Za namową naszego kolegi SethBahla postanowiłem założyc ten temat.
I mam pytanko do fanów Sagi STAR WARS - dlaczego klony maja różne kolory pancerzy i hełmów? Od czego to zależało?
Royal Guard pisze:Nikt nie myslał raczej nad problemem uczuć i seksu wystepującym wśród klonów. Może klonerzy z Kamino wyeliminowli genetycznie możliwość posiadania dzieci.
KhameirSarin pisze:W książkach mogli się zakochiwać z tego co pamiętam (Spisek na Cestusie), więc rozmnażać również...
Matthew Stover pisze:Cody był klonem. Wykonywał rozkazy wiernie, bez wahania i bez żalu. Był jednak także ludzką istotą, przynajmniej na tyle, by mruknąć ponuro:
- Czy naprawdę nie mogłem dostać tego rozkazu, zanim oddałem mu ten cholerny miecz świetlny...?
KhameirSarin pisze:Świadczy o tym między innymi przyjaźń pomiędzy Cody'm a Obi-Wanem.
KhameirSarin pisze:Skoro mogli się przyjaźnić, to równie dobvrze mogli się zakochiwać,
Co do wątku przyjaźni - klony pozbawione były uczuć. Ich jedynym celem było wykonywanie rozkazów. Obi był ich dowódcą, dlatego wykonywały jego rozkazy i go szanowały. Czy przyjaciel, prawdziwy przyjaciel pozwoliłby na śmierć swojego przyjaciela? Mam na myśli rozkaz 66. Palpi wydaje go Cody'emu, a ten bez chwili wachania każe rozwalić Obiego. To chyba nie jest przyjaźń.
Seji pisze:No nie wiem,c zy to byla przyjazn. Raczej szacunek - ktory mozna bylo imprintowac. Klony tworzono do walki. A w walce emocje przeszkadzaja - budza np. watpliwosci.
Royal Guard pisze:Co do Jengo - nie przypadkowe jest wybranie na swego syna, ucznia i następcę w interesach własnego klona. Jengo doskonale znał samego siebie. Na podstawie włsnego doswiadczenia uczył Bobę. I mógł wyeliminowac w nim własne wady. Poza tym, łatwiej jest dogadac się z "samym soba" niż z własnym biologicznym dzieckiem. Każdy ruch Boby był dla niego do przewidzenia (ta sama psychika). Dlatego Boba nie stanowiłby dla niego zagrożenia a jedynie idealnego wspólnika w przyszłości. Najlepszym przykładem na niebezpieczeństwo płynące ze strony własnego potomka (u łowcy nagród) to Trandoszanin Boosk i jego ojciec. Wszyscy wiemy jak Boosk potraktował ojca.
Seji pisze:Etam. To nie ma zadnego zwiazku. Przyjazn to zupelnie cos innego niz zakochiwanie sie.
KhameirSarin pisze:A na czym polega ta różnica? Seji oświeć mnie, czym sie różni zdolność do przyjaźnienia się, od zdolności do zakochiwania się? Jeśli wyłącza się emocje, to wszystkie... skoro klony mogły sie zaprzyjaźniać, to znacyz, że mogły się również zakochiwać...
KhameirSarin pisze:A na czym polega ta różnica? Seji oświeć mnie, czym sie różni zdolność do przyjaźnienia się, od zdolności do zakochiwania się? Jeśli wyłącza się emocje, to wszystkie... skoro klony mogły sie zaprzyjaźniać, to znacyz, że mogły się również zakochiwać...
KhameirSarin pisze:I jedno i drugieto proces emocjonalny, więc skoro nie usunięto klonom zdolności do zaprzyjaźniania się, to tym samym nie usunięto zdolności do zakochiwania się/kochania kogoś.
KhameirSarin pisze:Przyjaźń - wytwarzanie się więzi międzyludzkiej jest procesem emocjonalnym, obojętne jakiego typu to jest więź.