SethBahl pisze: Dokładnie tak. Niedawno dotarłem do wersji TPM z wyciętymi scenami, ze sceną w której mały Ani zaraz po wyścigu odbył bójke z Greedem. Cała ta scena i jej dialogi pokazywały Anakina w troche innym świetle uwypuklając nieco jego słabości (jak te przytoczone przez KhameirSarina). Szkoda, że Lucas te scenę wyciął...
Owszem. Dlatego dobrze czytać książki, komiksy, itp. W końcu ich autorzy nie mają limitów w postaci ograniczeń taśmy filmowej, dlatego mogą opisywać tę mroczną część osobowości Anakina. Ale też jego dobre czyny, np. uratowanie rannego Tuskena w Mrocznym widmie.
Szkoda, że Lucas wyciął tę scenę, bo przynajmniej odbrązowiłaby ona postać Anakina w EI. Bo bez niej - kuń jaki jest, każden widzi. Anakin to kochający mamusię chlopczyk, mały geniusz w zakresie budowania robotów, cudowny pilot, uczynny, chętny do pomocy nieznajomym... Po prostu aniołek:-/
SethBahl - wracając do Twojego tekstu o typowej amerykańskiej rodzinie:
Typowa rodzina - owszem. Amerykańska? Jak najbardziej. A konkretnie to południowoamerykańska. Z telenoweli:P
Broń Boże, nie uważam Haydena za złego aktora. Ale jeśli chłopak nie poprawi warsztatu, to wszyscy zapamiętają go jako "ślicznego chłopca" (o ile w ogóle będą go pamiętać), a nie jako"dobrego, charakterystycznego aktora". A takich "ślicznych chłopców" jest mnóstwo.
Dostałam od koleżanki wycinek z jakiegoś dziewczyńskiego mózgotrzepa. To krótki opis Epizodu III. Końcówka brzmi następująco "są tam inne planety, roboty, no i Hayden:)"
Co jak co, ale zmysłu marketingowego Lucasowi odmówić nie można. Ciekawe ile osób poszło na film dla Haydena... Mam uczucie deja'vu, bo tak samo było z "Władcą Pierścieni", tylko tam etatowym plakatowym był Orlando Bloom.
Christiensen miał znacznie trudniejsze zadanie niż Hamill ze starej trylogii. Tamten miał zagrać trochę zagubionego, oszołomionego rozmaitymi zdarzeniami, młodego wieśniaka z pustynnej planety. A Anakin to Wybraniec, ktoś przepełniony Mocą, idący ku samozagładzie. Taką postać, w której jest tyleż miłości co nienawiści, mnóstwo gniewu i lęku, jest na pewno dużo trudniej zagrać. Hamilla wszyscy kojarzą tylko z Trylogią, ale np. Ford (Han Solo) wykorzystał swoją szansę i stał się jednym z najlepiej zarabiających i najbardziej rozpoznawanych aktorów naszych czasów. Gdyby Christiensenowi się udało, on też mógłby powtórzyć sukces Harisona "Han + Indiana" Forda.
I masz rację SethBahl, Palpatine jest jakoś bardziej wyeksponowany. W końcu to on stał za całą intrygą, to on sprawił, że Anakin Skywalker na zawsze przestał być sobą. A że większość oglądających EIII wie, co działo się później, więc widzi, jak fałszywą i złowrogą postacią był Palpie. A zauważcie, że sam Palpatine był świetnym aktorem, umiał udawać troskę i uczciwość ("Kocham demokrację!"), lęk ("Jestem stary i słaby"), dobre rady ("Jest zbyt niebezpieczny, by zostawiać go przy życiu"), umiał ukazać swoją nienawiść ("skoro nie dasz się nawrócić, zostaniesz unicestwiony"). A McDiarmid potrafi to wszystko zagrać.
SethBahl pisze:To była ona. I ona nazywała się Asajj Ventress.
Exactly. Ale, jeśli dobrze pamiętam, Ventress nie była Sithem, tylko Dark Jedi. Cała historia jest opisana w kilkuczęściowym komiksie "Obsesja" wydanym przez Mandragorę.