Dorin Hammersmash
Na skraju jednej z wiosek Damary staną krasnolud. Wysoki jak na krasnoluda gdyż mierzył 130 cm wzrostu. Pod jego łuskową zbroją znajdowało się masywne ciało, zbudowane z wypracowanych mięśni, zbitych tkanek oraz mięśnia piwnego. Na jego plecach był plecak do którego przymocowana była pawęż, zaś do pasa ładnie wykonany młot bojowy z ornamentem krasnoludzkiego Boga – Moradina. Dorin popatrzył na mieścinę, ściągnął z głowy swój hełm, poprawił długi brązowy kosmyk po czym go założył. Prawą ręką wykonał swój wyuczony gest czyli przejechanie ręką od ust na dół swej gęstej brody w celu jej złapania i odrzuceniu szybkim ruchem w prawo. Zanim broda opadła na swoje miejsce brodacz już ruszył z zaciekawieniem do grupki wieśniaków stojących na środku wioski którzy żywo o czymś dyskutowali.
Gdy krasnolud się zbliżył usłyszał że wieśniacy gadali coś o wilkach i jakiś kapłanach którzy wyprawili się aby zabić sforę.
-Ughm -Chrząknął krasnolud zwracając na siebie uwagę gromadki.
-Doszły mnie słuchy, że macie problem ludzie. Nie potrzeba wam pomocy takiego dobrze zbudowanego i silnego krasnoluda jak ja!?- Powiedział, a właściwie prawie krzyczał krasnolud swoim basowym głosem. Od razu słychać, że do najcichszych to on się nie zalicza oraz, że jego język jest twardy co sugeruje, że nie przepada za mową wspólną lecz woli swój ojczysty język.
-Na Lathandera toż to najdziwniejszy dzień w moim życiu, gnomy, uzdrawiający kapłani a teraz krasnolud. To ty też jesteś z ich kompanii? – Odezwał się z tłumu brodaty mężczyzna.
-Ach! Broda! Bardzo zacna panie! Ale stanowczo za krótka. A kompania? Jaka kompania? -Zapytał krasnolud zapominając o gnomie do których nie czuje zbytnio sympatii.
Wieśniak zmieszał się na chwilę po czym odrzekł. – No Krasnoludzie co tam ja, ty masz znacznie pokaźniejszy zarost . A co do kampanii jest to grupa kapłanów, długo by opowiadać powiem tylko tyle że teraz polują na sforę wilków pustoszącą okolicę gdzieś w lesie
-A dziękuje! pielęgnuje ją całe 50 lat!- Pochwalił się krasnolud wykonując swój gest odrzucający brodę.
- A mają zamiar tu wrócić? Chętnie się do nich przyłączę i poszukam z nimi przygód!
-Nie wiem. Do bardzo dziwaczne osobistości. – Odrzekł wieśniak a reszta z tłumu zgodnie pokręciła głowami. – Lepiej było by ich poszukać. Ziemia jest grząska po roztopach więc bez problemu znajdziesz ich ślady w lesie.
-To zmienia postać rzeczy Panie! Powiedz mi w którym kierunku poszli! Chętnie się rozprawie z tym stworami! Tak dawno już nie czułem tej adrenaliny!- Powiedział krasnolud po czym zaczął ściągać swą tarcze z pleców.
Zgodnie z życzeniem kilku chłopów z grupy odprowadziło Dorina na skraj wioski po czym wskazało kierunek w którym udali się bohaterowie.
Zbrojny zaczął podążać po śladach przedzierając się przez las. W pewnym momencie znalazł się na leśnej polanie. Na ziemi leżało kilku zabitych wilków. Przy jednym z nich stała gromada kruków wyrywająca z jego ciała kawałki mięsa. Krasnolud zaczął przyglądać się uważnie gdzie dalej ruszyła grupa. Po dłuższej chwili znów natrafił na trop zapuszczając się w głąb dopiero co przebudzonego z zimowego letargu boru. Dorin błądził tak aż nie natrafił na modlącego się mężczyznę w pełnym rynsztunku. Jegomość miał na plecach osobliwą broń, kose.