Vermithrax
Czy ten elf śmiał mu grozić? Na to wskazywała jego wypowiedź. Ten elf naprawdę działał mu na nerwy. Mógł pożreć jakiegoś pobliskiego goblina i zająć jego miejsce. Akurat w ten dzień musiał tak pechowo trafić. Żaden elf nie miał prawa mu rozkazywać. "Pokaż, że je masz". To był wyraźny rozkaz. Gdyby ta istota dodała jakiś przydomek albo chociaż słowo "proszę", wszystko było by w porządku. W sumie to i tak nic nie było w porządku. Vermithrax przybył do tej karczmy bez celu. Słowa drowki niczego nie załagodziły, choć smokowi wydawało się, że starała się odnosić z szacunkiem. A może była to ironia? Vermithrax nie miał nerwów, aby się nad tym zastanawiać.
-
Ja nie udaję. Jest to forma humanoidalnej, a w takiej najłatwiej rozmawiać z innymi rasami niższymi, istoty, w której płynie smocza krew, a więc jest godna. Wybór akurat kobolda, jako istoty ze smoczą krwią jest dosyć przypadkowy. - po jego głosie nie dało się poznać nawet najmniejszego poddenerwowania, w przeciwieństwie do wyrazu twarzy. To tylko wzmacniało wrażenie, że to nie ta istota mówi te słowa.
Potem pękło krzesło. Vermithrax właściwie w locie obrócił się w stronę pstryknięcia. Smocze zmysły były naprawdę wrażliwe. Upadł, nawet nie zdążając się podeprzeć. Domyślał się, że był to elf. Cały czas wyglądał mu na jakiegoś magika. Nie mógł mieć pewności, ale to właściwie go nie obchodziło. Vermithrax wrócił do swojej prawdziwej formy, podcinając ogonem nogi sąsiedniego stołu co nie bardzo podobało się siedzącym tam osobom. Później chwycił stół i wraz ze wszystkimi stojącymi tam napojami, z których większość kupił krasnolud, wyrzucił w górę roztrzaskując go o stół. Uniósł skrzydła przez co wydawał się dwa razy większy niż normalnie.
-
Jeśli chcesz walczyć to mów! - chociaż jego głos dalej odbijał się echem, to nie był już spokojny i był dużo głośniejszy. -
Nie musisz się ze mną zabawiać w jakieś gry. - dodał już spokojniej. Vermithrax nienawidził, gdy ktoś atakował z zaskoczenia wbijając nóż w plecy. Najprawdopodobniej właśnie taki był gnom, który ukradł większość jego złota, na którym Vermithrax spał. To jakby jakiś smok wszedł do domu gnoma i zabrał mu łóżko! Bardzo niefortunny, dla niego samego lub dla elfa, dzień, że spotkali się właśnie w ten dzień, kiedy Vermithrax stracił prawie wszystko. Smok zdawał sobie z tego sprawę i nie bał się umrzeć w pojedynku.
-
Jeśli jesteś lepszy elfie, to zabij mnie i okrzyknij się zabójcą smoków. - powiedział Vermithrax. Tym razem echo nie było już ciche, a rozniosło się po całej karczmie. Ściągnęło to uwagę gapiów, którzy oczekiwali widowiska. -
A jeśli nie, to... nie. - dodał Vermithrax już z mniejszym echem. Tu już nie było miejsca na pogróżki.