Zrodzony z fantastyki

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 16
 
Heretyk
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5036
Rejestracja: pn mar 28, 2005 12:23 pm

[M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 12:21 am

Rozdział 4

Do tej pory ścigani jak psy, NewWave zdecydowali się przejść do ataku. Korzystając z konfliktu Strykera z Osbornem zaatakowali księżycową bazę ChainDogs. W ostatniej chwili udało im się odwołać rozkaz rozpętania rzezi, przez rozproszonych po ziemi Psów. Jako bonus przejęli część danych oraz schwytali Strykera. W trakcie ataku dowiedzieli się prawie że na własnej skórze czym jest projekt Falling Star. Tylko geniusz Tonego i interwencja Black Bolta pozwoliły uratować księżyc od zniszczenia. Black Bolt ogłuszony w zderzeniu z Falling Star prawie wpadł w ręce Osborna i Dark Avengers. Ewakuacja odbyła się w pośpiechu, Sentry wysłany przez Osoborna ruszył za statkiem NW. Herosi teleportowali się w ostatniej chwili, sekundy później Sentry zniszczył statek. Ale szczęście NewWave nie trwało długo. Gościna w domu Stranga, zakończyła się atakiem służb specjalnych i kolejną ucieczką. Tym razem herosi skończyli w okolicach Plutona, gdzie odbyli emocjonującą debatą, a potem...ujrzeli przyczółek Najeźdźców i straż przednią ich floty. NW powrócili na Attilan gdzie rozmówiwszy się ze Starkiem ruszyli ze szturmem na zamek Dooma. Atak zakończył się sukcesem, projekt ChainDogs Dooma legł pod gruzami, zaś herosi uzyskali kilka informacji, które... dodały kilka kolejnych pytań. W tym samym czasie Tony i Calvin spotkali się z Obrońca w rzeczywistości wirtualnej, poza szczątkowymi informacjami, jedynym efektem był silny wzrost ciśnienia oraz zapewnienia o dobrej woli Obrońcy.

Dwa tygodnie później

Przestrzeń kosmiczna wybrzuszyła się i wypluła ozdobiony niczym gotycka katedra kształt krążownika. Mimo, że był poza zasięgiem ziemskich sensorów po kilku chwilach zamglił się i znikł.
- Kapitanie, koordynaty czasoprzestrzenne zgadzają się w 100%. - Oznajmił bezcielesny głos.
- Dziękuję Ego, jak sytuacja na pozostałych frontach?
- Statystycznie jesteśmy do przodu, ale konkretnie, sekcje od 2 do 4 ledwo się trzymają. Za to 7 i 13 zrobiły olbrzymie postępy.
- Rozumiem
- kapitan zamyślił się na chwilę - Komandorze, proszę objąć dowodzenie sekcją 17.
- Tak jest
- odparł Kain - jestem gotowy, jak tylko Ziemia będzie w zasięgu przystąpię do akcji wg planu.
- Zasięg osiągniemy za 2 godziny.



Zarzucanie sieci za WireCutter w końcu przyniosło rezultaty. Jeden ze szperaczy znalazł jej zdjęcia w... bazie osób zaginionych. Figurowała tam jako Rebeca McCaine, doktorantka na uniwersytecie w Liverpoolu, na wydziale inżynierii. Jej oceny na studiach nie były imponujące, była dobra ale bez przesady. Jako studentka przeciętnie udzielała się w życiu studenckim. Zdjęcia z imprez nie ujawniły żadnej jej mrocznej strony.
Zaginięcia zgłoszono jakieś 3 miesiące temu. Policja nic nie ustaliła po za tym że w mieszkaniu zostały wszystkie jej rzeczy, nic nie zginęło. Nikt także nie używał jej kart kredytowych, zaś próby wyśledzenia komórki nie powiodły się. Do dziś nie odnaleziona.

Przegląd odkodowanych danych zajęło sporą chwilę, niestety mapy z krzyżykiem opisanym jako "tajna baza Corta" nie było, za to pojawiło się kilka ciekawych danych. Przede wszystkim lista Dark Avengers, przy wszystkich imionach, oprócz Iron Patriota, Sentrego i Spidermana były postawione ptaszki, zaś przy wymienionych znaki zapytania. Po za tym plik nie zawierał nic więcej, trudno było stwierdzić czy ptaszki to dobrze dla ludzkości czy wręcz przeciwnie. Być może w ten sposób zaznaczono osobników którym założono obroże, ale... wtedy nie powinno być Osborna na liście.
Kolejną perełką było nie dokończone podanie o dostęp do obiektu o nazwie TARDIS, z kontekstu wywnioskować można było że to artefakt o czasoprzestrzennych właściwościach. Fred wyraził spore zainteresowanie ta informacją. Główną trudność stanowiło otrzymanie zezwolenia na wstęp do Centrum testowego amerykańskich sił powietrznych potocznie zwaną Strefa 51. Złą wiadomością było to, że kompleks był bardzo strzeżony i bardzo tajny. Do tego ochrona obiektu nie tylko pilnowała pozaziemskich artefaktów, ale też używała ich i to ze spora wprawą. Dobra wiadomością było to, że Semyazza spędził tam trochę czasu po przybyciu na ziemię. Jego status z obiektu doświadczeń w końcu zmienił się na pracownika, a potem agenta rządowego. Oczywiście jego kody dostępu już dawno nie działały, ale znał rozkład pomieszczeń. A to było nie do przecenienia, ponieważ nie istniały żadne plany obiektu, poza zdjęciami satelitarnymi, które nie pokazywały prawdziwego obrazu wewnętrznych instalacji.
Kolejne dane wskazywały na to że teleportacyjna tułaczka Serafina skończy się wkrótce. Schematy i specyfikacje namierników mu wszczepionych pozwalały na bezpieczną dla jego życia dezaktywacje.
Jak na dane zgrane z laboratorium Dooma informacji było zbyt mało. Tak jakby ktoś je ocenzurował...
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 8:39 am

Tony Pym

Naukowiec siedział przy stole konferencyjnym czekając na resztę zespołu. Dwa tygodnie to wiele czasu, zwłaszcza, że dzięki zdolnościom Marcusa okres ten rozciągnął się jak Mr. Fantastic. Po serii wycieńczających, długotrwałych treningów byli już zgrani jak prawdziwy zespół. Niestety, na badania czasu było wciąż za mało.

Pym wypowiedział cicho komendę i ze stołu, tuż przed jego miejscem, wynurzył się mały monitor. Przez chwilę, zanim ekran rozbłysł światłem, matowa powierzchnia niczym lustro odbiło twarz byłego biznesmena, obecnie jednego z najbardziej poszukiwanych terrorystów. Nieprzespane noce dały o sobie znać. Zmęczona, niestarannie ogolona twarz, przybrudzone okulary i... Tak, zdecydowanie tak, pierwsze siwe włosy. Kończenie zbyt wielu projektów w jednej chwili dało o sobie znać.

Przynajmniej jedno Pym mógł zrobić w tej chwili. Z kieszeni fartucha laboratoryjnego wyjął ściereczkę i starannie przetarł okulary. To miała być ostatnia narada przed prawdziwą akcją. I pierwsza z udziałem Serafina. Dzięki planom od Dooma Calwin był w stanie swoimi mocami zdezaktywować nadajniki tkwiące w ciele kosmity. W końcu wszyscy, którzy działali w New Wave na początku, będą mogli działać razem.

Tony podniósł głowę znad monitora, kiedy usłyszał, że nie jest już sam, i następny heros pojawił się, aby wziąć udział w naradzie.
 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 11:18 am

Doktor


Doktor nie próżnował przez dwa tygodnie. Bardzo dużo czasu spędzał w laboratorium, treningi prowadzone przez Solo traktował jak przykry obowiązek. Trzymając plik kartek wpadł zduszany do pokoju konferencyjnego. Młodszy Pym już w nim był.

