Zrodzony z fantastyki

 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

pt sie 03, 2012 1:04 pm

Pan Akamoto ukłonił się samuraj i rzekł
- Nasza do przez wiele lat odczuwała skutki wojen jakie przetaczały się przez Świat. Ród panów zamku prawie wymarł, a podatki nas zrujnowały... Lecz życie jest kołem. Powodzie spustoszyły ziemie potomków Togashiego, jednakże naszą okolicę ominęły największe nawałnice. Zbiorów starczy nam nie tylko na nasze potrzeby, ale także dla wieśniaków, którzy przybyli, o ile potrafią się odwdzięczyć. Ci niewdzięczni obrażają swych panów i dla nich śmierć głodowa jest zbyt wielką łaską.
 
Awatar użytkownika
Kaworu92
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 585
Rejestracja: pt sie 25, 2006 5:05 pm

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

pt sie 03, 2012 8:04 pm

Kakita Taneku

W moim domu wszyscy kochali Pana Ojca, z czystego serca, nie za miskę ryżu - syknęła kobieta, nim zdążyła się boleśnie ugryźć z język. Poczuła w ustach metaliczny smak krwi, który jednak nie ostudził jej gniewu. Pobyt u Krabów mógł oduczyć ją manier, ale strata oka z pewnością nie uczyniła jej ślepą. Po prawdzie, swoim jednym okiem potrafiła dostrzec rzeczy, których nie widziała dwoma.
Ostatnio zmieniony pt sie 03, 2012 8:04 pm przez Kaworu92, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Sir_Nik
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 632
Rejestracja: ndz paź 10, 2010 4:54 pm

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

sob sie 04, 2012 5:23 pm

Hida Hidemichi

Gdy tylko zagrożenie minęło, Krab zwrocił się w stronę Torukiego. Szybko ocenił jego stan.
- Chiyoko, biegnij do zamku, niech przygotują pokój i wezwą medyków. Ja dołączę z Torukim-samą jak tylko będzie gotowy by go przenieść - powiedział głosem z pozoru spokojnym, w rzeczywistości jednak wibrującym... gniewem? strachem?

Następnie szybko przemył ranę wodą z jeziora, prowizorycznie zabandażował i delikatnie wziął mnicha na ręce. Zanim to zrobił, podniósl i spakował bron którą posługiwał się zabójca, z myślą, że ułatwi to identyfikację i wyleczenie ewentualnego zatrucia. Cały czas starał sie ustawiać tak by ukryty w jeziorze zabójca nie mógł zaatakować Torukiego inaczej jak tylko przebijając się przez Hidemichiego.

Gdy był gotowy, ruszył szybkim krokiem w stronę zamku.
Ostatnio zmieniony sob sie 04, 2012 5:25 pm przez Sir_Nik, łącznie zmieniany 2 razy.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

sob sie 04, 2012 10:10 pm

Bayushi Hayato

Skorpion głęboko pokłonił się pani domu, po czym odpowiedział:
- Brakiem kurtuazji z naszej strony byłoby odmówienie czarki herbaty. Jak medytacja przynosi spokój umysłowi, tak nic tak nie odświeża ciała lepiej, niż wspaniale przyrządzony napar.

Wysłuchawszy zaś wymiany zdań na temat głodu i wieśniaków, zwrócił się do towarzyszki i odrzekł:
- Jak cesarstwo szerokie, tak różne zwyczaje panują w różnych krainach. Pamiętaj, że każde stworzenie ma swoje miejsce w Niebiańskim Porządku, a każdy poddany służy Cesarzowej na swój sposób, czasem niezrozumiały dla innych... - akcentując ostatnie słowa, Bayushi uśmiechnął się delikatnie i zawiesił głos.

Zwróciwszy się z powrotem do pana zamku, powiedział:
- Atamoto-sama, wspomniałeś, iż ród zamku jest na wymarciu. Świętobliwy Toruki zaś wspominał zaś, iż zamkiem tym włada Tamori Uchi. Czyżbyśby w twe progi przybyli nie tylko w czasie głodu, a również i żałoby?
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

pn sie 06, 2012 10:17 am

Pani Teko ukłoniła się i wyszła nadzorować przyniesienie zastawy. Zapewne ona będzie parzyć herbatę.
Pan Atamoto uśmiechnął się grzecznie, niczym do niemądrego dziecka
- Taneku-kuna, wasz pan ojciec był łaskawym człowiekiem, któremu zależało na uwielbieniu poddanych. Lecz niebiański porządek nakazuje aby każde stworzenie znało swe miejsce. Pies strzeże domu, wół ciągnie wozy a chłop uprawia ziemię. Czy gdy będziesz przekarmiać psa, nie stanie się on tłusty i leniwy?
Potem zwrócił się do pana Hayato
- W istocie, ród władców tego zamku jest właściwie wymarły Hayato-san. To jednak straszna historia, od której krwawi serce każdego prawego samuraja. Uchi i jego siostra Taneki byli dziećmi pana Tamori Akago, który poległ z ręki pewnego lwa podczas Wyścigu o Tron. Jego dobra żona, ale niebiosa zdecydowały o tym, że odeszła. Ja zostałem wyznaczony, aby się nimi opiekować. Niedługo po tym, jak Uchi i jego siostra zakończyli ceremonię gempuku, mieli wypełnić wolę ich ojca wziąć ślub z Kitsuki Teko i Jej brata Kitsuki Kato. Tuż przed ślubem przybyli tutaj, lecz doszło do tragedii. Uchi zaproponował Kato przyjacielski pojedynek, bowiem obaj szkolili się w Dojo Mirumoto. Choć walczyli na bokeny, Uchi zranił swego niedoszłego szwagra w oko. Nie była to ciężka rana, ale stan zdrowia młodego samuraja zaczął się pogarszać. Odkryłem, że przyczyną była trucizna, którą nasączono boken. Nie wiem, co kierowało młodym samurajem. Może była to grzeszna miłość do siostry, a może zazdrość o to , że Kato był lepszym szermierzem? A może od zawsze jego serce był przeżarte złem Fu--lenga? Nie wiem. Tuż przed tym, jak ogłosiłem swe odkrycie, Uchi uciekł. Jego siostra wycofała się ze świata, a ja więzłem za żonę panią Teko, aby uratować jej honor. i wziąłem ją za żonę. - rzekł shungenja. Wydawał się być szczerze zmartwiony. Potem wróciła jego żona rozpoczęła się ceremonia parzenia herbaty.
Właśnie w tej chwili do środka wbiegła Chiyo i ciężko dysząc zawołała.
- Ktoś nas zaatakował. Toruki jest ranny

Tym czasem Hidemichiemu udało się założyć opatrunek, ale stan Hidemichiego wydawał się być cięższy, niż powinien. Gdy Krab nachylił się nad mnichem ten wystękał
- Zwój... od niego zależy przyszłość cesarstwa. ... musicie go odszukać... Lata Krwi i Łez... ich szukajcie.

Unari wędrował już od dłuższego czasu... Na ziemiach smoka panował głód, więc było trudniej niż się spodziewał, ale to dobrze. Tutaj jednak było więcej żywności i miejscowi przynajmniej wyglądali na dobrze odżywionych, w przeciwieństwie do nowoprzybyłych. Widział wśród nich (przybyłych) wielu roninów. Nagle zobaczył wielkiego samuraja,którego znaki i zbroja wskazywały na rodzinę Hida, który niósł na rękach rannego mnicha. Ludzie się przed nim rozstępowali, ale nie mieli zamiaru pomóc
Ostatnio zmieniony pn sie 06, 2012 2:26 pm przez slann, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Sir_Nik
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 632
Rejestracja: ndz paź 10, 2010 4:54 pm

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

pn sie 06, 2012 7:57 pm

Hida Hidemichi

Krab starał się zachować spokój, choć nie było to łatwe. Nie miał wiele doświadczeń poza walką na Murze Kaiu. Nie bał się śmierci, wielokrotnie tracił towarzyszy, często na przerażające sposoby, jednak poczucie winy zżerało go od środka. Duża odległość od krain cienia uśpiła jego czujność. Pozwolił by go zaskoczono.

Nie zapominał jednak o obowiązku.
Ostrożnie niósł rannego mnicha w stronę zamku. Starał się utrzymać go przy przytomności rozmawiając z nim i dopytując się o zwój, o którym Toruki-sama wcześniej wspomniał.
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

Lata Krwi i Łez. [L5K]

pn sie 06, 2012 10:12 pm

Bayushi Hayato

- Doprawdy, smutna to historia i przykro słyszeć o tragicznym losie młodego samuraja. Pani, w wieczornej modlitwie poproszę Fortuny o opiekę nad duszą Pani brata - z ukłonem i nieudawanym szacunkiem odezwał się do Kitsuki Teko.

Wpadająca do sali Chiyo zaburzyła spokojny tok prowadzonej dyskusji. Podnosząc się z kolan i szybko podchodząc, Hayato zarzucił ją pytaniami:
- Jak to? O czym ty mówisz? Gdzie są Toruki i Hidemichi?
Ostatnio zmieniony pn sie 06, 2012 10:12 pm przez Seadragon, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Velg
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: śr gru 14, 2005 5:24 pm

Lata Krwi i Łez. [L5K]

wt sie 07, 2012 7:55 am

Unari

Już z daleka było widać, że Unari jest rōninem. Jego dō nie zabarwiono na barwy żadnego Klanu. Gdy się zbliżył, stało się jasne, że nie nosi żadnych monów, a jego sakayaki dawno zarosło burzą ciemnych włosów.

A jednak nie sposób było pomylić go z większością bezpańskich samurajów. Choćby dlatego, że chodził wyprostowany oraz nosił się z dumą. Kłaniał się nisko samurajom z wielkich Klanów i zachowywał należny respekt, ale bez żadnej uniżoności. Przywiązywał dużą wagę do higieny – próżno było na nim szukać brudu, który zazwyczaj gromadził się na ciałach ludzi fali.

Ale dla idącego w stronę zamku Kraba największą różnicą była zapewne jego reakcja – bushi nie stał bezczynnie. Kiedy tylko zobaczył zbiegowisko przy olbrzymim samuraju, pośpieszył tam. Szybko – w dwóch spojrzeniach – zorientował się w wydarzeniach. Na sekundę zmrużył oczy z niesmakiem. Ściągnął z pleców no-dachi. Ujął za saya i mocno trącił rękojeścią w plecy stojącego przed nim heimina.

- Idź pomóc – rozkazał niskim, szczekliwym głosem.

Chłop posłuchał, choć niechętnie.

Unari wystąpił za nim naprzód. Spojrzał na mnicha. Krwawił mocno. Atak? Innego uzasadnienia Inari nie widział. Daleko? Raczej blisko. Mnich dogorywał. Nie przetrzymałby dalekiej drogi. A to oznaczało, że ktokolwiek go zranił, mógł wciąż być w pobliżu.

- Hida-sama. – Nisko, szybko skłonił się drugiemu bushi. Szybko przemyślał, co mógłby powiedzieć. „Racz przyjąć pomoc...”. Nie, nie znieważa się bushi sugestią, że potrzebują pomocy. „ „Chcę...” - chciał? Nie, to był obowiązek. - Będę strzec świętego męża, jeśli ktoś dybie na jego życie. - Oznajmił. Pokazał, że uważa to za swoje giri. Tylko tyle.
Ostatnio zmieniony wt sie 07, 2012 7:57 am przez Velg, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Sir_Nik
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 632
Rejestracja: ndz paź 10, 2010 4:54 pm

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

wt sie 07, 2012 8:05 pm

Hida Hidemichi

Krab nie pozwolił nikomu dotknąć Torukiego. Heimina przegonił groźnym spojrzeniem. Nie zwalniając, ukłonił się roninowi nieznacznie, tak by nie zakołysać mnichem, spojrzał przed siebie i powiedział - Zbyt wielu ludzi i przeszkód. Nie mogę przyśpieszyć kroku.
 
Velg
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: śr gru 14, 2005 5:24 pm

Lata Krwi i Łez. [L5K]

wt sie 07, 2012 8:38 pm

Unari

Nie pochwalał tego. Nieść mnicha mógł każdy, a krew czyniła nieczystym tego, kto został z nią splamiony. Ale to była decyzja Kraba, a Unari ją szanował.

Skinął krótko głową. Odwrócił się.

- Robić przejście – nakazał, jakby było to zupełnie naturalne, i szybko ruszył w stronę torującym przejście. Z każdym krokiem rozdawał razy sayą heiminom, którzy nie byli dość szybcy, aby rozejść się na boki zanim do nich doszedł.
Ostatnio zmieniony wt sie 07, 2012 8:38 pm przez Velg, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

czw sie 09, 2012 8:21 pm

Chyio rzekła, że Hidemhi już niesie Torukiego
Hidemihi i Unari błyskawicznie utorowali sobie drogę do zamku, gdzie czekała już pani Teko
- Połóżcie go - rzekła i zaczęte oczyszczać ranę, nie zważając na krew. Oczyściła ranę i i wlała Torukiemu coś do ust. - Jad Aksy... Będzie musiał odpoczywać przez kilka dni... Rzekła opanowanym głosem.
- Przysięgam na wszystkie fortuny i kami, że pomszczę go. Gdy wróci Shinjjo Aki natychmiast wyślę ją na poszukiwania tych bandytów. - rzekł pani Akamoto
Hayato zauważył dziwną rzecz, stary shungenja był przestraszony, ale jednocześnie uspokojony, póki nie dowiedział się, że mnich będzie żył, wtedy znowu pobladł
- On go rozpoznał - szepnęła Chiyo
Ostatnio zmieniony czw sie 09, 2012 8:22 pm przez slann, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Sir_Nik
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 632
Rejestracja: ndz paź 10, 2010 4:54 pm

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

czw sie 09, 2012 9:04 pm

Hida Hidemichi

Hidemichi przez cały czas nie spuszczał Torukiego-samy z oka. Podczas procesu leczenia siedział milcząco w kącie pokoju wpatrując się w pustkę. Gdy stało się jasne, że mnich przeżyje, wielki kamień spadł mu z serca. Pokłonił się pani Teko głęboko i serdecznie jej podziękował. Wtedy też przypomniał sobie o swoim towarzyszu. Najpierw zwrócił się do pana zamku - Panie, ten ronin - wskazał na Unari - wielce przyczynił się do uratowania Torukiego-samy.Gdyby nie jego działania, mógłbym nie zdążyć dojść tutaj na czas.
Następnie ukłonił się samemu roninowi i rzekł - Nazywam się Hida Hidemichi, z klanu Kraba i jestem twoim dłużnikiem. Mam nadzieję, że fortuny zawsze będą patrzały na ciebie przychylnym okiem.
 
Velg
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: śr gru 14, 2005 5:24 pm

Lata Krwi i Łez. [L5K]

pt sie 10, 2012 2:55 am

Unari

Nie był pewien, co powinien zrobić. Nie był gościem – trafił do Shiro no Kasada Tsema, podążając za Krabem i mnichem. Zostając tu bez przyzwolenia pana Tamori, czynił afront gospodarzowi. Zostając z bronią podważał gościnność gospodarza, a tym samym i jego honor. Gorzej, odpowiedzialność spadała na imię Hida.

Więc: odejść.

Tyle, że... Nikt nie próbował go powstrzymać. Nikt, nawet przez chwilę, nie odmówił nieznanemu samurajowi fali prawa wniesienia daisho do komnat pana. Nikt, nawet przez chwilę, nie dochodził jego tożsamości. Wreszcie, żaden z zaprzysiężonych panu zamku samurajów nie nalegał, aby dwójka bushi w pancerzach (z czego jeden wymagał oczyszczenia!) zaczekała z wejściem przynajmniej na aprobatę pana Tamori.

Akodo-kami pisał: „Na koniec jest Niebo. Zrozumienie drogi gwiazd jest zrozumieniem ostatecznym. Nie można wytłumaczyć Metody Pustki inaczej, niż rozpoznając jej cnoty, gdy te się okażą. W nicości jest pełnia.

Jeśli w tych zaniedbaniach nie było ręki Przeznaczenia, to ręki Przeznaczenia nie było nigdzie.

