Ogólnie większość przywódców państw kontynentalnych mogła spokojnie dotrzeć do Polski, bądź granicy niemiecko-polskiej, pociągami, który to rodzaj komunikacji jest w Zachodniej Europie rozwinięty i nowoczesny, więc jak dla mnie po prostu skorzystali z wygodnej wymówki, jaką dało im wstrzymanie ruchu lotniczego nad większą częścią Europy.
Skoro Saakaszwili mógł z Rzymu przylecieć, to tym bardziej dotrzeć mogli Berlusconi, ten klecha z Watykanu (zapomniałem, jak mu było) i reszta.
Skoro tak bardzo kochali Kaczyńskiego, jak deklarowali po jego śmierci, to chyba nie powstrzymałaby ich niemożność skorzystania ze swoich prywatnych odrzutowców.
Okazało się po raz kolejny, że przyjaciół powinniśmy szukać blisko - w Czechach, Słowacji, Ukrainie, Rosji - a nie daleko, w zachodniej Europie.
Dokładnie tak.
Dodając do tego różnice kulturowe, mentalne i dążeniowe, zdecydowanie nie ma co oglądać się na państwa zachodnie, którym zresztą równo zwisamy.