Zrodzony z fantastyki

 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

pn kwie 27, 2009 9:30 am

IZZRAN HALZRYSS

Gdy poczuł jak krzesło pęka mu na głowie, wkurzył się naprawdę nie na żarty.
Zaczął się zmieniać. Zrobił się jeszcze wyższy, wyrosły mu długie rogi na czole i skórzaste skrzydła na plecach, klata rozszerzyła się mocno ręce zgrubiały i wydłużyły, paznokcie zmieniły się w pazury, a nogi w tylne zwierzęce kończyny. Wywołało to ogólny krzyk przerażenia większości kelnerek i paru klientów. Stało się. Mieszanina demonicznej i diabelskiej krwi dała o sobie znać. Bogom dzięki, że ubranie dopasowało się do nowego wyglądu. Puściły mu praktycznie wszystkie hamulce, ale nie było tak źle jak być mogło.

-ATYMOJEŻĄDŁAPAMIĘTASZPIERDOLONYKAZIRODCZYPOMIOCIE?! Jeśli nie, to mogę ci je przypomnieć. Po naszym ostatnim spotkaniu nie mogłeś siedzieć przez miesiąc. Przy nich ten twój Rozpruwacz jest jak komar.- nie było przesady w tym stwierdzeniu. Kiedy ostatnio walczyli kwas z żądeł spalił Corrickowi tyłek aż do kości, ale cóż począć czasem na sobą nie panował. Westchnął- Ech, może trochę przesadziłem. Naprawdę muszę kogoś zabić, bo zwariuję. - Atmosfera nieco się rozluźniła.-Cóż Corrick, jeszcze się policzymy. Jak nie teraz, to w przyszłości. A i zanim zapomnę, twój dziadek chciał cię widzieć. Nie miał wesołej miny.-urwał.

-Mam nadzieję, że nie jest tak źle jak wygląda. Był prawie tak wściekły jak mój "szanowny ojczulek" kiedy prysnąłem z Nessus. Omal się na mnie nie rzucił. Informuję cię jako przyjaciel, że powinieneś być gotowy na wszystko.- tą wiadomość wysłał mu telepatycznie.
-Do miłego. - odpowiedział również szeptem
Ja lecę posprzątać z orków na -69 zanim Eustachemu zabraknie pracownic. To mnie powinno wystarczająco uspokoić.- rzucił już głośniej.
 
Awatar użytkownika
Sindarin
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 851
Rejestracja: czw wrz 16, 2004 7:38 pm

pn kwie 27, 2009 4:51 pm

Actaeon Dioxiadis

Osoby siedzące blisko drzwi w pewnym momencie mogły usłyszeć jakieś krzyki i tupot wielu par nóg. Wtem zostały one (drzwi) wyrwane z framugi i przeleciały parę metrów w głąb pomieszczenia. Tuż za nimi do karczmy dosłownie wleciał wysoki mężczyzna średniej budowy ciała ubrany w ciemny, znoszony prochowiec. Miał długie, ciemne włosy z kilkoma siwymi pasmami, twarz ,,ozdobioną” paskudną blizną na policzku oraz szare oczy o niepokojącym wejrzeniu, omiatające właśnie wszystkich gości z lekkim niepokojem
- Cholera jasna, postronni… - mruknął przybysz, po czym wyciągnął z kieszeni płaszcza dwie niewielkie kostki i odrzucił je na parę kroków od siebie. W ułamku sekundy z kostek wystrzeliły ściany utworzone z magicznej energii, odgradzając bywalców karczmy od mężczyzny i wejścia.
- Nie chcieliście załatwiać tego po dobroci, to proszę bardzo! Chodźcie tu, skurwysyny! - krzyknął nieznajomy do kogoś stojącego przed karczmą.
Jakby na rozkaz do budynku weszło kilku osobników nieznanego pochodzenia. Rozmiarami przypominali ludzi, ale posiadali cechy demonów: zagięte rogi na czołach, ogony, pazurzaste dłonie i wyjątkowo odpychające gęby. Trzech z nich mierzyło do mężczyzny z kusz o dziwacznym kształcie, a kolejnych dwóch, trzymających po dwa krótkie miecze każdy, zbliżało się do niego powoli ze złowróżbnymi uśmiechami na mordach. Większość obecnych w karczmie była pewna wyniku tego starcia, które miało skończyć się rozsmarowaniem przybysza po okolicy. Niektórych zdziwił tylko lekki, ironiczny uśmieszek na jego ustach.
Mężczyzna odwrócił się od zabójców i powiedział do gości przybytku, jakby wiedział, nad czym się dotąd zastanawiali
- Czy wszyscy zdążyli złożyć swoje zakłady o wynik? Dobrze, ad rem! -
W tym samym momencie zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Czaszka najbliższego demona pękła jak dojrzały arbuz, obryzgując magiczne ściany krwią i kawałkami mózgu. Jeden z kuszników, stojący w drzwiach, wyleciał na zewnątrz z takim impetem, jakby wystrzelono go z balisty. Przybysz odwrócił się do nich przodem, akurat by przyjąć na siebie salwę z kusz. W jego ciało wbiło się około pięciu bełtów, powalając go na kolana. Miecznik schował jedno z ostrzy do pochwy przy pasie, po czym podszedł będącego wciąż na kolanach mężczyzny i pociągnął za włosy, by łatwiej było poderżnąć mu gardło. Jednak w dokonaniu tego skutecznie przeszkodziła mu lufa rewolweru, która nagle znalazła się w jego ustach. Niedoszły denat uśmiechnął się wrednie, powiedział - Niespodzianka! - i pociągnął za spust, robiąc w demonowi kolejny otwór w głowie. Kusznicy ponownie wystrzelili, ale zaskoczenie zmniejszyło ich celność i tylko jeden bełt trafił w mężczyznę, który używał ciała zabójcy jako tarczy.
Przybysz spojrzał na nich i powiedział spokojnym, lekko chrapliwym głosem, który przesycony był jakąś wewnętrzną mocą - Złóżcie broń i pomóżcie mi z tymi drzwiami -
Mordercy jakby nigdy nic odłożyli kusze i pomogli mężczyźnie ustawić drzwi na poprzednim miejscu. Następnie nieznajomy dał jednemu z nich ostrze należące niedawno do trupa i powiedział - Wiesz, co z tym zrobić -
Po tych słowach kiwnął głową drugiemu i odwrócił się, zabierając rzucone wcześniej kostki. W tym samym momencie demon z mieczem wbił sobie ostrze w serce aż po samą rękojeść. Gdy padał na ziemię, na jego twarzy błyszczało zadowolenie. Drugi z zabójców nie zdążył się nawet zdziwić, gdyż złapał się za pierś i po prostu padł bez życia na ziemię.
- Patałachy… Czy ktoś mógłby ich posprzątać? - rzucił przybysz, a następnie ruszył w stronę stolika, przy którym zobaczył znajomą twarz. Przysiadł na krześle, które samo przysunęło się spod ściany, a w rękę wpadł mu akurat niepilnowany, pełny kufel piwa, który chwilę temu stał jeszcze na barze. Zdjął kapelusz i położył go na stole.
- Saira! Miło Cię znów zobaczyć! Jak tam na Planie Ognia? Jesteś tu w jakimś celu, czy po prostu wpadłaś coś wypić? - w międzyczasie mężczyzna od niechcenia sondował co słabsze umysły obecnych. W takim towarzystwie trudno było kogoś przebadać, ale przynajmniej nie musiał się bać, że ktokolwiek zauważy jego mentalną obecność, bo umiał się świetnie maskować. Miał zamiar przywitać się jeszcze z Corrickiem, ale ten najwyraźniej był zajęty ,,rozmową” z jakimś innym czarcim pomiotem.
- Hmm, chyba wypadałoby się przedstawić. Actaeon Dioxiadis, negocjator do wynajęcia. A tamci panowie - wskazał na zbierane właśnie z podłogi trupy - Nie rozumieli, że ,,negocjacje” to bardzo szerokie pojęcie -
 
Awatar użytkownika
thannis
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1599
Rejestracja: wt maja 01, 2007 7:17 pm

pn kwie 27, 2009 7:37 pm

Saira bint Hashaganar insan Sayida Nar

~ Coś ostatnio bywalcy tego miejsca robią się coraz bardziej brutalni, kiedyś można było tu przyjść, napić się i nie było się narażonym na takie ekscesy, ot chociażby jak z tym chłystkiem, co to myśli, że będzie tu swoje interesy załatwiał rozlewem krwi i dominacją nad biednymi ofiarami. Zaraz, zaraz... Skąd ja znam tę twarz...~

Ognista przybyszka zmarszczyła brwi, po czym na słowa przywitania ze strony nowo przybyłego uśmiechnęła się.

- Act, no popatrz, popatrz, co za spotkanie! Gdzie Twoja druga połowa? Na Planie Ognia wszystko w porządku, ale nie wiem, czy wiesz, że Ysgard powitał niedawno nową boginię, znaną nam skądinąd bardzo dobrze... - ciekawa była, czy dotarły do niego te wieści. Była prawie pewna, że nie, bo to świeża wiadomość, nieznana jeszcze prawie nikomu poza kręgiem bezpośrednio zainteresowanych... Oj, mała rewolucja, choć całkowicie pokojowo przeprowadzona. W sumie, nie zdziwił ją taki obrót rzeczy.
 