Więc: zostać.

Usiadł na macie. Odczepił daisho od obi i położył kilka sun po swej prawicy, aby pokazać pokojowe zamiary. Skłonił się głęboko przed panem Tamori.

Usłyszał, jak Krab mówi o nim. Usłyszał, jak mówi do niego.

- Iye, Hida-sama - Ronin skłonił się nisko przed wszystkimi samurajami. - Ronin, którego zwą Unari, nie pożąda nagrody, bo nie służył nikomu, a tylko swojemu honorowi – odmówił przyjęcia podziękowań. Stanowczo – aby tamtemu nie przyszło na myśl, aby proponować „dług” po raz kolejny w myśl ceremoniału trzykrotnego odmówienia i trzykrotnego odmawiania.

Odpowiedział Hidzie. Teraz trzeba było uczynić zadość panu zamku. Aby zachować twarz. I aby on zachował swoją twarz.

- Tamori-sama – zaczął, czołem niemal dotykając tatami i bijąc się w pierś w ramach rytualnych przeprosin – Kornie błagam, abyś wybaczył intruzję do zamku Tamori-sama i pohańbienie Shiro no Kasada Tsema! Jedynie przez troskę o życie Brata Shinsei uczyniłem ten afront – I uderzył się jeszcze raz w pierś, aby szczerość apologii podkreślić.

Podniósł się z ukłonu. Spojrzał w oczy starego shugenja. Przypomniał sobie, jak szybko zaliczył świętego męża między martwych. Przypomniał, jak klął się na wszystkie Fortuny. Nie podobało mu się to. Nie zwiastowało honoru.

Gdy człowiek ma czas do namysłu, może planować.
Gdy nie ma czasu do namysłu, ale musi reagować natychmiast, skazany jest na błędy.


Musiał spróbować.

- Tamori-sama – zaczął znów, ponownie kłaniając się – Jeśli wiesz, którzy bandyci byli gotowi podnieść rękę na ubogiego, świętego męża, to racz zawierzyć tym przed sobą. Teraz być powinni w pobliżu. Ale uciekają, bo takie są drogi niegodnych. I przez zwłokę uciec mogą

Spojrzał ukradkiem na shugenja. Jeśli Tamori był niehonorowy, to możliwość – sama możliwość - że bushi implikuje jego powiązania, powinna wytrącić gospodarza z równowagi. Powinna – na chwilę przynajmniej - zdjąć jego on i pokazać prawdę o gospodarzu.
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

pn sie 13, 2012 5:35 pm

Bayushi Hayato

Gdy pojawiła Chiyoko z mrożącymi krew w żyłach wieściami, przez umysł Hayato przeleciała burza myśli...:
~~Zawiodłem. Moim zadaniem było chronić Torukiego. Nie należało się rozdzielać, widać mięśnie Kraba i słowa Żurawki to za mało, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo...

Samuraj starał się trzymać na uboczu, gdy wybuchło zamieszanie związane z przyjęciem rannego Torukiego i udzieleniem mu jak najszybciej pomocy. Wiedział, że jego pomoc w tej chwili na nic się nie zda, starał się więc nie przeszkadzać. Ze swego miejsca z boku obserwował zachowanie domowników i jego towarzyszy.

Podobnie i gdy przyniesiono mnicha i opatrywano jego rany - Bayushi odszedł na stronę w pobliże Hidemichiego prosząc, aby zrelacjonował mu wydarzenia, które doprowadziły do takiego rozwoju sytuacji, co Krab pokrótce uczynił.

Na wieść, że Toruki nie opuści jeszcze świata żywych, Hayato odczuł nieopisaną ulgę. Oznaczało to, że jeszcze będzie miał szansę odkupić swoje przewiny, a nie od razu będzie musiał wracać w rodzinne strony pozbawiony honoru.

Obecność ronina w sali niezbyt go zainteresowała. Kimże jest samuraj bez pana? Komu że on służy, jeśli nie własnym żądzom i pragnieniom? Ale z drugiej strony - Hayato czuł odrobinę wdzięczności za pomoc w uchowaniu mnicha od śmierci. Słowem - zdaniem młodego Skropiona człowiek ten nie zasługiwał na więcej, niż tolerowanie swojej obecności.


Stojąc z boku i obserwując całą sytuację i zachowanie poszczególnych osób, nie uszło jego uwadze, że Pan zamku w tak trudnej sytuacji nie był w stanie zachować zimnej krwi. Wiadomo - śmierć tak ważnej osoby w jego mieście niosłaby daleko idące konsekwencje, ale Hayato nie podejrzewał go o wyciąganie tak dalekowzrocznych wniosków w ciągu kilku chwil. Raczej z niepokojem obserwował całe zajście i podczas gdy wszyscy odetchnęli z ulgą na pomyślne słowa pani Teko, na jego oblicze powrócił grymas niezadowolenia i nawet większa niepewność.

Szept Chiyoko tylko utwierdził Skorpiona w przekonaniu, że w zdarzeniu tym jest drugie dno. Atamoto wie coś więcej, a może i nawet jest jakoś w to zamieszany! Bayushi potrzebował jednak nabrać pewności i zdobyć argumenty potrzebne do tak surowego oskarżenia. Na szczęście, dobrze wiedział, jak skłonić rozmówcę do powiedzenia tego, co chciał usłyszeć.

- Doprawdy, nad miejscem tym ciążyć musi jakaś klątwa, skoro tak tragiczne wydarzenia po raz kolejny nawiedzają mury Shiro no Kasada Tsema! Tragedia brata pani Teko, nieurodzaj i niepogoda, a teraz jeszcze podniesiona dłoń na wiernego sługę Córy Niebios! Udajmy się prędko do świątyni, aby błagać Fortuny o przebaczenie! Ale nie! przecież to w pobliżu przeprawy doszło do ataku na Toruki-sama, napastnicy mogą wciąż się tam znajdować! Jak zatem prosić Fortuny o przebaczenie?... - słowa Hayato rzucane były w eter, jednak spojrzeniem świdrował on Pana zamku dając do zrozumienia, że jego winą, jako gospodarza, jest zaniedbanie w przychylności duchów.
- Czymże zawinić mógł tak świętobliwy mąż, że na niego spadł gniew kami? Toż to niesłychane, przez całą podróż był on dla nas nie tylko przewodnikiem, ale i natchnieniem, pokazującym ścieżki, którymi kroczenie przybliża nas do harmonii. A teraz? Leży tutaj, ledwo wyrwany z objęć śmierci, a my nie możemy dla niego nic więcej począć, jak zapalić kadzidło i szeptać słowa modlitwy... - ponownie, mowa Skorpiona kierowana była do wszystkich, ale kanalizowała się na Atamoto-sama, mając zmusić go do refleksji i wywołując poczucie winy.

 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

wt sie 14, 2012 2:13 pm

Pan Akamoto zaczął kłaniać się nisko gościom.
- Proszę wybaczyć mi moje roztarganie, ale teraz widzę, że znałem świątobliwego Torukiego w jego dawnym życiu . Nazywał się Kitsuki Toragi i kilkakrotnie odwiedzał ten zamek. Zaprzyjaźnił się z Uchim. Wielkim wstrząsem będzie dla niego, wieść o postępkach dziedzica. Żałuje, że nie zadbałem dokładnie o bezpieczeństwo mych ziem, ale służy mi tylko jedna samuraj-ko a we wiosc2 pełno jest bandytów najgorszego rodzaju - Rzekł i tym razem mówił całkowitą prawdę...- Czy on jest z wami - rzekł wskazując na Unariego.

 
Awatar użytkownika
Sir_Nik
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 632
Rejestracja: ndz paź 10, 2010 4:54 pm

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

wt sie 14, 2012 6:57 pm

Hida Hidemichi

Krab nie wykazywał większego zainteresowania rozmową i reakcjami gospodarza. Wzrok miał skupiony na mnichu, a twarz wyjątkowo poważną. Zastanawiał się nad tym co Toruki-sama powiedział o zwojach. Z rozmyślań wybudziło go pytanie czy ronin należy do nich.
- Tak- odpowiedział. Podejmował ryzyko, ale czuł, że misja z którą tu przybyli, nie była tym czym zdawała się być. Pomoc ronina mogła być potrzebna.
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

wt sie 14, 2012 11:32 pm

Bayushi Hayato

Zakończywszy przemowę, Hayato wsłuchiwał się w mało składne tłumaczenia pana zamku. Odczuwał satysfakcję, osiągnął swój cel. Maska Akamoto jako dobrego pana powierzonych mu ziem została zrzucona. A na maskach Skorpiony znają się znakomicie, w końcu zawsze je noszą, ale nigdy tego nie ukrywają.

Cała sprawa zaczynała układać się w logiczną całość. Z tego, co mówił mu Hida, napastnikami nie byli zwykli rozbójnicy, bo oni nie zwykli używać zatrutych ninja-to. Oznaczało to, że ktoś musiał wiedzieć, że Toruki wraca do miasta i nie chciał dopuścić go do zdobycia tego, po co tu przybył, czyli zwojów. Ale komu miałoby na tym zależeć? Co też znajdować się musi w tych zapiskach, skoro ich waga jest większa od życia oświeconego męża?... I cała ta historia z Uchim... Wydawało się mało prawdopodobne, że dziedzic celowo zatruł bokken do przyjacielskiego pojedynku, co zmusiło go do porzucenia ziem i ucieczki. Czyli zrobił to za niego ktoś mu nieprzychylny, a wynikiem całego zajścia jest przejęcie władzy przez Akamoto. I teraz można podejrzewać, że ten sam ktoś nie chce dopuścić, aby były przyjaciel Uchiego pojawił się na zamku...

Sprawę należało przedyskutować w swoim gronie, nie mniej jednak za mało jeszcze wiedzieli o zwojach, po które przybył Toruki. No i gdyby przyszło do oficjalnych oskarżeń pod adresem Akamoto, mieli mocny argument pod postacią nieumiejętnego zwalczania bandytów w swoim mieście.

Na pytanie gospodarza na temat ronina przerwał rozważania i spojrzał na Hidę. Wyglądało na to, że los Torukiego powiązał się z losem człowieka, zwącego się Unarim, a Krab w imieniu naszej grupy dał temu potwierdzenie. Bayushi nie zwykł bez powodu kwestionować słów innego samuraja, zwłaszcza posługującego się tetsubo niczym trzciną do kąpieli.
Uznał, że Hidemichi wie, co robi i bierze na siebie odpowiedzialność za czyny tego człowieka.
Zresztą, jak na ronina, zachowywał się on dość nietypowo. Normalnie stałby taki pod ścianą ze spuszczoną głową i nie ważyłby się odezwać słowem, a ten jął giąć się w ukłonach i zwracał się do innych, w tym do pana zamku, niemalże jak do równych sobie.
Gdy zakończą rozprawę z Akamoto, warto będzie poznać tego człowieka bliżej, choćby po to, żeby wiedzieć, na ile można mu zaufać i ile można mu powiedzieć...
 
Velg
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: śr gru 14, 2005 5:24 pm

Lata Krwi i Łez. [L5K]

czw sie 16, 2012 9:56 pm

Unari

Tamori Atamoto-sama nie odpowiedział mu nic, więc ronin nie pytał już więcej. Jeśli pan z tych ziem uzna za stosowne mu odpowiedzieć, zrobi to we właściwym czasie. A póki co, inspekcja nowych „towarzyszy” była pilniejsza.

Pierwszy był ten, który przykuł jego uwagę już na wejściu – bo miał na plecach mon ze Skorpionem.

Powlókł spojrzeniem po nim. Ocenił prostą zbroja z metalowych płyt wszytych w materiał... Bushi. Ale bez służby i ubrany po podróżnemu, więc raczej nie nadto ważny. Dla porządku spojrzał jeszcze po obi, szukając daisho. Znalazł je. Spodziewał się tego, ale nie spodobało mu się to.

Samurajowie wyglądali, jakby na bitwę się udawali. Hida w ciężkim pancerzu, dwaj kolejni bushi lekko zbrojni... wszyscy przy daisho, a Krab również z tetsubo. Nie ufali w honor pana Tamori za grosz. Ale rozumiał ich. Jeśli sam Tamori-sama nie wierzył w swój – i swoich przodków - honor, to któż mógł uwierzyć?

Podniósł wzrok, poszukując skorpioniego mona. Przez moment ze zmrużonymi brwiami wpatrywał się w jego prawą pierś. Spodziewał się ujrzeć tam mon rodziny Skorpiona, lecz nic nie znalazł. Z konfuzji wyszedł dopiero, gdy dostrzegł symbol Bayushi ponad sercem. Zmarszczył brwi. Nie rozumiał.

Wiedział, że wielu służyło im mieczem. Wiedział o tych, którzy służyli słowem. Ale jak można było służyć rodowi Bayushi sercem? Posłuszeństwo nie było tożsame z lojalnością. Lojalność była czymś więcej i wymagała cnoty. Tego uczyło bushido - „Powinność to doskonały klejnot o setkach tysięcy faset. Każda z nich jest ścieżką twego życia, ścieżką twej służby i twoich czynów.
Spełnianie Powinności jest wszystkim lub niczym. Wypełniasz ją lub nie, nie ma miejsca na próby. Żyj dla każdej z faset, bo gdy zaniedbasz choć jedną, klejnot zmatowieje i straci całą swą wartość.
”.

Nie rozumiał.

Przeniósł wzrok na innych. Kraba już widział, więc spojrzał na kobietę. Jedna była samurai-ko. Miała dziwne, jasne włosy... Myślał, że pomalowane – ale potem dostrzegł, że jej brwi (nad jednym, zdrowym okiem) miały taki sam odcień. Czyżby – mimo monów rodu Kakita – w jej żyłach płynęła krew Jednorożców? A może cieszyła się błogosławieństwem Fortun?
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

ndz sie 19, 2012 7:45 pm

Pan Akamoto wezwał sługi, aby odniosły mnicha do jego własnego pokoju, po czym delikatnie zasugerował gdzie Krab mógłby przejść rytuał pozwalający oczyścić ciało i duszę z nieczystych substancji, a nawet zaproponował, że wezwie tutejsze eta, które znało się na opatrywaniu , czym wywołał ledwie widoczny grymas irytacji u swej żony. Potem zapytał
- Czy dzielni słudzy cesarzowej będą czekać na przybycie Pani Aki... która jest jedynym samurajem, który mi służy... czy już teraz udadzą się na poszukiwanie bandytów. Ja też mogę pomóc. Byłem na wojnie i to nie raz- Zamrugał nerwowo i cały drżał z powodu wstrząsu.
Ostatnio zmieniony ndz sie 19, 2012 7:49 pm przez slann, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Sir_Nik
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 632
Rejestracja: ndz paź 10, 2010 4:54 pm

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

pn sie 20, 2012 8:05 pm

Hida Hidemichi

Krab, zastanawiał się chwilę. Po czym rzekł - Zabójca nie posiada nic, czego byśmy chcieli. Poszukiwanie go będzie trudne. Za to tutaj, z nami jest coś, co jest bardzo cenne dla zabójcy. Życie Torukiego-samy. Dlatego pozostanę u jego boku - Następnie zwrócił się do Chiyoko - Tylko my dwoje znamy twarz zabójcy. Dlatego gdy ja będę strzegł, ty powinnaś uczestniczyć w poszukiwaniach. Jakieś informacje mogą mieć rybacy... ale to wielce niepewne. - po czym ukłonił się wszystkich i odszedł się oczyścić.
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

Lata Krwi i Łez. [L5K]

śr sie 22, 2012 11:58 am

Bayushi Hayato

- Myślę, że Hida-san ma rację. Już raz naraziliśmy życie Toruki-sama i tylko Fortunom i umiejętnościom pani Teko zawdzięczamy, iż wciąż kroczy wśród żywych. Nie opuszczę go, tym bardziej, iż nie wiem nic o napastnikach, co mogłoby pomóc w poszukiwaniach. Owszem, gdy uda się ich schwytać - żywych - postaram się wyciągnąć z nich pożądane informacje. A tymczasem pozostanę na straży przy mnichu.

