Blanche pisze:to NIE jest mit.
Zniszczyłaś całkowicie mój obraz świata i teraz muszę się leczyć u specjalisty
Nikt z Was chyba nie da rady przebić mojej historii.
Prowadzę już RPG od paru ładnych lat i graczem bywałem sporadycznie, po jednej lub dwie sesje raz na pół roku czasem raz na rok. Tak będzie ponad 6 lat ciągłego prowadzenia i to tej samej ekipie (z niewielkimi zmianami). Ostatnio jeden gracz był urażony, że mając 0 PŻ zaszarżował na demona i stracił Punkt Przeznaczenia. Zaproponowałem mu, że skoro wie jak powinno się prowadzić sesje to może spróbuje. Gracz chętnie przystał na ten pomysł i wybrał, że poprowadzi Neuroshime.
Zrobiłem swoje Teksańczyka, który jest zawodowym kierowcą Ligi, MG dał mi bardzo dużo dodatkowych punktów na dopakowanie swojego Hummera. Ponad to zainwestowałem sporo gambli w towarzysza, który miał być moją drugą postacią. Mechanika z Posterunku. Na niego MG też dał mi parę dodatkowych punktów.
Sesja zaczęła się od tego, że mnie pobito i wyrzucono z Ligii za to, że jestem beznadziejny (masakryczna zręczność i umiejętności prowadzenia, a okazuje się, że jestem na szarym końcu listy zespołów). Chcieli mnie zabić, ale stwierdzili, że mogę przeżyć jak zrobię za kuriera i przewiozę pewnego kolesia i tajemniczą paczkę gdzieś na drugi koniec stanów. No dobra... ten koleś mnie ciągle bił jak do (nie z niego tylko właśnie do niego) niego zażartowałem (mimo tego, że ja zdawałem testy uniku, a on nie zdawał testów trafienia). No i pewnego dnia podróży na środku pustyni strzelił do mnie snajper z jakiejś rusznicy przeciwpancernej czy czegoś w tym stylu bo urwało mi rękę, straciłem panowanie nad samochodem, ten dachował, okazało się, że dachem wpadł na minę która w połączeniu z ze sporym zapasem benzyny wywołała olbrzymi wybuch. Straciłem samochód i kumpla, ale cudem wyleciałem z samochodu i zemdlałem. Po przebudzeniu okazało się, że poza ręką straciłem oko i mam niesprawne nogi, ale znaleźli mnie jacyś sojusznicy Posterunku i zamienili w cyborga. Tylko, że to oni kontrolowali moje cybernetyczne wszczepy, a nie ja, więc sobie całą sesje leżałem na łóżku, a oni się bawili w ruszanie moimi rękoma i nogami. Moje usilne próby samobójstwa nie przynosiły żadnego skutku. Mechaniczne nogi sprawiły, że straciłem wszelkie bonusy wynikające z Suwaka do prowadzenia pojazdów, a moi wybawcy za uratowanie kazali mi jechać i znaleźć coś w jakimś podejrzanym miejscu. Ale tego było już za wiele, skończyliśmy grać.
Dziś znów jestem MG i od dawna (bo to było jeszcze przed wakacjami) powstrzymuję się od zemsty na tym graczu, ale jakoś ciężko mi się opanować mimo, że kolesia lubię, to mam nieodpartą potrzebę zniszczenia mu postaci, ale takiej którą naprawdę polubi. Dlatego czekam na odpowiedni moment i mam coraz większe wyrzuty sumienia. Z drugiej strony ciężko się opanować.