnie za uda i otworzy³em oczy... <br />--- <br /> <br />Dalszy rozwój wypadków: <br /> <br />1. Proszê wszystkich czytelników o pollice verso w stosunku do pokonanego Adiniusa. Je¶li ma ocaleæ obróæcie swój kciuk w dó³ (lub pomachajcie bia³± chusteczk±), je¶li ma zgin±æ - unie¶cie kciuk w górê. <br /> <br />2. Po walkach na arenie, chyba nadchodzi czas zastanowienia siê nad zagadk± porwania Adiniusa. Czy kto¶ potrafi ju¿ posk³adaæ umieszczone elementy w jak±¶ ca³o¶æ? <br /> <br />Pytanie brzmi: na jakiej wyspie znajdziemy dalsze wskazówki? <br /> <br />Je¶li siê domy¶lacie, proszê nie zdradzaæ reszcie, tylko przes³aæ mi odpowiednie PW, najlepiej z uzasadnieniem. <br /> <br />Adi
 
Darklord
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 9630
Rejestracja: sob lis 15, 2003 2:03 pm

pn sie 25, 2003 10:33 pm

Prokonsul Darkonius od wielu dni poszukiwa³ skryby Adiniusa, gdy¿ wiedzia³, ¿e jego szeroka wiedza przyda mu siê w dalszym badaniu zawarto¶ci Vitae post mortem (trochê o samej ksiêdze odnajdziecie tutaj). Dziêki pomocy zaufanego szpiega uzyska³ informacjê, ¿e Adinius pojawi³ siê po¶ród gladiatorów. Nie mogê sobie pozwoliæ na jego stratê - z t± my¶l± uda³ siê na walki gladiatorów... <br /> <br />...Z niepokojem obserwo³a³em walkê Adiniusa z Galem. Szybkim krokiem uda³em siê do Lucjusza Korneliusza Sulli i wrêczy³em podarek przygotowany specjalnie na tak± okoliczno¶æ - piêknie wykonany pugio*. "Przyjmij ten dar drogi przyjacielu i mniej ³askawe oko dla Rzymianina" i opu¶ci³em kciuk w dó³. <br /> <br />Czy dar prokonsula Darkoniusa przekona Sullê?... <br /> <br />*rzymski sztylet
 
Awatar użytkownika
Aragathor Roaringflame
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 6202
Rejestracja: wt lis 26, 2002 5:52 pm

pt sie 29, 2003 12:41 am

Nie krzycz, nie jestem głuchy. Twarz Vertiusa lśniła z zadowolenia <br />Zabił go bo tak mu nakazałem, ten kartagińczyk był mi winien swoje życie i ty o tym wiesz. Sulla poczerwieniał na twarzy <br />Jak smiesz się do mnie tak zwracać! Vertius odwrócił się w kierunku areny i spokojnie obserwował walkę Ezerusa z Grekiem, po czym cichym głosem przemówił do Sulli <br />Pamietaj że bardzo łatwo obudzić się ze sztyletem między żebrami, pamietaj czym zajmuje sie moja rodzina i jak zdobyliśmy bogactwo, pamietaj także że żaden z rodów patrycjuszy nie wstawi sie za tobą gdybyś przeciw mnie wystąpił. <br />Twarz dyktatora stężała gdy to usłyszał, jeden z jego doradców położył mu ręke na ramieniu po czym wymownie pokiwał głową. <br />Masz rację.Powoli powiedział Sulla. On faktycznie był tobie to winien. <br />Walka Ezerusa skończyła się, a lud okazał łaskę przegranemu. Jednak natychmiast rozpoczęła się nastepna potyczka, tym razem Adinuis rozpoczął swą krótką walkę z Galijczykiem. <br />Widzę że twój gladiator marnie sobie radzi. Stwierdził cierpko Sulla <br />Ma marnego trenera, ot co!Odkrzyknął Vertius <br />Adinus upadł na ziemię, Galijczyk szybko przyłożył mu sztylet do gardła i zamarł w oczekiwaniu na werdykt. <br />Lud chce krwi Vertiusie, co ty na to? Twój gladiator za kartagińczyka? Na twarzy dyktatora pojawił się jadowity uśmiech. <br />Marsowe oblicze lanisty nie dawało jednak oczekiwanej odpowiedzi. <br />Przyjmij ten dar drogi przyjacielu i mniej łaskawe oko dla Rzymianina. Słowa prokonsula zabrzmiały wśród ciszy. <br />Dobrze ale tylko ten jeden raz.Sulla poddał się presji dwóch potężnych rzymian, których połaczone wpływy były mu równe. <br />Reszta walk minęła szybko, lud został sowicie wynagrodzony krwią Gladiatorów z innych szkół. <br /> <br />-------------------------------------- <br />Ludus wrzał tej nocy, lanista w przypływie dobrego humoru rozkazał wydać wina gladiatorom. Sam zaś kazał sobie przyprowadzić naszych trzech bohaterów do siebie i zamknął się z nimi w swych komnatach <br />Gratuluje, dziś pokazaliście na co was stać lub też czego wam brak. Mrugnął do Adiniusa. <br />Powziąłem kilka drobnych decyzji w waszych sprawach, po pierwsze nie musicie już nosić kajdanów, po drugie dostaniecie osobne cele. Wilczy uśmiech zagościł na twarzy lanisty <br />Po trzecie zaczniecie trenować z zawodowcami, nie z niewolnikami lecz z ludźmi którzy dobrowolnie, jak ja kiedyś, wybrali życie gladiatora. <br />Z podwórza dobiegły ich dzwięki zabawy <br />Co do ciebie Adiniusie to od jutra zaczniesz trenować z Rufusem w walce dwoma sztyletami. Stiganda przegnałem, był złą inwestycją która zmusiła mnie do użycia mych zasobów, a tego nie lubię. <br />Sięgnął po czarę z winem, po czym wychylił ją jednym haustem <br />A teraz bawcie się i radujcie, przeżyliście swój pierwszy występ na arenie, coś czego dokonuje niewielu.
 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

Przyja¼ñ w nieszczê¶ciu

ndz sie 31, 2003 1:25 am

Przyja¼ñ w nieszczê¶ciu. <br /> <br />Donec eris felix, multos numerabis amicos, tempora si fuerint nubila, solus eris. <br />(Dopóki bêdziesz szczê¶liwy, wielu bêdziesz mia³ przyjació³, gdy los ciê opu¶ci, bêdziesz sam) - Owidiusz. <br /> <br />Historycznie: Lucjusz Korneliusz Sulla w 81 pne zorganizowa³ tzw. Ludi Victoriae Sullanae. By³y to jednak igrzyska typu greckiego, bez krwawych walk. Chocia¿ zosta³ na nich zaprezentowany ca³y przebieg staro¿ytnej olimpiady, w¶ród widzów nie cieszy³y siê uznaniem. W tym czasie rzymski plebs wola³ ju¿ ogl±daæ ¶miertelne zmagania. <br /> <br />Jest to tym bardziej prawdopodobne, ¿e ju¿ rok pó¼niej w Pompejach oddano do u¿ytku pierwszy kamienny amfiteatr. Ró¿ne ¼ród³a podaj± jego pojemno¶æ od 12.000 do 20.000 widzów. <br /> <br />Natomiast pierwszy sta³y amfiteatr w stolicy powsta³ w 29 roku pne na Polu Marsowym finansowany przez Tytusa Statilisza Taurusa, przyjaciela Oktawiana Augusta. By³ zbudowany w czê¶ci z kamienia i drewna. Spali³ siê w 64 roku ne podczas s³awnego po¿aru (cokolwiek znanego z lektur szkolnych): <br />Wielki po¿ar Nerona <br /> <br />„W ka¿dym ludus istnia³ owalny plac, wygl±daj±cy dok³adnie jak arena, bêd±cy jej doskona³± replik±, na którym gladiatorzy mogli æwiczyæ manewry, udoskonalaæ swoje rzemios³o, zdobywaj±c zrêczno¶æ potrzebn± do pokonania swoich przysz³ych przeciwników. W czasie æwiczeñ na tym placu odk³adano na bok drewniane miecze i chwytano za prawdziw± broñ, która by³a ciê¿sza od normalnej. Celem pos³ugiwania siê ni± by³o budowanie miê¶ni potrzebnych do d³ugich i wyczerpuj±cych walk na prawdziwej arenie. <br /> <br />Choæ ¿ycie w szkole by³o surowe, nie by³o a¿ tak trudne, aby niszczy³o zdrowie fizyczne ich cz³onków. Nie mia³oby to oczywi¶cie sensu, poniewa¿ celem takiej szko³y by³o przygotowanie ludzi do mo¿liwie jak doskonalszych sposobów walki. Gladiatorzy dobrze siê od¿ywiali, otrzymywali dostateczn± ilo¶æ bia³ka i t³uszczu daj±cych znaczny przyrost miê¶ni i energiê. Spora warstwa t³uszczu stanowi³a ponadto skuteczn± ochronê przed ciosami miecza i os³ania³a miê¶nie i ¶ciêgna, broni±c zawodnika przed kalectwem. Tak¿e opieka medyczna by³a dobra (tak dobra, jak by³o to mo¿liwe w ¶wiecie staro¿ytnym). <br /> <br />Gladiatorzy z jednego bloku tworzyli collegia(*) i oddawali cze¶æ Herkulesowi (filmowy lanista Proximo ca³uje jego pos±g po przybyciu do Ludus Magnus – Adi). Czêsto ludzi ¿yj±cych w zwartej spo³eczno¶ci, bêd±cej rodzajem mikrokosmosu w otaczaj±cym ¶wiecie, ³±czy³a mocna przyja¼ñ. Mo¿e siê to wydawaæ nieco dziwne, zwa¿ywszy na fakt, ¿e czêsto wymagano od nich, by siê wzajemnie zabijali na arenie; jednak historia uczy, ¿e wielkie nieszczê¶cie mo¿e staæ siê podatnym gruntem dla wiernej przyja¼ni i uczucia solidarno¶ci. Gladiatorzy, niezale¿nie od tego, czy byli niewolnikami, jeñcami wojennymi czy te¿ lud¼mi wolnymi, byli towarzyszami w niedoli, a zwi±zki jakie tworzy³y siê miêdzy nimi, nawet je¶li pewnego dnia mieli stan±æ naprzeciw siebie do walki, s± tego dowodem.” <br /> <br />Alan Baker. „Gladiatorzy”. <br /> <br />--- <br /> <br />Skryba nie ¿a³owa³ sobie wina tej nocy. Wci±¿ nie móg³ uwierzyæ, ¿e ocala³. Wypi³ trzy kubki pod rz±d, nim trochê och³on±³. Potem biesiadowa³ prawie do rana, s³uchaj±c opowie¶ci gladiatorów ze szko³y Vertiusa. Jednak ca³y czas drêczy³ go niepokój i niepewno¶æ. Dlaczego zosta³ skazany na ¶mieræ? Dlaczego nikt z przyjació³ nie zainteresowa³ siê jego znikniêciem? Odkrycie fa³szerstwa w legionowym archiwum, wizyta w przytu³ku i nag³e porwanie. Jak to wyja¶niæ... <br /> <br />Uda³ siê do swojej celi i le¿±c na sienniku poprzysi±g³, ¿e uczyni wszystko, aby dowiedzieæ siê prawdy. Prosz±c Wenus, aby doda³a mu m±dro¶ci i odwagi, osun±³ siê w objêcia Morfeusza (**). <br /> <br />Nastêpne dni up³ynê³y na intensywnym szkoleniu. Rufus okaza³ siê dobrym nauczycielem. Zacz±³ szkolenie Adiniusa od podstaw: jak trzymaæ broñ, jak siê poruszaæ i jak zadawaæ pchniêcia. Potem pokaza³ mu kilka technik obronnych; zej¶cie z linii ciosu, obroty i uniki. Na koniec zdradzi³ kilka sekretów, którymi mo¿na zaskoczyæ zwyk³ego nowicjusza: kopniêcie w j±dra, sypniêcie piaskiem w oczy i zwyk³e podstawienie nogi. Rufus t³umaczy³, ¿e takie „podstêpne zagrywki” s± skuteczne dlatego, ¿e przeciwnik zazwyczaj spodziewa siê zagro¿enia ze strony broni i na niej skupia swoj± uwagê. <br /> <br />„Zamarkuj atak sztyletami, a w tym czasie kopnij go z ca³ej si³y w mêsko¶æ. Zapamiêtaj - je¶li chcesz prze¿yæ - dzia³aj skutecznie i nie zwa¿aj na widzów, którzy nie lubi± nieuczciwej w ich mniemaniu walki. Dla nas gladiatorów liczy siê jednak tylko skuteczno¶æ. Je¶li na koniec pojedynku, przeciwnik le¿y na piasku z twoim ostrzem przy gardle, prze¿yjesz! – te s³owa Rufusa zapad³y w pamiêæ skryby. <br /> <br />Podczas swego szkolenia Adinius z podziwem spogl±da³ na coraz doskonalsze wyczyny swoich przyjació³. Coen i Ezerus w jego oczach jawili siê, jako przyszli mistrzowie areny. „Dobrze mieæ ich u swego boku i polegaæ na przyja¼ni zrodzonej we wspólnym nieszczê¶ciu” – pomy¶la³. <br /> <br />Nastêpne wydarzenia potwierdz± lub zaprzecz± temu przekonaniu rzymskiego skryby. Ale nie uprzedzajmy wypadków, które i tak nast±pi±... <br /> <br />Popatrzmy, jako widzowie zza ogrodzenia ludus na æwiczenia gladiatorów. Czy¿ nie jest to piêkny widok? 8) <br /> <br />A. <br /> <br />--- <br /> <br />(*) Collegia – kolegia, rodzaj stowarzyszeñ zawodowych i religijnych rekrutuj±cych swoich cz³onków spo¶ród plebsu, a nawet niewolników. <br />D.S³apek, „Gladiatorzy i polityka”, 1995. <br /> <br />(**) Morfeusz (³ac. Morpheus) – syn boga snu Hypnosa, bóg marzeñ sennych. Potrafi przyj±æ postaæ jakiegokolwiek cz³owieka i zjawia siê ludziom we ¶nie, gdy opanuje ich jego ojciec Hypnos. Wyobra¿ano go sobie jako szczup³ego m³odzieñca z ma³ymi skrzyd³ami na uszach. <br /> <br />Rze¼ba autorstwa J.A Huodona przedstawiaj±ca Morfeusza (Muzeum Luwru)
 
Coen__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 531
Rejestracja: sob lut 01, 2003 10:34 pm

pn wrz 01, 2003 1:52 am

Deszcz pada³ ju¿ od trzech dni rzêsi¶cie i nieprzerwanie, za¶ gêste chmury sprawia³y, i¿ Rzym spowi³ szarawy ca³un. Coen u¶miechn±³ siê lekko. Lubi³ tak± pogodê, w koñcu przesta³o byæ tak gor±co, jak w Tartarze. By³ tez zadowolony z tego, ¿e ciêcie na plecach zagoi³o siê ju¿ kompletnie, a pomimo ciê¿kiego porannego treningu na deszczu nie by³ nawet zmêczony. Jednak postanowi³ troszkê odpocz±æ i napiæ siê w koñcu czego¶. Pod wykonanym z pni i li¶ci palm zadaszeniu chwyci³ spory gliniany garniec z wod± i zacz±³ piæ ³apczywie. Wiêkszo¶æ gladiatorów chla³a wino lub piwo, którego mieli pod dostatkiem, on jednak nie dotyka³ alkoholu, jako¶ mu nie odpowiada³. <br /> <br />Nagle dostrzeg³ gdzie¶ z boku znajom± postaæ i u¶miechn±³ siê. Adinius sta³ w deszczu wykonuj±c zamaszyste pchniêcia, bloki i odskoki trzymaj±c w d³oniach dwa krótkie miecze. Deszcz przyklei³ mu w³osy oraz ubranie do szczup³ego cia³a, na którym jednak da³o siê ju¿ dostrzec zacz±tki muskulatury spowodowane intensywnym treningiem. Zdrajca ju¿ mia³ podej¶æ porozmawiaæ z przyjacielem, ale nagle zauwa¿y³ co¶, na widok czego opu¶ci³ go dobry humor. W stronê skryby lekko podpieraj±c siê nawzajem i kln±c oraz ¶miej±c na ca³e gard³o, sz³o trzech podpitych gladiatorów. S±dz±c po tuszy i dziwacznych, zaokr±glonych twarzach, Coen przypuszcza³, ¿e kiedy¶ odciêto im co nieco. Od³o¿y³ miecze i podniós³ kij le¿±cy w piasku, po czym k³ad±c go sobie na ramieniu i podtrzymuj±c d³oni± ruszy³ w stronê przyjaciela. <br /> <br />Kiedy eunuchowie doszli do by³ego skryby, jeden z nich "przypadkiem" wpad³ na niego przewracaj±c go mas± swego cia³a. <br />'Uwa¿aj jak chodzisz ¶mierdz±cy pomiocie Hannibala!' wyrycza³ przewracaj±cy. Ewidentnie szukali zwady. <br />Adinius zacz±³ wstawaæ, lecz owalnolicy przewróci³ go ponownie. <br />'Le¿ psie, dopóki mnie nie przeprosisz' rykn±³ ponownie. <br />By³y legionista przerzuci³ kija na lewe ramie po czym podchodz±c do wydzieraj±cego siê eunucha klepn±³ go w ramiê. <br />'Czego?' wrzasn±³ odwracaj±c siê. <br />Cios twardej jak m³ot piê¶ci powali³ go na plecy, pozbawiaj±c jedynego przedniego zêba oraz krwi buchaj±cej obficie z rozbitego nosa. <br />'Co na Jow...' zaczêli jego kompani odwracaj±c siê, ale pierwszego znokautowa³ b³yskawiczny, zamaszysty cios kija, który zdruzgota³ podpitemu ko¶æ policzkow±. Ostatni oberwa³ mocne kopniêcie w podbrzusze które wyrwa³o mu ziemie z pod nóg i pos³a³o na piasek. <br />Pierwszy powalony zacz±³ siê gramoliæ z ziemi, ale zosta³ zgrabnie i czysto znokautowany ciosem kija, który niestety z³ama³ siê od tego. Coen odrzuci³ zbêdny mu juz patyk, poczym wyci±gn± d³oñ do Adiniusa 'Je¶li ju¿ koniecznie musisz siê pok³adaæ to mo¿e wolisz na w³asnej suchej pryczy?' spyta³ u¶miechaj±c siê. Skryba wsta³ z pomoc± przyjaciela mamrocz±c pod nosem " ira furor brevis est "
 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

Bachus, Caravaggio i bursztnowa kula

sob wrz 13, 2003 1:54 am

Dwa dni po idach pa¼dziernikowych AKR 81 pne. <br /> <br />Adinius, Coen oraz Ezerus usiedli wieczorem przy drewnianym stole przed celami Ludus Superbum. <br /> <br />- S³uchajcie przyjaciele – odezwa³em siê rzeczowo – muszê dostaæ siê swego domu i przejrzeæ zwoje zgromadzone w bibliotece. Ca³y czas kr±¿± mi przed oczami pewne obrazy; tajemnicza mozaika w przytu³ku i sygnet na rêce zbira, który mnie og³uszy³. <br />Mozaika <br />Nie umiem ich powi±zaæ w ca³o¶æ. Oczekujê Waszej pomocy. Nie mogê niczego obiecaæ, ale my¶lê, ¿e wolno¶æ jest bliska. <br /> <br />Widz±c przeb³ysk nadziei w ich oczach, swoim pugio niezdarnie wyry³em na stole plan domu. <br />- Biblioteka znajduje siê w czê¶ci E. Muszê do niej dotrzeæ i mieæ czas, aby przejrzeæ interesuj±ce mnie pergaminy. Nie wiem, co siê wydarzy, ale spodziewam siê k³opotów. Czy jeste¶cie gotowi mi pomóc? – zapyta³em. <br /> <br />Coen szybko skin±³ g³ow± i zacisn±³ piê¶æ na kubku koziego mleka. <br />Ezerus unikaj±c mego spojrzenia szepn±³: <br />- Mo¿esz i na mnie liczyæ... <br /> <br />Rozstali¶my siê w pogodzie ducha. Jednak zanim zapad³em w sen, nawiedzi³ mnie sam Bachus(*) <br /> <br />Nastêpnego dnia rankiem udali¶my siê przed oblicze Vertiusa. <br /> <br />- Czy zgodzisz siê Panie pu¶ciæ nas wolno na kilka godzin. Dajê Ci s³owo Rzymskiego obywatela: jestem tutaj niewolnikiem z powodu nieznanego mi spisku. Daj nam szansê i kilka sestercji na drogê. Wrócimy i pomno¿ymy Twe bogactwo – wzoruj±c siê na przedstawieniach z greckiego teatru, wyrecytowa³em powy¿sze s³owa, padaj±c przed Lanist± na kolana, patrz±c jednak szczerze w jego oczy. <br /> <br />Vertius odsun±³ siê o krok i rzek³... <br /> <br />--- <br /> <br />AKR - uwagi na temat rzymskiego kalendarza. <br /> <br />Pos³ugujemy siê tzw. Adiego Kalendarzem Rzymskim (AKR) opracowanym na podstawie materia³ów sprzed reformy Juliusza Cezara. Podstaw± by³ rok, licz±cy najpierw 10 miesiêcy, do którego dodano kolejne dwa na podstawie roku ksiê¿ycowego. I tak dalej zmieniano ca³o¶æ, a¿ wiêkszo¶æ siê pogubi³a. <br /> <br />Nie oznaczany w nim dni, jak wspó³cze¶nie np. 13 wrze¶nia. Odnosimy siê do trzech sta³ych terminów w ka¿dym miesi±cu: kalendy, nony oraz idy. <br /> <br />Kalendy - przypada³y na pierwszy dzieñ miesi±ca. <br />Nony – w marcu, maju, lipcu i pa¼dzierniku przypada³y na siódmy dzieñ, a w pozosta³ych miesi±cach na pi±ty dzieñ. <br />Idy – w marcu, maju, lipcu i pa¼dzierniku by³ to piêtnasty, a w pozosta³ych miesi±cach trzynasty dzieñ. <br /> <br />Aby nie komplikowaæ sprawy przyjmujemy, ¿e poszczególne miesi±ce maj± tak± sam± liczbê dni, jak obecne: luty – 28. <br /> <br />Dla nabrania wprawy: 13 wrze¶nia to idy wrze¶niowe, 14 wrze¶nia to dzieñ po idach wrze¶niowych, 13 pa¼dziernika to dwa dni przed idami pa¼dziernikowymi, 17 pa¼dziernika to dwa dni po idach pa¼dziernikowych, 1 grudnia to kalendy grudniowe etc. <br /> <br />System dat wydaje siê byæ podobny do systemu cyfr. Z rzymskiego V (jako odno¶nika, jak kalendy, nony, idy) mo¿emy zrobiæ IV (cyfra przed V o jeden mniejsza) jak i VI, VII, VIII (cyfry o jeden, dwa i trzy wiêksze). <br /> <br />Celowo wspominam ów system „przed i za” poniewa¿ AKR nie ma oparcia w ¼ród³ach, które pos³uguj± siê tylko terminem „przed”. <br /> <br />Adi <br /> <br />(*) Mistrz Caravaggio - umia³ cokolwiek piêknie namalowaæ, gdy¿ dane mu by³o spogl±daæ w bursztynow± kulê (uff! – zdradzam dalsz± fabu³ê).:wink:
 
Awatar użytkownika
Aragathor Roaringflame
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 6202
Rejestracja: wt lis 26, 2002 5:52 pm

ndz wrz 14, 2003 5:40 am

Zgadzam się, po igrzyskach Sulla zaczął mieć mnie i was na oku. Vertius zachmurzył się. <br />Dlatego lepiej będzie jeśli udacie się na "wycieczkę" po Rzymie. Vertius westchnął <br />Ten spisek może być związany z Sullą a to oznacza kłopoty, nakażę Nykteusowi zaopatrzyć was w broń, sztylety powinny wystarczyć. <br />Lanista pochylił się nad szkatułką, po czym wyjął z niej dobrze wypchaną sakiewkę. Następnie usiadł za stołem i zaczął szybko pisać po pergaminie <br />To dla was, oto lista osób którym patronuje moja rodzina w razie kłopotów powołajcie się na mnie lub na mojego ojca Marka Flawiusza. <br />Powodzenia! <br /> <br />Po wyjściu gladiatorów ze swej komnaty Vertius zadzwonił po sługę <br />Poślesz gońca do mego ojca, Marka Flawiusza. Przekażesz mu list który napisałem. Dopilnujesz równierz by goniec nie powiedział nikomu o tym gdzie był i co dostraczał, nie interesuje mnie czy wrzucisz go do Tybru czy zasztyletujesz w zaułku, ma zginąć! <br />Jednym ruchem ręki Vertius rzucił w kierunku sługi ciasno zwinięty zwój pergaminu. <br /> <br />------------------- <br /> <br />Vertius Desmenus Aristocrat 1/ Fighter 4 Bóstwa: Mars, Janus, Pluton <br /> <br />------------------- <br /> <br />Acta Diurna czyli Washington Post Rzymu <br /> <br />Codziennie na ścianach Forum Romanum urzędnicy miejscy zawieszali białe tablice które służyły za gazetę codzienną Rzymu. <br />Każdego ranka "gazeta" ta była kopiowana przez skrybów (dla zysku lub dla bogatych rzymian). <br />"Gazeta" była napisana bardzo ostrym językiem, bowiem oprócz faktów handlowych i politycznych, zawierała dział plotek wycelowany w najwyzsze klasy Rzymu. <br />Acta pisana była przez eks-niewolników i plebejuszy, a przynależność rządowa dawała im immunitet przed ośmieszanymi patrycjuszami. <br /> <br />Dlatego nie wierzcie że brukowce to wymysł naszych czasów :wink: .
 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

?a¼nia

śr wrz 17, 2003 1:57 am

Adinius pisze list, a Ezerus znika. <br />(trzy dni po idach pa¼dziernika 81 pne AKR) <br /> <br />„Có¿ mam czyniæ dalej, prowad¼ mnie Wenus”(*) – pomy¶la³em, gdy wrota Ludus Superbum zamknê³y siê za nami. <br /> <br />Rozejrza³em siê woko³o ch³on±c atmosferê Miasta. Mia³em wra¿enie, ¿e jestem w nim pierwszy raz. Niebo nadal by³o zachmurzone, ale deszcz przesta³ padaæ. Gdy w koñcu mój wzrok spocz±³ na twarzach przyjació³, ich zaciêty wyraz doda³ si³y my¶lom. <br /> <br />- Idziemy na Forum Boarium! – rzek³em stanowczo. <br /> <br />Wkrótce dotarli¶my do targu. Znajome odg³osy i zapachy otrze¼wi³y mnie do reszty. Znalaz³em kram z materia³ami do pisania. Korzystaj±c z sakiewki Vertiusa zakupi³em wszystko, co niezbêdne. Poczu³em siê tak, jakbym odzyska³ swój ulubiony orê¿. <br /> <br />Udali¶my siê na skraj rynku, gdzie licytowano niewolników. By³o tu w miarê spokojnie i pusto. Zacz±³em pisaæ list. Dalsze wypadki znam z opowie¶ci Coena. <br /> <br />Gdy by³em zajêty pisaniem, na pode¶cie pojawi³a siê kolejna grupa niewolników. Byli tej samej karnacji, co Ezerus. Coen nie pamiêta³ dok³adnie tego momentu, ale nagle Ezerus poderwa³ siê i stoj±c na palcach, intensywnie wypatrywa³ przebiegu licytacji. Po chwili szturchn±³ mnie w ramiê: <br /> <br />- Muszê Was opu¶ciæ, wybaczcie. Mam co¶ do wa¿nego do zrobienia w ¿yciu, ¶mieræ mo¿e zaczekaæ! – i tyle go widzieli¶my. B³yskawicznie pobieg³ w t³um i znikn±³ nam z oczu. <br /> <br />Tak oto zosta³o nas dwóch. <br /> <br />Dokoñczy³em list, starannie sprawdzaj±c pisowniê i gramatykê. Zwin±³em pergamin. Po¶wiêci³em trochê czasu na rozmowy z przekupkami i w koñcu znalaz³em wiarygodnie wygl±daj±cego pos³añca. Da³em mu list i kilka monet. <br /> <br />- Udaj siê do willi Prokonsula i przeka¿ mu ten pergamin. Je¶li wrócisz w godzinê, podwojê zap³atê. Znajdziesz nas w tym przybytku – wskaza³em palcem na poblisk± ³a¼niê. <br /> <br />Zaci±gn±³em tam Coena, kupuj±c po drodze buk³ak wina i koziego mleka. Z rozkosz± oddawali¶my siê k±pielom i masa¿om. <br /> <br />Postanowi³em poczekaæ do wieczora, a gdy ciemno¶æ skryje Miasto, odwiedziæ swój dom i bibliotekê... <br /> <br />--- <br /> <br />Ludus Suberbum Vertiusa znajduje siê pomiêdzy Forum Boarium, a Circus Maximus. Willa Adiniusa natomiast na Awentynie (Aventinus Mons), nieco ni¿ej na po³udnie. <br /> <br />(*) Wenus wychodzi z morza, Botticelli ok. 1485, Galleria Uffizi <br /> <br />Adi
 
Darklord
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 9630
Rejestracja: sob lis 15, 2003 2:03 pm

czw wrz 18, 2003 8:27 pm

Prokonsul Darkonius, m³ody patrycjusz o przeciêtnej budowie cia³a (zdjêcie pogl±dowe 8) ), niespokojnie przemierza³ kolejne komnaty swej willi (le¿±cej na wysepce otoczonej przez wody Tybru), My¶la³ nad tre¶ci± niedawno przekazanej mu wiadomo¶ci: <br /> <br />**Trzy dni po idach pa¼dziernika, 81 AKR, Forum Boarium. <br /> <br />Prokonsulu! <br /> <br />Pozdrawia Ciê wierny Republice skryba z Legionu „Or³y”. <br /> <br />Mam nadziejê, ¿e zastanê Ciê w zdrowiu i w pe³ni si³. Twoje oddanie dla Senatu Republiki jest miar± Twej wielko¶ci. <br /> <br />Nie mieli¶my jeszcze okazji spotkaæ siê osobi¶cie, wiêc musisz zaufaæ s³owom, które skre¶lê. Proszê udaj siê do szko³y gladiatorów zwanej Ludus Superbum i uczyñ wszystko, aby mnie - Adiniusa oraz mego przyjaciela Coena wyprowadziæ jako wolnych. Przysiêgam, ¿e sprawa jest niezwykle wa¿na. Nie mogê na razie napisaæ nic wiêcej. <br /> <br />Oczekujê Twej wizyty. <br /> <br />Adinius.** <br /> <br />Ezechiaszu!!! - zakrzykn±³ do swego s³ugi. Udaj siê do szko³y gladiatorów zwanej Ludu Superbum i dowiedz siê ile w³a¶ciciel liczy za niewolników Adiniusa i Coena. Tylko chy¿o! Po chwili doda³: We¼ ze sob± Flawiusza i Marka, uwa¿aj na siebie i zwracaj uwagê na dziwne zachowanie w tamtej okolicy... Mo¿esz ju¿ odej¶æ. <br /> <br />Czuje, ¿e co¶ siê mo¿e wydarzyæ... pomy¶l Darkonius i miarowym, ¿o³nierskim krokiem oddali³ siê do swych komnat... <br />_____________________________________________ <br /> <br />Cze¶æ techniczna <br /> <br /><!--QuoteBegin-Adi Cherryson+-->
Adi Cherryson pisze:
<!--QuoteEBegin-->Na koniec zdradzi³ kilka sekretów, którymi mo¿na zaskoczyæ zwyk³ego nowicjusza: kopniêcie w j±dra, sypniêcie piaskiem w oczy i zwyk³e podstawienie nogi. Rufus t³umaczy³, ¿e takie „podstêpne zagrywki” s± skuteczne dlatego, ¿e przeciwnik zazwyczaj spodziewa siê zagro¿enia ze strony broni i na niej skupia swoj± uwagê.  <br /> <br />„Zamarkuj atak sztyletami, a w tym czasie kopnij go z ca³ej si³y w mêsko¶æ. Zapamiêtaj - je¶li chcesz prze¿yæ - dzia³aj skutecznie i nie zwa¿aj na widzów, którzy nie lubi± nieuczciwej w ich mniemaniu walki. Dla nas gladiatorów liczy siê jednak tylko skuteczno¶æ. Je¶li na koniec pojedynku, przeciwnik le¿y na piasku z twoim ostrzem przy gardle, prze¿yjesz! – te s³owa Rufusa zapad³y w pamiêæ skryby.
<br />Widzimy tutaj opis nauki atutu z podrêcznika klasowego Miecz i Piê¶æ (Sword and Fist) o nazwie Nieczysta gra (Dirty Fifhting). <br /> <br /><!--QuoteBegin-Coen+-->
Coen pisze:
<!--QuoteEBegin-->Adinius sta³ w deszczu wykonuj±c zamaszyste pchniêcia, bloki i odskoki trzymaj±c w d³oniach dwa krótkie miecze
<br />Tym razem obserwujemy æwiczenie atutów s³u¿±cych do walki dwoma orê¿ami: Oburêczno¶æ (Ambidexterity) i Walka dwoma rodzajami broni (Two-weapon Fighting). Jako ciekawostkê (dla nieuktórych) powiem, ¿e w edycji 3.5 po³±czono te atuty w jeden i premie z niego liczone s± tak¿e do broni zasiêgowych.
 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