- Tony, musimy porozmawiać. To ważne. – Nie czekając na odpowiedz usiadł przy stole i zaczął rozkładać swoje dokumenty – W danych, które odebraliśmy od Dooma była mowa o pojeździe zwanym TARDIS, zapewne o tym wiesz. Domyślam się, że wiesz także o tym, że jest to mój statek. Teraz do rzeczy. Musimy ją odzyskać, jeśli dowiedzą się jak z niej skorzystać, w najlepszym przypadku zniszczą tylko Ziemie, w najgorszym wytworzą tak silny paradoks czasowo-przestrzenny, że czas się po prostu zatrzyma. Przemyśl to, ale pamiętaj, że nie mamy dużo czasu.

Mężczyzna gdy usłyszał kroki pozostałej części grupy, schował swoje dokumenty do teczki. Nie chciał żeby wszyscy dowiedzieli się jak duże niebezpieczeństwo przywiózł razem z sobą na Ziemie.
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 11:25 am

Tony Pym

Zaskakujące, że Doktor nie mógł sam odzyskać swojego pojazdu - przecież był zabezpieczony tylko prymitywną ziemską technologią, która tak często budziła politowanie Doktora. Pym był zbyt zmęczony, aby silić się na złośliwy uśmiech albo jakąś kąśliwą uwagę. Odparł tylko:
- To zapewne bardzo potężny wynalazek. Chciałbym, aby co najmniej Marcus też się o nim dowiedział. Z nas wszystkich ma największe zrozumienie zaburzeń temporalnych. Z jednej strony, rozumiem, że odzyskanie TARDIS jest konieczne, z drugiej, mamy na głowie naprawdę dużo spraw, z których każda jest bardzo pilna. Nie czuję się kompetentny, aby w oparciu o posiadane informacje podjąć decyzję. Potrzebuję jeszcze konsultacji z Marcusem.
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 11:25 am

Marcus Kent


Tony podniósł wzrok i zobaczył siedzącego na jednym z foteli Marcusa. Trudno było stwierdzić jak długo tu jest i czy w ogóle, gdyż odwracając wzrok z powrotem na monitor, nie wyczuwało się jego obecności. Tak, jakby trzeba było skupić się, by nadać mężczyźnie materialną formę.

Mimo chłodnego profesjonalizmu i pewności siebie, Marcus długo walczył nad otwarciem portalu, który zabrałby ich z posiadłości Dooma. Przećwiczył wiele scenariuszy, zanim zdecydował się na ten właściwy. Który wszakże mógł nie zadziałać. Zostali by rozerwani na strzępy i przygnieceni tonami głazów. No, przynajmniej John i Solo, jednak zaufanie jakim obdarzyli Kenta było pierwszym drobnym uczuciem jakie przebiło się do świadomości mężczyzny. Racjonalizm jednak szybko wziął góry, gdy portal doslownie wyrzygał całą trójkę na miejscu zbiórki. Marcus padł na ziemię oddychając ciężko. Był zdezorientowany i zamroczony, jednak nie dane mu było odpocząć. Zamknął oczy i ktoś go podniósł. zdążył jeszcze zacisnąć zęby gdy Lockjaw uniósł ich na Księżyc.

Ostatnie dwa tygodnie Marcus spędził w zasadzie na usługach udostępniania czasu innym. Gdy ktoś potrzebował dodatkowych godzin podczas doby, mężczyzna był na miejscu gotów to zaoferować. Najczęściej sprowadzało się to do treningów i sparringów. W szczególności między Solo i Johnem. Ich zdolności regeneracyjne pozwalały im toczyć walkę w nieskończoność, lub dopóki ich komórki nie zaczną domagać się energii, by móc regenerować ciała. Wtedy męcząca wielogodzinna walka kończyła się i był jeszcze prawie cały dzień na inne tematy.
Marcus w zasadzie nie trenował w ogóle. Parę razy zmierzył się z Solo i innymi chętnymi demonstrując niesamowitą zdolność unikania i blokowania wszystkich wyprowadzonych przez sparringpartnera ciosów, jak również nieziemską wręcz siłę. A przy tym denerwująco spokojny, niczym maszyna wykonująca swój program.

Teraz, telepata siedział w sali konferencyjnej, ale jednocześnie jego myśli błądziły gdzieś dalej. Marcus już dawno dał sobie spokój z szukaniem Corta, skupiając się na jego pracownikach. Korzystając z nabytych czasowo umiejętności Calwina, mężczyzna napisał drobny program do przechwytywania zdjęć, który następnie Klajn zoptymalizował i dodał moduł rozpoznawania twarzy. Pozwoliło to Kentowi szukać na dwa sposoby. Z jednej strony miał dostęp do publicznych nagrań telewizyjnych, zdjęć z portali informacyjnych i społecznościowych, z drugiej przeszukiwał tradycyjnie - mentalnie.

- Na czym ów paradoks miałby polegać? - zapytał. Trochę człowieczeństwa chyba jednak jeszcze w nim zostało, bo pytanie zdradzało ciekawość i, do pewnego stopnia, protekcjonalizm.
Ostatnio zmieniony sob maja 19, 2012 12:23 pm przez Suldarr'essalar, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 5:12 pm

Stał na szczycie jednej z tysiąca tysięcy wież. Ponad nim było tylko mroczne niebo nieustannie przecinane zygzakami błyskawic. Cały krajobraz rozpościerający się setki metrów poniżej skąpany był w efemerycznych cieniach, które wydawały się pełzać i unosić na wietrze. Na północ wschód i południe aż po kres widnokręgu rozciągały się zabudowania bazaltowej twierdzy. Na zachodzie poniżej klifów znajdowało się szare wzburzone może, którego fale sięgały do połowy mrocznego urwiska
Jednym słowem burza nad Castla Nokturnus słabła. Co znamionowało nadejście ciekawych czasów.

Twierdza nosiła tysiące imion w tysiącach języków, ale nikt nie znał jego prawdziwego miana. Mówiło się, że jest starsza niż sam czas, choć ten, którego nazywano Gniewem sądził, że istnieje ona po za czasem i przestrzenią. W rządzonych przez sny i koszmary Ziemiach Cienia takie pojęcia były złudne i prowadziły na manowce
Lub do grobu
Choć mury przedwiecznej budowli wydawał się opustoszałe, to wiedział, że były to tylko pozory. Żyły tu tysiące gatunków stworzeń powołanych do istnienia przez dwóch Władców Cienia i niezliczone rzesze tych, którzy udali się zbyt głęboko w mroczne zakątki swoich światów. Przez tysiąclecia żyli a nawet tworzyli imperia, walcząc o to, co można było znaleźć w krainie pozbawionej dnia i nocy
Lecz teraz mieli nowego pana

Gdy tylko usłyszał dźwięki muzyki zdolnej strzaskać umysł śmiertelnika, przybrał półsmoczą postać. Następnie odwrócił się. Zobaczył przed sobą chudą istotę, tylko wy przybliżeniu podobną do człowieka. Siedziała na bazaltowym murze grając na długim, ostro zakończonym obsydianowym flecie, zarówno za pomocą rąk i chwytnych stóp. Wszystkie kończyny posiadały zdecydowanie zbyt dużo stawów i wyginały się w niemożliwy dla większości stworzeń sposób. Skóra stworzenia była jasna i lekko wysuszona skórę, która opinała wychudzone ciało. Czaszka była łysa i wąska, a oczy były skryte były za obsydianowymi okularami. Odstawiła instrument od ust, a wąskie wargi wykrzywiły się w złośliwym uśmiechu
- Witaj kacie - głos był szeptem w ciemności.
- Nie nazywaj mnie tak... To nie było moje prawdziwe miano Władco Cieni. - warknął groźnie smokokształtny
- Każde miano, które dobrze nas opisuje, jest prawdziwe
- Chcesz mnie sprowokować Pająku? - postąpił krok w kierunku rozmówcy.
- Ciekawi mnie tylko, jak sobie radzisz. - odparł Władca
- Całkiem nieźle, zwarzywszy na to, że zaraz ma tam przybyć banda duszorzernych bestii, moi znajomi to banda cholernych krzyżowców ściganych przez bardziej cholernego krzyżowca i przygłupiego maskowca, a dziewięć dziesiątych mojego potencjału poszło się jebać
Pająk odsłonił swoje czarne niczym obsydian (i zapewne równie ostre) zęby w grymasie godnym kanibala na przyjęciu dla puszystych i rzekł
- Przynajmniej Setriel cię tutaj nie znalazł
Zacisnął szponiaste pięści. Czuł, że moc powraca
- Ale jeśli tu trafi i zdobędzie tutejszą technologię to cały plan pójdzie w łeb. Wiesz co ci teraz powiem?
- Co? - Zapytał władca cieni i zastygł w oczekiwaniu
- Dziękuje - Powiedział cicho. Serce Gniewa zabiło raz.
Wiedział, że władca spodziewa się płomieni, więc skoczył do przodu. Napotkał chmurę cieni, ale sięgnął ramionami za Pająka. Chwycił go, ale tamten wykręcił ręce di tyłu i powstrzymał szpony Gniewa przed wbiciem mu szponów w plecy. Zaparł się stopami o klatkę piersiową smokokształtnego i przez mgnienie oka się siłowali. Pająk wykonał salto w powietrzu , aby znaleźć się za plecami Gniewa, ale ten zdążył się obrócić i o włos uniknął szponów pana płomienie. Sam pchnął filetem, niczym włócznią, ale miast w piersi smokokształtnego broń zagłębiła się do połowy w bazalt. Gniew stał kilka metrów dalej
Serce gniewa zabił drugi raz
- Nieźle, ale musisz już wracać
- I nauczyć Starka pokory. Ma potęga się odnowiła!
- Tylko gdy śnisz

Gniew poczuł, że coś kuje go w czoło.
Otworzył oczy.
Zobaczył Taris wpatrującą się weń podejrzliwie. W dłoni trzymała widelec
- Chciałaś mnie niecnie zamordować we własnym łożu!
- Widelcem? - Rzekła paladyn zaskoczona Śniadanie na stole
Rzeczywiście, obok łużka stał stół, na którym znajdował się stek i talerz z kiełbaskami i jajkiem. Gniew zaczął pochłaniać stek. Rzucił zniesmaczone spojrzenie na posiłek Taris
- Te kiełbaski składają się z trocin i papieru toaletowego... Chyba że chodzi kształt...
Taris uderzyła pięścią w stół...
Który przełamał się na pół.
Okaleczona kobieta patrzyła na swoją dłoń, a czerwonowłosy mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo
- Twoja moc wraca
- Nie jjest moja. Ty ją mi dałeś - rzuciła oskarżycielsko
- Tylko przebudziłem twój ukryty dar
- Wszystkie dary otrzymywałam od bogów
- Których zabił drugi władca cieni. Kruk
Kobieta skuliła się na łóżku/ Gniew powstrzymał się przed jej przytuleniem i wyszedł

Gdy słuchał rozmowy towarzyszy, na jego twarzy rósł uśmiech
- Paradoks zdolny unicestwić wszechświat? To fascynujące
Ostatnio zmieniony sob maja 19, 2012 5:14 pm przez slann, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 7:28 pm

Doktor


- Nie wiem na czym mógłby polegać, istnieje miliony sposobów by z pomocą TARDIS zrobić coś co zmieni i zniszczy bieg historii. Marcusie, wiesz, że przyszłość może się zmieniać, ewoluować tylko dlatego bo na nią spojrzysz? Wyobraź sobie co by się stało gdybyś tak po prostu cofnął się w czasie i zabił obecnego tutaj Tony'ego Pyma gdy był jeszcze dzieckiem? Minimalna zmiana przeszłości ma ogromny, wręcz kolosalny wpływ na przyszłość. - Doktor usłyszał słowa Gniewa. Napił się wody, a potem spokojnie kontynuował. - Nikt nie mówił o niszczeniu Wszechświata. Mówię o Czasie. On jest jak żywa istota, nie można się nim bawić jak zabawką bo w końcu się zatrzyma i umrze. I to nie tylko dla was, dla każdego Wszechświata... Także mojego. Wyobraźcie to sobie, cała historia ludzkości, wszystko co przeżyliście, ciągle odbywa się w jednym i tym samym momencie bo czas już nie płynie.

Doktor spojrzał po towarzyszach w sali konferencyjnej. Sam nie wiedział co o tym myśleć, z jednej strony ich rozumiał, w końcu ciężko zaufać kosmicie mówiącemu, że jeśli mu nie pomogą to ich świat się zatrzyma, z drugiej jednak wiedział, że musi działać. Nie chciał przeżywać tego po raz drugi.

- Mój los w waszych rękach. Jeśli znajdziecie inną, "priorytetową" misje, proszę tylko o transport w pobliże tej bazy o której mowa w podaniu Dooma.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 7:38 pm

Gniew nalał sobie kawy, choć wolałby wina. Albo opium. Ręce mu drżały. Twarz przybrała trudny do odgadnienia wyraz...

- To robi się ciekawe... Czy moglibyście przedstawić szczegóły?
"Marzenie życia w zasięgu ręki"
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 7:58 pm

Tony Pym

- Nie rozumiem tego do końca. Doktorze, gdybym jako dziecko został zabity, to teraz by mnie nie było, więc nie byłoby powodu, aby mnie zabić, więc nikt by nie wysłał nikogo w przeszłość, aby mnie zabił, więc bym żył. Wracamy do punktu wyjścia. Możesz mi wyjaśnić dokładniej na jakiej zasadzie działają te temporalne zaburzenia? Możesz je poprzeć jakimiś rachunkami - Pym zastanawiał się, czy kosmita ostrzega ich przed rzeczywistym zagrożeniem, czy tylko chce zmanipulować grupę.
 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 8:37 pm

Doktor


- No właśnie, paradoks. Ten ktoś zabiłby pana miliony razy, Czas zaczął by się zapętlać, zapadać aż w końcu by się zatrzymał i jednocześnie żył by Pan i byłby martwy.
- Doktor skrzywił się lekko - Rachunki i rachunki, nie możesz im tak ślepo ufać. Czas to żywa istota, nie da jej się obliczyć lub przebadać. Jedyne co mam to swoje doświadczenia i to nie małe w tej kwestii, zapewniam cię. - Mężczyzna przez chwile głęboko się zastanawiał - Mogę ci to pokazać. Przeżyłem to raz czy dwa, możesz zobaczyć to na własne oczy. Jednak... wolałbym tego uniknąć.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 8:59 pm

Gniew posmutniał wyraźnie.
- Nie. Zatrzymanie świata to nic interesującego. - Popatrzył na Pyma i zrobiło mu się smutniejszcze
"Ile razy będzie oglądał, jak z jego marzeń zostają grózy"
- Po co się tu zebraliśmy?
Ostatnio zmieniony sob maja 19, 2012 9:00 pm przez slann, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 10:45 pm

Marcus Kent

- O paradoks dziadka bym się nie przejmował. - odpowiedział spokojnie Marcus. Nie podobało mu się, że Gniew jest przy tej dyskusji. Powierzanie takich rewelacji takiemu czubkowi to jak dawanie zapalniczki dziecku na nieszczelnej stacji benzynowej. - Mechanika tego wszechświata nie pozwala na takie manipulacje, a teoria strun i dziesięcio-wymiarowej korpuskularno-falowej teorii wszechświata, którą Tony niechybnie zna, oraz wyczyny Quicksilvera potwierdzają te założenia. Tym niemniej, czuję się w obowiązku stanąć na straży takich manipulacji. - mężczyzna przemilczał motywy stojące za tym zdaniem, jednak zdawał się pamiętać TARDIS. Nie wiedział skąd, ale widział w alternatywnej wersji, jak Kang tworzy narzędzie, które nie powinno znaleźć się w tym wszechświecie.
- Zatrzymanie czasu nie spowoduje na szczęście unicestwienia tego świata, ale drugie Limbo. Minusem jest to, że ludzkość, ani cywilizacje sąsiadujące nie są przystosowane do takich warunków. Są istotami trójwymiarowymi i nie mogą inaczej postrzegać czasu. -
Spojrzenie Marcusa przeszywało Freda. - Myślę, że powinieneś spotkać się z kimś, zanim opuścisz ten świat. -
Ostatnio zmieniony sob maja 19, 2012 10:47 pm przez Suldarr'essalar, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

sob maja 19, 2012 11:15 pm

Solo


Gdy Marcus dał znać, że spadają otworzył się portal. Tym razem było jednak jakoś inaczej. Solo który już trochę zdążył się przyzwyczaić do tego środka transportu widział, że idzie mu jakoś opornie robienie tego portalu. Normalnie tylko coś bzykło, hukło i już mieli gotowy portal na drugą stronę gdzieś - tam. Tym razem Solo a nawet John zdążyli doskoczyć do Marcusa przez cały lab a on wciąż wyraźnie mocował się z otwarciem teleportu. Członkowie GZ wymienili ze sobą pytające spojrzenia. Najwyraźniej obaj byli zaskoczeni problemami ich obecnego lidera. Gdyby mu się nie udało otworzyć portalu musieliby wracać tradycyjnie. Obaj jednak nie mieli żadnego wpływu na wysiłki telepaty i teleportera w jednej osobie więc milczeli gotowi odeprzeć każde zagrożenie jakie by się pojawiło. Jednak w ostatecznym rozrahunku wcale długo nie czekali, gdyby obserwował ich ktoś obcy mógłby pewnie pomyśleć, że wszystko gra. Tylko im którzy znali Marcusa i obecnie widzieli czas i wysiłek jaki wkłada w otwarcie czasoprzestrzennej wywrwy zdawali sobie sprawę, że coś jest nie tak. Dlatego gdy w końcu pojawiło się znajome zakrzywienie nie wahali się nawet przez moment i wskoczyli prawie jednocześnie. Marcus udał się zaraz za nimi.

"Po drugiej stronie" okazało się być umówionym miejscem spotkania. Byli ostatni, czekali już na nich zarówno członkowie Grupy Dywersyjnej jak oddział zabezpieczający księżycowych aliantów. Dopiero w świetle dnia widać było jaki wysiłek włożył ich lider szturmu w otwarcie i utrzymanie portalu. O ile GZ stanęła w miarę zgrabnie i sprawnie na własnych nogach to Marcus właściwie zaliczył glebę zaraz po opuszczeniu teleportu. Solo nie przypominał sobie, by ten kiedykolwiek przy nim miał takie problemu. Jednym susem doskoczył do telepaty i pomógł mu wstać. - Ej, Marcus? Nic ci nie jest? - wiedział, że tamtemu na pewno coć jest ale nie wiedział jak poważnie i na jak trwale. Przez moment obawiał się, że na sam koniec akcji ponieśli jednak poważną stratę. ~ To jak zaliczyć kulkę po akcji przy wskakiwaniu do śmigłowca... ~ przemklo mu przez głowę kilka takich historii których bywał świadkiem. W razie czego był gotów poprostu wynieść stąd Marcusa na własnych rękach. Na szczęście ten dość szybko zaczął dochodzić do siebie więc przynajmniej chwilowo wyglądało to lepiej a dokładniej obejżą go najwyżej w bazie. - Dobra, nic tu po nas! Mamy to co chcieliśmy! Spadajmy stąd! - no i dzięki uprzejmości czteronożnego teleportera znaleźli się z powrotem na Księżycu.

Tam dopiero na spokojnie mogli podsumować całą akcję oraz dowiedzieć się, że Tony i Calwin też się nie opieprzali. Na pewno dobre było to, że udało im się wszystko załatwić bez żadnych strat. Solo bez ogórdek wyraził publicznie swoje zdanie, że jak na tak ryzykowną akcję, w takim terenie i przeciwnikiem poszło im wyśmienicie. Zwłąszcza, jak im przypomniał, że jeszcze na platformie taka akcję sami unawali za bardzo trudną. Grupa Dywersyjna obeszła się bez większych strat. Grupa Zwiadowcza zanotowała ogólnie bardzo ciężkie straty których łącznie starczyłoby na ładny pluton szturmowy jednak dzięki niesamowitej witalności obu wojowników zdołali radę wykaraskać się z tego jeszcze przed końcem walki. Nawet Marcus który podczas ostatniego teleportu i tuż po nim "był trochę nie teges" ostatecznie prawie od razu po powrocie do bazy był zdolny do dalszej akcji. A to, że Doom i jego projekt dostał w kość nie było żadnych wątpliwości. Mogli to oglądać w newsach z całego świata które na ich życzenie Calwin naściągał i puszczał im na okrągło. Przynajmniej na początku.

Potem zabrano się za rozkminianie danych które udało się Marcisowi zgrać. Mieli wobec nich wielkie plany i oczekiwania. Gdy więc ostatecznie przekonali się co tam faktycznie jest poczuli się trochę... rozczarowani. Solo nie bardzo chciał w to uwierzyć. Ogólnie tylko wymruczał, że po głównej bazie danych w rodzimych pieleszach Dooma spodziewał się więcej detali. A najbardziej wkurzało go, że nadal nie wiedzieli gdzie jest Cort. - No dalej nie wiemy gdzie po niego jechać?! - z trudem maskował rozczarowanie. Po cichu liczył, że może później Calwin albo Tony coś jeszcze z tego wyciągnął ale ogólnie zadowolony nie był. Dopiero Tony poprawił mu humor gdy ogłosił zbiorowy trening całej grupy. - No nareszcie! - poparł swego szefa z entuzjazmem.

Reszta grupy właściwie dopiero w tych dniach miała okazję się przekonać jak bogatą wyobraźnię ma ich szponiasty towarzysz. Początkowo bowiem trenowali co najwyżej pojedynczo lub w jakiś sparingach co komandos uznał za wysoce niewystarczające. Owszem, dowiadywali się sporo o swoich wzajemnych możliwościach ale wedle niego nadal było to ćwiczenie dla zbiorowiska różnych indywidualności a nie całego oddziału. Marudził i smęcił o tym wielokrotnie aż w którymś momenice rzadkiej dla niego nieroztropności i/lub słabości Tony, główny adresat smętów komandosa, najwyraźniej nie do końca zdając sobie sprawę z konsekwencji spytał podirytowanym głosem: - No a ty jakbyś to zrobił? - prawdopodobnie gdy już ujrzał wyszczerzoną gębę eks-SHIELDowca wiedział, że wpadł w pułapkę i tamten od dawna czekał na coś takiego. Było już jednak za późno... - No więc tak... - zaczął z miejsca komandos, nie dają czasu na zmianę decyzji. No i się zaczęło...

Dla świata minęło może coś koło dwóch tygodni ile mineło dla nich? Dzięki sztuczkom Marcusa nie byli do końca pewni. Może dwa a może trzy albo i miesiąc czy nawet dwa. Ale dla całej grupy było to stanowczo za długo. Chyba tylko sam pomysłodawca mógł narzekać na niedosyt. Jednak nawet on musiał przyznać, że zrobili wyraźne postępy i wreszcie nawet jego kryteriów stanowili "oddział" a nie "klub studencki". Przez ten czas przećwiczyli dziesiątki, może setki scenariuszy. Najczęściej główne wytycznie opracowywali Solo, jako autor scenaiusza oraz Calwin i Tony jako ciało weryfikujące możliwości grupy i terenu. Zazwyczaj komandos przedstawiał im obydwu ogólny scenariusz. Okazało, że scenariuszy zna całkiem sporo. Była tam klasyczna atak vs obrona, bój spotkaniowy na neutralnym terenie, poszukiwanie i zabezpieczanie przedmiotu i/lub osoby, odbijanie zakładników, close combat, wyścig na orientacje i wiele, wiele innych.

Do tego nigdy właściwie nie ćwiczyli tego samego w tej samej scenerii. Dzięki umiejętnościom Tonego i Calwina mogli stworzyć całkem sporo modyfikacji nawet tego samego terenu. Zdarzało im się więc walczyć i w ruderach w których można było przebić gołą ręką i w pancernych bukrach, w ciasnych korytarzach i otwartych halach, skacząc pomiędzy levelami i przeciskając się pomiędzy kanałami, brodząc w żużlu, pyle, złomie, wodzie lub całkowicie zalanych pomieszczeniach, w jasnym oswietleniu, półmroku, stroboskopach, dymie czy takiej ciemnicy, że nawet noktowizory nie działały. Nie używali broni i innych narzędzi o zabójczym działaniu ale blasterów zamiast broni letarnej, flashbangów zamiast normalnych ładunków czy innych podobnych materiałów skoleniowych. Wyglądało, że wyobraźnia, wiedza i umiejętności nigdy nie sięgną dnia i niezmordowanie podpowiadały im kolejne możliwości.

I na koniec ćwiczyli w różnych składach. Najczęściej podzieleni na dwie grupy z których najczęściej jedną dowodził Tony a drugą Marcus. Nie było to jednak żadnym aksjomatem. Przetestowali całe rózny zestaw zarówno liczebnie jak i osobowo. Solo niektóre zapamiętał szczególnie. Np. te w których symulował razem z Calwinem obronę bazy przeciw reszcie NW. Kombo pomiędzy informatykiem przy sterze głównych systemach podtrzymywania życia i głównych systemów wyznaczonego terenu a urodzonym myśliwym i wojownikiem na własnym terenem okazało się morderczo ciężkie do zgryzienia dla atakujących. Solo do dziś usmiechał się na myśl jak Calwin nagle odciął pomieszczenie do którego właśnie wszedł oddział Tonego po czym, błyskawicznie wypompował tlen. Komandos który zwabił ich w to miejsce uzbrojony w maskę tlenową wyjętą z nowej zabaweczki którą dostał niedawno od Tonego czekał na okazję do ataku. Niestety zgrabną pułapkę zepsuł Marcus który po prostu ewakuował grupę z pułapki zanim ponieśli rozsądne straty. Ostatecznie mimo, wszelakich sztuczek i solidnego dania się we znaki atakującym baza jednak została zdobyta.

Dla samego Solo Marcus okazał się osobistym wyzwaniem. O ile miał wybór zawsze starał się dostać do drużyny jego przeciwników. Komandosowi, który uważał się za urodzonego i wyszkolonego zasadzkowicza bardzo wchodziło na ambicję jesli spojrzał na ilość zasadzek jakie mu Marcus "zepsuł". Już jego przewidywanie przyszłości było dość problemotwórcze pod tym względem. Całej masy pułapek i zasadzek po prostu niejako omijał z założenia. A jak już w którąś jednak wpadł albo poprostu nie dało się jej ominąć po prostu teleporcił siebie i sojuszników. A gdy już i to się nie udawało to o dziwo, "na klatę" też wcale łatwym przeciwnikiem nie był, zwłaszcza pod wzgledem obrony.

O dziwo jednak duet Marcus - Solo też okazał się całkiem niezłym rozwiązaniem. Dzięki czasoprzestrzennym sztuczkom jednego i zmysłom drugiego taki duet był praktycznie nie do zaskoczenia. Tak było gdy walczyli przeciw grupie Tonego i Marcus tylko warknął gdzie przebiją się Gniew i Tarsis. Solo i jego ciosy już na nich czekały gdy tylko przedarli się przez ścianę. Zanim zanim zorganizowali sensowną ripostę do walki włączył się Marcus. Reszta grupy jak i planu Tonego po prostu wziąć udziału w potyczce bo zobaczyli tylko ucieczkowy teleport w wykonaniu tego duetu.

Okazało się generalnie, że ich szponiasty kompan potrafi być paskudny i mało przyjemny a wręcz brutalny nie tylko podczas odcinania komuś kończyn. Za każdym razem gdy już mieli rozdzielane zadania we własnej grupie i mieli czas by poplanować strategię jak je wykonać komandos dążył do wykonania zadania bez pardonu dla wroga. Był gotów go dusić próżnią, topić wodą, wysadzać w powietrze, zrzucać w windzie, gotować w tropikach czy mrozić w chłodni, palić ogniem czy kwasem, podłaczać całe pomieszczenie do prądu, zabijać różnicą ciśnien, truć gazem, oslepiac dymem i światłem, zawalać pomieszczenia, niszczyć żywność i wodę i generalnie wydawało się, że dzięki swojej wiedzy, doświadczeniu i wyobraźni zna setki sposobów na unieszkodliwienie przeciwnika. To, że obyło się bez ofiar i trwałych urazów zawdzięczali tylko swoim nadludzkim mocom, stosowaniu różnch substytutów narzędzi wojny lub po prostu nie realizowano ich w praktyce.

Dzięki takim praktykom poznali też swoje mniej przyjemne strony. Gdy byli zmęczeni, głodni, niewyspani, niepewni co do własnego losu i z nerwami napiętymi do ostateczności. Gdy każdy krok był krokiem w nieznane i groził na treningu "wyłączeniem z gry" a w realu efemistycznie oznaczało "wyeliminowanie z walki". Takiego przeciążenia nikt jednak nie wytrzyma zbyt długo no a przynajmniej nikt przy zdrowych zmysłąch. Dlatego w końcu po "jakimś czasie" Tony uznał, że wystarczy i zarządził koniec ćwiczeń a przynajmniej znaczne ich ograniczenie. Musieli się w końcu przygotować do nastepnej akcji a i mieli też wiele innych wątków do obadania. Ponadto ów morderczy czas spełnił swój najaważniejszy cel a mianowicie poznali siebie nawzajem, swoje mocne i słabe strony, wiedzieli na co mogą ze swojej strony liczyć wiedza ta zaś przeradzała się w zaufanie do możliwości innch członków grupy i rzutowała na morale całej grupy. Wreszcie nawet w krytycznej opinii komandosa NW stanowiła zwarty, silny, sprawdzony mechanizm który Tony mógł bez wahania poprowadzić do akcji.

Obecnie dobrze zbudowany brunt siedział przy stole konferencyjnym z nogami założonymi na drugie, wolne krzesło i wracał właśnie myslami z owego pasjonującego ale jakże wyczerpującego czasu. Wiedział, że takie postępowanie nie przysporzy mu punktów reputacji u członków grupy a już na pewno nie teraz gdy było na świeżo. Minimalnie go to jednak obchodziło, dla niego dobro oddziału było ważniejsze od dobra i wygoda pojedynczej części składowej. Gdyby była inna metoda sięgnąłby po nią. Ale jej nie miał więc zaproponował i o ile mógł pomógł przeprowadzić właśnie tą. Wzruszył jedynie ramionami uznając, że innego skuteczniejszego wyjścia nie było i ostatecznie zwrócił swą uwagę na to co działo się w pomieszczeniu. Leniwie grzebiąc widelcem w resztkach posiłku przysłuchiwał się rozmowie. Była ciekawa ale dotyczyła tematów na których kompletnie się nie znał a póki co nikt go o zdanie nie pytał więc głosu nie zabierał czekając aż się potoczy w bardziej znajomym dlaniego kierunku.
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

[M&M] Inwazja - Rozdział 4

ndz maja 20, 2012 1:13 am

Serafin

Snajper zmaterializował się w samym środku pomieszczenia z własciwym sobie cichym syknięciem. Ubrany w swój tradycyjny pancerz, teraz znaczenie odnowiony, wyczyszczony i ulepszony w wielu miejscach – diametralna zmiana w stosunku do tego co zobaczyliście kilka dni temu gdy pojawił się tutaj po raz pierwszy, wracając niemalże prosto z boju.
W chwili obecnej jednak kosmita był kompletnie odświerzony. Nadajniki miały zostać zneutralizowane już niedługo. Serafinowi wydwało się dość głupim zapraszanie go tu, póki jeszcze działały - w końcu ktokolwiek go oberwuje zobaczy gdzie sygnał się urywa. Ale nie kwestionował zdania naukowców. Całe wyposarzenie jakiego używał zostało dokładnie wyczyszczone i naprawione, a i on sam nie odniósł ostatnio żadnych obrażeń.
Krótko więc mówiąc, był ja nowy, i jak zwykle, gotowy do działania.

Uśmiechając się lekko – a emocję ta byli w sumie w stanie oczytać jedynie ci którzy znali Serafina wcześniej, bo rysy kosmity zdecydowanie nie były ludzkie, podszedł do stołu i wteleportował się na krzesło, wydając przy tym mruknięcie zadowolenia.

-Panowie, witam ponownie! – Zaczął radośnie, zwracając się najpierw do starej drużyny.
-Serafin Hex, do usług. – Skłonił się lekko, przedstawiając się nowym nabytkom w ich szeregach. To była jego pierwsze spotkanie z nimi, a nie wiedział jak dużo jest im wiadomo o jego osobie. On o nich nie wiedział niemal nic.
Inwazja obcych, zdrajcy, mutanci i jeszcze czas może się popsuć. Nie ma co, wszyscy umrzemy.
Chyba tęsknie za czasami gdzie jedynym naszym problemem było znalezienie giwery dostatecznie wielkiej by przegonić najeźdźców.
– Jego słowa były prawdziwe. Cały konflikt stał się dla niego zbyt zagmatwany i wielowymiarowy. Dosłownie. Serafin był żołnierzem i chociaż nie był głupi, przywykł do życia w świecie który jest okrutny, ale na pewien sposób prosty i przewidywalny.
Teraz dowiedział się o istnieniu innych wymiarów, jego towarzysze rozmawiali o podróżach w czasie... te wszystkie rzeczy bardzo różniły się od poglądów panujących w jego domu. Ale jego rasa przegrała wojnę i straciła swoją szance. Więc może nie mieli racji.... Posmutniał wracając myślami do straconego życia.

W moim domu dominowała teoria że nie można cofnąć się w czasie – co najwyżej można udać się do przodu. Jeden z waszych ludzkich, wybitnych fizyków mówił coś podobego, nie?
Gdyby można było wrócić do przeszłości świat pełen by był turystów z przyszłości.
Zresztą, odkładając na bok dyskusję o zabijaniu własnych dziadków. Jakie faktycznie mamy teraz możliwości zmiany czegokolwiek?
Ostatnio zmieniony pn maja 21, 2012 1:26 am przez DibiZibi, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

ndz maja 20, 2012 1:12 pm

Doktor


Kosmita wyglądał na zaskoczonego słuchając rewelacji Marcusa
- To dobrze, to wręcz bardzo dobrze. Cześć problemu mamy z głowy jeśli faktycznie wasz Wszechświat jest odporny na przypadkowe paradoksy. - Doktor czuł, że ktoś zaczyna rozumieć o co mu chodzi. - Oczywiście, nie miałem na myśli ani przez chwile unicestwienia świata w sposób fizyczny. Po prostu, zatrzymanie Czasu dla mnie to koniec wszystkiego, zostanę zamknięty w jednowymiarowym świecie bez możliwości powrotu. Prawdziwy koniec świata.


Doktor siedział zamyślony. Marcus intrygował go coraz bardziej. Wiedział już, że przebywa w alternatywnej wersji swojego świata, wiedział też, że nie jest to bardzo bliska kopia, lecz dziwna wariacja. Widział pewne podobieństwa, a nawet odpowiadające sobie postacie. John Doe i Jack Harkness, Turianie i Sontaranie, a co najbardziej go przerażało Tony Pym i Mistrz. Telepata jednak pozostawał dla niego zagadką, nie potrafił go dopasować do żadnego znanego mu uniwersum.

Doktor wrócił myślami do sali konferencyjnej.

- W moim domu dominowała teoria że nie można cofnąć się w czasie – co najwyżej można udać się do przodu. Jeden z waszych ludzkich, wybitnych fizyków mówił coś podobego, nie? Gdyby można było wrócić do przeszłości świat pełen by był turystów z przyszłości. Zresztą, odkładając na bok dyskusję o zabijaniu własnych dziadków. Jakie faktycznie mamy teraz możliwości zmiany czegokolwiek?

- Cóż, jest ona z waszego punktu widzenia poprawna, ale nie do końca prawdziwa. W historii istnieją stałe punkty, których nie można zmienić, dzięki temu można swobodnie między nimi podróżować. Co do turystów z przyszłości - Doktor uśmiechnął się do turianina - oto jestem, czego chcieć więcej?

- Wracając, powiedziałem wszystko co chciałem. Po co się tutaj zebraliśmy?
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

ndz maja 20, 2012 2:08 pm

Tony Pym

- To, co mówisz, Doktorze - w końcu powiedział Pym - wydaje mi się być bardzo poważne, nie jestem pewien jak bardzo dla naszego wszechświata, ale z pewnością dla ciebie. Sądzę, że powinniśmy się tym bezzwłocznie zająć. Niestety, wszystkie nasze sprawy wymagają działania już teraz. Nie możemy sobie pozwolić, aby cały zespół zaangażował się w odzyskiwanie tego statku. Albo zgodzisz się, żeby ta sprawa poczekała, albo spróbujesz to zrobić z dużą mniejszą grupą. Jestem pewien, że zarówno Kesh jak i John zgodziliby ci się pomóc. Uzupełniacie się wzajemnie i tworzycie razem dość silny zespół, według moich szacunków zdolny do odzyskania Tardis bez żadnych strat własnych.

Tony odkaszlnął, wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko z którego pobrał malutką tabletkę. Połknął ją na sucho i kontynuował:
- Marcus jeszcze może sprawdzić, jak bardzo prawdopodobny jest sukces tej misji w tak ograniczonym gronie. A co do głównego tematu naszej narady, to poczekaj chwilę na resztę - naukowiec nie dodał głośno, że z pewnością w tej chwili są podsłuchiwani (przez HAMMER, czy też przez przyjaciół z SHIELD), a dopiero obecność Calwina gwarantuje wyłączenie wszystkich urządzeń szpiegowskich bazujących na konwencjonalnej technologii.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

ndz maja 20, 2012 7:50 pm

Gniew rzucił okiem na na Serafina. Gdy się zjawił po rar pierwszy, miał na głowie heł. Reakcja Taris była dosyć gwałtowna i Solo musiał odciągać ją od kosmity. Potem Gniew grzecznie przeprosił za paladyn, i wytłumaczył towarzyszom, że Taris ma uzasadnione uprzedzenia względem Golemów i podobnych istot.. Gdy okaleczona kobieta zobaczyła, że Serafin jest żywy, zawstydziła się i przeprosiła obcego. Od tamtej pory unikała go, jak tylko mogła.

Sam Gniew starał się był tak miły jak tylko mógł. Zbrodniarz Stark musi mu zaufać, aby mógł odpowiedzieć za swe zbrodnie

Popatrzył na członków new wave i rzekł
- Czyli problem z paradoksalnymi paradoksami rozwiązany. A pan panie Pym, nie powinien tak rzucać oskarżeń. Przecież nasi koledzy z SHIELD to kwintesencja dobra i szlachetności. Nie poważyli by się na tak niecny czyn
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M] Inwazja - Rozdział 4

pn maja 21, 2012 10:22 am

Marcus Kent

~ Tony, TARDIS jest priorytetem. Ta maszyna nie ma prawa znajdować się w ludzkich rękach ~ Marcus badał spojrzeniem Freda. Zdecydowanie nie podobał mu się ten człowiek. Teraz, gdy wspomniał o TARDIS, wiedza wróciła. Marcus wiedział co trzeba zrobić.
- Nie sugerujesz chyba zbrojnej akcji w Strefie 51, co Tony? - spytał na głos - Nie wystarczy Ci status najgroźniejszego terrorysty? Musisz upewnić służby o tym, że jesteś numerem jeden?
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

[M&M] Inwazja - Rozdział 4

pn maja 21, 2012 10:33 am

Tony Pym

~ Nie ufam do końca Fredowi. Zaczął mówić o tej maszynie dopiero, kiedy zobaczył wzmiankę o niej w dokumentach Dooma. Co to dokładnie za urządzenie? Opis w materiałach Dooma był więcej niż skromny - Tony odpowiedział mentalnie Marcusowi. Cieszył się, że telepata zdecydował się na rolę złego gliny w trakcie tej rozmowy.

- Hm, Doktorze, Marcus ma tutaj rację - Pym założył ręce - Rzeczywiście, balansujemy na bardzo cienkiej linie. Możesz dokładniej opowiedzieć o możliwościach TARDIS? Zwłaszcza jakiej wiedzy wymaga od operatora.
 
zarok
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 965
Rejestracja: pt sie 05, 2011 1:58 pm

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

pn maja 21, 2012 4:44 pm

Doktor

Doktor był przerażony, znalazł się tam gdzie nie powinno go być. Marcus swoim zachowaniem nie pomagał, wyglądał jakby próbował przewiercić Doktorowi czaszkę na wylot. Doktor na chwile obecną nic nie mógł zrobić, postanowił zachować spokój.

Doktor wstał i wyciągnął długopisopodobne urządzenie z kieszeni. Coś przy nim pomajstrował i po chwili położył na stole. Na ścianę zaczęły pojawiać się obrazy.

- Skoro mamy trochę czasu to zapraszam państwa na krótką prezentacje.
- slajdy zaczęły się przełączać - Warto na początku zaznaczyć, że TARDIS to nie jakaś zwykła maszyna. TARDIS nie można zbudować, trzeba ją sobie wyhodować. Proces, bądź co bądź bardzo czasochłonny, jest nie do powtórzenia w tutejszych warunkach. Mamy więc pewność, że nikt nie pobierze planów i nie zacznie masowej produkcji na Ziemi. - Obraz przełączył się, pokazywał duży pokój na środku którego stał potężny filar wokół którego było rozstawione osiem stanowisk z różnymi dźwigniami i pokrętłami. - Teraz trochę o używaniu TARDIS. Doświadczony kierowca może poradzić sobie sam, tak jak ja. Jest to jednak stosunkowo niestabilny lot, między innymi dlatego tutaj wylądowałem. Pierwotnie jednak TARDIS została zaprojektowana tak by kierowało nią ośmiu niezależnych kierowców, z tym poradzi sobie nawet większość waszych wybitnych naukowców. Dalej, TARDIS ma podwójne zabezpieczenie przed intruzami. Pierwsze to pole maskujące, obecnie nieaktywne. Drugie to zwykły kluczyk. Nie jest to jednak żadnym pocieszeniem, z tego co pamiętam nie udało mi się jej nawet zamknąć. W momencie gdy z niej wyszedłem, ludzie HAMMERa już na mnie czekali. - Na ścianie pokazały się różne schematy i teorie podróżowania w czasie, najprawdopodobniej zrozumiałe tylko dla Tony'ego i może Marcusa. - Możliwości TARDIS. Oprócz oczywistej podróży w czasie ma ogrom zastosowań. Dzięki specjalnej technologii mojej rasy może pomieścić dużo więcej niż zajmuje miejsca na zewnątrz. Przez to i przez prędkość większą od prędkości światła może służyć za doskonałą mobilną bazę. Można ją wykorzystać także jako doskonałą broń z którą nie mógł by się równać żaden ziemski statek kosmiczny. - Slajdy zgasły, a Doktor schował swoje urządzenie za klapę marynarki. - Jakieś pytania?
Ostatnio zmieniony pn maja 21, 2012 10:02 pm przez zarok, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

pn maja 21, 2012 7:21 pm

Solo


Komandos był delikatnie mówiąc lekko rozczarowany tokiem dyskusji. Dla niego wyglądało to na dyskusję jajogłowych i tyle. Leniwie grzebiąc widelcem w resztach posiłku zastanawiał się czy nie zostawić jej specom a samemu znaleć się coś lepszego do roboty. Cieszyło go, że Marcus i Tony najwyraniej kumają Doktora i on sam nie musi się wtrącać. Jednak o ile zrozumiał dobrze wcześniej Tonego, po posiłku mieli przedyskutować strategię na najbliższy czas a nie gdybać o jakiś paradoksah i maszynach czasu. Dla niego sprawa była prosta, mieli jeden czas i jedną przestrzeń i musieli se z nią poradzić.

Dopiero dziwne zachowanie Doktora, wzmianki o ewentualnej akcji w Strefie 51, preentacja i opowieść ich przybysza skądeś-tam przykuły jego uwagę. Mutant wyczuł zmiany w zapachu i rozkładzie temperatury na ciele Doktora. Wiedział, że oznacza to strach, zdenerwowanie, gniew lub jakąś ich kombinację. Co prawda niewiele z tego przebiło się przez głos albo postawę rozmówcy i gdyby nie to Solo który do genialnych rozmówców nie należał zapewne by to przeoczył. Jednak obenie posłał badawcze spojrzenie w kierunku mówiąej postaci. ~ Sięgnę go "w razie czego..." ~ choć sądząc po dotychczasowym pacyfizmie Doktora nie spodziewał się jakichś kłopotów z jego strony.

Co do wzmianki na temat ewentualnych wrogich działań na terenie Strefy nie wypowiedział się ale energicznie potakując głową poparł podejście Marcusa. W razie czego był gotów do rozwinięcia tego tematu jednak miał nadzieję, że Tony tylko ogólnie o tym wspomniał i nie rozważa takiej opcji na serio.

Prezentacji przyjrzał się uważnie. Odruchowo zastanawiając się nad możliwościami bojowymi maszyny i jej użytecznością w obecnej wojnie. I to zarówno gdyby byli w jej posiadaniu jak i gdyby mieli walczyć przeciw niej. Jednak bardziej skupił się na słowach podróżnika. Wyłapał w niej kilka spraw które chciał poruszyć dokładniej. Nie był bowiem pewny czy po prostu czegoś nie załapał czy może Doktor coś sknocił w trakcie opowieści. - Chwileczkę, Doktorze... możesz tak dla tępego trepa troche zwolnić? Bo tak trochę nie kumam... Bo widzisz, mówisz, że nawet dla takiego oblatywacza jak ty taki lot jest niepewny... Mam przez to rozumie, że pierwotnie udawałeś się gdzie indziej i po prostu przystanek lub inna awaria zmusiła cię dopostoju u nas? A jesli takto można wiedzieć gdzie się udawałeś? A poza tym... Skoro w pojedynkę taki ten lot niepewny to czemu poleciałeś sam? Gdzie jest reszta twojej załogi? Ta brakująca siódemka? I tak... hm... trochę dziwnie mi brzmi te stwierdzenie, że ludzie z Hammera już na ciebie czekali... Hmm... A tak jakoś dokładniej mógłbyś to opisać? Noo iii.... Jak im zwiałeś? - Odczekał chwilę aż tamten odpowie. Informacja o ontaktach z Hammerem zaskoczyła go. Doktor specem ucieczkologii nie był o czym się przekonał sam jak i oni podczas niedawnych manewrów. Po prostu to nie była jego działka i tyle. Inacej wygladałaby sprawa z łapsami młociarzy. W takiej sytuacji gdyby się wymknął byłoby to dziwne albo musiały mieć miejsce jakieś specyficzne okoliczności. Zwłaszcza, że zdaje się Hammer nie był zaskoczony przybyciem Doktora a on sam tak. Dla wszystkich a zwłaszcza dla Doktora byłoby znaznie lepiej gdyby jakoś sensownie wyjaśnił wątpliwości komandosa.
 
Awatar użytkownika
DibiZibi
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4316
Rejestracja: śr lis 15, 2006 9:50 pm

[M&M] Inwazja - Rozdział 4

pn maja 21, 2012 11:54 pm

Serafin

-Dobra, panowie. Dyskusja o podróżach w czasie jest bardzo interesująca. Ale nie zależnie od tego w której wersji i w którym etapie czasu jesteśmy, dla nas zawsze jest to teraźniejszość i rzeczywistość z która musimy sobie poradzić.
W chwili obecnej, jak rozumiem mamy dwie możliwości : Możemy wrócić na ziemię i zaatakować strefę 51, co jest dla mnie całkiem kuszącą opcją biorąc pod uwagę jak niemile mnie tam przywitano i potraktowano, albo możemy polować na ten TARDIS – gdyby nam się udało, mielibyśmy jak rozumiem, wehikół czasu do naszej dyspozycji... nie sądzicie że to generalnie rozwiązało by większość naszych problemów? Jak na przykład cofnięcie się... na rok przed pierwszym atakiem najeźdźców?
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

wt maja 22, 2012 8:02 am

Tony Pym

Naukowiec w milczeniu odpoczywał czekając na przybycie Calwina. Nie było sensu zdradzać reszcie planów, dopóki są stale na oku HAMMER. Z drugiej strony, nie było sensu przeszkadzać kolegom z grupy w snuciu swoich fantastycznych bajeczek, czego by oni nie zrobili. Ich żałosne "planiki" mogły dać trochę materiału dla analityków Osborna, ale w gruncie rzeczy były nieszkodliwe.

W końcu Pym nie wytrzymał i się uśmiechnął. TARDIS. Szkoda, że ani Marcus, ani Fred zdawali się nie wiedzieć, że podobne urządzenie było na Ziemi zanim Doktor się tutaj rozbił.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

wt maja 22, 2012 9:21 am

Gniew zobaczył, że Solo się odezwał, uśmiechnął się, wstał i podszedł do Solo. Usiadł obok żołnierza
- Najlepiej byłoby rozpierdzielić cały ten statek. Zgodzisz się, że coś co jest w stanie zastopować wszechświat, nie ma prawa istnieć. - rzekł ściszonym głosem. Potem dodał ściszonym głosem.
- Mam do ciebie sprawę. Właściwie to Taris ma, ale jeszcze o tym nie wie. Powiedz, czy wywodzisz się z religijnej rodziny?
Ostatnio zmieniony wt maja 22, 2012 9:21 am przez slann, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[M&M] Inwazja - Rozdział 4

wt maja 22, 2012 12:33 pm

Calwin Klajn

Calwin wszedł do sali zdawałoby się jako ostatni. Trzydniowy zarost na jego twarzy nieco postarzył młodego hakera a worki pod oczami powodowały, że Calwin wyglądał na cholernie zmęczonego człowieka.
Jednak w jego ruchach była gracja, a na twarzy błąkał się jakiś nieodgadniony uśmieszek. Uśmieszek, który nie schodził mu z ust od chwili gdy wyszedł z kapsuły Pyma.
Gdy do bazy wrócił Serafin, Clajn zachlał się prawie do nieprzytomności - dużo nie było trzeba, bo alkoholu - w przeciwieństwie do papierosów - mężczyzna praktycznie nie tykał.

Teraz wszedł do sali ubrany w swój czarny kombinezon. Zarost, kozia bródka, i hełm pod pachą upodabniały go do geekowatego motocyklisty. O ile coś takiego istniało.

Klajn usiadł a światło w sali na ułamek sekundy przygasło.
- Witam Panów. Teraz możemy rozmawiać otwarcie. - Calwin zainteresował się papierami na stole, a także wizualizacją.
- O czym rozmawiamy?
 
Awatar użytkownika
Suldarr'essalar
Arcypsion
Arcypsion
Posty: 13173
Rejestracja: sob maja 28, 2005 9:27 pm

[M&M] Inwazja - Rozdział 4

wt maja 22, 2012 9:06 pm

Marcus Kent

Marcus odwrócił się w kierunku Serafina, ale ugryzł się w język i pozwolił mu dokończyć zdanie.
-Dobra, panowie. Dyskusja o podróżach w czasie jest bardzo interesująca. Ale nie zależnie od tego w której wersji i w którym etapie czasu jesteśmy, dla nas zawsze jest to teraźniejszość i rzeczywistość z która musimy sobie poradzić.
W chwili obecnej, jak rozumiem mamy dwie możliwości : Możemy wrócić na ziemię i zaatakować strefę 51, co jest dla mnie całkiem kuszącą opcją biorąc pod uwagę jak niemile mnie tam przywitano i potraktowano, albo możemy polować na ten TARDIS – gdyby nam się udało, mielibyśmy jak rozumiem, wehikół czasu do naszej dyspozycji... nie sądzicie że to generalnie rozwiązało by większość naszych problemów? Jak na przykład cofnięcie się... na rok przed pierwszym atakiem najeźdźców?


- Słuszna uwaga Serafinie, dla was, istot trójwymiarowych, czas jest niedostrzegalny. Widzicie trójwymiarowe przecięcie wielowymiarowej płaszczyzny. W efekcie to co widzisz to trójwymiarowa intersekcja przestrzeni i czasu. Zatrzymanie czasu może spowodować katastrofę tego świata, którego prawa fizyki zostaną zmienione. - Skupiwszy na sobie uwagę pozostałych członków NewWave, Marcus kontynuował.

- Po pierwsze, jak wspomniałem, korzystanie z takich urządzeń powoduje rozbieżności w czasoprzestrzeni, niezależnie od tego, czy będzie nią kierował Fred, czy nie. Ktoś będzie to musiał naprawić. Tym bardziej, jeśli zamierzeniem będzie aż tak duża ingerencja w czasoprzestrzeń, skutki tych działań mogą być bardzo trudne do przewidzenia.
Po drugie, TARDIS nie jest pierwszą i na pewno nie ostatnią maszyną do podróży w czasie, a nasz szanowny znajomy, Doktor Doom, zaprojektuje, jeśli jeszcze tego nie zrobił, podobną maszynę.


Kent zwrócił się do Freda z lekkim uśmiechem - Wydaje mi się, że nie doceniasz ziemskich naukowców. To może nas wiele kosztować, bo wśród naszych przeciwników jest wiele światłych umysłów-
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

wt maja 22, 2012 9:18 pm

Tony Pym

- Skoro jest już nas wystarczająco wielu - powiedział Tony i spojrzał na część swojego zespołu, która była już w sali - To zaczniemy część oficjalną. Calwin, zagłuszanie. Gniew, blokada magii. Musimy porozmawiać o paru sprawach.
 
Awatar użytkownika
Morel
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4566
Rejestracja: śr mar 03, 2010 10:59 am

[M&M] Inwazja - Rozdział 4

śr maja 23, 2012 9:05 am

Calwin Klajn

Calwin spojrzał na Tony'ego nieco wymownie.
- Jak tylko wszedłem. - odparł beztrosko, po czym zapalił kolejnego papierosa.

- Ale wiecie. - Klajn podejmował wątek Marcusa - Że rozmowa na tematy czasoprzestrzenne to generalnie rozmowa na dłużej, a do tego trzeba mieć wiedzę, której nie mają wszyscy z nas. Więc może napiszmy jakieś streszczenie...
 
PPPP
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4823
Rejestracja: śr gru 01, 2004 7:17 pm

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

śr maja 23, 2012 11:42 am

Tony Pym

- Świetnie - ucieszył się Pym, kiedy również Gniew obwieścił, że zneutralizował ewentualną magię, a Marcus zapewnił, że zablokował ewentualną komunikację telepatyczną - Teraz wybaczcie, ale musimy już przejść do konkretów. O TARDIS porozmawiamy za chwilę - naukowiec wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko wielkości papierośnicy i podał Calwinowi:
- Teraz zdezaktywuj sensory w ciele Serafina, proszę, według tej procedury, którą wcześniej omówiliśmy - powiedział do hakera. Nie musiał wspominać o ostrożności. Calwin wiedział, że każde odstąpienie od instrukcji może grozić zamiana układu nerwowego Serafina w galaretkę - W tej samej chwili kiedy to zrobisz, włącz to urządzenie. Znajduje się w nim niemal identyczny zestaw nadajników. Jakby kopia tego, co Serafin nosi w sobie - Pym wyjaśnił w odpowiedzi na pytające spojrzenia drużyny - Ważna jest dobra synchronizacja czasowa tych dwóch czynności. Pomożesz, Marcus?
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: [M&M] Inwazja - Rozdział 4

śr maja 23, 2012 12:01 pm

- Jak każesz szefie tak będzie zrobione - rzekł smokokształtny. Skupił się i podpalił cały błękit w okolicy. Wątpił oczywiście, aby ktoś och podsłuchiwał, nie licząc wspaniałych sojuszników. Co prawda, nie okazali się oni zdegenerowanymi hedonistami, ale mieli swoje cele, nie koniecznie zgodne z celami New Wave
-

  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
  • 16

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości