Zrodzony z fantastyki

 
Awatar użytkownika
Varmus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1443
Rejestracja: śr sty 18, 2006 5:52 pm

Karczma "Smocza Rzyć"

ndz lut 17, 2008 8:04 pm

Witaj, drogi Forumowiczu!

Trafiłeś do miejsca, gdzie możesz ze spokojem odprężyć się i pograć bez zobowiązań czy przygotowań, miejsca, w którym możesz potrenować swoje umiejętności lub poprzekomarzać się z innymi Forumowiczami...

Witaj w karczmie "Smocza Rzyć"!

Jak dołączyć do zabawy? To proste. Wymyśl sobie postać, tudzież postaci, i wprowadź je w jakiś sposób do karczmy... i miłej zabawy. Karczma jest rozległa i przestronna, pełna najróżniejszych istot rozlicznych ras, klas i usposobień... Tylko przestrzegaj paru zasad i wszystko będzie dobrze.

  • Nie spamuj. "Smocza Rzyć" to nie miejsce na reklamowanie cukru-pudru czy trening ASCII-artu. Znajdź sobie czat.
  • Przestrzegaj Regulaminu. Karczma jest częścią Forum i podlega takim samym zasadom, jak wszystkie tematy na nim zamieszczone.
  • Trzymaj klimat. Karczma to miejsce gry, rolpleju, storytellu, jak zwał, tak zwał. Wciel się w swoją postać lub postaci, jak na każdej innej sesji, i graj nią. Od rozmów o pogodzie czy polityce jest GG, PW, czaty czy telefon. Chyba, że idzie o świat fantasy z oczu istot go zamieszkujących...
  • Nie krzywdź i nie zabijaj karczmarza Eustachego. Jest święty i nietykalny. :P Nie, serio. Z resztą obsługi róbta, co chceta, gwałćcie dziewki, bijcie się z wykidajłami i kłóćcie z kucharzem, ale karczmarza zostawcie w spokoju.
  • Wspomagaj Moderację. Zgłaszaj naruszenia zasad Moderatorom. To twój obywatelski obowiązek.

Poprzedzaj wypowiedzi postaci pogrubionym imieniem tejże postaci. Mile widziane, jeśli to imię będzie też linkiem do obrazka przedstawiającego ów postać, lecz nie jest to oczywiście wymagane. Jeśli prowadzisz jednocześnie kilka postaci, zamieść imiona (i ewentualne linki) wszystkich z nich, oddzielając je przecinkami. W przypadku narracji pierwszoosobowych i/lub oddzielenia od siebie czy zaznaczania róznych punktów widzenia, oddziel wypowiedzi linijką odstępu i "***", poprzedzając część postu każdej z postaci jej imieniem.

Przykładowo:

Postać numer 1

Opis wydarzeń dotyczących postaci nr 1.

***

Postać numer 2

Opis wydarzeń dotyczących postaci nr 2.

- Tak zapisujemy dialogi.
- No właśnie.
- ktoś zawtórował.

~ A tak zapisujemy myśli. ~

Życzę miłej zabawy!

*** * *** * *** * ***

Karczma "Smocza Rzyć"

Trafiłeś tutaj przez jeden z niezliczonej ilości przypominających drzwi portali, ustawionych w kilkunastu półokręgach na wielu kondygnacjach tak wzwyż, jak i wgłąb. Słynna na całe Multiwersum karczma, prowadzona przez sympatycznego, tajemniczego starca zwanego przez wszystkich Eustachym Karczma "Smocza Rzyć".

Rozglądasz się chwilę po dziedzińcu. Mimo niezliczonej ilości drzwi-portali, ustawionych w półkolistą wieżę, dzięki jakimś magicznym właściwością półplanu, który zajmowała Karczma, bez problemu odnajdowałeś wzrokiem szukany portal w ciągu zaledzie kilku sekund.

Jedno z pięter poświęcone było w całości prowadzącym do Pierwszej Materialnej Greyhawka portalom najróżniejszego wyglądu i wielkości. Podobno sam Mordenkainen lubi wpadać tu od czasu do czasu na szklaneczkę czegoś mocniejszego.

Kilka innych pięter wiedzie na Toril, do świata Zapomnianych Krain. Nieraz już widziano starego Elministera pykającego fajeczkę w rogu, grającego w szachy z którymś ze stałych bywalców.

Kilka sekund wodzenia wzrokiem pozwoliło wam odnaleźć portale na Krynn czy do świata Eberronu, jak i na inne, niezliczone Pierwsze Materialne. Nie mogło też oczywiście zabraknąć portalu do Sigil.

Jarzące się enerigami żywiołów portale na Plany Wewnętrzne i Zewnętrzne sąsiadowały z ponurym, zasnutymi mgłą portalem do Ravenloftu. Podróżników szukających ucieczki z Mgieł czekało jednak przykre rozczarowanie, gdyż zarówno Potęgi, jak i sam Eustachy zadbali o to, by przybywający z więziennego półplanu podróżnicy nie byli w stanie przekraczać innych portali.

Tutaj też znajdowała się słynna Wielka Szachownica, na której regularnie organizowano walki, ku uciesze zliczjącego dodatkowe zyski Eustachego. Tutaj też co bardziej honorowi pieniacze załatwiali porachunki między sobą, rozpoczęte wewnątrz samej "Smoczej Rzyci"... Wszak nie zawsze rozwalenie krzesła na czyimś łbie było równie satysfakcjonujące, co pokonanie go w uczciwym pojedynku na Szachownicy, często więc zdarzało się, że goście Karczmy wyzywali się wzajemnie na pojedynki pod patronatem kleru Czerwonej Rycerki.

Po wejściu do samej Karczmy, która była równie wielka, co wielokondygnacyjny pałac i o pokojach zróżnicowanych niczym same Plany - przybyłych wita tłum istot najróżniejszego pochodzenia i zajęcia. Gdzieniegdzie widać kilku niebian, zabawiających się rozmową, tu i ówdzie da się zauważyć śmiertelników grających w pokera z diabłami... częstokroć o własne dusze. Ludzie, elfy, orki, krasnoludy i przedstawiciele innych ras uznawanych za cywilizowane przesiadywały razem z mieszkańcami lochów i Podmroku. Nierzadko widziano, jak na pograniczu wodnej i lądowej części "Smoczej Rzyci" ulithard wdawał się w uczoną rozprawę ze znajomym abolethem. Legiony urodziwych dziewek najróżniejszych ras obsługiwały klientów Karczmy z wyćwiczonymi, ujmującymi uśmiechami, a umieszczeni w strategicznych miejscach wykidajła pilnowali porządku. Cóż, tym ostatnim obowiązek szedł raz lepiej, raz gorzej, ale to chyba zrozumiałe. Nie każdy wszak ma w sobie wystarczająco ikry - lub wystarczająco niewiele rozsądku - by wyprosić z budynku wstawionego balora, tłukącego stołem równie wstawionego tytana czy wdawać się w walkę pomiędzy illithidami, githzerai i githyanki.

Znaczące spojrzenia i uśmiechy dziewek roznoszących trunki jednoznacznie wskazują na i inne atrakcje, które oferuje "Smocza Rzyć" na piętrze minus sześćdziesiątym dziewiątym, słynącym z szerokiego asortymentu dostępnych usług, jakości tychże oraz nieskazitelnym zdrowiu osób usługi te świadczące.

Witaj, podróżniku, w przyjaznej przystani dla dobrych i złych, prawych i chaotycznych, potężnych i prostych, obytych obiężyplanów i takich, którzy po prostu wyszli z domu na szklaneczkę doskonałego miodu w miłej atmosferze.

Witaj w "Smoczej Rzyci". Życzymy miłej zabawy!
Ostatnio zmieniony sob paź 09, 2010 7:48 pm przez dreamwalker, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

ndz lut 17, 2008 10:45 pm

Dreamwalker

Czarna, gdzieniegdzie błyszcząca srebrem szata nieznajomego emanowała jakby wewnętrznym blaskiem, podkreślając kolor jego granatowych oczu. Przyozdobiony w czerń, przechodzącą miejscami w granat, wszedł Przemierzający Sny do karczmy "Smoczą Rzycią" zwanej. Przez portal wszedł, którego delikatna powierzchnia mieniła się blaskiem tysiąca gwiazd. A każda z tych gwiazd to jeden sen. Był to bowiem portal do Sfery Snów, krainy odwiedzanej przez każdego, którą jednak tylko nieliczni przemierzają świadomie. Są oni tak nieliczni, że zwykle określenie Przemierzający Sny odnosi się do co najwyżej jednej osoby z towarzystwa. Dreamwalker rad byłby gdyby i tutaj tak było, choć liczył się z ewentualnością spotkania swoich, hmmm, konfratrów. Pracowali sami. Nie znali się. Ostatni raz gdy spotkał kogoś o podobnych umiejętnościach, okazało się że jest Ilihidem. Gdy spotkali się na planie materialnym Dreamwalker prawie postradał mózg, w sensie dosłownym.

Młodzieniec rozmarzył się, co w przypadku ludzi przeżywających zwykle sny na jawie było dość częste, po czym zaczął schodzić powoli w kierunku głównej sali. O ile takowa tu była. Dreamwalker odwiedzał to miejsce pierwszy raz, wcześniej tylko o nim słyszał.
Stopy w butach ze smoczej skóry ostrożnie wybierały drogę po wąskich stopniach na szczycie wieży z teleportami. ~Tak to jest~ - pomyślał Dreamwalker - ~Najrzadziej uczęszczane portale stoją najdalej. Nie dziwie im się.~

Odległość tego miejsca od miejsc bardziej uczęszczanych miała swoje dobre strony. Było cicho. Dreamwalker skupił się aby przygotować swoje nawykłe do niezmąconej ciszy uszy na gwar panujący w karczmie, szedł powoli, nie spiesząc się, oglądając w oknach panoramę całego półplanu karczmy. Chciał go dobrze zapamiętać, aby później jak najlepiej odtworzyć sobie ten krajobraz na planie snów.

Mężczyzna, oprócz płaszcza, nosił czarny surdut, na szyi błyszczał srebrny amulet, swym blaskiem przywodzący na myśl księżyc. Czarne jak noc włosy nieznajomego sięgały do ramion, u pasa Dreamwalkera wisiał, teraz schowany w pochwie, miecz. Broń bardzo lekka, najprawdopodobniej wykonana z mithrilu, aczkolwiek niewiadomego pochodzenia. Dreamwalker zdobył ją na jednym z przeciwników. Sam nie używał miecza do walki, często jednak położenie pewnym, wyćwiczonym ruchem, ręki na rękojeści, uchroniło go przed kłopotami. Siła perswazji.

Dreamwalker rozejrzał się. Był już w pomieszczeniu, które przy odrobinie wyobaźni i poczucia humoru można było nazwać główną salą. Jak okiem sięgnąć rozstawione były stoły różnej wysokości, kolorów i rodzajów. Na ścianach widać było balkony, na których również rozstawiono stoliki. Patrząc w górę można było zauważyć kilka balkonowych pięter, a każde z nich było wykonane zupełnie inaczej. Dreamwalker zszedł powoli po ostatnim odcinku schodów, który doprowadził go prosto pod wolny stolik. Hmmm, wolny, ale zarzygany.

