Zieeew, Krakon. Pusty był, nudny był. A raczej, zmuszał do organizowania sobie czasu we własnym zakresie, via sesje, GRoom, laptop z padami i PES6 et consortes.
Figurkowcy pojawili się dopiero w sobotę w ilościach mizernych. Gatheringowcy turniejowali się ponoć w tym czasie w Trójmieście.
Cóż z tego, że "było nas 250", skoro IMNSVHO nie było takiego momentu, żeby w jednej chwili na konie było 120+ osób. Połowa okupowała GRoom, ćwiartka siedziała na losowych prelkach, reszta snuła się, lub siedziała w sypialniach.
Zaledwie dwa bloki prelekcji, blok konkursowy i pseudo-blok z XBOXem 360.
Poszedłem z tego wszystkiego na prelkę Starego i Nadii o graczach i graczkach, gdzie bezlitośnie punktowaliśmy z Ailen szowinizm podstawowych założeń prelekcji i wykazaliśmy wyższość warsztatu nad stereotypami
, oraz na prelkę Sony'ego o broni palnej.
Duce, wybacz, zdechłem w okolicach twojej czwartkowej prelki i nie dotarłem
Konwent był mizerny cokolwiek, poprowadziłem fajną sesję ghulami w Requiem'a (pozdrowienia dla graczy, jesteście chorzy
), zagrałem sobie w LARPie Requiemowym po którym Requiema czuć nie było - nie dziwnym jest, był postGehennową konwersją Kraków by Night, szkoda niestety, że nie było nic o tym w opisie. W efekcie, dostaliśmy klasyczny knujowy LARP - jedni kochają, inni nie cierpią. Osobiście, jestem w stanie przeskoczyć z drugiej do pierwszej szufladki wyłącznie, jeśli uda mi się narozrabiać bezkarnie. Rozrabiałem cokolwiek upojnie (Arius, wybacz, że tak bezczelnie łgałem i cię wrabiałem
).
Poprowadziliśmy z Jakubem B. prelkę o przekładzie nWoDu, po części będącą omówieniem nWoDu jako takiego, po minach i pytaniach uczestników sądząc, sprzedaliśmy kilka podręczników
, wygraliśmy sobie również radosny mhroczny konkhurs.
Niestety, pewne rzeczy stricte konwentowe pozostawiały bardzo wiele do życzenia. Łazienki na poziomie tysiąclatek - zdewastowane, śmierdzące moczem. Sprzątane, owszem, uzupełniane w papier, ale i tak paskudne. Ciepła woda była, ale cóż z tego, skoro brak prysznica (przy konwencie planowanym na kilkaset osób, dammit!), a łazienki tak lodowate nawet przy zamkniętych oknach, że choćby symboliczne obmywanie się już było miejscami wyczynem.
Obsługa podpadła mi również, na szczęście tylko na starcie, potem szło gładko.
Otóż, jeśli przyjeżdża prelegent i umówiony jest z organizatorami konwentu (tu, Krakonmanem i Ausirem), a nie ze sprzątaczką, że robi dużą prelekcję pospołu z kolegą, co daje mu 50% zniżki, a dodatkowo zobowiązuje się (coby musieć aktywować mniej kasy na wyjazd), że poprowadzi dużą sesję całonocną, aby dostać drugie 50% zniżki zamiast zwrotu, a orgowie się na to godzą ochoczo, zapewniając że problemów nie będzie, to kilka rzeczy nie ma prawa się zdarzyć:
a) obsługa nie może poinformować prelegenta, że jego prelekcja została skrócona do 1h, wobec czego przysługuje mu mniejsza akredytacja
b) obsługa nie może poinformować prelegenta, że druga zniżka będzie jednak zwrotem, "bo tak, a teraz płać i w kontrafałdzie mam co o tym myślisz, następny proszę" - tak, obsługant był mocno bezczelny (na parę sposobów, patrz niżej) i przed skrajnym opierniczem uratowało go pojawienie się Krakona, który ekspresem naprostował sytuację (dzięki, także za przechowywanie stuffu w Green Roomie).
Ja rozumiem, że obsługa może się stresnąć, skoro jest 17:30, a identyfikatory jeszcze nie dojechały, a klientów trzyma się stłoczonych na stołówce, ale nie ma prawa mieć również miejsca sytuacja, w której jedna osoba z obsługi prosi czekających klientów o podejście do stolika (jedna z dziewczyn), celem wpisywania na listę i akredytowania, podchodzę z nimi i jest mi fizycznie zagradzana droga do stolika (!), oraz słyszę objazd, że się pcham i "nie wiadomo czego chcę, bo przecież list akredytacyjnych dla twórców programu jeszcze nie ma!"). A kogo to, furfa mol, obchodzi? Jakim prawem ten pysk do klienta? Szkoda, że nie znam nicka osoby, ale IMO powinna dostać dożywotni zakaz kontaktowania się z uczestnikami konwentu na akredytacji
Jedyne większe braki lokalowe to sale do sesji, całkowicie nieobecne. Granie na korytarzu, czy w salach sypialnych, w potencjalnej obecności innych ludzi robiących inne, zwłaszcza hałaśliwe, rzeczy, oraz hałasowanie im samemu soundtrackiem, uważam za pomyłkę. Sale do sesji, przynajmniej 3-4, być muszą. Swoją drogą, były, tylko nikt ich nie reklamował, trzeba było sobie "wypracować". Jedna sala w szatni, za boksami, jedna za XBOXami
, jedna z sal sypialnych, całkowicie pusta. Sto osób więcej jednak i nie dałoby się z dwóch z nich korzystać.
Generalnie, oceniam konwent na 3/6. Byłem na Krakonach '97, '98, '99, 2k i 2k2, niniejszy 2k7 oceniam najsłabiej.
No, ale przynajmniej zostałem fejmusem