Przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że nie tylko inteligencja w życiu się liczy. Wystarczy spojrzeć na "najinteligentniejszą kobietę w Polsce".
Wydaje mi się, że książki nie rozwijają inteligencji(chociaż w pewnym stopniu też), ale kształtują światopogląd, mądrość życiową etc. Mówienie, że książki nie są potrzebne inteligentnym ludziom jest bez sensu.
Jestem jeszcze na tyle młody, że nie było w moim życiu książki, która zmienila drastycznie moje poglądy, a poza tym jestem pewien, że nie jestem w stanie "wyciągnąć" z czytanych przeze mnie książek wszystkich wartości i nauk. Mogę podać jedynie parę powieści, które ksztowały w dużej częsci mój światopogląd.
Wszystko zaczęło się, gdy pewnego dnia moja mama zaczęła mnie zasypywać swoimi książkami, gdyż doszla do wniosku, że doroslem na tyle, by czytać glębsze książki. Dostałem parę powieści Coelho. Ogromne wrażenie wywarła na mnie również tak krótka, a tak pięknie napisana historyjka o Oskarze Erica Emmanuela Schmidta. (Z resztą druga jego książka, "Pan Ibrahim i kwiaty Koranu" byla podobnie poruszająca) Aż wreszcie moja nowa nauczycielka polskiego zadała nam jako lekturę "Małego Księcia". Do tego doszła jeszcze lektura fragmentów Biblii.
Te i wiele innych książek wpłynęły znacząco na mój światopogląd. Ukazaly mi milość do Boga, bliżniego, pokazały mi jakie wartości są najważniejsze w życiu i w dużej części to dzięki nim(lub jak kto woli: przez nie) jestem tym, kim jestem. I właśnie dlatego też uważam, że każdemu człowiekowi potrzebne jest czytanie książek, sluchanie ludzi mądrzejszych od nas i nikt nie powie mi, że jest na tyle mądry i inteligentny, że jest to zbędne...
Zapomniałem dodać:
"Serca Atlantydów" Kinga
Świetna książka o walce w imię pięknych idei w zły sposób.
Połączyłem te dwa posty w jeden gdyż regulamin zabrania pisania postów pod sobą jeżeli od napisania pierwszego nie minęło 48h. Na przyszłość skorzystaj z funkcji "edytuj", w prawym górnym rogu postu. Pozdro -TST