Awatar użytkownika
Sindarin
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 851
Rejestracja: czw wrz 16, 2004 7:38 pm

pn maja 04, 2009 9:35 pm

Actaeon Dioxiadis

Gdy Saira wypowiedziała słowa o drugiej połowie, twarz mężczyzny błyskawicznie stężała
- Jeśli mam być szczery, to nie widziałem jej od ponad miesiąca, który ciągnął mi się jak dobrych kilkanaście lat. Miałem sporo... kłopotów, i to wielkich kłopotów. Nie chciałem nikogo w to mieszać, a szczególnie Shinae, dla jej bezpieczeństwa. To były sprawy mojej ojczyzny, wiesz o co mi chodzi... Ale na szczęście praktycznie wszystko już załatwione - lekkim ruchem głowy wskazał na ostatniego zabieranego trupa, a na jego twarzy znowu zagościł lekki uśmiech - już niedługo wrócę na Faerun, do Shinae. Możesz dać mi jakiś lepszy trunek? Bo to piwo jest co najmniej kiepskie - rzucił na koniec do przypadkowej osoby, która akurat przechodziła obok. Po chwili stała przed nim butelka dobrego wina i dwa kubki, a w stronę karczmarza lewitowała spokojnie zapłata. Podał Sairze jedno z naczyń, po czym napełnił obydwa.
- Wracając do drugiej części Twojej wypowiedzi, czyżby nasza droga mamuśka... to znaczy Ankene, dopięła w końcu swego? Mnie o tym nic nie było wiadomo, byłem dość zajęty ostatnimi czasy - po jego twarzy nie dało się nic wywnioskować, ale można było się domyśleć, że to zajęcie nie było przyjemne
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

wt maja 05, 2009 1:12 pm

IZZRAN HALZRYSS

Po małej rzezi na -69 czuł się o wiele lepiej. Właśnie pojawił się, z powrotem na poziomie głównym i miał zamiar coś sobie zamówić, gdy przy jednym z portali wybuchła awantura. Po chwili poczuł jak ktoś próbuje wleźć mu do głowy. Sformował więc pocisk mentalnej energii wypełniony najgorszymi przekleństwami w każdym znanym mu języku i wysłał w stronę nieproszonego gościa. Po chwili z satysfakcją usłyszał pełen bólu jęk gdzieś w okolicy portali. -No, to skurczybyka nauczy, żeby innym do głowy nie włazić- pomyślał sobie.
-Eustachy! Butelkę czystej Canijskiej z weloxa tylko szybko!- krzyknął
-Oszalałeś?! Nie dam tego do picia nikomu. Dziesięciu klientów mi wykitowało przez to świństwo.- usłyszał odpowiedź
-Nie wiesz jak się to serwuje? Normalnemu człowiekowi podaje się kroplę rozcieńczoną szklanką wody, a i tak jest wtedy mocniejsza od czystego spirytusu.
-A ty chcesz wypić butelkę czystej?! Jesteś bardziej szalony niż myślałem
-Czarcia krew robi swoje chłopie. Na mnie to tak nie działa. Poza tym piję na własną odpowiedzialność
-No dobra, jedna czysta na koszt firmy! Jak przeżyjesz.
-Spoko. - Zakończył rozmowę sięgnął po flaszkę i wypił pół jednym haustem.
-Ach, tego mi było trzeba. - Przypomniał sobie dlaczego tak lubi ta wódkę.
Wychylił resztę butelki, przeciągnął się i dopiero zauważył, że nadal wygląda jak diabeł. Mruknął coś pod nosem i wrócił do postaci drowa. Teraz trzeba było pomyśleć co dalej. Dawno nie odwiedzał Fierny więc chyba już najwyższy czas złożyć jej krótką wizytę. Podszedł do portalu i zniknął.
 
Awatar użytkownika
thannis
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1599
Rejestracja: wt maja 01, 2007 7:17 pm

sob maja 09, 2009 12:33 pm

Saira bint Hashaganar insan Sayida Nar


Ognista przybyszka właśnie zaczęła odpowiadać przyjacielowi, kiedy przy ich stoliku pojawiło się to dziwne coś. Czartów nienawidziła z całego serca. Tak samo ifrytów, z którymi diabelstwo się tak często sprzymierza. Dlatego zaczęła ostatnio skrupulatnie omijac Spiżowe Miasto, bo miała dość być braną za jedną z nich. Niedoczekanie. Rozeźlona podeszła do karczmarza.

- Pfffff, Eustachy, coś Ty zrobił ze swojej karczmy? Może warto by zainwestować w porządną ochronę, albo selekcję na bramce, bo klientela zrobiła się ostatnio niezbyt ciekawa.... Nie chciałbyś chyba stracić tak dobrych klientów, jak ja, co?

A do Acteaona pomyślała:
~ To wracaj do niej, bo się pewnie martwi, biedna Shinae. I jeśli myślisz, że będzie zachwycona, że nie chciałeś jej mieszać w swoje problemy, "dla jej bezpieczeństwa", to cóż... Lepiej ją przeproś i zadośćuczyń wyrównując straty moralne. A co do nowej bogini - to strzał w dziesiątkę. Nie wiem, co o tym myśleć, na razie poobserwuję z daleka, to moja przyjaciółka, a może raczej kiedyś nią była, bo nie wiem, co teraz z tego wyjdzie. Niektórzy podobno po wyniesieniu się zmieniają... Zaprosiłabym Cię do Karmazynowego Filaru, ale może Ci być tam ciut za gorąco.~ uśmiechnęła się uroczo do elanina, jak zwykle skacząc z tematu na temat.
 
Awatar użytkownika
Sindarin
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 851
Rejestracja: czw wrz 16, 2004 7:38 pm

sob maja 09, 2009 4:00 pm

Actaeon Dioxiadis

Elanin parksnął śmiechem, widząc jak raczej mało finezyjne mentalne uderzenie trafia siedzącego parę metrów od niego elfa w magowskich szatach. Ten bękart z kompleksem wyższości padł ofiarą banalnie prostego przeniesienia źródła mocy ~Zabawny jesteś, Halzryss. Nie spotkałem jeszcze nikogo, kto na -69 zabawia się z orkami. Pozdrów Fiernę~ usłyszał w swojej głowie półczart, będąc pewnym, że słowa te pochodziły od elfiego czarodzieja.
W tym samym momencie Actaeon lekko pomieszał mu zmysły, sprawiając, że Izzran wybrał błędny portal. Ale przekonać się o tym dopiero po trafieniu na najwyższą warstwę Celestii...

Uśmiechnął się lekko do Sairy, próbując powiedzieć coś na każdy z poruszonych przez nią tematów
~Łatwo powiedzieć, na Faerunie są jakieś problemy z magią i ciężko się tam dostać. Do tego mam wyrównania kilka porachunków. Jeśli chodzi o Shinae, to może być na mnie wściekła, ale dla mnie najważniejsze jest, żeby była cała i zdrowa. Heh, pierwszy raz myślę o kimś w taki sposób... A co do zaproszenia, to pewnie wybierzemy sie do Ciebie oboje, jak tylko będzie trochę spokoju. Z gorącem na pewno sobie poradzimy. A, mówiłaś jeszcze o Ankene. Jeśli stała się patronką dobrych psioników, jak planowała, to całkiem pozytywna wiadomość, nie powiem~
W paśmie myśli niesłyszalnych dla nikogo dodał: ~Cholera! Teściowa boginią, brzmi to trochę jak jakiś dowcip...~
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

sob maja 09, 2009 7:06 pm

IZZRAN HALZRYSS

-Nie, nie zbawiam się z orkami. Ja je zabijam. I jeszcze jedno Dioxiadis, nie przekierowuj myśli, bo i tak wiem gdzie jesteś. A grzebanie mi w głowie raczej nie ułatwi ci życia.-Wiedział, że facet na niego patrzy więc trącił kolczyk w lewym uchu-To maleństwo blokuje wszelkie ataki mentalne i daje możliwość namierzenia odpowiedniego delikwenta i oddania mu. Tak na marginesie Celestia to też przyjemne miejsce. Mam tam kilku znajomych, ale nie takich, z którymi idzie się do łóżka, więc mimo wszystko skieruję się na czwartą warstwę piekła. Chciałbym powiedzieć, że współczuję ci "boskiej" teściowej, ale nie lubię kłamać. Tak słyszałem to, magia to cudowna rzecz, szczególnie gdy samemu się jej używa.- Tu pstryknął palcami krzesło pod aroganckim psionem pękło na pół. Impulsywne działanie, tego psioni nie lubią najbardziej, bo nie mogą wykryć go wcześniej. Uśmiechnął się - Myślę, że mógłbym cię polubić chłopie, ale za bardzo wchodzisz mi w prywatność. Popracuj nad manierami, bo tak nie zdobędziesz zbyt wielu przyjaciół, szczególnie jeśli będą mieli na podorędziu to co ja. - przerwał na chwilę kontakt telepatyczny.
-Eustachy! Kolejkę Cormyrskiej dla Actaeona, na mój koszt. - krzyknął
- A ty z łaski swojej nie myśl o mnie "to coś", szczególnie że wcześniej mój wygląd ci nie przeszkadzał - przesłał myśl do Sairy. Był mocno zniesmaczony takim obrotem spraw. Wgląd w myśli nie zawsze jest dobry.

-To tak na dobry początek. Przepraszam, że popsułem ci zabawę. - wysłał mu ostatnią myśl gdy zamówienie zostało zrealizowane i skierował się w stronę właściwego portalu, skoro i tak już się wygadał, że o wszystkim wie.
 
Awatar użytkownika
thannis
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1599
Rejestracja: wt maja 01, 2007 7:17 pm

ndz maja 10, 2009 12:54 pm

Saira bint Hashaganar insan Sayida Nar

Saira uniosła brew, a jej oczy zapłonęły. Zanim półdrow zniknął, zdążyła mu jeszcze odpowiedzieć. - Posłuchaj, Halzryss, przedtem nie wyglądałeś jak półczart. Poza tym, Ty też powinieneś popracować na manierami. Przyganiał kocioł garnkowi...

Odetchnęła i uśmiechnęła się do zebranych przy stoliku. Dobre maniery przede wszystkim. Zanim upiła łyk wina podanego jej przez Acta, podniosła je do góry mrucząc cicho: - Chwała Alobalowi. - ot, zwyczaj, choć nie czciła go, to nie zaszkodzi. Mając przed sobą wieczność, dobrze rozumiała jego dewizę, by chwytać dzień nie martwiąc się o przyszłość. Odwróciła się do telepaty:

~ To załatw swoje porachunki jak najszybciej i jeśli chcesz, daj mi znać, to spotkamy się tutaj i przeprowadzę Cię najszybszą drogą na Faerun i przeteleportuję jak najbliżej do niej. Nie zostanę jednak, bo obiecałam Ognistemu Panu, że będę w najbliższym czasie do jego wyłącznej dyspozycji. Ledwie znalazłam chwilę, żeby się tutaj wybrać, ale zaraz będę musiała wracać. Miało to jednak ten plus, że się spotkaliśmy. No, chyba że chcesz już teraz wracać na Toril? ~ spojrzała pytającym wzrokiem.
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

pn maja 11, 2009 10:49 am

IZZRAN HALZRYSS

Wychodząc z portalu prowadzącego z Arborei, zauważył jak Saira własnie odwraca się do Actaeona. Nigdy chyba nie zrozumie czasu w Smoczej Rzyci. Wyszedł stąd, spędził 2 tygodnie w piekle, tydzień ganiając z grupką planetarów po otchłani wybijając demony, a teraz wrócił tu i odkrył, że nie minęła nawet minuta.

-Widziałaś przecież, że mam ogon. A kiedy Corrick roztrzaskał mi krzesło na głowie przemieniłem się przy was. - wysłał jej telepatyczną wiadomość - I swoja drogą ty robisz to samo, co ja.

-Eustachy! Musisz mi wyjaśnić jak działa czas w tej karczmie! Można się całkiem pogubić. Wyszedłem stąd trzy tygodnie temu, a teraz jestem tu ledwie minutę po wyjściu! - krzyknął do właściciela
-Szczerze, to sam nie wiem jak to działa. Każdy gość wraca kiedy powinien wrócić, tyle wiem. - dobiegła odpowiedź
-A niech i tak będzie. Daj jeszcze jedną butelkę veloxowej, muszę się pozbyć smaku siarki z ust. - skończył rozmowę
Tak ta karczma to dziwne miejsce, ale lubił to miejsce najbardziej w całym Multiwersum.
 
Awatar użytkownika
Sindarin
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 851
Rejestracja: czw wrz 16, 2004 7:38 pm

pn maja 11, 2009 6:31 pm

Actaeon Dioxiadis

Actaeon uśmiechnął się kpiąco, wciąż siedząc tyłem do Halzryssa. Brak krzesła wydawał się wcale mu nie przeszkadzać, elanin nawet nie zmienił pozycji. Przesłał półczartowi wiadomość - Słuchaj dzieciaku, nie pieprz tu o dobrym wychowaniu, szczególnie po rozwaleniu niewinnego krzesła i szperaniu w cudzych powierzchniówkach. Widzę, że masz mniemanie o sobie większe niż niejeden beholder. Ale nie musisz od razu pokazywać, jaki z ciebie trzaskacz, bo ostatecznie wychodzisz na skurla, który nie potrafi wytrzymać chwili bez zwracania na siebie uwagi - na tym zakończył, pomijając sprawę ,,impulsywności" i grzebania w jego myślach. Chociaż... mógł sprowokować czarta, a potem tylko oglądać, jak kończy się zderzenie z zabezpieczeniami umieszczonym w głębszych partiach umysłu. Zdarzyło się im już przyprawić o solidny ból głowy jedno z bardziej wścibskich bóstw w Otchłani, mimo jego magicznych osłon. ~Nie-bóstwu zrobiłyby pewnie niezłą sieczkę pod czaszką... I na nic jakakolwiek magia czy psionika, był mózg, nie ma mózgu...~

Podczas przesyłania wiadomości psion rozmawiał z Sairą:
- Najchętniej już bym tam wrócił, ale jak to mówią: ojczyzna wzywa. Jeśli chodzi o sam powrót, to mam już wszystko zaplanowane. Zostało mi tylko wykonać ostatnie zadanie...
 
Awatar użytkownika
thannis
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1599
Rejestracja: wt maja 01, 2007 7:17 pm

pn maja 11, 2009 7:21 pm

Saira bint Hashaganar insan Sayida Nar

Córka ifryta doszła do wniosku, że zachowa spokój. Prawie 300 lat życia, z czego większość spędzona na Planie Ognia, nauczyło ją, że nie warto wdawać się w pyskówki i zbędne pokazywanie, kto ma przewagę. Znała swoją wartość. I ci, którzy ją znali, też znali jej wartość, a resztę ma w bardzo głębokim poważaniu. Nie mogła się tylko powstrzymać przed rzuceniem z niezwykle miłym uśmiechem na głos uwagi w piekielnym do półdrowa:

- Nie słyszałeś, że czas jest pojęciem względnym? Zwłaszcza w Wieloświecie? Nie wyglądasz mi na Pierwszaka, no chyba że się mylę - nie mam monopolu na wszechwiedzę... - piekielny zabarwiony trzaskającym akcentem rodzimego płomiennego brzmiał w jej ustach dość niepokojąco.

Ponownie skupiła się na przyjacielu. Tak, Act, jako nieliczny mógł się za takowego uważać. Czule dotknęła rozgrzaną dłonią bliznę na jego policzku, gdyby elanin nie znał jej tak dobrze, mógłby to wziąć za zachętę do bardziej bliskiego kontaktu...

- Obyś miał zatem więcej szczęścia, bo ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy nie miałeś tej pamiątki. - widać było, że nagle przyszło jej coś do głowy. Nie zwykła poddawać się takim impulsom, ale spotkała w życiu siedem osób, które były dla niej cenniejsze niż magiczne przedmioty, które robiła. Sięgnęła po niezwykle piękny ognisty agat wiszący na złotym łańcuszku, wstała i powiesiła go Actaeonowi na szyi, uśmiechając się do niego, na poły czule, a na poły szelmowsko. ~ Nie myśl, że jestem taka dobra i altruistyczna. Udowadniam właśnie, że nie jestem tak praworządna zła, jakby chciał mój ojciec. ~ przesłała mu myśl, mówiąc jednocześnie: - Niech przyniesie Ci szczęście w Twojej misji. Oddasz mi go, kiedy mnie odwiedzicie.

Jako że połączenie ich umysłów było cały czas czynne, Act poczuł jak z głębin jej jaźni dociera do niego głęboka dezaprobata dla tego, co zrobiła. Ktoś, nie Saira, był bardzo niezadowolony z jej postępku. Jednak Pani Ognia ucięła jego narzekania dosłownie w tej samej sekundzie. Jej uśmiech się poszerzył. - Pozdrów młodą, tęsknię za nią.
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

wt maja 12, 2009 1:49 pm

IZZRAN HALZRYSS

-Wiem o tym, ale czas tu jest bardziej nieprzewidywalny niż na planie energii temporalnej! Nigdy nie wiem ile czasu minie miedzy moimi wizytami tutaj. Raz jest to minuta innym razem nawet kilka lat. I tak właściwie to pochodzę z pierwszej materialnej. Moja matka była drowem, przynajmniej częsciowo. - wysłał myśl, bo nie chciał przerywać im rozmowy

-A co do ciebie Actaeonie, to ty pierwszy wlazłeś mi do głowy. Uznałem, że się odegram. Owszem jestem nieco narwany, ale gdybyś wiedział co we mnie siedzi, to byś się nie dziwił. Swoją droga ty też zwracasz na siebie uwagę roztrzaskując jakichś palantów przy portalach. Mam swoje lata, ale nadal lubię poszaleć. Ty zaś po prostu chcesz udowodnić innym swoją wyimaginowaną wyższość wchodząc im bezkarnie do głów i udzielając reprymendy o nadpobudliwości w wybujałej ambicji kiedy ktoś się odegra, tak jak ja. Przemyśl to sobie. I jeszcze zanim zapytasz, jestem sporo starszy od ciebie, więc jeśli już to ja będę cię pouczał. - wysłał mu długą myślową reprymendę

-Eustachy gdzie ta veloxówka?! - krzyknął zirytowany i dopiero po chwili zauważył, że butelka stoi przed nim -Ups, gafa - Wychylił całość jednym, haustem - Jeszcze jedną!
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

wt maja 19, 2009 5:13 pm

(<----) Artur Tyriusz

Słysząc toast płomiennej kobiety pomyślał
~Alobal? Czy ja go już nie zatłukłem?
Prawdopodobieństwo nie było znikome. Nie takie rzeczy juz zrobił. Mag myślał również o "-69", zdające się być Czwartym Piekłem.
~Jedyne co tam zostawiłem, to Asmodeusz i Fierna. Ciekawe, czy zaszły jakieś zmiany od czasów Szarady (uzurpacja tronu Szóstej, mordy Arcydiabłów i poddanie się Asmodeusza Magowi, co zaowocowało wyłanianiem nowych Arcydiabłów z szeregów na rozkazy Pana Piekła, a przez to Tyriusza.) Wątpię. Zostałbym poinformowany. I skąd tam orkowie?!
Czarnoksiężnik widział kontakt siedzących w karczmie. Nici magii łączące ich; wplecione wiadomości, próby zamieszań. Nie wchodził do cudzych umysłów bez większego przymusu, by zostawić im tę krztę zaskoczenia wobec niego, lecz patrzenie na te sznurki Mocy i czytanie z nich, jak z taśmy zapisanej słowami było wręcz naturalne. Starał się ograniczać, ale jak to zrobić? To tak, jak nie czytać textu w znanym języku, który ma się wyraźnie napisany przed oczami.
Kimkolwiek by nie był, cokolwiek by nie zrobił, zawsze spotykał kogoś, kto o nim nawet nie słyszał. Ponieważ nie słyszał żadnej muzyki, a nikt nie zabawiał go z własnej inicjatywy w jakikolwiek sposób, przywołał swoją rozwidloną fletnię i zagrał.
Melodia była na początku spokojna, prosta. Potem komplikowała się, zmieniała tempo, "monumentalniała". Każda nuta wydawała się wymagać większego kunsztu grajka. Melodia pod koniec łagodniała i dość gwałtownie, lecz nieoczekiwanie urwała się. Mag westchnął i wypił łyk tego, co mu jeszcze zostało w blaszanym flakonie.
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

śr maja 20, 2009 1:45 pm

IZZRAN HALZRYSS

Kiedy usłyszał myśli na temat Asmodeusza, natychmiast namierzył nadawcę. Blady chudzielec... z KOSTUREM ŚNIEŻNEGO WĘŻA! -Na czym to multiwesrum stoi?!- zaklął w myślach i zaczął się zastanawiać, jak tu ukarać delikwenta. Tylko on mógł sprawić lanie swojemu cholernemu, zarozumiałemu, nieznoszącego sprzeciwu i pewnie wciąż wściekłemu za dość dawną ucieczkę ojcu.
-Hmmm... co by tu zrobić.- myślał -Już wiem!- sięgnął po butelkę, którą przed chwilą dostał. Podszedł na odległość pięciu kroków. Wyciągnął swoją monetę i posłał ją pstryknięciem w górę. Gdy dotarła do punktu szczytowego zawisła. Czas stanął na około minutę. Podszedł do czarodzieja i wpuścił mu do flakonu kilka kropli veloxówki po czym wrócił na miejsce, namierzył jeszcze kilka ofiar wymruczał kilka zaklęć i wystawił otwartą dłoń, do której po chwili zaczęła spadać moneta. Zaczęła się balanga, ludzie wariowali gdy facet którego chcieli walnąć okazywał się stać gdzie indziej, to znów wpadali w wielką kałużę błota albo odkrywali, że naglę mierzą góra połowę dawnego wzrostu. -To trochę rozrusza towarzystwo- pomyślał i przyłożył szyjkę butelki do ust.
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

pt maja 22, 2009 10:30 pm

(<----) Artur Tyriusz

~Znów ktoś szarpał za magiczne sznureczki. Takie kalectwo mogłoby doprowadzić do niezłych supłów na wszystkich odmianach Splotu. I jeszcze jakiś przedmiot... Hmm... Po nitce do kłębka.
Wyraźne zmiany w nastrojach "imprezowiczów" i sytuacji, oraz wyczuwalne fale w Magii dały do myślenia. Po chwili zapach "nadwódy" wiodący z jego przed chwilą prawie pustego flakonu. Mag spojrzał na smoczątko, następnie na zegar, wstał, ukazując sylwetkę, której nie powstydziłby się wojownik, rzekł:
-Psikus mógłby się udać, gdyby...
I zrobił coś, co znacznie przekraczało możliwości monety.
Gdy efekt minął, czarownik stał przed czartem patrząc mu w oczy i trzymając jego butelkę.
... nie specyficzne właściwości alkoholu charakterystycznego...
-Dla czarciego pomiotu takiego jak ty.
Zdanie dokończył smok, po czym przekłuł zębami czułenko ucha Izzrana, a mag poczęstował go backhandem otwartej dłoni z taką siłą, że przybysz wykonał znamienite salto w tył z półśrubą lądując nieelegancko na podłodze. Butelka veloxówki pozostała w ręku Tyriusza.
Zegar wskazywał czas późniejszy o 2h, a wszystkie meble na sali były o klasę lepsze od tego, co zastali goście zgromadzeni przy stole "ewenementów".
-Faktycznie. Nawet ten psion mógłby cię nauczyć kultury i szacunku do pana krainy twojego ojczulka, jak również poszanowania prywatności wykształconych osobników.
-Chcesz łyka?
Spytał właściciel chowańca.
-Od tego szlamu swędzą mnie zęby.
-Tak dawno tego nie piłem, że prawie zapomniałem co w tym jest niesmacznego...
Po tych słowach wychylił łyk płynu, chrząknął, odstawił butelkę na ladę i burknął:
A, to... A ty, jak myślisz, ze przebranie studziewięćdziesięciocentymetrowego drowa nie przykuwa uwagi, to lepiej zacznij chodzić w kapturach
 
Awatar użytkownika
thannis
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1599
Rejestracja: wt maja 01, 2007 7:17 pm

pt maja 22, 2009 10:46 pm

Saira bint Hashaganar insan Sayida Nar

Saira była jedną z tych, którzy oparli się działaniom Halzryssa. Uśmiechnęła się kwaśno. ~ Ta karczma zrobiła się niezbyt przyjemnym miejscem. Brakuje porządnych wykidajłów w tym przybytku, ale to nie mój problem. Do zobaczenia później, Act, dobrze było Cię spotkać. Czekam na Was. ~ pomyślała do elanina. Wstała, a kiedy szła do portalu na Plan Ognia płomienie świec nachylały się w jej stronę. - Żegnam państwa.

Portal rozżarzył się ogniem, przypiekając kilku zbyt pijanych, by odpowiednio szybko zareagować, a Sayida Nar przeszła do swoich obowiązków. Kossuth wzywa.
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

ndz maja 24, 2009 1:42 pm

IZZRAN HALZRYSS

-To nie przebranie. Tak wyglądam kiedy usunę efekty mojego czarciego dziedzictwa- odrzekł nieco zdziwiony siłą czarodzieja.
-Ale takie numery nie robią na mnie wrażenia. Może 11 700 lat temu owszem, ale nie dzisiaj- to rzekłszy, pstryknął pyszałka w czoło, a ten poleciał 10 metrów do tyłu lądując na ścianie i zgniatając swojego chowańca.
-To mały ułamek tego co potrafię. Gdybym chciał zabiłbym cię samą myślą. Mogłeś pokonać mojego cholernego tatuśka, ale ja jestem o wiele, wiele mocniejszy. - odrzekł patrząc na niego jak na ścierwo, które przylgnęło mu do buta.
-Nie zaimponujesz mi niczym. Raz mnie zaskoczyłeś, nikomu nie udaje się to po raz drugi.- zakończył wypowiedź, wysunął rękę pokazując rozczapierzone palce. Zaciskał je jeden po drugim, a kiedy skończył karczma wróciła do poprzedniego stanu.
-Zrobiłem to powoli, żebyś zrozumiał, jak łatwo odwrócić takie sztuczki. - rzekł i uśmiechnął się paskudnie
-A teraz, żegnaj.- rzucił na niego czar odebrania imienia. Tej mocy użył po raz pierwszy od przeszło 6000 lat.
-Ten gość już tu nie wróci, więc dopisz jego zamówienie do mojego rachunku, Eustachy!
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

ndz maja 24, 2009 9:41 pm

(<----) Artur Tyriusz

-Zapominasz, wobec kogo się zapominasz... I dzięki za bulenie za moje driny.
Słowa dobiegły z drugiego końca sali. Czarodziej siedział wygodnie w pięknym, zdobionym fotelu. Obok niego stał Potomek Cienistego smoka. Oboje patrzyli na to, co zdawało się być nimi. Tamci rozpłynęli się, jak smuga czarnego, gęstego dymu.
-Najwyraźniej to nie jedyna mała rzecz, którą posiadasz. Dla bogów każdy czyn jest prostą, odwracalną sztuczką. Kiedy ostatnio byłeś na Torilu? Za czasów Dawnych Bogów? Oni już tam nie rządzą. A propos. Skoro uznajesz się za tak potężnego, dlaczego to TY nie panowałeś nad 9. Piekłem, gdy mój pan przybył przejąć te sfery?
-Jeżeli nie przejął władzy, to z jakiegoś powodu. Czyżby wątpił w swoje siły? Jeżeli tak, to ma świadomość istnień silniejszych stworzeń od niego. Lecz... Czy teraz nie rzeknie: bo mi się nie chciało? Lub: pozwoliłem mu żyć, niech zna łaskę pana? To oznaki współczucia, które jest słabością. Czy on czegokolwiek się uczył? Czytać, pisać, czegoś więcej? Jeżeli nie, to do czego mógłby dążyć? Do chwilowych przyjemności? To czyszczenia moich ziem? 11700 lat. I co z tego ma? Paskudny ryj i wódę, której nie piją nawet moi alchemicy. A myślą, to może co najwyżej zabijać muchy. Już wiem, co myśli, słysząc te słowa... Nawet bez ingerencji. A cóż może teraz uczynić? Podejść do nas i spróbować użyć większego ułamka swoich sił, by nas zniszczyć? Czy pewnym byłoby, że nie jesteśmy tylko cieniami naszych pierwowzorów? Dalej więc, czy pewność dałoby mu wyrżnięcie całej karczmy? Cóże rzekniesz, psie bez szacunku, bez ambicji. Powiedz, czego pragniesz i okaż, żeś wart spełnienia życzeń.

Mag uciął, znów wyciągnął fletnię i zagrał wolną, melancholijną melodię.
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

pn maja 25, 2009 3:05 pm

IZZRAN HALZRYSS

-Masz dużo szczęścia, najwyraźniej moja inkantacja była błędna. Gdybym użył jej poprawnie nie byłoby cię tu, nieważne czy jesteś cieniem czy też prawdziwa istotą. - rzekł odwracając się do niego. Nie był zaskoczony, długo nie używał prawdziwej mowy, mógł się pomylić.
-Nie zadawaj pytań, na które sam sobie odpowiadasz.-wycedził
-Jeśli chcesz wiedzieć, to owszem nie chciało mi się zabijać Asmodeusza, wtedy nawet o tym nie pomyślałem. Chciałem po prostu się wynieść, bo miałem go dość. Biurokracja i siedzenie nad rozkazami, planami i tym podobnymi to dla mnie najgorszy rodzaj niewoli. Dlatego chociaż mam moc o jakiej nawet ty- zaznaczył ze względu na to, że facet miał dość mocy by opanować piekło i odtworzyć się po jego inkantacji (chociaż była błędna nadal miała dużą moc)-możesz najwyżej marzyć.- zaśmiał się
-Nie zrobiłem tego, również dlatego że nie lubię się powtarzać. Gdy miałem 400 lat uciekłem z miasta drowów, w którym się wychowywałem. Ściślej uciekłem nie zostawiając po mieście śladu. Było to 11 700 lat temu. Wtedy znalazł mnie ojciec. Zaciągnął mnie do piekła twierdząc, że będzie mi tam dobrze. Wykorzystywał mnie do różnego rodzaju zadań specjalnych, nawet mi się to podobało, ale z czasem znudziłem się jego ciągłymi rozkazami. Miałem w Nessus ośmioro rodzeństwa, ale nie dogadywałem się z nimi, bo byli zbyt podobni do ojca. Oni też mnie nie lubili, pewnie ze względu na to, że byłem najsilniejszy. Kiedy uciekłem jakieś 11 000 lat temu wysyłał ich za mną jednego po drugim. Szczerze to dużo im zajmowało znalezienie mnie. Ostatniego z braci pozbyłem się około 6000 lat temu, wtedy ostatnio użyłem prawdziwej mowy. Została mi tylko siostra, która jeśli jej nie zabiłeś nadal siedzi w Nessus.- urwał i przeszedł na dariusowy
-OSZDOKURWYPIERDOLONEJCOJAWYPRAWIAM?! OPOWIADAMCIMOJĄCHOLRENĄHISTORIĘJAKBYŚBYŁJAKIMŚPIERDOLONYMTERAPEUTĄ! -wyrzucił pełen złości na samego siebie
-Tak więc wróćmy do sedna. Pytasz co mam z tych mileniów? Powiem ci. DOBRĄ ZABAWĘ.- rzekł dobitnie
-Dalej. Na materialnej byłem około 5 lat temu. Bogowie? Nic dla mnie nie znaczą. Jeden Ao ma jakąś wartość. Pozostali nadają się tylko do trenowania na nich uderzeń lub chędożenia, oczywiście mówię o boginiach. Zwiedziłem całe multiwersum, osiągnąłem moc, większą niż ma większość bogów, a mimo to wciąż mogę się dobrze bawić i to jest piękne. Zapewne będę robił to nadal, bo bawić się można bez końca, a ja bardzo to lubię.- odpowiedział na większość pytań
-Co do ciebie, nie jesteś wart mojego czasu. Obraziłeś mnie, zareagowałem trochę zbyt gwałtownie. I na tym koniec.- rzekł nie kryjąc pogardy dla tego śmiecia
-Zapamiętaj sobie tylko jedno brudne ścierwo. Następnym razem, nie będę próbował wymazać ci imienia. Tylko zamknę cię w tym- wskazał na swój pierścień
-Tam, będziesz przez wieczność służył mi za dodatkowe źródło mocy. Powinno wystarczyć jej chociaż na piłowanie paznokci. Lepszej roli dla ciebie nie widzę. Ewentualnie wypalę twoją duszę za jednym zamachem i powiększę swój plan o jakiś mały element.- rzekł patrząc z uśmiechem jak facet z bladego staje się niemal bezbarwny.
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

pn cze 01, 2009 10:57 pm

(<----) Artur Tyriusz
(Nie no, mimo wszystko nigdy nigdzie nie było napisane, że ta postać jest blada)

-Jedyne nadbóstwo, które tam zostało, to Chaos. Ale on jest nieszkodliwy. Ja natomiast zamknę cię w tym.
Czarodziej wyciągną ramię przed siebie, otworzył dłoń, z której podniosła się niemała czarna perła. Chwilę potem wokół niej poczęły orbitować małe światełka. Klejnot będący czymś w rodzaju słońca i płomyczki, których ilość przekraczała liczbę planet w znanych powszechnie układach planetarnych pozwalały przypuszczać, że spektakl nie jest bynajmniej ilustracją ciał niebieskich, lecz raczej planetarium wieloświatu.
-A co do tego...
Mag stał już obok czarta, zwrócony w przeciwną stronę i obracał w swoich palcach to, co przed chwilą zdobiło dłoń potwora.
-Taką tandetą wynagradzam gladiatorów. Tych pokonanych.
Tracąc zainteresowanie błyskotką, rzucił ją przez ramię niedbale, nie zważając na to, do czyjego kielicha wpadnie ów pierścień.
-Wracając to twojej historii, którą tak nieopatrznie wyjawiłeś, jak małe dziecko, któremu jedynie wskaże się drogę, a ono samo wyleje swoje smutki w duszę matki, zależy ci na bękarcie, którego śmiesz nazywać swoją siostrą? I, jak zwykle, nie odpowiedziałeś na najważniejsze pytanie, pariasie. Czego pragniesz? Dobrej zabawy? Przez 11000 lat nie znudziło ci się szczątkowe odczuwanie tego, na co uodpornił się nawet twój żałosny organizm? Nie robisz nic nowego. Masz horyzonty wąskie, jak przestrzeń między cząstkami budującymi materię. Ale przynajmniej ciebie da się zaskoczyć. I to z jaką łatwością. Zapytałbym cię, czy czasem nie płaczesz nad swoim nędznym losem, ale nieumiejętność wykonywania wyższych czynności mózgu dyskwalifikuje cię w kwestii zrozumienia swego żałosnego losu. Zaniecham tego więc. Cóże rzekniesz, parobie?
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

wt cze 02, 2009 9:00 am

IZZRAN HALZRYSS

-Jeśli to miało mnie zaskoczyć, to bardzo mnie zawiodłeś- rzekł i w tym momencie miał pierścień z powrotem na palcu
-I nie mów mi tu o żałosności. Żadna z twoich sztuczek na mnie nie podziała, miałem dość czasu by zabezpieczyć się przed każdą ewentualnością. W tym zamknięciem poza multiwersum. Zaś ty- pstryknął go palcem w czoło odrywając głowę i wiedząc co się za chwilę stanie odwrócił się do tyłu, gdzie właśnie pojawiał się nowy-Powinieneś dobrze to rozumieć.
-Coś mi się zdaje, że w innych okolicznościach moglibyśmy się nawet zaprzyjaźnić, ale zbytni z ciebie szpaner, a twoja wyniosłość przyprawia mnie o mdłości. Mówisz, że masz tego na pęczki -wskazał na pierścień- A miej sobie. To jest oryginał, bo to ja wymyśliłem te pierścienie. Zresztą, co się będę rozwodził. Założę się, że czego bym ci nie pokazał powiedziałbyś to samo. Więc teraz ja cię zapytam iblith. Po co?
 
Endurio
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 0
Rejestracja: pn maja 25, 2009 8:25 am

wt cze 02, 2009 11:16 am

Karl i Kirb

Nagle z drzwi zza baru rozległ się głośny łomot. Wytoczył się z nich Przeciętnej budowy gnom i coś co wyglądało na gnoma, tyle że z metalu.
Osobnik ten ubrany był w fartuch najpewniej pomywacza i brązowy kostium przypominający szmatę do podłogi, gdyby nie mnóstwo kieszeni znajdujących się na całej powierzchni stroju. Miał ciemną karnacje, ziemistego koloru, ciemnie blond włosy, brudne od (tak się wydaje) krwi, tłuszczu, nafty i Gond wie czego jeszcze. Natomiast jego 'pomocnik' wygląda prawie identycznie, z wyjątkiem włosów.

-Ale bajzel, dwóch młodzików obrzuca się obelgami, straszy klientelę i kłócą się o potęgę i moc, której nigdy nie poznają nawet w ilości którą można by nazwać wiedzą na jej temat. Nie sądzisz Kirb?-rzekł gnom do metalowego przyjaciela, który pokiwał głową z aprobatą

-Nadal nie potrafię zrozumieć tych istot, mimo iż Eustachy zatrudnia nas tu od początku istnienia karczmy. Co ich tak pociąga w czymś czego nie mają najmniejszych szans poznać. Ach te słabe istoty, nie rozumieją potęgi samych siebie, nie rozumieją, że nawet dzięki tysiącom lat chociażby wędrówek po 'całym multiwersum' treningów, modlitw, samodoskonalenia się, nie osiągną tyle co dzięki życiu z przyjaciółmi, posiadaniu stałej pracy. Pragną mocy, aby być lepszymi od innych, ale nie uda im się to. Stają się jak na swoje standardy silniejsi, ale co z tego? Co im to daje? Ze mogą psuć Eustachemu karczmę i ja naprawiać machnięciem ręki, czy mrugnięciem? Chyba nawet nie widzą jak stary jest Eustachy, a podobno mają nieograniczoną wiedzę, nic ich nie zaskakuje.-spojrzał na jak się wreszcie okazało zdziwionych gości i powiedział

-tak słyszałem waszą rozmowę, rozmowę tych, którzy odeszli, którzy wracają tutaj od setek lat, tych którzy odeszli bo mieli dość impertynentów chwalących się swoją rzekomą potęgą. Słysze to co słyszeć powinienem i wiedzcie, że jeśli wystraszycie kolejnych klientow to już tu nie wrócicie.-po tych słowach zaległa w karczmie cisza, poza niewieloma szeptami wśród stałych bywalców karczmy, poza Eustachym który z lekko skrzywioną miną ponarzekał chwile z gnomem na ociąganie się głownego ochroniarza. W tym czasie Kirb Przeszedł się po karczmie i wzmocnił zaklęcia ochronne i wrócił do Eustachego prosząc o chwilke przerwy.
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

wt cze 02, 2009 8:33 pm

(<----) Artur Tyriusz

-Ah HAHAHAHAHAHA!!
Czarodziej roześmiał się gromko. Postać na którą patrzył piekielny pomiot nie była źródłem dźwięku. Głos wydobywał się z istoty, która przed chwilą straciła głowę. Fragmenty czaszki sklejały się ze sobą po drodze do szyi. Gdy członki łączyły się , ciało podniosło się tak, jak bezwładna lalka pociągnięta za sznurki do góry. Zwłoki stanęły lekko bezwładnie, po czym wyprostowały się i wyrzuciły z siebie czarny dym, niczym pojemnik zamykany na chmurze gazu, który ucieka przez wciąż nieuszczelnione otwory.
-Po co? Bo mogę. Jedynym ograniczeniem dla mnie jestem ja sam, oraz ograniczenie omnipotencji. Haha! Oczywiście nie zrozumiałeś przesłania. Niedbałe pozbycie się pierścionka z moich rąk i wspomnienie o nagrodzie dla pokonanego nie pokazywało, że mam takie pierścienie. Pokazywało, że są dla mnie niezachwycające i warte mniej od ciebie. Śmiesz nawet prosić mnie tak prywatnie, jak tylko było ci dane, bym ograniczył łaskawie swoje możliwości i wyobraźnię. Boisz się, że nie sprostasz stawianym na bieżąco wyzwaniom? Przeraża cię, że jakkolwiek potężny byś się nie stał, zdołałbym się oprzeć twoim możliwościom? Nie chcesz, by ktoś był mocniejszy od ciebie. A skoro zniżasz się do błagań o łaskę, to sam nie potrafisz przyjąć do wiadomości, że jest ktoś, kto cię przerasta. Jeżeli postawiłeś sobie jakieś ograniczenia, które mogłyby być choćby tym, co możesz, to pokaż jaki jesteś wspaniały i trzymaj się ich choćby się paliło i waliło twe życie! Ah HAhahahaha!!
Mag wyciągnął przed siebie rękę, a z rękawa wysunął się biały wąż o rubinowych oczach. Gdy uformował się już do pozycji kostura, czarnoksiężnik wymierzył go w stronę czarciego pomiotu. W tym momencie ogon gada zamienił się w iglice grubości niewiele większej od nici znamienitych krawców, które przybiły przybysza do ściany po drugiej strony karczmy za nadgarstki i kostki. Gdy kmiot był już unieruchomiony, wynicowało się jeszcze 5 wici zakończonych drobnymi toporzyskami, które odrąbały dłonie, stopy i skrzydła potwora. Po okaleczeniu przywołał kostur do pierwotnej formy, podparł się nim i patrzył na krwawiące bydle. Nie on 1 z resztą. Parę kelnerek omdlało, goście jedni drugim zasłaniali oczy, obracali się od rosnącej kałuży krwi i luźno leżących członków, krzyczeli i popadali w panikę. Opanowana część próbowała uspokoić i docucić tę hałastrę.
-Co teraz? Uznasz się za pokonanego "fizycznie", lecz za zwycięzcę, który pozostanie przy założeniach, które sobie postawił? Czy "zaszpanujesz" tak, jak osądziłeś mnie i poskładasz się do kupy? Wiem jak będzie. Ty jeszcze nie. Ktoś rzekł: jeżeli nie możesz kogoś pokonać, przyłącz się doń. Oraz: Jeżeli coś się wydarza, to jest to możliwe. Dlatego w walce ty vs świat stań po str. świata.
Mag odwrócił się do gnomów, szykując elegancką zmianę tematu.
-Przyjaźń? Po cóż? Co ty osiągnąłeś dzięki przyjaźni? Mów, niechże dzieje się coś innego, niż walka.
Cienisty smok przyleciał do właściciela, wylądował na ladzie i począł przysłuchiwać się nadchodzącej dyskusji.
 
Endurio
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 0
Rejestracja: pn maja 25, 2009 8:25 am

wt cze 02, 2009 10:13 pm

Karl i Kirb

-Czy ja przed chwilą nie wspominałem o straszeniu klientów? Widać wiek nie służy twoim uszom wędrowcze. Tak czy inaczej proszę aby takie sytuacje nie powtarzały się. Z diabłem już odbyłem rozmowę i mam nadzieje ze w obu przypadkach nie będę musiał jej powtarzać.-Po chwili ciszy gnom odezwał się ponownie.

-Wracając do twojego pytania. Co osiągnąłem? Na pewno więcej niż ty ośmieszając się tym rzekomo imponującym pokazem. Posiekanie iluzji nie obecnego w tej sali od jakichś 5 minut diabła nie jest czymś czym można się zachwycać, raczej brzydzić. Ale nie jest to raczej pokaz tego co zdobyłeś dzięki swoim metodom. Dzięki przyjaźni zdobyłem wiedzę niedostępną dla nikogo innego, zdobyłem sojuszników i wrogów, narażałem życie i zdrowie, męczyłem się z klientami którzy nie potrafili w spokoju usiąść i pić trunków. Przyjaźń utrzymuje mnie przy życiu każdego dnia, każdej godziny, minuty, chwili. Ale czy życie jest warte spędzania go na przyjaźni, walce, nauce czy nawet modlitwie? Dlaczego? Jaki jest wasz cel życia i czy jest on wart tego, aby spędzać nad nim całe życie?-po tych słowach gnom spojrzał jeszcze raz na miejsce w którym znajdowały się 'członki' diabla, po czym posłał po kelnerkę i poprosił o rozdanie wszystkim kolejki na ukojenie nerwów tym zajściem na jego koszt.

-Hmm ale dlaczego właściwie zaczęliście walkę? Do czego miała ona doprowadzić? Do poniżenia, chwały, śmierci czy może bólu? Mam nadzieje ze nie do zmniejszenia obrotów w Smoczej Rzyci. -odparł Kirb bez najmniejszej zmiany wyrazu twarzy.
-A tak wo ogóle to mam na imię Kirb, a mój przyjaciel nosi miano Karla.-odparł nieco skrzypiąc metalowy gnom.

-Kiedy ostatnio ostatnio się oliwiłeś Kirb?-zapytał z troską Karl.

-Jakiś miesiąc temu, hmm tak trzydzieści dni i piętnaście godzin temu. Chyba te piętnaście godzin za długo!-szczerze roześmiał się metalowy osobnik, donośnie i zabawnie przy tym skrzypiąc, na co cała karczma lekko się ożywiła.[/i]
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

wt cze 02, 2009 11:52 pm

(<----) Artur Tyriusz

Po pierwsze, klienci mnie nie obchodzą. Mogą zdechnąć na miejscu, mogą zacząć się chędożyć, byle nie stanęli mi na drodze, w szeroko pojmowanym znaczeniu tego określenia. Następnie, po czym wnosisz, że istota, którą porąbałem była iluzją? Sam zerkasz w miejsce, gdzie leżą resztki tego psa. Iluzja po zniszczeniu raczej znika całkowicie. Jeżeli iluzją było wszystko, prócz członków, które nie mają teraz właściciela, to zdaje się być niezwykle kunsztowne oddzielenie ich od ułudy. Ach. Nekro, przynieś no ten pierścień. Najwyraźniej właściciel nie istniał, więc szkoda, by ten klejnot wpadł w niepowołane ręce.
Smok posłusznie odgryzł odpowiedni palec, zabrał pierścień i wrócił z nim do swojego pana.
-Coś jeszcze? Odrzekł lekko poirytowany zadaniem, które mu przydzielono.
-Tak. Jego rapier. Zabierz go.
Chowaniec poleciał po broń. Leżała już luzem, od tych wszystkich wstrząsów, które targały niegdysiejszym właścicielem. Z pewnym trudem smok przywlókł i to, po czym wśliznął ogon w pierścień, traktując go jak bransoletę i ułożył się obok mistrza na ostrzu.
-Nie przyzwyczajaj się. Może będzie z niego jakiś użytek.
Po tych słowach mag przywołał swój duży, piękny kielich z czarnego metalu, którego czara była wysadzana od wewnątrz wielokaratowymi rubinami. Przelał tam pajęczą krew, którą zafundował czart, i począł ją sączyć.
-Wiedzę niedostępną tak łatwo posiadałem Gwałtem na Umyśle, księgami i wizjami. Sojusznicy potrzebni są słabym, którzy nie dają radę sami. Skoro zdobyłeś przyjaźnią wrogów, to sam wymieniłeś negatywne aspekty tej więzi międzyhumanoidalnej. Jaki jest mój cel życia? Kiedyś był nim stanie się bogiem, zdobycie wszystkiego, czego pragnąłbym w jakiś sposób i tym podobne omniposiadawcze wartości. Teraz zostało już tylko podbicie resztek światów, które uchowały się przed mym okiem, zatrudnianie istot wartych tego i cieszenie się omnipotencją. Coraz ciężej nadać wieczności sens, gdy ma się praktycznie wszystko. Przyjaciele nie są mi potrzebni. Może inni widzą swojego przyjaciela we mnie, lecz ja w nich nie. Co dalej? Ach. Warto. Walkę zaczęliśmy, gdyż ten kmiot nagrabił sobie. Wciskał się nieproszony do nadpowierzchniowych myśli, co nie okazało się dla niego zachwycające. Potem chciał spłatać figla, ale był za cienki w rogach. Do czego prowadziła? A do czegóż może prowadzić walka? To pokonania wroga, w tym przypadku poprzez poprzez okaleczenie, ból i poniżenie.
Uznając pierwszą część swej wypowiedzi za zamkniętą, upił łyk z kielicha, podsunął świeżą kolejkę podopiecznemu, pytając, czy ma ochotę.
-Mogę. Do tej pory nie postawiłeś mi nawet kotleta.
-Tam jeszcze leży

Mag wskazał na członki bękarta Asmodeusza.
-Niechże się mistrz wypcha takim przegniłym ścierwem... Jestem drapieżnikiem, nie padlinożercą!
Rzekł gad z przekąsem.
-No to teraz mógłbym się przedstawić. Artur Tyriusz. Pan i Władca Światów Żywych i Umarłych. Zdajesz się być alchemikiem. Z tego, co pamiętam, nie mam takowych zbyt wielu. Może chciałbyś dla mnie pracować?
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

śr cze 03, 2009 10:30 am

IZZRAN HALZRYSS, IZZRAN HALZRYSS i jeszcze więcej IZZRANÓW

-Chyba, że ktoś ją podtrzymuje.- rzekł niski elf siedzący kilka stolików dalej. Wstał i zamienił się w Izzrana.
-Na przykład ja.- Odrzekł ktoś z tłumu. W tym momencie rozorana kopia rozpłynęła się w powietrzu, podobnie jak sprzęt, który miała przy sobie. Z grupy gapiów wyszedł kolejny Izzran.
-Chociaż równie dobrze, mogę to być ja.- rzekł trzeci pojawiając się znikąd
-Albo ja- rzucił czwarty...
-Skąd wiesz, że to nie byłem ja?- powiedział ósmy
-Muszę przyznać iż było zabawnie patrzeć na twoje starania, w zniszczeniu mojej iluzji, która sama dwa razy zmusiła cię do odtwarzania się.-powiedzieli wszyscy przeplatając swoje słowa.
-Co do ciebie, mój mały przyjacielu, mądre słowa, ale chyba będę musiał zignorować twoją wcześniejszą prośbę, bo nie lubię, kiedy ktoś mnie rozwala, nawet, jeśli nie jestem prawdziwy.-rzucił jeden z nich
-Jeśli ty jesteś władcą, to nie wiem jak żałośni muszą być twoi poddani.- powiedział jeszcze inny do iblitha.
-To jak nic nieznaczący dla mnie jesteś, widać po tym, iż zniżyłem się do używania wobec ciebie słów.-dołączył kolejny
-A teraz...- trzech przekręciło nadgarstki nie ruszając się z miejsca i po chwili jeden trzymał ciuchy Tyriusza, drugi kostur, a trzeci jego smoka naciągniętego jak struna. Czwarty strzelił palcami, nogi golasa przyrosły do ziemi, zgiął się wpół, z ziemi wyrosły dyby, które go zamknęły, obok pojawiła się beczka.
-Każdy, kogo ten fajfus zdenerwował może się teraz odegrać. Z beczki wyciągniecie dokładnie to czego wam będzie do tego potrzeba.- to rzekłszy wyciągnął sznur zakończony metalową kulą podszedł od tyłu i zaczął robić nim wahadło trafiając tam, gdzie powinny być jaja.
-Osobiście, nie widzę sensu w wymyślnych torturach, wystarczy zadawać ból, którego nie da się znieść- rzucił niedbale uderzając raz za razem, wywołując głośną aprobatę tłumu, do wtóru krzyków bólu zakutego ćwoka.
-A żeby mieć pewność- strzelił palcami wolnej ręki i drugi Artur złapał się za krocze
-Teraz boli to każdego ciebie, niezależnie od tego gdzie jest.- powiedział nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
-Kto następny?- zapytał jeden z Izzranów, a ludzie zaczęli się przepychać do przodu krzycząc "JA!", "NIE! Właśnie, że JA!"
-To w sumie nie jest bójka, więc jednak nie zignorowałem twojej prośby. To chyba nawet lepiej- wysłał wiadomość telepatycznie
-Dobra, czas posprzątać- rzucili Izzranowie trzymający rzeczy Tyriusza. Jeden z wolnych otworzył portal, do jeziora lawy na planie ognia, a oni wyrzucili tam wszystko za wyjątkiem kostura
-Co do kostura... Myślałem, że to paskudztwo złamało się 50 lat temu na mojej głowie. Jakiś dureń chciał mnie ogłuszyć. Widać pomyliłem się. Trzeba więc naprawić błąd.- pomyślał głośno Izzran z laską, po czym przełamał ją na kolanie i wyrzucił za resztą rzeczy, które już spłonęły. Portal się zamknął.
-Dobra, zostawiam cię- rzuciło siedmiu Izzranów do ostatniego znowu przeplatając słowa, po czym zniknęli.
-A co do ciebie Gondziku...- wskazał go palcem, a konstrukt zaczął błyszczeć jakby był świeżo polerowany i naoliwiony
-Teraz powinno być lepiej. To taki mały wyraz uznania- rzekł
-I nadal nie wiem Karl, jak ty przejrzałeś moją sztuczkę. Nikomu to się do tej pory nie udało- rzucił do gnoma
-Dobra. Eustachy! kolejka dla wszystkich, którzy biją to ścierwo w dybach na mój koszt!- rzekł powodując ogólny wybuch entuzjazmu. Nikogo nie trzeba było zachęcać do bicia po tym co usłyszeli wcześniej od swojej aktualnej ofiary.
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

śr cze 03, 2009 6:54 pm

(<----) Artur Tyriusz

Ho, ho... Kroczek dalej. Nadzwyczaj kreatywna i oryginalna zagrywka, z tymi klonami.
To, co zakute było w dybach płynnie przemieniło się w karykaturę Izzrana, zaś jedna jego podobizna przerodziła się w maga. Stał on odziany jak zwykle, z tym, że tym razem miał pas, do którego z tyłu przymocowana była pochwa ze sztyletem, a z pleców wyrastały rozpostarte smocze skrzydła.
Rozszerzająca się szybka sfera krwistoczerwonej poświaty zabiła wszystko, co nie było Eustachym i okupantami "pierwszego stołu". Gdy pył opadł, czarnoksiężnik trzymał za gardło prawdziwego Izzrana.
Po nitce do kłębka. Gdzie byś się nie schował, nie uciekniesz. Kończmy więc, śmieciu. Na Amen.
Oczy Tyriusza płonęły pożogą walki. Płomienie rozchodziły się od źrenic do brzegów tęczówek.
Pierwszym działaniem było odcięcie Izzrana od jakiejkolwiek magii, tworząc z niego nic nie warty kawał bardzo śmiertelnego mięcha.
Następnie demon otrzymał "plaskacza", który posłał go w ścianę. Zanim potwór zdołał się pozbierać, mag złapał go za łeb i począł gwałtownie wywierać nacisk ściany na jego twarz, póki owa nie nabierze właściwości oddziaływań międzycząsteczkowych. Gdy cały wspornik pionowy konstrukcji został przemalowany, czarodziej chwycił za rogi bestii, ułamał je i 1 z nich wbił w kręgosłup stwora, miażdżąc krąg i przerywając rdzeń kręgowy, co poskutkowało bezwładem w dolnej części ciała. Drugi zaś wbił z obrotu w podbrzusze diabła i rozpruł jamę brzuszną. Wnętrzności poczęły wypływać, roztaczając ohydny smród. Potem Tyriusz złapał za ręce przeciwnika, opierając nogę o jego klatę i wyrwał je razem z łopatkami. Rzucił zbędne członki na boki, czyniąc już kolejny zamach. Cios nieuzbrojonej dłoni przebił żebra i zatrzymał się na sercu, które biło coraz słabiej. Zanim dane mu było opuścić klatkę piersiową, druga ręka już wbita była w żuchwę Izzrana. Szarpnięcie oddzieliło ją od czaszki. Ostatnim atakiem czarodziej wyszarpnął część kręgosłupa ponad uszkodzeniem, pozbawiając ciała kręgosłupa osiowego zakończonego łbem i serce, bijące ostatkiem sił, chlapiące ostatnimi kroplami krwi.
Tyriusz dobył sztyletu, o wygiętym łukowato ostrzu i przeciwnie wygiętej rękojeści i wbił go w kawałek mięsa, które trzymał w dłoni. Z kawałków diabła poczęła się sączyć eterycznobłękitna mgiełka wsysana przez broń. Gdy wszystko zostało wciągnięte, mag odrzucił serce, zerknął na czarną perłę osadzoną na głowicy, z której wydobywała się esencja duszy emanująca delikatnie ciemnością.
-Rzekłem. Skończysz w tym...
Po tych słowach mag zdjął perłę z noża, ujął klejnot w 3 palce i zniszczył ją wraz z duszą Izzrana. Towarzyszył temu krótki krzyk niszczonej esencji życia.
Unicestwienie.
-N00b.
Rzekło smoczątko cienistego smoka, leżące na rapierze, z pierścieniem na ogonie.
-Jedyne, co mogło zostać, to nędzne zawirowania. Słabe iluzje, które dają się rozproszyć przypomnieniem sobie, jak się ma na imię.
Obok maga pojawiła się postać odziana w czarne, powłuczyste, postrzępione szaty, z głową pochyloną w wyrazie szacunku.
-Przekaż Asmodeuszowi, że Izzran Halzryss nie istnieje.
-Wedle rozkazu, Panie.

Postać pobiegła w stronę schodów prowadzących do portali i weszła na plan Dziewiątego Piekła.
Mag zaś rozejrzał się dokoła. Wyciągnął rękę, jakby wskazując królewskim gestem przed siebie. W suficie karczmy otworzyły się wrota do Magazynu Dusz, skąd wypływały duchy zabitych gości. Ustawiły się tak, jak przed incydentem z rozmnożeniem tego, co już nie istnieje i poczęły obrastać ciałem. Ich pamięć odpowiednio zmodyfikowano o wszystko, co miało jakiś związek z istnieniem Izzrana. Zabawa rozgorzała na nowo, a wrota niezauważone przez wskrzeszonych zniknęły w wirze purpurowych chmur.
Czarnoksiężnik wypił ostatek pajęczej krwi, sprzątnął w międzyczasie truchło, wyciągnął fletnię i zagrał spokojną, liryczną melodię.
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

czw cze 04, 2009 9:50 am

IZZRAN HALZRYSS

-No no, trochę cię chyba poniosło. Teraz przynajmniej wiem jak upośledzony jesteś.-rzekł ktoś stojący za plecami maga.
-I kto się teraz boi? Dwa razy złapany na tę samą sztuczkę. Litości, to jest zbyt proste.- powiedział Izzran łapiąc maga z tyłu za szyję
-Zapomniałeś wziąć pod uwagę, że wszyscy mogą być fałszywi. Podczas gdy ja nie wróciłem z -69 aż do tej pory. A może ja też jestem fałszywy? Tego się nie dowiesz.- powiedział tonem, w którym brzmiał chłód nadchodzącej śmierci.
-Dzięki za wskazanie magazynu, przybędzie mi poddanych.- otworzył ten sam portal, a potem drugi. Wychodzące dusze wchodziły do drugiego portalu oblekając się w ciała. Kiedy przeszła ostatnia portale się pozamykały
-Teraz twoja kolej.- dotknął go pierścieniem, wysysając duszę.
-Jeden z głowy. Ciekawe ilu zostało. Później o tym pomyślę, teraz zróbmy użytek z tego maleństwa.- to rzekłszy przy wypalił naraz całą duszę maga i odtworzył zniszczonego przed chwilą Izzrana.
-No, to teraz mamy komplet, ale lepiej się połączmy, bo nie jesteś jeszcze w pełni sił, ten facet był za słaby.- dotknął swojego odbicia i po chwili był już sam.
-Mógłbyś też pomyśleć, że wszyscy byliśmy prawdziwi- powiedział wiedząc, że to nieudolne ścierwo go słyszy.
-Karl, Kirb, przepraszam za zamieszanie, znikam stąd na jakiś czas- pożegnał się i zniknął, zostawiając sporych rozmiarów torbę ze złotem. Po chwili zabrzmiały słowa "To za drinki", a zabici przez maga wstali jakby nigdy nic i wrócili do picia rozmów i czym się tam wcześniej zajmowali.
 
Awatar użytkownika
Black Hood
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: czw cze 04, 2009 9:12 pm

czw cze 04, 2009 9:31 pm

(<----) Artur Tyriusz

Mag zakasłał, pociągnął nosem i zauważając, że już nic się tu nie dzieje, odezwał się tymi słowy.
-Spadamy, Nekro. Najwyraźniej kolejny świat nie okazał się godnym mojej uwagi. Poza tym trzeba wyrżnąć do końca ten spaczony ród. Jak ona się nazywała?
-Suka? Kogo to obchodzi, skoro niedługo zniknie? Podobno wciąż jest w Nessus.
-Hmmm... Ach tak, czuję ją. Nie ma co zwlekać. Czas zażyć trochę ruchu po tej rozgrzewce. Wypatroszę ją tym kozikiem. Będzie śmieszniej. Jak ci się podoba ta błyskotka, to dostaniesz ją po wysączeniu. A na plan, który rzekomo istnieje, wyślemy kogoś, żeby go spisał. Co ja tam postawię? Zobaczy się. Prawdopodobnie najkorzystniej będzie po prostu go włączyć w strukturę mojej krainy.

Czarnoksiężnik przetestował szybko nowy rapier. Dało się nim w ostateczności walczyć. Po drodze zostawił gnomowi czarną wizytówkę, na której w starożytnych runach widniał skrzący się szkarłatem napis Obejmij Mrok.
Wolnym krokiem Tyriusz udał się w stronę portali, poczynając płonąć czarnym ogniem i otworzył wrota do Nessus.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości