Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Qrchac
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 766
Rejestracja: wt gru 25, 2007 2:00 pm

wt paź 01, 2013 12:46 pm

Obrazek
Eryk von Rahentoff

Wzmianka o koniach, najpierw stwierdzenie znachora a później pytania barda, lekko zbiło go z tropu i w pierwszym odruchu potraktował je jako żart. Widząc jednak ich powagę musiał zrewidować swoją opinię. Wypowiedź Aberalta ponownie zrzucił na karb jego niezbyt lotnego umysłu. Jak mawiał jego mistrz: mądrość nie zawsze idzie w parze z inteligencją. Bo to, że ten w jakiś sposób takową posiadał nie wątpił inaczej nie zajmowałby się leczeniem ran, a może to po prostu brak edukacji? Będzie musiał przemyśleć to w czasie drogi, akurat czasu na myślenie mieli aż zanadto.
Co zaś tyczyło się barda to było raczej oczywiste. Bajarze już tak mają i nic ponad to poradzić nie można.
- Magiczne konie nic nie jedzą, ale i jeździć na nich nie sposób, bo to iluzja. Nawet najwięksi z pośród arcymagów, zarówno ludzkich jak i elfich, podróżują jak reszta z nas. Nie można przenosić się magicznie z miejsca na miejsce czy tworzyć żywych istot. Z resztą nawet gdyby można było tak robić mało, kiedy decydowano by się na to. Im potężniejsze zaklęcie jest użyte tym większe wiąże się z tym niebezpieczeństwo dla maga.
I dla jego otoczenia, ale tego nie musieli już wiedzieć. Wystarczająco wiele różnego rodzaju przesądów krążyło wokół magów i magii. Wolał nie dawać bajarzom kolejnej amunicji.

Z ciekawością przyjrzał się pozorowanej walce, na ile potrafił oceniając umiejętności dwójki krasnoludów. Na propozycję Niedźwiedzicy lekko się uśmiechnął i pokręcił głową.
- Dziękuję za propozycję, ale mi nie będzie to potrzebne. Podstawy fechtunku znam i to mi wystarczy a i jak przyłożyć kosturem też wiem. Poza tym raczej nie zdaję się na siłę fizyczną.

Gdy ruszyli w drogę przez większość czasu myślał ich sytuacji oraz towarzystwie w jakim przyszło mu przebywać. Ta kompania mogła okazać się naprawdę ciekawa i pozwolić mu kilka ciekawych podróży i zleceń wymagających od niego nieustanych ćwiczeń swoich umiejętności, a przez to ich zwiększania.

Opady śniegu przywitał lekkim mruknięciem dezaprobaty. Pogoda nie ułatwi im poszukiwań, ale jakoś będą musieli to przełknąć. Miał nadzieję, że to tylko chwilowe załamanie pogody rano wszystko będzie już w jak najlepszym porządku. Widok domku nawet go ucieszył, w końcu mieli jakieś miejsce, które osłoni ich od tego diabelnego wiatru. Nie, żeby był magiem ognia ale i tak nie lubił zimna. Za to scena kaźni jaki zastali w domu mocno momentalnie postawiła go w stan gotowości. Chyba właśnie odkryli źródło dźwięków, które słyszała Elke dwie noce temu. Przynajmniej miał taką nadzieję, że minęło tyle czasu oprawcy nie czekają tutaj na innych podróżnych.

Rozejrzał się dookoła i zaczął przeszukiwać pomieszczenie choć nie było tego wiele to i tak lepsze to niż nic, a dla tego biedaka i tak nie są w stanie zrobić nic więcej. Zostało jeszcze tylko jedno do zrobienia, choć wątpił aby był w stanie coś wykryć. Przymknął delikatnie oczy i zaczął skupiać się na otaczających go wiatrach magii szukając jakichkolwiek zakłóceń w ich przepływie.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

wt paź 01, 2013 3:59 pm

Hugo Kochman - drobny, szczuply muzyk



Gdy krasnoludy zajely sie wynoszeniem a nastepnie pochowkiem ciala poczul sie zdecydowanie lepiej. Nie musial dluzej patrzec na cos tak strasznego... Na spokojniej przyjzal sie jeszcze raz bazgrolom i cos mu switalo w glowie choc wciaz nie byl pewny swoich przypuszczen. - To trzeba zmyc... Przeciez nie mozemy spac w czyms takim... - mruknal nie wiadomo czy do siebie czy do kogos konkretnego.


Niezwlekajac udal wzial jakies wiadro i udal sie na dwor do studni. Z tamtad wrocil i zajal sie czyszczeniem podlogi. Co jakis czas powtarzal po cichu jak modlitwe, ze - "to trzeba zmyc... to nie moze tak zostac..." - skonczyl mniej wiecej gdy krasnoludy skonczyly swoja robote i wrocily do srodka. Prztrzepal jeszcze skromne zasoby kuchni w poszukiwaniu soli. Sol byla dobra na wszystko i do wszystkiego. No moze z wyjatkiem ran... Zamierzal na wszelki wypadek dodatkowo sie zabezpieczyc.


Teraz zajal sie rozpalaniem ognia. A przynajmniej probowal ale zgrabialymi od mrozu i pracy w zimnej wodzie rekami szlo mu to dosc opornie. W koncu sie poddal i popatrzyl tempo na mokra plame w miejsce gdzie niedawno byly ciemne plamy bazgrol. Uswiadomil sobie, ze tak sie przejal swoim odkryciem, ze zapomnial powiedzxiec reszcie o swoich przypuszczeniach. Odchrzaknal wiec i zaczal - Ekhm, mili panstwo... Jja... Ja kiedys widzialem... Nnoo... Cos podobnego... - wskazal zgrabiala reka na mokra na podlodze plame po czym z powrotem schowal dlon pod pachy by choc troche odzyskac stracone przez prace cieplo. - Kiedys jak bylem w Hochlandzie i pracowalem dla milosciwego hrabiego von Gritz'a, wybuchla... No... Pewna afera... Chodzilo oo... Pewna szajke bandytow ktorzy sie sprzeniewierzyli silom ciemnosci - w tym momencie na wszelki wypadek przezegnal sie w intencji Sigmara Opiekuna Imperium - I wlasnie udalo mi sie rozmawiac z dwoma zolnierzam co brali udzial w akcji pochwycenia tych heretykow bo myslalem, ze moze jakas historyje z tego uszyje... I wlasnie oni mi pokazali, tzn, narysowali na piasku co znalezli u nich w siedzibie. I to bylo bardzo podobne do tego tu... - znow wskazal na mokra plame ale tym razem broda bo juz rece zaczynaly mu sie grzac wiec bylo mu szkoda ich wyciagac. Popatrzyl jeszcze raz na wszystkich dookola i szepnal wcale nie ukrywajac obawy - Tu byli prawdziwi zaprzancy. - widac bylo, ze ma zmarznieta i nieszczesliwa mine. Najwyrazniej wcale nie podobalo mu sie tu zostac.


Z drugiej strony wcale nie usmiechalo mu sie spac na dworze w taka pogode. Zlustrowal wiec jeszcze raz pomieszczenie i wybral miejsce jak najdalej polozone od miejsca kazni i zmytych bazgrolow. Mial nadziej ze ktos za niego rozpali ogien i pozamyka okna bo sam nie mial juz na to sily. Normalnie jesli mogl unikal pracy fizycznej jak ognia ale teraz za bardzo przejal sie by o tym pamietac. Jednak jego nienawykle do pracy cialo o tym nie zapomnialo i teraz czul to wyraznie. No i zimno.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

wt paź 01, 2013 7:46 pm

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


- Zmyjcie to plugastwo. - warknął niezadowolony Unagroth gdy przechodził obok wpatrujących się w krwawy znak ludzi, taszcząc sztywnego trupa.

Zamieć na zewnątrz najwidoczniej rozszalała się na dobre. - A niech to sraczka! - przeklnął stary wojownik. - Wrzućmy go do rzeki i wracamy do hatki. - bąknął niezadowolony, wpatrując się z nieskrywaną niechęcią w trzymany szpadel. Wolał by nanieść drewna i rozpalić tak porządnie w piecu, by aż huczało. Podrapał się po głowie i ponownie zagadał - To co Elke? Do rzeki go i po sprawie?

Zamieć na zewnątrz najwidoczniej rozszalała się na dobre. - A niech to sraczka! - przeklną stary wojownik. - Wrzućmy go do rzeki i wracamy do chatki. - bąknął niezadowolony, wpatrując się z nieskrywaną niechęcią w trzymany szpadel. Wolał, by nanieść drewna i rozpalić tak porządnie w piecu. Podrapał się po głowie i ponownie zagadał - To co Elke? Do rzeki go i po sprawie?

Widząc dysaprobatę w spojrzeniu Elki westchnął ciężko, splunął, przeklął i zabrał się do kopania. Tak czy tak, nie zamierzał kopać głęboko... Był zły, ale podczas pracy co najmniej mróz mu aż tak nie doskwierał.
- Eh, gotowe, wrzucajmy go i zasypmy. - oznajmił, wyskakując z głębszego niż pierwotnie planował dołka. Pośpiesznie zasypał truchło i rozejrzał się za jakimś kamieniem, czy czymś takim, by pacnąć go na grób.

Potem, już z większą werwą wziął się za taszczenie szczap do środka. Naładował sobie ich tyle, że ledwo co widział zza sterty. Zwalił je z głośnym hukiem w środku, rozejrzał się. - Dobrze, że zmyliście już to plugastwo. - rzekł zadowolony, po czym poszedł po kolejne szczapy. Mieli okazję się rozgrzać, a drewna mieli pod dostatkiem. Zamierzał zatem skorzystać, nie wiadomo bowiem, co czeka ich jeszcze na dalszej drodze.
Wraz z niedźwiedzicom zabrał się za rozpalanie ognia, a nikt tak nie potrafi rozgrzać pieców, jak krasnoludy. Już po kredce ogień ryczał wręcz w kominie, wypełniając wnętrze przyjemnym ciepłem.

Gdy stary wojownik stwierdził, iż już dość wietrzenia, dokładnie zamknął okiennice, starając się je zablokować, tak by nikt z zewnątrz czasem nie był w stanie ich otworzyć.
- Nie podoba mi się to miejsce. ale lepszego nie znajdziemy na noc... - rzekł. - Przygotujmy się jednak na nieproszonych gości. - dodał, rabując tym samym złudzenia, jakie co niektórzy mogli żywić.
- Choć Elke, zablokujemy drzwi tą ciężką szafą, w razie co, powinno to nam dać nieco czasu. - zaproponował.


Po rewelacjach jakie zaserwował im bard, Stary wojownik wzruszył ramionami. - A wiesz którego z przeklętych to znak?
Ostatnio zmieniony sob paź 05, 2013 4:18 pm przez Ehran, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

wt paź 01, 2013 7:52 pm

Aberalt Fisher

- To znak Pana przemian! Jego plugawego kultu! - znachor cały czas trzymał w dłoniach kij, jakby znajdował się w niebezpieczeństwie. Myślał intensywnie próbując przypomnieć sobie coś więcej.
- To by się nawet zgadzało… Leczyłem kiedyś żołnierza - ciężkie zapalenie płuc. W najczarniejszej godzinie, kiedy obaj nie wiedzieliśmy, czy wojak dotrwa do ranka, zebrało mu się na spowiedzi. Opowiedział mi kilka ostatnich miesięcy życia, gdzie służył i kogo spotkał. Najstraszliwszym dla niego przeżyciem była służba przy inkwizycji. Mówił o kultystach Pana przemian, ale nie takich zwyczajnych o nie! Szczególnie okrutni, lubiący przesłuchiwać no i katować. Podobno jakiś nowy, jeszcze bardziej chory odłam… Więcej nie pamiętam z jego opowiadania. Przyznam szczerze nie słuchałem go dokładniej, bo mówił bez składu i ładu, więc sądziłem, że majaczy. Aberalt spojrzał na świeżo wykopany grób i dokończył: - Wojak doszedł jednak do siebie i podtrzymał to, co mówił tamtej nocy. Na dowód narysował mi znak - dokładnie ten sam znak jak ten tutaj, przestrzegając, że zwiastuje on kłopoty.
Aberalt zaczął pomagać pieśniarzowi w sprzątaniu izby, znów próbując znaleźć ukojenie w prostych czynnościach.
-Skoro pochowaliśmy nieboszczyka to nie chcę tu być ani minuty dłużej, niż jest to konieczne. Przeczekajmy śnieżycę i ruszajmy w drogę.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

czw paź 03, 2013 2:46 pm

Obrazek


Elke “Śnieżna niedźwiedzica”


Niedźwiedzica bynajmniej nie stała i nie czekała aż starszy krasnolud wykona całą pracę pomagała mu równie ciężko jak on sam pracował. Kiedy zakopali ciało skinęła jedynie z aprobatą głową. Ludzią trzeba było dziękować za wszystko i co chwila z nimi rozmawiać, jej towarzysz był krasnoludem widział aprobatę w jej oczach i nie trzeba było tu nic dodawać.

Kiedy weszli do środka pomogła w zabarykadowaniu drzwi, a potem pozamykała wszystkie okna, zasłoniła je również jakimś kocem aby światło nie prześwitywało za bardzo na zewnątrz. W tej zawierusze pewnie i tak nikt nie zobaczy ale nigdy nie można być zbyt ostrożnym. Kiedy już wszystko było gotowe zabrała się za przeszukiwanie pólek i szafek w poszukiwaniu czegokolwiek wartego wzięcia w dalszą drogę lub chociaż odrobiny prowiantu. Nie trwało to zbyt długo chata była w końcu mała.

Kiedy wreszcie usiadła przed ogniem na spokojnie wysłuchała opowieści towarzyszy, podczas gdy sama ostrzyła swój topór, i wyczyściła i sprawdziła zbroję.

- Cóż miejmy nadzieję, że nasz chłopak dotarł do stanicy zanim pojawili się tutaj kultyści. Inaczej z tego co słyszałam własny ojciec mógłby dzieciaka nie poznać. Mutacje jakie wywołuje są straszliwe a wasza rasa niestety jest jedną z najbardziej podatnych na mutacje.
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

pt paź 04, 2013 12:19 am

Długo nie musieli ustalać, co dalej. Wszak nie po to czyścili chatę, żeby teraz nocować pod gołym niebem w środku śnieżycy. Kompani prędko naznosili do środka jak najwięcej drewna, by nocą nikt nie musiał opuszczać chaty, gdyby brakło na opał. Unagroth szybko skorzystał z wielkiego zapasu i rozpalił ogień tak bardzo, że kompani mogli spokojnie pozbyć się grubych i niewygodnych, podróżnych kurtek. Szybko też pozdejmowali ciężkie i przemoczone buciory, wraz z onucami. Zanim pierwsi pokładli się spać, kompani zabarykadowali drzwi masywną i ciężką jak diabli szafą. Była solidna i szersza od futryny, to też nawet gdyby ktoś otworzyłby drzwi, nie dostałby się do wnętrza chaty na tyle szybko, by wykorzystać moment zaskoczenia. Po szybkim posiłku podzielili się na warty i położyli się do snu. Drewniana podłoga była twardsza od ziemi, na której dotychczas rozkładali swe śpiwory, lecz tej nocy nikt na to nie narzekał.

Wiatr wył niczym ranny wilk, od którego odwróciła się cała wataha. Zimny powiew z pod okiennic i drzwi dostawał się do wnętrza chaty co jakiś czas przypominając najemnikom na krótką chwilę, że nie są bezpieczni, a pogoda jest bezlitosna. Gdy pogasili latarnie, by oszczędzić oliwy, a jedynym źródłem światła stał się ogień w piecu, chata zrobiła się dziwnie nieprzyjazna. Każdy z najemników miał ciągle w głowie przygwożdżonego do ściany człeka a także narysowany jego własną krwią symbol mrocznego bóstwa na podłodze. W końcu jednak zmęczenie zwyciężyło. Pierwsza miała czuwać Elke, ostatni miał być jej rasowy kuzyn, zaś ludzie podzielili się między sobą wartami w środku nocy. Mimo iż godzina wcale nie była taka późna na dworze panowały wielkie ciemności. Tego wieczoru jakoś nikt nie miał zbyt wielkiej ochoty do rozmów ani bajania.

Obrazek


Hugo otwarł zaspane oczy, gdy Elke próbowała go dobudzić. Mógłby przysiąc, że dopiero co usnął. Jednak sprzeciwianie się na nic by się tu nie zdało. Otarł twarz dłońmi i wstał, by nie usnąć po chwili. Gdy mężczyzna w końcu na dobre się ocknął usiadł wygodnie na swym śpiworze pod oknem by lekkie muskanie zimnego wiatru po szyi nie pozwoliło mu usnąć. Od czasu do czasu dorzucił drewna do ognia. W końcu wycie wiatru ustało. Trubadur wstał by rozprostować nogi i odsunął skrawek koca, którym krasnoludzka wojowniczka zasłoniła okno. Niechlujnie zbita okiennica ujawniała na tyle wielki kawałek przestrzeni, że człek mógł spokojnie się rozejrzeć. Śnieżyca ustała. Wiatr również przestał wyć. Hugo spoglądał w las, który było widać przez szparę w okiennicy z dziwnym przeczuciem. Coś sprawiło, że poczuł ciarki na szyi. Błagał by ta noc już się skończyła...

Obrazek


-Dobra! Koniec tego dobrego!- krzyk Unagrotha zbudził wszystkich. Krasnolud na swej warcie nie dorzucał więcej drewna. Celowo pozwolił by temperatura w chatce spadła by kompani przypadkiem się nie pochorowali wychodząc na lodowate powietrze, na zewnątrz. Mimo iż noc spędzili w pełni bezpiecznie i dość spokojnie, każdy z nich wręcz z ulgą opuszczał próg domostwa. Tylko z politowaniem spoglądali na pożegnanie na pochówek nieznajomego człeka i ruszyli w dalszą drogę. Nocna zamieć przyniosła ochłodzenie a także śnieżny dywan na wysokość dobrej stopy, jeśli nie więcej. Mimo wszystko kompani niezłomnie parli do przodu. W stronę wyznaczonego celu.
Pogoda do końca dnia okazała się łaskawa. Miała taka być jeszcze jakiś czas. Od czasu do czasu robili krótką przerwę by dać odpocząć swoim strudzonym podróżą nogom i znów ruszali w drogę. Monotonia warta kilka brzęczących, złotych monet...

Obrazek


-Widzicie?- Rzucił Unagroth pokazując palcem skraj góry i unoszący się zza skał lekki dym, doskonale widoczny na tle ośnieżonego stoku góry. Do twierdzy dzieliło ich jeszcze kilka dni drogi. Teren robił się coraz bardziej nieprzyjazny. Od momentu, gdy opuścili chatę, minęły dwa dni. Dwa długie dni, nieustannego marszu na wschód. W końcu los postawił im na drodze kolejny, nieplanowany przystanek...
 
Awatar użytkownika
Qrchac
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 766
Rejestracja: wt gru 25, 2007 2:00 pm

pt paź 04, 2013 10:30 pm

Obrazek
Eryk von Rahentoff

Choć kolejne dni były męczące i monotonne, a przez ofiarę w chacie za każdym drzewem zdawało im się, że czai kultysta, Eryk nie narzekał. Nie było najgorzej i należało to potraktować jako kolejne wyzwanie, kolejne ćwiczenie. Tak właśnie powtarzał sobie cały czas, od czasu do czasu wpadał też w coś na modłę transu, gdzie jego świadomość traciła częściowo kontakt z rzeczywistością a umysł otwierał się na inne spektrum otaczającego ich świata.

Gdy zobaczyli dym zmarszczył brwii. W sumie mogli rzucić monetą, czy ten dym oznacza kłopoty, czy jakąś przyjazną duszę.
- Czy ktoś z was umiałby podejść tam niezauważenie i rzucić okiem czego możemy się spodziewać? Z drugiej strony jeśli ktoś ma tutaj jakieś nieczyste interesy to pewnie i tak ma czujki, które nas odkryły. Idziemy dalej jakby nigdy nic, czy jednak spróbujemy podejść tam niezauważeni?
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

sob paź 05, 2013 11:21 am

Aberalt Fisher

-Kto byłby tak głupi, by podróżować w taką pogodę? – powiedział przecierając ramiona i ręce. -Kultyści, najemnicy? A może panicz von Hreig? Nie podoba mi się to, ale musimy to sprawdzić!
Potem Aberalt zaczął nakreślać towarzyszom luźny plan działania – przynajmniej jego zarysy.

Jeżeli ktoś ma się skradać, to bez urazy do Krasnoludów – bardziej nadają się oni do bezpośredniego ataku niż szpiegowania. Dodatkowo w przypadku ich nakrycia, ich wygląd będzie prowokował do starcia – gdyby Aberalt w trakcie wyprawy spotkał nieznajomego Krasnoluda takiego jak Unagroth, bez zadawania pytań rzuciłby się do walki, albo do ucieczki w zależności od tego czy byłby w przewadze liczebnej.

Powinien pójść ktoś niepozorny, kto jednak będzie potrafił „dać w mordę”, by zwiększyć swoje szanse przeżycia gdyby został nakryty przez zwierzoludzi czy innych agresorów. Z kolei gdyby ktoś z nich został nakryty przez zwykłych podróżników, wówczas wystarczyłoby aby umiał przekonać tych ludzi do puszczenia go wolno, ewentualnie do wspólnego postoju w obozie.

Zdaniem Aberalta pójść powinien on albo Eryk, ponieważ oni najlepiej poradzą sobie w przypadku nakrycia. Co prawda Aberalt „dać w mordę” nie potrafi, ale gdyby natknął się na normalnych ludzi, to zapewne umiałby ich przekonać by puścili go bez szwanku. Z kolei Eryk chociaż niepozorny, ZNA PRZECIEŻ MAGIĘ i o ile dobrze ocenia swoje umiejętności fechtunku to powinien dać sobie radę potencjalnym zagrożeniem.

-Co o tym myślicie? I kto miałby iść? Ja czy Eryk? A może powinniśmy zejść we dwóch? Nikt normalny nie uwierzy, że zimą ktoś podróżuje samemu..
Aberalt czekając na wypowiedzi kompanów zaczął rozglądać się wokół, sprawdzając, czy przypadkiem sani nie są przez kogoś obserwowani.
Ostatnio zmieniony sob paź 05, 2013 11:23 am przez M.K., łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Qrchac
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 766
Rejestracja: wt gru 25, 2007 2:00 pm

sob paź 05, 2013 4:38 pm

Obrazek
Eryk von Rahentoff


-My.
Rzucił od niechcenia na pierwsze pytanie znachora, ale reszta dotycząca użycia go jako zwiadowcy ponownie wykroczyły poza jego możliwości poznawcze.
- Słucham? Jeśli ja ruszę na zwiad to równie dobrze możemy od razu wszyscy wyjść i się pokazać. Nie mam pojęcia o skradaniu się. Owszem w przeszukiwaniu i wypatrywaniu jestem dość przydatny ale nie w tym.
Kiwnął głową w kierunku dymu.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

sob paź 05, 2013 4:58 pm

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


- E tam skradanie. - rzekł. - Podejdziemy razem bliżej, tak na strzał z łuku. - Tu stary wojownik klepnął się po zawieszonej na plecach broni.
- Jeśli ci tam mają czujki albo sokoli wzrok, i tak nas wypatrzą. Jak nie, to podejdziemy na tyle blisko, by rzucić okiem. A jak pójdzie źle, w obu przypadkach jesteśmy kupą. Ale jak tam chcecie. Wasz nos i wasze gardło, jak chcecie ryzykować jednym lub drugim, Wasza wola. - Wojownik wzruszył obojętnie ramionami, czemu towarzyszył chrzęst zbroi.
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

sob paź 05, 2013 7:04 pm

Aberalt słysząc uwagę Eryka na temat podróżników zaśmiał się gorzko.
- No, ale żeby coś wypatrzeć musimy się jakoś zbliżyć. Chyba że potrafisz wszystko dojrzeć stąd, wtedy nie ma problemu.

Po wysłuchaniu słów zabójcy odpowiedział:
- A co jeżeli natrafimy na bandę zwierzoludzi? Wystawimy im się wszyscy jak na talerzu. Ilu wtedy zdołasz ubić? Pięciu? Siedmiu? Nawet gdybyśmy wygrali starcie, to pamiętajmy, że musimy dotrzeć do twierdzy. Tak, jak potrafię leczyć, ale cudotwórcą nie jestem i pełnego zdrowia nie przywrócę.


Zwrócił się jeszcze z pytaniem do Elke - być może jako najemniczka miała już jakieś doświadczenia i umiejętności taktyczne, które byłyby pomocne:
-A co ty sądzisz Niedźwiedzico?
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

sob paź 05, 2013 10:36 pm

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


- HA! Masz rację. Idź więc. Jeśli to będą zwierzoludzie, to ostrzegą nas twoje krzyki. - Wojownik był widocznie rozbawiony.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

ndz paź 06, 2013 3:06 pm

Obrazek


Elke “Śnieżna niedźwiedzica”


Elke przez chwile sie zastanawiala co zrobic w koncu odpowiedziala.

- Jezeli ktos z was potrafi poruszac sie szybko I cicho niech idzie przodem my ruszymy powoli za nim tak by w razie zasadzki nie musial daleko uciekac. Jezeli jednak nikt z was nie czuje sie na silach nie ma co glupio ryzykowac.

Potem jakby sobie cos przypomniala odezwala sie raz jeszcze.

- I prosze cie nie generalizuj nas. Rasa nie jest szablonem nie kazdy elf jest wyborowym strzelcem I nie kazdy krasnolud jest twardy I silny. Podobnie pewnego dnia spotkasz elfa o sile daleko od odbiegajacej od tego czego sie spodziewasz, jak I krasnoluda o zwinnosci mogacej zawstydzic nie jednego ludzkiego cyrkowca. Patrzenie na rasy przez pryzmat stereotypow sprawia ze przestajesz sie przygotowywac na niespodziewane i ktoregos dnia taki brak przygotowania moze kosztowac cie zycie. A co gorsza moze byc smiertelny dla nas wszystkich jezeli dalej bedziemy podrozowac razem.
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

ndz paź 06, 2013 10:04 pm

Aberalt Fisher

Aberalt słysząc uwagę Zabójcy głośno przełknął ślinę -Ale chyba nie zostawicie mnie samego, co?

Po krótkiej rozmowie udało się ustalić, że towarzysze nie puszczą Aberalta zupełnie samego i w razie kłopotów będą ubezpieczać jego odwrót. Mimo to znachor miał nadzieję, że ta druga część planu nie będzie miała zastosowania.

Wysłuchał też zdania Niedźwiedzicy i uśmiechnął się w duchu. Z jednej strony przestrzegała go przed traktowaniem przedstawicieli ras stereotypowo, z drugiej natomiast, tak jak rasowy Krasnolud musiała zakwestionować jego zdanie pokazując w ten sposób, że czego my - ludzie byśmy nie zrobili, to i tak będzie to za mało względem ich DOSKONAŁEJ rasy. Mimo to, słowa Elke kryły w sobie sporą garść prawdy. Był ciekaw czy źródłem tych mądrości była tradycja jej rasy, czy może doświadczenie jej długiego życia. Teraz jednak w obliczu zadania do wykonania, nie było czasu by zadawać tego typu pytania.

Ruszyli do akcji.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

pn paź 07, 2013 1:00 pm

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


- No to zależy. - odparł całkiem poważnie krasnolud na pytanie czy zostawią Aberalt 'a samego. - Mianowicie od ilości wspomnianych przeciwników. - wojownik wlepił swe drżące przekrwione oko w człowieka.

a potem roześmiał się głośno. - Ludzie, na żartach się nie znają. - i klepnął człowieka nieco zbyt entuzjastycznie w plecy. - nie martw się, nie dam ci tam skonać. No... a jak się nie uda, obiecuję ci, że cię pomszczę! - dodał z emfazą.

Potem przygotował się do walki. Sprawdził rynsztunek, topór, tarczę, oszczepy i łuk. Na razie, wyciągnął ten ostatni i nałożył krótką ale za to grubą strzałę na cięciwę. Przechylił głowę raz w lewo raz w prawo, aż strzeliły kręgi z głośnym nieprzyjemnym chrupnięciem. - O tak. Od nieróbstwa całkiem zesztywniałem. - Potem splunął sobie pod buty i rzekł ochoczo. - Ruszamy!.
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

wt paź 08, 2013 2:59 pm

Drużyna, szybko uzgodniła w tym wypadku podział obowiązków. Zwiadem, jeśli można to tak było nazwać zajął się Aberalt, zaś reszta drużyny zajmowała się ubezpieczaniem swego zwiadowcy. Unagroth aż palił się do tego, by rozpłatać jakiegoś mutanta. Hugo natomiast wręcz przeciwnie. Modlił się tylko, by ognisko okazało się pozostałością po obozie jakiegoś podróżnika, który zwyczajnie zapomniał po sobie posprzątać...
Aberalt spojrzał za siebie. Towarzysze faktycznie byli gotowi na choćby najmniejszy znak rzucić mu się na pomoc. To w pewnym sensie było dość pocieszające, jakby nie patrzeć. Ruszył przed siebie w stronę sporej skały, zza której unosił się dym. Śnieg po stopami skrzypiał niemiłosiernie zdradzając jego obecność, lecz on miał nadzieję, że obozowicze (jeśli jacyś są) nie dosłyszą zbliżającego się znachora.

Mężczyzna dotarł do skały i oparł się o nią plecami. Był dosłownie kilka kroków od potencjalnych wrogów. Spojrzał na towarzyszy. Ci nadal trwali na posterunku. Mężczyzna wsłuchiwał się jak tylko mógł. Nie słyszał niczyich ruchów, natomiast bicie swego serca już owszem. Wziął głęboki wdech i ruszył powoli w celu okrążenia wielkiej skały. W końcu wychylił głowę by spojrzeć w stronę obozowiska. Dostrzegł dogasające ognisko, w którym już nie było tak po prawdzie ognia, a same rozżarzone kawałki drewna.
"Jeszcze trochę" pomyślał i wychylił się nieco bardziej. Dostrzegł skalną półkę na wysokości półtora metra od ziemi, pod nim zaś opatuloną, śpiącą kobietę. Zdziwił się jak nigdy, wszak to był ostatni widok, którego mógłby się tutaj spodziewać.

Była nie brzydka, choć z pewnością podróżując nie miała czasu o siebie dbać. Miała zaniedbane, roskosmane i tłuste włosy. Jej czoło było prowizorycznie opatrzone kawałkiem materiału pewnie z ubrania. Bandaż był zakrwawiony i brudny. Już z daleka Aberalt widział, że ktoś kto opatrywał kobietę kompletnie się na tym nie znał.
W końcu człek wychylił się jeszcze bardziej i dostrzegł, że śpiąca kobieta była jedyną osobą w obozie.
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

wt paź 08, 2013 6:41 pm

Aberalt Fisher

Aberalt ostrożnie wycofał się za skałę. Rękoma dał znać towarzyszom, że jest bezpiecznie i przywołał ich do siebie. Sam także ruszył w kierunku swoich towarzyszy starając się wycofać równie cicho jak przyszedł. Może była tam tylko jedna dziewucha, a może nie? Absolutnej pewności na pewno nie miał, a nie będzie ryzykował swojej głowy w pojedynkę. Co innego z kompanami.

Gdy zrównał się z kompanami szeptem zdał „raport”:
-Dostrzegłem tylko kobietę. Widać, że sporo przeszła i chyba potrzebuje pomocy lekarskiej. Niby to nie nasza sprawa, ale nie godzi się tak nikogo zostawiać. Powinniśmy do niej iść. Raczej nie powinna być niebezpieczna.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

wt paź 08, 2013 11:31 pm

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


Stary zabijaka przyglądał się wydelegowanemu na ochotnika człowiekowi. Równocześnie bacznie przeczesywał otoczenie. Ale nie, zdawało się, iż nic na nich nie czyhało.

Gdy Aberalt wrócił i zdał im raport, Unagroth odchrząknął. - I pewno masz nadzieję, że z wdzięczności da ci nieco podupczyć, co chłopcze? - krasnolud klepnął człowieka w ramię. - No chodźmy już przyjrzeć się tej twojej narzeczonej. - rzekł stanowczo i ruszył do przodu. Nie oglądał się za siebie, ale był przekonany, że reszta podąża za nim. W marszu schował łuk i uzbroił się w tarczę i topór.
Drużyna obeszła wspólnie głaz. Sprawdzając ponownie, wspólnymi siłami otoczenie. Niewiasta w potrzebie... klasyczna przynęta... czyż nie tak? Cóż. Może i tak, a może jednak nie tym razem?
Unagroth stanął nad dziewczyną i trącił ją lekko ciężkim buciorem w podeszwę. - Pobudka księżniczko..
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 09, 2013 12:39 am

Hugo Kochman - drobny, szczuply muzyk



Hugo byl cichy i markotny caly ranek. Widac bylo, ze wczorajsze znalezisko poruszylo go znacznie i wytracilo z rownowagi. Gdy jednak wstali wszyscy razem cali i zdrowi zaczal zywic nadzieje, ze jakos moze wytrwaja. W koncu bohaterowie wielu powiesci nie z takich opresji sie wymykali.


Jego ponowna ciekwosc swiata rozbudzila krasnoludzka dziewczyna. Bard musial uznac, ze jest pod wrazeniem. Kompletnie nie spodziewal sie po "zwyklej najemniczce" takiego skladnego wyrazania sie oraz gornolotnych mysli. Zaciekawiony podszedl do niej i zapytal ja - Masz panno Elke niezwykly sposob wyrazania sie. Czy mozesz mi powiedziec gdzie sie tak nauczylas pieknie prawic? - byl autentycznie ciekaw. Nie byl pewny czy do imperialnych uniwersytetow przyjmuja innorasowcow a moze krasnoludy mialy jakies wlasne? Ta podroz po raz kolejny udowadniala mu, ze moze odkryc niesamowita innosci i wielobarwnosc swiata chocby przez rozmowe z towarzyszami podrozy. A potem to opisac i zostac slawnym.


Gdy padlo stwierdzenie o dymie z ogniska a potem jeszcze zaczely sie jakies dziwne wypytywania kto móglby to pójsc i sprawdzic Hugo pilnie staral sie zrobic niewidzialny a przynajmniej niezauwazalny. Gdy zglosil sie znachor odczul zdecydowana ulge. Jednak gdy tamten samotnie zaczal znikac z przodu posrod drzew zrobilo mu sie niewyraznie. Obiecal sobie, ze gdyby Aberaltowi cos sie jednak stalo to poswieci mu jakis zgrabny kuplecik tudziez moze epitafium. Jak sam przezyje i bedzie mial czas.


Gdy znachor wrocil caly i zdrowy a do tego z wiesciami o spiacej kobiecie Hugo znacznie sie ozywil. Samotna kobieta na pewno nie bedzie tak grozna jak na ten przyklad stado orków. - Ooo... Samotna nieznajoma? Hm... A ladna? Powinna byc ladna skoro jest samotna podrozna. I powinna nas poprosic o pomoc. A potem w ostatniej zwrotce okaze sie ze to ksiezniczka i wynagrodzi nas, swoich wybawcow... - mowil nie bwardzo wiadomo do kogo i tonem takim, ze nie mozna bylo miec pewnosci czy zartuje, kpi czy mówi zupelnie powaznie.


Gdy zblizali sie do obozowiska podroznej Hugo jednak na wszelki wypadek trzymal sie w rozsadnej odleglosci za plecami krasnoludów. Poczekal co wyniknie z budzenia obcej. Na wszelki wypadek rozgladal sie dookola. Nie chcial by nagle cos mu wsykoczylo na plecy. Tkniety ta mysla zaczal rozgladac sie po koronach pobliskich drzew szukajac jakiejs przemyslnie ukrytej pulapki lub zasadzki. Na razie sytuacja nie wygladala groznie, jesli na serio zaczna rozmawiac mogl sie wtracic ale na razie wolal dac pole do popisu dzielniejszym od siebie.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 09, 2013 1:56 am

Obrazek


Elke “Śnieżna niedźwiedzica”


Na pytanie barda odpowiedziała.

- Nie każdy z nas urodził się najemnikiem. Jak już mówiłam patrzenia na innych przez stereotypy bywa często mylące. Kiedyś mojej rodzinie dobrze się powodziło, a ja nie musiała tułać się po szlaku, cóż czasy się zmieniły. A teraz nie za bardzo mamy czas na rozmowy.

Kobieta skrzywiła się z niesmakiem, na uwagę krasnoluda o wdzięczności i dupczeniu. Przez chwilę wyglądała jakby miała coś powiedzieć ale w końcu zmieniła zdanie i rzuciła jedynie krótko - Chodźmy!

Podobnie jak jej rodak odłożyła broń strzelecką i ruszyła trzymając w rekach tarcze i topór. Kiedy krasnolud podszedł trącić kobietę stopą, sama zatrzymała się kilkanaście metrów od nich uważnie oglądając okolicę, w każdej chwili gotowa do starcia. Kobieta była ranna, na pierwszy rzut oka, wyglądało na to, że ktoś ją napadł, krasnoludzce nie podobało jej się to, że pomimo takich doświadczeń tak tak bezmyślnie zostawiła rozpalone ognisko.
 
Awatar użytkownika
Qrchac
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 766
Rejestracja: wt gru 25, 2007 2:00 pm

śr paź 09, 2013 11:35 am

Obrazek
Eryk von Rahentoff


Uśmiechnął się słowa znachora, przynajmniej na ostatnie stwierdzenie.
- Pokarz mi proszę kobietę, która nie jest niebezpieczna, a będę mógł paść trupem wiedząc, że widziałem już wszystko.
Potem odezwał się krasnolud a na ustach Eryka pojawił się niesmak.
- Mości Unagrothie, prosiłbym zachowywać takie uwagi dla siebie. To nie przystoi i nie wiem kogo bardziej obraża: Aberalta posądzając go o złe intencje, czy tą niewiastę sugerując, że jest panną lekkich obyczajów.
Dezaprobata w jego głosie była aż nazbyt wyraźna. Na komentarz barda tylko westchnął w duchu i z trudem powstrzymał się przed przewróceniem oczyma. Z każdym dniem ta kompania zaskakiwała go bardziej i sam nie wiedział, czy pozytywnie, czy nie. Przymknął oczy, wziął głębszy oddech i ponownie sprawdził otaczające ich wiatry magii. Po tym ruszył za krasnoludem, jednak obserwował bacznie otocznie i nie zbliżał się do dziewczyny podejrzewając, że jej reakcja na tak "subtelną" pobudkę może nie należeć do najspokojniejszych.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 09, 2013 12:42 pm

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


- E tam. - machną toporkiem. [i] - Nie bądź tak wrażliwy. Panienka z ciebie czy co? Aberalt wie, żen jeno żartował. - rzekł, nie robiąc sobie nic z reprymendy.
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 09, 2013 12:59 pm

Słowa Eryka w stronę Unagrotha, nieco zbiły z tropu krasnoludzkiego wojownika. Przez chwilę nie wiedział, że człek postradał zmysły, czy też zachorował od zimna i to gorączka sprawiła, że odezwał się do brodatego wojaka w taki sposób. Wszak khazad tylko żartował. Miała włosy w kolorze dojrzałeś wiśni, sięgające połowy wysokości łopatek. Twarz jej była ładna i wskazywała na dość młody wiek, lecz trudy podróży i zaschnięta krew sprawiły, że teraz wyglądała niezbyt powabnie, lecz gdyby doprowadzić ją do ładu i odziać porządnie, kto wie...
-Christoff! Christoff!- wydukała przez popękane i zaschnięte od gorączki usta. Jej mętny wzrok krążył po twarzach kompanów, lecz nie zdawała się być zdziwiona.
-Christoff! Uciekaj! Christoff! Gdzie Tondrill, gdzie Alex? Christoff uciekajcie, oni tu są gdzieś.- mówiła resztką sił spoglądając to na Unagrotha, to na Aberalta. Nie trzeba było być znachorem, by stwierdzić wysoką gorączkę. Kompani wiedzieli, że pozostawienie niewiasty w tym miejscu samej doprowadzi do jej śmierci i to nierychło. Z drugiej jednak strony, mieli świadomość, że gdyby zostali z nią, ich prawdziwy cel będzie musiał zaczekać, a to już nie było dobrym pomysłem. -Christoff, widziałam kruka. Na ścianie... Czarny ptak... Na ścianie. Wystrzegaj się...- wydukała jeszcze, po czym straciła przytomność i kontakt ze światem.

Obrazek
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 09, 2013 1:15 pm

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


- I masz tu babo placek... - żachnął się niezadowolony Unagroth. splunął w bok i podrapał się toporem tuż pod krawędzią hełmu, nad swym paskudnym okiem. Nawet on zrozumiał, że nie postawią tej dziewki szybko na nogi. - Kruki na ścianę, kurwa jego mać... - mamrotał pod nosem.
- Aberalt, to zdaje się twoja działka? Sprawdź czy wyżyje... - wojownik zagryzł szczęki aż coś chrupnęło. - Trzeba było nalegać na osiołka... - mamrotał odchodząc na bok, sprawdzić okolicę i obóz. gdybając nad brakującym osiołkiem, na którym mogli by transportować, za pewne dobijając ją przy tej okazji, ranną dziewczynę... A tu przyjdzie im ją zostawić lub bawić się w opiekunkę... albo rozdzielić się. Ale żadna opcja nie była miła krasnoludowi.
Wojownik sprawdził obóz, dziewczyna wspominała imiona kompanów, więc nie była całkiem sama. Chciał sprawdzić, czy przedmioty w obozie również sugerowały, iż było ich tu więcej, czy może tylko ta nieszczęsna dziewucha.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 09, 2013 1:30 pm

Obrazek


Elke “Śnieżna niedźwiedzica”


Elke nie była zadowolona z tego w jakim stanie jest kobieta, nie wróżyło jej to najlepiej i było prawdopodobne, że dziewczyna umrze nawet pomimo ich starań. Wątpiła jednak w to by jej towarzysze zgodzili się po prostu skrócić jej cierpienia. Z drugiej strony po wojnie populacja została tak mocno przetrzebiona, że każde życie było na wagę złota i nie godziło się zostawić kobiety na pewną śmierć.

Krasnoludka podeszła do ogniska i zasypała je śniegiem, jeżeli oni wypatrzyli dym to i ktoś o mniej przyjaznych zamiarach mógł zmierzać w tym samym kierunku.

- Ktoś ją opatrzył i raczej mało prawdopodobne, żeby sama nazbierała chrustu i rozpaliła ogień. Możliwe, że jej towarzysze kręcą się w okolicy, możliwe też, że zostawili ją uznając, że już jej nie pomogą i ruszyli dalej. Tak czy inaczej musimy mieć się na baczności widok zbrojnych może sprawić, że nie dadzą nam szansy na wyjaśnienie.

Kiedy skończyła z ogniskiem uważnie przyglądnęła się kobiecie i jej ekwipunkowi, chciała ustalić kim jest lub czym się trudniła.

- Dasz radę coś dla niej zrobić? - zapytała znachora.
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 09, 2013 8:01 pm

Aberalt Fisher

-W porządku dajcie mi odrobinę miejsca - powiedział znachor zdejmując plecak i kucając nad dziewczyną - Zobaczymy, czy uda mi się pogorszyć jej stan. He! He!

Zdaniem jego matki, podstawą leczenia była opieka nad chorym. Operacje, bandaże, czy nawet lekarstwa też były ważne, ale najważniejszy był sam akt opieki. Poświęcanie własnego czasu, wspieranie chorego w podstawowych czynnościach, w końcu wspólna rozmowa i modlitwa w intencji chorego. Zwykli ludzie nawet nie zdawali sobie sprawy, że człowiek potrafi wyleczyć się sam z większości chorób - wystarczy mu tylko zapewnić ku temu warunki. Ta magia drzemie w każdym z nas, ale nie każdy o tym wiedział.

Dziewczyna była jednak chora i nieprzytomna, więc nie musiał być aż nadto czuły. Zbadał pobieżnie chorą sprawdzając, czy nie ma innych obrażeń niewidocznych na pierwszy rzut oka. Starał się (o ile było to możliwe) nie zaglądać pod ubranie kobiety - było wystarczająco zimno, a krasnolud i tak miał szerokie pole do swoich „specyficznych” dowcipów, więc nie chciał dawać jeszcze większych sposobności. Przygotował bandaże i gorzałkę, a następnie odkaził oraz porządnie opatrzył wszystkie rany jakie znalazł. Nie był zadowolony z tego, że jego zdolności są potrzebne, ale dzięki bogom! Przynajmniej nieszczęście ominęło jego samego, a to już coś.

Więcej roboty przy chorej nie miał. Opatrując rany próbował domyślić sie co mogło być ich przyczyną. Po wszystkim wmusił w chorą odrobinę wody wymieszanej z gorzałką i podstawił jej pod nos coś do jedzenia, coś o silnym zapachu co zachęcałoby do odzyskania przytomności.
- Mam nadzieję, że to jedzenie się nie zmarnuje i dziewucha nam tu nie umrze. Wystarczy, że w trakcie tej wyprawy pochowaliśmy już jednego człowieka - powiedział ni to do siebie ni to do towarzyszy - Znaleźliście coś ciekawego?
 
Awatar użytkownika
Qrchac
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 766
Rejestracja: wt gru 25, 2007 2:00 pm

czw paź 10, 2013 2:26 pm

Obrazek
Eryk von Rahentoff


W tym momencie mag nie mógł zrobić zupełni nic, poza przyglądaniem się lub pilnowaniem pleców kompanów. Zaczął rozglądać się po obozowisku szukając dodatkowych informacji o tym kogo znaleźli i czy ktoś z nią był.
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

czw paź 10, 2013 11:00 pm

Aberalt Fisher

-Coście tak zamilkli, co? Udało wam się coś znaleźć? - Aberalt rozejrzał się po towarzyszach.

- A jeżeli już pytacie o dziewczynę, to jakby to ujął nasz towarzysz - w tym miejscu wskazał na Unagrotha - „Mamy niezłą sraczkę”. Jeżeli ona ma przeżyć, oczywiste jest, że nie może tutaj zostać. Ma gorączkę, ale tutaj nie jestem w stanie sprawdzić, czy to wina choroby, czy zakażenia, które być może rozwija się z rany na jej ramieniu… Gdyby udało nam się ją doprowadzić do twierdzy wówczas ma duże szanse na przeżycie.

Zbliżył się do towarzyszy i na wypadek, gdyby kobieta miała jednak jakąś świadomość powiedział cicho, by ta nie mogła ich dosłyszeć:
- Z jej słów wynika, że było ich przynajmniej czworo. Myślicie, że mogą wrócić do obozowiska? Teoretycznie moglibyśmy tutaj na nich poczekać kilka godzin, ale nie ukrywam, że każda z nich negatywnie odbije się na zdrowiu dziewczyny. Ja w tych warunkach będę mógł jedynie podtrzymać jej stan, a w najgorszym wypadku… ukrócić jej cierpienie.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

pt paź 11, 2013 2:21 pm

Hugo Kochman - drobny, szczuply muzyk



Hugo dzielnie i meznie wspieral swoich towarzyszy w trakcie przeszukiwania obozowiska kobiety. Z tylnych rzedów. Zblizyl sie gdy wszystko wskazywalo, ze do walki ani zasadzki chyba nie dojdzie a poza tym samotna podrózna wzbudzila jego ciekawosc. Podszedl blizej akurat gdy tamta wyrzucila z siebie swoja urywana i gwaltowna opowiesc. Wszystko jak do tej pory pasowalo do schematu porzadnej opowiesci, byla piekna nienajoma w opreski, ktora zgodnie ze swoja rola urwala opowiesc w kulminacyjnym momencie. Zapewne chodzilo jej o znalezienie jej przyjaciól moze nawet jeden z nich byl jej kochankiem albo narzeczonym chociaz.


Dumal tak sobie spokojnie zastanawiajac sie jak wplesc nowa nieznajoma w swoja opowiesc jaka planowal. Na razie uznal, ze przy tak ubogiej wypowiedzi moze na razie jej przyznac jedynie poboczna role. I trzeba jej wymyslic jakies imie. Najlepiej jakies tajemnicze i egzotyczne zeby latwo wpadalo w ucho. Niejako "wrocil na ziemie" gdy towarzysze rozprawiali o losie obcej kobiety. Bard wiec postanowil wtracic swoje trzy pensy.


- Pragnalbym zauwazyc, ze nie godzi sie tu nikogo zostawiac w takiej opresji, w taka pogode i w takiej dziczy. Nalegalbym bysmy ja zabrali. Jesli udaloby nam sie ja dotransportowac do straznicy to tam by sie nia chyba zajeli. W okolicy i tak chyba nie ma gdzie ja zabrac chyba zebysmy sie wrocili do miasta co wydaje mi sie nie wskazane. - popatrzyl na wszystkich po czym zasepil sie wpatrujac sie w niewiadomy punkt gdzies na odleglych zboczach gór. W koncu podszedl do znachora i jego pacjentki i glownie jej przyjrzal sie uwaznie. Uznal, ze skoro ma bron musi byc pewnie jakas wojowniczka albo przynajmniej awanturnica. Gdyby byla w pelni sil mogla stanowic niezle wsparcie. Albo zagrozenie. Przynajmniej jesli chodzilo o jego wlasny poziom.


- Wiecie... Tak sobie mysle... Jeden z jej towarzyszy mógl byc tym cosmy go znalezli w chacie... Mogli spotkac tych heretykow i zaprzancow, oby ich milosciwy Sigmar albo jakis chyzy topor dopadl... - gdy wspomnial o toporze dziwnym zbiegiem okolicznosci jego wzrok powedrowal ku broni krasnoluda. - Oni byli tu niedawno i niedaleko i ona tutaj musi byc od niedawna. Hm... Panie Aberalcie czy moze pan stwierdzic jak dawno temu tak oberwala? - wydawalo mu sie ze ktos w takim stanie albo szedl dosc dlugo zanim padl ale nie byl pewny jak bardzo. Znachor na pewno znal sie na tym lepiej od niego.


Znow zamilkl na dluzsza chwile zastanawiajac sie nad tym wszystkim. Macily go pewne niepokojace wnioski. W koncu zdecydowal sie jednak powiedziec o nich na glos. - Wiecie... Tak sobie mysle... Tu przeciez nic w okolicy nie ma. To pustkowie i dzicz. Skad ona sie tu wziela? I ci jej zaginieni towarzysze? Wlasciwie mogla chyba przyjsc tylko z miasta. Albo z tej warowni do ktorej idziemy. Moze ktos tam ja tak urzadzil? Albo po drodze? W koncu cos sie stalo z synem hrabiego a wlasciwie tez wedrowal ta droga. Moze ja spotkalo to samo co jego? - tak naprawde wlasnie rozbudzona fantazja nasuwala mu cale mnostwo opcji, mozliwosci i sekwencji. Jego wycwiczony w snuciu barwnych opowiesci umysl z braku danych praktycznie na biezaco uzupelnial braki wlasnymi imaginacjami. Opowiesc musiala sie przeciez toczyc.
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

pt paź 11, 2013 9:47 pm

Aberalt Fisher

-Rana na ramieniu wygląda paskudnie. Może dopiero zaczyna się zabliźniać, a może zdało się zakażenie. Trudno powiedzieć.

Aberalt zaczął rozglądać się za jakimiś stosownie długimi gałęziami, które mogłyby posłużyć za nosze. Gdyby tak odpowiednio umiejętnie uwiązać z kocem, wówczas mogliby ją spokojnie nieść w cztery osoby. Dwie osoby mogłyby ewentualnie ją ciągnąć za sobą.

- W sumie jest ona jedynym źródłem informacji o tym, co może tutaj grasować. Osobiście wolałbym dowiedzieć się tego od niej, niż przekonywać się na własnej skórze.

Znachor rozejrzał się jeszcze po resztkach obozowiska.
- Jeżeli jej towarzysze są gdzieś w pobliżu, a my ją mamy stąd zabrać, to powinniśmy zostawić im jakiś znak. Nie wiem co… Cokolwiek, żeby wiedzieli że wzięli ją porządni ludzie mający bogów w sercach, a nie jakieś bezbożne ścierwo. Moglibyśmy też zostawić wskazówkę co do naszego celu, ale boję się, że gdyby odnalazł ją ktokolwiek inny, to może ona również sprowadzić na nas kłopoty.

Znachor przyciągnął do kompanów jedną z gałęzi, po czym spytał Niedźwiedzicy, czy w ekwipunku kobiety znalazłoby się jakiś dodatkowy koc, aby zrobić prowizoryczne nosze.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość