@Cherokee
Prelegent (BTW, to nie jest Nolan) raczej zauważa, że czasem chcąc, a czasem nie chcąc, Incepcja pewne zagadnienia filozoficzne porusza.
Prelegent raz po raz powtarza: "skoro nie przyznali filmowi nagrody, to znaczy że nie zrozumieli (bo są za głupi)". Taka postawa budzi politowanie, tym bardziej że cała prezentacja ma na celu wykazanie jakim mądrym, głębokim i adresowanym dla wyrafinowanego odbiorcy filmem jest "Incepcja".
Najciekawsze rzeczy kryją się w warstwie meta (...) Zaliczają się do nich choćby konstrukcja soundtracku (moim zdaniem rewelacja) czy bohaterów drugoplanowych albo red herring w postaci bączka (który nie ma prawa działać jako totem) i inne rzeczy, o których wspomina w swojej prelekcji.
Po pierwsze: musiałbym uznać, że były to celowe zabiegi autora, nie zaś niedoróbki wynikające z jego niedopatrzenia lub oszczędności. Biorąc pod uwagę "staranność" z jaką kręcone są współczesne hollywoodzkie filmy (a także nielogiczność wielu elementów fabuły omawianego filmu), moja pierwsza myśl podąża raczej w kierunku: niedoróbka.
Po drugie: musiałbym uznać, że warto jest "położyć" dobry pomysł, tylko po to, aby napakować do niego multum pozbawionych ogólnego sensu pseudo-logicznych zabaw i ciekawostek. Cóż, w niektórych konwencjach filmowych (zwł. parodie i pastisze) takie coś może przejść, niemniej ja oczekuję od reżysera przede wszystkim dobrego filmu, zaś easter eggi są dla mnie co najwyżej jakimś-tam bonusem.
Po trzecie: sens umieszczania skomplikowanych ukrytych zawartości, wymagających szerszej wiedzy, a przynajmniej dokładniejszego przemyślenia, w filmie polegającym na bezcelowym bieganiu, skakaniu i strzelaniu, jest mniej więcej tak samo dobrym pomysłem, jak nauczanie w więzieniu krav magi z nadzieją, że skazani rozwiną się dzięki temu duchowo. Czytaj: nie ma sensu. Oczywiście w filmie można przemycać różne treści, można też wstawiać w niego liczne easter eggi, ale jeżeli mają być one przesłaniem filmu i stanowić o jego wartości, to obawiam się, że nie powinny być prezentowane w takiej "scenerii". A już z pewnością nie w taki sposób.
Po czwarte: easter eggi powinny nieść jakieś przesłanie. Zwykle jest to przesłanie bardzo proste, w stylu "jestem fanem filmu X, więc jeśli się zorientowałeś o co chodzi, to Ty też jesteś fanem filmu X", albo "ta cała konwencja jest w wielu miejscach umowna i zabawna, na przykład pod *takim* względem". Niestety, jedyną dostrzeganą przeze mnie wartością easter eggów z "Incepcji" jest schizofreniczne przekonanie twórcy, że jest przedstawicielem swoistej pseudo-inteligenckiej 1337, a jego nowe dzieło jest mniej więcej tak wybitne jak Ostatnia Wieczerza w "Kodzie Leonarda Da Vinci".
Może jestem niedzisiejszy, a współcześni odbiorcy rzeczywiście wolą dowiadywać się o tym, co właśnie obejrzeli, z umieszczanych na portalach społecznościowych poradników, bądź też z blogów zawodowych krytyków; ja jednak przyzwyczajony jestem do tego, że kupując cukierka dostaję *przede wszystkim* cukierka, zaś idąc do kina na film dostaję *przede wszystkim* film.
Daje materiał do dyskusji i zabaw intelektualnych. O ilu filmach można to powiedzieć.
O bardzo wielu.
...i - z mojego punktu widzenia: filmem takim nie jest "Incepcja" (a przynajmniej: nie w pozytywnym sensie).
Johnson pokazuje, że faktycznie jest tam drugie dno do rozkminienia
OK... No to tak konretnie: *jakie* jest to "drugie dno"?
@Albiorix
Ja jakieś 10 lat temu porzuciłem nadzieję że jakiś film da mi do myślenia (...) i jestem zadowolony jak są przynajmniej wybuchy, lasery lub cycki
Problem w tym, że IMHO w "Incepcji" skopano (z jednym malutkim wyjątkiem: kilka scen z walki w hotelu) nawet wybuchy, lasery i cycki.