- Z całym szacunkiem, Panie Akamoto, do poszukiwań tak działających skrytobójców potrzeba będzie więcej, niż nas kilku wojowników. Tu potrzeba łowczych, leśniczych, ludzi, którzy potrafią tropić i podążać tropem. Czy znajdą się tacy we włościach? A nawet, idąc dalej - każdy pański poddany, który nie jest potrzebny do innych prac - a takich widzieliśmy sporo we wsi - zaangażowany powinien zostać w poszukiwania.

- I ostatnia sprawa, nie mniej ważna - uważam, że o całym zajściu poinformowany powinien zostać Szmaragdowy Namiestnik.
 
Velg
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: śr gru 14, 2005 5:24 pm

Lata Krwi i Łez. [L5K]

sob sie 25, 2012 2:36 am

- Bayushi-sama – ronin ukłonił się z szacunkiem – Heimin stąd nie byłby zdolny do czegoś takiego. Nie samotnie. Nie, kiedy świętego męża strzegł Hida – przez twardą, szczekliwą manierę w jego głosie przebił się respekt wobec Hidy.

- Jeśli napad nie był przypadkowy, bandyta musiał być tu wcześniej. Aby się przygotować. Musiał czekać. Bo nie da się przewidzieć, kiedy podróżny dojdzie na miejsce – zrobił przerwę, powracając do seizy – Nie mógł czekać wśród heiminów. Są miejscowi. Odstawałby. Musiał czekać wśród samurajów fali. Tylko tam mógł być niezauważony – stwierdził, jakby uznawał najbardziej podstawowy fakt pod światłem Słońca.

- Za waszym pozwoleniem, udam się między innych ludzi fali. Powinienem się od nich czegoś dowiedzieć. A jeśli taka jest wasza wola, mogę się postarać też postarać o ich ostrza.
Ostatnio zmieniony sob sie 25, 2012 12:29 pm przez Velg, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Seadragon
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 575
Rejestracja: pn wrz 25, 2006 9:58 am

Lata Krwi i Łez. [L5K]

sob sie 25, 2012 1:35 pm

Bayushi Hayato

- Mądrze prawisz, Unari-san. Jednak, jak twierdzi Hida-sama, na przeprawie byli tylko napastnicy, a zniknięcie heiminów normalnie wykonujących tę pracę z pewnością zaniepokoiło chociażby ich rodziny. Z drugiej być może strony - zamachowcy mogli być w zmowie z przewoźnikami. Jeśli przyłożyli oni ręce do ataku na Toruki-sama, niech Fortuny strzegą ich przed moim gniewem... Oczywiście, Akamoto-sama, za twoim przyzwoleniem... - ukłonił się nieznacznie panu zamku.

- Chiyoko-sama, Kakita-sama - zwrócił się do Żurawek - myślę, że powinnyście udać się na miejsce przeprawy i przepytać tamtejszych heiminów. Dobrze, gdybyście wzięły ze sobą kilku strażników, ci złoczyńcy mogą nadal się tam znajdować.
 
Awatar użytkownika
Zireael
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 3534
Rejestracja: wt maja 24, 2005 3:11 pm

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

pn sie 27, 2012 5:15 pm

Chiyoko

- Nie widzieliśmy nikogo poza napastnikami, Unari-san. Wydało mi się to niepokojące, a zapytani o mały ruch mężczyźni natychmiast zaatakowali - potwierdziła kobieta.

Widać było, że zareagowała nerwowo na wzmiankę o złoczyńcach, rozluźniła się jednak, gdy Hayato wspomniał o strażnikach.

- Mam nadzieję, że szlachetnemu Akamoto-sama leży na sercu nasze bezpieczeństwo - powiedziała. - Owszem, porozmawiamy z rybakami. Miejmy nadzieję, że rzucą trochę światła na tę sprawę.

Cały czas kryjąc twarz za wachlarzem, jak miała w zwyczaju, kobieta czekała na reakcję pana zamku.
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

pn sie 27, 2012 5:45 pm

Hayto udał się z Chiyo na miejsce niedoszłej zbrodni. Nie znaleźli nic interesującego. Dostrzegli za to kilka domków, które zapewne zamieszkiwali rybacy. Udali się tam. Skorpion bezceremonialnie otworzył drzwi, i zobaczył całą rodzinę półludzi stłoczonych w jednej sali. Najstarszy mężczyzna wyszedł na przeciw i nisko się kłaniając rzekł
- Wielmożni państwo, czy wolno nam już wrócić do pracy? Musimy służyć panu Akamoto

Tymczasem Unari trafił do niewielkiej mordowni. Po krótkim przepytaniu okazało się, że znalazł kogoś kto spotkał dwóch nieznajomych, lecz niestety nie byli to ludzie pasujący do opisu żurawki. Było to dwóch dziwnych i z daleka rzucających się włóczęgów, ale jeden miał w sobie krew HideOw, a drugi... mógł być kobietą. Rozmowę przerwało ujadanie psów. Środkiem miasteczka szła kobieta, w zbroi ze smoczymi monami, lecz łuk który nosiła na plecach był ozdobiony na sposób jednorożców. Nosiła daisho wzorem rodu Mirumoto. Brakowało jej jednego ucha. Jeden z psów najwyraźniej ją zirytował, bo błyskawicznym ruchem napięła łuk i wystrzeliła pocisk.
- Szósty w tym tygodniu - powiedziała na tyle głośno aby było ją słychać.
- Poznaj naszą francę - rzekł szeptem jakiś rzezimieszek.

Tymczasem Hidemich dzielnie pełnił wartę obok łoża na którym leżał Toruki. Co jakiś czas przychodził poprzedni mieszkaniec tego domu, aby napić się ziołowego lekarstwa . Widać było, że skręca się prawie z powodu bólu brzucha. W pewnym momencie przybyła pani domu i rzekła z ledwo widocznym niesmakiem.
- Przybyło Eta, wezwane przez męża. Zna się na leczeniu dosyć dobrze ponoć Wpuścisz je?
 
Awatar użytkownika
Sir_Nik
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 632
Rejestracja: ndz paź 10, 2010 4:54 pm

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

pn sie 27, 2012 7:43 pm

Hida Hidemichi

- Pani, wybacz jeśli się mylę, ale odnoszę wrażenie, że nie ten Eta nie wzbudza twojego zaufania? - zapytał Krab. Widział, że mnich potrzebuje jeszcze pomocy, jednak nie był pewien komu może ufać. Walka na murze była o tyle łatwiejsza, tam było wiadomo, że zabić co chce człowieka zabić - wszystko.
 
Velg
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: śr gru 14, 2005 5:24 pm

Lata Krwi i Łez. [L5K]

pn sie 27, 2012 7:49 pm

Unari

Przerwało im ujadanie. A później pisk bólu, gdy pies umarł, trafiony strzałą.

Zobaczył Shinjo Aki. Jedyną samurai-ko służąca panu Tamori. Wstał – lekkim gestem przepraszając swoich rozmówców – i wyszedł, aby prawie zastąpić drogę kobiecie.

- Wierzę, że powinnaś pójść do zamku, Smok-san – Ronin skłonił się. Lekko, ledwie schylając głowę. – Napadnięto ważnego świętego męża. Wierz memu słowu, że żaden z psów nie ponosi za to winy.
Ostatnio zmieniony pn sie 27, 2012 7:50 pm przez Velg, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
slann
Fantastyczny dyskutant
Fantastyczny dyskutant
Posty: 4982
Rejestracja: pt paź 14, 2005 10:35 am

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

wt sie 28, 2012 3:16 pm

Unari
Samuraj-ko obrzuciła Unariego i kilku roninów wychodzących z meliny pogardliwym spojżeniem.
- Żaden pies powiadasz? - rzekła uśmiechając się lekko po czym rozkazała
- Do zamku, i to już. A ty nie wtrącaj się - odparła i nie spuszczając oka z ronina, ruszyła szybkim krokiem w stronę zamku.


Hidemich
Pani Teko leciutko się uśmiechnęła
- [i] Wielki wojowniku, mój brat zginął zamordowany przez tego, który przysięgał, że mnie kocha, a wolał swą własną siostrę? Albo przynajmniej tak powiadają... Wiem, że mój mąż uratował mnie od hańby , inaczej czekałby mnie los taki, jak siostra mego ukochanego.... {/i[
 
Velg
Użytkownik zaawansowany
Użytkownik zaawansowany
Posty: 26
Rejestracja: śr gru 14, 2005 5:24 pm

Lata Krwi i Łez. [L5K]

wt sie 28, 2012 6:05 pm

Unari

- Nie, Smok-san – powiedział głośniej, szczekliwiej – Pomogę Bayushi-sama i Hida-sama.

Przypomniał sobie szybko, ile koku posiada. Sześć. Sześć równowartości rocznego wyżywienia rodziny w ryżu.

Nie jadł tyle. A przeklęta Shinjo go obrażała.

- Chcę, żebyście mi pomogli – zwrócił się do roninów – Na tych, co mi pomogą, rozdzielę.

Przemówił do nich, ale nie odwrócił się do nich. Uwagę miał wciąż skupioną na Shinjo.

Było to przecież „wyzwanie”. Jego propozycja była w jawnej sprzeczności z nakazem Shinjo. A jeśli była szczera, mogła nacisnąć sprawę. Pojedynek do śmierci wymagałby zgody pana Tamori, ale iai do pierwszego ciosu...? Mogła próbować.

Był przygotowany.
Ostatnio zmieniony wt sie 28, 2012 6:05 pm przez Velg, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód:
 
Awatar użytkownika
Sir_Nik
Zespolony z forum
Zespolony z forum
Posty: 632
Rejestracja: ndz paź 10, 2010 4:54 pm

Re: Lata Krwi i Łez. [L5K]

wt sie 28, 2012 8:19 pm

Hida Hidemichi

Odpowiedź pani Teko nieco zaskoczyła Kraba. Spodziewał się jakiegoś komentarza względem tego eta. Odpowiedział po namyśle - Pani, przepraszam za to pytanie, nie było w moim zamiarze sprawić Ci przykrości - milczał krótką chwilę - Sam zdaję się być ślepy na zdradę. Na ziemiach Hida nie ma wielu kłamców. Jest za to kilku głupców, czego jestem żywym przykładem - Hida zaśmiał się, po czym się ukłonił - Nie miałem jeszcze okazji podziękować Ci za pomoc jakiej udzieliłaś Torukiemu-samie. Dzięki Tobie ten głupiec, którym jestem, ma jeszcze szanse udowodnić, że nadaje się na bushi. Zabijać jest łatwo, z bronią czy bez. O wiele trudniej chronić. - Uśmiechnął się i powiedział - Wprowadź tego eta. Zobaczymy z kim mamy do czynienia.

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości