Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Dhaerow
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 495
Rejestracja: wt maja 20, 2003 1:51 pm

Interaktywność w RPG

czw gru 29, 2005 12:56 pm

Witam!

Dawno mnie tu nie było...

Ostatnio zetknąłem się z następującym problemem. Większość MG u których mam możliwość grać, z góry zakłada co się będzie działo na sesji. Przez to postacie niczym szczury w labiryncie zaliczają wszystkie punkty fabuły jakie prowadzący sobie zaplanowali. MG opowiada ciekawe historie, ale gdzie tu miejsce dla graczy?

Ja chciałbym stworzyć sobie postać i odgrywać ją w różnych sytuacjach, chciałbym też by jej działania miały wpływ na dalszy przebieg sesji. Tymczasem moje postacie są wrzucane w fabuły, a następnie przeciągane od jednej sceny do drugiej. Mogę je odgrywać w ograniczonym zakresie, a gdy próbuję zrobić coś czego MG sobie nie zaplanował kończy się to zwykle albo zmuszaniem mojej postaci do powrotu na tor przygody (silny railroading), albo w dziwny sposób okazuje się, że moje działanie w zasadzie nic nie zmieniło (np. MG nagiął wynik testu lub zinterpretował go po swojej myśli). Jedyne na co mam wpływ, to na odgrywanie postaci w scenach zaplanowanych przez MG. Które to odgrywanie nie ma znaczenia dla dalszego przebiegu fabuły. Taka gra w ogóle mnie nie satysfakcjonuje.

Dla mnie interaktywność jest podstawą RPG. Swoje sesje opieram na sytuacji w którą wrzucam postacie graczy. Zwykle opracowuję sobie tło fabularne czyli enpeców i lokacje, jak również wydarzenia niezależne. Staram się by sytuacja była powiązana z postaciami, tak by jak najbardziej zaangażować graczy. Następnie w trakcie prowadzenia reaguje na poczynania postaci wyciągając konsekwencje z ich decyzji i improwizując na bazie przygotowanego tła. Nie modyfikuje wyników testów tak jak mi pasuje, nie spycham też graczy na tor zaplanowanej fabuły. W zasadzie nie mam fabuły tylko jej szkielet z którego dopiero ona powstaje wskutek poczynań postaci.

Zastanawiam się, czy znajomi MG popełniają błąd ograniczając interaktywność sesji, czy też jest to odmienny od mojego styl gry, którego nie rozumiem?
Jeśli to pierwsze, to jak oduczyć MG takiego prowadzenia? Jeśli to drugie to chciałbym wiedzieć na czym polega zabawa jeśli zalicza się tylko kolejne punkty w notatniku MG?
 
Kastor Krieg

czw gru 29, 2005 1:08 pm

:shock:

Może ja byłem przez paręnaście lat grania inaczej chowany, ale gdybym taki railroading zafundował graczom, to czułbym że ich obrażam. Jestem MG z przeciwnego zupełnie bieguna, tworzę z graczami postaci z możliwie najbardziej ciekawym backgroundem, robię setting, wrzucam gracy w niego i wczepiam kilka haczyków. Potem siadam i obserwuję co z settingiem mi zrobią :] Znaczy, robię rzeczy dokładnie tak jak ty. Może ten "bełkot" o odmienności Narracji od standardowych metodyk prowadzenia nie był ze szczętem chybiony, jak się zastanowię? Z drugiej strony, DeDeki czy Cybera też tak prowadzę, tak samo jak sWilka ^^

Owocuje mi to chociażby jedną agentką która w Rage across Warsaw robi mi rewolucję moralną nieszczęsnym łakom :P

MG który psułby mi w taki sposób przyjemność z grania nie mógłby liczyć na nic więcej, jak na poważną rozmowę po sesji, a w przypadku niereformowalności - koniec współpracy. Nie po to tworzę postać z sensownym tłem psychologiczno-społecznym, żeby zaraz wszystko naginać do Wizji. :?
 
Awatar użytkownika
Velocir
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 27
Rejestracja: sob maja 07, 2005 8:16 pm

czw gru 29, 2005 1:25 pm

Owszem, są MG, którzy prowadzą graczy po nitce nie dając szans na własną inwencje. Sądzę, że rozwiązanie to ma zalety, zwłaszcza dla niedoświadczonych MG. Jeśli nie potrafią oni improwizować, to chyba lepszy dla gracza jest railroading...

Sam staram sie tego nie stosować, ale czasem trzeba. Choćby po to, żeby zapewnić lepszą zabawę dla graczy. Pozostaje też kwestia, w jaki sposób sie to robi. Można to robić metodą ,,dostajesz piorunem - 3 PW" (miałem takiego MG), a mozana bardziej subtelnie. Ja preferuję wolność graczy i częściowe improwizacje, ale nie odrzucam railroadingu całkowicie.
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

czw gru 29, 2005 1:36 pm

Cóż Dhaerow - wypada zaprosić Cię na moje sesje na Krakonie, bądź ConStarze.

Wbrew pozorom wspomniany przez Ciebie styl prowadzenia (railroad :) , jak to ciekawie ująłeś) jest obecny tak u młodych MG (trzeba oddać sprawiedliwości, iż przez pierwszy rok swojego MGwania też tak czyniłem, zresztą kto tak nie robił?), jak i u starszych przedstawicieli gatunku. Tym dziwniejszy wydaje sie być fakt, iż to właśnie ci drudzy bez żadnych oporów i bezkompromisowo prowadzą w ten sposób, stosując nieraz banalne chwyty, zaś jakiekolwiek zboczenie z kursu jest zwiastunem katastrofy. I po to było czytać MiMy... :wink:

Krieg - nikt nie broni łączyć symulacjonizmu z narratywizmem. :)
 
Awatar użytkownika
Beamhit
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2359
Rejestracja: czw paź 09, 2003 8:22 pm

czw gru 29, 2005 3:22 pm

Tudzież Portale, gdzie przygody prowadziły nieraz do jednego smutnego końca :razz:
Nie, jestem niesprawiedliwy. Jedna przygoda z Portala dawała wybór na końcu: Albo uciekniesz, albo zginiesz :D

Kłamstwem można nazwac stwierdzenie, że railroad nie jest pożądany. Są sytuację, gdzie ten model przygody się sprawda, ale zazwyczaj dotyczy to płci pięknej (piszę to tylko z moich doświadczeń).

Paradoksalnie, im większy storytelling, tym większy raoilroad. Im większe podziemia do spenetrowania, tym większa swoboda graczy :razz:
 
Awatar użytkownika
Ysabell
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1410
Rejestracja: wt maja 04, 2004 12:48 am

czw gru 29, 2005 3:31 pm

Dhaerow, spotkałam się z takim stylem prowadzenia, owszem. Nigdy na więcej niż jedną przygodę co prawda :P , ale zawsze. Nie znoszę takiego ograniczania wolności wyboru graczy. I, szczerze mówiąc, nie rozumiem co może do tego popychać. Przecież nikt chyba wtedy nie bawi się dobrze?

Dla mnie, jako MG, najzabawniejsze jest właśnie reagowanie na zachowania graczy. Przed każdą sesją zastanawiam się co te moje Potwory wymyślą tym razem. I nie zawsze udaje mi się zgadnąć. Z Graczami jest jak z pszczołami - nigdy nic nie wiadomo (że zacytuję klasyka :) )...
Swoje sesje staram się prowadzić tak jak i Ty. Przygotowuję Świat, BNów, ich dążenia, zamiary, charaktery, motywację. Przygotowuję wreszcie wydarzenia niezależne od BG (no chyba, że się w nie wplączą...). I w tak przygotowany świat wprowadzam BG.
Żeby osiągnąć najlepszy efekt podaję wcześniej graczom ograniczenia co do ich postaci, a w trakcie tworzenia kontroluję uważnie proces i podrzucam pomysły. Zresztą mam świetnych graczy, którzy potrafią sami stworzyć postaci, które będą miały w sobie zahaczek na kilka do kilkunastu przygód... :)
Ale jest jeszcze jeden aspekt - co by nie powiedzieć staram się żeby BG byli jak najbardziej zaangażowani w sytuację jaką napotkają. Żeby zainteresowali się znalezionymi śladami, zechcieli pomóc pokrzywdzonym, pomścić zabitych, czy wreszcie przyjąć zadanie... Znacie to uczucie, kiedy gracie w jakąś sesję i narasta w was konflikt niemal tragiczny... Czy zachowywać się tak, jakby zrobiła to nasza postać i utrudniać wszystko straszliwie MG, czy może raz złamać spójność postaci (starając się szybciutko zalepić wszystkie powstałe rysy jakimiś wymyślonymi usprawiedliwieniami) i iść za przygodą, która na pewno jest bardzo fajna, tylko MG nie umiał do niej przekonać naszej postaci (nie nas ale postaci właśnie) i odczuwać potem pewien dyskomfort po najlepszej nawet przygodzie...? Znacie to, czy tylko ja tak miewam?
Jako MG staram się właśnie nie dopuścić do takich sytuacji. Staram się zapewnić im odpowiednią motywację, żeby sądzili, że robią to na co mają ochotę, podczas kiedy ja oplatam wokół nich sieci przygody... ;) I żeby potem w ten czy inny sposób podążali po śladach przeze mnie przygotowanych. Ale nie mam tu na myśli zmuszania graczy do podążania narzuconą ścieżką. Największą satysfakcję mam wtedy, kiedy słusznie przewidzę reakcje BG na przedstawiony świat i uda mi się podać go w takiej postaci, żeby i tych sceptycznych przekonać do podjęcia wyzwania. Ale delikatnie, w rękawiczkach i nie zostawiając śladów - nic na siłę... Jeśli nie zechcą - trudno, trzeba wymyślić co innego. I dobrze, bo właśnie to wymyślanie czego innego jest najbardziej dla MG rozwijające. ;)
 
Awatar użytkownika
Furiath
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3802
Rejestracja: ndz mar 23, 2003 12:10 am

czw gru 29, 2005 4:36 pm

Beamhit pisze:
Jedna przygoda z Portala dawała wybór na końcu: Albo uciekniesz, albo zginiesz

Była inna, która była tylko luźnymi scenami, pomiedzy którymi gracze mogli robić, co im się zywnie podobało. Akurat przygody w POrtalu były spox.

ogólnie ejzstem zwolennikiem złotego środka - znaczy - mam kilka patentów (scen), które próbuje na sesji wrzucić, ale co się dzieje odd sceny do sceny to już daję graczom wolną rękę. Aha - co by nie było, ze na siłe ich ciągnę do sceny - nie, mój patent to np. malowidło na ścianie i wszystko mi jedno, czy gracze je zobaczą w jaskini, w karczmie czy w pałacu, zatem zupełnie mi rybka gdzie pójdą

Ale równiez grałem u MG, którzy mieli ścisle ukierunkowane wszystkie watki i ich rozwiązania, a każdy przejaw innego myslenia i kombinowania uwazali za"rozwalanie im sesji".
 
Awatar użytkownika
Kinkażu
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 19
Rejestracja: śr paź 12, 2005 2:48 pm

czw gru 29, 2005 5:17 pm

Ja staram się jako MG unikać stylu: "zrobicie tak albo nic innego nigdy nie zrobicie" :D . Trzeba zapewnić motywacje by chcieli podążać twoim scenariuszem.

Często gracze powinni stawać przed wyborem. Pierwsza droga prowadzi zgodnie z twoim scenariuszem (najlepiej żeby mogli się o tym domyślić :razz: ), a druga prowadzi zupełnie nie wiadomo gdzie, itd. Im bardziej się gracze oddalają od "głównego wątku" tym więcej trzeba im dawać wskazówek i powodów by zrobili to i tamto. Ale zawsze pozostawić im ten wybór: albo robimy tak i możemy zginąć ale czeka nas nagroda, albo zróbmy coś ciekawszego :razz: .

Jestem zdania, że dobrego MG poznaje się nie, jaką wspaniałą przygodę potrafi wymyślić, ale jak dobrze potrafi "mistrzowac na bieżąco", czyli żeby gracze sie nie nudzili cokolwiek by zrobili. Lepiej improwizować niż wymyślić wspaniała przygodę a gracze nie mogli nic innego zrobić :wink: .

Pędze na sesje :razz: , Pozdrowienia
 
Awatar użytkownika
Beamhit
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2359
Rejestracja: czw paź 09, 2003 8:22 pm

czw gru 29, 2005 5:37 pm

Akurat przygody w POrtalu były spox.

Ja dziękuję za taki spox. Nie wiem jak dalej, skończyłem lekturę w okolicach 7 numeru. Później było szkoda kasy wydawać. Przecież te przygody to zazwyczaj był chamski railroad.
A to gracze musieli skończyć związani i uczestniczyć w jakiejś mrocznej mszy. A to budzili się codziennie w tym samym pokoju, umierali, znowu się budzili, umierali (czy jakoś tak, już pamięć nie tak). A to w przygodzie wzorowanej na "Przygodach Młodego Indiany Jonesa" musieli na końcu zginąć (albo rozwalał ich Dracula, albo pluton egzekucyjny; pominając fakt że Indy radośnie rozwala tego wampira). I chyba z Portala pochodzi przygoda z Vietnamu, gdzie nie ważne co się dzieje, co pół godziny master zabijał jedną postać.
Piszę z pamięci, ale moze faktycznie mam w zwyczaju zapamiętywać tylko najgorsze rzeczy :razz:
 
Awatar użytkownika
Kalosz
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 0
Rejestracja: czw lut 24, 2005 4:40 pm

czw gru 29, 2005 6:10 pm

Cóż, troszkę ode mnie. Zdarzało mi się prowadzić, mając wcześniej wytyczne, jak ma pójść sesja, tzn. co ma się na niej wydarzyć, kogo mają poznać gracze itp, itd. Do tej pory łapię się na tym. I nie mam zamiaru przestać. Dlaczego? Bo nie chcę obrażać graczy. Przyjście na sesje, nie mając kompletnie żadnego pomysłu na to, co ma się wydarzyć i czekając z niecierpliwościom, by powiedzieć tą magiczną frazę: "Co robicie?" i czekać aż sami gracze podsuną mi pomysł, jest dla mnie jak plucie im w twarz.
A, nie chce, by mój post został źle zrozumiany. Nie chodzi mi tutaj o szczegółowe rozplanowanie, co o której godzinie ma się wydarzyć. Chodzi o sam pomysł. Bo przecież jak coś się wydarzy na sesji i zarówno graczom i mnie będzie się podobało to, to zdecydowanie pociągnięty zostanie wątek "stworzony" przez nas, a nie ten który przygotowałem wcześniej.
Jedną z najfajniejszych rzeczy, jaką przeczytałem w Neuroshimie, był jeden z textów skierowanych do Mistrza Gry. Było tam napisane, żeby po sesji, zawsze z 10-15 min posiedzieć i pogadać, co się podobało, co nie, co postacie mają zamiar robić w przyszłości itp. Dzięki temu unika się problemów z graczami, którzy mogą jednym ruchem zniszczyć cały misternie przygotowany plan na wciągnięcie ich w intrygę stulecia.
Beamhit pisze:
I chyba z Portala pochodzi przygoda z Vietnamu, gdzie nie ważne co się dzieje, co pół godziny master zabijał jedną postać

Ale tu chodzi o opowieść :wink:
Dhaerow pisze:
Jeśli to pierwsze, to jak oduczyć MG takiego prowadzenia?

Cóż, może się to wydać banalne, ale chyba można pogadać z misiem? Bo przecież gra ma sprawiać radość zarówno graczom jak i mg.
 
Awatar użytkownika
Seji
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 7523
Rejestracja: czw mar 20, 2003 1:43 am

czw gru 29, 2005 6:23 pm

Kalosz pisze:
Cóż, może się to wydać banalne, ale chyba można pogadać z misiem?

Sa misie, co lubia pisac opowiadania na sesji. Nie lubie takich misiow.

Owszem, to sie przydaje, jesli chcemy opowiedziec konkretna historie, z konkretnymi (pregenerated) postaciami, a gracze o tym wiedza. W innym przypadku jest to paskudne i tego nie lubie (slyszysz, Deckard? :P).
Ostatnio zmieniony czw gru 29, 2005 11:00 pm przez Seji, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Beamhit
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2359
Rejestracja: czw paź 09, 2003 8:22 pm

czw gru 29, 2005 10:33 pm

Przecież Ty uwielbiasz spędzać sesje będąc związanym i nie mogąc nic zrobić

Och, ale z góry nie założyłeś, że będę związany. Mój wybór to był, prawda? Postąpiłem jak symulacjonista (cicho...). Ale mam czasami odruchy też narratywisty, i potrafię zastrzelić telewizor :razz:

Orientacji mistrza na siłę nie zmienisz, tak jak nie "nawrócisz" gracza z gamizmu na narratywizm czy z narratywizmu na symulacjonizm.

Jak Ciebie poznałem parę lat temu, to byłeś ślicznym symulacjonistą :mrgreen:

Ja potrafię się czasami bawić u mastera Iluzjonisty czy Partyzypacjoniście. Natomiast zdaję sobie też sprawę, że Bass RPG może być nieraz katorgą.
 
Awatar użytkownika
Seji
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 7523
Rejestracja: czw mar 20, 2003 1:43 am

czw gru 29, 2005 11:03 pm

Arioch pisze:
Ja lubię pisać opowiadania na sesji. Natomiast nie lubię pisać opowiadania przed sesją. Ani tym bardziej grać u kogoś, kto prowadzi nie po to, by napisać opowiadanie, tylko by przeczytać to, co napisał sobie wcześniej.

No to sie zgadzamy, ale ujmujesz to innymi slowami :P.
Nie lubie manipulowania graczami i ograniczania ich. W jednostrzalowkach jeszcze to lykam - i czasem z tego korzystam. Ale rzaaadko. Bardzo za to lubie otwarte sytuacje typu prowadzenie dla kompanii najemniczej, ktorej przewodza gracze - oni maja wolna reke, ja sie dobrze bawie.
 
Awatar użytkownika
Joseppe
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2393
Rejestracja: śr maja 21, 2003 5:47 pm

czw gru 29, 2005 11:05 pm

A u mnie jest (jeżeli się przygotuję) ściśle nakreślona linia fabularna, wzdłuż której poruszają się gracze.
Albo mają takie postacie, że wiem, że nią podążą, albo kieruje grą tak, żeby się nie zorientowali, że ciągnę ich po sznurku.

Mają pełną możliwość działania, ale ja mam do dyspozycji cały świat, więc przy odrobinie improwizacji i subtelności można spokojnie opowiedzieć historię, w której gracze cały czas mają poczucie dokonywania własnych wyborów (dlatego tak ważne są węzły). Takie sesje zresztą lubię najbardziej.
 
Awatar użytkownika
Drachu
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1617
Rejestracja: sob cze 26, 2004 1:50 pm

pt gru 30, 2005 12:07 am

Sądze, ze pewnych odgórnych założeń nie da się uniknąć. Sądzę, że każda fajna sesja ma kilka kluczowych momentów, które mogą podnieść walor sesji. Z tym, ze to broszka graczy, czy do nich dojdzie i jak na nie zareagują.
Jednak sesja pozbawiona tych założeń to dla mnie "typowa przygoda typowa", której po prostu brak... jaj, ikry, iskry bożej. Dlatego np. trudno o fajne sceny, czy niepowtarzalne intrygi w "full improwizacjonen przygoden". Wogóle jako gracz nie lubię pełnej improwizacji - improwizacja to taka rzecz, którą wychwala każdy MG, ale mało który umie dobrze improwizować. Grałem u dziesiątek MG, któzy improwizowali... i na palcach jednej ręki mogę policzyć ilu robiło to dobrze. I jeszcze cztery palce pozostaną nieobsadzone. Czasami wolę już lekko wyczuwalny railroad, niż przygodę w której o nich nie chodzi, bo MG nie ma pomysłu...
Zabawna rzecz - zdarzyło mi się parokrotnie, że jako gracz rozwalałem przygodę, wspaniale zapowiadającą się przygodę, bo wpadałem na pomysł , ktory sprawiał, że MG zupełnie tracił kontrolę i graczom nic nie stawało na przeszkodzie, aby robić co się chce :)

Z railroadem jest jeszcze jedna problem. Czasami gracze widzą go tam, gdzie go nie ma :) Już tłumacze przykład, prosty, ale wyrazisty. UCzta na książęcym dworze. Gracze wstają, aby natłuc księciu po buzi. NA to do walki staje straż i broni księcia. Co mówią gracze "Chamski railroad, bo nie udało nam się zabić księcia, a chcieliśmy i plan był super (chociaż brzmiał "wstajemy i walczymy").
Przykład przerysowany, ale na dobrą sprawę - czasami gracze chcą zastosowac rozwiązanie, które zdaje im się nie przewidziane przez MG. Jeśli staną przeciw nim przyczyny obiektywne, to gracze w połowie przypadków wezmą to za railroad.

Dla mnie ideałem jest, aby gracze mieli swobodę działania (bo jakby mieli nie mieć, to równie dobrze mógłbym grać sam z sobą), ale aby przygoda miała jakieś założenia.
Ja robię tak - przygotowuje stting, BNów, kierujące nimi motywy ich plany działania i tak dalej. I podczas sesji oni robią swoje, gracze mogą włazić im w szyki, albo mieć och gdzieś i zamiast tego skupić się na piciu piwa w gospodzie "Pod pacha Hobbita". Wtedy BNi będą sobie działać w tle, a gracze spożyją pyszne piwo.
To najlepiej działa w kryminałach, gdzie intryganci po prostu realizują swoje plany, a gracze mogą wtrącić się, lub nie. Po prostu nie zakładam, że cały świat kręci się wokół BG, chociaz jeśli zechcą, to moga stanąć w centrum wydarzeń.
 
Awatar użytkownika
bukins
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 627
Rejestracja: śr cze 01, 2005 10:00 pm

pt gru 30, 2005 1:09 am

Rozpocząłem przygotowania do sesji. Otworzyłem Worda i zacząłem pisać scenariusz. Na początku kilka standartowych zagrywek, w których gracze idą od pkt A do pkt B, dodałem kilka fajnych, napędzających przygodę scen, opis ważniejszych npc, dodane kilka wątków pobocznych i wuala... Scenariusz do jednostrzałówki gotowy... Tyle, że potem zacząłem to wszystko łączyć i pisać opowieść...

Aż tu nagle trafiłem na ten topic :P

Wziąłem się do pracy jeszcze raz. Tym razem postanowiłem wypisać sobie w punktach kilka kluczowych momentów sesji bez zbędnych, przydługawych opisów, z których nic nie będe miał.
Arioch pisze:
Ja lubię pisać opowiadania na sesji. Natomiast nie lubię pisać opowiadania przed sesją

Nic dodać, nic ująć. Postanowiłem, że dam większą swobodę graczom i będe improwizował, jednak w razie czego wciąż przedemną będzie leżyć "szkielet" scenariusza. Żadnych przydługawych opowieści - tylko "szkielet". Obawiam się nieco tego typu poprowadzenia, gdyż minęły miesiące odkąd mistrzowałem, jednak jakoś dam sobię radę i postaram się zdać Wam relację (jeśli tego oczywiście chcecie ;) ).

W takim razie zabieram się za dopasowania soundtracka do przygody... :P
 
Jeremiah Covenant
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 288
Rejestracja: pt kwie 01, 2005 5:20 pm

pt gru 30, 2005 10:07 am

Gdy prowadzę kampanie, nie tworzę jakiegoś opowiadania przed sesją. Wiem co musi się stać, abym miał co robić na następnej sesji, ale biorę także pod uwagę wydarzenia, w których gracze nie muszą brać udziału.

Przykład z wczorajszej sesji:
Gdy BG wracał korytarzem, kazałem mu rzucać na Spostrzegawczość. Rzut się nie udał - postać nie spostrzegła kropli wody, które leżały na posadzce. I tyle. Gdyby mu się to udało, wiedziałby, że ktoś włamał się do środka i na następnej sesji ciężej byłoby mi wkręcić detektywa policyjnego w scenariusz :P

Odnosząc się do wątku o improwizowaniu - nie przepadam za tym. Jakoś wszelkie kontakty jakie miałem z tą metodą prowadzenia nie były zbyt udane. Dla mnie do sesji zawsze należy poczynić przygotowania, obmyśleć choćby szczątkową linię fabularną. Ale nigdy nie będę chciał iść na "czystą" sesję - wiem, że z tego nic nie wyjdzie, bo jeszcze nie grałem u nikogo, kto potrafiłby stworzyć klimat na takiej sesji.

I jeszcze rzeknę coś o railroadzie. Nie powiedziałbym, że jest taki całkiem zły. Prowadziłem kiedyś sesję w W:tM, jednostrzałówkę, o ściśle określonym scenariuszu. BG byli prowadzeni za rączkę i nie dawałem im praktycznie żadnego innego wyboru, niż ten, który był założony w scenariuszu. Jednak gracze po sesji mówili, że to jedna z moich najlepszych sesji. Trochę narzekali na tę liniowość, jednak zgadzali się zapłacić tę cenę za przemyślaną przygodę, w której dawanie wolnej ręki tylko mogłoby zniszczyć scenariusz.

Sumując wszystko co napisałem wyżej - jestem zwolennikiem prowadzenia z przygotowaniami, scenariusza w którym będą miały miejsce ściśle określone zdarzenia, jednak czas pomiędzy nimi pozostawiam do dyspozycji BG.
 
Awatar użytkownika
Dhaerow
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 495
Rejestracja: wt maja 20, 2003 1:51 pm

pt gru 30, 2005 10:17 am

Dzięki za odpowiedzi. Ogólnie fajnie, że są ludzie którzy mają podobny do mojego styl prowadzenia i nie traktują graczy jak biernych słuchaczy. Szkoda tylko, że nie w moim mieście :P

Arioch napisał:
Jako osoba obezana z GNS i spokrewnionymi tematami powinieneś wiedzieć, gdzie leży problem :wink:


No właśnie nie do końca. Po pierwsze teoria Rona Edwardsa, choć ciekawa i dość trafna nie zawsze przekłada się bezpośrednio na sesje. Głównie dlatego, że nie ma czystych typów, a dodatkowo priorytety się czasem zmieniają. Po drugie ograniczanie graczy tak naprawdę nie służy żadnemu stylowi. No może poza symulacjonizmem nastawionym na eksplorację fabuły. Ale i tak to MG eksploruje fabułę postaciami, a nie gracze.

Przedstawiłeś ciekawy podział MG. Cóż, najwyraźniej mam do czynienia z partycypacjonistami. Zastanawiam się, czy to nie jest sposób w jaki MG się rozwijają. Zaczynają od ścisłego kontrolowania poczynań graczy, a potem wraz ze wzrostem pewności siebie i doświadczenia w roli MG dają im coraz większą swobodę. Oczywiście nie każdy musi ewoluować :P

Arioch napisał:
A efekt bywa różny, z prostej przyczyny. Któraś ze stron przy stole musi być aktywna.


Również moi gracze są raczej typami reaktywnymi i trzeba ich od czasu do czasu popchnąć. Wrzucam po prostu sytuacje lub wydarzenie, które ich zaangażuje. Potem już zwykle działają. Do czasu aż muszę wrzucić kolejne wydarzenie. Niemniej najlepiej się bawię, gdy mogę reagować na poczynania graczy działających z własnej inicjatywy.

Arioch napisał:
Ja lubię pisać opowiadania na sesji. Natomiast nie lubię pisać opowiadania przed sesją. Ani tym bardziej grać u kogoś, kto prowadzi nie po to, by napisać opowiadanie, tylko by przeczytać to, co napisał sobie wcześniej.


Ja bym jeszcze dodał, że nie tylko czyta opowiadanie, ale jeszcze mówi czytelnikom (w tym wypadku graczom) co o nim mają myśleć :P

Beamhit napisał:
Ja potrafię się czasami bawić u mastera Iluzjonisty czy Partyzypacjoniście. Natomiast zdaję sobie też sprawę, że Bass RPG może być nieraz katorgą.


Ja uważam, że sprawny MG niezależnie od stylu czy preferencji GNS może poprowadzić udaną sesję. O ile nie ma wśród graczy ortodoksów, którzy potrafią się bawić tylko w jeden sposób. Jeśli MG da mi możliwość pogrania swoją postacią to przymknę oko na delikatny railroading, mimo iż jestem zwolennikiem jak największej swobody graczy. Ale... nie mogę grać w sesje, gdzie postacie cały czas tańczą na sznurkach trzymanych przez prowadzącego.

Joseppe napisał:
A u mnie jest (jeżeli się przygotuję) ściśle nakreślona linia fabularna, wzdłuż której poruszają się gracze.
Albo mają takie postacie, że wiem, że nią podążą, albo kieruje grą tak, żeby się nie zorientowali, że ciągnę ich po sznurku.


A nie uważasz, że tym samym okradasz graczy z gry? Bo jak rozumiem, pewne wydarzenia i sceny następują niezależnie od tego co gracze zrobią? A co jeśli gracze zrobią coś, co przekreśli Twoje dalsze plany i linię fabuły? Przygotowany scenariusz idzie na marne, czy też nie pozwolisz graczom by mogli zepsuć Twoją starannie dopracowaną fabułę?

Joseppe napisał:
przy odrobinie improwizacji i subtelności można spokojnie opowiedzieć historię, w której gracze cały czas mają poczucie dokonywania własnych wyborów (dlatego tak ważne są węzły)


A nie sądzisz, że RPG nie polega na opowiadaniu historii, tylko na graniu postaciami? Jak rozumiem poczucie dokonywania własnych wyborów oznacza, że tak naprawdę tych wyborów nie ma? I czym u licha są węzły? :)

Drachu napisał:
Sądze, ze pewnych odgórnych założeń nie da się uniknąć. Sądzę, że każda fajna sesja ma kilka kluczowych momentów, które mogą podnieść walor sesji.


Chyba nikt nie neguje tego, że sesja powinna się opierać na jakimś pomyśle. Siadanie do prowadzenia z pustką w głowie zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem. To są właśnie te odgórne założenia.
Natomiast jeśli chodzi o kluczowe momenty, to problem polega na tym, że niektórzy MG albo boją się że gracze sami nie będą potrafili rozegrać fajnej sceny, albo mają pomysły na konkretne sceny i zmuszają (lub nakierowują) postacie by wzięły w nich udział. Jeśli ktoś ma opracowaną scenę to jasne jest, że zrobi wszystko by ją rozegrać. Tylko, że nie zawsze musi to być scena w której chcą uczestniczyć gracze.
Moim zdaniem nawet najlepiej przygotowana przez MG scena (dopracowana scenografia, bogate opisy, dopasowana muzyka) nie dorówna uboższej narracyjnie, ale za to w pełni interaktywnej scenie do której doprowadziły wybory postaci.

Ponawiam swoje pytanie. Czy są tu osoby, które grają i dobrze bawią się na sesjach gdzie MG po kolei odhacza punkty fabuły w notatniku? Jeśli tak to z czego czerpiecie przyjemność, skoro działania Waszych postaci są ograniczone przez fabułę(tm). Jeśli nie ma takich graczyto MG-om, którzy lubią railroading i iluzjonizm sugeruje zastanowić się nad tym faktem :P
 
Ogar
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 228
Rejestracja: ndz gru 11, 2005 4:53 pm

pt gru 30, 2005 11:21 am

Ponawiam swoje pytanie. Czy są tu osoby, które grają i dobrze bawią się na sesjach gdzie MG po kolei odhacza punkty fabuły w notatniku? Jeśli tak to z czego czerpiecie przyjemność, skoro działania Waszych postaci są ograniczone przez fabułę(tm).

Ja jestem takim typem, który jak MG ma dobry pomysł chętnie na to pozwoli np dobrze przygotowane kapmanie wojenne w których drużyna jest grupą żołnierzy. A czerpie przyjemność z odgrywania postaci, z interakcją z otoczeniem i jak jest dobra fabuła to z chęci dowiedzenia się jak to się skończy. Mój MG jest człowiekiem przy tym o świetnej pamięci który na kilkugodzinne sesje przychodzi bez żadnych notatek, co też ogranicza poczucie zniewolenia.
 
Awatar użytkownika
szelest
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1680
Rejestracja: sob lis 15, 2003 7:29 pm

pt gru 30, 2005 11:31 am

W równym stopniu co railroaderow nie lubię total improwizatorów. Sami często nie wiedzą czego chcą od scenariusza i od gry. Często jest to wytłumaczenie lenistwa i nieprzygotowania.

A przygotować się trzeba: zarówno Gracze jak i MG. Gracze przygotowują swoje postacie (charakterystyka, historia, cele) a MG scenariusz (ale nie opowiadanie). Do takich scenariuszów warto przygotować, w kolejności najważniejsze do najmniej wazne;) :

1. Miejsce akcji - cały background, opis, historia, ciekawe smaczki.
2. Bohaterów Niezaleznych - z celami, z motywacją, z historią, z wzajemnymi relacjami.
3. Tło fabuły, ale nie rozpisane krok po kroku, tylko po prostu najwazniejsze wydarzenia.

Żeby nie być gołosłownym daje wzór ( http://l5k.valkiria.net/download/rozpacz.zip ) takiego modelowego scenariusza, autorstwa Majkosza. Jest to wzór spisania scenariusza, którym mogliby ise kierować zarówno i total improwizatorzy jak i railroaderzy:) A gra będzie inna. Może wiele lepsza?:)

Z drugiej strony czy nie wynika, że ludzie z branży, zajmujący się RPG zawodowo nie potrafią pisac scenariuszy?;) Bo po jaką cholerę te wszystkie scenariusze opisywane krok po kroczku?:)
 
Awatar użytkownika
Beamhit
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2359
Rejestracja: czw paź 09, 2003 8:22 pm

pt gru 30, 2005 11:51 am

Sami często nie wiedzą czego chcą od scenariusza i od gry. Często jest to wytłumaczenie lenistwa i nieprzygotowania.


A czasami jest to zapatrzenie w siebie i na posiadany "ah, oh storytelingowy geniusz".
"Przychodzę na sesję i prowadzę z marszu. Mogę prowadzi zawsze i wszędzie. Potrafię zaimpromizowac wszystko. Każdy u mnie dobrze się bawi." ---> pewnie nie jeden z was spotkał się z takimi zdaniami.

No właśnie - Storytelling, czyż w założeniu White Wolfa, nie jest taki troszkę Railroadowy?
 
Awatar użytkownika
Furiath
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3802
Rejestracja: ndz mar 23, 2003 12:10 am

pt gru 30, 2005 12:15 pm

W pełni popieram Dracha.

Improwizacja to wspaniała rzecz, lecz pewne patenty muszę wymyśleć w domu. A po to je wymyślam, aby na sesji wystapiły, aby gracze mieli radochę. A staram się je obmyslać ciekawe i oryginalne, w końcu moja stała drużyna gra już 10 lat i mają wymagania wysokie.

Jeśli uda mi się wymyśleć wiele fajnych motywów, to nie pogniewam się, jak kilkoma z nich gracze zupełnie się nie zainteresują - nie będa mieli możliwości ich poznać - zawsze mogę wykorzystać ten pomysł na kolejnej sesji. Przykład - fajny NPC, który mówi posługując się specyficznymi zwrotami. Olali go, zatem nie dowiedzieli się o jego cesze, którą nadam jakiemuś innemu NPCowi na nastepnej sesji.

Wszystkie drogi prowadzą do Liczyrzepy - owszem, jeśli nigdzie wcześniej o liczyrzepie nie wspomnisz jest to fair. Nie jest zaś fair najpierw wspominać o nawiedzonym cmentarzu, gracze mówią - to idziemy w odwrotnym kierunku, a MG: zabłądziliście, oto spośród mgły widać zmurszałe nagrobki cmentarza. To jest dopiero railroad.

Drachu wspaniale pokazał paranoję niekórych graczy, jesli chodzi o railroady. Jeśli czasem gracz poczuje duże problemy w realizowaniu swego celu może uznac to jako zabiegi MG, by zniechęcić go do realizowania pomysłu, co tak naprawdę z railroadingiem nie ma nic wspólnego.

Z drugiej strony natrętny, railroad jest tym, czego nie cierpię.
Ale gracze niekoniecznie.

Grałem u MG, który wrzucił nas w setting. Był problem - jak go rozwiążemy nasza broszka. Nie radziliśmy sobie najlepiej, a po sesji MG usłyszał od mojego współgracza, ze jest beznajdziejnym misiem, bo powinien dbać o zabawę i popychać graczy, kiedy coś siądzie. MG zaś oburzył się, że to wstrętny railroad i on takich tanich kruczków używać nie będzie. Także z tym jest różnie ;).
 
Awatar użytkownika
kaduceusz
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2843
Rejestracja: śr lut 11, 2004 12:15 am

pt gru 30, 2005 12:49 pm

Generalnie Drachu +1.

Dhaerow pisze:
Ponawiam swoje pytanie. Czy są tu osoby, które grają i dobrze bawią się na sesjach gdzie MG po kolei odhacza punkty fabuły w notatniku?


Owszem. Co prawda wolę inny styl gry od tego, ale jeżeli historia, która chce opowiedzieć MG jest dość dobra, to skupię się na obserwowaniu scenografii i dodawaniu do niej smaczków w postaci drobnych zachowań swojej postaci, które w moim mniemaniu wpasowują się w klimat. A czasami wyzwaniem moze być dostartczanie swojej postaci trzymającej się kupy motywacji do tego by dała się ona railroadować ;o)

Ysabell Moebius pisze:
Nie znoszę takiego ograniczania wolności wyboru graczy. I, szczerze mówiąc, nie rozumiem co może do tego popychać.


Chęć stworzenia opowieści. Takie sa przygody Trzewiczka [może były, bo ro temu bylem na jego prelekcji w której udowadniał graczom i sobie, ze to co rajcuje ludzi w grach RPG to wybór ;-], zwłaszcza Pinokio - dla mnie nudy jak flaki z olejem, ale kiedyś wygrał jakiś portalowy konkurs na scenariusz AFAIK. Gracze puszczeni samopas wcale nie tak czesto tworzą piekną, dopracowaną scenę. Znacznie prościej jest samemu ją obmyślić. Kiedyś sam tak robiłem :-)

Kalosz pisze:
Przyjście na sesje, nie mając kompletnie żadnego pomysłu na to, co ma się wydarzyć i czekając z niecierpliwościom, by powiedzieć tą magiczną frazę: "Co robicie?" i czekać aż sami gracze podsuną mi pomysł, jest dla mnie jak plucie im w twarz.


W skrócie na tym właśnie to wszystko polega. By gracze mogli tworzyć fabuę potrzebują jakichś punktow zaczepienia, na których mogą operować, czyli jak to się mowi tła. A stworzenie tego wszystkigo jest rolą MG.
 
Awatar użytkownika
Zeus
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 170
Rejestracja: wt mar 18, 2003 8:33 pm

pt gru 30, 2005 1:25 pm

Osobiście zawsze staram się tak konstruować scenariusze, by ich centralną częścią byla burza mózgów, w miarę proste (do ogarnięcia, nie do wykonania) zadanie wymagające planowania. Dostać się tu i tam, obronić to i tamto, ukatrupic tego albo tamtego. Gracze siadają, naradzają się, klócą i przez jakiś czas scenariusz prowadzi się sam - ja tylko dostarczam informacji. Pozostaje tylko dodać jakiś haczyk, wcisnąć gdzieś ciekawą scenę, dodać jakieś male starcie na rozgrzewkę i już. Sprawdza się za każdym razem - gracze czują 100% swobody, ja nie muszę się dlugo przygotowywać. Gralem i prowadzilem takie scenariusze i nie pamiętam, by któryś nie wypalil. Z drugiej strony co jakiś czas trzeba niestety odlożyć na chwilę schemat i poprowadzić w innym stylu.
 
Awatar użytkownika
Joseppe
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2393
Rejestracja: śr maja 21, 2003 5:47 pm

pt gru 30, 2005 1:37 pm

Dhaerow pisze:
A nie uważasz, że tym samym okradasz graczy z gry?

Nie :)
Dhaerow pisze:
Bo jak rozumiem, pewne wydarzenia i sceny następują niezależnie od tego co gracze zrobią? A co jeśli gracze zrobią coś, co przekreśli Twoje dalsze plany i linię fabuły? Przygotowany scenariusz idzie na marne, czy też nie pozwolisz graczom by mogli zepsuć Twoją starannie dopracowaną fabułę?

Jest tak. Pewne wydarzenia i sceny następują, bo gracze podejmują określone działania. Ja wiem, że je podejmą, ale potrafię tak pokierować światem nie łamiąc jego logiki, że stanie się tak a nie inaczej. Bo mam kontrolę nad wszystkim, więc nie trudno jest tak zaplanować zbiegi okoliczności, żeby wyglądały naturalnie.
Ja robię to, co w złym stylu opisane jest jako tabliczka z napisem "nie wk***wiać Mistrza Gry".
To tak jak w dobrych filmach i złych filmach. W dobrych i złych bohaterowie robią dokładnie to, co jest potrzebne dla opowiedzenia wspaniałej hisotorii. Tylko w dobrych ich postępowanie jest skutkiem, a nie przyczyną i przekonuje widza (gracza).
Dhaerow pisze:
A nie sądzisz, że RPG nie polega na opowiadaniu historii, tylko na graniu postaciami?

Sądzę, że RPG jest jednym i drugim. Sądzę też, że ważniejsza jest ciekawa sekwencja zdarzeń, niż pełna wolność wyboru. Bo przy sesji bez ciekawych wydarzeń się nudziłem, a na sesjach bez pełnej wolności wyboru mogłem co najwyżej być niezadowolony ze stylu.
Dhaerow pisze:
I czym u licha są węzły?

Wezły to kluczowe dla przygody momenty, w których gracze podejmują decyzje, od których zależy dalsza część przygody. I albo ich decyzja nie ma znaczenia (o czym nie wiedzą aż do końca), albo zaplanowana jest osobna przygoda dla obu decyzji.
 
Awatar użytkownika
Seji
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 7523
Rejestracja: czw mar 20, 2003 1:43 am

pt gru 30, 2005 5:28 pm

W równym stopniu co railroaderow nie lubię total improwizatorów.

Chcialem zauwazyc, ze nie chodzi tu o improwizacje, ale o nienaginanie woli graczy do swojego widzimisie.

Fabula to jedno. Zaplanowanie scislej sciezki wydarzen pzez MG to drugie.

Joseppe pisze:
Sądzę też, że ważniejsza jest ciekawa sekwencja zdarzeń, niż pełna wolność wyboru. Bo przy sesji bez ciekawych wydarzeń się nudziłem, a na sesjach bez pełnej wolności wyboru mogłem co najwyżej być niezadowolony ze stylu.

A ja lubie, jak mam do dyspozycji caly swiat i sky's the limit. Jelsi w tym jest fabula - fajnie. Ale nie lubie byc prowadozny po sznurrku do cudzej muzyki "bo tak ma byc".

Zaangazowanie w przygode powinno wynikac z checi postaci do zaangazowania sie, a nie dlatego, ze powinna. Ale tutaj wlazimy na GNS, wiec sie zamykam ;).
 
Awatar użytkownika
Deckard
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2097
Rejestracja: wt wrz 20, 2005 9:50 pm

pt gru 30, 2005 8:32 pm

Seji - ok, teraz droga będzie wolna, powiedzmy... :wink:

Arioch - ostatnie 1,5 (do października) roku to najgorszy okres w moim MGwaniu. Tak to juz bywa, gdy MG niegdys prowadzący kilka razy w tygodniu, bądź z uwagi na zmianę trybu życia co dwa tygodnie po 3-4 dni trafia na taki czas, gdy prowadzi tylko na konwentach, co pół roku.

Ale ostatnio sie rozszalałem i już jest lepiej (czytaj: wracam do formy). A w przygodzie morskiej tory były widoczne spod wody, gdyż chciałem poswięcić każdemu graczowi trochę czasu, mając jakąś tam kontrolę nad tymi co bardziej porywczymi, którzy do wszystkiego by strzelali, bądź do każdego mierzyli. ;) Mój bład - zbyt wielu graczy, i niedopracowany grafik każdego z nas. A i oczekiwania inne - w koncu bycie Jedi "zobowiązuje".
 
Awatar użytkownika
Dhaerow
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 495
Rejestracja: wt maja 20, 2003 1:51 pm

pt gru 30, 2005 8:59 pm

Joseppe napisał:
Sądzę też, że ważniejsza jest ciekawa sekwencja zdarzeń, niż pełna wolność wyboru. Bo przy sesji bez ciekawych wydarzeń się nudziłem, a na sesjach bez pełnej wolności wyboru mogłem co najwyżej być niezadowolony ze stylu.


No popatrz, a ze mną jest odwrotnie. Przedwczoraj grałem w L5K w której MG wspaniale opowiadał. Naprawdę cudowne opisy i intrygująca fabuła. Szkoda tylko, że gracze niewieli mieli tam do roboty. Wynudziłem się na niej niesamowicie. Zresztą właśnie ta sesja sprowokowała mnie do utworzenia tego tematu.

kaduceusz napisał:
Chęć stworzenia opowieści.[...] Gracze puszczeni samopas wcale nie tak czesto tworzą piekną, dopracowaną scenę. Znacznie prościej jest samemu ją obmyślić.


Czy nie lepsza opowieść powstanie gdy stworzą ją gracze wyborami jakich dokonają ich postacie, niż MG przed sesją?
Mistrzom gry, którzy mówią o tym, że liczy się fabuła i chcą opowiadać wspaniałe historie zwykle mówie:
Fajnie. Ale napisz opowiadanie zamiast męczyć graczy.

szelest napisał:
Z drugiej strony czy nie wynika, że ludzie z branży, zajmujący się RPG zawodowo nie potrafią pisac scenariuszy? Bo po jaką cholerę te wszystkie scenariusze opisywane krok po kroczku?


W sumie sposób pisania scenariuszy też ewoluuje. Trzeba by spojrzeć jak wyglądają w miarę nowe przygody. Bo jak się popatrzy na starsze to faktycznie jest różnie.
 
Awatar użytkownika
Joseppe
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2393
Rejestracja: śr maja 21, 2003 5:47 pm

pt gru 30, 2005 10:10 pm

Dhaerow pisze:
Przedwczoraj grałem w L5K w której MG wspaniale opowiadał. Naprawdę cudowne opisy i intrygująca fabuła. Szkoda tylko, że gracze niewieli mieli tam do roboty.

Aaaa! Ale to zupełnie inna kwestia. Jeżeli gracze nie mają nic do roboty i są prowadzeni po szurku to i kiepska fabuła i kiepskie RPG ;)

To, że mam stworzoną fabułę, nie znaczy, że gracze nie mają co robić. Wręcz odwrotnie - fabuła jest pod graczy (lub pod ich postaci, zależy :). Oni tam mają mnóstwo do roboty (a przynajmniej staram się, aby tak było).

Seji pisze:
Zaangazowanie w przygode powinno wynikac z checi postaci do zaangazowania sie, a nie dlatego, ze powinna

Ależ nie zamykaj się, bo to jest chyba jedno z kluczowych stwierdzeń. Jeżeli stworzyłeś świetny świat i dałaś graczom wolną rękę, to często sesja jest powolna i (szczególnie jeżeli gracze są nowi lub postacie są wolne) nikt nie wie co ma robić.
A jeżeli stworzony świat będzie ich kopał w lewo i w prawo, to oni będą reagować, idąc z prądem albo pod niego, ale to kształci ich postacie i sprawia, że w grze coś się dzieje, a to jest dla mnie najważniejsze. Lubie ćwiczyć i popisać się świetnym opisem ale najbardziej lubie gdy na sesji są emocje, ważne decyzje, limit czasu, życie na krawędzi. Ja to zapewniam fabułą, a oni mogą zrobić co chcą, bo wszystko mam przewidziane*.

*Jeżeli mnie zaskoczą, bo nikt nie jest nieomylny, to w głowie natychmiast powstaje mi plan wydarzeń skontruowany właśnie na tym. Skoro to zrobili to znaczy, że chcą konsekwencji. I znów mamy akcję.

PS Przypomniałem sobie teraz grzebiąc w pamięci, że rzeczywiście zdarza mi się czasami mniej subtelne kierowanie graczy na potrzebny mi trop. Czasami nawet dobrze zamaskowane deus ex machina. Ale zdecydowanie uważam to za lepsze niż obiektywny świat. Grałem dwie sesje z takim mistrzem, który miał super obiektywny świat. Na jednej zagadce utknęliśmy na 6 godzin, wszyscy prócz mnie autentycznie zasnęli. Czasem
railroad to zło konieczne.
 
Awatar użytkownika
Gruszczy
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2775
Rejestracja: wt sty 20, 2004 10:25 pm

pt gru 30, 2005 10:34 pm

Ja ostatnio mam nieco inny problem - wlasciwie cala przygoda powstaje w trakcie gry. Mam setting, mam motywacje postaci i mam ich kumpli, ktorzy podrzuca questa w razie potrzeby. To w sumie wymaga troche roboty, ale potem niby jest z gorki - wszystko mozna zainprowizowac korzystajac z tego, co sie ma.

Zauwazylem jednak, ze bardzo sie rozleniwilem i o ile przygotowuje bnow, jakies miejsca, to nie przygotowuje zadnych zdarzen na fest, przez co gra troche chyba traci - po prostu sa momenty, ktore maja duza szanse na to, iz sie wydarza, a ja tak ide zywiol, zamiast je przygotowac. Moglbym zas je przygotowac z prostym zalozeniem, ze wszystko jest tak, jak bylo, ale jak sie trafi (bo pewnie sie trafi) to, co mam dobrze wymyslone, to zarzuce tym, czym mam. O tak wlasnie postaram sie zrobic, na najblizsza sesje :wink:

Osobiscie uwazam, ze takie podejscie jest najlepsze. Wolny wybor graczy (w granicach motywacji postaci), do tego dobre tlo i kilka pomyslow, oraz dobre przygotowanie sytuacji bardziej prawdopodobnych, z jednoczesnym nie forsowaniem rozwiazan, ktore ma sie dobrze przygotowane.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości