sob mar 16, 2013 12:04 pm
Sam pomysł kurierów mi też odpowiada. Podałem tylko alternatywne ich fabularne uzasadnienie.
odnośnie psioniki i podobnych mocy, przedstawię wam system jak używanie mocy było rozwiązane w Shadowrun.
Od razu disclaimer, że jest to jedynie zarys i że jest to post informacyjjny w nadzieji że okaże się być może inspiracją, a niczego nie narzucam.
W shadowrun było tak, że mocy trzeba było się uczyć, płacąc każdo razowo odpowiednik punktów doświadczenia. Dzięki temu można było nazbierać sporą kolekcję mocy, ale kosztem innych zdolności. Ale mieliśmy swobodę czego i ile się uczymy.
Jednak skala mocy, czyli jak mocno działa moc głównie zalerzało od tego ile energi jej poświęcamy. Choć maksymum zalerzało też od wykupionej mocy. A także od hmm powiedzmy naszego poziomu, choć w shadowrun całkowicie brak poziomów postaci, ale piszę o poziomie by uprościć rozpiskę.
Podczas rzucania mocy, deklarowało się, ile energii się jej poświęca. I teraz ciekawa czaęść. W Shadowrun nie było punktów mocy ani many ani czarów na dzień. Tam można było używać mocy do woli, jednak, za każdym razem obrywało się wycieńczenie.
Wycieńczenie to coś na rodzaj zmęczenia, albo uderzenia obuchem. Rany raczej mentalne niż fizyczne. Im więcej się takich akumulowało, tym trudniej było rzucać kolejne moce, i odbijało się to też na innych czynnościach postaci, jak choćby kierowanie pojazdem.
Bardzo potężne moce powodowały nawet rany fizyczne.
Oczywiście, wycięczenie i ran można było w shadowrun uniknąć, gdyż dopuszczany był pewnego rodzaju rzut obronny. Nie będę wchodził w szczegóły, ale można było np śmiertelne wyczerpanie, po którym gość padł by nieprzytomny zamienić np w lekkie zmęczenie, które to ledwo co przeszkadzało. No ale to nie działało z automata i raczej za każdą moc, no poza tymi najsłabszymi, płaciło się pewnym wyczerpaniem. Do tego wyczerpanie się kumulowało, czyli po otrzymaniu kilku ran lekkich przekraczaliśmy próg i liczyliśmy się jakbyśmy mieli ranę średnią, która to niosła ze sobą większe kary.
Wyczerpanie oczywiście znikało dość szybko, nie pamiętam dokładnie, ale to była kwestia godzin chyba.
System mi się zawsze podobał i miał w moich oczach sporą przewagę nad systemami opierającymi się na punktach mocy albo mocach na dzień.
Najprościej mówiąc, odzwierciedlał moje osobiste wyobrarzenie jak magia czy psionika wpływa na jej użytkownika. Czyli ciężkie potężne czary wyczerpują, wysysają energię z ciała, a użycie zbyt potężnego czaru może zabić.
Używanie zaś średnio mocnych zdolności jest męczące, ale staarczy chwila odpoczynku a nawet moment by przestało się kręcić w głowie i już jest wszystko w porządku i możemy działać dalej.
Drobne moce zaś nie są problemem i mogą być rzucane do woli. Chyba że oczywiście, jesteśmy już wyczerpani rzucaniem innych czarów, wtedy nawet drobna magia przychodzi nam z trudem i może nas doslownie dopbic.