Gorzki koniec

pn wrz 22, 2003 1:59 am

Gorzki koniec... <br /> <br />Poni¿szy opis, zacytowany z A. Barker „Gladiatorzy” odnosi siê do czasów Cesarstwa. Wtedy by³a to ju¿ rozrywka powszechna i znana w ca³ym Imperium. <br /> <br />„Je¶li gladiator walczy³ dobrze i by³ dzielny, pokonany móg³ oczekiwaæ missio – odes³ania z areny do nastêpnego razu. Niektóre walki toczy³y siê sine missione i wówczas nie by³o mo¿liwo¶ci ³aski: jeden z gladiatorów musia³ umrzeæ. Je¶li gladiator okaza³ niedostateczn± virtus, t³um najczê¶ciej domaga³ siê jego ¶mierci. W takim wypadku pokonany musia³ klêkn±æ na ziemi przed zwyciêzc± i obj±æ go za nogi. Wówczas zwyciêzca chwyta³ lew± rêk± jego g³owê, a praw± zag³êbia³ swój miecz w jego szyi(*). <br />Choæ by³a to powszechna metoda coup de grace, zachowa³y siê przedstawienia (np. relief z Dorres i mozaika z Villa Borghese) (?) ¶wiadcz±ce, ¿e czasami zwyciêski gladiator obur±cz wbija³ miecz w plecy przeciwnika. <br /> <br />Od pokonanego oczekiwano mê¿nego stawienia czo³a ¶mierci. W ten sposób móg³ zademonstrowaæ t³umowi tryumf mêstwa na ¶mierci±. Rytualizacja ca³ego procesu przywraca³a ¶mierci nale¿ne jej miejsce. Po zadaniu ¶miertelnego ciosu rytua³ trwa³ dalej. Gdy jeden z gladiatorów le¿a³ ju¿ martwy, na arenê wchodzi³ cz³owiek z obs³ugi widowiska przebrany za Charona, mitycznego przewo¼nika dusz przez Styks, i uderza³ pokonanego wojownika m³otkiem, byæ mo¿e na znak, ¿e bierze we w³adanie jego cia³o(**). Towarzyszy³ mu drugi mê¿czyzna, przebrany za Merkurego, boga, który jak wierzono, asystowa³ duchom zmar³ych w drodze do podziemnego ¶wiata(***). Merkury trzyma³ laskê bêd±c± w rzeczywisto¶ci roz¿arzonym do czerwono¶ci prêtem, którym piêtnowa³ cia³o pokonanego. Czyni³ tak z dwóch powodów: aby uniemo¿liwiæ mu unikniêcie w jakikolwiek sposób ¶mierci, a tak¿e aby upewniæ siê, czy jest martwy. <br /> <br />Zw³oki wynoszone by³y na noszach, czasami wbijano w nie d³ugi hak i koñ ¶ci±ga³ je z areny. Cia³o przenoszono przez Porta Libitinaria (bramê zawdziêczaj±c± swoj± nazwê bogini pogrzebów) znajduj±c± siê na g³ównej osi amfiteatru, dok³adnie naprzeciw wej¶cia, którym gladiator wyszed³ na arenê(****). W tym samym czasie grupa niewolników porz±dkowa³a arenê, usuwaj±c przesi±kniêty krwi± piasek oraz wyg³adzaj±c powierzchniê. Kiedy skoñczyli, plac wygl±da³ tak, jakby nic siê nie sta³o. <br />Gdy pokonany zosta³ ju¿ wyniesiony z areny, zwyciêskiemu gladiatorowi editor wrêcza³ nagrodê, któr± móg³ byæ wieniec, puchar lub monety. Otrzymywa³ tak¿e symbol zwyciêstwa, li¶æ palmowy. By³y to dodatki za udzia³ w igrzyskach. <br /> <br />Podczas tych czynno¶ci powietrze w amfiteatrze stawa³o siê suche, duszne i pe³ne kurzu; sytuacja by³a jeszcze gorsza, kiedy dla ochrony przed s³oñcem nad widowni± rozpinano potê¿n± zas³onê zwan± velarium(*****). Wykonane z d³ugich pasów materia³u velarium, podtrzymywane przez wielkie drewniane maszty, rozpo¶cierano za pomoc± lin, którymi mo¿na by³o zmieniaæ pozycjê centralnego okr±g³ego otworu. W ten sposób mo¿na by³o os³aniaæ widzów niezale¿nie od pozycji s³oñca. Skrapiano ich tak¿e perfumowan± wod± rozprowadzan± systemem rur. Kiedy widzowie zostali ju¿ odpowiednio od¶wie¿eni, mogli ogl±daæ kolejny punkt programu rzezi.” <br /> <br />(*) To ju¿ chyba po coup de graceLewa na plecach, w prawej jaki¶ wykrzywiony mieczyk. Vertius w ¶rodku. 8) <br /> <br />(?) Nie znalaz³em do nich linków. Je¶li kto¶ potrafi, proszê o informacjê. <br /> <br />(**) Micha³ Anio³ (Michelangelo Buonarroti) „S±d Ostateczny” <br /> fresk, Kaplica Sykstyñska, Watykan. <br />Charon zamiata raczej wios³em, ni¿ m³otem. :wink: <br /> <br />(***) Rubens, „Merkury, Argos i Io”, Gemäldegalerie, Drezno. Argos ¶pi ju¿, jak Muad’Dib na nudnej sesji u ShadEnca, a ten zaraz skróci go o g³owê. Ale kim jest Io? <br /> <br />(****) Porta Libitinaria. Zwróæcie uwagê na wyraz twarzy go¶cia po prawej. To chyba ów przebieraniec – Merkury - trzyma laskê. <br /> <br />(*****) Velarium <br />To znowu po niemiecku, ale wa¿ne s± ilustracje. Choæ mo¿e Aragathor tre¶æ nam przet³umaczy. <br /> <br /> :wink: <br /> <br />--- <br /> <br />Nieznany pocz±tek... <br /> <br />Pos³aniec wróci³ szybciej, ni¿ siê spodziewa³em. <br />- Wykonane obywatelu - zameldowa³ z u¶miechem - nie my¶la³em, ¿e mnie tam w ogóle przyjm±. W koñcu wy dwaj nie wygl±dali¶cie na znajomych Prokonsula. Jednak Twój pergamin czyni³ cuda i dotar³em do komnat samego Darkoniusa. Kto by pomy¶la³... Ale dawaj resztê zap³aty! <br />Odliczy³em odpowiedni± sumê. <br />- Niech Fortuna Wam sprzyja – rzek³ uradowany – nie zapomnê tego dnia. <br /> <br />Zostali¶my w ³a¼ni, a¿ do zamkniêcia. Gdy ugaszono ogieñ w piecu, woda stawa³a siê stopniowo coraz zimniejsza. W koñcu jako ostatni opu¶cili¶my ten wspania³y budynek. <br /> <br />Cztery dni po idach pa¼dziernika 81 AKR. Pó¼na noc. <br /> <br />Pod±¿yli¶my w górê uliczkami Awentynu. Byli¶my ju¿ blisko domu, gdy nagle Coen poci±gn±³ mnie za ramiê w jak±¶ wnêkê w murze. <br />- Kto¶ stoi przed wej¶ciem! Widzisz?! – sykn±³ mi do ucha. <br />Wychyli³em g³owê i przez chwilê wpatrywa³em siê przed siebie. Pali³y siê nieliczne lampy oliwne, roz¶wietlaj±c tylko ma³e przestrzenie dooko³a. Dopiero po paru chwilach zobaczy³em postaæ opart± niedbale o mur przy wej¶ciu. Zadr¿a³em ze strachu. Takie same peleryny z kapturem nosili moi porywacze! <br />- Widzê go!– ukry³em siê za murem – co teraz zrobimy? <br />- W czym masz problem przyjacielu? – przez twarz Coena przemkn±³ u¶miech. Po chwili doda³ rzeczowo – przecie¿ to Twój dom. Nikt nie mo¿e zabroniæ Ci wej¶cia, tak? <br />- No, chyba tak. <br />- A nadal chcesz? <br />Rozwa¿y³em ten krótki dialog i rzek³em gorzko. <br />- Nie chcê, ale muszê... <br />- Skoro musisz, to chcesz. Zaczekaj tutaj – odpowiedzia³ – uff, zapomnia³bym, wchodzimy cichaczem, czy oficjalnie? <br />- Wola³bym po cichu. Co chcesz zrobiæ? – zapyta³em niepewnie. <br />- Zrobiê tylko to, co muszê, aby¶ zechcia³ wej¶æ. <br />- Cicho? <br />- Bardzo cicho. <br />- Co masz na my¶li? <br />- W zasadzie nic. Powiedz tylko, czy ten pajac przy wej¶ciu ma zachowaæ ¿ycie? <br />Zastanowi³em siê chwilê. Jaki mia³em wybór? <br />- Tylko je¶li bêdzie to mo¿liwe – odpowiedzia³em krótko. <br /> <br />Coen spojrza³ mi prosto w oczy, a chwilê potem b³yskawicznie przebieg³ na drug± stronê uliczki i znikn±³ w ciemno¶ci. <br /> <br />Wychyli³em ponownie g³owê zza muru i skupi³em wzrok na zakapturzonej postaci. <br /> <br />--- <br /> <br />Wzorcowa ³a¼nia rzymska z detalami <br /> <br />Adi
 
Coen__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 531
Rejestracja: sob lut 01, 2003 10:34 pm

czw wrz 25, 2003 8:43 am

Przeszed³em na drugi koniec ulicy chowaj±c siê w nocnym cieniu i przygl±daj±c kapturnikowi. By³ wy¿szy ode mnie, a p³aszcz uniemo¿liwia³ ocenienie jego postury. ‘A wiêc plan Beta’ pomy¶la³em wchodz±c w jeden z krzaków co by siê odpowiednio obszarpaæ. Potargawszy w³osy i ubranie, zarobiwszy ze trzy zadrapania, ubrudzi³em siê ziemia jakbym upad³ parê razy, poczym wyszed³em z cienia i zataczaj±c siê oraz postêkuj±c, ruszy³em w stronê swojej ofiary. <br /> <br />- Nie...hep...ch Ciê Aesculapius prowadzi bra...hep...cie. - Zatoczy³em siê na niego ³api±c jednocze¶nie za po³y p³aszcza. <br />Musia³em wygl±daæ jak jaki¶ pijak, który wspar³ siê o niego aby nie upa¶æ. Z ca³ej si³y z³apa³em go za szyjê i poci±gn±³em g³owê dó³, na spotkanie z moim lec±cym w górê kolanem. Da³o siê s³yszeæ cichy trzask kiedy g³owa nieszczê¶nika od uderzenia polecia³a w ty³, a jego cia³o zwiotcza³o <br />- I niech w swej ³askawo¶ci ze¶le Ci jak±¶ ma¶æ na tego guza, jaki Ci zaraz wyro¶nie – dorzuci³em poczym rozejrza³em siê i widz±c ze nie ma ¿adnych przechodniów, ponagli³em przyjaciela rêk±... <br /> <br />Aesculapius – Eskulap, Asklepios, syn boga Apollina, s³awny lekarz, a pó¼niej bóg sztuki lekarskiej. http://wiem.onet.pl/wiem/002368.html[/quote]
 
Awatar użytkownika
Aragathor Roaringflame
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 6202
Rejestracja: wt lis 26, 2002 5:52 pm

pt wrz 26, 2003 4:52 am

Wcześniej tego samego dnia... <br />Ojciec Vertiusa otrzymuje wiadomość od swego syna: <br />
Ojcze jest tak jak przewidywałeś. <br />Sulla nakazał obserwację mnie i moich gladiatorów. <br />Będe musiał razem z nimi usunąć się z widoku, podejrzewam że na dłużej. <br />Prokonsul Darkonius równierz znajduje się pod obserwacją, ale Sulla nie będzie na tyle głupi by wystąpić przeciw niemu. <br />Podejrzewam że wystąpi wkrótce przeciw nam, możliwe że wie o naszym sekrecie. <br />Dlatego proszę cię o wsparcie w tej sprawie. <br /> <br />Vertius
<br />Oczy Marka Flawiusza Desmenusa wypełnione były zimnym okrucieństwem, a na jego twarzy zagościł zimny uśmiech. <br /> <br />---------------------------- <br /> <br />Tymczasem Vertius odpowiada na ofertę Darkoniusa <br /> <br />
Moja odpowiedź brzmi NIE! <br />Gladiatorzy nie są na sprzedaż, nieważne ile będziesz chciał zapłacić. <br />Strzeż się złości Plutona i podwójnej twarzy Janusa.
<br /> <br />---------------------------- <br /> <br />Szybkie tłumaczenie tekstu o Velarium: <br /> <br />Flawijski amfiteatr posiadał pewną specjalną własność którą my znamy tylko z niewielu prestizowych aren. <br />W tamtych czasach było to cudem myśli technicznej, Velarium. <br />Było to płótno żeglarskie zszyte z wielu mniejszych kawałków osłaniające widownię przed słońcem. <br /> <br />Velarium mogło być obsługiwane tylko przez najbardziej doświadczonych marynarzy floty imperium. <br />160 masztów tworzyło szkielet tej konstrukcji, płótna rozciągano na nich za pomocą lin i systemu wind. Dzięki takiemu systemowi możliwe było rozciągnięcie całego płótna w miarę krótkim czasie. <br /> <br />Do Obsługi Velarium potrzbnych było ok. 100 marynarzy. <br />Do jego budowy ponad 1000 osób. <br />Cała konstrukcja pod wpływem silnych wiatrów wydzielała charakterystyczny dzwięk który opisywany był przez twórców tamtego okresu.
 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

Platonem i piórem zwyciê¿y³em

śr paź 01, 2003 2:01 am

Non quia difficilia sunt, multa non audemus, sed quia non audemus, difficilia sunt. <br />(Nie dlatego nie odwa¿amy siê na wiele rzeczy, ¿e s± trudne, lecz dlatego s± trudne, ¿e siê nie odwa¿amy). <br /> <br />Platonem i piórem ich zwyciê¿y³em. <br /> <br />Adinius dostrzeg³ gest Coena i ruszy³ biegiem do przyjaciela. Pokaza³ mu raz jeszcze plan domostwa. <br />- Do biblioteki (E)! <br />Drzwi by³y o dziwo otwarte i weszli do westybulu (V). Sta³ tu kolejny napastnik. Coen niczym zeusowy pocisk ruszy³ naprzód, wykorzystuj±c efekt zaskoczenia. Skryba omin±³ ich i pobieg³ dalej. Za sob± us³ysza³ odg³osy walki. Gdy znalaz³ siê w atrium (A), z kuchni (Cu) wysz³a niewielka postaæ... <br /> <br />- Sargido, co tu siê dzieje?! - krzykn±³em do swej gosposi. <br />- Ha! G³upcze po co wróci³e¶? Zaaabiæ go!!! - us³ysza³em jej z³owrogi ryk. <br />“Jakiego¿ potwora mia³em u siebie przez te wszystkie lata”. Ale nie by³o czasu na takie refleksje. Z jadalni (Tri) wytoczy³ siê ¶mierdz±cy czosnkiem barczysty mê¿czyzna. W prawym rêku trzyma³ ¿elazny hak. Szybko doby³em pugio. Zamarkowa³em pchniêcie i zastosowa³em manewr Nieczysta Gra, kopi±c przeciwnika z ca³ych si³ w mêsko¶æ. Stopa mi zdrêtwia³a. Zawy³ i upad³ na plecy. Skoczy³em na niego, ale ¼le oceni³em odleg³o¶æ. Wyl±dowa³em szczêk± na posadzce. Sztylet wypad³ mi z d³oni. Wredna Sargida schyli³a siê po upuszczon± broñ. Chwilê potem “Czosnkowy Si³acz” z³apa³ mnie za szyjê. Dusi³ straszliwym u¶ciskiem przedramienia. Zacz±³em siê szarpaæ i mocowaæ. “To koniec”, pomy¶la³em trac±c oddech. Wtedy wypad³y z mej tuniki przybory pisarskie. Namaca³em d³oni± metalowy rylec. Ostatkiem si³ wbi³em go na o¶lep za siebie. Krzyk i charczenie. Czosnkowy Si³acz zwolni³ u¶cisk. Wsta³em ³api±c ze ¶wistem powietrze. Rylec tkwi³ skrzywiony w piersi napastnika. <br />“Gdyby s³owa napisane tym narzêdziem trafia³y do serc równie celnie...” <br /> <br />Ale przed sob± mia³em Sargidê ze sztyletem. Rozejrza³em siê szybko dooko³a. Mój wzrok napotka³ najpierw gêst± brodê. Potem spokojne, br±zowe, puste oczy Platona(*). Lecz przypadkowy b³ysk lampy oliwnej roz¶wietli³ jedno z nich. Mrugniêcie? To przepiêkne popiersie kupi³em wiele lat temu podczas podró¿y do Aleksandrii. Wyda³em wtedy spor± sumê. “Mistrzu, wybacz, ale chyba sam tego chcia³e¶!” – rzek³em, gdy gosposia rzuci³a siê z furi± w mym kierunku. Schodz±c z linii ciosu, z³apa³em za podstawê popiersia. Cios Sargidy chybi³, ale rozerwa³ m± szatê i ostrze przejecha³o bole¶nie po ¿ebrach. Zacisn±³em zêby z bólu. Bezwiednie wykona³em wyuczony w ludus Vertiusa typowy manewr obrotowy. Z góry uderzy³em Platonem w gosposiê. Ich g³owy spotka³y siê z g³uchym stukiem. Nie mia³em ¿adnych w±tpliwo¶ci, która z nich oka¿e siê lepsza. <br />Babsko osunê³o siê na ziemiê. <br /> <br />“Si³a twych my¶li jest pora¿aj±ca dla nieuków” pomy¶la³em i odstawi³em pieczo³owicie Platona na miejsce, zdmuchuj±c kurz z jego czo³a. K±tem oka dostrzeg³em jeszcze Coena, jak zmaga siê z reszt± napastników. Wierz±c, ¿e sobie poradzi ruszy³em do biblioteki (E). “Czego mam szukaæ, o¶wieæ mnie Wenus” - wpad³em miêdzy pó³ki. Dotkn±³em znajomych zwojów i nagle dozna³em ol¶nienia... <br /> <br />Chór: Czasami jest tak, ¿e maj±c w ¿yciu ogromny, stresuj±cy problem ulegamy jego sile. Jeste¶my mali i wyzwanie nas przerasta. Ale byæ mo¿e wystarczy wróciæ na chwilê do tego co znamy i kochamy oraz uwierzyæ, ¿e w³a¶nie tam znajdziemy rozwi±zanie. <br /> <br />Chwilê pó¼niej odnalaz³em odpowiedni± wywieszkê i wyci±gn±³em pewien stary pergamin z drewnianej tuby. Usiad³em na posadzce i zacz±³em czytaæ. Nie wiem ile czasu to trwa³o. Poczu³em lekkie szturchniêcie w ramiê i g³os Coena przywróci³ mnie rzeczywisto¶ci: <br />- Lepiej st±d znikajmy. Narobili¶my zbyt du¿ego ha³asu... <br /> <br />(*) Platon <br /> <br />Adi
 
Coen__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 531
Rejestracja: sob lut 01, 2003 10:34 pm

ndz paź 19, 2003 10:43 am

Rzuci³em tylko okiem na plan, bo nigdy nie mia³em pamiêci do map i ruszy³em za przyjacielem do jego domu. Kiedy weszli¶my, zauwa¿y³em najpierw barczystego, odzianego w p³aszcz mê¿czyznê. Nie by³o czasu na przywitania. Skoczy³em na przeciwnika popychaj±c go do ty³u i przewracaj±c. Nim zd±¿y³ wstaæ b³yskawicznie zdzieli³em go dwoma ciosami w szczêkê, pope³ni³em jednak b³±d. Nie doceni³em go. Silny cios w policzek zadany czo³em odepchn±³ mnie od wroga na tyle, ¿e ten znalaz³ miejsce i dwoma kolejnymi ciosami w brzuch odepchn±³ mnie od siebie. Dorównywa³ lub nawet przerasta³ mnie si³±, a innymi walorami niewiele mi ustêpowa³. Zdo³a³em siê uchyliæ przed kolejnym ciosem poczym przyst±pi³em do kontrataku. Z doskoku dopad³em do wroga ³api±c go za barki i ci±gn±c w dó³, posy³aj±c jego tu³ów na spotkanie pêdz±cego w górê kolana. Przeciwnika podrzuci³o wypychaj±c mu z sykiem powietrze z p³uc, za¶ cios z góry zadany ³okciem skutecznie powali³ go na kolana. Tylko instynkt uratowa³ mnie przed ciêciem miecza, która mia³o skróciæ mnie o g³owê. Skurczy³em siê w sobie unikaj±c ostrza, które ¶wisnê³o mi nad g³owa. Po chwili uderzy³em piê¶ci± na odlew, posy³aj±c szczup³ego rudow³osego mê¿czyznê na pod³ogê. Jednak by³em pewny, ¿e z jego kompanem mi siê to nie uda. <br /> <br />By³ to opas³y murzyn, wa¿±cy bez ma³a 400 libr.(*) Ruszy³ w moja stronê staraj±c siê z³apaæ mnie w swoje grube paluchy, jednak uda³o mi siê wywin±æ i uderzyæ go dwa razy w brzuch. Gruba warstwa t³uszczu skutecznie zamortyzowa³a moje ciosy! Teraz musia³em uskakiwaæ przed ripost± wymierzon± na odlew. Ponowi³em atak jeszcze 3 razy, jednak z takim samym skutkiem. Murzyn powoli, ale nieub³aganie spycha³ mnie w róg pomieszczenia, gdzie bez trudu bêdzie mnie móg³ z³apaæ. B³yskawicznym kopniêciem trafi³em go w kolano. Upad³ na klêczki. Szybko chwyci³em pierwsz± rzecz, jak± wpad³a mi w rêce - ciê¿ki, marmurowy wazon z kwiatami i roztrzaska³em go na g³owie wroga. Kwiaty, woda, fragmenty marmuru, czaszki, mózgu i krwi kaskad± posypa³y siê na pod³ogê. Po chwili do³±czy³o do nich bezw³adne cia³o Afrykanina. <br /> <br />Us³ysza³em za sob± dziki wrzask! Odwróci³em siê i zobaczy³em, jak Rudow³osy ze ³zami w oczach rzuca siê na mnie z wystawionym prosto przed siebie mieczem. Widaæ byli oni kim¶ wiêcej ni¿ przyjació³mi. Bez trudu z³apa³em zrozpaczonego za rêce, wykrêci³em je i przebi³em go jego w³asnym mieczem. Skona³ pacz±c na mnie nienawidz±cymi, pe³nymi ³ez zielonymi oczami. Kopniêciem oswobodzi³em miecz z drgaj±cego jeszcze cia³a i rzuci³em nim akurat w momencie, kiedy pierwszy z przeciwników próbowa³ uciec przez okno. Miecz utkwi³ miedzy jego ³opatkami. Zw³oki osunê³y siê na posadzkê. <br /> <br />Rozejrza³em siê po pomieszczeniach, ale nikogo wiêcej nie by³o. Szybko wiêc odzyska³em miecz i schowa³em go do zabranej z cia³a Rudzielca pochwy. Poszed³em ostro¿nie szukaæ towarzysza. Mijaj±c pobojowisko, jakie urz±dzi³ u¶miechn±³em siê tylko widz±c, i¿ nauka nie idzie w las. Zasta³em go w bibliotece siedz±cego w skupieniu nad jakim¶ pergaminem. Czyta³. <br />Podbieg³em do niego i szturchn±³em w ramie mówi±c: <br />- Lepiej st±d znikajmy. Narobili¶my zbyt du¿ego ha³asu... <br /> <br />(*) Libra – rzymska miara wagi (ok. 0,33 kg).
 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

Kolos z Rodos

śr paź 22, 2003 1:21 am

- Lepiej st±d znikajmy. Narobili¶my zbyt du¿ego ha³asu... <br /> <br />Zabra³em pergamin i inne przydatne drobiazgi. Pobiegli¶my z Coenem uliczkami Awentynu w dó³ w stronê Cicrus Maximus i Ludus Vertiusa. Szko³a gladiatorów wydawa³a mi siê teraz jedynym bezpiecznym miejscem. Co za ironia losu... <br /> <br />Dotarli¶my do bramy. Nocny stra¿nik rozpozna³ nas i otworzy³ wrota. By³em wyczerpany przygod±, jednak zebra³em resztkê si³, aby w celi raz jeszcze pomy¶leæ nad tym co siê sta³o. Zapali³em ¶wiecê i zacz±³em rozmy¶laæ. <br /> <br />W tajemniczych okoliczno¶ciach ginie w Galii oddzia³ ¿o³nierzy Legionu „Or³y”. Odkrywam ten fakt, stwierdzaj±c, ¿e dokumenty zosta³y sfa³szowane. Wniosek: komu¶ zale¿y na ukryciu prawdziwej historii. ?lad po jedynym ocala³ym legioni¶cie zaprowadzi³ mnie do przytu³ku „Mea Mortis”. Tam odkrywam tylko jedno – mozaikê na ¶cianie. Wkrótce potem doznajê najwiêkszego upokorzenia – tracê wolno¶æ rzymskiego obywatela i zostajê wtr±cony do szko³y gladiatorów. Jednak prze¶ladowcy nie chcieli mnie zabiæ. Ich zamiarem by³o, abym zapomnia³ o tym, czego siê dowiedzia³em i odwiedzenie mnie od zamiaru dalszych dociekañ. Walcz±c o prze¿ycie na arenie, ³atwo przychodzi zapomnienie. <br /> <br />Ale czego dowiedzia³ siê Adinius? <br /> <br />Skojarzy³ t± mozaikê z przeczytanym w bibliotece pergaminem i uzna³, ¿e dalsze ¶lady spisku prowadz± ku pewnej wyspie. <br /> <br />Adi <br /> <br />PS. Oto odtworzona tre¶æ pergaminu. Poniewa¿ orygina³ zagin±³, jest to tylko kopia znaleziona gdzie¶ w sieci. Przeczytajcie do koñca! <br /> <br />--- <br /> <br />Babilon. 10 czerwca 323 roku p.n.e. <br /> <br />Tego dnia wieczorem umar³ Aleksander Wielki. Mia³ tylko 32 lata i by³ panem olbrzymiego imperium. <br /> <br />Króla ju¿ nie by³o, ale pozostali ci, którzy wcze¶niej mu s³u¿yli: wodzowie, genera³owie, urzêdnicy. Nie ¿y³ ju¿ wprawdzie znakomity Parmenion, wódz mniejszych ambicji ni¿ Aleksander, ale zapewne nawet lepszy taktyk ni¿ król. Zap³aci³ g³ow± za swoje umiejêtno¶ci, a wraz z nim jego synowie sprawuj±cy generalskie funkcje. Z rêki króla zgin±³ równie¿ podczas pijackiej uczty brat mleczny, Klejtos. Podobno, gdy Aleksander wytrze¼wia³ i zrozumia³, co uczyni³, sam chcia³ pope³niæ samobójstwo. <br />Umar³ tak¿e Hefajstion, najbli¿szy druh Aleksandra, który mimo zaleceñ lekarza pi³ podczas choroby wino. Tych nie by³o, ale w Babilonie znajdowa³ siê Perdikkas, krewny rodziny królewskiej, a przy nim Eumenes z Kardii - jedyny Grek w¶ród elity macedoñskiej. Armia o nim nie mia³a dobrego zdania, by³ bowiem sekretarzem króla i dopiero w przysz³o¶ci mia³ b³ysn±æ nie lada talentem wojskowym. By³ równie¿ m³ody wódz Ptolemeusz. Do otoczenia Aleksandra nale¿a³ jeszcze Lizymach, a tak¿e lubiany przez wszystkich i uznawany za najlepszego przyjaciela króla po Hefajstionie Krateros. Liczy³ siê równie¿ g³os Antypatra - regenta Macedonii i jego syna Kassandra. <br /> <br />Ci w³a¶nie ludzie stali siê nagle panami wielkiego imperium, a nied³ugo doszli do nich jeszcze Seleukos, satrapa Babilonii, oraz Pejton i Arridajos - genera³owie. Wprawdzie powo³ano nowego króla, niedorozwiniêtego Filipa Arridajosa, ale jego tak naprawdê nikt nie bra³ pod uwagê. Szybko odpad³a w grze Olimpias - szalenie ambitna matka Aleksandra i ¿ona Filipa Arridajosa - Eurydyka. Obydwie mia³y wprawdzie chêæ wziêcia udzia³u w podziale tortu zostawionego przez Aleksandra, ale genera³owie natychmiast je usadzili. <br /> <br />Aleksander swe królestwo przekaza³ "Najdzielniejszemu", st±d ka¿dy z wodzów maj±cych o sobie wysokie mniemanie uwa¿a³, ze ma prawo siêgn±æ po tron. Epoka hellenistyczna to w³a¶nie epoka ich walk o schedê po Aleksandrze, walk, które zosta³y zakoñczone dopiero przez Rzymian i perskich Sassanidów. <br /> <br />Przenie¶my siê teraz 18 lat do przodu na pocz±tek 305 roku p.n.e. i przyjrzyjmy siê sytuacji politycznej. <br />Egiptem w³ada Ptolemeusz, najpierw jako satrapa, a potem król. M±dry w³adca od razu zorientowa³ siê, ¿e zdobyte imperium rozpadnie siê i postanowi³ mieæ w tym rozpadzie swój udzia³. Przy podziale satrapii za¿±da³ dla siebie Egiptu i t± prowincjê otrzyma³. W Babilonie siedzi Seleukos, który równie¿ niedawno og³osi³ siê królem, Tracj± kieruje ma³omówny Lizymach, a Macedoni± zarz±dza Kassander. Ca³± reszt±, czyli Azj± Mniejsz± rz±dzi król Antygonos. Równie¿ on nale¿a³ do przyjació³ Aleksandra. By³ ju¿ stary i nie posiada³ jednego oka, st±d nadawano mu przezwisko Cyklop. Wiek jednak nie przeszkadza³ mu byæ znakomitym wodzem i zrêcznym politykiem. Mia³ wielkie ambicje ponownego zjednoczenia imperium pod swoim panowaniem i zdolno¶ci, które prawie to umo¿liwia³y. Za swego wspó³rz±dcê dobra³ syna Demetriusza posiadaj±cego wielkie zdolno¶ci dowódcze i niezwyk³± pomys³owo¶æ, lecz zarazem lenia, lekkoducha i pysza³ka. <br /> <br />Historia Kolosa zaczyna siê w³a¶nie w roku 305 p.n.e. od ataku Demetriusza na Rodos. Niewiele miesiêcy wcze¶niej Rodyjczycy nie chcieli wzi±æ udzia³u w wyprawie Antygonosa na Egipt (bogacili siê g³ównie na handlu z tym pañstwem), to teraz mieli siê przekonaæ, ¿e w³adca choæ stary, ma jednak znakomita pamiêæ. <br /> <br />Demetriusz zabra³ ze sob± 200 okrêtów wojennych i 170 transportowców. Ponadto towarzyszy³y my liczne statki pirackie i kupieckie. Historia oblê¿enia to historia wielomiesiêcznych zmagañ. Rodyjczycy bronili siê zawziêcie przeciwko wielkiej armii. Do obrony nak³oniono wszystkich nieobywateli, cudzoziemców, a nawet niewolników obiecuj±c wolno¶æ i obywatelstwo, je¿eli tylko wyka¿± siê mêstwem. Poproszono równie¿ o pomoc pañstwa greckie i innych w³adców. Grecy wprawdzie nie mogli wiele uczyniæ poza pro¶bami i petycjami o oszczêdzenie wyspy, lecz królowie, a zw³aszcza Ptolemeusz czasem wspomagali rzeczywi¶cie obroñców. Nie by³o to ³atwe, gdy¿ okrêty ze wsparciem musia³y omin±æ patrole Demetriusza, ale niekiedy udawa³o siê dostarczyæ do miasta (nazywaj±cego siê identycznie jak wyspa) ¿ywno¶æ i niewielkie oddzia³y wojska. <br /> <br />Wojna ta by³a wojn± d¿entelmenów. Obydwie strony szanowa³y siê i z góry ustali³y, ¿e na bie¿±co bêdzie mo¿na wykupywaæ jeñców po 1000 drachm od wolnego, a po³owê tej kwoty od niewolnika. <br />By³o to novum w ówczesnym ¶wiecie i krok ku humanizacji walk. Ponadto obydwie strony ¶wiadczy³y sobie drobne uprzejmo¶ci: obywatele miasta zganili osobê, która proponowa³a powywracaæ posagi Antygonosa z czasów, gdy byli sojusznikami. Gdy w rêce Demetriusza wpad³ znany obraz Protogenesa poprosili króla, by nie niszczy³ wspania³ego dzie³a. Na to Demetriusz odpar³, ze wola³by rozbiæ wszystkie wizerunki w³asnego ojca ni¿ dopu¶ciæ do uszkodzenia tak wspania³ego dzie³a. Zreszt± zdarza³o siê, ¿e w czasie chwilowych rozejmów ¿o³nierze stra¿y przednich z obydwu obozów spotykali siê i rozmawiali spokojnie ze sob±. <br /> <br />Lecz uprzejmo¶ci uprzejmo¶ciami, a wojna wojn±. <br />Pierwszy szturm od strony morza nie powiód³ siê. ?o³nierze Demetriusza zdobyli wprawdzie molo portu, ale Rodyjczycy wkrótce je odbili. Niebezpieczniejsze wszak¿e by³y ataki ze strony l±du. Miastu grozi³a "helepolis" - najwiêksza machina wojenna na ¶wiecie. <br />By³a to trzydziestometrowa wie¿a na o¶miu wielkich ko³ach. Mia³a 9 piêter a na ka¿dym balisty, katapulty maj±ce strzelaæ przez specjalne otwory. Za³ogê "helepolis" broni³y zas³ony a ruch w ¶rodku umo¿liwia³y dwa ci±gi drabin: osobno do ruchu w dó³ i w górê. 3400 ludzi przetacza³o owego kolosa. Jednak szturm przy pomocy owej maszyny zosta³ równie¿ odparty, a sama "helepolis" uszkodzona, choæ niezbyt mocno. Inny jednak atak przyniós³ zdobycie jednej z dzielnic miasta z amfiteatrem, równie¿ jednak ¿o³nierze Demetriusza zostali w koñcu wyparci. <br /> <br />Oblê¿enie trwa³o ju¿ niemal rok i mo¿na przypuszczaæ, ¿e koniec koñców Rodos pad³aby, lecz los sprawi³ mieszkañcom wyspy przyjemn± niespodziankê. W³adca Macedonii Kassander zaatakowa³ w Grecji: zdoby³ Beocjê i obleg³ Ateny. Tote¿ ojciec wys³a³ list do Demetriusza z poleceniem, by przesta³ siê bawiæ w oblê¿enie i p³yn?³ do Aten ratowaæ sytuacjê. <br />By³a wiosna 304 r. p.n.e. W tym czasie by³a u Demetriusza delegacja Etolów, którzy podobnie, jak ca³a reszta miast - pañstw przybyli prosiæ o lito¶æ dla Rodos i zdjêcie oblê¿enia. Wiedzieli, ¿e Poliokertes, czyli Oblegacz, bo tak nazwali Demetriusza podczas oblê¿enia i Rodyjczycy i ¿o³nierze jego armii, zawsze odmawia³; st±d zak³adali, ze ich misja równie¿ siê nie powiedzie. Jakie¿ by³o wiêc ich zdziwienie, gdy przystano na ich propozycjê zawieszenia broni i rozmów pokojowych. <br /> <br />W wyniku tych rozmów Rodos zgadza³a siê na sojusz z Antygonosem, z wy³±czeniem jednak wspierania ewentualnego ataku na Egipt. Takie porozumienie mo¿na by bez problemu zawrzeæ i bez tego oblê¿enia, które Demetriusz traktowa³ raczej nie jak element strategii, ale jak sprawdzian swojej pomys³owo¶ci i jednocze¶nie dobr± zabawê. <br />Kiedy oblê¿enie zwiniêto i armia Demetriusza odp³ynê³a z Rodos na wyspie pozosta³a olbrzymia ilo¶æ machin oblê¿niczych ³±cznie ze s³ynn± "helepolis". Sprytni Rodyjczycy sprzedali je, a za uzyskane pieni±dze postawili najwiêksz± rze¼bê ówczesnego ¶wiata - Kolosa Rodyjskiego. <br /> <br />Twórc± rze¼by jest Chares z Lindos. Niewiele o nim wiadomo poza tym, ¿e ¿y³ na prze³omie wieków IV i III p.n.e. i by³ uczniem Lizypa z Sikionu, nadwornego rze¼biarza Aleksandra Wielkiego. Szko³a, z której wyszed³ i fakt, ¿e to w³a¶nie jemu mieszkañcy Rodos zlecili zrobienie pos±gu oznacza, ¿e musia³ byæ artyst± s³awnym i uznanym. <br /> <br />Nie wiemy, jak wygl±da³ ów cud. W naszej wyobra¼ni mamy olbrzymi pos±g stoj±cy okrakiem nad wej¶ciem do portu, pod którym swobodnie przep³ywaj± statki. <br />To akurat ca³kowita bzdura. Filon twierdzi, ¿e pos±g przedstawia³ swobodnie stoj±cego mê¿czyznê i wznosi³ siê na podstawie z bia³ego marmuru. W uniesionej d³oni trzyma³ pochodniê, która mo¿na by³o zapalaæ, czyni±c z Kolosa latarniê morsk± wskazuj±c± wej¶cie do portu. Jego twarz widnieje prawdopodobnie na monecie z III wieku p.n.e. Dostrzegamy na niej m³od± twarz z rozpuszczonymi w³osami i odchodz±cymi we wszystkie strony promieniami. Tak, promieniami, gdy¿ to, co my nazywamy Kolosem dla Greków by³o wizerunkiem wszystkowiedz±cego Heliosa, wo¼nicy s³onecznego rydwanu. By³ on patronem Rodos. <br />Podobno w przesz³o¶ci, kiedy ca³y ¶wiat zosta³ podzielony miêdzy bogów tylko Helios zosta³ z niczym, by wiêc i on mia³ sobie po¶wiêcony kraj z morza wy³oni³a siê Rodos. Rodos to po grecku Ró¿a i rzeczywi¶cie piêkna to musia³a byæ wyspa i piêkne na niej miasto. <br />Strabon, który zna³ prawie wszystkie miasta ówczesnego ¶wiata antycznego twierdzi nawet, ze w³a¶nie Rodos jest naj³adniejsze. <br /> <br />Wróæmy jednak do pos±gu. Jak± wysoko¶æ mia³ Kolos? Te¿ trudno nam powiedzieæ. Mo¿e 30, a mo¿e 40 metrów. <br />W ka¿dym razie prawdopodobnie jest to warto¶æ po¶rednia miêdzy w/w. wielko¶ciami. U Filona mamy informacjê, ze Kolosa wykonano zu¿ywaj±c 500 talentów br±zu i 300 talentów ¿elaza. W sumie niedu¿o, bo nawet mniej ni¿ 30 ton. Nawet bior±c pod uwagê, ¿e Kolos nie by³ odlewem lecz opiera³ siê na solidnej konstrukcji pokrytej cienk± blach±. <br />W ka¿dym razie jest to prawdopodobnie b³±d Filona, gdy¿ Polibiusz zaznaczy³, ¿e na naprawê pos±gu Ptolemeusz III w 225 roku p.n.e. przeznaczy³ 3000 talentów miedzi, a wiêc, je¿eli przyjêliby¶my obydwie wielko¶ci za prawdziwe to naprawa wymaga³aby znacznie wiêcej metalu ni¿ wykonanie. <br /> <br />Nie mo¿emy dok³adnie powiedzieæ, kiedy pos±g ostatecznie zbudowano. Mamy tylko termin realizacji wykonania - 12 lat i wiedzê, ze w 281 roku p.n.e. ju¿ sta³, a z kolei w 225 roku p.n.e. (Polibiusz) ju¿ go nie by³o. Z ksi±g Pliniusza wiemy z kolei, ¿e sta³ 56 lub 66 lat. Zniszczy³o go trzêsienie ziemi. Pos±g z³ama³ siê w najs³abszym punkcie konstrukcji, w kolanach (st±d nasze przys³owie "Pos±g na glinianych nogach") i jak podaje Strabon "nie odbudowano go ze wzglêdu na jak±¶ wró¿bê". Ostatni± informacjê o Kolosie mamy z roku 653 n.e. wtedy to jeden z w³adców arabskich zdoby³ Rodos i sprzeda³ zniszczony posag na z³om. Nic wiêc nie zosta³o z najwiêkszego pos±gu ¶wiata prócz s³awy. <br /> <br />Rekord wielko¶ci odebrany mu zosta³ dopiero po przesz³o 2000 lat, a dok³adnie 1886 roku. Ow± figur± wiêksz± ni¿ Kolos okaza³a siê nowojorska Statua Wolno¶ci. <br /> <br />--- <br /> <br />Dla wszystkich, którzy przebrnêli przez powy¿szy tekst nagroda w postaci mapy <br />Rodos! Wyspa S³oñca (w prawym dolnym rogu mapy) - cel naszej dalszej przygody. Tylko jak siê tam dostaæ? <br /> <br />A.
 
Darklord
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 9630
Rejestracja: sob lis 15, 2003 2:03 pm

pt paź 31, 2003 4:03 pm

Darkonius otrzyma³ negatywn± odpowiedzieæ od Vertiusa i przetrawi³ jej tre¶æ w ciszy, po czym cisn±³ zwój do ognia. Bezczelny - pomy¶la³. <br /> <br />Ezechiaszu - zwróci³ siê do s³ugi - zwo³aj ludzi z centurii Flawiusza. Mam dla nich zadanie bojowe... <br /> <br />****** <br /> <br />Rankiem pi±tego dnia po idach, pa¼dziernika 81 pne AKR, Darkonius kroczy³ ulicami Rzymy ze zbrojnym oddzia³em. Obywatele patrzyli niepewnie na maszeruj±cych ¿o³nierzy. W szybkim tempie zbrojna grupa dotar³a do ludus i zaczê³a obstawiaæ teren na oko³o szko³y gladiatorów. Prokonsul podszed³ pewnie do stra¿ników (z sze¶cioma ¿o³nierzami za plecami) i stwierdzi³: Przyby³em na rozmowê Vertiusa. Na Waszym miejscu powa¿nie bym zastanowi³ siê nad twierdzeniem, ¿e Wasz pan jest zajêty., a ¿o³nierze Darkoniusa dla wsparcia jego s³ów po³o¿yli d³onie na mieczach. Stra¿nicy niepewnie odst±pili i pozwolili przej¶æ Darkoniusowi i grupce pod±¿aj±c± za nim. <br /> <br />W czasie, gdy reszta ¿o³nierzy zabezpiecza³a szko³ê, Darkonius (z towarzysz±c± mu nadal grupk±) dotar³ do prywatnych komnat Vertiusa. Ave! Przyby³em do Ciebie Vertiusie, aby poprosiæ Ciebie prywatnie o niewielk± przys³ugê. Mam ze sob± spor± sumê z³otych sestercji - Darkonius wyci±gn±³ mieszek poka¼nych rozmiarów - i pragnê polubownie odkupiæ dwójkê gladiatorów, Adiniusa i Coena. Chcia³bym ich przed obiorem obejrzeæ, wiêc bêdzie mi niezwykle mi³o, gdy pojawi± siê tu w nied³ugim czasie. Przy okazji proszê o wyja¶nienie dlaczego tak kategorycznie nie chcia³e¶ siê wcze¶niej zgodziæ. Teraz rozumiem, ¿e zmieniasz zdanie. - gro¼ba zawis³a w powietrzu, a ¿o³nierze oczekiwali tylko na sygna³... <br /> <br />***** <br /> <br /><!--sizeo:18--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Cze¶æ techniczna<!--sizec--></span><!--/sizec--> <br /> <br /><!--QuoteBegin-Adi Cherryson+-->
Adi Cherryson pisze:
<!--QuoteEBegin-->[...]Chwilê potem “Czosnkowy Si³acz” z³apa³ mnie za szyjê. Dusi³ straszliwym u¶ciskiem przedramienia. Zacz±³em siê szarpaæ i mocowaæ. “To koniec”, pomy¶la³em trac±c oddech. Wtedy wypad³y z mej tuniki przybory pisarskie. Namaca³em d³oni± metalowy rylec. Ostatkiem si³ wbi³em go na o¶lep za siebie. Krzyk i charczenie. Czosnkowy Si³acz zwolni³ u¶cisk. Wsta³em ³api±c ze ¶wistem powietrze. Rylec tkwi³ skrzywiony w piersi napastnika.  <br />“Gdyby s³owa napisane tym narzêdziem trafia³y do serc równie celnie...” <br />[...]
<br />Mamy tutaj opisan± walkê z u¿yciem chwytu, prób± uwolnienia siê z niego oraz u¿yciem lekkiej broni w czasie zwarcia. <br /> <br /><!--QuoteBegin-Coen+-->
Coen pisze:
<!--QuoteEBegin-->[...]Kopniêciem oswobodzi³em miecz z drgaj±cego jeszcze cia³a i rzuci³em nim akurat w momencie, kiedy pierwszy z przeciwników próbowa³ uciec przez okno. Miecz utkwi³ miedzy jego ³opatkami. Zw³oki osunê³y siê na posadzkê.[...]
<br />W tym momencie u¿yto atutu Celny rzut (Throw Anything) z Miecza i Piê¶ci.
 
Awatar użytkownika
Aragathor Roaringflame
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 6202
Rejestracja: wt lis 26, 2002 5:52 pm

ndz lis 02, 2003 9:12 am

Twarz Vertiusa nie zdradzała niczego, ani strachu ani zdziwienia. <br />Delikatnie zadzwonił małym dzwonkiem, po czym usiadł za stołem. <br />Zobaczymy. Odparł, a do pokoju wkroczyło czterech odzianych w czarne szaty i baranie skóry mężczyzn. <br />Uzbrojeni byli w długie miecze a ich przeguby lśniły złotymi bransoletami. <br />Jeden z nich przyjrzał się tylko Darkoniusowi po czym szybko wyszedł. <br />Pozostała trójka stanęła pomiędzy Lanistą a Prokonsulem, po czym wyjęła miecze. <br />Ta trójka to kapłani Plutona, jak wiesz za zranienie któregokolwiek z nich grozi rwanie końmi. Legioniści stojący za Darkoniusem zbledli. <br />Ten który wyszedł, nie trudź się już go nie złapiesz, poinformuje mego ojca o zaistniałej sytuacji. Szeroki uśmiech zagościł na twarzy Lanisty. <br />Jutro rano cała twoja rodzina bedzie martwa. Twój brat,twoi rodzice, twoja żona, wszyscy!. A ty nie jesteś w stanie temu zapobiec. Vertius nalał sobie wina z dzbana, po czym jednym haustem opróżnił kielich. <br />Mogę temu zaradzić, oczywiście za pewną cenę. Do pokoju wkroczył kapłan Plutona, po czym ukłonił się Vertiusowi <br />Wykonane panie, twa wola jest wolą Plutona. Powiedział po czym stanął razem z resztą kapłanów. <br />Jak widzisz stoisz na przegranej pozycji Darkoniusie, nawet jeśli mnie zabijesz to twoja rodzina zginie. Za życie twojej rodziny żądam 30 twoich najlepszych legionistów i statek handlowy który zawiezie mnie, Adiniusa i Coena do wybranej przez nas lokacji. Vertius splótł dłonie przed sobą. <br /> <br />Zgadzasz się czy może mam się pomodlić do Plutona za twoją rodzinę?
 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

Okularnik i Yngwi z Eddy

sob lis 08, 2003 1:39 am

Romanus sedendo vincit (Rzymianin, siedz±c, zwyciê¿a). <br /> <br />Zamieszanie w ludus spowodowane przybyciem ludzi Prokonsula obudzi³o czujnie ¶pi±cego Coena. Zacz±³ szarpaæ przyjaciela. Widz±c marny skutek tych poczynañ, siêgn±³ po dzban z wod± i brutalnie wyrwa³ Adiniusa z objêæ Morfeusza. <br /> <br />--- <br />Brrr! Zimna woda wyrze¼bi³a zdumienie na mej twarzy, gdy owego ranka ujrza³em plac szko³y gladiatorów pe³en uzbrojonych ludzi. Co siê dzieje?! Coen by³ pewny, ¿e do ludus przyby³ kto¶ potê¿ny i znany. <br /> <br />Podszed³em do krat celi. Niedaleko sta³o dwóch chwackich zbrojnych z marsowym obliczem. [img]style_emoticons/<#EMO_DIR#>/laugh.gif[/img] <br /> <br /> <br />„Ave przyjaciele! Powiedzcie proszê, co siê dzieje?” <br />„Milcz niewolniku, to ciebie nie dotyczy. I tak umrzesz na arenie” – odpowiedzia³ wy¿szy z nich, którego nazwa³em w my¶lach Okularnikiem. <br />Zastanowi³em siê chwilê i rzek³em: <br />„Czemu¿ nazywasz mnie niewolnikiem ¿o³nierzu s³awnego Legionu IX Hispana. Nie s±d¼ po pozorach. Jestem Adnius Cherrysus skryba Legionu IV Or³y, wierny ¿o³nierz Senatu i Prokonsula!” <br />Jednocze¶nie ukaza³em im swój tatua¿ na przedramieniu: SPQR.(*) <br /> <br />Okularnik u¶miechn±³ siê ironicznie: <br />„Ka¿dy dezerter posiada taki znak!” <br />Jednak twarz krasnoluda po prawej zdradza³a pewne oznaki zainteresowania. <br />„Or³y powiadasz? A kto tam z naszego klanu ostatnio po¶lubi³ piêkn± niewiastê, hê?” <br />To by³a jedyna szansa na zdobycie ich zaufania. <br />„Imiê Mistrza Zagadek tomasir brzmi w Waszym jêzyku. Niejedn± beczu³kê spirytusiku wychylili¶my razem przy ognisku!” <br /> <br />„O tak, kuzyn tomasir! Teraz ci wierzê. Jam jest Yngwi z Eddy. Co mogê zrobiæ dla przyjaciela krasnoludów?” <br />„Powiedz, kto was tu przys³a³.” <br />„Ha! Jeste¶my elitarn±, nieustraszon± gwardi± Prokonsula (Coen zdusi³ w sobie u¶miech :wink: ), jego stra¿± i obroñcami. Nasz Pan poleci³ nam zabezpieczyæ teren, a sam uda³ siê do komnat wielkoluda, w³a¶ciciela tego interesu, Caritasa, nie Veritasa, albo jako¶ tak.” <br />„Vertiusa zapewne.” <br />„O, dobrze mówisz!” <br />„Otwórz nam zatem szlachetny Yngwi drzwi celi. Klucz zapewne ma tamten stra¿nik. Muszê porozmawiaæ pilnie z twoim Panem.” <br /> <br />Nastêpne wydarzenia potoczy³y siê zbyt szybko, jak na moj± pamiêæ. Yngwi zdoby³ klucz i razem z Okularnikiem doprowadzi³ nas do komnat Vertiusa. Wywa¿yli z impetem drzwi i wpadli¶my do ¶rodka przewracaj±c czterech odzianych w czarne szaty i baranie skóry osi³ków. Chyba sze¶ciu innych obecnych w pomieszczeniu ¿o³nierzy chwyci³o za miecze. Zapowiada³a siê niez³a bitwa. Upad³em, potr±cony przez masê cia³. <br /> <br />Po chwili jakie¶ silne d³onie chwyci³y mnie za barki i postawi³y twardo na nogach. <br />„Gadaj przyjacielu, bo nie wiem, czy zd±¿ê ich wszystkich pozbawiæ ¿ycia!” <br />S³ysz±c szept Coena nabra³em si³ i krzykn±³em, wznosz±c do góry praw± rêkê: <br />„Pax! Pax! Pax! Pokój miêdzy Rzymianami!” <br /> <br />O dziwo, efekt by³ widoczny. Zapa³ bojowy wygas³. Gdy wszyscy podnie¶li siê z posadzki, przemówi³em dalej: <br />„Przestañcie zwalczaæ siê wzajemnie, gdy¿ inaczej wszyscy obrócimy siê w py³ historii. Mam dowody, ¿e grozi nam ¶miertelne, nieznane niebezpieczeñstwo. Czy mo¿ecie mnie wys³uchaæ, nim pogr±¿ycie siê w nieistotnych sporach i upu¶cicie rzymskiej krwi?” <br /> <br />Harde oblicze Vertiusa i dyplomatyczny grymas ust Prokonsula dawa³ ledwie cieñ nadziei. <br /> <br />Nasta³a chwila ciszy. Coen, Okularnik i Yngwi stanêli za moimi plecami. Spojrza³em wszystkim w oczy. <br /> <br />„To co powiem, powinni us³yszeæ tylko nieliczni. Chcê zostaæ sam z Vertiusem i Prokonsulem i usi±¶æ przy tym stole...” <br /> <br />Adi <br /> <br />(*) Scena na motywach „Gladiatora”. SPQR to tatua¿ Maximusa, którego stara³ siê pozbyæ. Skrót od s³ów: SENATUS POPULUSQUE ROMANUS.
 
Darklord
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 9630
Rejestracja: sob lis 15, 2003 2:03 pm

wt lis 11, 2003 12:32 am

Prokonsul szybko przeanalizowa³ w umy¶le nowopowsta³± sytuacjê. Mam szansê uratowaæ rodzinê... - przemknê³o mu przez my¶l. <br />-Vertiusie s±dze, ¿e wys³uchanie naszych niespodziewanych go¶ci nie wyjdzie nam na z³e. - Darkonius spojrza³ na ¿o³nierzy - Zostawcie nas samych. - i spowrotem na Vertiusa - chyba zgodzisz siê ze mn±? - zawiesi³ zdanie w powietrzu gotów zawo³aæ spowrotem ¿o³nierzy... <br /> <br />****************** <br /><!--sizeo:18--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Czê¶æ techniczna:<!--sizec--></span><!--/sizec--> <br /><!--QuoteBegin-Darklord+-->
Darklord pisze:
<!--QuoteEBegin-->[...]Ave! Przyby³em do Ciebie Vertiusie, aby poprosiæ Ciebie prywatnie o niewielk± przys³ugê. Mam ze sob± spor± sumê z³otych sestercji - Darkonius wyci±gn±³ mieszek poka¼nych rozmiarów - i pragnê polubownie odkupiæ dwójkê gladiatorów, Adiniusa i Coena. Chcia³bym ich przed obiorem obejrzeæ, wiêc bêdzie mi niezwykle mi³o, gdy pojawi± siê tu w nied³ugim czasie. Przy okazji proszê o wyja¶nienie dlaczego tak kategorycznie nie chcia³e¶ siê wcze¶niej zgodziæ. Teraz rozumiem, ¿e zmieniasz zdanie. - gro¼ba zawis³a w powietrzu, a ¿o³nierze oczekiwali tylko na sygna³...[...]
<br />Tutaj mamy zastosowanie umiejêtno¶ci Dyplomacja z lekkim Zastraszaniem :wink: . <br /> <br /><!--QuoteBegin-Aragathor Roaringflame+-->
Aragathor Roaringflame pisze:
<!--QuoteEBegin-->[...]Ta trójka to kap³ani Plutona, jak wiesz za zranienie któregokolwiek z nich grozi rwanie koñmi. Legioni¶ci stoj±cy za Darkoniusem zbledli.[...]
<br />Mamy tutaj zastosowanie umiejêtno¶ci Zastraszanie. <br /> <br /><!--QuoteBegin-Adi Cherryson+-->
Adi Cherryson pisze:
<!--QuoteEBegin-->[...]„Pax! Pax! Pax! Pokój miêdzy Rzymianami!”  <br /> <br />O dziwo, efekt by³ widoczny. Zapa³ bojowy wygas³. Gdy wszyscy podnie¶li siê z posadzki, przemówi³em dalej:  <br />„Przestañcie zwalczaæ siê wzajemnie, gdy¿ inaczej wszyscy obrócimy siê w py³ historii. Mam dowody, ¿e grozi nam ¶miertelne, nieznane niebezpieczeñstwo. Czy mo¿ecie mnie wys³uchaæ, nim pogr±¿ycie siê w nieistotnych sporach i upu¶cicie rzymskiej krwi?”[...]
<br />Sama Dyplomacja :mrgreen: .
 
Awatar użytkownika
Aragathor Roaringflame
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 6202
Rejestracja: wt lis 26, 2002 5:52 pm

ndz lis 16, 2003 5:43 am

Wyjdzcie, rozkaz podtrzymuje, jeśli cokolwiek mi się stanie... Oczy Vertiusa zamgliły się <br />Mój ojciec przekaże wam berło, a teraz opuście nas. <br />Kapłani Plutona opuścili pokójw milczeniu <br />Adiniusie możesz mówić, lecz wiedz że w twoich rękach jest życie rodziny Prokonsula.
 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

Porta Capena

sob lis 22, 2003 12:57 am

Patria... mihi vita mea multo est carior <br />(ojczyzna… jest mi dro¿sza ni¿ ¿ycie) <br />Cyceron <br /> <br />W tej napiêtej atmosferze do komnaty wepchniêto ubranego w skromn± togê m³odego ekwitê. <br />- Witaj Marku Tulliuszu – oblicze Adiniusa zaja¶nia³o rado¶ci± – oto kolejna niespodzianka! Jacy bogowie ciê tutaj sprowadzili? <br />- Witaj Adiniusie i wy szlachetni Rzymianie. Przechodzi³em obok i zobaczy³em ciê w tym nietypowym miejscu. Korzystaj±c z praw obroñcy s±dowego postanowi³em sprawdziæ, czy nic z³ego ciê nie spotka³o. <br />- Nieznane s± wyroki boskie. To jest Marek Tulliusz Cyceron – przedstawi³em go¶cia – obroñca s±dowy i mistrz nauki zwanej filozofi±. Darkoniusie zapewne s³ysza³e¶ o jego mowie w obronie Publiusza Kwinkcjusza? By³o to g³o¶ne wydarzenie na Forum. <br />Mowa Cycerona <br />Prokonsul kiwn±³ g³ow±. <br /> <br />- Zatem drogi Marku, czy móg³by¶ przemówiæ teraz dla mnie i wykazaæ, ¿e jestem równie szlachetnym obywatelem? <br /> <br />„Sêdziowie, je¶li posiadam jak±¶ odrobinê talentu (co prawda u¶wiadamiam sobie jego nik³o¶æ) albo chocia¿ trochê sprawno¶ci krasomówczej (cechuje mnie, przyznajê, w skromnym jedynie stopniu), albo wreszcie jak±¶ teoretyczn± wiedzê w tej dziedzinie, opart± na studiach i znajomo¶ci najszlachetniejszych nauk (od których, nie ukrywam, nigdy w ¿yciu nie stroni³em) – o korzy¶ci, jakie z tego wszystkiego wyp³ywaj±, upominaæ siê powinien w pierwszej bodaj kolejno¶ci, niemal z tytu³u nale¿nego mu prawa, ten oto Adinius Cherrysus. Jak daleko bowiem umys³ mój mo¿e ogarn±æ okres minionego ¿ycia i wywo³aæ najodleglejsze wspomnienia dzieciñstwa, od najdawniejszych czasów jego w³a¶nie dostrzegam jako przewodnika tak w podjêciu tych studiów, jak i we wkroczeniu na ich drogê. Je¶li wiêc moja wymowa, ukszta³towana z pomoc± jego wskazówek i zachêty, oddawa³a czasem ludziom zbawienne us³ugi, on sam, od którego otrzyma³em narzêdzie pomocy i ratunku dla drugich, w pe³ni zas³uguje na to, abym go w miarê swych mo¿liwo¶ci wspomaga³ i ratowa³. A ¿eby nikt siê nie dziwi³ takiemu ujêciu sprawy – jako ¿e cz³owiek ten posiada pewne inne zdolno¶ci, nie za¶ w³a¶ciw± nam znajomo¶æ zasad wymowy – muszê stwierdziæ, ¿e i ja tak¿e nie oddawa³em siê nigdy wy³±cznie temu jednemu zami³owaniu. Wszystkie bowiem umiejêtno¶ci sk³adaj±ce siê na wewnêtrzn± kulturê cz³owieka posiadaj± jakie¶ wzajemne wiêzi i ³±cz± siê ze sob± pewnym pokrewieñstwem.”(*) <br /> <br />Gdy Marek Tulliusz umilk³, odezwa³ siê Adnius: <br />- Nie znam innej drogi do waszych umys³ów, ni¿ wyboista ¶cie¿ka s³ów, które dalej wypowiem za przyk³adem Marka. Proszê, aby¶cie zechcieli ni± pod±¿yæ i pokonaæ przeszkody, jakie napotkacie. <br /> <br />W legionie „Or³y”, gdzie by³em skryb±, us³ysza³em historiê pewnego weterana - Lucjusza Cynny. Podczas patrolu w lasach Galii, ¿o³nierze z jego kontuberni napotkali jakie¶ nieznane, potê¿ne boskie si³y. Wszyscy zginêli, a Cynna oszala³ i zosta³ umieszczony w przytu³ku ufundowanym przez s³awnego Mariusza. Staraj±c siê wyja¶niæ ów incydent, odkry³em fa³szerstwo dokumentów Legionu. Kto¶ chcia³ wymazaæ ten epizod z historii. Uda³em siê do przytu³ku i wpad³em w k³opoty. Nieznani wrogowie Republiki wtr±cili mnie do ludus Vertiusa licz±c, i¿ umrê na arenie. Dziêki Coenowi i Ezerusowi ocala³em. My¶lê, ¿e owa tajemna organizacja posiada szerokie wp³ywy w Rzymie. Nie wiem, jaki jest ich cel. Obawiam siê jednak najgorszego. Martwi mnie zw³aszcza jaka¶ ukryta moc barbarzyñców z Galii. <br />Spêdzi³em trochê czasu studiuj±c swoje historyczne pergaminy. Jestem przekonany, ¿e centrum spisku znajduje siê na wyspie Rodos. Spiskowcy pos³uguj± siê znakiem boga Heliosa i obrazem jego gigantycznego pos±gu, który tam kiedy¶ wybudowano. <br />Kolos <br /> <br />Zwróci³em siê do Vertiusa. <br />- Czy mo¿esz przysi±c na swego boga, i¿ Twoja rodzina nie jest w to zamieszana? <br />Lanista rzek³ stanowczo. <br />- Dobro Republiki jest naszym celem. Choæ mo¿e inaczej je rozumiemy – spojrza³ wymownie w stronê Prokonsula. <br /> <br />- Musimy zatem dowiedzieæ siê o co chodzi. My¶lê, ¿e stanowimy odpowiedni± dru¿ynê. Mój przyjaciel Coen ochroni nas przed zbrojn± napa¶ci±. Vertius nic nie straci³ ze swej legendarnej si³y. Jego ukryte moce mog± zaskoczyæ nieprzyjació³. Darkonius wspomo¿e nas swymi wp³ywami i w³adz±, ja natomiast postaram siê poszukaæ prawdy. Czy jeste¶cie gotowi podj±æ wyzwanie i wyruszyæ na spotkanie nieznanego? Zastanówcie siê i dajcie odpowied¼. <br /> <br />Zapad³a chwila ciszy. <br /> <br />- Niezawodnie mo¿esz na mnie polegaæ. Nie dbam zbytnio o sprawy Rzymu, ale ceniê sobie nasz± przyja¼ñ – pierwszy odezwa³ siê Coen – i dlatego ci pomogê. <br />- I ja jestem gotów. S³owa Cycerona przekona³y mnie ostatecznie – rzek³ Prokonsul. <br />Vertius na razie milcza³. <br />- Szczerze na was liczy³em – podsumowa³ Adinius – Prokonsulu, znajd¼ nam jaki¶ statek. Spotkamy siê o pierwszej godzinie dnia(**) w siódmy ranek po idach pa¼dziernika przy stajni u wrót Bramy Kapeñskiej(***). Vertiusie, oczekujemy ¿e stawisz siê tak¿e. Rozumiem, ¿e kwestia naszej wolno¶ci zosta³a za³atwiona. <br /> <br />Adinius, Coen, Cycero i Prokonsul opu¶cili komnatê. <br /> <br />Adi <br /> <br />(*) Parafraza „Mowy w obronie poety Archiasza”, Marek Tulliusz Cyceron, prze³o¿y³a Danuta Turkowska. <br /> <br />(**) Jak Rzymianie oznaczali godziny. Niezwykle prosto: :wink: <br />07,00 – pierwsza godzina dnia <br />08,00 – druga godzina dnia <br />09,00 – trzecia godzina dnia <br />10,00 – czwarta godzina dnia <br />11,00 – pi±ta godzina dnia <br />12,00 – szósta godzina dnia <br />13,00 – siódma godzina dnia <br />14,00 – ósma godzina dnia <br />15,00 – dziewi±ta godzina dnia <br />16,00 – dziesi±ta godzina dnia <br />17,00 – jedenasta godzina dnia <br />18,00 - dwunasta godzina dnia <br />19,00 – pierwsza godzina nocy <br />20,00 – druga godzina nocy <br />21,00 – trzecia godzina nocy <br />22,00 – czwarta godzina nocy <br />23,00 – pi±ta godzina nocy <br />24,00 – szósta godzina nocy <br />01,00 – siódma godzina nocy <br />02,00 – ósma godzina nocy <br />03,00 – dziewi±ta godzina nocy <br />04,00 – dziesi±ta godzina nocy <br />05,00 – jedenasta godzina nocy <br />06,00 – dwunasta godzina nocy <br /> <br />(***) Porta Capena (Brama Kapeñska):Plan <br />Widok ruin <br /> <br />A
 
Darklord
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 9630
Rejestracja: sob lis 15, 2003 2:03 pm

wt lis 25, 2003 12:34 am

Prokonsul za drzwiami <br />-Ze statkiem nie bêdzie wiêkszego problemu Adiniusie. Mam akurat jeden wolny statek handlowy zakotwiczony w Brundyzjum*. Przed oczami Darkoniusa stan±³ obraz statku: <br />Obrazek <br />(Ma 27 m d³ugo¶ci, 7,5 m szeroko¶ci i 2 do 2,5 m g³êboko¶ci. Kad³ub jest wytrzyma³y, a na jego ¶rodku znajduje siê g³ówny maszt z kwadratowym ¿aglem oraz dwoma trójk±tnymi ¿aglami dodanymi dla dodatkowej szybko¶ci. Na dziobie umieszczono konstrukcjê przypominaj±c± bukszpryt z mniejszym kwadratowym ¿aglem. Na obu burtach umieszczono balkony [prototyp mostka] wraz z par± potê¿nych wiose³ sterniczych.) <br />-Normalnie wykorzystywa³em go do przewo¿enia ziarna, ale s±dzê, ¿e mimo to w zupe³no¶ci on nam wystarczy do wygodnej podró¿y... Nosi nazwê "Ventus**". Oczywi¶cie zajmê siê zorganizowaniem wyprawy, ta sprawa niezwykle mnie zaintrygowa³a... Muszê tylko zadbaæ o bezpieczeñstwo bliskich, wiêc spieszno mi. Do zobaczenia Adiniusie. <br /> <br />******************************* <br /> <br /><!--sizeo:18--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Dodatek (zamiast czê¶ci technicznej)<!--sizec--></span><!--/sizec--> <br /> <br />*miasto w Kalabrii+, do którego dociera³a Via Appia++ - wa¿ny port nad Adriatykiem, przez który Rzymianie utrzymywali kontakty ze wschodem <br />**z ³ac. wiatr, pog³oska. ?aska <br />+has³o z Onet.pl Wiem <br />++ Jedna z najstarszych dróg rzymskich. Budowê jej rozpocz±³ w 312 r. p.n.e. Appiusz Klaudiusz Cekus. Pocz±tkowo ³±czy³a Rzym z Formiami (88 mil rzymskich). Przed³u¿ona prawdopodobnie w roku 295 p.n.e., z czasem zosta³a doprowadzona do Kapui i do Benewentu. Daty dalszych robót nie znamy, jednak w roku 191 p.n.e. Katon korzysta³ z niej, podró¿uj±c a¿ do Brundyzjum, co powiêksza³o jej ³±czn± d³ugo¶æ do 364 mil rzymskich. W pó¼niejszych czasach wybudowano tak¿e wiele jej odnóg skracaj±cych poszczególne odcinki podró¿y. Wielokrotnie te¿ by³a restaurowana. Kamienn± powierzchniê po³o¿ono dopiero w czasach cesarstwa [mila rzymska = 1,4775km] <br /> <br />I dwie linki: <br />1. Rodzaje statków (jêz. angielski) (dziêkuje Adi) <br />2. O rzymskich statkach handlowych (jêz. polski)
 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

Rzym i Kartagina

ndz lis 30, 2003 1:50 am

Po rozstaniu z Markiem Tulliuszem i Prokonsulem Adnius postanowi³ wróciæ do willi. Wypo¿yczy³ owych dwóch chwackich ¿o³nierzy z darkoniusowej stra¿y i pod±¿yli na Awentyn. <br /> <br />Dom by³ pusty. Kto¶ usun±³ te¿ nieboszczyków. Pozosta³y jednak ¶lady walki i plamy krwi. Legioni¶ci stanêli na stra¿y u drzwi, a Skryba z Przyjacielem uprz±tnêli ba³agan i zajêli siê przygotowaniami do wyprawy. Dwa dni szybko up³ynê³y... <br /> <br />Ranek siódmego dnia po idach pa¼dziernika, 81 pne AKR. <br /> <br />Mg³a i ciemno¶æ nocy ustêpowa³a powoli, gdy doszli¶my do Porta Capena. Coen uda³ siê do stajni i prowadz±c targi z w³a¶cicielem, stara³ siê nabyæ odpowiednie do dalekiej podró¿y wierzchowce. <br /> <br />Ja tymczasem usiad³em przy drodze i zacz±³em pisaæ list do mych przyjació³ w legionie. Gdy skoñczy³em, odcisn±³em swój pier¶cieñ i wpisa³em adres: <br />Cornicularius, Legio IV. Galia Transalpina. <br /> <br />Odda³em list w³a¶cicielowi stajni: <br />- Czy mo¿esz go dostarczyæ do kwater wojskowych kurierów pocztowych? – wrêczy³em mu stosown± sumê. <br />- Chyba mogê obywatelu – rzuci³ okiem na monety. <br />- Tak uczyñ i o nic nie pytaj. <br /> <br />Zbli¿a³a siê pierwsza godzina dnia. Mg³a wycofa³a siê nad brzeg rzeki. Rzym budzi³ siê ze snu. Pierwsi podró¿ni przekraczali bramê kapeñsk± w drodze na po³udnie. Z g³êbi uliczek s³ychaæ by³o pojedyncze okrzyki: Livio ty dziwko! Znowu zarzyga³e¶ me drzwi Lentulusie, chamie i pijaku! Mam do¶æ twych bêkartów, utopiê je wszystkie w Tybrze! Wynocha! Ryby! ?wie¿e ryby prosto z Ostii!... <br />Czy to miasto, tak znajome, tak brzydkie i piêkne zarazem mo¿e kiedykolwiek znikn±æ z kart historii. Wzdrygn±³em siê na wspomnienie Kartaginy. Przecie¿ to nasi szlachetni przodkowie obrócili j± w gruzy. (1) <br /> <br />Zacz±³em zastanawiaæ siê nad sensem wyprawy. Je¶li jakie¶ potê¿ne si³y chc± zniszczyæ nasz naród, czy zdo³amy je powstrzymaæ. Pomy¶la³em o malutkim statku Prokonsula i ogromnym morzu. Ja nie umiem p³ywaæ! Wyobrazi³em sobie wszystkie niebezpieczeñstwa morskiej przeprawy i zamar³em z przera¿enia. <br />W tym samym momencie Coen krzykn±³ zachwycony: <br />- Ha! Widzê Prokonsula! Ale¿ ma konika!!! <br />Tak oto przyby³ Darkonius na swym piêknym wierzchowcu.(*) <br /> <br />- Brakuje tylko Vertiusa... <br /> <br />--- <br /> <br />(*) Konik Prokonsula zwie siê Dedecus (Dedeki we wspólnym). :wink: <br /> <br />(1) Czê¶æ historyczno-fantastyczna. <br /> <br />Zag³ada Kartaginy. <br /> <br />„W marcu lub kwietniu 146 roku pne Rzymianie podjêli ostateczny szturm. Kartagiñczycy spodziewali siê ataku od strony portu handlowego i tam czynili przygotowania do obrony. Legioni¶ci jednak wdarli siê na mury od strony portu wojennego i zgasili krwi± opór nielicznych, s³aniaj±cych siê z g³odu obroñców. Kartagiñczycy nie zdo³ali ju¿ powstrzymaæ nieprzyjaciela. Rzymianie dokonali w mie¶cie potwornej masakry, po czym z³upili je doszczêtnie i wydali na ³askê p³omieni, które szala³y przez dni siedemna¶cie. Archeologowie ods³onili w ponad 20 wieków pó¼niej ca³un popio³ów, szczelnie otulaj±cy gruzy za³o¿onego przez Dydonê grodu. Dwa zbiorowe groby starców, kobiet i dzieci, którzy zginêli od miecza rzymskiego ¿o³daka, odnalaz³ na pocz±tku XX wieku francuski archeolog i kap³an, Pere Delattre. <br /> <br />Kiedy Scypion (Publiusz Korneliusz Emilianusz, przydomek Scypion Afrykañski M³odszy, podobno adoptowany wnuk s³awnego Publiusza Korneliusza Scypiona Afrykañskiego, upokorzonego pod Kannami i zwyciêzcy pod Zam± - Adi) ujrza³ morze ognia trawi±ce metropoliê znienawidzonego wroga, zap³aka³ i wyg³osi³ te oto wiersze z eposu Homera: <br /> <br />Przyjdzie dzieñ, kiedy legnie w gruzach Ilionu gród ¶wiêty, <br />Zginie z ludem swym Priam, co zbrojny jest w dzidê z jesionu. <br />Iliada (VI 443), t³um. Ignacy Wieniewski. <br /> <br />Zapytany przez swego nauczyciela, wielkiego historyka Polibiusza, có¿ to ma znaczyæ, Korneliusz rzek³: „Lêkam siê, ¿e kiedy¶ taki sam los mo¿e spotkaæ miasto Rzymian”. <br /> <br />Teraz najciekawszy k±sek dla cierpliwych czytelników. Próba odpowiedzi na pytanie „co by³oby gdyby?”. Uwa¿am, ¿e jako Mistrzowie wyobra¼ni powinni¶my takie pytania stawiaæ i szukaæ odpowiedzi. 8) <br /> <br />Co by³oby gdyby Kartagina pokona³a Rzymian? <br /> <br />„Wiaro³omne unicestwienie Kartaginy nie przynios³o nadtybrzañskiej republice szczê¶cia. Dawny porz±dek ustrojowy rozpada³ siê, Synowie Wilczycy zaczêli siê w koñcu wyrzynaæ miêdzy sob±, pustosz±c przy okazji cudze ziemie. W koñcu porz±dek zaprowadzi³ imperator August, umocniwszy i rozszerzywszy imperium. ?ad cesarstwa, który zapanowa³ nad Morzem ?ródziemnym, oznacza³ jednak dla wielu krain, np. Dacji, spokój cmentarza. <br /> <br />Monotoniê i pustkê codziennego ¿ycia Rzymianie musieli przezwyciê¿aæ, urz±dzaj±c niewiarygodnie wprost krwawe igrzyska dla mot³ochu, podczas których zginê³o w przeci±gu wieków mo¿e nawet milion skazañców i gladiatorów! <br /> <br />Kartagiñczycy równie¿ nie stronili od okrucieñstwa, nigdy jednak nie przysz³oby im do g³owy, aby ku uciesze ³akn±cej krwi ci¿by masakrowaæ tysi±ce zwierz±t i ludzi na arenie. Rzymianie przez pewien czas powstrzymywali najazdy Germanów i innych barbarzyñców, dobijaj±cych siê do bram imperium, ale w koñcu zostali przez nich pokonani. Oznacza to, ¿e Synowie Wilczycy tylko spowolnili bieg historii, lecz nie zdo³ali go zmieniæ. Gdyby to Kartagiñczycy zwyciê¿yli w wojnach z Rom±, wêdrówki ludów nast±pi³yby wcze¶niej i prêdzej zapad³yby mroki ¶redniowiecza. Tym szybciej jednak nadesz³yby renesans, rewolucja przemys³owa, epoki pary, atomu, genetyki i komputerów. A gdyby kartagiñskim ¿eglarzom uda³o siê odkryæ Amerykê na wiele wieków przed Kolumbem, kto wie, czy rydwan dziejów ludzko¶ci nie pomkn±³by z prêdko¶ci± rakiety?” <br /> <br />K.Kêciek „Dzieje Kartagiñczyków” wyd. Attyka, 2003. <br /> <br />Ha! Jako pradawny wnuk Synów Wilczycy zapyta³bym dlaczego nast±pi³ renesans? Czy Kartagina by³aby zdolna zgromadziæ i przechowaæ wiedzê staro¿ytnych uczonych? Uwa¿am, i¿ to w³a¶nie zaborczo¶æ i si³a legionów Rzymu pomog³a ocaliæ szcz±tki tej potê¿nej wiedzy. Gdyby Kartagina pokona³a Rzym, Europa by³aby koloni± niewolników, wykorzystywanych do ¶cinania lasów w Galii dla budowania kartagiñskich okrêtów ³upi±cych z bogactw Amerykê. :wink: <br /> <br />Adi
 
Awatar użytkownika
Aragathor Roaringflame
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 6202
Rejestracja: wt lis 26, 2002 5:52 pm

ndz gru 07, 2003 2:30 am

Trzy dni przed kalendami listopada 81 pne AKR. <br />(29.10.81 pne). <br />Brundyzjum <br /> <br />Wczesnego ranka przez port przemykały się zakapturzone postacie, a ich wzrok ciągle spoczywał na statku prokonsula. Nawet wśród rosnącego ruchu wyróżniali się okazjonalnym błyskiem metalu lub nerwowym zachowaniem. <br />Gdy ruch w uliczkach zgęstniał obrali oni pozycje otaczające statek jakby chcieli go zaatakować. <br />Z daleka słychać było coraz większą wrzawę, aż w jednej z ulic pojawiły się dwie lektyki otoczone zbrojnymi. <br />Byłu one surowe i masywne jednak ich zdobienia wykonane były ze szczerego złota, otaczający je zbrojni ubrani byli w czerń zdobioną okazjonalną złotą ozdobą. <br />Gdy obie lektyki staneły przed statkiem z drugiej z nich wyszedł Vertius po czym uklęknął przed pierwszą lektyką. <br />Ojcze tak jak przewidywałem moje podejrzenia i obawy mych przyjaciól zabierają mnie poza granicę Rzymu. Powiedział po czym jego wzrok spoczął na zasłonie lektyki <br />Wiedz że zadbałem by wszyscy nasi sprzymierzeńcy byli poinformowani o twej podróży, pamietaj jednak że są grupy z którymi nie jesteśmy sprzymierzeni dlatego wystrzegaj się ich, niech Janus zaprowadzi cię z powrotem ku twym progom. Głos zza zasłony był głośny i mocny, jednak był przepełniony czymś co postawiło na sztorc wszystkie włosy na ciele Adiniusa. <br />Niech jego dłonie prowadzą mnie przez meandry losu. Odpowiedział Vertius po czym ruszył w kierunku statku <br /> <br />--------------------------------------------------- <br />Rozpiska Vertiusa (3,5) <br /> <br />Vertius Desmenus: Male Human Ari1/Ftr4; Medium Humanoid ; HD 1d8+3 (Aristocrat), 4d10+12 (Fighter); hp 57; Init +6; Spd 20; AC 19; Atk +8 base melee, +6 base ranged; +6/+6 (1d8+7, +1 Longsword; 1d8+5, +1 Longsword); AL NE; SV Fort +7, Ref +3, Will +5; STR 18, DEX 15, CON 16, INT 15, WIS 14, CHA 18. <br />Ekwipunek: <br />Broń: +1 Długi miecz; +1 Długi miecz. <br />Zbroja: +1 Napierśnik. <br />Magiczne przedmioty: Amulet Naturalnego pancerza (+1). <br />Umiejętności: <br />Blefowanie+10, Wspinaczka+6, Dyplomacja+5, Zbieranie Informacji+6, Półsłówka+4, Zastraszanie+6, Skakanie+6, Wiedza (Politka)+4, Wiedza (Broń)+4, Występy+7, Jeździectwo+10, Wyczucie pobudek+6, Pływanie+6, Tajniki dziczy+6. <br />Atuty: <br />Krzepkość, Poprawiona inicjatywa, Potężny atak, Walka dwoma rodzajami broni, Zogniskowanie broni: Miecz długi, Specjalizacja w broni: Miecz długi.
 
Duncan laird McLean
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 814
Rejestracja: czw wrz 04, 2003 9:26 am

pn gru 08, 2003 1:55 pm

Piraci. Na Morzu ?ródziemnym obecni od pocz±tku historii ¿eglugi. Wielu autorów antycznych wymienia Karów z Azji Mniejszej jako pierwszych piratów. Talassokracja ( panowanie na morzach) kreteñska równie¿ prawdopodobnie ³±czy³a siê z piractwem wobec statków i miast nadbrze¿nych innych ludów. <br />W poematach Homera bohaterowie Achajów ³±czyli intratny handel morski z piractwem. Fenicjanie za¶ s³yn±cy jako uczciwi kupcy pocz±tkowo zwalczali piratów. Jednak w momencie rozpoczêcia greckiej ekspansji handlowej i Wielkiej kolonizacji powrócili do tej starej metody zwalczania konkurencji. <br />Grecy bowiem w VII w. masowo trudnili siê piractwem, dopiero w ¶lad za piratami ruszali greccy kupcy i kolonizatorzy. Czêsto byli to zreszt± ci sami ludzie. Piraci z Kyme zdobyli czê¶æ Sycylii zak³adaj±c miasto Zankle ( dzisiejsza Messana), piraci joñscy ³upili Egipt a¿ faraon Psammetych poszukuj±cy wsparcia do walki o wyswobodzenie Egiptu z niewoli asyryjskiej wynaj±³ ich a po zwyciêstwie osiedli³ w Delcie. Gwoli prawdy równie¿ rywale Greków -Etruskowie odpowiedzieli masowym rozbójnictwem morskim , ³upi±c greckie statki i napadaj±c na nadbrze¿ne osiedla. W VI w. z piractwa zas³yn±³ w³adca Samos Polikrates-którego flota pustoszy³a M. Egejskie oraz Fokejczycy którzy zdobyli Korsykê. Musieli j± jednak opu¶ciæ po bitwie pod Alali± 535 r. p.n.e. stoczonej z flot± etrusk± ( je¿eli jaka¶ bitwa zas³u¿y³a na miano Pyrrusowego zwyciêstwa to w³a¶nie by³a to bitwa pod Alali± w której nieliczne ocala³e okrêty fokejskie sta³y siê panami morza pokrytego wrakami okrêtów w³asnych i wroga). Rozwój potêgi Ateñskiego Zwi±zku Morskiego niemal ca³kowicie zredukowa³ plagê piractwa ale po jego upadku rozprzestrzeni³o siê ponownie. G³ównymi o¶rodkami by³y Pont ( nad M.Czarnym), wyspy Cykladów, Kreta oraz wybrze¿e joñskie. Próby opanowania tej plagi za czasów Aleksandra Wielkiego okaza³y siê nieskuteczne a wojuj±ce z sob± bez przerwy pañstwa hellenistyczne nie po¶wiêca³y tej kwestii wielkiej uwagi. Jednak¿e rozwój piractwa zacz±³ ok 280 r. p.n.e. Zagra¿aæ istnieniu ¿eglugi na M. Egejskim. <br />Przeciwko piratom wyst±pili mieszkañcy wyspy Rodos tworz±c flotê licz±c± ponad 100 okrêtów nowych typów zbudowanych przewa¿nie specjalnie do walki z szybkimi okrêtami pirackimi. Czê¶æ piratów opu¶ci³a M. Egejskie przenosz±c siê na Baleary, W. Liparyjskie czy os³awion± pó¼niej jako pirack± krainê górzyst± cze¶æ wybrze¿a Cylicji ( p³d.-wsch wybrze¿e Turcji gdzie Góry Taurus stykaj± siê z morzem) a inni przyczaili siê , przejmuj±c i udoskonalaj±c konstrukcje rodyjskie. Flota punicka w IV i III w.p.n.e usunê³a korsarstwo w zachodniej czê¶ci Morza ¶ródziemnego. Jednak¿e wkrótce Rzym skruszy³ zapory przed piratami. Kartagina zosta³ pokonana a jej niegdy¶ potê¿na flota unicestwiona. Za próbê mediacji w konflikcie z Macedoni± Rzym ukara³ Rodos zabraniem posiad³o¶ci w Azji Mniejszej ( w tym w³a¶nie Lycji i Karii -które przedtem by³y czêsto bazami piratów.) a utworzeniem wolnoc³owego portu w Delos poderwa³ ekonomiczne podstawy rodyjskiej potêgi na morzu. <br />Od 167 r.p.n.e. rozpocz±³ siê 'z³oty wiek' piractwa zakoñczony dopiero dzia³aniami Pompejusza w 67 r. p.n.e. Na niemal ca³ym obszarze M. ?rodziemnego istnia³y pirackie bazy i twierdze. Piraci panowali niemal ca³kowicie na Balearach, Krecie, w Cylicji i Dalmacji. Rekrutowali siê spo¶rod wszystkich narodów zamieszkuj±cych wybrze¿ jednak z przewag± elementu greckiego. Wiêkszo¶c dowodców by³a Grekami i po grecku podawano komendy na statkach pirackich. Do piratów przystawali przede wszystkim ludzie pozbawienie ciaglymi wojnami ¶rodkow do zycia, zbiegli niewolnicy i awanturnicy. <br />Nie tworzyli jednolitego pañstwa ale ³±czyli siê w bractwa zrzeszaj±ce piratow dzialaj±cych na pewnym obszarze. Kapitanowie pirackich okrêtów wybierali spomiêdzy siebie przywódcow bractwa ,ktorym obowi±zywalo posluszeñstwo. Dyscyplina piratow by³a surowa- za zdrade i tchorzostwo by³a jedna kara -¶mieræ , ta sama kara grozi³a tez za nieposluszeñstwo w walce i okradanie towarzyszy. Natomiast wszyscy cz³onkowie bractwa mieli obowi±zek pomagaæ towarzyszowi a w razie jego wpadniêcia w niewole uwolniæ go wszelkimi ¶rodkami. Wiêksze bractwa dysponowa³y twierdzami w ktorych wolni specjali¶ci i niewolnicy pracowali w stoczniach, warsztatach metalowych i ciesielskich, a twiedze by³y zwykle pe³ne kupców masowo przebywaj±cych by tanio kupiæ zagrabione przez piratow ³upy. Najbardziej znane byly twierdze piratow w Cylicji - Kragos i Antikragos <br />w tym okresie piraci nie zadowalali siê ju¿ ³upami ze zdobytych statków. Napadali na nadbrze¿ne osady, miasta, zdobywali szturmem wyspy jak Tasos czy Lesbos, lupili s³awne swi±tynie- w ¶wi±tyni Nike na Samotrace sk±d pochodzi najs³ynniejsze przedstawienie tej bogini zlupili bogactwa warte przesz³o 1000 talentow tj blisko 7 mln denarów( tyle wynosi³a kontrybucja nalo¿ona przez Rzym na króla Macedonii Filipa V ). Oprócz mienia ruchomego zgarniali tysi±ce jeñców. Nielicznych których uznali za godnych przy³aczali do siebie resztê sprzedawali na rynkach niewolniczych we wszystkich miastach portowych. W³a¶nie dziêki piratom na Delos sprzedawano podobno 10 ty¶ niewolników dziennie. W tym w³a¶nie kry³a siê przyczyna pob³a¿liwo¶ci Rzymu dla morskich rozbójników. Rosn±ce posiad³o¶ci wielmo¿ów rzymskich mia³y ogromne zapotrzebowanie na' ¿ywy inwentarz' -tak wielkie ¿e nie mog³y mu sprostaæ nawet zaborcze wojny jakie Rzym prowadzi³ w tym okresie. Ponadto napady pirackie os³abiaj± jeszcze wolne pañstwa le¿ace nad Morzem ?rodziemnym u³atwiaj±c Wilczycy znad Tybru ich opanowanie a nastêpnie przy³±czenie do swojej strefy wp³ywów. <br />Piraci jednak stawali siê nie tylko zagro¿eniem dla pojedynczych miast czy wysp. Król Pontu Mitrydates VI Eupator , ktory rzuci³ wyzwanie Rzymowi sprzymierzy³ siê z piratami i za ich pomoc± zdoby³ szereg wysp na Morzu Egejskim natomiast piraci zdobyli na Rzymianach i ich greckich sprzymierzeñcach ogromne ³upy. Podzia³y w¶rod piratow i b³êdy strategiczne Mitrydatesa umo¿liwily Sullli zakoñczenie zwyciêsko tej wojny a nastêpnie rozprawê z przeciwnikami w Rzymie. Sulla jednak nie zapomnia³ o piratach. <br />W 81 r. pn.e. piraci stanowi± najwiêksz± potêgê morsk± na M.?rodziemnym. Ich floty licz± ponad 1500 statków a zbrojnie obsadza je ponad 40 ty¶ piratow, nie licz±c za³óg twierdz. Piraci nie maj± jednak jednolitego dowództwa lecz poszczególne bractwa i tak sprawiaj± Rzymianom na morzu coraz wiêksze k³opoty. Z kolei w Rzymie dojrzewa powoli my¶l ¿e pomimo korzy¶ci z piractwa dalsze jego istnienie na tak± skalê zagra¿a rzymskiemu panowaniu nad ¶wiatem. Ju¿ wczesniej w 121 r. pn.e. Kwintus Metellus na krótki czas zniszczy³ piratów balearskich a w 102 r. p.n.e. Marek Antoniusz odniós³ efemeryczne sukcesy w Cylicji. Teraz jednak sytuacja sta³a siê o wiele powa¿niejsza. Nied³ugo zbli¿y siê rozstrzygniêcie, ktore piraci przybli¿± jeszcze latami swoich najwiêkszych sukcesów.
 
Adi Cherryson
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 567
Rejestracja: ndz paź 20, 2002 1:47 am

Via Appia

pt gru 12, 2003 12:50 am

Gladiatoris: uwagi dla Mistrza Gry. Gdy BG znajd± siê promieniu tysi±ca kroków od pomnika Basiliusa przy Via Appia wykonaj rzut na k%. Poziom spotkania (PS) to ¶rednia dla spotkanych stworzeñ. <br /> <br />00 -10 brak spotkania <br />11 - 35 pijani legioni¶ci Sulli, ilo¶æ k4+2, PS 1,5 <br />36 - 60 bandyci, ilo¶æ 1k4+2, PS 3 <br />61 - 99 zbuntowani gladiatorzy, ilo¶æ 2, PS 4 <br />100 lemur Sargidy, gosposi Adiniusa (zjawa), PS 4 <br /> <br />Via Appia, przed wschodem s³oñca siódmego dnia po idach pa¼dziernika, 81 pne AKR. <br /> <br />Vertius nie przyby³ na spotkanie przy Porta Capena. Zostawili¶my w stajni wiadomo¶æ na wypadek, gdyby pojawi³ siê spó¼niony i w minorowych nastrojach ruszyli¶my w drogê do Brundyzjum. <br /> <br />Prowadz±ca na po³udnie Via Appia jest prosta i równa jak stó³, wy³o¿ona wielobocznymi kamieniami dopasowanymi do siebie tak ¶ci¶le, ¿e nie da³oby siê wcisn±æ miêdzy nie ziarnka piasku. Jest co¶ krzepi±cego w niewzruszonej trwa³o¶ci rzymskich dróg. Devik mój przyjaciel z Legionu IV "Or³y" opowiada³ mi kiedy¶ o wypadzie zwiadowczym w dzikie galijskie lasy. Spomiêdzy poskrêcanych korzeni obcy bogowie zdaj± siê tam spozieraæ na przechodnia, w¶ród cieni krêc± siê lemury, niewidzialne stwory przemykaj± po gnij±cych opad³ych li¶ciach. I nagle tam, gdzie siê tego nigdy nie spodziewa³, Devik trafi³ na rzymsk± drogê: l¶ni±c± wstêgê kamienia, przecinaj±c± lasy i wpuszczaj±c± w ich mroczne ostêpy s³oneczne ¶wiat³o i ¶wie¿y podmuch. <br /> <br />Via Appia nie wiedzie przez dzikie chaszcze, lecz przez kilka mil od miasta ci±gn± siê wzd³u¿ niej groby obywateli Rzymu. Jedne s± wielkie i o wyszukanej formie, jak miniatury ¶wi±tyñ, inne s± zaledwie prostymi znakami, pionowymi stelami z kilkoma s³owami wyciêtymi w kamieniu; niektóre zadbane, ¶wie¿o wyszorowane i otoczone kwiatami i wypielêgnowanymi krzewami, inne zapomniane – kolumny na nich przekrzywione, a coko³y spêkane, zaro¶niête chwastami. <br /> <br />Podró¿ tym go¶ciñcem nawet w bia³y dzieñ nastraja wêdrowca melancholijnie. W nie¶mia³ym ¶wietle przed¶witu, kiedy niespokojne duchy zdaj± siê czaiæ w czarnych plamach cienia, kamienna równia pod nami stawa³a siê czym¶ innym wiêcej ni¿ tylko ¶wiadectwem rzymskiego porz±dku i in¿ynieryjnego geniuszu – nabiera³a charakteru drogi, po której ¿yj±cy mog± przemierzaæ miasto umar³ych. W ka¿dym stukniêciu koñskiego kopyta o g³adki bruk brzmia³a uspokajaj±ca nuta, niczym zapewnienie, ¿e my tylko têdy przechodzimy. <br /> <br />Kilka mil od Bramy Kapeñskiej stoi pomnik Basiliusa. Wyznacza granicê miêdzy miastem, a terenami wiejskimi. Okolica ma z³± s³awê, przyci±ga wszelkiej ma¶ci z³oczyñców, którzy najczê¶ciej w³a¶nie tutaj napadaj± na podró¿nych. Od kiedy pamiêtam trwa³y spory, aby umie¶ciæ w tym miejscu ma³± placówkê wojskow±. Zastanawiaj±cy jest fakt, ¿e ¿aden z konsulów nie zdecydowa³ siê na ten krok. (*) <br /> <br />Coen niezmiernie znudzony m± opowie¶ci± zasn±³. Jego g³owa podrygiwa³a w takt st±pañ wierzchowca. Spojrza³em na Prokonsula. Ledwie trzyma³ siê siod³a, ale czasami mruga³ oczami i spogl±da³ na drogê. Przesta³em paplaæ i wkrótce Morfeusz pokona³ mnie w rzucie obronnym na senno¶æ... <br /> <br />Via Appia, królowa dróg. <br /> <br />Poranek <br />Po³udnie <br />Zmierzch <br />Wieczór <br /> <br /> <br />To najstarsza z dróg rzymskich, której budowê zainicjowa³ Appiusz Klaudiusz zwany Caecus – ¶lepy. Pocz±tek budowy datuje siê na 312 rok pne, kiedy by³ cenzorem. Ów patrycjusz jest postaci± niezwyk³±. Taki nieustêpliwy, m±dry i waleczny krasnolud Romy. Bi³ siê i budowa³ kamienne konstrukcje, dopóki nie straci³ wzroku. Potrafi³ jednak te¿ dobrze przemawiaæ i pisaæ. Uczyni³ wiele dla chwa³y Republiki. <br />Jego s³owa: <br />Faber est quisque fortunae suae (ka¿dy jest kowalem w³asnego losu) s± mottem dla wielu krasnoludzkich poszukiwaczy przygód. 8) <br /> <br />Adi <br /> <br />(*) Na podstawie ksi±¿ki „Rubikon” S.Saylor, wyd. Rebis 2003.
 
Awatar użytkownika
Aragathor Roaringflame
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 6202
Rejestracja: wt lis 26, 2002 5:52 pm

pt gru 12, 2003 4:25 am

Wieczór siódmego dnia po idach października, 81 pne AKR. <br /> <br />Zapach kadzidła mieszał się z ledwie wyczuwalnym zapachem krwi, każdego innego ta kombinacja napawałby obrzydzeniem jednak dla Vertiusa był to zapach domu, jedynego miejsca gdzie czuł się bezpiecznie. <br />Spoglądał na perystylium gdzie jego dwaj synowie trenowali walkę mieczami pod nadzorem jego brata Decimusa. <br />Napawając się widokiem który się przed nim rozpościerał nie zauważył smukłych dłoni które delikatnie objeły jego korpus, jednak wiedział że należały tylko do jednej kobiety na świecie. Powoli obrócił się i spojrzał na jej twarz. Na twarz którą każdy inny rzymianin nazwałby przeklętą z powodu różowych oczu i białych włosów, na twarz która naznaczona była smutkiem i bezgraniczną miłością. <br />Bez słowa przylgnął do niej. <br />Nie idź, zostań ze mną.Powiedziała, a jej głos przepełniony był obawą. <br />Muszę, inaczej to czego się obawiamy znajdzie nas i zniszczy wszystko to co zbudowaliśmy.Jego głos załamał się a w kącikach oczu zalśniły łzy. <br />Zostań, dołączysz do nich w Brundyzjum. Nie zginą na Via Appia.Zapadłą ciszę przerwał głos Vertiusa. <br />Dobrze, spotkam się z nimi w Brundyzjum... <br /> <br />----------------------------------------------------- <br />Kilka wyjaśnień: <br />Perystylium znajdowało się w tyle domu i było otwartym placem lub ogrodem, przeważnie było mniejsze niż atrium które często zawierało fontannę. <br />Zapachy unoszące się w perystylium domu Vertiusa pochodziły z kaplicy (cella) znajdującej się przy tymże. <br />?ona Vertiusa (Vibia) jest pełnym albinosem tzn. jej całemu ciału brak pigmentacji (więcej informacji możecie znaleźć na stronie NOAH). <br />Dzieci albinotyczne w wielu kulturach uznawane były za zły omen, jednak w niektórych uznawano je za naznaczonych przez bogów do wielkich czynów.
 
Darklord
Wyróżniony
Wyróżniony
Posty: 9630
Rejestracja: sob lis 15, 2003 2:03 pm

pn gru 22, 2003 8:55 pm

Zmierzcha³o, a pomimo tego grupa podró¿nych jecha³a drog±. Dwie postacie widocznie kiwa³y siê na siod³ach zmo¿one snem. Darkonius mimo to stara³ zachowaæ siê przytomno¶æ zmys³ów i lustrowa³ okolice. Wje¿d¿ali w tereny dogodne do zasadzek, gdy¿ by³o w nich pe³no miejsc dogodnych do chowania siê. <br /> <br />Tymczasem w przydro¿nych krzakach siedzia³a para zbieg³ych gladiatorów. Kilka dni wcze¶niej wyrwali siê z transportu z niewielkim ekwipunkiem. Nie przywykli do ¿ycia w takich terenach zaczêli my¶leæ o ³atwym zarobku,, grabieniu podró¿nych. Byli trenowani do walki w parze: Erasmus mia³ za zadanie zajmowaæ przeciwnika, a Lucius zachodziæ go od ty³u i raziæ we wra¿liwe, ods³oniête miejsca. Jednak nie zawsze by³ tylko jeden przeciwnik... <br /> <br />Bojowy rumak prokonsula wyczu³, ¿e co¶ zaraz siê stanie i da³ mu znaæ prychniêciem. Darkonius szybko chwyci³ za tarczê. Nagle z krzaków wyskoczy³o dwóch ludzi w skórzniach i rzucili sztyletami. Jeden z nich odbi³ siê od tarczy Darkoniusa, a drugi szczê¶liwym trafem ugodzi³ tylko g³owni± w Adiniusa. Jednak to wystarczy³o by biedny skryba osun±³ siê z konia i leg³ nieprzytomny na ziemi. W chwilê pó¼niej ni¿szy oprych ruszy³ na przebudzonego Coena wyci±gaj±c dwa sztylety, a ro¶lejszy na Darkoniusa. Drab z kaprawym u¶mieszkiem wyci±gn±³ dwa krótkie miecze, a prokonusul siêgn±³ po swój miecz zsuwaj±c siê z siod³a. Postanowi³, ¿e tak ³atwiej bêdzie zadbaæ o los skryby. <br /> <br />Erasmus ruszy³ do przodu i wykona³ szybkie wypady mieczami. Darkonius zbi³ jeden cios tarcz±, a drugi ze¶lizgn±³ siê po pancerzu. Nastêpnie nast±pi³a d³u¿sza chwila wzajemnej wymiany ciosów i sprawdzania przeciwników. Prokonsul zauwa¿y³, ¿e jego przeciwnik jest do¶æ dobrze wytrenowany w walce, ale nie w obronie. Postanowi³ to wykorzystaæ. Przeszed³ do defensywy i wyczekiwa³ momentu do wykonania mocnych, ma³o precyzyjnych ciosów. Wpierw ugodzi³ Erasmusa w ramiê, potem w nogê i zakoñczy³ walkê ciosem w klatkê piersiow±. Miecz dotar³ do serca by³ego gladiatora. Grymas pojawi³ siê na jego twarzy i leg³ u nóg prokonsula. Darkoniusa odwróci³ siê i spojrza³ jak idzie Coenowi i czy potrzebuje jego pomocy... <br />_____________________________________ <br /> <br /><!--sizeo:18--><span style="font-size:12pt;line-height:100%"><!--/sizeo-->Czê¶æ techniczna<!--sizec--></span><!--/sizec--> <br /> <br />Zbuntowani gladiatorzy, sztuk 2 <br /> <br />Erasmus: Mê¿czyzna cz³owiek wojownik 3; SW 3; ¶redni (Humanoid); KW 3k10+6; pw 23; Init +1; Szyb 9m(30'); KP 13, dotyk 11, nieprzygotowany 12; Atak +4 wrêcz (1k6+2/19-20, mistrzowski krótki miecz) i +4 wrêcz (1k6+1/19-20, mistrzowski krótki miecz); lub +4 dystansowy (1k4+2/19-20, sztylet do rzucania); CHAR NZ; MRO Wytrw +5, Ref +2, Wola +2; Cechy S 15, Zr 13, Bd 14, Int 10, Rzt 12, Cha 8. <br />Umiejêtno¶ci: Nas³uchiwanie +4, Zastraszanie +2, Zauwa¿enie +4; <br />Atuty: Bieg³o¶æ w broni prostej, Bieg³o¶æ w broni ¿o³nierskiej, Bieg³o¶æ w pancerzu (lek., ¶red., ciê¿.), Bieg³o¶æ w tarczy, Oburêczno¶æ, Walka dwoma rodzajami broni, Walka na ¶lepo, Zogniskowanie w broni (krótki miecz). <br />Ekwipunek: 2 krótkie miecze, sztylet do rzucania, skórznia. <br /> <br />Lucius: Mê¿czyzna cz³owiek wojownik 2/³otr 1; SW 3; ¶redni (Humanoid); KW 2k10+2+1k6+1; pw 19; Init +2; Szyb 9m(30'); KP 14, dotyk 12, nieprzygotowany 12; Atak +2 wrêcz (1k4+1/19-20, mistrzowski sztylet) i +2 wrêcz (1k4/19-20, mistrzowski sztylet); lub +5 dystansowy (1k4+1, sztylet do rzucania); SA ukradkowy atak +1k6; CHAR NZ; MRO Wytrw +4, Ref +5, Wola +0; Cechy S 12, Zr 15, Bd 13, Int 14, Rzt 10, Cha 8. <br />Umiejêtno¶ci: Blefowanie +6, Ciche poruszanie +5, Nas³uchiwanie +5, Skakanie +8, Ukrywanie +5, Upadanie +9, Wyczucie pobudek +6, Zastraszanie +5, Zauwa¿enie +5; <br />Atuty: Bieg³o¶æ w broni prostej, Bieg³o¶æ w broni ¿o³nierskiej, Bieg³o¶æ w pancerzu (lek., ¶red., ciê¿.), Bieg³o¶æ w tarczy, Bezpo¶redni strza³, Specjalizacja w broni (sztylet), Walka dwoma rodzajami broni, Walka na ¶lepo. <br />Ekwipunek: 2 sztylety, sztylet do rzucania, skórznia. <br /> <br />Ekwipunek zani¿ony ze wzglêdu na biedê zbiegów.
 
Coen__
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 531
Rejestracja: sob lut 01, 2003 10:34 pm

pt gru 26, 2003 7:25 pm

Wyrwany z drzemki zobaczy³em biegn±cego w moja stronê ze sztyletami w d³oniach. Zeskoczy³em momentalnie z wierzchowca wydobywaj±c w³asny sztylet. Przeciwnik widz±c to zwolni³ i stan± na przeciwko mnie poczym z wolna zacz±³ mnie okr±¿aæ. Nie przeszkodzi³em mu w tym dalej staj±c i tylko obserwuj±c go dopuki nie stan± idealnie po mojej lewej. Wtedy b³yskawicznie doskoczy³em i wyprowadzi³em boczne kopniecie w podbrzusze napastnika. Skórznia uchroni³a go od samego ciosu jednak wyrwa³ mu on grunt z pod nóg przez co wyl±dowa³ on na brzuchu na ziemi. Bez skrupu³ów kucn±³em przy nim i poderzn±³em mu gard³o. Zostawiaj±c drgaj±ce cia³o w rosn±cej ciemnej ka³u¿y kiwn±³em g³ow± Darkoniusowi ze wszystko w porz±dku i podszed³em szybko do Adiniusa i pomog³em mu stan±æ na nogi <br />- Wszystko w porz±dku przyjacielu? - pytam pacz±c na guza na jego czole - twoje szczê¶cie ze nie masz ma³¿onki inaczej mo¿na by uznaæ to za pierwsze stadium wyrastaj±cego poro¿a. <br />

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości