Mały OFFTOP : Ostatnie wydania Tolkiena zostały mocno zmienione, co ciekawe bez zgody Łozińskiego. Ja mam pierwsze wydania i Łozińskiego i Skibniewskiej - zacząłem czytać od Silmarilionu
(cza twardym być) następnie resztę. Jakoś tak zeszło, że ojciec wystartował od Skibniewskiej a na później od Łozińskiego. Nie mogliśmy się dogadać
więc ojciec zmęczył Ł a ja S. I jednak wolę Skibniewską.
Krasnoludy są przyjętą nazwą - zwłaszcza w środowiskach fantastycznych. Krzat, skrzat kojaży sięwszystkim z 90 cm kurduplem w czerwonej czapeczce, który utrzymywał "kontakty" ze Śnieżką, a nie z mającym 120 cm brodaczem, rzłopiącym piwo i walczącym dwuręczym toporem (wiem, stereotypy
). Nie ma sensu wymyślać niczego nowego. Wielu z was nie pamięta, ale był pan J. K. Bielecki (nie premier) który tłumaczył książki informatyczne, wymyćlił on ciekawe okteślenia na klik - click myszy : Mlask, dwumlask lun tupnięcie, podwójne tupnięcie.
Przypominało mi to Łozińskiego, mając ugruntowany przekład Skibniewskiej wymyślił coś nowego - po co? Jest tłumaczem nie artystą, ma przełożyć a nie dokonywać artystycznej interpretacji.