Liczenie osób zrezszonych w klubach, jeżdżacych na konwenty, udzielających się w sieci nie da pełnego, nawet szacunkowego obrazu, bo spora część erpegowców gra w swoim kółku i nie ma chęci ani potrzeby wychodzić poza nie.
AdamWaskiewicz, +++.
Nigdy ani nie byłam w żadnym rpgowym klubie, ani nie pojechałam na żaden konwent. Większość moich grających znajomych ma podobnie - wolimy swoje własne, sprawdzone grono. Poza jest tyle spraw... Brak czasu.
Naszła mnie pewna refleksja, czytając wypowiedź
Exara:
Trudno jest szacować, znając tak niewielki, własny kawałek rpgowego podwórka - to się tyczy zarówno określania ilości grających kobiet, jak i preferencji wśród graczy. Jesteśmy bardzo różnorodnym środowiskiem, łączącym ludzi w różnym wieku, o różnych zainteresowaniach i różnych doświadczeniach życiowych.
Na ile reprezentatywna jest moja część rpgowego świata? Gram z dobrymi znajomymi, z którymi przyjaźnię się od lat, wszyscy są w wieku 20+ (a sporej części bliżej nawet i 30 niż 20 lat), znamienita większość żonata/zamężna, niektórzy także dzieciaci... Raczej nie integrujący się z rpgową społecznością. I połowa to kobiety. Przypuszczam, że patrzenie na środowisko grających w RPG z tej perspektywy może zniekształcać cały obraz. (A zapewne nawet dla iluś osób czytających ten temat grupa taka jak moja jest czymś bardzo dziwnym i nietypowym.)
Ale podobnie może go zafałszować postrzeganie wszystkich rpgowców przez pryzmat jakiejkolwiek innej części naszego środowiska. Równie nieprawdziwe wnioski co ja może wyciągnąć stały bywalec konwentów albo nastoletni gracz, który grającej kobiety jeszcze na oczy nie widział
Co właściwie chcę powiedzieć? Żebyście w ewentualnych rozważaniach brali to wszystko pod uwagę. To, że jesteśmy różnorodni. I przez to piekielnie trudno wyciągać jakieś ogólny wnioski