Eryk von Rahentoff
Wzmianka o koniach, najpierw stwierdzenie znachora a później pytania barda, lekko zbiło go z tropu i w pierwszym odruchu potraktował je jako żart. Widząc jednak ich powagę musiał zrewidować swoją opinię. Wypowiedź Aberalta ponownie zrzucił na karb jego niezbyt lotnego umysłu. Jak mawiał jego mistrz: mądrość nie zawsze idzie w parze z inteligencją. Bo to, że ten w jakiś sposób takową posiadał nie wątpił inaczej nie zajmowałby się leczeniem ran, a może to po prostu brak edukacji? Będzie musiał przemyśleć to w czasie drogi, akurat czasu na myślenie mieli aż zanadto.
Co zaś tyczyło się barda to było raczej oczywiste. Bajarze już tak mają i nic ponad to poradzić nie można.
- Magiczne konie nic nie jedzą, ale i jeździć na nich nie sposób, bo to iluzja. Nawet najwięksi z pośród arcymagów, zarówno ludzkich jak i elfich, podróżują jak reszta z nas. Nie można przenosić się magicznie z miejsca na miejsce czy tworzyć żywych istot. Z resztą nawet gdyby można było tak robić mało, kiedy decydowano by się na to. Im potężniejsze zaklęcie jest użyte tym większe wiąże się z tym niebezpieczeństwo dla maga.
I dla jego otoczenia, ale tego nie musieli już wiedzieć. Wystarczająco wiele różnego rodzaju przesądów krążyło wokół magów i magii. Wolał nie dawać bajarzom kolejnej amunicji.
Z ciekawością przyjrzał się pozorowanej walce, na ile potrafił oceniając umiejętności dwójki krasnoludów. Na propozycję Niedźwiedzicy lekko się uśmiechnął i pokręcił głową.
- Dziękuję za propozycję, ale mi nie będzie to potrzebne. Podstawy fechtunku znam i to mi wystarczy a i jak przyłożyć kosturem też wiem. Poza tym raczej nie zdaję się na siłę fizyczną.
Gdy ruszyli w drogę przez większość czasu myślał ich sytuacji oraz towarzystwie w jakim przyszło mu przebywać. Ta kompania mogła okazać się naprawdę ciekawa i pozwolić mu kilka ciekawych podróży i zleceń wymagających od niego nieustanych ćwiczeń swoich umiejętności, a przez to ich zwiększania.
Opady śniegu przywitał lekkim mruknięciem dezaprobaty. Pogoda nie ułatwi im poszukiwań, ale jakoś będą musieli to przełknąć. Miał nadzieję, że to tylko chwilowe załamanie pogody rano wszystko będzie już w jak najlepszym porządku. Widok domku nawet go ucieszył, w końcu mieli jakieś miejsce, które osłoni ich od tego diabelnego wiatru. Nie, żeby był magiem ognia ale i tak nie lubił zimna. Za to scena kaźni jaki zastali w domu mocno momentalnie postawiła go w stan gotowości. Chyba właśnie odkryli źródło dźwięków, które słyszała Elke dwie noce temu. Przynajmniej miał taką nadzieję, że minęło tyle czasu oprawcy nie czekają tutaj na innych podróżnych.
Rozejrzał się dookoła i zaczął przeszukiwać pomieszczenie choć nie było tego wiele to i tak lepsze to niż nic, a dla tego biedaka i tak nie są w stanie zrobić nic więcej. Zostało jeszcze tylko jedno do zrobienia, choć wątpił aby był w stanie coś wykryć. Przymknął delikatnie oczy i zaczął skupiać się na otaczających go wiatrach magii szukając jakichkolwiek zakłóceń w ich przepływie.