Mężczyzna wskazał ręką na stół i porozbijane kufle, połamane krzesła, wszystko natychmiast się naprawiło, wyczyściło, można było zająć miejsce i poczekać na cycatą kelnerkę, która właśnie w tej chwili obsługiwała kilku krzepkich krasnoludów z MIthrilowej Hali. Dreamwalker rozparł się wygodnie na krześle, które odpowiedziało mu trzeszczeniem kruchej drewnianej konstrukcji i rzucił do przechodzącej kelnerki
- Cormyrańska brandy, dobra kobieto - nie uszło jego uwadze, że na sformułowanie "dobra kobieta" półelfka zareagowała jeszcze większym (czy to jest możliwe?) wyeksponowaniem swoich "walorów fizycznych".

Nie była brzydka, ale praca tutaj na pewno jej nie upiększy. Była już zmęczona, może to jej druga albo trzecia zmiana bez snu. ~Ale w końcu zaśniesz. A wtedy może Cię odwiedzę.~ - Od początku jego drogi Przemierzającego sny, Dreamwalker doceniał ten walor swojej profesji. W czasie snu mógł dotrzeć do wszystkich "niegrzecznych dziewczynek".

Mężczyzna pił powoli brandy, patrząc na schody którymi przyszedł. Nie zamierzał teraz integrować się z bywalcami karczmy, nie lubił tłumów, liczył na to że ktoś się do niego dosiądzie, widząc że jest to jedyny wolny stolik w promieniu kilkunastu metrów (we wszystkich kierunkach). Ktoś zdolny do inteligentnej rozmowy na interesujący temat.
 
Awatar użytkownika
Venomus
Z-ca szefa działu
Z-ca szefa działu
Posty: 358
Rejestracja: czw sie 11, 2005 10:29 pm

ndz lut 17, 2008 11:25 pm

Neith Sorn

Najpierw był oszałamiający błysk który zawsze towarzyszy przechodzeniu przez inne plany. Gdy młodzieniec wyszedł z portalu odczekał chwilę by dojęś do siebie. Zdjąl kaptur i zmierzwił swe krótkie kruczoczarne włosy. Ostrzepał swą czarną niczym noc szatę opierajac się na swym kosturze. Przez krótką chwilę błysnął srebny pierścień z widniejacą czaszką na odwróconej tarczy, symbol martwego Pana Kości. Młody nekromanta wyprostował się i rozejrzał wokół. ~A więc to co mówili w Organizacji było prawdą, ta karczma jest najciekawszą w Multiuniversum~pomyślał i usmiechnął się. Multiuniversum. Co on zółtodziub z Pierwszej Materialnej który dopiero co przybył tu portalem z Faerunu mógł wiedzieć o złożoności planów? Co prawda raz czy dwa odwiedził Baator, ale to jeszcze nie czyni z niego Wędrowca.
Po tej stronie karczmy było całkiem tłoczno. Przed oczami Neitha przewinęła sie cała gama istot każdej rasy,płci i kształtu. Aż dziw, że wszyscy tu koegzystują bez zwady. Jednak stzrczyło jedno spojrzenie na dwa żelazne golemy pełniace role ochroniarzy by nekromanta przestal się dziwić ogólnemu spokojowi.
Młody wyznawca Myrkula westchnął i ruszył wolnym krokiem w poszukiwaniu stolika aby spocząć i wypić małe co nieco. Rozmarzył się. Być może później skorzysta z tak zachwalanego piętra -69. Wampirzyca,drowka i suukub, taaak taka "kompania" jak najbardziej odpowiadałaby mu tego wieczora... Uśmiech zbladł troche zwarzywszy na to, że o wolny stolik bedzi o równie łatwo jak o rychłe zakończenie Wojny Krwi. Wzruszając ramionami Neith szedł naprzód rozglądając sie po karczmie. Widok Beholdera który trzyma telekinetycznie swoje tarty gra w pokera z Glabrezu wydałby się komiczny gdyby nie to, że stawka o którą toczy się gra było kilkanaście kamieni wewnatrz których uwięzione były dusze jakichs nieszczęśników. ~Życie~ pomyślał nekromanta.
Nagle Neith kontem oka dostrzegł pusty stolik. No, niezupełnie pusty gdyż mimo kilku niezajętych miejsc przy stole siedział jakiś jegomość w błyszczącej srebrnej szacie. Neith zastanawiał się chwilę, mając nadzieję, że panuje tu powszechna tolerancja wyznania po czym postanowił przysiąść sie do nieznajomego. Po drodzę zatrzymał półelfią barmankę o obfitym biuście. - Karafkę Calimshyckiego wina, nadobna niewiasto.-złożył zamówienie po czym klepnął ją w tyłek na co półelfka westchneła i pobiegła zrealizowac polecenie.
-Witaj nieznajomy podróżniku. Nie masz nic przeciwko, że znużony wędrowiec przysiądzie się i zrelaksuje?-spytał jegomościa nekromanta, siadając i czekając na swoje wino. Zastanawiał się czy człowiek będzie skłonny do pogawędki.
 
Awatar użytkownika
dreamwalker
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2250
Rejestracja: pn gru 19, 2005 9:39 pm

pn lut 18, 2008 6:18 am

Dreamwalker

- Ależ nie, siadaj jeśli wola - powiedział Dreamwalker odkładając na stół pusty już kieliszek brandy. Popatrzył na nieznajomego, zwracając szczególnie uwagę na pierścień noszony przezeń. Zdawało mu się, że gdzieś już widział taki symbol. Gdzie?

- Calimshyckie wino, no, no. Czyżbyś pochodził ze świata znanego jako Faerun? Sam z niego pochodzę, konkretnie zaś z Silverymoon. Wybacz ciekawość, ale co to za symbol zdobi Twój pierścień? Dam sobie rękę odciąć, że już kiedyś taki widziałem.
 
Awatar użytkownika
Brat_Draconius
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 422
Rejestracja: pn cze 19, 2006 11:57 pm

pn lut 18, 2008 7:48 am

Brat Draconius

Widok był dziwny, dziwny dla kogoś kto nie był obierzysferem a zwykłym mieszkańcem pierwszej materialnej. Co prawda generator dziwnego widoku obierzysferem się nie zwał, wypady do Baatoru czy do Otchłani by urżnąć kilka czartów były, ale to wszak nic. Średniego wzrostu mąż o czerwonej jak krew łusce i wydatnym brzuszysku patrzył się na osobę która o niego się potknęła. Niziołek miał niezbyt radosną minę. Cóż pewnie bazował na obiegowej opinii odnośnie chromatycznych półsmoków. Draco jak zwali go wszyscy znajomi uśmiechnął się odsłaniając zęby. Niziołek pobladł.
- Odpuść sobie waści. Nie przepadam za surowizną to cię nie nadgryzę. Zagapił się żeś. Nic się nie stało.
Poprawił szablę u pasa, ściągnął z lekka kontusz i mithrilową kolczugę. Tak, nimniejszy osobnik był jednym z tych którzy znajomość magii łączą z olbrzymim lubowaniu się w bitki na szable.

Rozejrzał się w koło w poszukiwaniu jakiegoś wolnego miejsca. Trochę krucho z tym było. Jakaś dwójka siedziała przy w miarę pustej ławie. Brat zmarszczył brew, zauważył coś na co był uczulony.
~Cóż za barbarzyństwo! Buty ze smoczej skóry! Zgroza... Ech z kim ja będę musiał się bratać...~
Podszedł do wolnego miejsca rozpychając się z lekka. Spoczął i ryknął na całą karczmę:
- Piwo dla wszystkich! Na mój koszt. I podajcie tu dwa dziki pieczone bom głodny!
Popatrzył się na z lekka zaskoczonych towarzyszy przy ławie. Pacnął się w czoło zniesmaczony własnym roztargnieniem.
- Aj, gdzież moje maniery. Jak cham się zachowuję. Jam Braciszek zakonny Draconiusem zwany. Znaczy z pewnego orężnego zakonu co to mój dziadulek znudzony życiem zwykłego Żmija założył. Uszu żem nadłożył i podesłyszałem, że panowie o Faerunie co to na Torilu jest rozprawiają. A ja tam się wybieram, bom zleconko dostał. Powiecie mi tedy cóż to za miejsce? Albo trochę o tym zajeździe bom przypadkiem wstąpił. Nazwa wszeteczna ale wydaje się ciekawym miejscem.
 
Awatar użytkownika
Erykz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1235
Rejestracja: pt lip 06, 2007 12:02 pm

pn lut 18, 2008 8:26 am

Halmaris

Wypadł z portalu niczym worek z piaskiem głucho bijąc o ziemię. Czuł na policzku zimno kamiennego bruku. Człowiek powoli i niezgrabnie wstał, poprawiając czarny kaptur niezręcznie przyszyty do wyświechtajej szaty. Halmaris był wysokim człowiekiem o śniadej cerze. Miał na sobie długi płaszcz podróżny pod, którym skrywała się szkarłatna szata. Długie włosy spiete w kuc ukryte byly teraz pod kapturem. Niepewnie stawiając kroki ruszył po schodach na górę. Nagle zatrzymał się i puścił sie biegiem z powrotem na dół. Podniósł swój długi miecz i przypiął go do pasa. Znowu zaczął żmudną wspinaczkę ku górze. Przez większość czasu wpatrywał się w swoje nogi stąpające po kamiennych schodach, raz tylko zerknął przez okno. Widząc ten krajobraz splunął przez ramię i zaklną szpetnie. Nie nawidził takich miejsc.
Gdy wszedł do karczmy uderzył go zapach... no cóż zapach mężczyzn i kobiet stłoczonych w jednym miejscu. Zmarszczył nos z niesmakiem, odrzucił kaptur i rozejrzał sie po pomieszczeniu. ~Nie będzie łatwo o wolne miejsce~, zobaczył wielkiego półsmoka siedzącego przy wolnym stoliku. Westchnął ciężko i podszedł do niego. W tym samym momencie zauważył dwie inne postaci, zasłaniane wtedy przez swego towarzysza. Halmaris burknął coś pod nosem, odwrócił się na pięcie i podszedł do baru. -Daj mi jedno piwo-zwrócił się prosto do karczmarza.
Czekając na trunek nadal z zaciekawieniem rozglądał się po karczmie. Na sam widok postaci innej rasy niż elf czy człowiek Halmaris miał ochotę splunąć. Nie był zbytnio tolerancyjny. To akurat wyniósł z domu. Tak samo jak miecz ojca, który miał przy pasie.
Kiedy postawiono przed nim kufel pociągnął z niego solidnie i podszedł do stolika, od którego wcześniej uciekł. Z pogardą spojrzał na największą z postaci, i siląc się na uprzejmy głos powiedział cicho:
-Jeżeli Panowie nie mieliby nic przeciwko, chętnie bym się dosiadł- i patrzył na nich z wyczekiwaniem.
 
Awatar użytkownika
Venomus
Z-ca szefa działu
Z-ca szefa działu
Posty: 358
Rejestracja: czw sie 11, 2005 10:29 pm

pn lut 18, 2008 7:34 pm

Neith Sorn

Nekromanta usmiechnąl się lekko.
- Faktycznie pochodzę z Faerunu,a dokładniej mówiąc Miasta Wspaniałości, Waterdeep. Jeśli zaś chodzi o ten pierścień, to cóż...- Neith zrobił przerwę by zacerpnąc oddech i zlustrować półsmoka dosiadającego się do stolika.
-...pierścień ten przedstawia symbol Myrkula, Pana Kości i byłego Władcy Umarłych. Od zakończenia Czasu Kłopotów mineło już przeszło 14 lat jak nasz Pan nie żyje...lecz zapewniam cię, drogi przyjacielu, że to tylko kwestia czasu nim On powróci. Tak jak zrobił to Bane zrobi to on...Może miałeś okaje wdzieć w akcji Rogatych heroldów, jego emisariuszy...- Nekromanta uśmiechnąl sie do siebie, ciesząc się, że nie musi tu ukrywać swoich poglądów. W pierwszej lepszej karczmie w Faerunie już by był pociety na plasterki przez Siły prawa lub sługi któregoś z samozwańczych bóstw dobra pokroju Kelemvora, Lathandera czy Mystry...
-Hm, mogłes widzieć tak przed laty, gdyż wtedy nasze szeregi były dość liczne.

Nastepnie zwrócił się do pół-smoczego "braciszka":
-Pytasz przyjacielu czym jest Faerun? Huhu...całej nocy by nie starczyło by opowiadać...jest to jeden z kontynentów na planecie zwanej Aber-Toril, na Pierwszej Materialnej. Dom wielu potężnych istot takich jak Elminster Szass Tam, Fzoul Chembryl czy co antyczniejsze jaszczury...oraz pewnego bardzo denerwującego drowa o którym nie chcę mówić...- skończył Neith.
- A skąd ty pochodził łuskowaty przyjacielu?-zapytał z ciekawością.
 
Awatar użytkownika
Varmus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1443
Rejestracja: śr sty 18, 2006 5:52 pm

ndz mar 02, 2008 12:27 am

Darius

Wiele z portali znajdujących się w półokrągłej ścianie przed Karczmą przypominało drzwi. Jedne z nich, położone nieco na uboczu, przypominające solidne dębowe odrzwi z żelaznymi okuciami otworzyły się z siłą, jaka mogła towarzyszyć tylko silnemu kopniakowi.

Z portalu wyszedł wysoki humanoid. Groteskowo wyraźne rysy twarzy, oczy o czarnych białkach i para rogów wychodzących z czoła wyraźnie świadczyła o jego czarcim rodowodzie. Twarz łysego mężczyzny zdobiła spiczasta bródka. Opatulony był w ściągnięty skórzanym paskiem czarny płaszcz o postawionym na sztorc szerokim kołnierzu, pod którym widać było kolczą plecionkę na śnieżnobiałej koszuli, zapiętej na ostatni guzik.

Darius, (nie)sławny w wielu miejscach tiefling, połowa ze słynnego rodzeństwa i czempionów w sprawie Dobra, doskonały wojownik i sukinsyn z sukinsynów wybrany, brat elfki Grace, znanej z potęgi zarówno magicznej, jak i psionicznej oraz usposobienia godnego świętych.

Powiedzmy, że ich matka lubiła przygody.

- Kurwa. - warknął Darius, maszerując po schodach w kierunku wejścia do Karczmy. - Cholerna Grace. Myślałby kto, święta się znalazła. - burczał pod nosem. - Chciała, żebym przesłuchał kobolda, przesłuchałem kobolda. Skutecznie. A ta się na mnie wydziera... Co, że ja niby chory potwór jestem. Kurwa... Co niby takiego potwornego w skakaniu na skakance z wywleczonych koboldzich jelit, nie wiem. Ech... - rogaty mężczyzna stanął przed wrotami do karczmy i westchnął głęboko.

- Za jakie grzechy mnie taką siostrzyczką pokarało... Mmmno dobra, inaczej. Ze wszystkich dusz w Multiwersum, moją siostrą musiała być akurat ta... - Darius otworzył wrota i wszedł do środka "Smoczej Rzyci".

~ Genialna nazwa. ~

W środku było tłoczno. Ruch jak nigdy, pewnie jakaś walka na Szachownicy była... Darius kiwnął głową do Eustachego, po czym strzelił w tyłek pierwszą napotkaną dziewkę i zabrał niesione przez nią piwo, które wydoił jednym haustem. Nic tak nie odprężało i wyładowywało po kłótni z Grace, jak schlanie się w "Smoczej Rzyci" i parę godzin na minus sześćdziesiątym dziewiątym. Najlepiej symultaniczne.

Może dzisiaj trzy panienki, ostatnio miał chęć na aasimarki...

Ale po kolei. Najpierw alkohol. A do tego trzeba było gdzieś usiąść.

Ten dylemat został szybko rozwiązany. Darius siadł na najbliższym wolnym krześle, przy stoliku zajmowanym już przez czterech mężczyzn. Półsmok z nadwagą, rogaty pajac, facet z widać permanentnie rozmarzonym wzrokiem i śniady człowiek z kucem i miną sugerującą ostre, dwutygodniowe zatwardzenie.

E, tam. Pijał już z gorszymi.

Znajoma półdrowia dziewka podeszła do stołu ze zniewalającym uśmiechem zdobiącym pełne usta i sugestywnym kołysaniem bioder.
- To samo co zwykle, panie Darius? - wymruczała, nachylając się do rogatego wnuka czarta.
- Jasne, kochanie. - odparł, masując ją po tyłku. Dziewczyna miała niego dług wdzięczności, który z wielką przyjemnością spłacała, ilekroć miała okazję.

~ Poprawka, dzisiaj dwie aasimarki i pewna półdrowka. ~ Darius uśmiechnął się do swoich myśli. Dziewczyna odeszła, kołysząc biodrami i rzucając mu sugestywne spojrzenie przez ramię.

Mężczyzna zarzucił nogi na stół i założył ręce pod głowę, czekając na ulubioną mocną wódkę, zupełnie nie zważając na to, czy towarzyszom stołu to nie przeszkadza. Jakby go to obchodziło.

- Witam, Darius jestem. - burknął do czterech mężczyzn przy stole.
 
Awatar użytkownika
Varmus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1443
Rejestracja: śr sty 18, 2006 5:52 pm

czw mar 06, 2008 1:57 am

Darius i Grace

Znany już nam potral w postaci dębowych, okutych drzwi otworzył się ponownie. Nie z hukiem, towarzyszącym wyważeniem z kopniaka, ale ze stłumionym skrzypnięciem, towarzyszącym spokojnemu otworzeniu drzwi w sposób, do którego wraże drzwi zostały zaprojektowane, czyli złapania za klamkę i pchnięcia.

Z potralu wychynęła piękna, młoda elfka, mierząca może pięć i pół stopy. Kaskadę kasztanowych włosów przytrzymywała jaskrawozielona opaska. Na smukłe, kształtne ciało elfki narzucony była ciemnozielona peleryna, spięta pod szyją złotą broszką. Pełne piersi rozsadzały białą, sznurowaną koszulkę, odsłaniającą płaski brzuch. Nogi kryłą krótka, sięgająca pół uda luźna spódniczka, na której opierał się szeroki pas ze złotą klamrą. Przedramiona okrywały lekkie skórzane karwasze, a nogi wsunięte były w wysokie buty z miękkiej skóry.

Zazwyczaj pogodna twarz elfki o jedwabistej, brzoskwiniowej skórze wyrażała niezmierne znużenie, a migdałowe oczy, przywodzące na myśl szmaragdowe gwiazdy czy bezdenne jeziora obojętnie omiatały otoczenie spod półprzymkniętych powiek.

Grace. Słynna przez Plany elfia czempionka w sprawie Dobra, pogodna, miłosierna i radosna, lecz nieugięta i straszna w gniewie mistrzyni tak magii tajemnej i objawionej, jak i arkan sztuki psioniki.

No i oczywiście siostra Dariusa, psychopatycznego socjopaty o czarcich korzeniach, którego w sprawie Dobra trzymała chyba tylko ona, bo w ukryte w tieflingu Dobro mało kto wierzył.

- Co za idiota... - westchnęła Grace, spokojnym krokiem zmierzając do głównych wrót Karczmy.
- Psychopatyczny, sadystyczny jełop o empatii kamulca i równej bystrości, nie wspominając o rozwiniętym zmyśle odpowiedzialności, mogącym konkurować z tym posiadanym przez pięcioletnie dziecko...

Tia, Grace miała dobry powód do irytacji. Planowane spokojne przesłuchanie zamieszanego w działalność kultu Baelzebuba kobolda zmieniło się w krwawą łaźnię rodem z koszmarów. Wyraźnie ucieszony Darius najpierw doprowadził biedne stworzenie do płaczu i zmoczenia się, a gdy kobold powiedział wszystko co wiedział, ten rozpruł mu bebechy o wywlókł jelita, po czym zaczął używać ich jako skakanki. Nie starajac się zbytnio przeskakiwać nad wspomnianą skakanką.

Oczywiście, Grace dość głośno i gwałtownie powiedziała bratu, co myśli o takim zachowaniu. Darius natychmiast się poprawił, upychając zmaltretowane koboldzie jelita z powrotem w otrzewnej, używając do tego dość brutalnych kopniaków.

Kobold ledwo przeżył, nie bez pomocy silnych zaklęć leczniczych elfki.

Oczywiście, Darius wkurzył się, urażony tym, że rodzona siostra śmiała zwrócićmu uwagę, i poszedł tutaj, bu zaangażować się w jakże pasjonujący maraton picia i wyuzdanego seksu.

Grace westchnęła, przechodząc przez wrota "Smoczej Rzyci".

~ Co za idiotyczna nazwa... ~

Odnalezienie Dariusa nie było trudne. Nawet w takim miejscu, jak to, blisko dwumetrowy rogaty łysol w dość charakterystycznym płaszczu i jeszcze bardziej charakerystycznym zachowaniu dość mocno wyróżniał się z tłumu.

Grace westchnęła i podeszła do stolika, przy którym siedział jej brat i czterech kolejnych mężczyzn, z których jeden był półorkiem o dość wydatnym brzuszysku, a drugi miał kilkanaście rogów wystających z czaszki.

Nogi na stole. Oczywiście, cały Darius.

Grace bezceremonialnie zepchnęła ciężkie buciory brata ze stołu i usiadła na wolnym krześle.

- Witam szanownych panów, i przepraszam za tragiczne maniery brata... Grace. - powiedziała do zebranych z uroczym uśmiechem.
 
Awatar użytkownika
Sierak
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 2296
Rejestracja: pt maja 11, 2007 4:07 pm

pt mar 14, 2008 10:19 am

Saul & Mikael

Drzwi otwarły się po raz kolejny, ciche tsyknięcie oznaczało kolejną istotę, która właśnie opuściła portal. Właściwie, to po otwarciu drzwi ukazała się nie jedna, a dwie postaci.
Pierwsza była bez wątpienia raczej dziwna. Średniego wzrostu, ubrany niemal całkowicie na czarno, sądząc po wystających zza maski uszach elf. Ubrany był dość niecodziennie, w większości w czarne skóry, aż po pelerynę. Na twarzy spoczywała maska, ukazująca tylko szmaragdowe oczy. Jegomość cały poobwieszany był przeróżnymi ustrojstwami. Przy pasie sejmitar, na plecach łuk razem z kołczanem pełnym strzał. Przy pasie wisiało pełno najróżniejszych buteleczek, pooznaczanych dziwnymi symbolami. Przy lewym udzie wisiał niewielki zasobnik na zwoje, wypełniony po brzegi.
Co dziwniejsze, światło wokół zdawało się z lekka przygasać, cienie tańczyły wokół tajemniczego elfa, lgnąc ku niemu, pełznąc, by otulić go swymi niewidocznymi ramionami.

Drugi mężczyzna, a właściwie lepiej rzec chłopiec, bo za takiego by jeszcze uchodził w standardach swej rasy zdawał się być całkowitym przeciwieństwem swego towarzysza. Ludzki chłopiec, z długimi blond włosami i niebieskimi oczyma. Ubrany w biało-granatowe szaty. Krój i szyk tych ubrań przypominał zgoła ten szlachecki, prawa ręka zaś ściskała złotą laskę, która służyła widocznie bardziej dla efektu, niż do podpierania się.

Oboje rozejrzeli się wokół w poszukiwaniu wolnego stolika. Mimo, iż byli tu pierwszy raz, jedna rzecz była stanowczo nie pasująca obojgu. Za cholerę nie było tutaj wolnych stolików. Właściwie jeden był, zajmowany przez kilka osób ale lepsze to niż nic. Oboje ruszyli w kierunku jedynego wolnego miejsca.

-Można się przysiąść, szanowni panowie i panie?-

Rzucił z uśmiechem, ukłoniwszy się długowłosy młodzieniec, podczas gdy elf usiadł na krześle, zdejmując maskę. Ukazał przystojną twarz, z średniej długości, czarnymi włosami zaczesanymi z przedziałkiem na bok. Drugi zaś, poczekawszy chwilę usadził się obok towarzysza.

-Elfi miód pitny.-

Powiedział długouch, widząc że przechodząca obok kelnerka patrzy nań wyczekująco.

-Dwie butelki jeśli łaska.-

Dodał długowłosy. Złożywszy zamówienie odwrócił się do pozostałych zagadując.

-Nazywam się Mikael, a ten elf obok, to mój przełożony, Saul. Cóż to za zrządzenie losu sprawiło, że drużyna tak, dość dziwnych osobowości ucztuje przy jednym stole?-
 
Pawcio1992
Użytkownik
Użytkownik
Posty: 21
Rejestracja: śr gru 26, 2007 9:21 pm

czw mar 20, 2008 9:47 pm

HEXLAR
Wysłużone drzwi Smoczej Rzyci po raz kolejny się uchyliły wpuszczając do środka niezbyt przyjemny chłód. U progu stanął wysoki mężczyzna. Miał on na sobie strasznie podziurawioną kolczugę. Jego zaschłe rany sprawiały wrażenie, że ten, który je zadał robił to tak aby bolały do końca życia. Na czole widniał wypalony Znak Niedźwiedzia. Wszystko wskazywało więc na to, iż był to jeden ze zbirów tej szajki. ~Trafiła kosa na kamień~- pomyślał jeden z gości. Na posiniaczonej ręce wojownika widniał wyryty w skórze napis HEXLAR. Podszedł on na sam koniec karczmy i usiadł przy starym stoliku, który najlepsze lata miał za sobą. Hexlar wyjął z kieszeni kawałek dziwnego liścia, posmarował go oślizgłą mazią, po czym przyłożył do krwawiącego jeszcze oka. Siedział i była to bezsprzecznie najprzyjemniejsza rzecz którą robił przez ostatnie dni. Cały dygotał. Zdjął przebity szyszak. Po tej czynności Halmaris zwymiotował do pobliskiego wiadra. Połowa włosów była wyrwana. Reszta tego co została była niemiłym zlepkiem tego co niegdyś było piękne. Wszystko wskazywało na to, że były to włosy kasztanowe. Niebieskie oczy tego biedaka ponownie się zwęziły, kiedy Eustach podszedł i zaproponował coś do picia. Nie doczekał odpowiedzi. Kiedy już miał odchodzić Hexlar podjął rozmowę:
- Czekaj!- zawołał
- No, już myślałem, że się nie odezwiesz. W czym mogę ci pomóc- ochoczo zawtórował karczmarz
- Nonocleg - łamiącym głosem odpowiedział
- Hmmm, na mój gust przydałby ci się uzdrowiciel
- NOCLEG PSIE! - po tym wrzasku wojownik złapał barmana i przycisnął go do muru. Po chwili zupełnie się uspokoił
- Proszę cię, ja, ja.....
- Musi tu być jakiś porządek - odpowiedział rozdygotany Eustach - Nocleg kosztuje przybyszu.
Wtem do dwójki podszedł Dreamwalker. Wyjął z sakwy pieniądze i przekazał właścicielowi oberży. Hexlar wstał, a następnie uścisnął rękę i ucho wybawcy. Ten drugi nie miał zamiaru przerywać celebracji dziękczynienia. Po całym zajściu wszyscy się rozeszli. Barbarzyńca siedział skulony. Widocznie myślał o tym co przeszedł. Eustach podał lekką strawę, a wojownik od razu się na nią rzucił. Jadł jak zaklęty. Potem dostał rozcieńczone wino. W końcu chwiejnym poszedł do pokoi znajdujących się na górze.
 
Awatar użytkownika
Erykz
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1235
Rejestracja: pt lip 06, 2007 12:02 pm

pt mar 21, 2008 9:51 am

Halmaris

Halmaris siedział przy stole przypatrując się w lekkim osłupieniu, ruchowi panującemu w karczmie. Przed momentem do stolika przy, którym siedział bezceremonialnie przysiadły się cztery osoby a kolejny przybysz szarpał się z Eustachym. Udał, że tego nie zauważył i dalej sączył piwo co jakiś czas zamawiając kolejne. W ciszy obserwował towarzyszy, aż w końcu odezwał się.

-Nie chciałbym przerywać, ale skoro biesiadujemy przy jednym stole, to może powinniśmy się lepiej poznać? Chciałbym się czegoś o was dowiedzieć - zrobił krótką przerwę i ciągnął dalej- Może zacznę od swojej historii.

-Wychowałem się na wsi w wielodzietnej rodzinie, matka moja była elfką, a ojciec człowiekiem. Matula opusiciła nas więc mieszkałem sam z ojcem i czwórką rodzeństwa. Tata dużo pił i nie mieliśmy pieniędzy na jedzenie, więc kradliśmy. Kiedyś sąsiad przyłapał mnie na szkodzie w swoim ogrodzie i zaczął gonić grożąc kosą. Uciekłem do domu szukając pomocy u ojca. On jak zwykle leżał na podłodze zalany, wiec chwyciłem jego miecz-tu poklepał się leniwie po boku, do którego przypięty był długi ślniący miecz- i zacząłem siec na odlew. Sąsiad padł a ja uciekłem ze wsi. Banał prawda? Bywałem w wielu krajach; przebyłem tysiące kilometrów. Dziś jestem tu, jutro będę gdzie indziej. - skończył wywód z lekką nutką żalu.

Po chwili zastanowienia dodał - Wędruję po świecie i imam się wszelkiej pracy. Jestem głównie łowcą nagród, ale nie pogardzę żadną inną robotą. Wpadam co jakiś czas do karczm ale w tak dziwnej jestem po raz pierwszy.

-No dobra, to kto ma ochotę na małą spowiedź? - Rzucił, siląc się na dowcipny ton.


PS.Pawcio1992, nie wiem czy możesz decydować, czy ja zwymiotuję albo czy Dreamwalker zapłaci za ciebie.
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

ndz kwie 20, 2008 11:14 pm

Corrick

Wiele z portali znajdujących się w półokrągłej ścianie przed Karczmą przypominało drzwi. Jedne z nich, położone nieco na uboczu, z napisem "Olimp" otworzyły się z siłą, jaka mogła towarzyszyć tylko silnemu kopniakowi.

Wypadł z nich wysoki elf. Czarny płaszcz powiewał niczym na wietrze, wielki miecz miał przewieszony przez plecy, widać było jeszcze ślady niedawnej walki. Krótkie, brązowe różki wciąż błyszczały od krwi.

- Pierdolić Cornellona. Zachciało mu się chędożyć elfki po pijaku. Chuj by go trafił. - mruknął pod nosem - A najgorsze jest to, że jeszcze walki mu się zachciało! Myśli, że kim ja, kurwa, jestem?! Fakt, jestem wnukiem Beliala, ale to nie czyni ze mnie godnego przeciwnika dla boga! Ach, utopię to pomiędzy dziewkami...

Wszedł do karczmy.

Zmierzał w stronę kontuaru, jednak zauważył tam brak wolnych miejsc. Nagle dwójka ogrów wstała, zwalniając tym samym cztery miejsca. Usiadł na najbliższym krześle.

- To samo co zwykle? - spytał Eustachy.
- Dwa razy, bracie. Dwa razy - odrzekł Corrick.

Chwilę później sączył powolutku najmocniejszy trunek w "Smoczej Rzyci". Nic ciekawego się dziś nie działo. Leniwie spoglądał na dziewki, szukając takiej, z którą warto by było spędzić noc. I którą mógłby tak wychędożyć, aby nie wstała rano z łóżka. Po prawdzie miał na to chujowo wielką ochotę.

Dziś było wyjątkowo spokojnie, choć niezwykle tłoczno. Żadnych bójek, żadnych kłótni. A miało to się niedługo zmienić. W jego stronę zmierzał chyba z tuzin ogrów, mających najwidoczniej jakiś dylemat natury moralnej.

- Zapłacisz za zabicie naszego przywódcy na Archeronie - odezwał się pierwszy z nich.
- Co?! Nie radzę mnie dziś denerwować, możecie ostro oberwać - groźnie odpowiedział.
- Nie zrywaj się, jest nas więcej, a ty zaraz stracisz jajca za zuchwalstwo - wyrwał się najmłodszy z nich. Najwidoczniej zła sława Corricka jeszcze do niego nie dotarła. Ocenił ich wzrokiem. Pikuś. Poszukał wzrokiem Eustachego i pytająco podniósł brew. Karczmarz pokręcił głową.

~ Kurwa, znów muszę to załatwić pokojowo... ~ pomyślał. Westchnął i odwrócił się do zgrai.

- Dobra, jeśli wyciągniecie prawdziwy sztylet spośród tych czterech - to mówiąc pokazał im cztery sztylety wyciągnięte z rękawa - jestem do waszej dyspozycji, przez powiedzmy 24 godziny. Możecie mnie chędożyć, bić, podrzynać gardło i obcinać członki. Nie stawię oporu. Jeśli jednak wyciągniecie iluzje, płacicie dziś za mnie. Pasuje?
- Zgadzamy się - odparły chórem ogry.

Na szczęście stworzenia te były zbyt głupie, by zorientować się, że prawdziwego sztyletu tak na prawdę nigdy nie było. Cóż, ich strata. Wskazały błędny. Ich pieprzony problem. Corrick obdarował ich promiennym uśmiechem i z wrodzoną hojnością (jeśli nie chodziło o jego mamonę) postawił całej karczmie po kolejce. Ogrom mina zrzędła, ale nie stawiały oporu.

Fey'ri wstał od kontuaru. Przeszukał wzrokiem salę. Znalazł tylko jeden wolny stolik. Siedziała przy nim kompletna hałastra. Jakiś półsmok z szablą.
~ Pewnie nieudolny mag ~ pomyślał.

Elf i uczeń, chuj wie skąd. Rogaty Herold, sługa przklętego po trzykroć Myrkula. Jakiś wieśniak z ukradzionym mieczem, ktoś udający barbarzyńcę. Śliczna, młoda elfka. W sam raz na wieczór. Postanowił spróbować ją poderwać. Podszedł do stolika.

- Cześć, mała. Masz jakieś plany na noc? - zapytał z czarującym uśmiechem. W tym momencie zauważył kogoś, kogo nie widział chyba od dziesiątek lat.

- Darius?! Psi synu, skąd ty tu się wziąłeś?! Nie widziałem cię, chyba wieków - krzyknął wyciągając rękę do diablęcia.
 
Awatar użytkownika
Kayetan
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: czw maja 01, 2008 1:29 pm

pt maja 16, 2008 10:40 pm

Vearbanimusem
W tym momencie, z wyższego piętra, z dużym impetem uderzając o stół, spadł ubrany w szkarłatnoczerwony, miejscami nieco wysłużony płaszcz, spod którego wyzierała skórzana, naznaczona srebrnymi ćwiekami kurtka. W rękach kurczowo trymał, najwidoczniej asekurując i chroniąc od zniszczenia, misternie rzeźbioną w jakiś egzotycznie wyglądającym drewnie lutnię, z gryfem rzeźbionym w liść klonu i lśniącymi srebrzystym światłem strunami. Siła, z jaką uderzył o stół, zwalając z niego zamówione przez biesiadników trunki, sprawiła, że stęknął z bólu. Jego jasne, niemalże mlecznobiałe, blond włosy poplamione były porozlewanym po stole winem. Spod czarnej opaski okalającej czoło półelfa wystawała para szpiczastych uszu. Seledynowe oczy rozejrzały się po zdezorientowanych twarzach osób siedzących przy stole. Nagle, z góry zleciała niemalże wprost na głowę półsmoka podróżna torba półelfa, ktorą bard złapał, z podziwu godną zwinnością.
"Doprawdy, dziwna kompania ~ pasuje do tego miejca" pomyślał i robiąc fikołek, zeskoczył ze stołu.
~"Najmocniej przepraszam mości towarzyszów. W dzisiejszym świecie nikt już nie docenia prawdziwej poezji. Ludzie chcą tylko słuchać o tym, jak to jaki rycerz kolejny raz zbrzuchacił jakąś elfkę, albo jak jakaś półelfka rzuciła się z wieży, bo nie chciała wyjść za półorka." ~tu zrobił przerwę na oddech, po czym nie pozwalając pozostałym dojść do głosu pownie zasypał ich słowami.
~"Wybaczcież mi nieuprzejmość. Me imię wszak na cały świat znane. Jam jest obywatel świata, mistrz słowa, poezji i muzyki, przesławny muzyk i kompozytor. Przyjaciele zwą mnie Vearbanimusem lub w skrócie Verbą, a do nich z pewnością niebawem będę mógł was zaliczyć. No rozchmurzcież się ludziska. Widzę tu nie jedną ciekawą personę, o której z pewnością można by napisać balladę na więcej niż jeden wieczór."~wyrzuciwszy z siebie wiązkę słów i porzuciwszy gdzieś pod ławą torbę, począł gramolić się miedzy ludzi, jednocześnie nie przestając mówić.
~"Zróbcież mi miejsca i posłuchajcie tej, kojącej uszy muzyki, która rozjaśnia umysł i upaja serce jak lekki wiatr w ciepły wiosenny poranek, kiedy natura budzi się do życia z długiego zimowego snu."~tu ponownie przerwał na chwilę i pobrzdękując z początku cicho, później jednak głośniej, zaczął śpiewać przepiękną balladę, która lała się jak miód na zmęczone od gwaru uszy towarzyszy.
 
Mad Man
Nowy użytkownik
Nowy użytkownik
Posty: 0
Rejestracja: sob maja 24, 2008 12:09 pm

sob maja 24, 2008 1:36 pm

Eris

Nie wiele pamiętał z ostatnich dni, tygodni a może lat. Ostatnim jasnym przebłyskiem pamięci był szklany pojemnik, a za nim wyszczerzona gęba jakiegoś jaszczura. Teraz zaś uciekał przed zgrają nabzdrygolonych wieśniaków, oskarżających go o czary (czy równie idiotyczne głupstwa) i chcących spalić go na stosie. Jak się znalazł w wiosce, to również pozostawało tajemnicą, nawet dla niego samego... Teraz jednak nie miał czasu się nad tym zastanawiać, ponieważ przed nim, w niedalekiej odległości rozpościerała się pusta przestrzeń przepaści. Droga ucieczki była zamknięta.

Stojąc na krawędzi przepaści Eris zerknął w dół, aby zobaczyć ile metrów ewentualnie będzie leciał, aby roztrzaskać się o skały znajdujące się poniżej. Wolał to niż, bycie przypiekanym na żywo. Widok dna przepaści, okazał się jednak inny. Znajdowało się tam jeziorko, o spokojnej tafli wody. Jego kolor był ciemno zielony, co świadczyło o jego głębokości... Nie zastanawiając się dłużej Eris odpychając się od ziemi, skoczył w taflę jeziora...

****

Następne co ujrzał to faceta z lutnią w ręce spadającego przed nim wprost na stół, przy którym siedziało kilku ludzi. Poprzednik uderzył o stół z głuchym łoskotem, wylewając na siebie znajdujące się tam trunki. Aby uniknąć jego losu, Eris zmienił nieznacznie trajektorię swojego lotu za pomocą ogona i z gracją wylądował na poręczy krzesła, oraz jakimś gładkim owalnym przedmiocie...

~"Zaraz, zaraz... coś mi tu nie pasuje..." ~ pomyślał przez chwilę, zaskoczony obecnymi wydarzeniami ~ "nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek miał ogon..."

Porażony tą świadomością, począł energiczniej macać się po tyłku w poszukiwaniu ów części ciała. Ku własnej zgrozie odkrył, iż faktycznie coś takiego posiada. To odkrycie zmusiło go do przeanalizowania obecnej sytuacji, a także własnego wyglądu. Wcześniej, uciekając przed rozjuszonym tłumem po prostu, nie miał na to czasu.

****

Jego widok musiał się wydać zgromadzonym ludziom bardzo żałosny i co najmniej dziwny. Jego ubranie prezentowało obraz łachmanów żebraka, piękne niegdyś czarne kimono, wisiało podarte w strzępach, podobnie jak szara toga, która była narzucona na nim. Wiele fragmentów tego stroju zostało utracone gdzieś po drodze, odsłaniając nagie fragmenty ciała. Włosy zmierzwione, pozlepiane brudem, oraz tajemniczymi substancjami musiały mieć niegdyś kolor ciemny. Jedno otwarte oko było niebieskie, lecz było niezwykle dzikie, drugie zaś było przymknięte, a po powiece i części policzka biegła dosyć świeża szrama...

****

Eris oglądając swoje ubranie, oraz patrząc na ręce, których kolor mu się bardzo nie podobał, ponieważ prawa była koloru "normalnego", lewa zaś ciemno szarego, wiotka, bardziej przypominająca kobiecą, zakończona ostrymi, krwistoczerwonymi pazurkami... Odkrył, że podłoże na którym stoi nieznacznie się rusza i być może sarka pod jego adresem...

Spojrzał w dół by zobaczyć, że jego stopa odziana w strzępy sandała, spoczywa na czyjejś, łysej głowie, z której wyrastają (chyba) dwa ostre różki...
 
Awatar użytkownika
Varmus
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1443
Rejestracja: śr sty 18, 2006 5:52 pm

pt cze 27, 2008 2:35 am

Darius i Grace

Zaczynało robić się miło. Darius po chwili dostał zamówiony alkohol i - ku uldze Grace - skoncentrował się wyłącznie na nim, nie dbając nawet o to, by odciąć się jakoś siostrze za ponowne zrzucenie mu nóg ze stołu po ponownym ich tam umieszczeniu. Potem przysiadły się jakieś dwa elfy, Saul i Mikael, uprzejmie zagajając rozmowę. Darius równie uprzejmie wybulgotał coś przez wódkę, na szczęście zbyt niewyraźnie, by ktokolwiek zwrócił na to uwagę.

Następnie przybył pokiereszowany mężczyzna. Zjadł, wypił, poawanturował się, poszedł spać. Nic ciekawego.

Zaraz potem jeden z towarzyszy stołu, półelf imieniem Halmaris opowiedział swoją historię w przysłowiwej pigułce. Na jego propozycję "spowiedzi" - jak sam półelf to powiedział - Darius odpowiedział wymownym gestem środkowego palca i donośnym beknięciem. Jakim cudem rogaty brat Grace był w stanie opróżnić duszkiem blisko litr trunku, który rozcieńcza się spirytusem, tego dziewczyna nie wiedziała. Prawdę mówiąc, nawet nie chciała wiedzieć.

Elfka zaczęła przepraszać za zachowanie brata i już miała powiedzieć coś o nich samych, gdy naraz zdarzyło się kilka rzeczy.

- Cześć, mała. Masz jakieś plany na noc? - Grace usłyszała głos, który w zamierzeniu miał być czarujący, szarmancki i zalotny. I który znała aż za dobrze. Obwieszczał kłopoty. A jego właściciel najwyraźniej miał sklerozę. - Darius?! Psi synu, skąd ty tu się wziąłeś?! Nie widziałem cię, chyba od wieków! - Najwyraźniej fey'ri włączył sobie pamięć. Grace po prostu pacnęła się dłonią w czoło i westchnęła.

Corrick.

Grace zawsze była zdania, że jeden Darius w Omniwersum wystarczy. Niestety, Corrick najwyraźniej tego zdania nie podzielał... Przynajmniej z nim można było jeszcze jakoś wytrzymać i był całkiem przystojny. Inna sprawa, że za każdym razem, gdy widział Grace, najwyraźniej zapominał, że kiedykolwiek ją widział, i za każdym razem z miejsca zaczynał się do niej przystawiać. Z dwojga złego wolała już swojego brata.

A propo brata.

- Corrick, mój nieudolny impostorze, spędzajacy wolny czas na napierdalaniu twarzą o ostre kanty przeróżnych twardych obiektów, kto cię tu, kurwa, zapraszał, jebańcu?! - ryknął Darius na fey'ri z głupawym uśmiechem na twarzy.

Należy zaznaczyć, że w przełożeniu na Wspólny powyższa fraza miała znaczyć mniej więcej "Cześć, Corrick, kopę lat." Darius wolał jednak porozumiewać się Dariusowym, ku frustracji swojej siostry. Między innymi dla frustracji swojej siostry.

- I kiedy, kurwa, w końcu do tego wora na slaadzie gówno, który służy ci za łeb, dotrze, że po raz enty podpierdalasz się do mojej siostry? - ulubiony wnuczek Mefistofelesa radośnie kontynuował rozmowę. Nawiasem mówiąc, to oznaczało "Czyżbyś znowu nie poznawał mojej siostry?".

Dalszą konwersację przerwał bard, który wpieprzył się na stół z piętra powyżej, prawie przyprawiając Grace o zawał, rozbijając mebel, o mało co nie trafiając workiem półsmoczego "pana brata" i - na jego szarpidruckie szczęście - jakimś cudem nie rozbijającego drugiej butelki czegoś, co Darius nazywał "wódką". Co nie powstrzymało rogatego łysola od puszczenia długiej i fantazyjnej wiązanki przekleństw w Piekielnym i ciśnięcia krzesłem w generalną stronę oddalającego się szybko barda, tak dla zasady. Krzesło trafiło przygodnego illithida prosto w mackowaty pysk, z miejsca go nokautując. Jak już Darius coś robił, to porządnie.

Grace uniosła głowę. Jakby dla dodania sytuacji szczypty groteskowego komizmu, na rogatym łbie Dariusa siedział jaszczuropodobny stwór w łachmanach, który w obecnej chwili z pasją się obmacywał. Dziewczyna westchnęła i zaczęła obliczać, ile czasu, pieniędzy i energii będzie ją kosztować pokrycie szkód. Zwłaszcza biorąc poprawkę na Corricka.

Darius w tym czasie zorientował się, że coś siedzi mu na głowie.

- No, to już przesada. - westchnął i wziął głęboki wdech.

- KURYWASPIERDALAJMIZEŁBATYZMUTOWANYMASKONURZEILEPIEJDAJMIDOBRYPOWÓDBYCIĘNEZABIĆNAMIEJSCU!!! - Darius wydarł się wściekle na całą "Smoczą Rzyć", machając łbem na wszystkie strony, usiłując zrzucić z siebie pasażera na gapę. Wokół jego rąk zalśniły półprzejrzyste, opalizujące kule barwy ciemnej zieleni, z których natychmiast wychynęły trójkątne ostrza długości dobrych dwudzestu cali.

~ Za co? ~ pomyślała Grace, ciężko wzdychając i kręcąc głową.
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

pt cze 27, 2008 2:30 pm

Corrick

Bomba... Elfka, którą uznał za śliczną, milutką kobietkę w rzeczywistości nią była. Szkopuł tkwił w szczegółach - jej imię brzmiało Grace. A każdy trep wiedział, że Grace to siostra Dariusa.

~Zajebiście ~ pomyślał i zrobił dobrą minę do złej gry. Uśmiechnął się do elfki i rzekł:

- Przepraszam, Moja Droga. Nie poznałem Cię od razu. Tak wypiękniałaś, że wziąłem Cię za awatara Sune... - miał nadzieję, że te bezczelne komplementy podziałają łagodząco. Uśmiechnął się jeszcze raz, po czym palnął Dariusa w łeb - Darius, stary baranie! Przy kobietach się nie przeklina! - szeptem dodał - Wejdź za pięć minut do góry, szykuję partyjkę pokera... Zagrasz? -

Skłonił się elfce jeszcze raz przepraszając ją i całując jej dłoń, po czym podszedł do kontuaru. Zatrzymał karczmarza i rzekł:
- Eustachy, możesz mi udostępnić pokój dla... pięciu osób na noc? Jeśli nie uda mi się z Grace, zamówię sobie kilka aasimarek, półdrowek czy kogo tam jeszcze najmujesz. Proszę, tylko nie orczycę, jak ostatnio - dodał z uśmiechem.

Wspomniał swój ostatni pobyt w "Smoczej Rzyci". Taaaaaak. Wtedy był przejeb na maksa, jakby to powiedział jego przyjaciel z pierwszej. Cóż, nie codzień można wylądować w łóżku z dwoma pięknymi półelfkami i orczycą. Byłoby dobrze, gdyby nie inteligenty miecz, Krwiopijca. Widocznie nie strzymał takiej obrazy i poszatkował ladacznicę.

~ Musiałem potem płacić jej wartość. Nie wiem, kto daje trzy tysiące pechów za orczycę! ~

Wziąwszy klucz odszedł od kontuaru i skierował się na górę, do pokoju 666. To nie mógłbyć zwykły zbieg okoliczności... Miał tylko nadzieję, że Darius niedługo się tam zjawi.
Ostatnio zmieniony sob sie 02, 2008 9:28 pm przez Corrick, łącznie zmieniany 1 raz.
 
Awatar użytkownika
Królik
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 201
Rejestracja: ndz maja 25, 2008 8:42 am

ndz lip 06, 2008 5:06 pm

Balzzur

Obsydianowy portal znajdujący się z dala od wejścia do karczmy zaświecił się czerwonym światłem. Wyszedł z niego demoniczny jegomość. Z pod kaptura wystały gdzieś 14 calowe rogi, a spod płaszcza wyłonił się długi, umięśniony ogon. Ubrany w czarną, skórzaną zbroje i z krwistoczerwonym mieczem wyglądał złowieszczo. Wrażenie te potęgowały jego czerwona skóra i małe kolce na brodzie zamiast włosów.

~Ciekawe kogo dzisiaj spotkamy~ Pomyślał, przyspieszając kroku.

Po chwili drogi za zakrętu wpadł na niego gnom. Upadł mu do stóp. Na plecach miał ślad miecza, anielskiego. Wiedział że niebianie pod wpływem alkoholu dorównywali morderczością czartom, ale żeby zabijać gnoma i to w tej placówce ogólnodostępnej planarnej rozrywki. Nie tego było za wiele. Ruszył za zakręt. Z oddali było widać tylko zielone światło bijące od tamtego zauka.

- Choć jestem w pewnym stopniu czartem, nie lubie jak ktoś zabija w miejsca pokojowych niewinnych - Powiedział to do płonącego trupa niebianina. - A teraz czas coś wlać do gardła.

Wszedł do karczmy. Przez chwile rozglądał się w poszukiwaniu znajomych twarzy. Nie zauważył żadnej mordy. Podszedł do baru i zamówił czysty spirytus. Kiedy czekał na swój trunek zauważył znajomą morde.

- Darius, kurwa, gdzie ty sie podziewałeś przez te wszytkie pieprzone lata!? O Grace ciebie też witam. Wyładniałaś od ostatniego naszego spotkania!
 
Awatar użytkownika
Aravial Nalambar
Częsty bywalec
Częsty bywalec
Posty: 105
Rejestracja: czw maja 01, 2008 9:21 pm

sob lip 19, 2008 7:54 pm

Aravial

Portale, które znajduje się w pełnych szlamu i koboldów podziemiach połączonych ze ściekami Athkatli zwykle nie prowadzą do miedzywymiarowych karczm. Łatwo więc sobie wyobrazić zaskoczenie trzęsącego się z napięcia przed kolejnym niebezpieczeństwem młodego półelfa gdy do jednej z nich trafił.

Sam przybysz, odziany w kaftan z ciemnej, prawie czarnej, ćwiekowanej skóry nie był zbyt imponującej postury... Hm... Zrymowało się. Wprawdzie miał te swoje dwa metry wzrostu, ale chudy był niczym przysłowiowy owsik. Cera ziemistociemna, podobnie jak takie same oczy i włosy wskazywały na to że jednym z jego rodziców był leśny elf z Torilu. A połączeniu z reszta cech wyglądu sprawiało wrażenie jakby nowy gość karczmy wpadł do dużej, błotnistej kałuży. Włosy długie, nie tyle brudne co w paranormalnym nieładzie, sięgały ramion. O dziwo! Skąpy zarost młodzika był dokładnie skrócony co wydaje się dziwne jak na takiego obdartusa, który w pierwszej chwili zdawał się najzwyklejszym ulicznikiem. Twarz podłużna, chuda. Na szyi - paskudna blizna po ostrym narzędziu, które cudem ominęło krtań choć tej uprzejmości nie uraczyło już tętnicy szyjnej. Jak ofiara przeżyła? Bogowie raczą wiedzieć. No i może jeszcze kilku agentów harfiarzy nadzwyczaj lubiących ciemne piwnice karczm... Wspomniany już kaftan był obwieszony setkami sakiewek, sakiew, pasków, wytrychów... Znalazł się nawet łom i srebrny łańcuch o wątpliwej funkcjonalności i atrakcyjności. Co jeszcze? A no, lniana torba, która, czego oczywiście nie widać, skrywała książki. I nie ukradzione a własny, co także dziwne bo jak wskazywał wygląd półelf był zwykłym złodziejem czy może raczej łotropodobnym poszukiwaczem przygód, a tacy raczej nie bywają koneserami literatury. Ten widać nie był zwykły.

Omiótł wzrokiem pomieszczenie szybko wiążąc fakty. Głupi nie był toteż nie zajęło mu to dużo czasu. Zmiana była natychmiastowa i może nieco nienaturalna. Twarz rozluźniła się, podobnie całe ciało. Karczma. Dziwna. Ale karczma. Był koneserem karczm, a ta była wyborna. Pff... Pora by sie odezwać nie?

- Eee... Witam obecnych, wygląda na to ze nieco zabłądziłem. - powiedział donośnym, acz niezbyt niskim głosem - Jestem Aravial Nalambar, jesli to kogo interesuje. Czy ktoś może mnie oświecić gdzie dokładnie jestem? Karczma, widzę. Ale co tu do cholery robi karczma? - przerwał na chwilę czując się nieco niezręcznie lecz nie dając tego po sobie poznać - Wybaczcie moje zaskoczenie ale trafiłem tu z miejsca o zdecydowanie innej aparycji... - i odwrócony twarzą go grupy najwyraźniej znajomych zaczął się ostrożnie, lekko podzwaniając od ekwipunku przemieszczać w stronę najbliższego stolika ciągle uważnie lustrując otoczenie, szczerze mówiąc - poza portalami - niezbyt rewolucyjne...

~Matko co za indywidua... Jeszcze lepsi ode mnie...~ Zamyślał.
 
Awatar użytkownika
von Mansfeld
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1778
Rejestracja: wt lip 29, 2008 7:31 am

sob sie 02, 2008 9:24 pm

Ventai Chaltreneriel

Wysoka, na wskroś ludzka postać, przykryta kapeluszem na głowie, płaszczem, ma na sobie kamizelkę na modłę stylu ubioru odkrywcy, założoną na kirys pełnej zbroi płytowej, najwyraźniej elfiej roboty. Na dłoniach i nogach rękawice i buty jeździeckie kolejno, skrywające części wspomnianej zbroi. Na sobie ma plecak podróżny, z zarzuconym prezeń stalową tarczą z wyrzeżbioną podobizną lwa, bukłakiem i zwinięta liną przytroczoną, i kołczanem ze strzałami o fioletowych lotkach na prawej stronie plecaka... Przy lewym boku postaci przytroczony do pasa miecz, prawdopodobnie półtorak, z którego bije niewielkie światło tlące się z granicy pochwy z rękojeścią miecza przy prawym - krótki, dziwnie zakrzywiony miecz w pochwie. Na plecach spięty refleksyjny długi łuk.

Rozejrzała się po dziedzińcu. Po minucie weszła do karczmy. Zdjęła swój kapelusz, odsłaniając długie, faliste, pomiędzy ciemnym odcieniem blondu, a jasnego szatynu, włosy; odsłoniła także twarz, brązowe, przenikliwe, podejrzliwe oczy, zarost pod nosem i na podbródku.

Był to mężczyzna najwyraźniej w pełni dorosłości, sądząc po wyglądzie...

Przechodząc w kierunku jedynego wolnego stolika, mrugnął do urodziwszej z dziewek karczemnych, po czym pogrążył się w niedwuznacznych myślach. Szybko jednak powrócił myślami do miejsca, w którym się znajduje... Usiadł na krześle przy prezeń stoliku, przy którym znajdowały się ejszcze dwa wolne krzesła...

Zdjąl oczywiście plecak i wszystko na nim, poza łukiem spiętym na plecach, aby nie kusić złodziei, i dla własnej wygody. Położył je tuz przy swojej prawej nodze, mając je cały czas na widoku (nawet niziołek miałby w takiej sytuacji problem z zakradzeniem się do plecaka). Rozejrzał się jeszcze za innymi istotami w Karczmie; planokrwistymi, przedstawicielami potworów, na dziewkę, do której mrugnął, i innymi rasami, które kojarzył ze swojego świata.

~ Gdzież ten nielot jest... Miał mi przecie zaproponować coś... ~ pomyślał, wyraźnie czekając na kogoś.
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

sob lis 01, 2008 12:45 am

(<-----)Artur Tyriusz

Jedne z drzwi portali wgięły się. Pojawiające się stróżki eterycznofioletowego światła wiodły łukami do centrum. Gdy osiągnęły dany punkt, powstała w ten sposób śluza kształtu migawki aparatu rozsunęła się, ukazując plan ognia i magmy. Nocne niebo sfery przyozdobione gwiazdami i dwoma księżycami, jednym czerwonym, drugim srebrzystym, nadawało temu miejscu jakiś rodzaj spokoju. Z portalu wyszedł spokojnie obcy odziany w długą do ziemi, czarną, prostą, acz elegancką szatę z kapturem, który całkowicie skrywał w mroku twarz właściciela. Wysoka istota miała na ramieniu małe, cieniste smoczątko, które spokojnie obserwowało sytuację. Po wyjściu z portalu przybysz odwrócił się w stronę sfery, z której żegnała go śliczna, ciemnoskóra Draeneika, opierająca się jedną ręką o krawędź śluzy a drugą o pierś najwyraźniej mężczyzny, którego na "do widzenia" pocałowała czule w policzek, co mogło by się wydawać niewykonalne, zważywszy na kaptur, po czym zwiewnym krokiem odeszła w ogień. Przed zamknięciem przejścia mignął jeszcze obraz wyspy na morzu lawy, na której stał ogromny, piękny, czarny, gotycki pałac, którego nikt by się nie powstydził. Widać było też białe, bezlistne drzewo na placu przed wrotami wejściowymi.
Z prawego rękawa wyśliznął się biały wąż o rubinowych oczach przybierając kształt kostura. Był to ciekawy konstrukt. Mężczyzna wsparł się na nim, popatrzył po pomieszczeniu i po szybkim omieceniu portali rzekł do smoczka:
-Zobacz. W większości tych miejsc już byłem. A i tak tych, w których byłem nie ma...
Smok tylko przytakął.
Mężczyzna był przystojny. Miał szczupłą twarz, długie, proste, niewiązane białe jak śnieg włosy, czarny zarost zgrabnie przystrzyżony w wąsach bródce. Palce dłoni skrytych w czarnych, jedwabnych rękawiczkach zakończone były szponami.
~A może jednak trzeba było wziąć półtorka? Albo Wiecznego Łowcę? Albo Spijacz Dusz? Albo wszystko na raz. Kto wie, jakie ewenementy tu spotkam. ~
Darował sobie te myśli i spokojnym krokiem ruszył w dół po schodach. Wyłaniając się z cienia klatki schodowej wszedł do tłocznej, dusznej i nienajlepiej pachnącej sali biesiadnej. Miarowe kroki jego okutych butów i rytmiczny stukot laski przykuł uwagę zwyczajniejszych istot. Jedna z kelnerek zapatrzona nań błysnęła jednym z kufli niesionych na tacy. W jakiś sposób promyk światła odbił się od oczu przybysza. Krwistoczerwone, lśniące tęczówki o pionowych źrenicach jeszcze bardziej skonsternowały tych nędznych bywalców. Jakiś uczeń czerwonego smoka bez najmniejszego zainteresowania, czując się niezwykle wywyższony swym rzemiosłem i pyszny, niemalże wszedł na gościa. Błąd.
Jego umysł stał się czysty, a obrazy błyskawicznych ruchów, po których z nędznika zostałaby galaretka, popiół i różowy dymek przewijały się w jego myślach. Postanowił jednak nie rozsmarować tego psa w nowym miejscu, lecz złapał go za szyję, przygwoździł do ściany i podniósł w górę. Uczeń spękał momentalnie.
~Chołota... Ja tu zwiedzam uniwersa, uczę się wszystkiego, podbijam światy, a ci nie mogą się nawet umyć i pokłonić przed lepszym...~
Rozejrzał się po pomieszczeniu, szukając kominka. Zauważalna gromada ewenementów przy jednej z ław przebiła pomysł chłonięcia doświadczenia o nikim siedząc samemu przy ogniu.
Sięgnął za plecy i wsunął dłoń do planarnej kiesy, z której wyciągnął małą buteleczkę. Po drodze do ławy odkorkował, wychylił, a ponieważ okazała się pusta, ścisnął ją tak, że metal, będący surowcem, wgiął się. Cisnął złom w kąt.
-Myślisz, że mają?-zwrócił się do smoka.
Nie przypuszczałbym, ale, może jednak.
Siadając w ławie prawie bez słowa (Witajcie, panowie i panie) złapał za rękę jedną dziewczynę i rzekł: Flin
Jego głos, axamitny i niski, niemal zahipnotyzował kelnereczkę, która chyżo pognała po trunek.
 
Awatar użytkownika
Brat_Draconius
Stały bywalec
Stały bywalec
Posty: 422
Rejestracja: pn cze 19, 2006 11:57 pm

ndz lis 02, 2008 4:02 am

Brat Draconius, Azrael, ?

Drzwi skrzypnęły, przywodząc po raz drugi pewnego półsmoka do owej karczmy. Trochę się zmieniło. Pobyt na Torilu miał niespodziewane skutki uboczne w postaci sześciu dość dziwnie wypowiedzianych życzeń. Mówiąc krótko: nasz biedak zesmoczał jeszcze bardziej. Skrzydła i ruchliwy, chwytny ogon rzucały się w oczy tym którzy pamiętali go inaczej wyglądającego. Jednak nie to było najgorsze... Tym razem miłośnik szabelek miał towarzystwo. Dość kontrastowe. Niebianka o zakrwawionym mieczu i skrzydłach towarzyszyła mu krok w krok.

- Azrael mogłabyś dać mi spokój? Agron ci nie wystarcza? Co to za jakaś mania by latać za niemal każdą istotą która jest kombinacją czerwonego smoka i człowieka czy elfa? Nie dziwota, że dziwnie na ciebie reagują... - obruszył się Draco. - Agron za coś takiego zrobiłby mi niezłą awanturą.
~No i nie jesteś w moim typie~
Zapomniał, że "anielica" potrafi czytać w myślach, chwilę później poleciał cięty w plecy potrącając kelnerkę i zamawiającego flin jegomościa.

- Przepraszam. - Rzucił szybko. Poderwał się na równe nogi.
- Nie no... Myślisz, że dam Ci demolować karczmę?
Wyszarpnął szablę lewą ręką a prawą zaczął kreślić płonące znaki. Skrzydła wydłużyły się. Azrael pobladła. Przy akompaniamencie warkotu wkurzonego półczłeka pojawiły się dwie pary ich lustrzanych kopii zaś braciszek zakonny uniósł się w powietrze. Pod jego stopami otworzył się mały portal z którego wyciągał energię do zasilenia formujących się dziewięciu ognistych kul. Wtedy właśnie potężne uderzenie w plecy powaliło go na podłogę. Popatrzył w stronę Azrael która zmieniła miejsce pobytu w tempie natychmiastowym.
- Czy ty kurwa wiesz co by się zaczęło gdybyś użył tego czaru tutaj? Czemu zawsze muszę powstrzymywać twoje zapędy destrukcyjne Draco?
- Labrusca Vertigo... - rzekł całkiem już załamany, tylko tej niebieskoskórej geneasi mu brakowało. Czemu ich spotkania zawsze zaczynały się kopniakami? Nie miał pojęcia. Uderzył głową w podłogę zrezygnowany.
- Mogłabyś ze mnie wstać? To wygląda najmniej dziwnie.
 
Awatar użytkownika
Czarna kapuza
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 99
Rejestracja: czw gru 22, 2005 1:06 pm

ndz lis 02, 2008 11:50 am

(<----) Artur Tyriusz

Już miał zmieszać z błotem kolejne, spowinowacone ze smokiem stworzenie, jednak smoczątko go uprzedziło
-Ejże, większy koleżko, to, że masz w sobie coś smoczego nie oznacza, że ciągnie swój do swego. Dodatkowo, nie jesteś w moim typie. A jeżeli to się powtórzy...
-Dobra, wystarczy. Przynajmniej powiedział "przepraszam". I jak już jest taki uprzejmy, to może podniesie moje zamówienie, uprzednio pozbywszy się tego aniołeczka ze swych pleców.

Skierował twarz w ich stronę i czekał na dalszy rozwój wydarzeń.
 
Awatar użytkownika
szulcyk
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 31
Rejestracja: sob paź 11, 2008 8:30 pm

śr lis 19, 2008 10:06 pm

QUILION
Nagle jeden z portali zabłysną na złoto i wyłoniła się z niego wysoka szczupła postać ubrana ona była w bufiaste luźne spodnie, przepaskę na ramieniu a na przepasce widniał napis QUILION, miała skórzane buty z powbijanymi zębami zwierząt i plecak na plecach. był to przystojny mężczyzna swoim wyglądem sprawiał wrażenie 140 letniego elfa sądząc po szpiczastych uszach lecz odbiegał wyglądem od pozostałych przedstawicieli jego rasy całe jego ciało było pokryte złotymi łuskami, ciągną za sobą długi ogon i jego zwierzęce złote oczy potrafiły powalić na kolana wszystkie niewiasty.
Włosy miał długie po łokcie splątane w dredy.
Rozejrzał się po pomieszczeniu i usiadł przy jednym z wolnych stołów wszystkie barmanki podeszły do lady i rozmawiały

-Widziałyście tego nowego-powiedziała jedna z nich

-No, ale przystojniak -powiedziała druga

Jedna z barmanek szybko zerwał się na nogi i pobiegła w stronę przybysza

-Co podać szanownemu panu- spytała

-Poproszę wino czerwone niewiasto, ale bez żadnych innych trunków
.
-odpowiedział przybysz i się uśmiechną

Kiedy barmanka przyniosła jego napój ten grzecznie podziękował i popijając rozmyślał

~Z kim by zacząć rozmowe?? Z niziołkiem raczej nie, bo mnie okradnie, ale kto wie..~ To mówiąc wypił kolejny łyk wina i westchną.
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

czw gru 25, 2008 10:01 pm

IZZRAN HALZRYSS

Wtem koło stołu coś huknęło, wzniecając ogromny tuman pyłu czy może kurzu? Nie to nie był kurz. Oczy wszystkich zwróciły się w stronę źródła dźwięku i gdy pył opadł zauważyli ogromnego (mierzącego blisko 190cm) drowa stojącego nad nieprzytomnym półorkiem koło wielkiej dziury w podłodze.

-Czy wyraziłem się wystarczająco jasno?!- krzyknął do niego. Z powodu braku odpowiedzi przerzucił wzrok na infrawizję. Facet wyraźnie nie wydzielał ciepła.

~Cholera, musiał mi tu sukinsyn wykitować... Jeszcze z nim nie skończyłem~ Prychnął i spojrzał na dziurę, a potem w głąb. ~Kurwa, Eustachy mnie zabije jak to zobaczy. Chyba tym razem przesadziłem.~

Po chwili zastanowienia i machania ogonem ~cholera straciłem koncentrację~ Spojrzał na dziurę jeszcze raz i stwierdził -No dobra, trza to załatać.- Wyciągnął rękę zamruczał coś i kamienie zaczęły się z powrotem układać.

-No dobra wystarczy, a skoro już widać ogon, to mogę odsłonić resztę.- rzucił, a kelnerki usłyszawszy to zaczęły chichotać.

Błysnęło i w miejscu gdzie przed chwilą był drow teraz stał... również drow choć wyglądał bardzo diabolicznie. Długi ogon, płonące piekielnym ogniem oczy z kocimi źrenicami, dzikie i ostre rysy. Cóż Izzran nie przepadał za tą formą podobnie jak za swoim ojcem (którego nie nazywał po imieniu), który miał w niego duży wkład. Przynajmniej strój mu odpowiadał: czerwono-złota tunika , takież same spodnie, wysokie, czarne buty, czarna koszula i rękawiczki bez palców, ze względu na długie ostre paznokcie. Rozejrzał się w poszukiwaniu wolnego miejsca i wypatrzył dość dziwną zgraję, a przy ich stoliku wolne krzesła. W jego dłoni znikąd pojawił się rapier, a przechodząca za nim elfka zapiszczała ze strachu. Rzucił nim w stronę krzesła, a ten wbił się idealnie pionowo w siedzisko.

-Zajmuję to miejsce!- krzyknął i odwrócił się w stronę baru- Czekam na kelnerkę. Podszedł do stolika wyciągnął rapier z krzesła i usiadł.
-Witam panowie i pani oczywiście-przywitał się i nagle jego oczy rozszerzyły się tak, że nie było widać tęczówek. - CORRICK?! Ty czarci pomiocie, jak miło cię widzieć. Ty znów tutaj czy ciągle tutaj?

W tym momencie podeszła kształtna leśna elfka i zwróciła się do półczarta -Czego pan sobie życzy?- zapytała z oszałamiającym uśmiechem.
-Butelkę księżycówki dla mnie i kolejkę pajęczej krwi dla reszty stołu Delly. A po zmianie czekam na ciebie w moim pokoju- powiedział klepiąc ją w tyłek co uznawał za komplement.
-Oczywiście, zaraz wracam.

-Ach, gdzież moje maniery... Jestem Izzran "Żądło" Halzryss, dla przyjaciół jak i dla wrogów, choć ci z reguły długo nie żyją. Co sprowadza tak niecodzienną grupę do Smoczej Rzyci? Ciebie nie pytam Corrick, bo wiem, że tobie tylko kobiety w głowie (a skoro mózgu ci brak to jest tam na nie sporo miejsca).- dokończył przywitanie wypowiadając ostatnie słowa szeptem do reszty, tak żeby Corrick go nie usłyszał.
 
Awatar użytkownika
thannis
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1599
Rejestracja: wt maja 01, 2007 7:17 pm

ndz mar 22, 2009 10:53 pm

Saira Sayida Nar

Portal z Planu Ognia ponownie się otworzył, a w karczmie pojawiła się niewysoka, bo licząca zaledwie 150 cm ognista kobieta. Jej skóra lśniła blaskiem wypolerowanego brązu, zamiast włosów miała na głowie płomień, oczy również płonęły, a na prawym policzku spod skóry widać było płonący (a jakże) symbol Kossutha. Na głowie miała czarną metalową koronę, a na nosie niewielkie ciemne okulary.

Ognista przybyszka ubrana była w brązowe szarawary i obcisłą bluzkę bez rękawów. Na lewej ręce miała przypięty pokryty emalią puklerz, a za pasem widać było równie czarny jak korona buzdygan. I była piękna, niewątpliwie.

Niektórzy tutaj ją znali. Mówiła o sobie Sayida Nar i jak głosiły plotki, które rozsiewali co poniektórzy, była córką ifryta i ognistej genasi, tylko jakoś nikt nie znał szczegółów dotyczących jej poczęcia. Wiadomo też było, że jej opiekunem jest Kossuth. Cokolwiek to oznaczało. I umiała robić różne magiczne przedmioty.

Saira obrzuciła wzrokiem pomieszczenie, o tam jest wolne miejsce. Jakiś dziwny drow narobił zamieszania swoją osobą, ale to jej nie przeszkadzało. Podeszła do zgromadzonych, po drodze żądając dla siebie wina i po prostu zasiadła za stołem lustrując wzrokiem współbiesiadników. Usłyszawszy ostanie pytanie Halzryssa uśmiechnęła się.

- Bywam tu całkiem regularnie, ot co. - uznając to za wystarczającą odpowiedź, zdjęła okulary i usiadła wygodnie. Jakoś trzeba zabijać czas.
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

pn mar 23, 2009 9:52 am

IZZRAN HALZRYSS

-Ja również, urocze miejsce, tylko nazwa nie zachęca- odpowiedział po czym sięgnął po butelkę, którą przyniosła mu kelnerka.
-Wasze zdrowie!- rzekł i wychylił całą butelkę na jeden raz -echh tego mi było trzeba. Teraz wybaczcie, ale idę dokończyć sprawy na -69, te orki same się nie zabiją, a ja nie mam ochoty czekać aż pójdą. Wrócę za parę minut
 
Awatar użytkownika
thannis
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 1599
Rejestracja: wt maja 01, 2007 7:17 pm

pn mar 23, 2009 8:26 pm

Saira Sayida Nar

Saira podniosła do góry ironicznie brew. ~ Tylko na parę minut? Na poziom -69? Oj, kiepściutko, kolega ma problemy?... ~ - specjalnie nie wysłała tej informacji bezpośrednio zainteresowanemu, tylko całej, bardzo różnorodnej reszcie przy stole... Uśmiechnęła się szeroko do pozostałych współtowarzyszy doli i pociągnęła łyk wina z kielicha przyniesionego przez dziewkę. Nie czuła potrzeby, żeby ją klepać po tyłku, zresztą nie czuła już od dawna potrzeby, żeby kogokolwiek klepać po tyłku... No, ale była wspaniałomyślna i innym tego nie zabraniała...
 
Altaris
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 1175
Rejestracja: ndz paź 05, 2008 4:24 pm

wt mar 24, 2009 11:43 am

IZZRAN HALZRYSS

Jego oczy błysnęły gniewnie. Póki co idę wyrżnąć orków, zanim wszystkie dziewki wychędożą albo zabiją. Potem wrócę, napiję się czegoś mocniejszego i znowu zejdę na dół, na około 2 godziny- Odrzekł- o ile, którakolwiek z nich tyle ze mną wytrzyma. Większość odlatuje po kilku minutach- dodał po chwili z błyskiem w oku. -Do zobaczenia później Błysnęło i już go nie ma. Chwilę później na -69 - No, trzeba się trochę rozruszać. W jego dłoniach pojawiły się rapiery -Zaczynamy! Pomknął korytarzem z niesamowitą szybkością, zapowiadała się masakra i tego właśnie potrzebował. -Nadchodzę! Wrzasnął w głąb korytarza i kilku orków wychyliło się z pokojów, to był ich ostatni błąd. -Ooo tak! I o to chodzi! Może ten dzień jednak nie będzie taki zły?
 
Awatar użytkownika
Corrick
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3050
Rejestracja: czw cze 07, 2007 10:04 pm

ndz kwie 26, 2009 2:24 pm

Corrick

Może i Izzran był wysoki i wyglądał lekko diabolicznie, ale Corrick nie dał sobą pomiatać. A już tym bardziej drowiemu wypierdkowi. Miał ogromną ochotę zdzielić go prosto w pysk, tak by przeleciał przez całą długość "Smoczej Rzyci" i zatrzymał się hen, hen daleko na kontuarze.

Kurwa. Wystarczająco już zrobił tego wieczora rozpierdolu. Wystarczająco...

Wstał, uśmiechnął się szeroko do półdrowiego gówna, które mieniło się Izzranem i z tym czarującym uśmiechem na ustach, rozjebał mu krzesło na głowie. Po chwili przeszedł na Dariusowy:

- Mam ci, jebany skurwysynu, otworzyć kopułę i sprawdzić, kto ma, kurwa, więcej mózgu we łbie?! Pamiętasz Rozpruwacza?! MASZZAMIARPONOWNIESIĘZNIMSPOTKAĆ, KURWA?! - wziął gustowny oddech i kontynuował - SPIERDALAJ NA TĄ WARSTWĘ 69! To przytułek dla tak chorych umysłowo ciuli jak ty! - usiadł na kolejnym krześle.

- Przepraszam za maniery mojego kolegi i za mój wybuch. Jeśli pozwolicie, wrócę do Sigil. To chyba nie na moje lata... - mamrocząc pod nosem, jak go tam bolą plecy, udał się do portalu prowadzącego do Sigil.

- Do miłego - szepnął.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości