Konkurs byłbym spoko, poczytałbym dobre scenariusze do D&D, ba, może nawet bym coś napisał
.
Tyldodymomen pisze:dedeki w każdej odmianie stanowią synonim "złego " rpg. Dla sponsora- wizerunkowy fail, dla organizatorów- ból oceniania kompletnie różnych preferncji ( jedni przyślą sandboxa na ODND, inni autorskie d&d 3.x z milionem hałsruli, jeszcze inni dramę Plenjskejpową )
Dwie kwestie:
-myślę, że sponsor nie znalazłby się nie dlatego, że oznaczałoby to stratę wizerunku, ale dlatego, że w promowaniu D&D w chwili obecnej zupełnie nikt nie ma interesu (chyba że CD Projekt, ale ja jakoś w to nie wierzę, branża jest zbyt niszowa).
-kompletnie różne preferencje nie muszą być złe. Wydaje mi się, że ocenianie to przede wszystkim zadanie sobie pytania przez sędziego, czy chciałby zagrać w daną przygodę. Jasne, że oldschoolowcy będą jechali D&D 4 i vice versa, ale jest szansa, że naprawdę dobre scenariusze zyskają przychylność wszystkich. A nawet jeśli nie, przynajmniej będzie zabawa i zmobilizuje się ludzi do napisania paru przygód.
Tyldodymomen pisze:(...) W didy nie da się grać w oderwaniu od mechaniki, ale jej pełne zastosowanie gwarantuje "spłuczkę" po pierwszym czytaniu na Quentinie.
Jeśli chcemy mnożyć konkursy, to takowy musi się różnić od obietnicy i quentina:
a) część mechaniczna również podlega ocenie.Pomysł i lekkie pióro to za mało na d&d.
b) ban na autoskie hałsrule- w domyśle ma to być przygoda do zagranie nie tylko w gronie znajomych, gdzie wojownik ma dwa atuty na poziom a druid nie ma wild shape'a a czas rzucania zakleć zwiększa się o jeden stopien "bo tak jest realistyczniej".
Myślę, że w D&D można grać w oderwaniu od mechaniki tak samo, jak w każdego innego erpega (tudzież nie można tak samo jak w innych erpegach, drodzy wyznawcy Forge). W dedekach nie ma nigdzie jakiegoś wielkiego napisu GRAJ TURNIEJOWO, wymogu, żeby trzymać się zasad jak w Klanarchii ani nakazu, że każdy scenariusz ma być taktyczną naparzanką. Owszem, przygody publikowane przez Wizards są właśnie takie, ale to tylko powszechna konwencja, a nie wymóg.
Ocena części mechanicznej wymagałaby opierania się na tylko jednej edycji (jak porównywać walkę z OD&D i tę z 4e?); z tym jest problem obecnie, bo każdy gra w to, w co chce, i łatwo jest wykluczyć 3/4 fandomu dedekowego z konkursu. Poza tym trzeba by znaleźć jury, które znałoby zasady jak własną kieszeń i uczestników, dla którym chciałoby się przedłożyć taktyczną złożoność nad np. fabułę. Myślę, że mało kto pasowałby do tego profilu - Kamulcu i von Mansfeldzie, może Wy, bo zawsze przykładacie wagę do mechaniki, i może Zsu, u którego grałem w sesje 4e, które całe rozgrywały się na planszy. Większość dedekowców, których znam, grało jednak dla fabuły, klimatu i settingów.
Myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby coś w stylu One Page Dungeon Contest. Temat jest z grubsza wspólny dla każdej edycji, mechanikę każdy sobie znajdzie w ulubionej wersji zasad. Do konkursu piszą gracze we wszystkie edycje (pewnie z przewagą oldschoolu, ale i tak jest nieźle), a jury ocenia głównie pomysł i jakość wykonania.