No i jedziemy.
Powergaming można podzielić na dwie podgrupy:
1) Rozpiskowa (munczkinizm
).
2) Zachowanie w trakcie gry a la strajki włoskie
ad1) Chodzi przede wszystkim o maksymalne wykorzystanie potencjału armii, czyli - na przykład - nie wystawiam TG bo są za drodzy a Slanna puszczę samopas. Olewamy klimat i konstruujemy rozpiskę mającą na celu wgniecenie przeciwnika w ziemię. Tego typu rozpiski to min. wszelkie wariacje na temat "stand&shoot" (strzelające krasnale, elfy z 4 magami i podobnie Imperium), ale nie tylko.
ad2) Czyli po prostu nie przepuszczamy przeciwnikowi niczego. Kłócimy się o 1/10 cala, jeśli przeciwnik zapomniał o swoich bonusach to mu o nich nie przypominamy, tudzież nie pozwalamy uwzględniać ich "po czasie". Zmuszamy do rzucania zawsze i wszędzie wszystkich testów itd.
I tu jest zasadniczy problem - powergaming to nie oszukiwanie (choć to zdarzyło mi się na jedynym turnieju na którym grałem :/). Nie można go ot tak zabronić, bo powergaming mieści się w 100% w zasadach głównych.
Można robić np. turnieje z maksymalną dopuszczalną liczbą magów i temu podobne wariacje, ale to nie ograniczy powergamingu.
Co zatem pozostaje? Dodatkowa motywacja w postaci punktów za najbardziej klimatyczną armię? Oddzielna nagroda dla "Klimaciarza Turnieju" oraz Puchar Prezesa dla "Najmilszego i najbardziej fair przeciwnika"??? Nie wydaje mi się, żeby poskutkowało...
Niestety - smutna to prawda, jednak cały powergaming w podejściu do hobby leży. Nie wiem jak wygląda sytuacja za granicą. Jeżeli jest tak jak się domyślamy na podstawie np. artów w WD, gdzie jedni z lepszych graczy stwierdzają "do rozpiski w najbliższym czasie wrzucę oddział 10 terradonów, bo strasznie podobają mi się figsy, a takie komando doda klimatu armii", to znaczy, że reszta świata lubi mieć klimatyczną armię i dodatkowo nią czasem wygrać, a tylko u nas jest odwrotnie