Avariel ułożył się na miękkiej pościeli, obok wybranki swego serca, dysząc ciężko. Głowę oparł sobie na ręce nie odrywając wzroku od twarzy Nyarli.
-
A może jednak jesteś wybrańcem Sune?- zapytał, uśmiechając się.
Przeciągnęła się leniwie i obróciła twarz ku niemu.
-
Hm, ale dlaczego tak uważasz? - odgarnęła z czoła kosmyk włosów.
-
Bo kochanie się z Tobą, to istny cud.- odpowiedział odgarniając wskazującym palcem jej kosmyk włosów z twarzy. -
Bo przebywanie w Twoim towarzystwie jest dla mnie prawdziwym darem. - dodał po chwili. Jego dłoń przeniosła się na ramię ukochanej delikatnie łaskocząc Nyarlę.
Przewróciła się na bok, przyjmując podobną pozę co on.
-
Aaale... Na takiej zasadzie, to i Ty musiałbyś jej wybrańcem. - uśmiechnęła się figlarnie.
-
Może i jestem...- zaśmiał się -
Wszak jeden z jej aniołów wyrwał moją dusze z rąk czartów, a jej niedoszła wybranka jest w posiadaniu mojego serca. Czy to za mało? - spytał -
Nie potrafisz... Chociaż właściwie potrafisz... Wyobrazić sobie jak za Tobą tęskniłem. Tam czas płynął zupełnie inaczej. Wolniej. Każdy dzień był dla mnie wiecznością. Każda godzina była straszną męką. - pokręcił głową spuszczając wzrok na prześcieradło, na którym leżeli.
Pogładziła dłonią jego policzek i uśmiechnęła się delikatnie.
-
Ale już jesteś. Wróciłeś. Tobie czas płynął wolniej, a ja nawet nie wiedziałam w co ręce włożyć i uciekał mi przez palce... Bałam się, że mi się nie uda. Że Cię zawiodę. Ale jesteś. - przybliżyła się do niego i pocałowała go długo i czule -
To już się więcej nie powtórzy. To jest moja nowa obietnica. Dwie spełniłam - nie załamałam się, masz znów skrzydła. Czas na kolejną... - mrugnęła do niego.
-
Ja zatem też muszę Ci coś przysięgnąć. - odrzekł, po czym znów się do niej uśmiechnął -
Przysięgam więc, że nigdy Cię nie opuszczę. Nigdy nie zawiodę i nigdy nie dam skrzywdzić. Przysięgam, że będę Ci towarzyszyć do czasu aż żywot któregoś z nas dobiegnie końca. Przysięgam, że będę popierać każdą decyzję i będę pomagać w czym tylko będę mógł. - rzekł już całkiem poważnie.
Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, milcząc. Po czym jej twarz rozpromienił uśmiech.
-
A jak Sune sprawi, że żadne z nas nie umrze? Albo i inny byt pozwoli nam żyć tak długo jak zechcemy? - przechyliła lekko głowę.
Biorąc pod uwagę to, kim była i to, co działo się wokół nich; to, z czyimi ścieżkami przecinały się ich ścieżki... Cóż, wszystko było możliwe.
-
Wtedy będziemy wspierać się gdy już będziemy starcami.- kiwnął głową na potwierdzenie swoich słów.
Nie przestawała się uśmiechać, a oczy znowu jej rozbłysły, kiedy wypowiadała kolejne słowa.
-
Ja tam nie zamierzam się starzeć. Chcę być piękna i młoda tak długo, jak się da. A jak poczuję, że się starzeję i zrobimy już wszystko na tym świecie, to możemy zmienić plan. Na przykład na dom Ognistowłosej czy jakiś inny, miły i spokojny. - rzuciła w zamyśleniu.
Elf przytaknął.
-
Za Tobą zawsze i wszędzie. - oznajmił jej, po czym złapał ją za dłoń całując czule.
Uśmiechnęła się lekko i zabrała dłoń od jego ust. Przysunąwszy się bliżej, pocałowała go namiętnie, a jej dłoń wznowiły wędrówkę po jego torsie.
-
Na razie zostaniemy tu... - mruknęła, przytulając się do niego mocniej.
Elf nagle spoważniał wbijając wzrok gdzieś w ścianę. Milczał chwilę myśląc nad czymś po czym uśmiechnął się w dziwny, nieznany Nyarli sposób i syknął jej na ucho.
-
Ubierz się proszę.- rzekł -
Nie pytaj po co, po prostu to zrób.- dodał.
Odsunęła się od niego nieznacznie i uniosła lekko brew, nie bardzo rozumiejąc. Uznała jednak, że z pewnością warto spełnić prośbę ukochanego.
-
Mhmmm. - potaknęła i wstała, by zgodnie z jego życzeniem, na powrót się ubrać.
Nie spieszyła się specjalnie. Wciągnęła spodnie, narzuciła koszulę i spojrzała wyczekująco, coraz bardziej zaciekawiona, na avariela. Elf również wartko się ubrał. Gdy był już gotów sięgnął po czarodziejski pas Nyarli, podając jej go.
-
Czy zechce pani ze mną pobujać w przestworzach? - spytał wykonując szarmancki pokłon, zupełnie jakby zapraszał ukochaną do tańca.
Spojrzała na niego z zaskoczeniem.
-
No tak! Oczywiście... Ależ ja jestem głupia. - przewróciła oczami i z uśmiechem wzięła od niego smoczy pas.
Odpowiedziała mu pięknym ukłonem, wpojonym już za młodu.
-
Naturalnie. Że też wcześniej o tym nie pomyślałam... Przecież tak długo nie latałeś. - uśmiechnęła się radośnie.
Gdy oboje byli już gotowi elf złapał ukochaną za rękę i po cichu, ruszyli schodami na górę, by dostać się na taras, gdzie Nya lądowała by spotkać się z Thorusem. Wyglądali niczym para młodzików, chcących napsocić nie lubianemu sąsiadowi. Pracownia starego kapłana była pusta, więc nie informując nikogo wyszli na taras, skąd widać było całą, oświetloną blaskiem gwiazd okolicę. Niebo tego dnia na szczęście było czyste.
-
Podobno nigdy się tego nie zapomina.- rzucił uśmiechając się niepewnie. Mężczyzna począł ruszać swymi skrzydłami z coraz większą siłą i po chwili dość pokracznie wzniósł się w powietrze.
-
Udało się... znowu latam...- zauważył śmiejąc się od ucha do ucha. Elf wyciągnął dłoń w jej stronę, by zachęcić ją do wzbicia się w powietrze.
Serce rosło w niej, gdy obserwowała jego radosny uśmiech. Skinęła mu lekko głową i sięgnęła po magię zaklętą w pasie. Już po chwili wzniosła się w powietrze, podając mu dłoń, a za jej plecami zamajaczyły smocze skrzydła.
-
Mam tylko kilka minut. To wciąż jedynie magia...Elf skinął jej głową, złapał za rękę i razem wznieśli się w powietrze. Frunęli do góry, choć Nyarla odrobinę niżej, by potężne skrzydła avariela przypadkiem jej nie uderzyły. Byli wysoko. Silny wiatr wzburzał ich szaty, jednak elf zdawał się opierać żywiołowi. Przestali się unosić. Gabriel przytulił ukochaną do siebie i rozejrzał się po całej okolicy, którą z powietrza było widać jeszcze lepiej.
-
Cały ten świat może być nasz.- syknął jej na ucho -
Kocham Cię.- dodał po chwili.
Tak wysoko jeszcze nie była. Zimny wiatr targał ubraniem i włosami, niemal zatykając dech w piersi. Nie przeszkadzało jej to jednak specjalnie. Kiedyś marzyła o tej chwili, a teraz naprawdę wzniosła się z ukochanym w powietrze. Ona z pomocą magii, on z pomocą własnych skrzydeł. Westchnęła z zadowoleniem i powiodła wzrokiem dookoła, w górę i w dół.
-
Ja Ciebie też, już nie pozwolę odejść Ci na tak długo. A świat... Nie chcę całego świata. Ty mi wystarczasz. Co bym zrobiła z całym światem? - roześmiała się cicho.
-
Zgodzisz się zostać moją żoną?- rzekł niespodziewanie elf łapiąc ją za drugą dłoń -
Chciałbym oddać duszę Sune, a za sprawą jej duchownego oddać Ci również moje serce.- dodał zdecydowanym tonem.
Dobrze, że to magia przedmiotu trzymała ją w powietrzu, bo gdyby korzystała z własnego zaklęcia, to pewnie właśnie straciłaby koncentrację i runęła w dół. Tak zaskoczyło ją pytanie Gabriela, że przez moment nawet nie wiedziała jak zareagować. Rozmawiali kiedyś o wspólnej przyszłości, ale nigdy nie pomyślałaby, że on zechce, by była jego żoną.
-
Tak! Oczywiście! - wyrzuciła w końcu z siebie -
Kiedy tylko zechcesz.Avariel uśmiechnął się i przytulił ukochaną do piersi by po chwili pocałować ją namiętnie.
-
Wracajmy w dół, póki działa jeszcze magia.- rzekł, po czym sfrunęli na taras wieży, a następnie schodami udali się z powrotem do swej kwatery. Gdy tylko weszli do środka, elf podniósł ukochaną na ręce i kilka razy zakręcił się wkoło, by w końcu postawić ją na ziemi i pocałować znowu.
Czuła, że kręci się jej w głowie. I to nie tylko dlatego, że Gabriel okręcił się z nią kilka razy dookoła. Była w lekkim szoku, połączonym do tego z wielkim szczęściem i już nawet nie wiedziała jak na to wszystko reagować.
-
Tyle się dziś wydarzyło. Znacznie więcej niż przez ostatnie dwa miesiące... - pokręciła z rozbawieniem głową -
Poczekaj, aż zobaczysz reakcje reszty na nowinę, że będziemy brali ślub.-
Zachodnia Warownia będzie najlepszym do tego miejscem.- zauważył -
Najpierw sprawimy iż będzie bezpieczna, a potem odprawimy w niej huczne wesele. Chyba, że wolisz w Silverymoon?- spytał całując ją co chwila po szyi, dłoniach i policzkach.
-
Sama nie wiem... - mruknęła trochę rozkojarzona jego pocałunkami -
Warownia chyba będzie lepsza. Nie wiem co zastaniemy w Silverymoon, skoro zniknęli stamtąd moi przyjaciele... A nie chcę czekać z tym aż pozamykamy wszystkie sprawy. Może nawet bogowie nie wiedzą ile to potrwa. - wyjaśniła, odwzajemniając każdy jego pocałunek.
-
Zatem zróbmy to, kiedy tylko odnajdziemy kapłana, gotowego udzielić nam ślubu. Chociażby jutro o świcie, tereportując się do jakiegokolwiek miasta. Nikt nie musi wiedzieć... - zaproponował nie przestając ją całować. Mężczyzna, odstąpił o krok od ukochanej i pozbył się koszuli.
Skorzystała z okazji i również zrzuciła ubranie, by po chwili znów schować się w ramionach ukochanego przed całym światem.
-
Podoba mi się ten pomysł. - głos aż jej drżał z tłumionej radości -
Może poprosimy Wiki? Albo Thorusa? Oboje są kapłanami. Wiki jest może młoda, ale utalentowana. Thorus z pewnością mógłby to zrobić. A wiedzieć będą ci, którzy są tu z nami, hm?-
Dobrze...- odpowiedział zgadzając się z jej słowami. Mężczyzna nie czekając zaczął ją namiętnie całować.