Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

sob paź 12, 2013 1:13 am

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


- Oj, nie godzi, nie godzi... - powtórzył słowa barda, ale jakoś tak posępnie i bez entuzjazmu. - Sraczka i wrzody! trzeba było skraść choć gdzieś tego osiołka! - podjął starą za śpiewkę równie stary krasnolud.
Potem odszedł na bok, rozsupłał spodnie i... puścił żółty strumień na bieluśki śnieg. Pogwizdując wesoło ulżył, jeśli nie sumieniu, to co najmniej swemu pęcherzowi. - Kuźwa, za długie mam imię... skomentował niewiadomo co...

Unagroth wrócił akurat, by dosłyszeć ostatnią część opowieści barda. - A jak się ten nasz panicz nazywał? - rzekł zakłopotany. - Nie czasem jakoś tak jak dziewka mówiła? - zasępił się. najwidoczniej te rany na głowie jednak pozostawiły po sobie jakieś skutki uboczne w postaci dziurawej pamięci.
- E, jatko tam? w sensie tam w warowni mieli ją tak urządzić? hmm, a doszłaby w tym stanie aż tu? no i czemu swoi mieli by ją siec? - Krasnal najwidoczniej nie nadążał za tokiem myślenia barda.

- Znak... tak to dobry pomysł. A żę możliwości dokąd się udamy są i tak jeno dwie, nie trzeba zostawiać wskazówek dokąd się wybieramy. A zresztą... - Tu krasnolud spojrzał pod nogi. - Śniegu dużo... śladów narobimy aż się patrzy!

- Dobra, zbudujmy te nosze i w drogę, bo przymarzam do ziemi. - oznajmił i rozejrzał się dookoła. Jeśli w pobliżu znalazłoby się jakieś drzewko... mógłby je ściąć i wyszły by zgrabne nosze. Nie bardzo wypadało używać wojenny topór do tak przyziemnych czynności, ale w końcu to dla szczytnego celu, no i po prawdzie, gorsze rzeczy się wyczyniało...
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

sob paź 12, 2013 1:37 pm

Aberalt Fisher

-Zbierzmy najpotrzebniejsze rzeczy z jej ekwipunku. Zaraz wam pomogę z tymi noszami. Dajcie mi tylko chwilkę… - znachor wyciągnął sztylet i zaczął skubać w skale. Siłował się z tym kilka dobrych minut, aż się cały zgrzał, a ostrze się stępiło. Cóż, gdy zatrzymają się na postój będzie musiał wziąć osełkę i naostrzyć sztylet z powrotem.

- Gotowe! - powiedział i spojrzał na efekt swojej pracy. W skale wydłubał zarys komety z dwoma ogonami wielkości pięści Unagrotha. Jeżeli ktokolwiek zjawi się tu po dziewczynę będzie wiedział, że zajęli się nią porządni ludzie.

Gdy skończył podszedł do swoich towarzyszy, aby pomóc im w przygotowywaniu noszy, aczkolwiek udział aż tylu osób nie był potrzebny.
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

ndz paź 13, 2013 4:50 pm

Decyzja zapadła jednogłośnie. Nikt nie proponował zostawić kobiety, ani też ukrócić jej cierpienia. Kompani szybko podjęli działania i w ciągu niedługiego czasu skonstruowali prowizoryczne nosze dla niewiasty. Ciągnięcie jej po śniegu było rozwiązaniem dobrym, lecz mimo wszystko straszliwie męczącym. Kompani co chwila zmieniali się w niewdzięcznej roli "woła pociągowego". Losowo wybrali kolejność, a następnie by nie stracić zbyt wiele czasu ruszyli w drogę. Aberalt co chwila doglądał kobiety, z wyjątkiem momentów, kiedy to on ciągnął nosze po śniegu. Jej stan się nie zmieniał. Nie było ani lepiej ani też na szczęście gorzej. Gorączka zdawała się nie rosnąć, lecz było dopiero południe, a nawet osoby nie znające się na medycynie wiedziały, że najgorzej z gorączką bywało rankiem i wieczorem. Dzień minął błyskawicznie. Jak do tej pory, nie mieli w czasie podróży zbyt wielu sił na rozmowy i integrację, teraz ich zmęczone organizmy dodatkowo unikały jakichkolwiek wysiłków ponad potrzeby i nawet rozmawiać im się nie chciało.

Trzy dni później


To już całkiem niedaleko...- burknął Unagroth. Ścieżka prowadząca na południe do Twierdzy Dwóch Balist była zasypana śniegiem, lecz prowadziła ona również do świętego obelisku, który postawiono na cześć krasnoludzkiego górnika. Unagroth poznał drogę, ze względu na dwa bliźniacze szczyty na północ od ścieżki, po drugiej stronie rzeki. Kompani ruszyli pod górę, ciągnąc nosze już we dwójkę na raz.
Niewiasta, była ciągle nieprzytomna. Raz tylko przebudziła się poprzedniej nocy na warcie Hugo, mamrocząc coś o "czarnym ptaku" i "śmierdzącym dymie".
Los i ciężki wysiłek, doprowadził ich w końcu do Twierdzy. Pożółkłe cegły murów warowni majaczyły w oddali, zasypane częściowo śniegiem. Kompani zbliżyli się nieco. Mieli nadzieję, że już niebawem dowiedzą się, co jest z poszukiwanym gońcem, a także zostawią niewiastę pod dobrą opieką...

Obrazek
Ostatnio zmieniony ndz paź 13, 2013 4:51 pm przez Nefarius, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Qrchac
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 766
Rejestracja: wt gru 25, 2007 2:00 pm

ndz paź 13, 2013 11:49 pm

Obrazek
Eryk von Rahentoff


Fakt, że nie mógł nic znaleźć w obozie, pomimo, że ktoś jeszcze z niego korzystał był na maga dość irytujący. Przez to nie włączył się w dyskusję dotyczącą tego co powinni zrobić dziewczyną. O ile było nad czym dyskutować, dla niego było raczej oczywiste, że muszą zabrać ją ze sobą i zaopiekować. Jakkolwiek wzmianki o panu przemian nie napawały go zbyt wielkim optymizmem, mimo to powstrzymał się z prośbą o to, aby dokładnie obejrzeli chorą w poszukiwaniu jakiś mutacji. Przynajmniej do czasu aż nie znajdą się w miejscu, które pozwoli na to bez narażania jej życia.

Podobnie jak pozostali nie był zbyt rozmowny podczas drogi do twierdzy, gdy już do niej dotarli humor nie poprawił mu się ani o jotę. Otaczająca ich cisza i fakt, że nie widzieli nic zza murów, ani na nich jakoś był dziwnie złowróżbny. Owszem nie był to może najliczniejszy garnizon, ale ktoś powinien pełnić wartę na murach... Choć z drugiej strony mógł być po prostu przewrażliwiony, po tych wszystkich dniach nieustannego rozglądania się na boki wypatrywania niebezpieczeństwa. Za chwilę wejdą do środka i trafią pod skrzydła miejscowego dowódcy. Ogrzeją się i może zjedzą w końcu jakiś porządny, ciepły posiłek. No i będą mogli oddać ranną pod opiekę garnizonowego medyka.
- Coś tutaj zbyt cicho. Ale nie, chyba jestem zbyt przewrażliwiony albo zmęczony jak kto woli. Spróbujmy lekko przyśpieszyć, tam czeka na nas strzelający ogień i mury chroniące przed wiatrem. Chwilowo nie marzę o niczym więcej.
Uśmiechnął się niemrawo. Miał nadzieję, że widok ich celu pobudzi ich do delikatnie większego wysiłku. Zaczął też intensywniej wpatrywać się w warownie.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

pn paź 14, 2013 1:58 am

Obrazek


Elke “Śnieżna niedźwiedzica”


Elke z niemałym rozbawieniem przyglądała się jak ich drużynowy znachor skrobie sztyletem na skale, jednak mu nie przerywała, sama kucała jedynie na ziemi nie opodal pozostałości po ognisku. Kiedy mężczyzna skończył wstała i podeszłą do niego.

- Nie najgorzej ale mało kto to zobaczy, następnym razem proponuję użyć węgla. - To mówiąc wręczyła mu kawałki zwęglonych patyków z ogniska aby mógł poprawić rysunek

Kiedy dotarli wreszcie do strażnicy początkowo przyspieszyła kroku, chcąc wreszcie znaleźć się wewnątrz ciepłego budynku. Kiedy jednak mag odezwał się o strzelającym ogniu coś ją uderzyło.

- Stać! - Warknęła krótko, unosząc w górę zaciśniętą w pieść dłoń. - Jest środek zimy, my niemal zamarzliśmy na śmierć podczas podróży a w środku warowni nikt nie pali ognia, w żadnym budynku. Coś jest nie tak? Musimy być gotowi na wszystko, może niech Aberalt zaczeka tutaj z ranną, a my sprawdzimy czy jest bezpiecznie?
 
Awatar użytkownika
Qrchac
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 766
Rejestracja: wt gru 25, 2007 2:00 pm

Re:

pn paź 14, 2013 11:15 am

Obrazek
Eryk von Rahentoff


Westchnął lekko
- Czyli to nie jest tylko moje przewrażliwienie...
Spojrzał na kompanów, którzy zapewne nie mieli teraz zbyt szczęśliwych min - podobnie jak on. Spojrzał na krasnoludy.
- No to jak robimy? Idziecie przodem, a ja za wami? W walce przydam się na dystans.
Był cierpliwym człowiekiem, niemniej chciał mieć to już za sobą.
Ostatnio zmieniony pn paź 14, 2013 11:19 am przez Qrchac, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

wt paź 15, 2013 11:55 am

Krasnoludy szły przodem, nie mogło być inaczej. Nieprzytomna kobieta była niechcianym balastem, który nie tylko ich spowalniał ale również sprawiał, że teraz jeszcze bardziej musieli mieć oczy dookoła głowy. Najemnicy mieli dziwne przeczucie, że tego wieczora nie spędzą przy ciepłej strawie i palenisku pod dachem pełnym imperialnych żołnierzy. Zbliżyli się pod mury. Straży nie było nigdzie widać. Ani jednego kusznika, ani nawet zwykłego piechura, który po prostu miałby wypatrywać niebezpieczeństw. Spokojnie, lecz ostrożnie podeszli do masywnych wrót ze stalowymi wzmocnieniami, które same w sobie musiały ważyć dobre trzysta kilo.Wrota były zamknięte solidnie, lecz na ich środku zamontowane były mniejsze drzwi, w sam raz dla człowieka. One nie były nawet domknięte, wyjący wiatr lekko nimi poruszał to w jedną, to w drugą stronę. Kompani zaczaili się przy wrotach, zaglądając przez szparę do za mury. Kompletne pustki, poświadczał bruk przysypany sporą warstwą śniegu. Warownia była pusta, to już było pewne.

W końcu zdecydowali się wejść do środka. Nie było lepszego miejsca na obmyślenie dalszego planu. W pierwszej kolejności wkroczył Unagroth. Zabójca demonów wśliznął się przez szparę w drzwiach gotowy na wszystko. Zaraz po nim wkroczyła reszta a na końcu Elke, zabezpieczając tyły. Plac był kompletnie pusty. Ślady butów dawno zniknęły pod śnieżną pokrywą. O ile jakieś wcześniej tutaj były. Być może, ktoś próbował zapanować nad żywiołem. W trzech miejscach placu znajdowały się spore śnieżne zaspy wysokości półtora metra. Był również wielki pal wysoki na dwa metry, sam Sigmar tylko wiedział po co w twierdzy pal. Na prosto od wejścia przez bramę, na plac w rogu murów kompani dostrzegli przysypaną śniegiem balistę. Drugiej widać nie było. Na prawo rozciągał się dość wysoki budynek twierdzy. Wszędzie tutaj panowała cisza i spokój. Spokojnym krokiem ruszyli do przodu. Wypatrywanie kogokolwiek nic nie dawało. W małych, strzelistych oknach nie pojawiała się żadna postać, która mogłaby im dawać nadzieję, na spokojną noc.

Po przejściu około dwudziestu metrów kompani dostrzegli na prawo zaułek. Na jego końcu znajdowała się niewielka, opustoszała stajnia. Po zwierzętach nie było najmniejszego śladu. Tuż nad nią na murze znajdowała się druga balista. Dopiero w tymże zaułku najemnicy dostrzegli wejście do budynku twierdzy. Zbliżyli się do stalowych drzwi. Śnieg pod nimi nie był odgarnięty, co oznaczało, że nikt ich nie otwierał od czasu jak spadł śnieg. Teraz było za późno, żeby się wycofywać. Kompani ostrożnie otwarli drzwi. Od razu uderzyła ich duchota i smród stęchlizny. Dziwna mieszanka zapachów kuchni bretońskiej. W pomieszczeniu panował półmrok. Jedynie światło z strzelistych okien lekko rozświetlały wnętrze chłodno urządzonej komnaty. Była to jakaś kuchnia, połączona z magazynem. Spora warstwa kurzu i brudu świadczyły o nieobecności żołnierzy. Na lewo od wejścia do pomieszczenia znajdowały się drzwi do jadalni.
W środku owej kantyny były dwa toporne i raczej niezbyt gustowne stoły, wokół których znajdowały się cztery ławy, równie nieurodziwe. W tym pomieszczeniu znajdowały się kręcone schody na wyższe partie twierdzy.
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

wt paź 15, 2013 8:51 pm

Aberalt Fisher


Na radę Niedźwiedzicy zaśmiał się gorzko. Krasnoludy i ich specyficzne poczucie humoru…

W trakcie całej podróży dopatrywał chorej. Kiedy dotarli do strażnicy, Aberaltowi nie spodobało się, że to nie koniec ich kłopotów. Gdy weszli do budynku rzucił plecak w wolny kąt i z pomocą towarzyszy ułożył chorą na stole. Może nie było to higieniczne, ale w ten sposób kobieta nie miała kontaktu z zimną podłogą i zawsze była na widoku. A jeżeli ktoś im zwróci uwagę to niech sam się najpierw tłumaczy!

Aberalt nie znał żołnierskich obyczajów, ale nie trzeba ich znać, aby wiedzieć, że traktowanie warowni jako domu publicznego, gdzie każdy może sobie wejść jest dużym przewinieniem. Mimo tych wszystkich rozmyślań ucieszyłby się, gdyby spotkał tu jakichś żołnierzy, którzy zrobiliby im awanturę za ułożenie chorej na stole jadalnym, ale czuł że do tego nie dojdzie. Nic nie wskazywało na to, by ktokolwiek został w twierdzy.

- No i co? Będziemy tak sobie sami gospodarzyć? Nic dziwnego, że w okolicy dzieją się takie rzeczy, jak garnizon stoi pusty.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 16, 2013 12:46 am

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


Po drodze stary wojownik nierzadko jeszcze marudził o osiołku, aż wszystkim zbrzydła już ta zaśpiewa.
gdy wyszli zza zakrętu i ujrzeli warownię, Unagroth sapnął z zadowolenia. Wreszcie dość. Teraz już z górki. Napije się nieco gorącego piwska, przegryzie nieco pieczonej dziczyzny... aż ślinka mu napłynęła do ust, tak, że musiał głośno przełknąć. Będą piosenki przy ogniu, może ich drużynowy bard znów uraczy ich swym talentem. A stary wyjadacz musiał przyznać, że nawet jego zwapnione serce drgnęło podczas występu. I tak... Wtedy, tamtego wieczora, coś wpadło mu do oka, drażniąc źrenice i wyciskając pojedyncza łzę z kącika oka...
Tak, teraz już z górki!

Ale... słowa maga i złowroga cisza również mu się udzieliła. Z niepokojem zlustrował zwieńczenia murów. Nie błysnął ni jeden hełm w południowym słońcu. Nie widać było też dymu z kominów... Ela najwidoczniej dostrzegła to samo i zakomenderowała stop.
- Na wrzody mojej babki! - mruknął niezadowolony i spiorunował Ele morderczym spojrzeniem. Dopiero jakby po niewczasie zorientował się, że nie jest zły na nią. Ona jedynie wypowiedziała to na głos co sam pomyślał. Był po prostu zły, że nici z spokojnego wylegiwania się przy ogniu... a jego kości już tak zmarzły... błagały wręcz o nieco huczącego żaru.
- Psia krew. Czyżby te durnie dały się powybijać? - rzekł, kierując swój gniew na załogę warowni. - Co za niedojda by tego dokonał, mając tak potężne mury dla swej obrony! Imperium schodzi na psy, i nic dziwnego mając takich żołnierzy! - zrzędził wściekły krasnolud.

- A czemu to zawsze krasnoludy przodem? No pytam! - odparł na słowa Eryka zgryźliwie. Wiadomym było, że jeno wojownik lubi sobie po marudzić i gromić towarzyszy złym spojrzeniem. Mimo słów przygotował swój oręż i wysunął się wraz z Elką na przód kolumny.

Uchylona furta w głównej bramie nie zwiastowała niczego dobrego. Unagroth warknął jedynie widząc to. Po krótkich oględzinach wszedł do środka. Rozejrzał się po dziedzińcu. Pokręcił głową. Jeśli były tu jakieś ślady, które mogły im wyjawić SO tu zaszło , dajmy na to ślady jakiejś bitwy, kałuże krwi, zgubiony połamany oręż, wystrzelone strzały... to to wszystko skrywało się teraz pod grubą pierzyną białego puchu.


- Garnizon nie stoi sobie pusty ot, tak sobie panie Aberalt. - zbeształ go krasnolud. - Coś paskudnego tu przyszło i capnęło dzielnych imperialnych żołdaków za jaja.. -
Unagroth podszedł do garnków w kuchni, próbując wywnioskować po stanie pozostawionej strawy ile czasu minęło od opuszczenia twierdzy. Śnieg przede drzwiami był już niechybną wskazówką... ale zawsze opłacało potwierdzić swe podejrzenia.
- Na nasze szczęście, zdaje się, że minęło sporo czasu od tego żałosnego zajścia. - rzekł unosząc garnek z czymś, co kiedyś mogło być kaszą.
- Nie ma też śladów w śniegu... - mamrotał dalej. - ale może coś być pod nim... - rzekł rozglądając się dalej. Dziwiło go, że nie ma tu ciał. - Gdzie jesteście... - rzekł rozglądając się dookoła. Zwracając się zapewne do załogi warowni, a nie do swych towarzyszy.
- Nie odeszliście sobie prawda? Walczyliście? Uciekaliście? Gdzie.? - mamrotał Unagroth .
Krasnal spojrzał na schody w górę. - Schody łatwo bronić. - bąknął. - Elke, gdzie urządziłabyś ostatni bastion w wypadku gdy wróg dostanie się do twierdzy? - rzucił pytająco.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 16, 2013 2:18 pm

Obrazek


Elke “Śnieżna niedźwiedzica”


- Ty zapewne urządziłbyś go w spiżarni z gorzałką. - zażartowała krasnoludka lecz potem odpowiedziała na poważnie - garnizon jest tydzień drogi od najbliższego miasta, to oznacza, że w razie kłopotów potrzebują utrzymać się przez 2 tygodnie zanim dotrą posiłki z odsieczą. Raczej musieli się liczyć z tym, że nie dożyją odsieczy. Ja na ich miejscu postarałbym się bronić przy jednej z balist tak by w razie pewnej klęski, można było zniszczyć maszynę nim wpadnie we wrogie ręce. Pytanie pozostaje czy mieli czas na szykowanie się do obrony czy padli ofiarą dywersji równie dobrze ktoś mógł zatruć im zapasy wody. Tak więc nich nikt nic nie próbuje pić lub jeść do póki nie ustali co tutaj się stało.

Najemniczka pomogła położyć kobietę na stole.

- Sprawdź czy dziewczyna nie ma sobie śladów mutacji nic o niej nie wiemy, równie dobrze możliwe jest, że pomagamy okultystce. Na wewnątrz na placu widać było jakieś zaspy, zazwyczaj takie place są puste więc warto to sprawdzić, może ktoś pochował tam żołnierzy. Musimy przeglądnąć twierdzę sugeruję poruszać się dwójkami. Ja pójdę z Hugo ty z Erykiem, a Aberalt mógłby zająć się ranną i sprawdzić te zaspy. Pamiętajmy, że płacą nam za odnalezienie szlachcica więc sprawdzajcie wszystkie ciała jakie napotkacie.
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 16, 2013 3:30 pm

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


- a jest tu taka? - odparł ożywiony Unagroth , na sugestię dotyczącej spiżarki z gorzałką.
- W sumie to nie zgorszy byłby pomysł. Lepszy niż bronienie balist. Takiego sprzętu się nie broni tylko puszcza z dymem a samemu zamyka się na cztery spusty gdzieś z jadłem i gorzałką. - skomentował Unagroth.
- Masz jednak rację co do dziedzińca, pod śniegiem mogą kryć się wskazówki co tu się wydarzyło, o ile rzeczywiście doszło do walki. Sprawcie też podłogę, może jest tu jakaś piwnica czy co. zerknijcie do studni....
- Ale dość gdybania. Idę na górę. - rzekł, uniósł tarczę i topór i zrobił jak powiedział.
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 16, 2013 7:41 pm

Aberalt Fisher


Niedźwiedzica umiała rozporządzać tężyznami na lewo i prawo - było widać, że ta umiejętność przypisana jest każdej kobiecie bez względu na rasę. Na sugestię by wyszedł na zewnątrz był trochę niezadowolony.

-Jasne „idziemy parami”, a ja sam wychodzę na dziedziniec, gdzie otwarta brama gościnnie wpuszcza zwykłych podróżników jak i kultystów Pana przemian! Po chwili znachor uspokoił ton, aby towarzysze nie uznali, że się na nich gniewa. Był zły na sytuację i chciał jakoś odreagować, ale nie chciał być niemiły wobec towarzyszy - jeszcze tego brakowało by się teraz pokłócili.
- Wybaczcie, ale nie chciałbym skończyć jak tamten nieszczęśnik, którego pochowaliśmy. Cały czas mam w głowie obraz jego męki… Niech mi ktoś pomoże zabezpieczyć wejście w bramie, a przeszukam te zaspy. Uwiążę jakoś naszego chorego kurczaczka, co by nam nie uciekł gdyby się zbudził i przeszukam cały ten cholerny dziedziniec.
 
Awatar użytkownika
Qrchac
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 766
Rejestracja: wt gru 25, 2007 2:00 pm

śr paź 16, 2013 7:58 pm

Obrazek
Eryk von Rahentoff


- Przynajmniej jakieś dziewięć tygodni temu jeszcze byli tutaj ludzie, przynajmniej do czasu odebrania zapasów. A tak poza tym twierdz nie trzeba zdobywać szturmem, często wystarczy odpowiedni podstęp.
Rzucił okiem na znachora, gdy ten wybuchł. Wszyscy byli zdenerwowani sytuacją, mag podejrzewał, że do końca ich misji niejeden z nich tak zareaguje.
- Nie powinniśmy się za bardzo rozdzielać. To, że nie widać tutaj śladów to jeszcze nic nie znaczy. Powinniśmy rozejrzeć się w poszukiwaniu spiżarni i zbrojowni, bo ich stan powinien nam przynajmniej trochę pomóc zrozumieć co się tutaj dzieje. I rzeczywiście trzeba sprawdzić, czy dziewczyna nie ma żadnych oznak mutacji, może być chora, ale nie chciałbym, żeby nas zaatakowała jak tylko poczuje się lepiej. Pójdę z Unagrothrem. Elke, jeśli możesz to pomóż proszę Aberaltowi, ale jeśli dziewczyna ma jakieś mutacje nie zabijajcie jej, może mieć ważne informacje. W sumie można też zamknąć bramę, tak w ramach ostrożności.
Rozejrzał się po dziedzińcu, na moment dłużej przyglądając się palowi.
- Zaspy sprawdzimy później, najpierw zajmijmy się budynkami.
Ostatnio zmieniony śr paź 16, 2013 8:02 pm przez Qrchac, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 16, 2013 8:08 pm

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


Unagroth kiwną przytakująco głową. - Racja ludki, nie rozłazić się. - podsumował.
- Nie śpieszy się nam. Powolutku. Wprzódy sprawdźmy tą tu twierdzę potem rozejrzymy się ponownie dookoła. - rzekł i postawił nogę na pierwszym stopniu w górę.
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

pt paź 18, 2013 12:35 pm

Kompani zgodnie podzielili się na dwie grupy. Jedna grupa, składająca się ze znachora, Elke i Hugo, pozostała na dole. Aberalt zaczął dokładnie sprawdzać ciało nieprzytomnej kobiety. Elke siedziała z boku kątem oka przyglądając się poczynaniom mężczyzny. Hugo zaś z lekkim, lecz dobrze skrywanym lękiem obserwował chłodno urządzą i zakurzoną komnatę. Znachor rozbierał niewiastę od góry w dół. Gdy pozbawił ją flanelowej, przetartej koszuli i dostał się do spiętego gorsetu na jego twarzy zakwitnął rumieniec. W końcu odpiął i gorset, przez sekundę obrzucił spojrzeniem piersi kobiety. Były nie za małe, ani nie za duże. Jędrne i krągłe. Młodzieniec odchrząknął i przykrył niewiastę, by za bardzo nie zmarzła. Elke cały czas czujnym okiem pilnowała chłopaka, czy aby nie zagalopuje się z swoim diagnozowaniem.

Aberalt rozwiązał rzemień, który utrzymywał ciepłe spodnie na biodrach rudowłosej kobiety. Przez chwilę nawet Hugo zawiesił oczy na odsłanianych udach bezimiennej podróżniczki. Chwilę później Aberalt mógł ze spokojem stwierdzić, że kobieta nie nosi na ciele piętna chaosu. A jeśli nawet to jest tak ukryte, że zwyczajnie nie da się go wykryć. Znachor prędko ubrał dziewczynę by zbytnio się nie ochłodziła. Jej stan zdrowia powoli wracał do normy, głupim byłoby narażanie jej na powrót gorączki. Z pomocą Elke, Aberalt założył rudowłosej gorset i flanelową koszulę. Znachor już zapinał guziki koszuli, kiedy niespodziewanie bezimienna otwarła ospale oczy. Mętnym wzrokiem spojrzała na twarz Aberalta, odwróciła głowę w bok i spojrzała na Elke.

-Nie martw się. Nic ci nie grozi.- rzekł Aberalt by ją uspokoić. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech beztroski, lecz, kiedy oderwała swój wzrok od mężczyzny i spojrzała gdzieś w dal, na ścianę komnaty, jej twarz momentalnie zbladła a beztroska zamieniła się w przerażenie.
-Nie... Nie!- kobieta zaczęła ciężko dyszeć i wyrywać się z uspokajających objęć Aberalta i Elke.
-Aaaaa!- jej krzyk rozbiegł się po całej twierdzy, niemal ogłuszając trójkę najemników pilnujących jej bezpieczeństwa w komnacie...

Obrazek


Unagroth maszerował przodem. Schody, po których wdrapywali się na górne partie były niskie, co świadczyło o autentyczności słów Zabójcy demonów, jakoby krasnoludy pomagały albo wręcz budowały ów twierdzę lata temu. Po chwili dotarli na piętro, gdzie znajdowało się kilka par drzwi, co musiało być bez wątpienia zlepkiem kwater żołnierzy. Kompani chcieli zacząć swe przeszukiwanie od samej góry, to też zostawili sprawdzanie pomieszczeń na sam koniec. Kolejne piętro były podobnie ułożone. Długi korytarz oraz kilka par drzwi, a także stalowe drzwi prowadzące na solidne mury twierdzy.
Kolejne schody prowadziły już do wieży. Nieco zdyszani mężczyźni weszli na górę, skąd widać było całą okolicę a w oddali także dobre dwa kilometry dalej nieopodal źródła dopływu Rzeki Brunwasser majaczył obelisk Arad Gnu.

Obrazek


Pogoda wyraźnie się znów psuła. Z gór, z wschodu nadciągała kolejna śnieżyca. Mężczyźni spojrzeli jeszcze raz przez strzeliste okno na cały plac wewnątrz murów. Dopiero teraz krasnoludzki wojownik dostrzegł coś niepokojącego.
-Patrzaj tam młody.- syknął do młodego adepta sztuk magicznych, wskazując paluchem jedną z trzech kup śniegu. Coś odbijało refleksy świetlne. Być może był to jakiś hełm, albo ostrze. Trudno było stwierdzić, lecz była to pierwsza rzecz, którą mieli zamiar sprawdzić po zejściu na dół. Oboje mieli złe przeczucia. Nagle ich uszu dobiegł głośny kobiecy krzyk, przepełniony strachem i panicznym lękiem...
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

sob paź 19, 2013 12:32 am

Hugo Kochman - drobny, szczuply muzyk



- Nie panie Unagroth, syn mosci hrabiego to Albert. Albert von Hreig. A ona mówia o jakims Christofie, Tondrillu i Alexie. - przypomnial uprzejmie krasnoludowi muzyk. Mial wycwiczona pamiec w róznorakich imionach, nazwach, postaciach i rolach stad na ogól zapamietywal takie rzeczy bez wiekszego wysilku.


Na pytanie starego wojownika zas wyjasnil swoje przypuszczenia. - No cóz... Nie wiemy co sie z nia stalo i co sie stalo z paniczem. No a oboje jechali ta sama droga. Nie musiala byc w samej twierdzy cos ja moglo tak urzadzic po drodze do niej. No a ponadto... Moze i byla w twierdzy noo alee... Moze to jakas banitka? Albo dezerter? Zyjemy w ciekawych czasach panie Unagroth, róznie moglo byc. No ale w kazdym razie i tak trzeba ja zabrac do twierdzy. - jakakolwiek by nie byla dola czy niedola dziewczyny obecnie byla zdana na ich laske. Zostawienie jej tutaj bylo dla niej jak wyrok. Choc prywatnie Hugo mial dosc romantyczna nature i wolalby, zeby okazalo sie ze taka ladna dziewczyna jest "ta dobra". No ale róznie moglo byc...


Gdy doszli do twierdzy stalo sie to tak nagle ze gdy sobie uswiadomil, ze "to juz", "ze juz sa na miejscu" to az przystanal z wrazenia. Wydawalo mu sie, ze kolejne zakrety, podgórki, z górki, ten cholerny snieg za nimi, przed nimi, wokól nich oraz zimny przenikajacy wiatr nigdy sie nie skonczy. Jego zdaniem jesli tak bylo w calych górach to moze dobre to bylo dla krasnoludów ale po co ludzie mieli sie tu pchac to w ogóle nie mial pojecia. Dlatego gdy wreszice dotarli wykrzesal z siebie dosc energi by nawet podbiec do przodu i mijajac po kolei towarzyszy przyjacielsko i radosnie klepal ich po ramionach powtarzajac, ze wreszcie dotarli, ze wreszie sie udalo...


Powstrzymala go dopiero podniesiona do góry dlon krasnoludki. Zatrzymal sie obok niej i przyjzal sie uwazniej. - Ej... A gdzie dym? Gdzie kominek? Gdzie cieplo? Gdzie jedzenie? - mamrotal po cichu do siebie nawyrazniej uswiadamiajac sobie wlasnie, ze chyba koniec podrózy nie bedzie taki latwy i przyjemny jak sie spodziewal. Dalo sie wyraznie slyszec budzacy sie zal i rozgoryczenie zupelnie jakby go ktos wlasnie oszukal. Dopiero po dluzszej chwili milczacego zawzietego wpatrywania sie w bryle twierdzy ubodla go jej martwota. - A gdzie zolnierze? I gdzie sa w ogóle ci wszyscy ludzie co powinni tu byc? - dodal cicho choc tym razem dalo sie slyszec juz zdrowa dawke niepokoju swiadczaca, ze zaczynal ogarniac cala sytuacje we wlasciwej perspektywie.


Gdy postanowili wejsc do srodka zatrzymal grupke nastepujacymi slowami. - Sluchajcie a co zrobimy z tymi drzwiami? - wskazal na wlasnie minieta furte w bramie - Bo w kilku historiach jakie znam gdy bohater mija takie drzwi albo magiczny portal i go nie zamyka to potem za nim wlazi... No to juz róznie ale nigdy nic dobrego. No ale w kilku innych jak zamyka to albo nie moze potem znalezc wyjscia i sie blaka prze wiecznosc albo sam zamyka sie w pulapce z... No tez róznie ale na ogól z niczyn dobrym. Wtedy najczesciej musi to cos pokonac albo uciec. Chyba ze jest historia dramatyczno - heroiczna to wtedy po epickiej walce ginie... To co robimy z ta furta? - sam nie móg sie zdecydowac. Widzial prawie tyle samo powodów "za" jak i "przeciw". Jak beda w srodku dobiec do furty by ja nagle zamknac moze wcale nie byc takie latwe. A jak zamknac otwarcie jej w dramatycznym momencie moze byc bardzo trudne.


W srodku Hugo mial nerwy w strzepach. Obezwladniajaca glucha cisza w miejscu które powinno tetnic dzwiekami, zwirzetami, ludzmi, glosami, marszami, tupotem no i po prostu zyciem zwyczajnie go przytlaczala. Na wszelki wypadek trzymal sie blisko pary krasnoludów czujac sie przy nich choc troche bezpieczniej. Gdy jednak grupka postanowila sie rozdzielic byl w rozterce. Chcial isc z krasnoludem jednak z drugiej strony nie wiadomo na co sie natknie a tu gdzie byli bylo chyba choc troche bezpiecznie. - Gdzie oni wszyscy sa? Gdzie sobie poszli? I nikogo nie zostawili? A jak cos sie... No... Cos ich spotkalo zlego... No to gdzie sa ciala? Ilu ich tu mialo byc? Dwudziestu? Trzydziestu? I zadnego ciala? Wiec jak? Zabrali je? Po co? Po co ktos mialby zabierac ciala? A slady walki? Nic nie jest spalone, zabrane, zrabowane, rozbite, spladrowane? To po co ktos by mial atakowac to miejsce? I jak?! Musial... Musialby jakos od srodka chyba... Musieli go wpuscic albo przywiezc... No bo jak inaczej? - Hugo w nerwach cicho tokowal nie bardzo wiadomo czy do kogos konkretnie czy takie mamrotanie pomagalo mu utrzymac nerwy na wodzy.


Gdy ostatecznie postanowiono, ze zostanie z Elke i Aberaltem oraz ta dziewczyna ulzylo mu ze nie musi lazic po jakis strasznych zakamarkach twierdzy. Z drugiej strony mysl, ze krasnoludzki wojownik ich opuszcza i bedzie nie wiadomo gdzie wcale nie byla mu mila. Wolal by jego hyzy topór byl gdzies w poblizu. Dopiero ogledziny dziewczyny skupily jego uwage na tyle, ze przestal sie nerwowo rozgladac na boki i nieco sie uspokoil. Musial przyznac, ze dziewczyna byla ladna nie tylko z twarzy. Reszta tez prezentowala sie nad wyraz godnie. Ucieszyl sie ze byla bez zadnych plugastw na sobie.


Caly chwilowy spokój jaki zdazyl odzyskac prysl gdy dziewcze nagle sie przbudzilo. Po cichu sie nawet spodziewal, ze da znachorowi po gebie co by w sumie nawet dosc zabawne bylo. Zwlaszcza w historii jakby to wlasnie bard ja opowiadal. No ale gdy tamta zaczela sie drzec, i to jakby ja ze skóry obdzierali Hugo ponownie stal sie klebkiem nerwów. Cos mu switalo w glowie. Podbieg do sciany i z niepokojem ale i fascynacja spodziewajac sie, ze ujzy wizerunek czarnego ptaka o jakim wczesniej majaczyla dziewczyna.


Co ona jeszcze mówila? O jakis kompanach. O tym czarnym ptaku. I o dymie. To bylo jak olsnienie. Nagle wydalo mu sie to jasne i oczywiste. - Wiem! Wiem! - wydarl sie nagle w strone Elke i Aberalta. - Zagazowali ich! Ona mówila cos o dymie! Musieli ich jakos zatruc albo uspic dymem! Dlatego dali sie wyrznac! Musimy pootwierac okna! I wyjsc na zewnatrz! I zabierajmy sie stad! - czul ze puszczaja mu nerwy. Nie mial pojecia z czym maja do czynienia ale nie chcial miec z tym nic wspólnego. Najchetniej by byl gdzie indziej. Na przyklad w jakiejs przytulnej karczmie gdzie przygrywalby na swojej mandolinie a ludzie by go oklaskiwali. I karmili. I byloby cieplo. I nikt by nie próbowal go zabic.
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

sob paź 19, 2013 11:37 am

Aberalt Fisher

- Cicho bądź dziewucho! – Aberalt potrząsnął chorą i próbował przekonać ją do zachowania spokoju. - Czegokolwiek się boisz, to lepiej byś nie zwracała uwagi tego czegoś swoim bezsensownym krzykiem – miał nadzieję, że jego słowa poskutkują, inaczej będzie zmuszony wymierzyć kobiecie jeden czy drugi policzek, aby ta się uspokoiła.

Nie dowierzał słowom pieśniarza - po tym, co zobaczył w chatce nie spodziewał się, aby złe siły znajdujące się w tej okolicy było stać na takie „finezyjne” metody zabijania. Odpowiedział tylko: - Jesteś pewien?! – a następnie poprosił Elke, by ta zawołała do Eryka i Zabójcy, że tu na dole jest bezpiecznie i można zejść spokojnie. Znachor obawiał się, że Zabójca w amoku walki gotów jest zrobić krzywdę pierwszej osobie, którą napotka na swojej drodze, więc nie chciał ryzykować.

Potem znów zajął się dziewczyną. Gdy ta krzyczała znów starał się ją uspokoić i stopniowo zaczął zadawać pytania:
- Kim jesteś?! Czego się boisz?! I dokąd zmierzałaś?! Mów! I na litość boską! Przestań się drzeć!
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

sob paź 19, 2013 6:29 pm

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


Gdy Unagroth usłyszał krzyk kobiety zaklną szpetnie i rzucił się do biegu. Śpiesząc w dół po krętych schodkach. Gdy dobiegł sapiąc i parskając na dół i dowiedział się, że to jedynie fałszywy alarm był wściekły. - dawajcie no tu tę dziewkę, przełożę ją przez kolano! - zawołał i ruszył w jej stronę. Byłby może spełnił swą groźbę, gdyby nie Elke, która zagrodziła wojownikowi drogę. Unagroth parsknął, ale odpuścił.
- Z góry coś zobaczyliśmy. Pójdę sprawdzić te kopce... - burknął i ruszył w stronę wyjścia. Zatrzymał się jednak na progu. - Nadchodzi kolejna śnieżyca... przyjdzie nam tu chyba nocować. - poinformował towarzyszy, chciał już ruszyć dalej, ale zatrzymał się.
- Hugo, choć ze mną, mam przeczucie, że znajdziemy coś, co doda twojej opowieści nieco smaczku... - rzekł grobowym głosem i ruszył dziarskim krokiem w stronę kopczyków i dziwnego pala.
 
Awatar użytkownika
Qrchac
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 766
Rejestracja: wt gru 25, 2007 2:00 pm

sob paź 19, 2013 10:05 pm

Obrazek
Eryk von Rahentoff


Zmełł jakieś słowa, które mogły być czymś na miarę przekleństwa, choć nie było to pewne. Ruszył za krasnoludem w dół i podobnie jak on nie był zachwycony powodem rabanu. Nie skomentował jednak tego co zastali na dole. Spojrzał na Unagroth i delikatnie skinął głową.
- Nie wiem jednak, czy nie lepiej jeśli pójdzie z nami Aberalt, a Hugo zostanie tutaj aby wysłuchać opowieści naszej nieznajomej.
Ostatnio zmieniony ndz paź 20, 2013 1:03 pm przez Qrchac, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

ndz paź 20, 2013 10:59 am

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


Stary wojownik wzruszył jedynie ramionami, czemu towarzyszył zgrzyt zbroi. - A wszystko mi jedno. - odparł gburowato.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

ndz paź 20, 2013 3:43 pm

Hugo Kochman - drobny, szczuply muzyk


Hugo jak na swoje mozliwosci wykazal sie nad wyraz wielka odwaga. Zastapil droge pedzacemu krasnoludowi. Mial bowiem wrazenie, ze gdyby potezny wojownik faktycznie przelozyl watla dziewczyne przez kolano to by ja polamal od pierwszego uderzenia. To znaczy Hugo byl odwazny ale rozsadnie odwazny. Zastapil droge Zabójcy Demonów zaraz za Elke. - Spokojnie panie Ungaroth to ino ploche dziewcze i w goraczce. - uspokajajaco wyciagnal przed siebie rece. Na szczecie widzial, ze zapewne gownie postawa krasnoludzkiej wojowniczki powstrzymala zapedy wojownika.


Gdy padla propozycja obu mezczyzn bard byl w rozterce. Chetnie bowiem poszedl by z Unagroth'em który jawil mu sie jako ostoja bezpieczenstwa no i pobudzil jego zawodowa ciekawosc. Z drugiej strony byl jednak ciekaw co powie tajemnicza nieznajoma a i przebywanie blisko tak uroczego dziewczecie nie bylo mu niemile. Stal chwile w rozterce posrodku drogi pomiedzy krasnoludem a dziewczyna. Ostatecznie zdecydowal, ze postara sie porozumiec z nieznajoma bo nie bylo wiadomo jak dlugo bedzie przytomna a te kopce na dworze najwyzej obejrzy pózniej.


- Dziekuje za zaproszenie panie Ungaroth ale spróbuje sie czegos dowiedziec i najwyzej dolacze do was pózniej. - powiedzial grzecznie i mial nadzieje, ze nie urazi starego wojownika. Na wszelki wypadek jednak dodal z nutka nadziei i niepewnosci w glosie. - Ale panna Elke zostanie tutaj prawda? - spojrzal z nadzieja na krasnoludzka wojowniczke. Wolalby zeby chociaz jeden wojownik byl w poblizu. Tak na wszelki wypadek.


Nastepnie podszedl na Rudowlosej. - Dzien dobry. Nazywam sie Hugo Kaufman a ty? Widze ze rozpoznajesz to miejsce i chyba wiesz co tu sie stalo. Mozesz nam powiedziec co? I kto z toba byl? Znalezlismy cie na trakcie mniej wiecej w polowie drogi miedzy ta stanica a miastem ale bylas sama. - mówil krótko. Jak sadzil, dziewczyna byla w takim stanie, ze pewnie nie byla w nastroju do zwyczajowych grzecznosciowych form dnia codziennego. Pytal wiec o najwazniejsze informacje. Staral sie sprawiac przyjacielskie wrazenie i sadzil, ze choc czesc z tego co jej powiedzial powinna sama pamietac wiec niejako powinno sie to w jej uroczej glowce ulozyc w spojna calosc. Tak naprawde byl zdenerwowany i na poly bal sie ale i pragnal uslyszec wiesci. Mimo, ze nie spodziewal sie zadnych dobrych. Na razie o los syna hrabiego sie nie pytal by nie mieszac jej w glowie. Chwilowo tez poszukiwania go zeszly nieco na dalszy plan i glównie byl zainteresowaniem wyjasnieniem zagadki tego co sie stalo tutaj i tego co byc moze sie moglo sie powtórzyc. Tylko tym razem z nim w jednej z ról glównych.
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

ndz paź 20, 2013 6:21 pm

Aberalt Fisher

- A czemu nie zostaniemy wszyscy? Chętnie wysłucham tego, co nasz kurczaczek ma nam do powiedzenia - Znachor odpowiedział Erykowi, po czym zwrócił się do kobiety:

- Słuchaj, z naszej strony nie grozi tobie krzywda. Osobiście robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby przytrzymać cię przy życiu. A każdy z nas - tu wskazał na swoich towarzyszy - włożył sporo wysiłku, aby doprowadzić cię w bezpieczne miejsce. Cokolwiek się stanie wyjdziemy z tego gówna razem, albo wcale. W ostatnim zdaniu trochę przesadził - nie zamierzał ryzykować życiem dla zupełnie obcej kobiety, ale nie warto było jej bardziej denerwować.

Był ciekawy co powie im owy kurczaczek. Może rzuci to więcej światła na to co spotkało ludzi w strażnicy. Póki co wiedział jedynie, że nikt z kompanii nie ma prawa się stąd ruszyć, póki nie dowiedzą się czegoś więcej.
 
Awatar użytkownika
Qrchac
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 766
Rejestracja: wt gru 25, 2007 2:00 pm

ndz paź 20, 2013 7:08 pm

Obrazek
Eryk von Rahentoff


Na stwierdzenie "kurczaczek" delikatnie uniósł do góry brew. Miał nadzieję, że dziewczyna jest jeszcze w lekkim szoku inaczej zapewne strzeli znachorowi w pysk albo przynajmniej nie odezwie się do niego w najbliższym czasie.
- Bo za moment możemy nie mieć już czasu, żeby wyjść zanim uderzy w nas kolejna śnieżyca. - odchrząknął lekko - I możliwe, że będzie potrzeba tam twoja ekspertyza...
Zawiesił głos wiedząc jak znachor zaczął przemawiać do dziewczyny. Przeniósł wzrok na krasnoluda.
- Nie traćmy zatem czasu. Chodźmy sprawdzić ten plac.
 
Awatar użytkownika
Feniks
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 5008
Rejestracja: ndz lis 07, 2004 10:34 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

wt paź 22, 2013 9:23 am

Obrazek


Elke “Śnieżna niedźwiedzica”


Przez chwile sama nie wiedziała czemu powstrzymała krasnoluda, bo wrzaski kobiety wyraźnie działały jej na nerwy. Potem jeszcze bard wdał się w swój monolog o dymie. Dymu jednak w tym miejscu nie było, potrafił śpiewać niesamowicie, jednak jego bujna wyobraźnia często zabawna czasem potrafiła jednak być irytująca. Na koniec odezwał się znachor tego dla niej było już za dużo.

- Mor-Whore ... Angivelig legen, og oppfører seg som en bortskjemt to år gammel. La oss gå!* - Warkneła w krasnoludzkim do Unagroth'a po czym wyszła z budynku, na odchodne trzaskając drzwiami tak, że te niemal nie wypadły z framugi. Ruszyła od razu w stronę placu by zbadać zaspy.

* PW wysłane do MG i Ehrana, jak ktoś jeszcze zna krasnoludzki to niech pisze do MG o tłumaczenie lub do mnie.
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

wt paź 22, 2013 2:32 pm

Grupa ostatecznie podzieliła się na dwie nierówne części. Zdecydowanie ta bardziej bojowa w postaci Unagrotha, Elke i Eryka opuściła potężną komnatę, kierując się do jednej z zasp śnieżnych, która wzbudziła Unagrothową ciekawość, kiedy krasnolud wraz z młodym adeptem sztuk magicznych był na szczycie wieży.
W tym czasie Aberalt i Hugo próbowali uspokoić kobietę. Fakt, już nie krzyczała wniebogłosy. Jednak wiła się na stole, nerwowo, za wszelką cenę próbując wyrwać się z uścisku znachora.
-Wypuść mnie!- krzyknęła mu w twarz. Wszystko, co wcześniej do niej mówili jakby wleciało jednym uchem i drugim wyleciało. Kobieta szamotała się tak długo aż nie straciła resztki sił i w końcu uległa, pod ciężarem ramion Aberalta.
-To miejsce... To miejsce jest przeklęte! Uciekajcie stąd póki jeszcze żyjecie!-

Słysząc te słowa Hugo wzdrygnął się na myśl o przekleństwie, o którym to kobieta mówiła. Cóż mogła mieć na myśli? Warownia jak warownia. Nic nadzwyczajnego nie charakteryzowało tego miejsca. Właściwie nic po za balistami go nie charakteryzowało. Hugo rozglądał się w między czasie za krukiem, którego wcześniej nigdzie nie potrafił dostrzec, jakby coś się zmieniło i teraz miałby lepszą perspektywę wypatrywania. Nic z tego.
-Te mury żyją swoim życiem! Twierdza karmi się zwłokami! Jej serce u korzeni ziemi! Słudzy chaosu panoszą się korytarzami jakby byli w swoim domu! Błagam zabierzcie mnie...- kobieta zemdlała. Pobladła bardzo a serce biło jej tak szybko, że Aberalt nie mógł się nadziwić. Mężczyzna wymienił krótkie spojrzenie z drużynowym bardem i wejrzał ukradkiem na drzwi, przez które wyszły krasnoludy i Eryk.

Obrazek


Kiedy Elke otwarła drzwi i wyszła na zewnątrz poczuła potężny zastrzyk mrozu. Przez chwilę zastanawiała się czy temperatura tak bardzo spadła przez ten krótki czas, lecz w końcu doszło do niej, że to nie na zewnątrz jest tak zimno a w budynku twierdzy nieco cieplej. W sumie to nie wiedziała czemu, skoro od dawna nikt tutaj nie palił.
Przemyślenia przerwali jej Eryk i Unagroth. Krasnoludzki wojak wskazał palcem zaspę, która rzuciła mu się w oczy z szczytu wieży. Kompani zbliżyli się i Unagroth wspiął się po śnieżnej kupie by sięgnąć ręką na jej szczyt i odgarnąć nieco śniegu.
-Mówiłżem, że coś tu znajdziemy.- burknął pod nosem wyszarpując przymarznięty do śniegu stalowy hełm. Nie to było najgorsze. Gdy podniósł element uzbrojenia dostrzegł pod śniegiem zwłoki.

Straszliwie poparzona skóra na twarzy człeka świadczyła, że ktoś chciał go po śmierci spalić, lecz zbytnio się do tego nie przyłożył. A może to śnieg zgasił ogień pozostawiając makabryczny stos?
-Chyba już wiemy, gdzie są nasi żołnierze...- syknął Eryk spoglądając na dwie, pozostałe kupy śniegu na placu ćwiczebnym. Wiatr zaczynał wyć coraz donośniej, a czarne chmury były już nad ich głowami. Wiedzieli, że lada moment rozpęta się tu kolejna śnieżyca i jeśli coś chcą zrobić, to muszą się z tym pospieszyć...
 
Awatar użytkownika
Qrchac
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 766
Rejestracja: wt gru 25, 2007 2:00 pm

wt paź 22, 2013 11:07 pm

Obrazek
Eryk von Rahentoff


Zacisnął ma moment zęby widząc ich odkrycie. Kłęby pary wydobyły się z jego nozdrzy, kiedy wypuścił zeń całkiem sporą ilość rozgrzanego powietrza.
- Będziemy musieli przejrzeć wszystkie stosy szukając naszego młodego kuriera. - spojrzał w stronę nadciągającej nawałnicy - Ale teraz już się nam to nie uda. Proponuję wyciągnąć jedno ciało i zabrać je do twierdzy. Będziemy mogli je dokładnie obejrzeć, zobaczyć jak zginął ten biedak.
I jeśli dopisze im szczęście, lub nieszczęście jeśli ktoś woli, to będzie właśnie poszukiwany przez nich chłopak.
- Jak już przejrzymy ciała, twierdzę i dowiemy się ile się da proponuję opuścić ją jak najszybciej. Trzeba też jak najszybciej powiadomić wojsko o sytuacji. Zgoda?
 
Awatar użytkownika
Ehran
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1854
Rejestracja: pt paź 17, 2008 8:33 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 23, 2013 12:23 am

Obrazek
Unagroth Ulfarsnev, zwany Tromm Wyr (Biało brody) oraz Dumdrengi (zabójca demonów) z klanu Kazak Baraz Throng = Klan obiecującej bitwy)


Unagroth zaśmiał się chrapliwie na słowa Elki. Ale nie rzekła ni słowa tylko wyszedł na zewnątrz.


Krasnolud zgrzytnął głośno zębami, gdy zobaczył twarz właściciela hełmu. Wtedy spojrzał w dół na własne nogi i aż się wzdrygnął. Uświadomił sobie, na co wlazł. Przeklinając paskudnie po krasnoludzku zlazł w dół.
- To będzie cholernie paskudna i trudna robota... - odrzekł posępnie Erickowi, gdy ten wspomniał o przeszukiwaniu wszystkich stosów. - Toto te ciała zamarznięte już na kość... - dodał przez zaciśnięte szczęki. Wtedy zorientował się, że nadal trzyma w rękach hełm...
- Chcesz... chcesz jedno z ciał zabrać do środka? - dopytał z niedowierzaniem. Potem spojrzał na stertę trupów, kryjącą się jednak przed jego wzrokiem pod śniegiem. a potem powrotem na człowieka. - A niech cię! - warknął wściekle
- Dobra, niech ci będzie. Wy zamknijcie bramę do twierdzy i poszukajcie opału na kominek. - rzucił do towarzyszy, ale do nikogo w szczególe.
Unagroth obrócił się znów w stronę kopców. - Za stary jestem na to! - parsknął i ruszył znów w górę kopca. Miał już hełm, postanowił zatem wydobyć jego właściciela. Odgarnął tym razem więcej śniegu dookoła, a potem pochwycił truchło za ramiona, zaparł się nogami i pociągnął. Nie za mocno, by czasem en przekoziołkować do tyłu, a to by młodzi mieli uciechę, jakby poleciał niczym śnieżka w dół zbocza... pociągnął zatem na próbę, by wyczuć jak mocno zwłoki leżą. Potem mocniej.
 
Awatar użytkownika
M.K.
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 316
Rejestracja: sob maja 01, 2004 10:16 pm

[WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 23, 2013 12:39 am

Aberalt Fisher


- Psia krew! Trzeba było tego kurczaczka zostawić tam gdzie go żeśmy znaleźli - znachor był wyraźnie niezadowolony i z tego gniewu gadał głupstwa. - Człowiek stara się, dogląda, karmi, ciągnie przez tę cholerną śnieżyce i co? Ni krzty wdzięczności, tylko szaleństwo i omdlenia naszemu kurczaczkowi w głowie! Póki co było na czym oko zawiesić, ale żadnego z niej więcej pożytku nie mieliśmy…

Aberalt jeszcze przez chwilę narzekał na to, że trakt to nie miejsce dla kobiet. Że poza kilkoma wyjątkami powinny w kuchni siedzieć, a nie po szlaku łazić.
- Nawet w tych twoich pieśniach poeto, więcej historii jest o tym, że to mężczyzna ratuje kobiety niż na odwrót, nieprawdaż? Ach te baby… Swoją drogą, o co jej chodziło z tym dymem i przekleństwem? Wierzysz w to?

W trakcie tej całej rozmowy z bardem rozprostował kości i wziął do rąk kij. Bez krasnoludzkiej pary, mając u boku tylko pieśniarza musiał mieć się na baczności. Przyjrzał się jeszcze raz pomieszczeniu i miejscom, gdzie potencjalnie mogłyby znajdować się tajemnicze znaki. Przez krótką chwilę się zawahał, ale postanowił użyć wzroku .
Był ciekaw, czy Eryk również posiadał ten dar? Skoro był magiem to naturalne jest, że musi czuć magię, ale czy postrzegał ją tak jak Aberalt? Minęło sporo czasu nim znachor nauczył się kontrolować wzrok . Na początku były to tylko nic nie mówiące wizje i ataki, które dręczyły go nagle w środku dnia lub we śnie. Później pojął czym jest jego dar, dzięki czemu z większym lub mniejszym powodzeniem mógł wyczuwać magię. Jeżeli to miejsce rzeczywiście jest przeklęte, to powinien coś poczuć. A jeżeli nie, to zapewne dziewczyna bredzi.
 
Awatar użytkownika
Pipboy79
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2881
Rejestracja: śr sty 26, 2011 10:15 am

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

śr paź 23, 2013 1:21 am

Hugo Kochman - drobny, szczuply muzyk



Gdy Aberalt wtracil sie do dyskusji Hugo wcale nie byl zachwycony. Uwazal, ze lepiej by mówila jedna osoba. Zwlaszcza do kogos w takim stanie jak ich nieznajoma. Nie bylo sensu mieszac jej w glowie. Nie chcial jednak sie z nim klócic przy niej by nie tracic czasu i jej uwagi. Na kurczaczka kobieta z mieczem mu nie wygladala i znachor zaskoczyl go pozwalajac sobie na taka poufaosc.


Troche posmutnial i z miejsca zrobil sie bardziej nerwowy jak najpierw krasnoludka a potem jej kamrat i jeszcze mag wyszli. ¬ No i mnie tu samego zostawili w tym wielkim zamku... ¬ zmarkotnial z miejsca. Chorej i goraczkujacej dziewczyny i znachora jakos nie uwazal za zbytnie wsparcie w razie niebezpieczenstwa. Kto go bedzie bronil jak cos sie stanie?


- Hej, panie Aberalt, pusc pan ja! - znaczaco podniósl glos choc jeszcze nie krzyczal na znachora gdy widzial ze zaczyna mocowac sie z dziewczyna podczas jej goraczkowej przemowy. Rozumial jego motywy ale uznal ze bedzie wygladalo duzo lepiej jak nieznajoma zaczne odpowiadac swobodnie. Niestety zanim któres z ich trójki zdazylo zrobic cokolwiek dziewczyna ponownie osunela sie bezwladnie na stól.


- Panie Aberalt, czuje sie w obowiazku poinformowac pana, ze nie podoba mi sie panskie zachowanie wzgledem tej kobiety. I to jak sie pan o niej wyraza. Mysle ze powinnismy ja uznac za naszego goscia a nie za jenca. - czul ze po prostu musi powiedziec co mysli o tej sytuacji. Nastepnie zaczal sie zastanawiac co oznaczaja slowa nieznajomej. Generalnie gdy przeszedl mu chwilowy gniew na znachora znów powrócila mu obawa przed tym dziwnym miejscem. Czul, ze juz prawie boi sie tu zostac.


Zaczal po chwili mówic co sadzi o slowach dziewczyny. - Bardzo ladnie mówila panie Alberalcie. W jakiejs powiesci pasowalo by jak ulal do jakiegos proroctwa albo legendy. - rzekl zamyslonym glosem i znów zamilkl na chwile. - To co ona mówi nie jest tak calkiem glupie. Nawet jesli przerysowane. Oznaki niedawnej bytnosci zaprzanców sami zesmy widzieli. Tych zolnierzy, i to chyba wszystkich, spotkalo cos bardzo zlego. I to nagle. Prosze zobaczyc, nawet na pierwszy rzut oka wyglada na niezdobyta w boju. To musialbyc jakis podstep. Cos ich musialo od srodka zaskoczyc, moze wlasnie tym dymem... - znów zamilkl. To mu przyszlo do glowy tak na teraz. Zastanaiwal sie cy slyszal cos o jakich historiach czy legendach z tych rejonów albo o jakich zywych twierdzach pozerajacych swoje zalogi. Skóra mu cierpla na sama mysl ze moze byc w takim miejscu.


Znów zabral glos. - Mysle, ze powinnismy sprawdzic reszte tej stanicy. Jak tu byli ci sludzy ciemnosci, Sigmarze wybacz, no to moze znajdziemy jakies slady po nich. Takie jak w chacie... - tak naprawde wcale nie mial ochoty tego robic ani znajdywac i dalo sie to wyraznie wyczuc w jego glosie. - Moze jak to nie bylo cos calkiem naglego to cos komendant twierdzy zapisal gdzies? To oficer byl wiec pewnie umial pisac. Nawej jak poszli na jakas wyprawe albo cos takiego to moze to wlasnie zapisal? - widac bylo ze mlody bard kurczowo trzymal sie nadziei ze moze jednak z zaloga nic zleg sie nie stalo i wróca w koncu i wszytko bedzie takie jak powinno. - Albo moze nawet jest tu jakas szafka z ksiazkami? Moze opisane sa w niej dzieje tej stanicy? - zastanawial sie glosno. Watpil by w tak malej placówce i o typowo wojskowym przeznaczeniu bylo cos specjalnego no ale moze jednak cos sie trafi.


- Nnnooo iii... Mysle ze... Powinnismy sprawdzic te piwnice. Jak ona mówi ze tam cos jest... No a moze nic nie znajdziemy? Moze jedynie zapasy i wino? - wahal sie. Nie chcial wcale lazic po jakis przekletych twierdzach! Juz to co przezyl do tej pory bylo wystarczajaco straszne. Ale czul, ze powinni tak zrobic. A przynajmniej bohaterowie z legend i powiesci które znal tak by pewnie zrobili. Zastanawial sie co by zrobil w takiej sytuacji Aldaert który byl najsprytniejszym z bohaterów i zawsze wymykal sie z róznych opresji swoim sprytem. Przysiadl zniechecony cala ta sytuacja na lawie obok dziewczyny, siegnal po mandoline i cicho zaczal brzdakac melodie do ballady o Aldabercie. Palce zyly wlasnym zyciem tracajac struny w odpowiedniej kolejnosci i rytmie. Bez trudu mozna bylo rozpoznac melodie jednak obecnie byla ona dosc cicha i znacznie spowolniona. Widac bylo, ze mandolinista mysli kompletnie o czyms innym. - Ciekawe czy tu maja golebie pocztowe... Mozna by bylo je z wiadomoscia wyslac... Moze ktos by przyjechal... - wyrwalo mu sie nagle jakby wybudzil sie z letargu. Znów jednak zamilkl i wrócil do gry na instrumencie.
 
Awatar użytkownika
Nefarius
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3957
Rejestracja: śr mar 08, 2006 6:39 pm

Re: [WFRP IIed.] Jak Feniks z popiołów

czw paź 24, 2013 12:23 pm

Drzwi do głównej komnaty, gdzie przebywali Hugo, Aberalt i nieprzytomna dziewucha otwarły się z takim samym impetem, jak wcześniej. W progu ponownie stanęła Elke, co sprawiło, że mężczyźni odetchnęli z ulgą. Kobieta przytrzymała drzwi na oścież otwarte i po chwili plecami do środka wkroczył Unagroth ciągnąc za sobą... Spalone zwłoki. Aberalt z mocno zniesmaczoną miną pokręcił głową nie mogąc uwierzyć własnym oczom, Hugo zaś poczuł jak serce podchodzi mu do gardła. Przez moment zdawało mu się, że chyba śni. Czy ten krasnolud na prawdę przytaszczył zwłoki do miejsca, gdzie mieli odpoczywać i czuć się bezpiecznie i w miarę komfortowo? Zmasakrowane, nierozpoznawalne i spalone zwłoki?! Hugo zakrył usta dłonią, czuł że potrzebuje głębokiego wdechu. Nie czekając ani chwili podszedł do zamkniętej od środka okiennicy i zbliżył usta do wąskiej szpary między okiennicą a murem, by zaczerpnąć odrobiny świeżego powietrza.

Unagroth nie pytał czy komuś się to podoba. Z pomocą Elke podniósł zwłoki i położył na stole nieopodal nieprzytomnej dziewuchy. Aberalt zastanawiał się reakcji kobiety, gdy ponownie się zbudzi i ujrzy truchło obok siebie. Aberalt był znachorem, to fakt, lecz nie znał się na prawdziwej medycynie. Nie studiował w Altdorskich uczelniach. Jego wiedza, płynęła z przekazywanych informacji od starszych. Eryk miał kilka lekcji związanych z zakazanymi sztukami nekromacji. Tam jednak mówiono, walczyć z umrzykami, jakie stosować procedury wobec podejrzanego o używanie nekromancji, oraz ogólne zasady zachowywania się gdy istnieje groźba używania tych zakazanych praktyk. Nie potrafił dokładnie stwierdzić na co umarł człek. Kości rąk były połamane, lecz to pewnie nie była przyczyna śmierci żołnierza.

Ktoś nawet nie pokusił się o zdjęcie jego skórzni, podpalono go w zbroi, tak że skóra zwyczajnie skleiła się z pancerzem. Eryk dokładnie przyjrzał się palcom na dłoniach, lecz ten truposz nie miał na sobie żadnej biżuterii. Istniał cień szansy, że skoro oprawcy nie zdjęli zbroi, to pewnie nie chodziło im o szabrowanie warowni i biżuterii zamordowanych również nie okradano, a co za tym idzie, jeśli młody goniec był gdzieś na jednym z trzech, makabrycznych stosów, mógł mieć pierścień a to ułatwiało poszukiwania.
Wiatr na zewnątrz zaczynał znów wyć coraz bardziej, tak że za sprawą nie podomykanych okiennic na górnych partiach twierdzy. Okiennice trzaskały robiąc rumor i nerwową atmosferę...

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości