Dzięki za odpowiedzi. Ogólnie fajnie, że są ludzie którzy mają podobny do mojego styl prowadzenia i nie traktują graczy jak biernych słuchaczy. Szkoda tylko, że nie w moim mieście
Arioch napisał:
Jako osoba obezana z GNS i spokrewnionymi tematami powinieneś wiedzieć, gdzie leży problem
No właśnie nie do końca. Po pierwsze teoria Rona Edwardsa, choć ciekawa i dość trafna nie zawsze przekłada się bezpośrednio na sesje. Głównie dlatego, że nie ma czystych typów, a dodatkowo priorytety się czasem zmieniają. Po drugie ograniczanie graczy tak naprawdę nie służy żadnemu stylowi. No może poza symulacjonizmem nastawionym na eksplorację fabuły. Ale i tak to MG eksploruje fabułę postaciami, a nie gracze.
Przedstawiłeś ciekawy podział MG. Cóż, najwyraźniej mam do czynienia z partycypacjonistami. Zastanawiam się, czy to nie jest sposób w jaki MG się rozwijają. Zaczynają od ścisłego kontrolowania poczynań graczy, a potem wraz ze wzrostem pewności siebie i doświadczenia w roli MG dają im coraz większą swobodę. Oczywiście nie każdy musi ewoluować
Arioch napisał:
A efekt bywa różny, z prostej przyczyny. Któraś ze stron przy stole musi być aktywna.
Również moi gracze są raczej typami reaktywnymi i trzeba ich od czasu do czasu popchnąć. Wrzucam po prostu sytuacje lub wydarzenie, które ich zaangażuje. Potem już zwykle działają. Do czasu aż muszę wrzucić kolejne wydarzenie. Niemniej najlepiej się bawię, gdy mogę reagować na poczynania graczy działających z własnej inicjatywy.
Arioch napisał:
Ja lubię pisać opowiadania na sesji. Natomiast nie lubię pisać opowiadania przed sesją. Ani tym bardziej grać u kogoś, kto prowadzi nie po to, by napisać opowiadanie, tylko by przeczytać to, co napisał sobie wcześniej.
Ja bym jeszcze dodał, że nie tylko czyta opowiadanie, ale jeszcze mówi czytelnikom (w tym wypadku graczom) co o nim mają myśleć
Beamhit napisał:
Ja potrafię się czasami bawić u mastera Iluzjonisty czy Partyzypacjoniście. Natomiast zdaję sobie też sprawę, że Bass RPG może być nieraz katorgą.
Ja uważam, że sprawny MG niezależnie od stylu czy preferencji GNS może poprowadzić udaną sesję. O ile nie ma wśród graczy ortodoksów, którzy potrafią się bawić tylko w jeden sposób. Jeśli MG da mi możliwość pogrania swoją postacią to przymknę oko na delikatny railroading, mimo iż jestem zwolennikiem jak największej swobody graczy. Ale... nie mogę grać w sesje, gdzie postacie cały czas tańczą na sznurkach trzymanych przez prowadzącego.
Joseppe napisał:
A u mnie jest (jeżeli się przygotuję) ściśle nakreślona linia fabularna, wzdłuż której poruszają się gracze.
Albo mają takie postacie, że wiem, że nią podążą, albo kieruje grą tak, żeby się nie zorientowali, że ciągnę ich po sznurku.
A nie uważasz, że tym samym okradasz graczy z gry? Bo jak rozumiem, pewne wydarzenia i sceny następują niezależnie od tego co gracze zrobią? A co jeśli gracze zrobią coś, co przekreśli Twoje dalsze plany i linię fabuły? Przygotowany scenariusz idzie na marne, czy też nie pozwolisz graczom by mogli zepsuć Twoją starannie dopracowaną fabułę?
Joseppe napisał:
przy odrobinie improwizacji i subtelności można spokojnie opowiedzieć historię, w której gracze cały czas mają poczucie dokonywania własnych wyborów (dlatego tak ważne są węzły)
A nie sądzisz, że RPG nie polega na opowiadaniu historii, tylko na graniu postaciami? Jak rozumiem poczucie dokonywania własnych wyborów oznacza, że tak naprawdę tych wyborów nie ma? I czym u licha są węzły?
Drachu napisał:
Sądze, ze pewnych odgórnych założeń nie da się uniknąć. Sądzę, że każda fajna sesja ma kilka kluczowych momentów, które mogą podnieść walor sesji.
Chyba nikt nie neguje tego, że sesja powinna się opierać na jakimś pomyśle. Siadanie do prowadzenia z pustką w głowie zdecydowanie nie jest dobrym pomysłem. To są właśnie te odgórne założenia.
Natomiast jeśli chodzi o kluczowe momenty, to problem polega na tym, że niektórzy MG albo boją się że gracze sami nie będą potrafili rozegrać fajnej sceny, albo mają pomysły na konkretne sceny i zmuszają (lub nakierowują) postacie by wzięły w nich udział. Jeśli ktoś ma opracowaną scenę to jasne jest, że zrobi wszystko by ją rozegrać. Tylko, że nie zawsze musi to być scena w której chcą uczestniczyć gracze.
Moim zdaniem nawet najlepiej przygotowana przez MG scena (dopracowana scenografia, bogate opisy, dopasowana muzyka) nie dorówna uboższej narracyjnie, ale za to w pełni interaktywnej scenie do której doprowadziły wybory postaci.
Ponawiam swoje pytanie. Czy są tu osoby, które grają i dobrze bawią się na sesjach gdzie MG po kolei odhacza punkty fabuły w notatniku? Jeśli tak to z czego czerpiecie przyjemność, skoro działania Waszych postaci są ograniczone przez fabułę(tm). Jeśli nie ma takich graczyto MG-om, którzy lubią railroading i iluzjonizm sugeruje zastanowić się nad tym faktem