Nyarla zasłoniła oczy dłońmi, zirytowana. Westchnęła cicho i przewróciła się na bok, plecami do okna, próbując zignorować męczące słońce. Zapragnęła wrócić do snu, chciała poczuć jeszcze raz jak to jest wznosić się w przestworza. Ledwie jednak przymknęła oczy, coś tąpnęło miękko na pościel po drugiej stronie wielkiego łóżka. Nyarla uniosła powoli jedną powiekę i spojrzała na małą, futrzaną kulkę siedzącą na kołdrze.
Rozległo się przeciągłe, ponaglające miauknięcie.
-
Deeemooon, teraz? - zapytała zaspanym głosem.
Czarne kocię podeszło bliżej, zapadając się w miękkiej pościeli.
-
Już wstaję, wstaję...Nyarla przewróciła się na plecy, mrużąc oczy w słońcu, po czym przeciągnęła się leniwie. Demon, jakby pragnąc ją naśladować wygiął grzbiet i ziewnął, ukazując szpaler małych, ostrych ząbków. Dziewczyna wstała w końcu i podeszła do lustra. Z gładkiej tafli spojrzały na nią zielone oczy. Sięgnęła po szczotkę i zaczęła rozczesywać długie, sięgające pasa, brązowe włosy. Zajęcie to, pozwoliło jej na chwilę oderwać się od tego, co tu i teraz. Myślami znów była tam, na klifie, spoglądając na bezkres oceanu. Czuła, że tu chodzi o coś więcej. Nie tylko o piękny krajobraz czy potrzebę wolności...
~
Ocean mnie wołał. A właściwie......odgłos tłuczonego szkła wyrwał ją z rozmyślań. Spojrzała w stronę, z której dobiegł hałas. Demon czmychnął ze stołu, pod którym, na podłodze leżały odłamki rozbitego wazonu i rozrzucone kwiaty. Nyarla przeczesała raz jeszcze włosy, zerknęła ostatni raz w lustro, po czym ruszyła ku drzwiom.
-
No chodź, dam Ci jeść...Dom był tak cichy i opustoszały. Choć mieszkała tu już tak długo, wciąż nie mogła przywyknąć do tej pustki. Zawsze ktoś się tu kręcił, zawsze ktoś ją poganiał. A teraz? Większość czasu, jaki spędzała w domu, spędzała z Demonem. Rodzice byli tak zapracowani, że gdy już wrócili, witali się i zaraz znów ich nie było. Dom stał się domem tylko z nazwy. A może tak było od zawsze? Bardziej u siebie czuła się nawet u Arvana. Gdy marudna kulka futra zajęła się jedzeniem, Nyarla mogła się spokojnie ubrać i przyszykować do wyjścia.
Wszystko zabierało jej znacznie więcej czasu niż zwykle. Szatę wybierała i zmieniała chyba ze trzy razy, choć zwykle pierwsza, po którą sięgnęła była odpowiednia. Myśli plątały się, stale wracając do jednego tematu.
~
Sen. Ale nie ten sam. Już nie koszmar...Westchnęła cicho i spojrzała w lustro, obracając się dookoła. Ciemnoniebieska suknia leżała znakomicie - jak wszystko. Materiał zdobiony był białymi i srebrnymi nićmi, tworzącymi nieregularne wzory u dołu sukni i rękawów oraz na brzegach sięgającego połowy uda rozcięcia. Materiał zaszeleścił i zafalował, układając się miękko dookoła jej sylwetki.
~
Jak fale oceanu...Gdy tylko wyszła z domu poczuła się nieco lepiej. Demon wodził wzrokiem za pojawiającymi się tu i ówdzie, rozśpiewanymi ptakami. Raz po raz wbijał pazurki w ramię niosącej go kobiety.
-
Oj, uspokój się, zaraz pobiegasz. - powiedziała tonem, jakim mówią rodzice do niegrzecznych dzieci.
Nyarla zanurzyła się w codzienny, tak dobrze znany gwar miasta. Znajomi pozdrawiali ją uśmiechem. Szmer ludzkich głosów był miłą odmianą po chłodnej pustce domu. Mieszanka zapachów upajała.
Ale już nie tak bardzo jak zwykle.
Dziś wolałaby objąć wzrokiem bezmiar błękitnych wód, wsłuchać się w szum fal, uśmiechnąć do pieszczącego skórę wiatru. I wdychać nadmorskie powietrze. We śnie pachniało tak pięknie.
~
Ciekawe czy na jawie też pachnie tak urzekająco...Pogrążona w myślach, skierowała się ku Świątyni Sune.
Zastała go tam, gdzie zwykle. W zielonym zakątku ciszy i spokoju, przeznaczonym do odpoczynku i niewinnych flirtów. Wylegiwał się pod jednym z drzew, bawiąc się źdźbłem trawy. Na przystojnej twarzy gościł błogi uśmiech.
Nyarla zbliżyła się do półelfa, zasłaniając mu nieco słońce.
-
Hej, zasłaniasz sł... - gdy otworzył oczy umilkł, a uśmiech ozdabiający jego lico tylko się poszerzył -
Witaj, moja piękna... - poklepał trawę obok siebie, zapraszającym gestem.
Kobieta puściła Demona, ale zanim zdołała cokolwiek powiedzieć, kot już zniknął w krzakach. Uważając, by nie pognieść szaty, usadowiła się obok Silathiela i oparła o drzewo. Kapłan przewrócił się na bok i podparł głowę ramieniem. Zaczął wodzić palcem po jej dłoni.
-
Coś się stało?-
Tak. Nie. Sama nie wiem.-
No to mi opowiedz.Westchnęła w odpowiedzi i spojrzała w niebo, przesłonięte liśćmi drzewa.
-
Miałam sen. Kilka razy. Śniłam o bezkresie wody, o oceanie. Stałam nad nim, na skraju wysokiego klifu. I nagle zrobiłam krok w przód. Spadłam. I roztrzaskałam się na skałach.Półelf chciał się odezwać, ale uniesieniem dłoni powstrzymała jego komentarz.
-
To było męczące, ale uznałam, że sen jak sen. W końcu minie. Ale nie... Dziś znów o tym śniłam. Do momentu spadania nic się nie zmieniło. Ale już nie musnęłam nawet skał. Po prostu wzbiłam się w powietrze i zaczęłam latać. Jak ptak, jak pegaz, jak smok... Wszystko było takie prawdziwe. Czułam zapach bryzy, słyszałam szum fal.Mężczyzna podniósł się do pozycji siedzącej, odgarnął kosmyk brązowych włosów z twarzy przyjaciółki.
-
Może to przemęczenie? Może znak, że powinnaś odpocząć? Rozluźnić się? Zapomnieć o wszystkim? - powiedział z ustami przy jej uchu.
Pokręciła powoli głową, zaprzeczając.
-
Nie, to na pewno nie to. Przecież ja się nie przemęczam. Niejedna osoba chciałaby żyć jak ja. Po prostu... W tym śnie... Ten ocean, on mnie woła. Przyzywa. A właściwie nie wiem czy ocean, czy to, co jest za nim. Nie potrafię się z tego otrząsnąć, Sil. - powiedziała bezradnie, głosem nie tyle zmartwionym, co stęsknionym.
Kapłan przyglądał jej się dłuższą chwilę.
-
To pojedź tam.-
Gdzie? - zmarszczyła brwi, otrząsając się ze wspomnienia snu.
-
Nad ocean. Zobacz go. A potem wróć. I podziękuj mi za tę radę... - pochylił się ku niej i skradł jej delikatny pocałunek.
Nyarla zaśmiała się cicho.
-
Jasne. Mam pójść do Arvana i powiedzieć mu - Wiesz co, muszę udać się na Wybrzeże, nie gniewaj się, wrócę szybko i zajmę się pracą?-
Dokładnie. Powiedz mu, że chcesz rozejrzeć się jak wygląda handel w Waterdeep. I że może będziesz w stanie załatwić dla niego jakieś ciekawe kontakty. Wiesz, że Cię puści. Kto by się Tobie oparł.-
Na pewno nie Ty. I masz rację. Będę musiała Ci podziękować... Jak już wrócę. - uśmiechnęła się figlarnie.
Silathiel wstał i podał jej dłoń. Przyjęła jego pomoc bez wahania. Przytuliła się do kapłana.
-
To jedź, ale uważaj na siebie i wracaj szybko. Nie mogę doczekać się podziękowań.-
Dzięki, Sil, to chyba będzie najlepsze rozwiązanie. Może miną mi te sny...Demon jak na zawołanie pojawił się u stóp Nyarli, mrucząc i ocierając się o nogi półelfa. Dziewczyna schyliła się i wzięła kociaka na ręce.
-
Do zobaczenia, Urwisie.-
Odprowadzę Cię do wyjścia. - rzucił w odpowiedzi.
Do Arvana od Świątyni był spory kawałek. Ale ona nawet tego nie zauważyła. Doskonale znała tę drogę, więc mogła poświęcić cały ten czas na rozmyślania i planowanie podróży. Wybrzeże było rozległe. Ale Waterdeep było chyba najlepszym celem. Wygoda podróżowania po trakcie i możliwość zwiedzenia Miasta Wspaniałości były dwoma, zdecydowanie przeważającymi argumentami. Problemem, który najbardziej ją martwił, była samotna obecność na trakcie przez tak długi czas. Poczuła jak Demon wbija pazurki w jej ramię.
~
Kobieta z małym kotkiem, wspaniały cel...Ostatecznie mogła rozejrzeć się za jakąś karawaną czy trupą artystyczną zmierzającą w tamtym kierunku.
W końcu stanęła przed drzwiami sklepu Arvana. Weszła do środka z promiennym uśmiechem przylepionym na twarzy. Czarna kulka migiem znalazła się na podłodze i zniknęła w drzwiach na zaplecze.
~
I tak Cię znajdę. Pewnie dziś w jedwabiu...-
Witaj, Nyarlo. - rozległ się ciepły głos. -
Myślałem, że dziś nie przyjdziesz?Obróciła się w stronę Arvana.
-
Bo nie planowałam. Ale mam propozycję... - powiedziała wprost, wiedząc, że nie ma sensu grać z Arvanem w żadne gierki.
-
Słucham Cię.-
Muszę udać się do Waterdeep. Po prostu muszę, bo jak zostanę dłużej tutaj, to chyba oszaleję.-
Co się stało? - uniósł brwi ze zdziwieniem.
-
Potrzebuję tam pojechać, wyrwać się stąd.-
Magowie i Wasze potrzeby. Nie zatrzymam Cię przecież. Ale wrócisz?Nyarla rozpromieniła się.
-
Pewnie! Do Was zawsze. Rodzice nawet nie zauważą, że mnie nie ma. Ale w razie gdyby to ich uświadom. A ja postaram Ci się zorganizować jakiś kontakt w Mieście Wspaniałości. I rozejrzę się w tamtejszym rynku.Arvan pokiwał z zadowoleniem głową.
-
Zgoda.-
I jeszcze jedno. Pójdę się już pakować. Sprawdzisz dla mnie, czy jakieś karawany nie ruszają w tamtym kierunku jutro czy pojutrze?-
Naturalnie, Nya. Poślę Ci chłopaka z wiadomością. Tylko uważaj na siebie, dobrze? Szkoda byłoby tak ślicznej istotki.-
Wiem, wiem. Kto by Wam wtedy życie upiększał. Dziękuję. Wrócę szybko. - pocałowała w policzek przyjaciela i weszła na zaplecze, by ściągnąć Demona z beli jedwabiu, którą sobie ukochał.
Było jeszcze dość wcześnie i do wieczora pozostało dużo czasu. Jednak Nyarla nie zamierzała go marnować. Zajęła się przygotowaniami do podróży. Kupiła podróżny strój, uzupełniła zapasy komponentów, zaopatrzyła się w racje żywnościowe oraz masę innych przydatnych rzeczy. Popołudniu wpadła także pożegnać się z Nathazalem. Pozostało jej już tylko czekać na informacje od Arvana. Jeśli znajdzie jakąś karawanę, będzie mogła podróżować z nimi. Jeśli nie... Albo trafi jutro na kogoś opuszczającego Klejnot Północy albo czeka ją samotna wędrówka.
W pokoju rozległo się przeciągłe miauknięcie.
No, nie taka samotna.